sobota, 31 stycznia 2015

Chapter 15

Witajcie!
Tak jak obiecałam dodaje kolejną notkę. Możliwe, że są błędy, za które z góry przepraszam, ale grypa trzyma mnie już 2 tygodnie. Dzisiaj wyjątkowo długa notka ;) Zapraszam :)

                                                                            ~~~~~~~

Dzisiaj mieliśmy poznać oceny za referaty. Razem ze Steffi strasznie się stresowałyśmy. Czekałyśmy na to jak na ścięcie głowy. Na nasze nieszczęście, nasz referat był ostatni i dodatkowo miałyśmy stresa. Jak się potem okazało niepotrzebnie. Nauczycielka nas wywołała. Nigdy nie lubiłam stawać przed całą klasą, ale dzięki Steffi czułam się trochę pewniej. Stałyśmy obok biurka naszej wychowawczyni i czekałyśmy. Wyciągnęła nasz referat, spojrzała na nas i się uśmiechnęła. Okazało się, że nasz referat był najlepszy i dzięki temu nie musiałyśmy się martwić o oceny do końca zakończenia roku. Spojrzałam na Steffi, a Ona na mnie z szeroko otwartymi buziami. Nauczycielka nas pochwaliła i pozwoliła wrócić na swoje miejsca. Po zajęciach cieszyłyśmy się jak małe dzieci.
- Wiedziałam, że tak będzie! - mówiła podekscytowana Steffi.
- Skąd?
- Bo świetnie je napisałaś. Wiesz co? Zrobię dzisiaj wieczorem imprezę u siebie z tej okazji. Uczyć się już nie musimy i oczywiście jesteś pierwszą zaproszoną.
- No nie wiem.
- Oj no nie bądź taka. Będzie niezła zabawa do rana. W końcu jest piątek.
- Tylko muszę zapytać najpierw mamę – Steffi wywróciła oczami.
- Nie przesadzasz? Masz już swoje lata. Chyba wolno Ci chodzić na imprezy.
- To znaczy .. ja … nigdy nie byłam na żadnej – zrobiło mi się głupio.
- Serio? W takim razie trzeba to nadrobić. Będziesz u mnie o 18? Pomożesz mi wszystko przygotować.
- Ale .. eh .. jestem umówiona z Michaelem.
- To czemu nie powiedziałaś od razu? On też jest zaproszony razem z Tobą. W końcu będę miała okazję Go poznać – puściła mi oczko.
- Zapytam Go dzisiaj – dzisiaj wyjątkowo wracałam autobusem, bo Mike chciał nieco dłużej popracować przed weekendem. Wysiadłam już na swoim przystanku i w drodze do domu postanowiłam zadzwonić do Michaela. Odebrał za drugim razem.
- Witaj myszko – nie przeczę, że się zdziwiłam, ale równocześnie spodobało mi się to.
- Cześć Mike. Nie przeszkadzam?
- Nie. Właśnie mam przerwę. Co tam?
- Najpierw muszę Ci się pochwalić, że nasz referat był najlepszy i to dzięki Tobie. Dziękuje.
- Naprawdę? W takim razie bardzo się cieszę, że mogłem pomóc. A ta druga sprawa?
- A skąd wiesz, że jest druga?
- Domyślam się.
- No więc .. Steffi robi dzisiaj imprezę i jestem zaproszona.
- Czyli … to baw się dobrze – wyczułam po głosie, że posmutniał – Kiedy indziej się spotkamy. Jak będziesz miała czas.
- Ale Mike .. Ty też jesteś zaproszony.
- Serio? A chcesz, żebym poszedł razem z Tobą?
- Tak .. szczerze to sama nie mam ochoty tam iść. Pójdziesz? Proszęęęę ..
- Z Tobą oczywiście, że pójdę. O której mam przyjechać?
- Steffi powiedziała, żebym była na 18 to jej pomogę przygotować wszystko.
- Ok, czyli będę po Ciebie o 17:30. Może być?
- Pewnie. Będę czekała. Pa.
- Pa – rozłączyłam się. Ależ byłam szczęśliwa. Weszłam do domu pełna humoru.
- Cześć mamo – powiedziałam radośnie. Znalazłam ją w salonie. Podeszłam i dałam buziaka w policzek.
- Oo jak miło widzieć Cie w takim nastroju. Coś się stało?
- Tak! Ja i Steffi miałyśmy najlepszy referat i dzięki temu nie musimy się uczyć do końca roku.
- To wspaniale. Gratuluje Wam.
- Dziękuje. I w związku z tym .. Steffi robi taką niewielką imprezę. Mogę iść?
- Od kiedy chodzisz na imprezy?
- Nie chodzę, ale to jest wyjątkowa okazja.
- No dobrze. Nie zabronię Ci. O której byś była w domu?
- Tego nie jestem właśnie pewna. Możliwe, że nie wrócę na noc – spojrzała się na mnie – Czyli mogę?
- Tak .. tylko nie przesadź z alkoholem.
- Ja nie pije.
- Na imprezie bywa różnie.
- Wiem. Idę się szykować – pobiegłam do siebie. Nie wiedziałam w co się ubrać. Zegar tykał, a ja od godziny głowiłam się nad strojem. W końcu postawiłam na prościznę. Wybrałam błękitną bluzkę, do tego białą spódniczka przed kolana. Zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy, końcówki zakręciłam. Przejrzałam się w lustrze. Może być. Spojrzałam na zegarek. Co?? Za dziesięć minut przyjedzie Mike. Ale ten czas zleciał. Schowałam do niewielkiej torebki klucze od domu, gdybym jednak późno wróciła i swoje dokumenty. Zeszłam na dół. Chciałam poznać opinię mamy – I jak? - obróciłam się. Zmierzyła mnie wzrokiem.
- Ślicznie wyglądasz. Wychodzisz już?
- Za chwilę – spojrzałam na zegarek.
- Czekasz na kogoś?
- Tak. Michael ma po mnie przyjechać.
- On też jedzie? - pokiwałam głową, ale nie zdążyła odpowiedzieć, bo dostałam sms'a od niego, że już czeka przed domem – Muszę już lecieć. Paa – wyszłam z domu. Stał przy aucie. Widziałam zaskoczenie na jego twarzy, gdy mnie zobaczył – Cześć.
- Cześć .. pięknie wyglądasz – pocałował mnie w policzek. Zarumieniłam się.
- Dziękuje …. Ty też.
- Jedziemy?
- Tak – otworzył mi drzwi i je za mną zamknął. Wsiadł za kierownicę i ruszył. Przez chwilę milczeliśmy – O nie.
- Co się stało?
- Przecież powinnam coś kupić na tą imprezę, a już nie zdążymy pojechać do sklepu.
- Pomyślałem o tym. Spójrz do tyłu – tak też zrobiłam i zobaczyłam kilka siatek z zakupami – Wystarczy? - spojrzałam na niego.
- Jesteś wspaniały, wiesz? - chyba sprawiłam, że poczuł się zakłopotany, bo tylko się uśmiechnął niewinnie – Mike? - spojrzał na mnie – Masz zamiar tak normalnie tam wejść? Bez przebrania?
- Wiesz … na początku myślałem o przebraniu, ale raczej nie spędzimy tam godziny, czy dwóch, co nie?
- No nie.
- Właśnie, więc nie będzie mi wygodnie. Chyba, że to Ci przeszkadza to ..
- Nie – przerwałam mu – Wcale mi nie przeszkadza – dwadzieścia minut później byliśmy na miejscu. Podeszłam do drzwi, a Mike w tym czasie wyciągał zakupy. Nie chciał abym mu pomogła. Otworzyła mi Steffi.
- O jesteście już. A gdzie masz ..
- Już idzie. Bierze zakupy.
- Ale nie musieliście … - podszedł.
- Cześć. Jestem Michael – przywitał się z uśmiechem – Wybacz, że nie podam Ci dłoni, ale mam zajęte ręce. Gdzie to zanieść?
- Yyyy .. do … kuchni – patrzyła za nim jak szedł do kuchni – Czy .. czy .. ja mam przywidzenia? - zapytała. Zaśmiałam się.
- Nie. Dobrze widzisz – weszłam i zamknęłam za sobą drzwi.
- Nie mogę w to uwierzyć, ale jak .. ?
- Kiedyś Ci opowiem, a teraz powiedź w czym mam Ci pomóc.
- Właśnie robię kanapki, a Ty możesz zrobić koreczki – weszłyśmy do kuchni. Mike w tym czasie wykładał zakupy na blat. Widziałam, że Steffi była onieśmielona.
- Pomóc Wam w czymś dziewczyny?
- Raczej nie.
- Możesz iść do salonu … i zając się muzyką – powiedziała nie patrząc w jego stronę.
- W tym jestem najlepszy – wyszczerzył się i wyszedł. Podeszła do mnie i mówiła szeptem.
- Nie mogę uwierzyć, że znasz Michaela Jacksona. Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś?
- A uwierzyłabyś? - nie odpowiedziała – No właśnie, a tak to masz żywy dowód. Nie musisz się krępować przy nim. Jest bardzo miły – zaczynam robić koreczki.
- Spróbuje – gdy już wszystko było gotowe, zanieśliśmy do salonu. Za dziesięć minut mieli zbierać się goście. Nagle usłyszałam znajomy głos.
- A co to? Jeszcze nie ma nikogo? - Evan wszedł do salonu.
- Niedługo przyjdą – odpowiedziała Steffi. Nie miałam pojęcia, że On będzie. Mike patrzył się na niego.
- Cześć Betty – podszedł. Nie odpowiedziałam. Mike stanął przy mnie. No tak przecież mówiłam mu o Nim, poza tym widział już Go jak wtedy po mnie przyjechał – A Pan? - albo udawał, że Go nie rozpoznaje albo nie wiem co On sobie myślał.
- Michael.
- Evan – podali sobie dłonie. Patrzyli na siebie uważnie i Mike nadal ściskał jego dłoń. Wyrwał się – Mocny uścisk. Będę u siebie w razie czego – poszedł.
- Rodzice zostawili mi dom, ale pod warunkiem, że Evan zostanie. Na szczęście zgodził się od razu – wyjaśniła.
- Nic dziwnego – wyrwało się Michaelowi. Poszłam z Michaelem usiąść na kanapie, a Steffi gdzieś poszła – Powiedziałaś już mamie o Paryżu?
- Eh .. jeszcze nie. Boję się jej powiedzieć.
- Dlaczego? To kiedy zamierzasz jej powiedzieć?
- Nie wiem.
- Super .. stanie na tym, że w ogóle jej nie powiesz i nie pojedziesz – chyba humor mi się popsuł.
- Nie bądź zły.
- Jestem rozczarowany. Zachowujesz się tak jak byś nie chciała ze mną polecieć.
- Wiesz, że chce. Obiecuje, że powiem jej o tym – przytuliłam się do niego. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Steffi otworzyła i weszła masa ludzi – O jacie – powiedziałam ciszej do Michaela.
- Zgadzam się – każdy był zaskoczony obecnością samego Michaela Jacksona i chętnie się z nim witali. Bardzo szybko wszyscy się za klimatyzowali i impreza się rozkręciła. Jedynie ja nie mogłam się odnaleźć. Cieszyłam się, że Mike nie odstępował mnie na krok, bo bym w ogóle poszła do pokoju Steffi i tam została do końca. Podeszła do nas Steffi i dała drinki – Ja nie pije.
- Ja też nie.
- Ale się dobraliście. Oj dajcie spokój. Na imprezie każdy pije.
- Ale ja prowadzę – dalej się bronił.
- Dzisiaj nikt nie będzie prowadził. Zabawa będzie do samego rana – poszła tanecznym krokiem do gości. Chyba była lekko wstawiona. Spojrzałam na Michaela, a On na mnie.
- W sumie .. - powiedział i wziął łyk – Nie jest taki zły – po tych słowach też spróbowałam. Trochę skrzywiłam buzie. Mike miał niezły ubaw ze mnie.
- No bardzo śmieszne. Nigdy wcześniej nie miałam alkoholu w ustach.
- Oj no już nie gniewaj się. Lepiej chodź potańczyć.
- O nie, nie, nie .. – opierałam się, ale i tak pociągnął mnie na środek salonu – I co teraz? - nie wiedziałam jak się zachować.
- A teraz proszę zdać się na mnie – tak też zrobiłam. Wziął moje obie dłoni i położył na swoich barkach. Swoje położył na mojej talii. Poczułam przyjemny dreszczyk. Najpierw delikatnie się kołysaliśmy, by po chwili zacząć szaleć. Tak na mnie wpłynął, że zupełnie zapomniałam o tych wszystkich osobach. Osiągnął to co chciał. Wyluzowałam się. Gdy piosenka dobiegła końca, wróciliśmy na swoje miejsca, by trochę odpocząć i dopić drinki – I jak?
- Wiedziałeś, że tak będzie – zaśmiałam się.
- Ależ skąd – spojrzałam na niego – No dobra. Przyznaje się, ale przyznaj, że Ci się podobało.
- Hm .. pewnie, że tak – podeszła do nas jakaś dziewczyna.
- Cześć. Mogę Cie na chwilę porwać? - zapytała Michaela.
- Cześć .. przykro mi, ale mam z kim tańczyć – spojrzał na mnie.
- Tylko jeden taniec. Proszę – zatrzepotała rzęsami.
- Nie będziesz miała nic przeciwko? - zapytał mnie.
- Nie .. skąd .. - oczywiście nie była to prawda. Wstał i poszedł z nią zatańczyć. Obserwowałam ich i sztucznie się uśmiechałam, gdy na mnie spojrzał. Byłam zazdrosna o tą Pannę, ale musiałam stwarzać pozory. Byłam zajęta patrzeniem na nich tańczących i nie zauważyłam, jak podszedł do mnie Evan.
- Widzę, że Twój towarzysz świetnie się bawi.
- Taa .. ja też.
- Nie widać tego. Chodź .. zatańczymy – wyciągnął dłoń w moim kierunku.
- Nie mam ochoty z Panem.
- No dalej mała – siłą złapał moją dłoń i pociągnął abym wstała. Próbowałam się wyrwać.
- Powiedziałam, że nie chce! - nie wiem skąd, nagle zjawił się Mike u mego boku.
- Co tutaj się dzieje? Dlaczego ją szarpiesz?! - zdenerwował się.
- Chciałem z nią tylko zatańczyć.
- Ale Ona najwyraźniej nie ma z Tobą ochoty. Poza tym ma już z kim tańczyć i lepiej się do niej nie zbliżał. To jest ostrzeżenie – wziął mnie za rękę i odeszliśmy od tego miejsca. Czyżbym wyczuła zazdrość? - Nic Ci nie zrobił?
- Nie nic .. myśli, że wszystko i wszystkie może mieć.
- To się zdziwi – spojrzałam na niego – Odpoczęłaś?
- Yy .. tak – coś mi się wydawało, że mogłam powiedzieć inaczej.
- To bardzo dobrze – złapał mnie za rękę i zaprowadził do tańca. Muszę przyznać, że Mike nie tylko solo był świetnym tancerzem, ale także świetnie prowadził partnerkę, czyli mnie. Po kilku piosenkach zaczęła się wolna piosenka. Chciałam wrócić na swoje miejsce, ale mi nie pozwolił – Gdzie uciekasz?
- Nie chcesz odpocząć? - chciałam, żeby powiedział, że tak.
- Ani trochę – objął mnie w pasie i oparł brodę na moim barku. Nie wiedziałam co zrobić. W końcu też Go objęłam i oparłam twarz na jego torsie. Było mi tak dobrze w jego ramionach, że nie chciałam aby piosenka dobiegła końca. Dopiero po około trzech minutach zorientowałam się, że zaczęła się inna piosenka, a my pomimo tego, nadal trwaliśmy w uścisku.
- Mike? - powiedziałam, żeby mnie usłyszał.
- Tak?
- Wiesz, że piosenka się skończyła?
- Naprawdę? - trochę się odsunął – Nawet nie zwróciłem uwagi – patrzeliśmy na siebie chwilę – Chcesz usiąść?
- Tak – wróciliśmy na swoje miejsce. Dostaliśmy kolejne drinki – Nie za dużo?
- To dopiero drugi, ale nie musisz pić jeżeli nie masz ochoty – wziął łyk.
- Skoro Ty pijesz, to ja nie będę gorsza. Poza tym nie są takie mocne – też upiłam trochę drinka.
- To prawda i na całe szczęście – nagle poczułam się dziwnie. Zakręciło mi się w głowie i trochę się obsunęłam – Betty? Wszystko ok? - przytrzymał mnie.
- Nie .. nie wiem .. w głowie mi się kręci i mi słabo. Przecież nie wypiłam dużo.
- Poczekaj tutaj – gdzieś poszedł i po chwili był już przy mnie – Chodź – pomógł mi wstać.
- Dokąd?
- Steffi powiedziała, że mogę Cie zaprowadzić do pokoju dla gości – trzymał mnie w pasie. Wszystko mi wirowało przed oczami i było zamazane. Weszliśmy po schodach i dotarliśmy do pokoju, o którym mówiła Steffi – Połóż się – tak też zrobiłam – Lepiej? - usiadł obok.
- Na razie nie – położyłam rękę na czoło – Co mi się stało? – pytałam sama siebie.
- Pójdę Ci zrobić okład na czoło, dobrze?
- Ok, tylko przyjdź zaraz – zostałam sama w tym dużym pokoju. Nie możliwe, żeby alkohol tak na mnie wypłynął. W drinku było więcej soku niż procentów.

Po tym jak Michael wyszedł z pokoju, poszedł szukać Steffi. Znalazł ją w tłumie gości i podszedł do niej.
- Steffi? Masz lód? Chce zrobić Betty okład.
- Tak mam. Chodź do kuchni – weszli do kuchni. Steffi wyciągnęła lód z lodówki i zawinęła w mały ręcznik – Proszę.
- Dzięki.
- Jak Ona się czuje?
- Na razie tak samo jak wcześniej – dostał jakiegoś przebłysku – Kto postawił nam nowe drinki?
- Hm .. z tego co widziałam to Evan .. mój brat. Czemu pytasz?
- Bez powodu. Dzięki za lód – wyszedł z kuchni. Już wiedział kogo szukać i znalazł tą osobę bez problemu. Evan bajerował kolejną dziewczynę, nie mówiąc już, że to były uczennice szkoły, w której uczy. Podszedł do niego – Możemy pogadać?
- Czemu nie – Michael zabrał Go do korytarza, gdzie nie było nikogo. Złapał Go za fraki i przywarł do ściany.
- Posłuchaj gnojku. Wiem co kombinujesz i wiem też, że to Ty wsypałeś jakiegoś świństwa do drinka Betty. Spróbuj się do niej zbliżyć, a drugie spotkanie nie będzie takie miłe. Rozumiemy się?
- Ależ oczywiście – odpowiedział drwiąco.
- Nie igraj ze mną, bo będziesz tego gorzko żałować.
- Na pewno – uderzył jeszcze nim o ścianę i puścił – Do zobaczenia – zaśmiał się. Mike spojrzał ze złością na niego i wrócił do Betty.
- Przepraszam, ale szukałem Steffi.
- Ok – dalej leżałam. Położył mi lód na czoło – Tylko mnie tutaj nie zostawiaj.
- Spokojnie .. nigdzie się nie wybieram – usiadł jak wcześniej.
- Ty się dobrze czujesz?
- Tak .. powinno Ci przejść niedługo. Może za szybko wypiłaś .. tak czasami się zdarza.
- Pewnie masz racje. Ale to było okropne. Dobrze, że byłeś, bo nie wiem co by ze mną było.
- Steffi by Ci pomogła.
- Widziałeś, że zabawiała gości – dopiero po ponad godzinie mi przeszło. Mike nie odstępował mnie na krok i przez ten czas porozmawialiśmy. Wróciliśmy do gości. Steffi do nas podeszła.
- Jak się czujesz?
- Już dobrze.
Tak jak mówiła wcześniej Steffi, impreza trwała do rana. Niestety nie dałam rady wytrzymać do końca i razem z Michaelem poszliśmy do tego samego pokoju co wcześniej. Steffi dała mi piżamę, a Michaelowi jakieś dresy. Przebrani położyliśmy się. Wtuliłam się w niego. Stało się to dla mnie czymś naturalnym. Zamknęłam oczy. Sen przyszedł szybko. Nawet nie wiem kiedy wyszli ostatni goście. Obudziłam się i od razu sprawdziłam, czy przy mnie jest Michael, ale nie było Go.
- Mike? - zaczęłam się rozglądać. Przetarłam oczy i wyszłam z pokoju. Dom był duży. Szłam w stronę schodów – Michael gdzie jesteś? - na moje drodze stanął Evan. Spojrzałam tylko na niego i chciałam wyminąć, ale nie mi nie pozwolił.
- Ładnie Ci w tej piżamce.
- Przepuść mnie albo będę krzyczeć – uśmiechnął się pewnie siebie i mnie przepuścił. Zeszłam na dół i ku mojemu zdziwieniu Steffi i Michael .. sprzątali? - Już wstaliście? - spojrzeli w moją stronę – Czemu mnie nie obudziliście? Pomogła bym – Mike do mnie podszedł.
- Tak słodko spałaś, że nie miałem serca Cie budzić – pocałował mnie w policzek. Oczywiście musiałam się zarumienić. Steffi nas obserwowała i tylko się uśmiechała – I jak widzisz prawie skończyliśmy.
- Michael to świetny pomocnik. Kto by pomyślał, że facet, a lubi sprzątać.
- No widzisz. Korzystaj z tego. Zaraz do Was dołączę tylko się ubiorę – poszłam do pokoju po swoje ciuchy. Weszłam do łazienki, przebrałam się i ogarnęłam. Wróciłam do nich – Jestem. To w czym mam pomóc?
- Zrobimy śniadanko.
- A ja pójdę wyrzucić śmieci – wziął dwa wielkie worki i wyszedł z domu. Ja ze Steffi poszłyśmy do kuchni.
- I co o nim sądzisz? - byłam ciekawa jej opinii.
- Poza tym, że pożera Cie wzrokiem? - uśmiechała się.
- Co? O czym Ty mówisz? Wydaje Ci się tylko. Przecież wiesz, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Z mojej strony i Michaela tak samo.
- Skąd ta pewność? Widzę jak na Ciebie patrzy i zwraca się do Ciebie.
- Już mówiłam, że Ci się tylko wydaje – nie chciałam ciągnąć tego tematu. Zrobiłyśmy śniadanie i usiedliśmy we trójkę do stołu w kuchni i zaczęliśmy jeść. Powiedziałam Steffi o Paryżu. Była zaskoczona i mrugnęła do mnie okiem. Poczułam się trochę niezręcznie. Po śniadaniu, pożegnaliśmy się i wsiedliśmy do auta.
- Było bardzo fajnie. Jak się bawiłaś?
- Poza moim złym samopoczuciem, to świetnie. Dziękuje, że ze mną przyjechałeś i nie mogę doczekać się Paryża, a właśnie … czy ja Ci już podziękowałam za to?
- Heh .. nie musisz. Chce, żebyś ze mną poleciała.
- Wiem, ale i tak dziękuje – dałam mu całuska w policzek.

                                                                            ~~~~~~~~

Nadszedł dzień rozmowy z mamą. Do wyjazdu został tydzień, a do zakończenia szkoły sześć dni. Ale ten czas zleciał. Strasznie się obawiałam tej rozmowy, ale postanowiłam być nieugięta. Usiadłyśmy z mamą w salonie. Nie wiedziałam jak zacząć.
- No więc słucham. O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Muszę Ci o czymś powiedzieć, ale obiecaj, że nie będziesz krzyczała.
- Boże – zakryła usta dłonią – Jesteś w ciąży, tak? Wiedziałam, że tak będzie.
- Co?? Nie!! Skąd wgl taki pomysł? Nie jestem w żadnej ciąży – nie spodziewałam się, że o tym pomyśli.
- Na pewno?
- Tak mamo. Żeby być to trzeba najpierw mieć chłopaka, a ja nie mam jak wiesz.
- Uspokoiłaś mnie.
- No więc …... za tydzień … lecę z Michaelem do … Paryża – zaniemówiła na chwilę.
- Słucham? Chciałaś zapytać, czy możesz, tak?
- Nie mamo … oświadczam Ci, że lecę z nim do Paryża na tydzień i to już postanowione.
- Nie zgadzam się. Nigdzie nie polecisz, a na pewno nie z nim.
- Przypominam Ci, że jestem dorosła i polecę.
- Po moim trupie!
- A co zrobisz? Czemu taka jesteś? Przecież zaakceptowałaś Michaela. Skąd ta nagła zmiana decyzji? Widzisz, że po imprezie normalnie wróciłam.
- Nocna impreza, a tygodniowy wyjazd na drugi koniec świata to co innego. Już powiedziałam, że nigdzie nie polecisz. Zapomnij. Koniec rozmowy – wyszła z salonu.
- Mylisz się! Właśnie, że polecę! I będę się świetnie bawiła! - byłam wściekła jak jeszcze nigdy. Poszłam czym prędzej do siebie. Walnęłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Mike wiedział, że dzisiaj mam rozmawiać z mamą, dlatego właśnie dzwonił. Odebrałam – Halo?
- To ja .. Ty płaczesz? Co Ci powiedziała?
- Że nie pozwoli mi lecieć i mogę zapomnieć – dalej płakałam.
- Mam przyjechać? Może ja z nią porozmawiam.
- Lepiej nie. Wiesz jak to by mogło się skończyć. Chce, żebyś wiedział, że i tak z Tobą polecę. Nie zabroni mi. Przecież mnie nie zwiąże.
- Nie byłbym tego taki pewien.
- Mike .. chce z Tobą polecieć i polecę.
- Dobrze, ale już nie płacz, ok?
- Postaram się. Spotkamy się jutro?
- Z Tobą zawsze. Przyjadę po Ciebie. Nie smuć się już.
- Eh .. dobrze.
- Zobaczysz, że za tydzień będziemy się świetnie bawić i zapomnisz o tej przykrej sytuacji.
- Dzięki Twoim pomysłom na pewno – zaśmiał się.
- Postaram się jak mogę.
- W to nie wątpię – jeszcze chwile porozmawialiśmy i musiał kończyć. Zawsze potrafił poprawić mi humor i tym razem było tak samo. Chyba powinnam sprawdzić co mogę spakować do Paryża. Chciałam się spakować dzień przed wylotem, bo nie chciałam aby ojciec zobaczył walizkę. O matko! Przecież On jeszcze nic nie wie. Wpadnie w szał, a musi wiedzieć.

                                                                                ~~~~~~~~

Na zakończenie roku poszłam razem ze Steffi. Usiedliśmy na swoich miejscach na sali gimnastycznej, w której zawsze mieliśmy zakończenie. Było mnóstwo rodziców, tylko brakowało mojej mamy. Powiedziała, że ma dzisiaj pierwszą zmianę i nie da rady. Było mi smutno z tego powodu. Zresztą podejrzewałam, że mogła specjalnie wziąć tą zmianę. Chciała mi dać nauczkę? Możliwe, ale jeżeli myśli, że przez to nie polecę do Paryża, to się myli. Każdy odebrał swoje świadectwo i poszli świętować. Steffi nie chciała ze względu na mnie, ale ją namówiłam, żeby nie zwracała na mnie i poszła się bawić. Ja musiałam się jeszcze spakować i wróciłam prosto do domu.

                                                                               ~~~~~~~~

Dzień wylotu. Byłam już spakowana. Ojcu powiedziałam, że lecę z wycieczką szkolną do Paryża i uczelnia pokrywa całe koszty. Tak jak podejrzewałam, nie robił o to awantury, bo nie wyłożył na to ani dolara. Mama robiła mi codziennie awanturę. Krzyczała, że mnie nie puści, ale ja wiedziałam swoje. Próbowałam nawet z nią rozmawiać na ten temat i wyjaśnić. Niestety nie dała się przekonać. Nie pożegnała się ze mną, tylko się fochała jak małe dziecko. Byłam umówiona z Michaelem na tym przystanku autobusowym co zawsze. Mike już czekał w samochodzie. Wysiadł i otworzył bagażnik. Wziął moją walizkę.
- Cześć – przywitałam się – Spóźniłam się?
- Cześć. Nie – uśmiechnął się – Przyjechałem wcześniej. Jak tam mama? - siedzimy już w aucie.
- Nie pytaj. Nawet mi nie odpowiedziała jak powiedziałam, że wychodzę.
- Nie przejmuj się. Zobaczysz, że zmięknie jak wrócisz, a teraz już o tym nie myśl, bo spędzimy cudowny tydzień.
- I nie zamierzam się nią martwić.
- Prawidłowo. Boisz się latać?
- Zaskoczę Cie, ale nie. Chyba tylko raz w życiu leciałam samolotem i to jak byłam mała, ale nie bałam się.
- Odważna dziewczynka – uśmiechnęłam się – Przed nami dziesięć godzin lotu.
- Aż tyle? O jacie. Która jest teraz godzina w Paryżu?
- Hmm … u nas 8, czyli w Paryżu jest jakaś 17. Na miejscu będziemy o 3 w nocy … a i jeszcze dojazd do hotelu.
- Widzę, że wszystko masz zaplanowane .. mam rację? - uśmiechnął się.
- No cóż .. jak dojedziemy do hotelu, pójdziemy spać, pobudka gdzieś tak 8?
- Niee .. 9? - zaśmiał się.
- Ok. I od razu pojedziemy do Disneylandu. Jest tam tyle atrakcji, że wrócimy dopiero wieczorem.
- I tak największą atrakcją będzie film z Twoim udziałem.
- Przesadzasz – a co to? Zarumienił się? Chyba pierwszy raz.
Dojechaliśmy na lotnisko. Wsiedliśmy do prywatnego samolotu Michaela i zajęliśmy miejsca. Lot minął spokojnie. W tym czasie obejrzeliśmy kilka filmów i coś zjedliśmy. Po dziesięciu godzinach byliśmy już na miejscu. Było już ciemno. Chyba nikt nie wiedział, że Michael przyleci dzisiaj do Paryża. Widziałam ulgę na jego twarzy. Wsiedliśmy do auta, ochroniarze wzięli nasze rzeczy i ruszyliśmy. Patrzyłam przez boczną szybę na miasto. Z daleka zobaczyłam podświetloną wieże Eiffla. Mike się uśmiechał widząc mój zachwyt.
- Pojedziemy tam? - wskazałam na wieże.
- Pewnie, że tak. Zdążymy zwiedzić wszystko – dalej wpatrywałam się w szybę. Ile tutaj zakochanych par, trzymających się za ręce i całujących się. Westchnęłam.
- Mike .. głupio mi, że za wszystko płacisz .. nawet za hotel.
- Nie wygłupiaj się. To ja Cie zaprosiłem i nie wracajmy do tego.
- Ale ..
- Cśśś – przyłożył palec do ust – Nie mówmy o tym. Nie wziąłbym od Ciebie pieniędzy – popatrzyłam na niego chwilę.
- Dziękuje za wszystko – tylko się uśmiechnął.
Oczywiście w hotelu wszyscy byli wyszczerzeni, gdy tylko Mike przekroczył próg. Podszedł do nas sam właściciel hotelu i się przywitał. Na początku nawet myślałam, że pomylił Michaela ze stomatologiem, bo tak się uśmiechał, że pokazywał wszystkie zęby. Mike spojrzał na mnie i wywrócił oczami. Cicho się zaśmiałam. Michael odebrał klucze i razem z ochroniarzem pojechaliśmy windą. Otworzył drzwi.
- To Twój pokój – weszliśmy i zaniemówiłam.
- Żartujesz? - uśmiechnął się i zaprzeczył głową – Mój jest obok – ochroniarz wniósł moją walizkę i wyszedł – Wyśpij się, bo jutro .. znaczy dzisiaj czeka nas ciekawy dzień. Będę u siebie w razie czego. Dobranoc Betty – podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
- Dobranoc – wyszedł i zamknął drzwi. Położyłam się na to ogromne łóżku. Rozpakowywanie zostawiłam na rano. Wzięłam prysznic w tej niesamowitej łazience. Nie mogłam uwierzyć. To wszystko wyglądało jak z bajki. Myślałam, że nie uda mi się zasnąć, bo w Los Angeles była teraz inna godzina, ale ku mojemu zdziwieniu udało się.

                                                                            ~~~~~~~~

Punkt 9 usłyszałam pukanie. Zaspana otworzyłam drzwi. To był Mike ze śniadaniem. Wpuściłam Go.
- Wybacz, ale zaspało mi się.
- Nic nie szkodzi. Dla spóźnialskich śniadanko – postawił tacę na stoliku i usiadł na kanapie – Idź się ubierz. Zaczekam.
- Ok – wzięłam czyste ubranie z walizki i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz i się uczesałam. Zrobiłam delikatny makijaż jak zawsze. Ubrałam się na luzie, ale równocześnie elegancko. Nawet Mike tak samo powiedział, więc Go posłuchałam. W końcu wie najlepiej jak się ubrać na daną okazję. Po śniadaniu postanowiliśmy już się zbierać. Byłam podekscytowana tym miejscem, jak i filmem Michaela. Tradycyjnie założył wąsy, brodę, czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. Szliśmy w stronę kina. Ależ to wesołe miasteczko ma powierzchnie. Nie wiem, czy jeden dzień nam wystarczy – Dawno się Pan nie golił – powiedziałam szeptem, gdy staliśmy w kolejce do kina.
- No widzi Pani .. brak czasu, ale chyba aż tak źle nie jest, hm? - przyjrzałam mu się.
- Hmm .. zdecydowanie lepiej Panu bez.
- Więc będę musiał się tego pozbyć jak wrócimy.
- Koniecznie – zaśmialiśmy się. Ludzie zaczęli się rozpychać w kolejce. Złapał mnie za rękę, żebym się nie zgubiła. To było słodkie i się na to uśmiechnęłam. Zastanawiało mnie, dlaczego po prostu nie wejdzie jako On na film, w którym gra. Wyjaśnił mi wszystko, jak byliśmy już na sali kinowej. Ochroniarze byli po cywilnemu. A poszczególne osoby wiedziały o przebraniu Michaela. Oczywiście popcorn był nieodłącznym dodatkiem do filmu dla Michaela i tym razem było tak samo. Chrupał mi nad uchem, a jak spojrzałam znacząco, żeby przestał, to się tylko uśmiechnął. Oglądałam ten film i naprawdę mi się podobał. Byłam z niego dumna i musiałam mu o tym powiedzieć. Podczas scen muzycznych, Mike wybijał rytm nogą o podłogę. Zostaliśmy do końca napisów. Niektórzy nawet zostali, żeby obejrzeć jeszcze raz. My jednak mieliśmy inne plany.
- I jak Ci się podobało?
- Wiesz co? Jesteś świetny we wszystkim co robisz. Co chwila mnie zaskakujesz i jestem z Ciebie bardzo dumna. Chodź tu do mnie – przytuliłam Go.
- A ja jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie mając taką przyjaciółkę.
- Przestań, bo zacznę się rumienić.
- Jak zawsze – zaśmieliśmy się na to – Ale słodko wtedy wyglądasz.
- I myślisz, że jak takie słówka działają na inne kobiety, to na mnie też będą?
- Hm .. poniekąd liczyłem na to – lekko dziabnęłam Go w bok.
- Ałłł! - złapał się teatralnie za bok.
- No rzeczywiście Cie zabolało – wywróciłam oczami.
- Taka jesteś mądra? No to teraz idziemy na karuzele i ja pierwszą wybieram. Zacznij się bać.
- Nie mam zamiaru – wytknęłam mu język.
- Zobaczymy – oczywiście nie był by sobą, gdyby nie wybrał największej kolejki górskiej, na która mnie zaciągnął. Potem była masa innych. Tak jak przypuszczałam udało nam się tylko skorzystać z połowy atrakcji. Byliśmy zgodni, że dokończymy jutro. Byłam wykończona i Mike chyba też. Właśnie wracamy do hotelu.
- Świetnie się bawiłam i to dzięki Tobie.
- Oj tam. Zjesz ze mną kolacje?
- Z przyjemnością.
- To jesteśmy umówieni.
Poszliśmy do swoich pokoi się przebrać w czyste ciuchy. Nie wiem czemu, ale czułam lekkiego stresika przed tą kolacją. Jak by miało coś się wydarzyć. No nic, trzeba się wziąć w garść. Akurat zdążyłam zapiąć bluzkę, gdy zapukał Mike. Jak zwykle elegancki. W drodze do restauracji, która znajduje się w hotelu, w ogóle się nie odzywałam. Pytał, czy wszystko ok, ale co mu miałam odpowiedzieć? Że zaczął mnie krępować? Nie wiem co się ze mną działo. Znaczy wiem, bo Go kocham, ale dlaczego tak nagle nasze relacje z mojej strony się zmieniły? Jeszcze rano było wszystko dobrze. Przy stoliku nie było wcale lepiej. Siedziałam skrępowana. Mike to wyczuł i sam zamówił dla nas kolacje.
- Coś się stało? Źle się czujesz? - dopytywał.
- Nie .. wszystko .. ok …. jestem tylko trochę zmęczona i dlatego taka jestem.
- Rozumiem .. zaraz pójdziemy do swoich pokoi i się położysz – kiwnęłam tylko głową. Po skończonym posiłku, którego prawie nie tknęłam, zaprosił mnie do tańca. Nie umiałam mu odmówić. Podczas tańca patrzył mi głęboko w oczy i nie zamierzał przestać. Ja też nie potrafiłam zerwać tego kontaktu wzrokowego. Po tańcu każdy poszedł do swojego pokoju. Oparłam się o drzwi i odchyliłam głowę. Boże .. muszę się uspokoić. Dlaczego On tak na mnie patrzył? Przebrałam się w piżamę i wyszłam na balkon. Miałam piękny widok. Było widać prawie całe oświetlone miasto. W tym wieże Eiffla. Mogłabym tak stać całą noc, ale ktoś postanowił mi przerwać. Otworzyłam drzwi i stał w nich Michael? Zdziwiłam się, ale Go wpuściłam – Nie obudziłem Cie przypadkiem?
- Nie .. patrzyłam na miasto z balkonu.
- To chodźmy – poszliśmy na balkon. Znowu panowała niezręczna atmosfera.
- Jest piękne.
- To prawda … ale .. znam coś bardziej pięknego .. - spojrzałam na niego.
- Co takiego? Chętnie to zobaczę.
- Ty to widzisz codziennie rano w lustrze, a ja prawie codziennie – zbliżył się do mnie – Ty jesteś piękna .. mógłbym patrzeć na Ciebie codziennie .. bez przerwy, a i tak nie miałbym dość – odgarnął mi włosy z twarzy. Jego twarz była coraz bliżej mojej. Spojrzał mi po raz ostatni raz w oczy i … pocałował nieśmiało. Byłam w szoku. Ponownie na mnie spojrzał – Betty .. trochę trwało zanim zdałem sobie sprawę z moich uczuć do ciebie, ale teraz już wiem .. kocham Cie .. i mam gdzieś co powiedzą o tym inni, łącznie z Twoją matką. Jeżeli .. Ty nic do mnie nie czujesz .. zrozumiem. Chciałem, żebyś wiedziała … przepraszam.
- Przepraszasz, że mnie kochasz? W takim razie ja też przepraszam, że .. zakochałam się w Tobie – spojrzał z niedowierzaniem.
- Naprawdę … naprawdę mnie kochasz?

- Czy, gdybym nie kochała, to zrobiłabym to? - tym razem to ja Go pocałowałam, chodź też nieśmiało. Oddawał mi każdy pocałunek. Byłam w siódmym niebie. Jestem w najbardziej romantycznym mieście, za mną jest piękny widok i trzyma mnie w objęciach ukochany. Czy jest coś piękniejszego?

sobota, 24 stycznia 2015

Chapter 14

Witajcie!
Przepraszam za wszelkie błędy, ale mam grypę, wiec sami rozumiecie. Powiem jeszcze, że za tydzień również pojawi się notka na Betty :)
Zapraszam do czytania oraz komentowania ;) Od razu dziękuje za wszystkie szczere komentarze. Są motywujące do pisania i wiem, że mam dla kogo pisać :)


                                                                       ~~~~~~~~~~


Obudziłam się następnego dnia w swoim łóżku. Rozejrzałam się. Byłam sama i nie dałam rady wstać. Kręciło mi się w głowie i wszystko mnie bolało. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie poszłam dzisiaj na zajęcia, ale pewnie mama już zadzwoniła i powiadomiła dyrekcję. Drzwi się otworzyły i zobaczyłam mamę. Podeszła i usiadła obok mnie na łóżku.
- Jak się czujesz? - myślałam, że jej pytanie było żartem.
- Żartujesz sobie? Jak mam się czuć? Nie dość, że wszystko mnie boli po pobiciu, to na dodatek zrobił to mój własny ojciec. Zresztą .. ja nie mam już ojca.
- Eh .. wiem, że cierpisz …
- Przestań .. nie mam siły na rozmowę. Poza tym i tak wiem, że jest bezcelowa.
- No dobrze. Nie będę Cie męczyła. Ale powiedź tylko jak spotkanie z Niną?
- Tak jak się spodziewałam. Nie ma kasy i tyle, a teraz możesz mnie już zostawić?
- Już sobie idę – wyszła. Nagle przypomniało mi się o Michaelu i o tym, że miałam dzisiaj po zajęciach do niego pojechać. Musiałam do niego zadzwonić i powiedzieć, że nie przyjadę. Wykręciłam do niego numer i czekałam aż odbierze.
- Słucham?
- Cześć Mike.
- O Betty – wyraźnie się ucieszył – Czekam na Ciebie.
- Ja właśnie dzwonię w tej sprawie. Niestety nie mogę przyjechać.
- Ale dlaczego? Coś się stało? - zaniepokoił się.
- Nie .. właściwie tak … dzisiaj źle się czuję. Nawet nie poszłam na zajęcia.
- Ojej .. to coś poważnego?
- Nie. Chyba jutro już pójdę do szkoły i wpadnę do Ciebie, dobrze?
- Ok, ale jeżeli nie dasz rady, to zrozumiem.
- Obiecałam, że się Tobą zaopiekuje i słowa dotrzymam. Jak się czujesz?
- Dzisiaj trochę lepiej.
- A nie wstajesz? Wiesz, że masz leżeć.
- Tak wiem mamusiu. Grzecznie leże i czekam. Robię tylko wyjątki, żeby coś zjeść i pójść siusiu. Chyba tyle to mogę?
- Hehe tak, tyle możesz.
- Uff … bo się bałem, że mi się oberwie.
- Nie miałabym serca Cie bić.
- Uspokoiłaś mnie. Jednak nie jesteś taka zła i okrutna.
- No wiesz co .. powinnam się chyba obrazić. Nie wiem nawet skąd taki wniosek na mój temat. Zawsze jestem spokojna.
- Droczę się tylko.
- Wiem Mikey – było mi źle z tym, że Go okłamuje i czułam, że zaraz zacznę płakać – Będę już kończyła.
- Betty …
- Odpoczywaj – szybko się rozłączyłam i od razu rozpłakałam. Tak bardzo Cie przepraszam. Nie masz pojęcia jak bardzo chciałabym Ci powiedzieć prawdę, ale nie mogę. Po godzinie przyszła mama. Bez pytania otworzyła moją szafę i wyciągnęła koszulę Michaela.
- To przez to miałaś problemy.
- Zostaw to. Odłóż na swoje miejsce.
- Wyrzucę ją – chciała ją zabrać.
- Nie! Muszę ją oddać Michaelowi.
- Dlaczego do tego czasu tego nie zrobiłaś? Po co ją trzymasz?
- Zapomniałam .. zdarza się. Mam dużo na głowie.
- Powiedź mi – usiadła na rogu łóżka – Czy łączy Was coś więcej? Widzę, że się zmieniłaś – przez ułamek sekundy chciałam jej powiedzieć prawdę, ale na szczęście się opamiętałam.
- Nie mamo … już Ci mówiłam, że jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Dlaczego mi nie wierzysz? Dałam Ci jakiś powód?
- Po prostu nigdy nie byłaś w towarzystwie chłopców, nie wspominając o mężczyznach.
- I co z tego? Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
- Słucham??
- Od pewnego czasu myślisz tylko o jednym, a ja nie miałam tego na myśli. Towarzystwo Michaela mi jak najbardziej odpowiada. Mam jeszcze Steffi jak wiesz i z nią też mnie nic nie łączy, uprzedzając Twoje pytanie.
- To nie jest śmieszne.
- Jest mamo. To jest bardzo śmieszne co Ty mówisz. Nie daje Ci powodu abyś miała mi nie wierzyć.
- Może … faktycznie przesadzam.
- Nareszcie …. czyli .. nie będziesz mi dokuczała, gdy będę miała spotkanie z Michaelem albo będę chciała Go tutaj zaprosić? - zastanawiała się chwilę.
- Ehh … no dobrze … chociaż nadal nie pochwalam tego, ale odpuszczę Ci. Mam nadzieje, że nie będę tego żałowała i nic Ci nie zrobi.
- Dziękuje – przytuliłam się do niej, pomimo bólu całego ciała – Nic mi nie zrobi. Bardzo mu ufam. Nie jest taki.
- Ale będę miała na niego oko.
- Jak zawsze. Przepraszam, ale mogła byś mnie zostawić samą? Chciałabym się przespać, a i odwieś koszulę.
- Dobrze. Przyniosę Ci obiad – powiesiła koszulę Michaela z powrotem i wyszła. Położyłam się. Nadal nie mogłam w to uwierzyć, a może mi się tylko śniło? Nie .. to stało się naprawdę. Mama w końcu zaakceptowała Michaela. Ale byłam pewna, że gdybym jej powiedziała prawdę o moich uczuciach do niego, wcale by tak nie postąpiła. Wręcz przeciwnie. Może kiedyś się dowie. Zamknęłam oczy i z uśmiechem na ustach, zasnęłam.

                                                                        ~~~~~~                               

Na zajęcia poszłam dopiero w środę. Czułam się już lepiej. Bolały mnie jeszcze trochę plecy, ale na tyle, że dałam radę iść. Chciałam zrobić Michaelowi niespodziankę i nie powiedziałam, że dzisiaj do niego przyjdę. Miałam nadzieje, że mnie nie oszukuje i leży w łóżku. Trudno było Go zatrzymać w łóżku. Gdy pojawiłam się w szkole od razu podeszła do mnie Steffi.
- Cześć. Nareszcie jesteś – uśmiechnęła się.
- Cześć. Nom .. chyba jakiś wirus mnie złapał, czy coś, ale już się lepiej czuje.
- To dobrze. A nie przywiózł Cie Twój przyjaciel?
- Wyjątkowo nie .. też zachorował i kazałam mu zostać w łóżku.
- Widzę, ze się Ciebie słucha. Zapłaciłaś już za kolejny rok?
- Yyy … jeszcze nie. Mama nie miała czasu iść do banku. Muszę powiedzieć dzisiaj o tym nauczycielce.
Z naszą wychowawczynią mieliśmy ostatnią lekcję. Nie powinnam się stresować tą rozmową, bo wiedziałam co mi powie, ale pomimo to się bałam. Poczekałam aż wszyscy opuścili klasę i podeszłam do biurka, przy którym siedzi moja nauczycielka.
- Mogę z Panią porozmawiać?
- Oczywiście. O co chodzi Betty? - trochę mnie zdziwiło jej pytanie. Myślałam, że od razu powie, że to koniec mojej nauki. Odłożyła papiery i czekała na to co powiem.
- Bo .. chodzi o zapłatę za kolejny rok ..
- Mów dalej.
- Niestety .. nie opłacę kolejnego roku … wiem, że oznacza to .. - przerwała mi.
- Ale szkoła dostała już wpłatę za kolejny rok na Twoje studia. Wszystko jest już załatwione. Tylko o tym chciałaś porozmawiać?
- Tak, ale …. nie rozumiem … skąd ta wpłata?
- Wczoraj był tutaj pewien mężczyzna i powiedział, że chce zapłacić za Twoje studia i że wiesz o tym. Oczywiście się zgodziłam.
- Ale .. - nie rozumiałam – Nic nie wiedziałam …
- Może chciał zrobić Ci niespodziankę. Także nie musisz się już martwić.
- No .. dobrze … nie zabieram już Pani czas. Do widzenia – wyszłam z sali i oparłam się plecami o ścianę. Myślałam kim był ten mężczyzna. Ale po chwili wszystko stało się jasne. Michael … to On zapłacił. A przecież Go prosiłam. Czeka Nas poważna rozmowa. Zabrałam swoje rzeczy z szafki i poszłam na autobus. Wcześniej się cieszyłam ze spotkania z Michaelem, ale teraz już się nie cieszę. Byłam na niego zła. Zapukałam i czekałam aż otworzy.
- Betty, nareszcie przyszłaś – uśmiechał się. Za to ja miałam poważną i złą minę. Weszłam do środka i zaczęłam.
- Jak mogłeś to zrobić?
- O czym ..
- Nie udawaj! - uniosłam głos – Dobrze wiesz o czym mówię. Myślałeś, że się nie dowiem?
- Eh .. Betty … daj mi wyjaśnić ..
- Dlaczego? Przecież mówiłam, że nie chce od Ciebie pieniędzy, bo nie dla nich się z Tobą przyjaźnię. Musiałeś zrobić po swojemu. Zawiodłeś mnie.
- Nie .. proszę nie mów tak. Nie chce Cie stracić ..
- Dlaczego? - ponownie zapytałam.
- Wiem, że nie powinienem, ale nie mogłem dopuścić abyś została wyrzucona z uczelni. Wiem jak bardzo chcesz studiować. Nie zrobiłem tego, bo nie liczę się z Twoim zdaniem, ale zrobiłem to dla Ciebie .. tylko i wyłącznie. Proszę .. uwierz mi … chce tylko Twojego szczęścia.
- Dobrze wiesz, że nie zgodziłabym się na to .. dlatego zrobiłeś to za moimi plecami.
- Źle zrobiłem .. wiem o tym, ale proszę Cie ..
- Czy zawsze musi być wszystko tak jak chcesz?
- Nie …
- A właśnie, że tak … właśnie dałeś tego dowód .. wiesz co? Pójdę już. Chciałam tylko, żebyś wiedział, że czuje się zawiedziona – podeszłam do drzwi. Wzięłam głęboki wdech i je otworzyłam.
- Nie – podszedł i je zamknął – Nie dam Ci odejść … nie pozwolę aby przez moją głupotę zakończyła się ta przyjaźń – wziął moją twarz w swoje dłonie i spojrzał w oczy – Wybacz mi to … obiecuje, że już nigdy tak nie postąpię .. - zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Nasze usta dzieliły już tylko milimetry, a serce waliło mi jak szalone. Myślałam, że mnie pocałuje, ale nie zrobił tego. Jego usta zmieniły kierunek i pocałował mnie w policzek. Byłam trochę zawiedziona – Przepraszam – wyszeptał. Dlaczego On był tak bardzo przekonywający? A może to z powodu moich uczuć do niego. Sama już nie wiem.
- Mike … dobrze .. wybaczam Ci, bo to był pierwszy raz, ale proszę .. nie rób tak więcej .. nie lubię tego.
- Przysięgam – przytulił mnie – Mam nadzieje, że teraz mi nie uciekniesz.
- Pod warunkiem, że to był pierwszy i ostatni raz.
- Już nie będę. Obiecałem. Chodźmy do salonu – przepuścił mnie pierwszą i usiedliśmy na kanapie – Chcesz coś do picia?
- Nie dzięki. Powiedź .. jak się czujesz?
- Dużo lepiej, a Ty?
- Też … a tak w ogóle to jak to zrobiłeś? Przecież miałeś nie wychodzić z domu.
- I nie wychodziłem. Wysłałem mojego pracownika.
- Sprytnie .. jest jeszcze coś o czym powinnam wiedzieć?
- Noo … tak .. - podrapał się po głowie – Masz opłacone całe studia. Tylko nie krzycz – powiedział pospiesznie. Przymknęłam oczy.
- Mike … nie wierzę … musiałeś, co?
- Nie, ale chciałem i przypominam, że to jest wciąż moje jedno wykroczenie, bo dotyczy tego samego.
- Cwaniak, ale niech będzie. I pamiętaj .. - pogroziłam mu palcem.
- Będę pamiętał. Mama wie, że tutaj jesteś?
- Nie. Przyjechałam prosto z uczelni.
- Wiesz, że tak szybko Cie nie wypuszczę.
- Domyślam się.
- Więc powinienem zamknąć drzwi na klucz – zaśmialiśmy się. No tak przecież On jeszcze o niczym nie wiedział.
- A nie musisz. Mam dla Ciebie niespodziankę.
- Lubię niespodzianki. No to mów, bo się nie mogę doczekać.
- Więc .. rozmawiałam ostatnio z mamą i … zgodziła się abym się z Tobą widywała .. - jego mina była bezcenna.
- Żartujesz?
- Hehe nie .. mówię zupełnie serio, ale to nie wszystko. Możesz mnie też odwiedzać u mnie w domu.
- Teraz to naprawdę żartujesz.
- Myślałam, że się ucieszysz – zrobiłam smutną minkę.
- Oczywiście, że się cieszę. Po prostu mnie zaskoczyłaś. Już nie pamiętam kiedy byłem taki szczęśliwy. Naprawdę.
- Hm .. nie wiem, czy mogę Ci wierzyć – specjalnie to powiedziałam.
- Jak chcesz to Cie zaraz wyleczę z tych wątpliwości.
- Pf .. niby jak?
- Teraz to się doigrałaś – dosłownie rzucił się na mnie i zaczął łaskotać. Pod wpływem jego ciężaru, poległam na tej kanapie.
- Niee … Mi .. Mike … haha … proszę .. hahaha .. przestań – próbowałam złapać Go za ręce, ale nie dałam rady.
- Wiesz kiedy przestanę.
- Dobrze .. haha …. wierzę Ci .. - na chwilę przestał. Nachylał swoją twarz nad moją.
- Mówisz prawdę, czy tylko po to abym przestał, hm?
- Prawdę .. - nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć. Jego twarz była tak blisko mojej. Znowu to samo uczucie, znowu serce mi przyspieszyło. Patrzyłam mu w oczy. Chyba czuł to samo. Też nic nie mówił, tylko się patrzył – Mike .. - dotknęłam jego twarz. Nie zdziwił się. Po chwili się opamiętał i zmienił pozycję na poprzednią. Pomógł mi się podnieść i usiąść.
- Wierzę Ci – atmosfera stała się inna. Oboje to czuliśmy i nie wiedzieliśmy jak się zachować. Rozmowa przychodziła nam z trudem i byliśmy zakłopotani. Zostałam u Michaela dwie godziny i musiałam iść, a raczej chciałam. Na dworze poczułam wielką ulgę. Nie musiałam już udawać przed Michelem, nie było to łatwe. Boże, dlaczego musiałam się w nim zakochać. Właśnie w nim. W moim przyjacielu. Na przystanku rozmyślałam, czy aby nie za szybko mu wybaczyłam. Prawdą było, że na nikogo nie umiałam się długo gniewać. Wyjątkiem była moja siostra, ale z nią to inna historia. Może źle zrobiłam. Powinnam Go trochę przetrzymać. Chwila .. co ja gadam? Przetrzymać? Przecież nie jesteśmy parą. Chyba mi powoli odbija. Mimo wszystko byłam szczęśliwa, że mogę dalej studiować i musiałam powiedzieć o tym mamie. Chyba zapomniałam podziękować za to Michaelowi. Zrobię to przy pierwszej okazji. Weszłam do domu.
- Spóźniłaś się na obiad – usłyszałam z kuchni. Poszłam tam.
- Przepraszam, ale … byłam u Michaela – czekałam na jej reakcje.
- Aha – tylko tyle? W sumie to nawet dobrze. Koniec z przy gryzkami z jej strony.
- Ostatnio nie czuł się najlepiej i chciałam sprawdzić jak się czuje.
- Rozumiem. Zaraz odgrzeje ci obiad.
- Ok – poszłam do łazienki umyć ręce i wróciłam. Usiadłam przy stole. Mama podała mi obiad.
- Smacznego.
- Dziękuje – nie wiedziałam, czy powiedzieć jej teraz – Mamo?
- Tak? - usiadła.
- Kiedy pójdziemy kupić nowe książki? - specjalnie tak zaczęłam.
- A po co Ci nowe? To ostatni Twój rok …
- Zaskoczę Cie, ale nie. Mam opłacone całe studia.
- Ale .. jak to .. przecież ..
- Bo … dzisiaj się dowiedziałam, że … Michael opłacił moje studia.
- Co takiego?
- Też byłam zaskoczona i nie prosiłam Go o to.
- Ale ja żartowałam z tym, że ma za Ciebie zapłacić. Byłam zwyczajnie zła.
- Tak myślałam. Mike jak się dowiedział, że nie mam za co zapłacić, to dawał mi pieniądze, ale ich nie przyjęłam, dlatego zrobił mi niespodziankę i sam zapłacił.
- Tylko, że nie wiem kiedy będę mogła mu oddać.
- Mike nie chce, żebym mu oddała – spojrzała się na mnie znacząco – O co chodzi?
- Nie wydaje Cie się to dziwne? Nikt nie robi tak drogich prezentów bezinteresownie.
- Co znowu sugerujesz?
- Oddam mu całość choćbym miała się zapożyczyć, ale nie pozwolę abyś mu się oddała.
- Chyba się przesłyszałam! Co to ma znaczyć? Po pierwsze już Ci powiedziałam, że Michael taki nie jest, a po drugie znasz mnie całe życie i dobrze wiesz, że nigdy bym nie spłaciła w ten sposób swoich długów – wstałam od stołu.
- A obiad?
- Odechciało mi się – poszłam od razu do siebie. Znowu to robiła. A myślałam, że się zmieniła. Nie .. Ona nigdy się nie zmieni. Zrobiło mi się przykro. Mike ma dobre serce i zrobił to bo chciał mi pomóc, a nie dlatego, że chciał mnie zaciągnąć do łóżka. Nigdy w to nie uwierzę.

                                                                     ~~~~~~~~

Minęły dwa tygodnie od mojego ostatniego spotkania z Michaelem. Był zajęty pracą nad filmem i nie miał czasu. Tęskniłam za nim bardzo, ale rozumiałam to. To w końcu jego praca. Właśnie dostałam sms'a od Michaela, że za pół godziny przyjedzie. Tak .. przyjedzie do mnie do domu. Byłam ciekawa reakcji mamy, gdy Go zobaczy, a dodam, że w ogóle jej nie uprzedziłam. Na szczęście ojciec był dzisiaj na spotkaniu ze swoimi koleżkami i wróci późno. Godzina 19. Usłyszałam pukanie, ale czekałam u siebie aż mama otworzy. Po chwili moje drzwi się otworzyły.
- Mogę? - usłyszałam głos Michaela.
- Mikey! - od razu podbiegłam i się do niego przytuliłam. Zrobił to samo.
- O jak miło. Też się stęskniłem – niechętni się od niego odkleiłam i usiedliśmy na łóżku – Ale obiecuje, że już nigdy tak długo nie będziemy się nie widywać. I powiem Ci, że Twoja mama mnie zaskoczyła. Bez żadnych pretensji wpuściła mnie i powiedziała, że jesteś u siebie.
- Serio? W takim razie bardzo się cieszę, że dotrzymała słowa.
- I dobrze, że przynajmniej w malutkim stopniu się do mnie przekonała.
- To prawda. A jak praca nad filmem?
- Dobrze .. powiem więcej. Właśnie dzisiaj zakończyłem ostatnie zdjęcia i Disneylandzie pojawi się na samym początku wakacji.
- O czyli wszystko poszło po Twojej myśli?
- Tak, ale to nie wszystko.
- Co jeszcze?
- Pamiętasz jak Ci mówiłem, że zabiorę Cie do Paryża na premierę?
- No tak .. pamiętam.
- Więc .. - wyciągnął białą kopertę z kieszeni i mi podał – Otwórz – wzięłam kopertę do rąk i otworzyłam. Wyciągnęłam z niej …. dwa bilety samolotowe?
- … - zaniemówiłam.
- Zabieram Cie na samym początku wakacji do Paryża i nie przyjmuje odmowy. Spędzimy tam calutki tydzień. Bilety tak naprawdę nie są potrzebne, bo polecimy moim samolotem, ale chciałem, żeby było tak oficjalnie.
- Ale … ja nie wiem co na to moja mama. Nie będzie zachwycona.
- No tak, ale nie zabroni Ci jechać. Może nie będzie tak źle. Już się trochę zmieniła. Zostawię Cie bilet i jej pokażesz.
- Lepiej nie – bałam się, że ojciec Go znajdzie i znowu wpadnie w szał – Niech będą u Ciebie.
- Dobrze. Jak wolisz, ale na pewno chcesz jechać, tak?
- Oczywiście, że chce.

Mike posiedział u mnie godzinkę i musiał jechać. Nie dawał po sobie poznać, ale widziałam, że był zmęczony. Nie mogłam się doczekać wylotu. Ale została jeszcze najgorsza sprawa. Jak ja mam o tym powiedzieć mamie?  

sobota, 3 stycznia 2015

Chapter 13

Witajcie!
Jak tam w Nowym Roku? Mam nadzieje, że sylwester minął Wam bardzo dobrze, bo mi ... nawet dobrze ;D Ale nie będę przynudzała tylko zapraszam na notkę ;)


                                                                      ~~~~~~~~~~~


Była 6 rano w sobotę, a ja już nie spałam. Prawda była taka, że tej nocy nie mogłam spać. Co godzinę się budziłam i rozmyślałam o Michaelu. Jego telefon naprawdę mnie zaniepokoił. Najchętniej, to od razu wczoraj bym do niego pojechała. Nawet zapomniałam o swoich problemach. Leżałam i chciałam poczekać do 8, ale nie umiałam. Wstałam, ogarnęłam się i zeszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i gapiłam się na produkty, z których mogłabym zrobić sobie śniadanie, ale myślami byłam gdzie indziej.
- Nie śpisz już? - usłyszałam za sobą.
- Yy .. co?
- Pytałam dlaczego już nie śpisz?
- A tak jakoś .. nie mogłam. Myślałam o tym wszystkim.
- Ja też – spojrzałam się na nią, ale po chwili zrozumiałam, że chodzi jej o moje problemy ze studiami – Bardzo możliwe, że będziesz musiała zrezygnować ze studiów na jakiś czas.
- Jak Ty to sobie wyobrażasz?
- Nie mamy wyjścia. Nie jestem w stanie zapłacić za Twoje studia. Przynajmniej na razie. Co chcesz na śniadanie?
- Nic …. nie mam apetytu … pójdę do siebie – tak też zrobiłam. Spojrzałam na telefon. Zobaczyłam, że świeci się dioda sygnalizująca przyjście wiadomości. Odczytałam ją: ''To ja. Mam nadzieje, że Cie nie obudziłem. Przepraszam za wczoraj … nie chce Cie do niczego zmuszać. Nie musisz dzisiaj przychodzić.'' Co to miało znaczyć? Nie rozumiałam i już byłam pewna, że muszę do niego jechać. Wiadomość wysłał mi 5 minut temu, a to znaczy, że już nie śpi. Zabrałam swoje klucze i zeszłam na dół. Ubrałam buty i bluzę.
- Wybierasz się gdzieś? - wyszła z kuchni.
- Tak.
- Powiesz gdzie i to o tej godzinie?
- Mamo … muszę coś ważnego załatwić. Pewnie będę wieczorem.
- Tylko pamiętaj, że ojciec wraca o 20.
- Powinnam zdążyć.
- Jeszcze jedno. Dzwoniłam do Niny. Nie mówiłam o co chodzi, ale masz się z nią spotkać o 11 w jej pracy. Może będzie miała pożyczyć pieniądze.
- Musiałaś do niej dzwonić? Wiesz, że nie będę ją o nic prosiła.
- Nadal jesteś na nią zła, ale to był jej wybór. Spotkasz się z nią? Ja nie mogę. Będę w pracy.
- Dobrze - wyszłam z domu i poszłam na przystanek autobusowy. Po dziesięciu minutach siedziałam już w autobusie. Bałam się tego co zastanę. Ale musiałam mu pomóc, a przynajmniej spróbować. Stałam przed jego drzwiami. Wzięłam trzy głębokie wdechy i zapukałam. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich … postać przypominająca Michaela – Mike? - weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.
- Jednak przyjechałaś – słabo się uśmiechnął.
- Boże … co się stało? - źle wyglądał. Oczy czerwone i podkrążone. Włosy nieuczesane i w powyciąganych dresach.
- Mogę? - zanim odpowiedziałam, przytulił się do mnie. Objęłam Go.
- Możemy usiąść? - poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie – Powiedz mi teraz co się stało? Twój telefon i dzisiejsza wiadomość mnie zaniepokoiły.
- Przepraszam … nie powinien ..
- Co Ty mówisz? Gadaj natychmiast co się dzieje? Przecież widzę, że źle wyglądasz.
- Wczoraj źle się czułem .. dzisiaj nie jest lepiej … na dodatek nie mogłem spać .. - dotknęłam jego czoła.
- Jesteś rozpalony. Chodź .. położysz się.
- Ale …
- Bez dyskusji – wstałam i zmusiłam Go do tego samego. Poszliśmy do jego sypialni i czekałam aż się położy – Gdzie masz termometr?
- Chyba w łazience.
- Chyba? Faceci – wywróciłam oczami i poszłam do łazienki. Wróciłam z termometrem – Jestem. Włóż Go pod pachę – wykonał polecenie. Usiadłam obok niego na łóżku.
- Nie wiedziałem do kogo zadzwonić.
- Cieszę się, że to zrobiłeś. To znaczy, że mi ufasz.
- Bardzo Ci ufam .. jak nikomu innemu – uśmiechnęłam się.
- Ok .. pokaż mi już ten termometr – wyciągnął i mi podał – No ładnie .. 38 stopni. Zrobię Ci zimy okład – wstałam.
- Powinien mieć jakieś leki na obniżenie gorączki.
- I tak Ci ich nie mogę podać – spojrzał na mnie – W nocy brałeś leki, gdy nie mogłeś zasnąć, prawda? - kiwnął tylko głową – Więc sam widzisz, że nie mogę – zrobiłam zimny okład i położyłam mu na czole – Powinno pomóc. Jadłeś coś?
- Dzisiaj nic.
- W takim razie idę coś zrobić, a Ty ładnie leż.
- Dobrze mamo.
- Grzeczny synek – poszłam do kuchni. Postanowiłam zrobić jajecznicę ze szczypiorkiem. Gotowe danie zaniosłam do sypialni. Gdy weszłam, myślałam, że śpi.
- Nie śpię – usłyszałam i otworzył oczy – Wiesz, że nie mogę. Ale coś ładnie pachnie. Co tam masz dobrego? - oparł się plecami o poduszki.
- Jajecznicę ze szczypiorkiem. Mam nadzieje, że lubisz – położyłam tacę na jego nogach i usiadłam obok.
- Mmm .. bardzo, a Ty nie jesz?
- Jadłam w domu – skłamałam – Jedź póki ciepłe – wziął widelec i zaczął jeść.
- Bardzo dobra – uśmiechnął się, ja też.
- A potem zrobię Ci rosołek na obiad. Szybciej dojdziesz do siebie.
- Nie rozpieszczaj mnie tak, bo nie będę chciał Cie stąd wypuścić – nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po paru minutach skończył jeść – Dziękuje.
- Na zdrowie. Pójdę od razu wymyć talerz – wzięłam tacę.
- Potem – złapał mnie za dłoń.
- Yyy .. no dobrze – odstawiłam tacę na stoli – Wiec … - próbowałam jakoś rozluźnić atmosferę – Lepiej trochę?
- Tak trochę.
- A gorączka? - dotknęłam jego czoła – Jeszcze gorące. Boli Cie gardło? Może się przeziębiłeś?
- Nie … nic mnie nie boli. Ale przyznam się, że paskudnie się czuje.
- Sen dobrze Ci zrobi. Widzę po oczach, że jesteś śpiący.
- Ale nie zasnę – odkrył kołdrę i poklepał miejsce obok siebie. Zrozumiałam aluzję. Położyłam się, a Mike mnie przykrył. Po prostu się do mnie przytulił i zamknął oczy.
- Mam nadzieje, że to Ci pomoże zasnąć – pogłaskałam Go po włosach. Nie jest mi wcale łatwo. To co do niego czuję zaczyna powoli przejmować nade mną kontrolę i boję się tego. Nie wiem ile minęło czasu, gdy zorientowałam się, że zasnął. Uśmiechnęłam się sama do siebie i cieszyłam się z tego. Przy nim i ja zasnęłam, nie wiedząc kiedy. Obudziłam się z myślą, że mam spotkać się z Niną. Spojrzałam na zegarek. Była 10. Potem spojrzałam na Michaela, który słodko spał. Nie miałam serca Go budzić, ale musiałam jakoś wstać, a On mi to nie umożliwiał. Dwadzieścia minut później byłam w drodze na spotkanie z moją siostrą. Można powiedzieć, że się stresowałam, ale równocześnie byłam zła. Musiałam jednak, to w sobie stłumić. Przed czasem dotarłam na miejsce pracy Niny. Pracowała jako kelnerka, więc zaczekałam na nią przy jednym ze stolików. Zauważyła mnie i usiadła naprzeciwko.
- Cześć. Dawno się nie widziałyśmy – zaczęła pierwsza.
- Cześć. Tak to prawda.
- Więc mów o co chodzi. Akurat mam 15 minutową przerwę.
- Czyli mam przejść do rzeczy, tak? Bez mówienia o sobie i o tym co u mnie słychać. Ok. Chodzi o to, że muszę opłacić studia, ale ojciec wypłacił całą kasę z banku bez wiedzy mamy. Dlatego pomyślałyśmy, że może Ty byś pożyczyła 4 tyś i … - przerwała mi.
- Chwila .. 4 tyś? Myślisz, że mam taką kasę? Jestem tylko kelnerką.
- Rozumiem … - wstałam – Warto było spróbować i .. miło Cie widzieć. Wiem, że gdybyś nawet miała, to i tak byś nie pożyczyła.
- Zaczekaj ..
- Zaczekaj? Tak samo Cie prosiłam, gdy się wyprowadzałaś. Nie posłuchałaś … zostawiłaś mnie z nim – czułam już łzy w oczach – Wiedziałaś do czego jest zdolny, a mimo to wyszłaś i już nie wróciłaś – dałam upust łzom – Żyj tym swoim życiem – wyszłam i rozpłakałam się na dobre. Ludzie się na mnie gapili, ale nie obchodziło mnie to. Ona była moją jedyną szansą, ale czego ja się spodziewałam. Nie utrzymuje z nami kontaktu, więc dlaczego miałaby mi teraz pomóc. Wzięłam się w garść i wróciłam do Michaela. Czekał na mnie w salonie – A co Ty robisz? Miałeś leżeć.
- Wiem, ale już dłużej nie mogłem leżeć. No i nie mogłem się doczekać aż wrócisz.
- Ok, ale teraz już wracaj, a ja zrobię obiad.
- Jak spotkanie z siostrą?
- Opowiem Ci potem, a teraz sio na górę.
- Już idę – poszedł. Tak jak zamierzałam wcześniej, zrobiłam rosołek. Na szczęście w lodówce znalazłam potrzebne produkty. Zabrałam się za przygotowywanie. Gdy zupa była już gotowa, zaniosłam sobie oraz Michaelowi.
- No nareszcie nie będę jadła sam – podałam mu talerz z posiłkiem i usiadłam obok na krześle.
- Mam nadzieje, że będzie Ci smakować.
- Na pewno – zaczął jeść, ja tak samo. Dziesięć minut później skończyliśmy jeść – Było bardzo smaczne. Dziękuje.
- Nie ma za co. Pójdę umyć wszystko naczynia – zabrałam jego talerz i swój.
- Dobrze. Poleżę sobie – wyszłam i poszłam do kuchni. Wiedziałam, że zaraz zaczął by pytać i chciałam tego uniknąć. Przedłużyłam zmywanie, ale nie mogłam tak w nieskończoność. Wróciłam do niego – Coś długo. Chciałem już do Ciebie iść. Siadaj i opowiadaj – poklepał miejsce na łóżku. Usiadłam.
- Od czego mam zacząć?
- Od czego chcesz .. pewnie siostra się ucieszyła ze spotkania.
- I to jak .. - chyba to wyczuł.
- Coś nie tak? - nie miałam siły już dłużej udawać.
- Tak … wszystko jest do kitu – miałam łzy w oczach.
- Hej .. Betty .. powiedź mi natychmiast co się dzieje.
- Mike …. moi rodzice odkładali pieniądze na moje studia .. zbliża się termin kolejnej zapłaty .. mama była w banku, żeby wypłacić pieniądze, ale .. nic nie ma na koncie, rozumiesz? Ojciec jakiś czas temu wypłacił całą sumę. Spotkałam się z Niną, żeby pożyczyć od niej te pieniądze, ale powiedziała, że nie ma takiej kwoty. Była moją jedyną nadzieją – rozpłakałam się. Przytulił mnie.
- Cii … spokojnie. Jaka to kwota?
- Cztery tysiące …. będę musiała teraz przerwać studia. Nie wiadomo na jak długo.
- Nic nie będziesz musiała przerywać. Poczekaj tutaj na mnie – wstał i wyszedł z sypialni. Wrócił po paru minutach – Proszę – wręczył mi jakąś kopertę i usiadł naprzeciwko.
- Co to jest?
- Otwórz – tak też zrobiłam. Myślałam, że źle widzę. W środku były pieniądze. Bardzo dużo.
- Tutaj są cztery tysiące. Wpłać je w poniedziałek.
- Nie .. Mike nie mogę ich przyjąć – oddałam mu.
- Ale dlaczego? Chce Ci pomóc i to nie jest pożyczka.
- Wiem, że masz dużo pieniędzy, dlatego nie chce ich. Przyjaźnie się z Tobą bezwarunkowo.
- Betty .. wiem o tym. Wiem, że nie jesteś jak inni, dlatego Ci ufam i przynajmniej tak się mogę odwdzięczyć.
- Ale ja nie potrzebuje wdzięczności za to, że się z Tobą przyjaźnie. Nie kupisz mnie … prawdziwej przyjaźni nie da się kupić.
- Wiem i to nie tak. Nie chce Cie kupić. Chce Ci pomóc … jak przyjaciel … proszę Cie ..
- Nie – pokręciłam głową – Nie mogę … przepraszam … wiem, że chciałeś dobrze, ale naprawdę nie mogę – posmutniał.
- Ehh … nie mogę Cie zmusić, ale zastanów się, dobrze? Te pieniądze będą na Ciebie czekały, gdybyś zmieniła zdanie.
- Doceniam to .. naprawdę. Cieszę się, że mam takiego przyjaciela – słabo się uśmiechnęłam.
- Pamiętaj, że możesz mi powiedzieć o wszystkim, a postaram Ci się pomóc. Bez względu na to co to będzie.
- Dziękuje – przytuliłam się do niego. Zrobił to samo. Rozmawialiśmy do wieczora. Kilka razy próbował mnie przekonać, żebym jednak wzięła pieniądze, ale byłam nieugięta. Co jakiś czas, dyskretnie spoglądałam na zegar. Aktualnie wskazywał godzinę 19. Pamiętałam, że ojciec ma wrócić za godzinę. Przecież nie mogłam zostawić Michaela samego. Na dodatek znowu zaczynaj źle się czuć i dostał gorączki.
- Przepraszam Cie, że przeze mnie musisz tutaj siedzieć.
- Co Ty mówisz? Gdybym nie chciała, to bym już dawno sobie poszła.
- Zostaniesz? - nagle powiedział – Nie chce być sam.
- Dobrze – odpowiedziałam bez zastanowienia – Nie zostawię Cie.
- Dziękuje.
- A teraz spróbujesz zasnąć? - leżał już w łóżku.
- A Ty? - przez chwilę na niego patrzyłam. Położyłam się koło niego – Wiesz … chyba znalazłem lekarstwo na moją bezsenność.
- Naprawdę?
- Tak …. Ciebie – przytulił się i zamknął oczy. Oczywiście ja od razu nie zasnęłam. Za dużo myśli zajmowało moją głowę. Wiedziałam co mnie jutro czeka w domu. Mimo to zostałam. Poświęciłam się dla Michaela. Było warto. Bez znaczenia na to co jutro się stanie. To z Michaelem spędzałam najpiękniejsze chwile, nawet teraz, gdy się nim opiekuje i może normalnie spać. Bez żadnych tabletek. Gdy byłam pewna, że śpi, delikatnie, prawie nie wyczuwalnie pogłaskałam Go po policzku. Nie mogłam odwrócić wzorku od jego pięknej twarzy. Wyglądał tak niewinnie i uroczo, gdy spał. Patrząc na niego, zasnęłam. Tej nocy Mike budził się kilka razy i sprawdzał czy na pewno jestem. Musiałam Go zapewnić, że nigdzie się nie wybieram, ale i tak się budził.

                                                                       ~~~~~~~~

Rano pierwsza się przebudziłam. Spojrzałam na Michaela. Wciąż spał i nie chciałam Go budzić. Delikatnie wstałam, żeby się nie obudził. Poszłam do łazienki, uczesałam się i poprawiłam ciuchy. Jak wychodziłam z sypialni, jeszcze spał, więc cicho zamknęłam drzwi i udałam się do kuchni. Niedługo musiałam wracać do domu, dlatego od razu zrobiłam dla Michaela śniadanie, obiad i kolację. Wystarczy, że potem sobie odgrzeje. Byłam zamyślona i nie wiedziałam kiedy do kuchni wszedł Mike – Dawno wstałaś?
- O już wstałeś? Zamyśliłam się. Dosłownie jakieś 10 minut temu wstałam. Jak się czujesz? - podeszłam do niego – Lepiej?
- Tak .. o wiele lepiej i to dzięki Tobie – przytulił się.
- Wiesz, że możesz na mnie liczyć.
- Wiem i cieszę się, że Cie poznałem. Co tam dobrego robisz?
- Śniadanko, obiad i kolację.
- Hmm? - spojrzał na mnie z zaskoczoną miną.
- Za chwilę muszę uciekać, więc przygotuje Ci pozostałe posiłki.
- Naprawdę musisz tak szybko iść? Zostań chociaż na śniadaniu – mówił smutno.
- No dobrze. Zostanę, ale potem pójdę.
- To ja pójdę się ubrać i Cie odwiozę.
- Nigdzie Pan nie pojedzie. Wrócę autobusem i tyle.
- Ale ..
- Mike .. masz siedzieć w domu przynajmniej kilka dni. Chyba nie chcesz, żeby było gorzej. Obiecaj, że nie pojedziesz jutro do pracy.
- Ale jeżeli nie pojadę do pracy, to będzie oznaczało, że nie przyjadę rano po Ciebie.
- Posłuchaj mnie .. zanim Cie poznałam jeździłam autobusami i nic mi się nie stało, więc teraz też mogę. Twoje zdrowie jest najważniejsze. Będziesz grzeczny?
- Ehh … no dobrze.
Tak jak było ustalone, po śniadaniu pożegnałam się z Michaelem. Był smutny z tego powodu, ale obiecałam, że jutro po zajęciach przyjdę do niego. Z duszą na ramieniu wsiadłam do autobusu, który miał mnie zawieźć do domu. Stałam przed drzwiami od domu i nie chciałam wchodzić, ale nie miałam wyjścia. Nacisnęłam na klamkę i otworzyłam drzwi. Niepewnie weszłam. Nikogo nie widziałam w przedpokoju. Najciszej jak tylko potrafiłam, poszłam na górę do swojego pokoju. Przekroczyłam próg pokoju i chciałam odetchnąć z ulgą, gdy zobaczyłam na łóżku, rozłożoną koszulę Michaela, którą jeszcze mu nie oddałam. Zresztą On też mi nie oddał jeszcze mojej. Ale nie rozumiałam skąd ta koszula wzięła się na łóżku. Przecież schowałam ją do szafy. Odpowiedź dostałam szybciej niż się spodziewałam.
- Gdzie byłaś? - to był On. Ojciec. Odwróciłam się. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- By .. byłam u koleżanki.
- Koleżanki, co? - wziął tą koszulę do ręki – A to też jest koleżanki?
- Grzebałeś w moich rzeczach? - chciałam zmienić temat.
- W moim domu mogę robić co chce! Gdzie byłaś?! U niego?! Puszczałaś się!
- Nie! Nie prawda.
- Podnosisz na mnie głos?! Na mnie?! - uderzył mnie w brzuch. Skuliłam się z bólu – Dziwka! Każda jest taka sama! Czekacie tylko na okazję! Muszę Cie w końcu wychować! - pociągnął mnie za włosy na środek pokoju.
- Nie .. tato .. proszę Cie – zaczęłam płakać.
- Znasz zasady! Albo jesteś posłuszna albo dostajesz nauczkę! Może teraz coś w końcu zrozumiesz! - tym razem kopnął mnie w plecy kilka razy i raz w brzuch. Myślałam, że umrę z bólu – Jeżeli chcesz się pieprzyć, to Ci to załatwię i jeszcze na tym zarobię!

- Nie – zdołałam tylko powiedzieć. Nie wiem ile to trwało, ale miałam dość. Jak za mgłą zobaczyłam, że wyszedł. Leżałam na podłodze i nie miałam siły wstać. Wszystko mnie bolało i ledwo doczołgałam się do łóżka. Niestety nie udało mi się na nie wejść. Nie minęło zbyt wiele czasu, a straciłam świadomość.