niedziela, 5 października 2014

Chapter 9

Witajcie!
Tak jak obiecałam, dodaje kolejną ;) Zapraszam do czytania.

                                                                ~~~~~~~~~~~~~~


Następnego dnia, Mike chciał mnie zabrać po zajęciach do siebie. Niestety jego plan nie wypalił. Okazało się, że ojciec będzie cały dzień w domu i musiałam wrócić. Mike był z tego powodu smutny, ale obiecałam mu, że jeszcze będziemy mieli okazje. Mama chyba widziała, że moje zachowanie się zmieniło i patrzyła się na mnie podejrzliwie.
W piątek rano zeszłam do kuchni. Dowiedziałam się, że ojca ma nie być do rana, więc umówiłam się z Michaelem na dzisiaj. Mamie zamierzałam powiedzieć o tym dopiero teraz. Wolałam mieć przez te kilka dni spokoju, a wiem, że suszyła by mi głowę. Usiadłam przy stole, czekając na śniadanie.
- Mamo? Muszę Ci o czymś powiedzieć.
- Co takiego?
- Dzisiaj wrócę później do domu – postawiła kanapki na stole i usiadła naprzeciwko.
- Dlaczego? Masz dłużej zajęcie?
- Nie … jadę do Michaela. Zaprosił mnie do siebie.
- Słucham?? Nie zgadzam się. Masz wrócić prosto do domu.
- Nie mamo. O co Ci tym razem chodzi?
- Ja wiem w jakim celu On Cie zaprosił.
- A no oczywiście. Wykorzysta mnie i wyrzuci z domu.
- Zobaczysz, że tak będzie. Jak nie dzisiaj, to w najbliższym czasie.
- Wiesz co mamo? Zaryzykuje, a za śniadanie bardzo dziękuje. Odechciało mi się – wzięłam swoją torbę i wyszłam z domu. Czekałam na przystanku na Michaela, ale spóźniał się. Postanowiłam do niego zadzwonić. Nie odebrał, ale od razu oddzwonił.
- Betty .. przepraszam, ale nie dam rady przyjechać. Zaraz wyślę po Ciebie kierowcę.
- Nie musisz. Właśnie mam autobus.
- Na pewno? Coś ważnego mi wypadło i nie mogłem się wyrwać.
- Nic się nie stało.
- Jeszcze raz Cie przepraszam, że nie powiedziałem Ci wcześniej, ale nie miałem pojęcia. Przyjadę po Ciebie po zajęciach tak jak mówiłem.
- W porządku. Będę czekała. Do zobaczenia – rozłączyłam się. Heh .. nie musiał mi się tłumaczyć, a i tak to robił. Był słodki. Wsiadłam do autobusu i po 15 minutach byłam na miejscu. Steffi nie było przy wejściu. Przypomniało mi się, że zaczynała zajęcia godzinę później. Ku mojemu zaskoczeniu przez cały dzień nie widziałam Victorii. Cieszyłam się z tego. To sprawiło, że miałam jeszcze lepszy humor. Czekałam razem ze Steffi jak i innymi na zajęcia z języka Angielskiego. Od jakiegoś czasu siedziałyśmy koło siebie. Nauczycielka kazała, żebyśmy połączyli się w pary. Ja oczywiście byłam ze Steffi. Mieliśmy napisać referat na 10 stron o jakieś sławnej osobie. Każda para miała zgłosić nauczycielce o kim będzie pisać, żeby nie zdarzyło się tak, że kilka osób napisze o tym samym. Razem z moją nową koleżanką, musiałyśmy się dobrze zastanowić o kim będziemy. Siedziałyśmy właśnie na długiej przerwie poza budynkiem uczelni na trawie.
- Hmm … a co powiesz na Elvisa? - zaproponowała.
- Czy ja wiem. Pewnie już ktoś o nim pomyślał. Musimy się spieszyć, bo okaże się, że nikt nam nie zostanie.
- Może ktoś z żyjących – myślała przez jakiś czas – Mam! Może .. Michael Jackson?
- Jackson? Myślisz, że to dobry pomysł? - musiałam nieźle udawać, żeby się nie zorientowała, że Go znam.
- Jest młody, świetny z niego piosenkarz .. no i … zabójczo przystojny – zaczepiła mnie łokciem w ramię – Nie mów, że Ci się nie podoba – starałam się nie zarumienić, ale i tak czułam, że robię się czerwona. Steffi się zaśmiała – Oj nie musisz odpowiadać i tak wiem – puściła mi oczko.
- Ok .. niech będzie On. Przynajmniej będzie dużo do opisania.
- To chodź szybko do nauczycielki – pociągnęła mnie za rękę w stronę budynku. Znaleźliśmy ją na korytarzu.
- O co chodzi dziewczyny?
- Wiemy o kim będziemy pisały.
- O szybko. Więc słucham.
- Michael Jackson.
- Ciekawa postać. Zapiszę sobie. Macie na to dwa tygodnie.
- A ile minimum stron?
- Tak jak zawsze. Od 10 stron, a nawet więcej jeżeli dacie radę.
- Dobrze. Dziękujemy – Steffi miała mieć jeszcze jakieś dodatkowe zajęcia i została dłużej. Dała mi swój numer telefonu. Miałam do niej zadzwonić, żebyśmy się umówiły i zaczęły pisać ten referat. Chciałam aby ojca znowu nie było w domu i chciałam ją zaprosić do mnie. Czekałam już na parkingu na Michaela, ale jego nadal nie było. Miałam już do niego dzwonić, ale zobaczyłam z daleka jego auto. Zatrzymał się przy mnie. Wsiadłam.
- Cześć – przywitałam się.
- Cześć Betty. Wybaczysz mi to spóźnienie?
- Hehe tak. Może nie masz dzisiaj czasu i to przełożymy?
- Nie .. no co Ty. Już wszystkie sprawy mam załatwione i mam spokój. A powiedziałaś mamie, że wrócisz dzisiaj późno?
- Tak powiedziałam, a jak późno?
- Hmm … zobaczymy – uśmiechnął się – Zależy jak będziesz się bawiła – dojechaliśmy do domu Michaela. Otworzył mi drzwi po mojej stronie. Od kluczył drzwi od domu i je otworzył – Zapraszam – przepuścił mnie pierwszą – Siadaj – poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Usiadł obok mnie – Ostatnie spotkanie się nie udało, ale dzisiaj to nadrobimy.
- Jak to?
- Czekamy na moją siostrę.
- Ale … jest mi teraz głupio. Co Ona sobie o mnie pomyślała, gdy tak uciekłam.
- Dlatego dzisiaj jest okazja, żebyś się wytłumaczyła – przeraziłam się tym. A co ja mogłam powiedzieć? ''Wybacz, że tak uciekłam, ale myślałam, że jesteś jego dziewczyną, a ja się w nim zakochałam''. Nie wyobrażałam sobie tej rozmowy. Zauważył moje zakłopotanie – Coś nie tak?
- Nie …. tylko .. co ja mam jej powiedzieć? Zachowałam się głupio.
- Martwisz się tym? Nie będzie tak źle. Będę przy Tobie – przytulił mnie.
- Dzięki.
- Idę zrobić kakao. Idziesz ze mną?
- Ok – poszłam za nim do kuchni – Pomóc Ci?
- Możesz wyciągnąć mleko z lodówki – wyciągnęłam i mu podałam – Dzięki – patrzyłam jak sobie radził – Co tam na zajęciach?
- Dobrze. Dostaliśmy zadanie z Angielskiego.
- A jakie?
- Mamy napisać referat o kimś sławnym. Ja jestem w parze ze Steffi.
- O, a wybrałyście już o kim?
- Tak – zaczęłam bawić się swoimi dłońmi z zakłopotania.
- Powiesz, czy mam wyciągać od Ciebie po jednym słowie hehe.
- O …. Tobie – odwrócił się na chwilę w moją stronę.
- Naprawdę? - pokiwałam głową – Ale to się nawet dobrze składa. Będziesz miała informacje od samego źródła – puścił mi oko.
- Tylko .. ja tak nie chce. To będzie nieuczciwe wobec innych.
- No trochę tak, ale .. ja Ci powiem o sobie, a Ty już ułożysz to po swojemu. Ty to będziesz pisała, a nie ja, więc wyjdzie tak jak byś o mnie przeczytała.
- Sama nie wiem.
- Zastanowisz się i dasz mi znać – skończył robić kakao i postawił przede mną – Proszę.
- Dziękuje – wzięłam łyk – Nie wiedziałam, że robisz tak dobre kakao.
- Hehe ciesze się, że Ci smakuje. Tylko się nie oparz – nagle usłyszeliśmy dzwonek drzwi – Pójdę otworzyć. To pewnie Toya – wyszedł z kuchni. Nie wiedziałam, czy wyjść, czy czekać. Postanowiłam zaczekać aż Mike po mnie przyjdzie. Drzwi się otworzyły – Chodź – wyciągnął w moją stronę dłoń. Wzięłam Go za rękę i wyszłam z nim z kuchni – Toya poznaj Betty, Betty to jest moja siostra Toya.
- Miło Cie poznać – uścisnęliśmy sobie dłonie – Mam nadzieje, że tym razem nie uciekniesz przede mną – uśmiechnęła się.
- Przepraszam Panią ..
- Jaką Panią? Mów mi po imieniu. Wiem, że w odróżnieniu od Ciebie jestem stara, ale bez przesady.
- Yy .. no dobrze, więc … przepraszam Cie, że tak ostatnio uciekłam, ale musiałam. Przypomniało mi się, że mama na mnie czekała.
- W porządku. Rozumiem.
- Chodźmy do salonu – zaproponował Mike. Wszyscy usiedliśmy w salonie.
- Ile masz lat? - zapytała.
- Mam 20 lat – spojrzała się na Michaela i zawiesiła na nim wzrok.
- Młodziutka jesteś – porozmawialiśmy jeszcze jakąś godzinkę – A może wyjdziemy do ogrodu, co?
- Dobry pomysł.
- Ok to ja pójdę się przebrać. Idźcie już do ogrodu – ja i Mike wyszliśmy do ogrodu. Moim oczom ukazał się wielki basen. Toya wróciła w bikini – Betty, a Ty jeszcze nie przebrana?
- Yyy … ja .. ja nie będę wchodziła do basenu.
- Dlaczego? Woda jest podgrzewana.
- Nie o to chodzi. Po prostu nie mam ochoty – nie mogłam przecież się rozebrać. Od razu by zobaczyli moje siniaki.
- No dobrze. Nie zmuszam Cie. A Ty Mike?
- Też nie mam jakoś ochoty. Kiedy indziej.
- Ok – wskoczyła do wody, a my usiedliśmy na leżakach.
- Na pewno nie chcesz?
- Tak .. na pewno. Mike .. muszę z Tobą o czymś ważnym porozmawiać, ale to jak będziemy sami, bo to poważna sprawa.
- Dobrze – Toya posiedziała jeszcze z nami pół godziny i postanowiła pojechać. Zostaliśmy sami – To teraz możemy już porozmawiać o czym chciałaś?
- Tak, ale chodź – poszłam na górę do jego sypialni. Poszedł za mną.
- Co tutaj robimy?
- Poczekaj – poszłam do łazienki i zabrałam jego leki, które przyjmował. Wróciłam do pokoju i położyłam wszystkie tabletki na łóżku. Zasłonił twarz dłońmi, bo już wiedział o czym będzie rozmowa. Usiadł na łóżku, a ja koło niego – Mike .. - położyłam dłoń na jego ramieniu – Martwię się o Ciebie .. dlatego muszę poruszyć ten temat.
- Wiem .. Betty …. naprawdę tego nie chce … nie chce ich brać .. ale muszę.
- A próbowałeś przestać?
- Próbowałem … nie udało mi się.
- Spróbuj jeszcze raz .. dla mnie – odsłonił twarz i spojrzał na mnie – Proszę Cie. Wiem co leki potrafią zrobić z człowiekiem. Nie chce stracić przyjaciela.
- Nie stracisz. Panuje nad tym.
- Tak Ci się tylko wydaje. Obiecasz mi, że przestaniesz je zażywać?
- Nie mogę – wstał i podszedł do okna.
- Dlaczego? Nawet dla mnie?
- Gdyby to było takie proste – podeszłam do niego.
- A dlaczego nie jest? Mike? Przyznaj mi się ..
- Do czego?
- Jesteś … uzależniony?
- Nie .. nie jestem.
- Wiesz, że mi możesz powiedzieć o wszystkim.
- Nie osądzaj mnie – miał łzy w oczach, gdy to powiedział.
- Nie osądzam. Nigdy tego nie robiłam. Chce Ci tylko pomóc – niespodziewanie przytulił się do mnie – Zrobimy tak .. posłuchaj mnie i spójrz na mnie – wykonał prośbę – Widzisz je? - wskazałam na leki – Pozbędziemy się ich raz na zawsze.
- Proszę nie .. nie dam rady.
- Wierze, że dasz. Pomogę Ci z tym. Nie zostaniesz sam.
- Nie każ mi teraz podejmować decyzji. Nie umiem tak od razu. Betty? Możemy się na chwilkę położyć?
- Ja .. ja też mam się położyć?
- Jeżeli nie masz nic przeciwko. Chciałbym chwilę poleżeć.
- D-dobrze – położyliśmy się. Po chwili Mike wtulił się we mnie, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Pewnie pomyślał, że jako przyjaciel może i tak naprawdę nie miałam nic przeciwko – Chcesz spać?
- Nie .. tylko sobie poleżymy – zamknął oczy. Nie wiem ile minęło, ale zorientowałam się, że zasnął. Byłam zdziwiona, że zasnął bez żadnych wspomagaczy i nie miałam zamiaru Go budzić. Chciałam, żeby sobie trochę pospał. Tak naturalnie. Jak kiedyś. Wyglądał tak słodko, gdy spał. Aż chciałam Go .. pocałować. Musiałam wyrzucić te myśli. Nie wiedziałam jak mam mu pomóc, a nie mógł przecież przez cały czas zażywać te leki. Po chwili sama zasnęłam.
Obudziłam się. Mike jeszcze sobie spał. To było bardzo przyjemnie ciepło od drugiej osoby. Zwłaszcza jeżeli się kochało tą osobę. Spojrzałam na zegarek. Spałam aż cztery godziny. Ciekawa co mama na to, że jeszcze nie wróciłam. Mike zaczął się leciutko wiercić i otworzył oczy.
- Dobry wieczór śpiochu.
- Jak to .. wieczór? To ile ja spałem?
- Tylko cztery godzinki.
- Aż tyle? Przepraszam. Pewnie było Ci nie wygodnie.
- A nawet nie wiem, bo też mi się przysnęło, heh. Wyspałeś się?
- Tak ..
- A wiesz co jest najlepsze? Że zasnąłeś bez zażycia leków. Tak po prostu.
- Faktycznie. Nie wiedziałem, że to jest w ogóle możliwe. Dziękuje. To Twoja zasługa.
- Heh … możemy już wstać?
- A tak .. jasne – wstałam pierwsza, a za mną Mike – Zjesz ze mną kolację?
- Z przyjemnością. Poczekam na Ciebie w kuchni, dobrze?
- Ok, a ja się trochę ogarnę – zeszłam do kuchni. Postanowiłam nie czekać na Michaela i sama zaczęłam przygotowywać tosty z serem. Ułożyłam chleb tostowy na talerzu i smarowałam każdą kromkę masłem – A co Ty tu robisz? - przestraszyłam się.
- Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko, ale chciałam już zacząć robić tosty.
- Pewnie, że nie mam. Pomogę Ci – układał ser na posmarowanym chlebie – Szybko nam to nawet idzie.
- Hehe nom. A masz ketchup?
- Powinien być – otworzył lodówkę i wyciągnął – Mam. Też lubisz tosty z ketchupem?
- No, a jak myślałeś. Takie są najlepsze – zaśmiał się – Co Cie tak śmieszy?
- Bo ja też takie lubię – z gotowymi tostami poszliśmy do salonu je zjeść. Smakowały mi jak nigdy wcześniej.
- Czy Twoja propozycja jest aktualna? No wiesz … z tym referatem na Twój temat?
- Przecież wiesz, że tak. Zdecydowałaś się?
- Tak … jeżeli masz jutro czas, to moglibyśmy się spotkać.
- Nie ma sprawy. Zacząłem od pewnego czasu mieć wolne weekendy – uśmiechnął się. Gdy już skończyliśmy jeść, Mike zaproponował, że mnie odwiezie. Pod moim domem nie wysiadł z auta. Pożegnaliśmy się i umówiliśmy się na jutro. Sama chciałam do niego przyjechać, chociaż upierał się, że po mnie przyjedzie. Zdziwiło mnie, że mama nie czekała na mnie od progu. Poszłam do swojego pokoju, a po chwili weszła mama.
- O której to się wraca?
- Nie jest jeszcze tak późno. Przedłużyła nam się rozmowa.
- Rozmowa? Jeszcze nie słyszałam, żeby rozmowy trwały tyle godzin.
- Wszystko zależy od tego, kto ma jaki zasób słów. Ja z Michaelem mamy bardzo duży.
- Nie bądź pyskata. Źle na Ciebie wpływa. Widzę to.
- Mogę się już położyć? Jestem zmęczona.
- Pewnie rozmowa Cie tak wykończyła – wyszła z pokoju. Wzięłam prysznic i się położyłam do łóżka. Tym razem to ja pierwsza napisałam do Michaela sms-a, że już idę spać i życzę mu miłych snów. Odpisał od razu. Poszłam spać z dobrym humorem, że Go jutro znowu zobaczę.

                                                                     ~~~~~~~~~~

Obudziłam się około 10. Tak dobrze mi się spało, że nie chciało mi się wstać, ale nie miałam wyjścia. Musiałam jeszcze przygotować wszystko co będzie mi potrzebne na rozmowę z Michaelem. Mama miała dzisiaj zmianę od 12 do późnego wieczora. Chociaż nie musiałam jej się tłumaczyć. Równie dobrze Mike by mógł przyjść do mnie, ale skoro byłam już z nim umówiona, to nie miałam zamiaru zmieniać planów. Na spotkanie z Michaelem nie musiałam się spieszyć. Miałam u niego być dopiero o 15. Ubrałam się i zeszłam na dół do kuchni.
- Nareszcie wstałaś. Obiad Ci zrobiłam.
- Nie musiałaś. Umiem sama.
- Też Ci nie pasuje? Proszę bardzo. Od dzisiaj możesz robić sobie sama – wyszła z kuchni. Pięknie. I się obraziła. To nie była moja wina. Chciałam przez to powiedzieć, że nie musi przed pracą robić jeszcze obiadu. Najwidoczniej Ona zrozumiała to inaczej. Godzinę później wyszła już do pracy. Zostałam sama w domu. Usiadłam sobie w salonie. O godzinie 13 usłyszałam, że zamek od drzwi się otwiera. Spojrzałam w ich stronę. Do domu wszedł .. ojciec. Otworzyłam szerzej oczy.
- Nie przywitasz się z ojcem? - wszedł do salonu.
- Miało Cie nie być.
- Chciałabyś, co? Idź mi zrobić coś do jedzenia, bo jestem głodny – rozwalił się na kanapie. Poszłam do kuchni. Już wiedziałam, że z mojego spotkania z Michaelem nici. Dobrze, że został obiad, który mama zrobiła. Odgrzałam Go i zaniosłam mu do salonu.
- Proszę – chciałam iść do siebie.
- Za godzinę przyjdą do mnie znajomi. Przygotuj coś dla moich gości.
- Mam dużo zadane – spojrzał się na mnie takim wzrokiem aż ciarki przeszły mi po plechach.
- To nie było pytanie. Wynocha do kuchni! - krzyknął. Wolałam nie ryzykować i poszłam do kuchni coś przygotować. Zrobiłam jakieś kanapki i przekąski. Zostawiłam wszystko w kuchni. Gdy wychodziłam z kuchni natrafiłam na kilku kumpli ojca, którzy właśnie wchodzili.
- To Twoja córka? - zapytał jeden.
- Niestety.
- Co Ty mówisz. Niezła dupa – klepnął mnie w pośladek. To nie było miłe.
- Podoba Ci się? - nie chcieli mnie przepuścić.
- Pewnie.
- Proszę mnie puścić.
- Jak dobrze wychowana. Nie chcesz pójść ze mną?
- Stary .. później o tym pogadamy. Teraz zapraszam Was do salonu – w końcu mnie przepuścili. Czułam wzrok tego typka na sobie, jak szłam po schodach do siebie. Będąc już w pokoju, zastanawiałam się co miały znaczyć słowa ojca ''Później o tym pogadamy''. Chyba On nie chciał mnie … nie .. to niemożliwe. Położyłam się do łóżka i przytuliłam się do poduszki. Spojrzałam na zegarek. Byłam już godzinę spóźniona na spotkanie z Michaelem. Musiałam do niego zadzwonić. Po dwóch sygnałach odebrał.
- Betty? Coś się stało? Miałaś być godzinę temu.
- Przepraszam Cie Mike, ale nie mogę dzisiaj.
- Dlaczego? Przecież ..
- Naprawdę nie mogę .. - usłyszałam, że ojciec się zbliża. Szybko się rozłączyłam. Nawet nie zdążyłam pożegnać się z Michaelem. Schowałam telefon pod poduszkę.
- Zejdź do Nas – przyszedł do mojego pokoju.
- Mam naprawdę dużo zadane.
- Jak skończysz to zejdź. Mój kumpel chce Cie poznać – wyszedł, a ja zostałam z przerażoną miną na twarzy. Co On chciał zrobić? Coraz bardziej się bałam. Żałowałam, że nie było mamy. Mimo wszystko, Ona by nie dopuściła aby mi coś zrobił. Musiałam udawać, że odrabiam zadania i usiadłam przy biurku. I tak nie mogłam się skupić. Usłyszałam pukanie w szybę. Odsłoniłam firankę.
- Mike? - znowu siedział na tym drzewie – Co Ty tam robisz? - wpuściłam Go do pokoju.
- Cześć – przywitał się – Przyjechałem, bo tak nagle się rozłączyłaś i trochę się przestraszyłem.
- Mike .. mój ojciec wrócił – przytuliłam się do niego. Objął mnie – Zrobił imprezę, a mama jest w pracy. Nie mogłam przyjechać. Przepraszam.
- Nic się nie stało. Właśnie słyszę jak dobrze się bawi – w całym domu, było słychać głośno muzykę.
- Nie powinieneś tutaj przyjeżdżać. Ojciec może w każdej chwili wejść.
- A niech wejdzie. Chętnie z nim sobie pogadam.
- Nie! Nie wiesz co mówisz. On nie może Cie zobaczyć.
- Dobrze. Nie denerwuj się. Usiądziemy? - spojrzałam w stronę drzwi ze strachem – Spokojnie. Zaraz sobie pójdę.
- Dobrze – usiedliśmy na łóżku.
- Na pewno wszystko ok?
- Było by lepiej, gdyby jego nie było, ale da się przeżyć – wymusiłam się na uśmiech. Chciałam, żeby ze mną został. Czułam się przy nim bezpieczniej. Ale nie mógł.
- Jutro się spotkamy?
- Chyba nie. Dzisiaj wrócił i raczej jutro też będzie.
- Szkoda – znowu usłyszałam, że idzie po schodach.
- O nie! Idź do łazienki! - był trochę zdziwiony, ale po chwili zrozumiał i poszedł do łazienki, a ja usiadłam przy biurku.
- Miałaś do nas przyjść. Mój kumpel jest strasznie niecierpliwy – ojciec już był podpity. Modliłam się aby Mike nie wyszedł z łazienki, gdy to usłyszał.
- Ale ja nie mogę. Naprawdę.
- No dobra .. to On przyjdzie do Ciebie pod koniec imprezy – zamknął za sobą drzwi. Mike wszedł chwilę później i patrzył się na mnie.
- Co to miało znaczyć? - zapytał i dalej patrzył się na mnie.
- Nic Mike. On jest pijany i nie wie co mówi.
- Przecież słyszałem. O jakim On kumplu mówił i co miał na myśli? - nie wiedziałam już co mówić.
- Bo .. jeden z nich … no podrywał mnie – nie mogłam powiedzieć, że chamsko zaczepiał, bo by się wkurzył – Koniecznie chce, żebym do nich zeszła, ale ja nie chce – opuściłam głowę.
- Wiesz, że Cie w takim razie samą nie zostawię.
- Ale .. On może tutaj wejść.
- Nie zostawię Cie z nimi samą. Nawet nie ma mowy. Nie darował bym sobie, gdyby coś Ci zrobili.
- To co mam zrobić? Wiesz, że nie mogę z domu wyjść.
- Drzwiami nie możesz …
- Coś sugerujesz?
- Zabiorę Cie stąd. Wyjdziemy oknem.
- Nie mogę. Jeżeli zobaczy, że mnie nie ma ..
- To co zrobi?
- Będzie zły … muszę zostać.
- Nic z tego. Jeżeli się obawiasz .. zawiozę Cie do pracy Twojej mamy. Nie chce słyszeć odmowy.
- Ale ja nie zejdę po drzewie. Nigdy tego nie robiłam.
- Będę Cie trzymał. Weź potrzebne rzeczy i idziemy – stanął przy oknie. Nie miałam wyjścia i musiałam się na to zgodzić – Gotowa?
- Nie bardzo, ale nie mam wyjścia – wyszedł pierwszy na drzewo. Wychyliłam się i spojrzałam w dół – Boję się.
- Obiecałem, że będę Cie trzymał – wyciągnął w moją stronę dłoń. Złapałam się jego dłoni i jakoś wyszłam – To nie jest takie trudne.
- Dla Ciebie – próbowałam złapać równowagę – Jak spadnę, to będzie Twoja wina.
- Poczekaj tutaj. Zejdę pierwszy – powoli schodził.
- Nie! Mike? Słyszysz? Nie zostawiaj mnie – nie posłuchał i zszedł. Sprawdził, czy nikt nie wychodzi z domu i spojrzał w górę.
- Skacz.
- Zwariowałeś?
- Złapię Cie – zamknęłam oczy, wypuściłam powietrze i skoczyłam. Znalazłam się w jego ramionach i otworzyłam oczy – Mówiłem, że Cie złapie – patrzył mi w oczy.
- Yyy … puścisz już mnie? - ocknął się i mnie puścił. Szybko wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy. Mike postanowił wejść ze mną do szpitala i pogadać z moją mamą. To nie był dobry pomysł, ale nie chciał słyszeć odmowy. Poszliśmy na odział, na którym mama miała dyżur. Akurat szła korytarzem.
- Betty? - zdziwiła się. Po chwili spojrzała na Michaela. Mike nie dał mi dojść do słowa, tylko od razu zaczął.
- Dzień dobry Pani. Wiem, że nie cieszy się Pani na mój widok, ale to nic. Przywiozłem tutaj Betty ponieważ Pani mężulek urządził w domu imprezę i się upił ze swoim towarzystwem.
- To nie Pana sprawa.
- Owszem moja, bo nie będę narażał bezpieczeństwa Betty. Jakiś kumpel ojca Betty .. chciał ją bliżej poznać, rozumie Pani?
- Betty, to prawda?
- Tak mamo.
- Więc Betty zostanie tutaj z Panią albo ją zabieram do siebie na czas Pani pracy. Ona tam sama nie będzie przebywała – Mike był stanowczy.
- Możesz zostać tutaj. Może Pan już jechać.
- Dziękuje Mike – przytuliłam się do niego.
- Nie ma sprawy, mała. Pojadę już. Dzwoń w razie czego – odszedł długim korytarzem.
- Był u nas?
- Tak. Ojciec Go nie widział i jak wychodziliśmy też nie widział. On zaprosił jakiś swoich kumpli. Zaczęli pić .. jeden z nich … klepnął mnie w pośladek. Potem przyszedł do mnie ojciec i powiedział, że tamten niedługo do mnie przyjdzie, bo chce mnie poznać. Mike był w tym czasie w łazience i wszystko słyszał. Dlatego mnie zabrał i przywiózł do Ciebie. On naprawdę jest inny niż pozostali faceci. Dlaczego tego nie widzisz?

- Chodź. Poczekasz na mnie w pokoju pielęgniarek – zaprowadziła mnie tam i wróciła do swoich obowiązków. Nie rozumiałam jej. Czy Ona nie widziała, że Mike jest w porządku? Że nigdy by mnie nie skrzywdził? Martwił się o mnie, ale dla niej to nie miało znaczenia. Wiedziała swoje i nie umiałam jej przemówić do rozsądku.