Miło mi powitać czytelników Bad Girl jak i nowych. Będę tutaj publikowała moje kolejne opowiadanie. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu tak samo jak Bad Girl.
poniedziałek, 28 grudnia 2015
Informacja
Jak widzicie nie pojawiła się sobotnia notka, tak jak miałam zaplanowane. Nie wyrobiłam się z jej napisaniem jak wiecie przez przygotowania świąteczne. Na dodatek łapie mnie jakiś wirus i z nim walczę, żeby mnie nie rozłożył na łopatki. Mam nadzieje, że nie macie mi tego za złe i zrozumiecie. Oczywiście notka będzie i to dłuższa niż ostatnie, wiec mam nadzieje, że to Wam wynagrodzi i to czekanie się opłaci. Notka pojawi się w środę bądź czwartek najpóźniej. Chce ją wstawić jeszcze w tym roku ;) No to do zobaczenia za parę dni :)
sobota, 19 grudnia 2015
Chapter 33
Witajcie :)
Jak widzicie kolejna dłuższa notka. Tym razem Was zaskoczę ;) Tym razem Betty dałam odetchnąć, że tak powiem ;) Widzimy się w drugi dzień świąt ;) Jeszcze tydzień wytrzymacie :D
A tymczasem zapraszam do czytania oraz komentowania ;)
~~~~~~
Prawie codziennie rozmawialiśmy ze
sobą przez telefon. Tak bardzo mi Go brakowało. Z każdym kolejnym
dniem tęskniłam za nim coraz bardziej. Też tęsknił, ale miał
pracę do wykonania. Martwiłam się o niego, bo pracował od rana do
północy, a czasami i dłużej. Mówiłam mu, żeby trochę
przystopował i mniej pracował, a najlepiej zrobił sobie dzień
przerwy, ale był uparty jak zawsze. Mówił, że nic mu nie będzie
i miałam nadzieje, że tak będzie. Ze dwa razy zdarzyło mu się
nawet zasnąć podczas rozmowy. Na całe szczęście te dwa tygodnie
minęły dość szybko i dzisiaj wieczorem miał już być z
powrotem. Ojciec od tamtego czasu nie pojawił się u Niny. Nie
wiedział, gdzie ja mieszkam. Z mamą nadal nie miałam żadnego
kontaktu. Zapewne nawet nie wiedziała co chciał zrobić jej mąż.
- Więc dzisiaj wraca – powiedziała
Nina pakując się.
- Tak, ale nie musisz już dzisiaj
wracać do siebie.
- Muszę – głupkowato się
uśmiechnęła.
- Znowu coś sugerujesz? - byłam
bardziej niż pewna.
- Ja? No skąd – uśmiech nie
schodził jej z twarzy – No Betty .. nie bądź dzieckiem. Nie
widzieliście się dwa tygodnie i na pewno coś się wydarzy więcej,
dlatego nie chce być tego świadkiem.
- Ja Cie zaraz kopnę w cztery litery,
to zobaczysz. Tak tęskniliśmy za sobą, ale nic z tych rzeczy.
- Zobaczymy – puściła mi oczko.
- I zobaczymy. Hmm .. przygotuje dla
nas kolacje.
- Romantyczną – poruszyła zabawnie
brwiami – O już wiem. Pomogę Ci przygotować ten wieczór jak
należy.
- Bardzo jestem ciekawa –
skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Hmm … więc tak .. - wyminęła
mnie w drzwiach. Zeszła na dół. Ja za nią i słuchałam uważnie
– Tutaj – wskazała na podłogę przy drzwiach – Rozsypie
płatki róż, które będą prowadzić do salonu, gdzie zjecie
pewnie kolacje. Potem .. - wchodziła po schodach i ja też – Potem
droga z płatków róż będzie prowadziła od salonu poprzez schody
do samej sypialni – weszła tam – A na łóżku będzie wielkie
serce. W tle dam świeczki malutkie.
- Zapomniałaś jeszcze o nastrojowej
muzyce.
- O właśnie – odwróciła się do
mnie – I co myślisz? - wyszczerzyła się. Podeszłam do łóżka.
- Zawsze wiedziałam, że jesteś
wariatką, ale nie do tego stopnia – wzięłam poduszkę i rzuciłam
w nią. Dostała prosto w głowę.
- Ej! - zaczęła się śmiać – A
masz! - też we mnie rzuciła, ale zrobiłam unik.
- Pudło ślepoto – wytknęłam jej
język.
- Nie daruje Ci – ruszyła w moją
stronę, więc szybko wybiegłam z sypialni i zbiegłam na dół.
- Będziesz miała do czynienia z
Michaelem! - krzyknęłam uciekając.
- On mi będzie bardzo wdzięczny! -
schowałam się za rogiem – No gdzie jesteś? - wykorzystałam
moment i uciekłam do łazienki. Zamknęłam drzwi – Nie ma tak!
- A więc to było celowe? Oboje to
zaplanowaliście, co?
- To był jego pomysł. Nie wiedział
jak się Ciebie pozbyć i brudną robotę zostawił mnie –
próbowałam się nie roześmiać.
- Niech tylko wróci. Popamięta mnie –
już nie wytrzymałam i wybuchłam się śmiechem łapiąc się za
brzuch. Nina też nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. Wyszłam
z tej łazienki.
- Już mi Go szkoda – wciąż się
śmiałyśmy. Nagle zegar w holu wybił 16:00. Powoli się
ogarnęłyśmy – Dobra czas na mnie.
- Tak szybko?
- Będziesz miała więcej czasu na
przygotowanie kolacji i romantycznego wieczoru.
- Oj daj już spokój i mi lepiej
doradź co mam upichcić.
- Hmm .. co On by chętnie zjadł poza
Tobą .. - walnęłam ją w ramie – Ał! No już dobra. To może
zrób kurczaka. Przyda mu się sycący posiłek, po powrocie i takiej
harówce. Bo rozumiem, że siebie nie masz zamiaru serwować? -
popatrzyłam na nią poważnie, ale po chwili się zaśmiałam.
- Wiesz co? Zabieraj swoje menel i sio
mi stąd - prowadziłam ją w stronę drzwi – Muszę dać karteczkę
na drzwi, że wariatek nie wpuszczam.
- Haha no weź – stała już po
drugiej stronie drzwi – No dobra może się poprawię. Daj znać
jak już wróci. No chyba, że będziecie bardzo zajęci.
- Tak będę zajęta pisaniem tej
kartki. A tak serio to dam Ci znać.
- Ok będę czekała – pożegnałyśmy
się i poszła. Zamknęłam drzwi i rozejrzałam się. Nie lubiłam
być sama w tak dużej przestrzeni. No nic. Poszłam do kuchni i
zajrzałam do kuchni. Na szczęście wszystko było do przygotowania
kolacji. Kurczaka doprawiłam i wsadziłam do piekarnika. Zrobiłam
też pyszną surówkę.
- Hmm .. wino by pasowało – poszłam
sprawdzić, czy jakieś jest i bingo. Wybrałam jedno i wróciłam do
kuchni. Zajrzałam do kurczaka i poszłam do salonu. Przeniosłam
nieduży stolik tuż przed kominek. Na kominku rozstawiłam świeczki
i na stoliku tak samo. Przyjrzałam się temu – Może być –
teraz pozostało mi jedynie czekać na Michaela. Usiadłam na kanapie
i włączyłam tv.
Wybiła 21:00, a jego wciąż nie było.
Dzwoniłam do niego, ale nie odbierał. Zaczynałam się denerwować
i martwić. Kolacja była już gotowa. Otworzyłam wino i nalałam
sobie do kieliszka. Zanim się obejrzałam, a przez dwie godziny
wypiłam większą połowę. Wykręciłam numer do Niny.
- A jednak dzwonisz – odebrała –
Już po kolacji?
- Najpierw by w ogóle musiała się
odbyć. Nie przyjechał.
- Co? Przecież mówił, że dzisiaj
będzie.
- No właśnie. Nie wiem co o tym już
myśleć. A co jeśli coś się stało?
- Betty nie mów tak. Na pewno samolot
miał opóźnienie i zobaczysz, że za chwilę wejdzie przez drzwi.
- To by dał mi znać. Zawsze daje, bo
wie, że się martwię.
- Może zadzwoń do kogoś.
- Ale do kogo? Nie znam ludzi, z
którymi pracuje. Mam jakieś złe przeczucia.
- Chcesz, żebym przyjechała?
- Dzięki, ale nie. To niczego nie
zmieni. Może faktycznie przesadzam i zaraz wejdzie.
- Na pewno. Spokojna głowa, ok? Jak by
coś to dzwoń.
- Ehh .. dobrze .. dzięki, że mogłam
się wygadać.
- Hehe do usług – rozłączyłam się
pierwsza. Cały humor ze mnie uleciał w ciągu jednej sekundy. Niech
da mi znać jakkolwiek, że wszystko jest z nim w porządku, bo
zwariuje. Nagrałam mu się chyba z dziesięć razy. Nie mówiąc już
o wiadomościach. Nic. Zero odpowiedzi. Nie wiem nawet kiedy
zasnęłam.
Obudziłam się. Myślałam że to sen,
ale była to prawda. Było po drugiej w nocy, a ja wciąż byłam
sama. Przetarłam oczy i podeszłam do okna. Boże, gdzie jesteś
kochanie. Chodziłam od kanapy do okna i tak do rana. Nie mogłam
zasnąć, ale sen dał o sobie znać dopiero o ósmej rano. Nie wiem
ile spałam, ale obudziło mnie pukanie do drzwi. Szybko się
zerwałam i pobiegłam do drzwi.
- Mike .. - wypowiedziałam, gdy je
otworzyłam, ale to nie był On, tylko mama – Co tutaj robisz?
- Wpuścisz mnie na chwilę? -
niechętnie, ale ją wpuściłam – Spałaś w ogóle coś? Źle
wyglądasz.
- Tak .. spałam .. mów czego chcesz
.. czekam na kogoś.
- Na Michaela?
- Skąd wiesz? I skąd masz adres?
- Byłam u Niny – nie wierzyłam, że
Ona jej dała nasz adres.
- Dobrze wiedzieć.
- Nie bądź na nią zła. Chciała
dobrze i ja też chce. Posłuchaj .. - opuściła głowę na chwilę
– Przyszłam tutaj .. bo .. chodzi o Michaela ..
- Żadna nowość – przerwałam jej –
I tak z nim nie zerwę.
- To nie o to chodzi. Michael leży w
szpitalu ..
- Co??!! Znowu kłamiesz!
- Przysięgam, że mówię prawdę –
patrzyłam jej w oczy i wiedziałam, że nie kłamała. Aż zrobiło
mi się słabo i przytrzymałam się ściany.
- Jak .. jak to w szpitalu? Co się
stało?
- Jeszcze nie wiem. Jak, tylko
przyszłam rano na swoją zmianę doznałam szoku, że Go tam widzę.
Zdziwiłam się, że Cie przy nim nie ma, ale lekarz powiedział, że
przywieźli Go prosto z lotniska.
- O Boże – osunęłam się po
ścianie i łzy same zaczęły lecieć – Wiedziałam, że coś się
stało. Muszę tam jechać – wstałam i chciałam wyjść tak jak
stałam.
- Zaczekaj – zatrzymała mnie – Nie
wpuszczą Cie. Leży na intensywnej terapii. Idź się przebrać, a
ja poczekam na Ciebie.
- Dobrze – skierowałam się w stronę
schodów. Obejrzałam się na nią i cofnęłam – Dziękuje –
przytuliłam ją.
- Musiałam – spojrzałam jeszcze na
nią i pobiegłam na górę. Szybko przebrałam się w czyste ubrania
i przemyłam twarz. Zbiegłam na dół.
- Już jestem gotowa – wyszłyśmy z
domu, zamknęłam drzwi. Szłyśmy na przystanek, ale akurat jechała
taksówka. Zatrzymałam ją i pojechałyśmy.
- Czekałaś na niego?
- Tak … poleciał do Nowego Jorku na
dwa tygodnie .. wiedziałam, że w końcu organizm nie wytrzyma tyle
pracy – nie chciałam płakać, ale i tak pojedyncza łza wydostała
się z oka.
- Dowiemy się co się stało tak
naprawdę, ale nie ma żadnych obrażeń na ciele.
- Ale wyjdzie z tego, prawda? Mówił
coś?
- Betty .. On jest nieprzytomny.
- Ale będzie żył! Musi .. -
rozpłakałam się. Objęła mnie ramieniem.
- Będzie … zobaczysz – dobijała
mnie myśl, że od wczoraj już leży, a ja nic o tym nie wiedziałam.
Powinnam być przy nim, tak samo jak On był przy mnie. Chciałam już
Go zobaczyć. Będąc na miejscu, zapłaciłam kierowcy i szybko
wysiadłam. Mama za mną – Zaczekaj.
- Gdzie On leży?
- Chodź za mną, ale tam nie wchodź.
Nie wpuszczą Cie na ten oddział.
- Pieprze to!! - po raz pierwszy tak
się uniosłam – Muszę Go zobaczyć, rozumiesz?!
- Zobaczę co da się zrobić, ale
proszę współpracuje ze mną, dobrze? - kiwnęłam głową na tak.
Poszła się przebrać i po chwili jechałyśmy windą – Usiądź
tutaj, a ja pójdę do lekarza – zniknęła za białymi drzwiami z
napisem ''Intensywna terapia''. Moje kochanie tam leżało, a ja
miałam czekać aż jakiś lekarz pozwoli mi wejść? Rozejrzałam
się, czy nikt nie idzie i powoli otworzyłam te drzwi. Na moje
szczęście tam również nikt się nie kręcił. Szłam po cichu
korytarzem i szukałam jego sali. Zaglądałam przez małe okienka w
drzwiach aż w końcu Go zobaczyłam. Weszłam tam. Był blady i miał
zamknięte oczy. Spojrzałam na te wszystkie aparatury, do których
był podłączony i serce mi pękało. Łzy wciąż spływały.
Podeszłam do niego.
- Skarbie … co Ci się stało? Otwórz
oczka, słyszysz? Obiecałeś, że zobaczymy się w domu, a nie w
takim miejscu, pamiętasz? - dopiero teraz dostrzegłam, że w nosie
miał rurki z tlenem. Nagle wszedł lekarz.
- A co pani tutaj robi? Proszę stąd
wyjść albo wezmę ochronę.
- Niech pan wzywa, bo ja się stąd nie
ruszę – już chciał wzywać, ale weszła mama.
- Nie .. to moja córka. Jest jego
dziewczyną.
- Żartujesz.
- A wyglądam? Niech przy nim zostanie
– spojrzał na mnie i na Michaela.
- No dobrze, ale robię wyjątek i
proszę nie męczyć pacjenta.
- Nie będę. Doktorze? Co mu się
stało?
- Miał stan przedzawałowy.
- Co? W tym wieku?
- Tak. Za dużo pracował i serce się
zbuntowało, że tak powiem. Na szczęście w porę trafił do
szpitala – zabrakło mi słów. Spodziewałam się wszystkiego, ale
nie tego.
- Kiedy się obudzi?
- Chciałbym to wiedzieć. W razie
czego jestem u siebie – wyszedł.
- Jak to w razie czego? - patrzyłam na
nią.
- Oni zawsze tak mówią. Idę do
innych pacjentów – też wyszła. Ciągle na niego patrzyłam i się
rozpłakałam na dobre. Głaskałam Go po włosach.
- Mike … kochanie … jestem tutaj i
nigdzie nie pójdę … będę czekała nie ważne ile, bo wiem, że
wrócisz do mnie … tak bardzo Cie kocham .. - pocałowałam Go w
czoło. Jedna łza skapnęła na jego czoło. Wytarłam ją. Usiadłam
na krzesełku i oparłam głowę na materacu. Wzięłam w swoją dłoń
jego dłoń i zamknęłam oczy. Odpłynęłam do krainy snów.
Usłyszałam coś i otworzyłam oczy.
To była mama. Zmieniała Michaelowi kroplówkę. Przetarłam oczy i
spojrzałam na Michaela, czy się obudził.
- Wiadomo już coś?
- Musimy czekać. Na pewno nie chcesz
wrócić do domu? Nie wiadomo ile to potrwa.
- Nie. Muszę i chce być przy nim.
Wiem, że za chwilę się obudzi – przyłożyłam jego łapkę do
swojego policzka.
- Wiesz, że jak stąd wyjdzie będzie
musiał odpoczywać i przyjmować leki. I od razu mówię żadnej
pracy.
- Będę Go pilnowała, ale wiesz, że
faceci są uparci.
- Nie ma wyjścia i musi uważać, bo
inaczej znowu tutaj trafi. Zresztą lekarz mu powie to samo – nagle
zadzwonił mój telefon. Wstałam i na chwilę puściłam jego łapkę.
Odeszłam kawałek i odebrałam.
- Słucham?
- Betty gdzie Ty jesteś? Myślałem,
że się spóźnisz, ale wciąż Cie nie ma – to był mój szef.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłam,
ale dzisiaj mnie nie będzie.
- Coś się stało?
- Tak … Mike leży w szpitalu –
znał Michaela, więc mu powiedziałam.
- Oj .. nie wiem co powiedzieć .. to
coś poważnego?
- Ehh tak .. muszę być przy nim.
- No dobrze. W takim razie masz kilka
dni wolnego.
- Naprawdę? Dziękuje Panu.
- Pozdrów Go ode mnie.
- Dobrze i jeszcze raz dziękuje –
rozłączyłam się. Wróciłam do Michaela.
- Kto to był?
- Mój szef. W końcu mam praktyki w
swoim zawodzie i do tego płatne. Nie w żadnym klubie nocnym.
- Eh .. no tak … Betty ..
- Mamo to nie jest czas ani miejsce na
rozmowy. Potem, dobrze? - popatrzyła na mnie.
- No dobrze. Przyjdę później –
wyszła. Usiadłam delikatnie na skraju łóżka i patrzyłam się na
niego. Wyglądał tak delikatnie. Pogłaskałam Go po policzku i
nagle zobaczyłam jak otwiera oczy.
- Mike .. skarbie nareszcie .. -
uśmiechnęłam się przez łzy radości – Idę po lekarza –
wstałam i wybiegłam z sali. Akurat przechodził – Doktorze ..
obudził się.
- Dobrze. Proszę tutaj zaczekać –
wszedł do sali, a ja zostałam na korytarzu. Nie do opisania jaka
byłam szczęśliwa, że otworzył oczka i na mnie spojrzał.
Chciałam się z nim przywitać i nie mogłam znieść tego czekania.
W końcu wyszedł po paru minutach – Wszystko jest w porządku.
Jest osłabiony i proszę Go nie męczyć.
- Nie będę, ale mogę do niego iść?
- Proszę. Zresztą pytał o Panią –
uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę. Tym razem to ja
weszłam do sali.
- Już jestem kochanie – podeszłam i
tak bardzo chciałam się do niego przytulić, ale nie chciałam
zrobić mu krzywdy.
- Cześć – powiedział ciszej.
Widziałam, że był bardzo słaby.
- Lekarz Ci powiedział co się stało?
- pokiwał głową, że wie. Usiadłam jak poprzednio – Nie masz
pojęcia jak się bałam o Ciebie.
- Skąd .. skąd wiedziałaś?
- Od mojej mamy. Akurat miała dzisiaj
pierwszą zmianę i przyjechała po mnie – widziałam po jego
minie, że był zaskoczony – Też nie mogłam w to uwierzyć. Ale
teraz już będzie dobrze. Wyzdrowiejesz i wrócisz do domu.
- Przepraszam …
- Za co?
- Że pewnie na mnie czekałaś i się
martwiłaś.
- Ehh … tak … przygotowałam
kolacje i bardzo się martwiłam, że coś się stało. Niestety nie
pomyliłam się. Ale wiesz co? Najważniejsze, że do mnie wróciłeś
– wzięłam jego łapkę w swoją i pocałowałam – Tylko to się
liczy.
- Kocham Cie.
- Wiem najdroższy i ja Ciebie mocniej,
ale oszczędzaj siły.
- Nie .. - jak zwykle uparty –
Jeszcze nigdy za nikim tak nie tęskniłem. Już na drugi dzień
chciałem wrócić do Ciebie, ale nie mogłem. Jedynie praca pomagała
mi o tym wszystkim zapomnieć.
- Ale przez to o mało Cie nie
straciłam – znowu zbierało mi się na płacz – Nie rób tak
więcej. Proszę Cie. Nie chce Cie stracić – i stało się.
Mimowolnie łzy zaczęły się wydostawać.
- I nie stracisz. Obiecuje – starł
mi łzy – Nie płacz.
- Jak mam nie płakać. Co ja bym bez
Ciebie zrobiła. Nic.
- Chodź do mnie – przytuliłam się
do niego – Nigdzie się nie wybieram. Żadna choroba mnie nie
pokona, słyszysz? Zawsze będziemy razem.
- Zawsze? - podniosłam głowę i na
niego spojrzałam.
- Na zawsze – pocałowałam Go krótko
– Brakowało mi tego. Nie masz pojęcia jak bardzo.
- Jeżeli tak bardzo jak mi, to wiem.
- Już bez Ciebie nie wyjadę.
- Ale chyba nie będziesz musiał,
prawda?
- Teraz, to nie. Ale mówię na
przyszłość – weszła moja mama. Oboje się spojrzeliśmy w jej
kierunku.
- Betty daj odpocząć Panu Jacksonowi.
- Nie przeszkadza mi.
- Dobrze, że lekarz tego nie widzi.
Przyszłam powiedzieć, że czas odwiedzin minął i musisz niestety
wracać.
- A czy … nie mogę zostać?
- To jest wykluczone. I tak cud, że
lekarz pozwolił Ci tutaj zostać. Przyjedziesz jutro.
- Z samego rana – powiedziałam do
Michaela.
- Wyśpij się.
- Nie wiem, czy bez Ciebie zasnę, ale
się postaram. Kocham Cie.
- A ja Ciebie – pocałowałam Go
ostatni raz – Weź taksówkę, bo już późno.
- Dobrze – kierowałam się w stronę
drzwi bardzo niechętnie i spojrzałam na niego w drzwiach.
- Nie martw się. Będzie miał tutaj
dobrą opiekę.
- Mam nadzieje – wyszłam z sali.
Szłam korytarzem wolnym krokiem. Czułam na sobie wzrok mamy, ale
nie odwróciłam się. Wsiadłam do windy i nie panowałam nad łzami.
Z Michaelem było lepiej, ale ciągle pamiętałam, że mogłam go
stracić. Winda zatrzymała się na 2 piętrze u wsiadł jeden ze
szkolnych plastików. Jeszcze tylko tego brakowało. Wiedziałam, że
mnie rozpoznała, dlatego się odwróciłam. Wysiadłam na parterze i
wyszłam ze szpitala. Poszłam na postój taksówek tuż przy
szpitalu i pojechałam do Niny. Nie chciałam być sama w pustym
domu. O wszystkim jej opowiedziałam i oczywiście zgodziła się
abym została u niej.
Chodziłam do Michaela codziennie i to
z samego rana tak jak obiecałam. Z każdym dniem czuł się lepiej i
widziałam, że nabierał sił. To mnie najbardziej cieszyło. Po
pięciu dniach musiałam wracać na praktyki i sam Mike mi kazał.
Nie miałam wyjścia. Właśnie szykowałam się i za pół godziny
miałam wychodzić, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i
doznałam szoku.
- Mike? A co Ty tutaj robisz?
- Wypisałem się wcześniej. Nie
cieszysz się? - wszedł i mnie przytulił.
- Oczywiście, że się cieszę i to
bardzo, ale wciąż jesteś słaby i powinieneś zostać pod opieką
lekarza.
- Kotku nie muszę. Pójdę się
położyć, a Ty uciekaj do pracy.
- Chyba nie myślisz, że zostawię Cie
samego.
- Nic mi się nie stanie w łóżku –
poszedł na górę, a ja za nim.
- Tego nie wiesz i powiedziałam, że
sam na pewno nie zostaniesz. Dlaczego po mnie nie zadzwoniłeś?
- Chciałem Ci zrobić niespodziankę.
- I zrobiłeś, ale chodzi o Twoje
zdrowie – przebrał się w piżamę i położył. Chciałam usiąść
obok niego, ale znowu usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam i
otworzyłam drzwi – Mama?
- Nie chce przeszkadzać, ale Michael
zapomniał o receptach.
- Wejdź – wpuściłam ją – Ja nie
wiem co On wyprawia. Lekarz się na to zgodził?
- Nie miał wyjścia, ale kazał mu
dużo wypoczywać i póki co zero pracy. Ma przyjmować też leki, a
za tydzień zgłosić się na badania.
- Dziękuje, że mi o tym wszystkim
powiedziałaś – wzięłam od niej recepty.
- Faceci tak już mają. Musisz się
przyzwyczaić. Wybierasz się gdzieś?
- Tak, a raczej miałam do pracy, ale
nie zostawię Go samego.
- Hmm … jeżeli chcesz to ja z nim
zostanę.
- Serio? Skąd ta nagła zmiana?
- Betty … chce Cie przeprosić za
wszystko. Każdy popełnia błędy, ale żałuje ich. Naprawdę.
Przepraszam, że wtedy nagadałam tych kłamstw do Michaela i to co o
nim mówiłam. Zrozumiałam, że jest inny i Cie nie skrzywdzi. Tego
się najbardziej bałam i mam nadzieje, że kiedyś mi wybaczysz –
kompletnie mnie zatkało i nie wiedziałam co powiedzieć – Nie
musisz odpowiadać teraz, ale pamiętaj, że już taka nie będę.
- Na pewno mogę Ci ufać? Nic mu nie
zrobisz?
- Jestem nad opiekuńczą matką, ale
nie jestem psychopatką.
- Mam nadzieje – zaśmiałam się.
Pokazałam jej co gdzie jest i na końcu zaprowadziłam do naszej
sypialni – Kotku? Śpisz? - otworzył oczy.
- Jeszcze nie.
- Moja mama z Tobą zostanie –
spojrzał na nią.
- No … dobrze .. ale ..
- Tak wiem .. nie potrzebujesz opieki –
wywróciłam oczami – Ale mnie to mało obchodzi – pocałowałam
Go w nosek – Bądź grzeczny i nie wstawaj. Jak będę wracała
wykupie Ci leki – dałam mu buziaka. Podeszłam do mamy –
Dziękuje – przytuliłam się do niej – Muszę już iść –
spojrzałam na niego i wyszłam z sypialni, a po chwili z domu.
Miałam nadzieje, że już teraz będzie wszystko dobrze. Zmiana mamy
strasznie mnie zaskoczyła. Cieszyłam się, że nareszcie Go
zaakceptowała. Teraz już tylko może być lepiej.
sobota, 12 grudnia 2015
Chapter 32
Mike od powrotu z pracy wydawał się
jak by coś Go dręczyło. Zjadł obiad, który dla niego zrobiłam i
poszedł do gabinetu. Nie wiedziałam, czy Go zapytać. Nie chciałam
być wścibska, ale musiałam się dowiedzieć. Umyłam talerz i
poszłam do gabinetu. Ku mojemu zdziwieniu stał przy oknie z
założonymi rękami. Podeszłam po cichu.
- Powiesz mi? - spojrzał na mnie
zaskoczony.
- O czym?
- Właśnie ja bym chciała się
dowiedzieć. Widzę, że nad czym intensywnie myślisz –
pogłaskałam Go po ramieniu dla wsparcie – To jak?
- Usiądźmy – skierował mnie w
stronę kanapy. Usiedliśmy. Zaczynałam mieć obawy przed tym co
zamierza mi powiedzieć – Bo widzisz … jak ostatnio byliśmy u
Twoich rodziców .. to Twój ojciec wziął mnie na osobności ..
pamiętasz?
- Tak .. - po tych słowach jeszcze
bardziej zaczynałam się bać. Bałam się, że coś mu na mnie
nagadał.
- I .. - potarł dłonią o kark –
Pożyczyłem mu .. a w zasadzie dałem … 10 tyś …
- Co takiego??? - myślałam, że źle
słyszę i aż wstałam.
- Nie denerwuj się ..
- Jak mam się nie denerwować?! Jak
mogłeś to zrobić?! Dlaczego?!
- Kochanie .. - posadził mnie z
powrotem – Dla Ciebie .. powiedział, że należy mu się za to, że
się zwolniłaś i stracił kupę kasy.
- To nie był powód ..
- Był .. właśnie był .. obawiałem
się, że zacznie nas nachodzić i chciałem tego uniknąć.
- Dlaczego nie zapytałeś mnie
najpierw?
- Bo wiedziałem co byś odpowiedziała.
- I dobrze myślałeś. Zaraz tam pójdę
i ..
- Nie! Proszę Cie. To tylko 10 tys.
Nie zbiednieje, a przynajmniej będziemy mieli święty spokój –
wstałam i zaczęłam nerwowo chodzić.
- To dlatego nas zaprosił … to był
jego cel. Nienawidzę Go!! - krzyknęłam. Wstał. Podszedł do mnie
i objął.
- Ćśśś … przepraszam kotku .. nie
chciałem Cie okłamywać i jak widzisz długo nie umiem heh.
- Nigdy więcej, słyszysz? Bo drugi
raz Ci tego nie wybaczę i już nigdy masz mu nie dawać żadnych
pieniędzy.
- Obiecuje – dał mi buziaka – Hmm
tak sobie pomyślałem ..
- Już się boję.
- Oj nie ma czego. Może zorganizujemy
grilla i zaprosimy moją rodzinę. Ty też możesz zaprosić kogo
będziesz chciała. Co Ty na to?
- Hmm .. ale chyba nie teraz.
- Nie. Jeszcze byśmy się zastanowili
kiedy dokładnie, ale tak pytam wstępnie.
- Wstępnie, to jestem oczywiście za.
Poza tym to Twój dom i możesz robić co Ci się podoba.
- Co mi się podoba? Hmm .. to
zadzwonię może po .. Rebece .. albo .. hmm .. Gwen – udawał, że
myśli. Uważnie na niego patrzyłam i położyłam sobie ręce na
biodrach.
- Eghm .. co to ma znaczyć? Kim One
są?
- A wiesz takie jedne ..
- Jackson! Bo sobie pójdę i tyle mnie
zobaczysz – serio się wkurzyłam – Mówisz przy mnie o innych
laskach?
- To nic takiego.
- Jeżeli sprawdzasz moją cierpliwość,
to nie jest za duża, więc lepiej uważaj.
- Oj no już dobrze zazdrośnico –
podszedł i mnie pocałował – Żartowałem. Poza tym i tak bym Ci
nie pozwolił nigdzie pójść.
- Pff .. bym zobaczyli.
- Słabo Ci idzie udawanie tej
obojętności.
- Ehh .. naprawdę nie wiem za co ja
Cie tak kocham.
- No wiesz co.
- No tak. Nie jesteś nikim wyjątkowym
– tym razem to ja postanowiłam się podroczyć.
- Osz Ty – wiedziałam co się
szykuje, więc czym prędzej wyminęłam Go i uciekłam – I tak Cie
złapie – krzyczał za mną.
- Możesz pomarzyć – uciekłam do
kuchni śmiejąc się. Stanęłam po drugiej stronie blatu – Nie
złapiesz mnie – stał po drugiej stronie.
- Przekonaj się – tylko czekał na
mój ruch. Zaryzykowałam i chciałam uciec z lewej, ale mnie złapał
w pół.
- Puszczaj! - śmiałam się i
próbowałam wyrwać.
- Ja Ci teraz dam – nadal mnie
trzymał i zaniósł na kanapę w salonie. Położył mnie i zaczął
łaskotać.
- Hahaha! Przestać wariacie! -
próbowałam blokować mu ręce, ale nie dałam rady – D .. dobrze
.. haha …
- Hm? - na chwilę przerwał i na mnie
spojrzał.
- Jesteś wyjątkowy .. nawet bardzo ..
- patrzyłam mu w oczy i pogłaskałam po policzku.
- Masz szczęście, ale to nie prawda.
To Ty jesteś wyjątkowa i nie zaprzeczaj, bo wiesz co będzie.
- Oj wiem. Kolejna porcja łaskotek –
pocałował mnie krótko i pomógł wstać. Ach co ja z nim miałam.
~~~~~~
Pewnego dnia, gdy Mike był jeszcze w
studiu, postanowiłam odzyskać jego pieniądze. Ryzykowałam, ale
nie miałam zamiaru pozwolić swojemu ojcu aby żerował na
pieniądzach Michaela, które ciężko zarobił. Nie jego doczekanie.
Zostawiłam kartkę dla Michaela, że pojechałam po jego pieniądze
i wyszłam z domu. Miałam nadzieje, że wrócę przed nim, ale co za
różnica tak naprawdę. I tak jak mu oddam pieniądze będzie zły,
że pojechałam tam sama. Chociaż nie wiedział o tym jaki był
naprawdę, ale i tak się martwił. Poszłam sobie spacerkiem do
domu. Wciąż miałam klucze, więc weszłam bez problemu. Mamy nie
było. Był tylko On. Siedział w salonie i pił piwo.
- A Ty tutaj czego?
- Oddaj pieniądze.
- Hehe .. jakie pieniądze?
- Przestań udawać! Nie miałeś prawa
wziąć od niego tych pieniędzy.
- A to dlaczego? Jest Twoim fagasem,
więc Cie utrzymuje i spłaca Twoje długi.
- Jakie znowu długi? O czym Ty gadasz?
To Ty mi ciągle zabierałeś pieniądze – zgniótł pustą puszkę
i odłożył. Wstał.
- Przyszłaś tutaj sama?
- Tak. I nie wyjdę stąd dopóki nie
oddasz jego pieniędzy.
- Swoją drogą, to niezłą partię
sobie znalazłaś. Ma kasy jak lodu i nie będziesz musiała w ogóle
pracować.
- Nie jestem Tobą i nie mam zamiaru
być na jego utrzymaniu – chwile na mnie patrzył i gdzieś
poszedł. Miałam wrażenie jak by z kimś gadał przez telefon. Po
chwili jednak wrócił z kopertą w ręku.
- A powiedź mi … już To robiliście?
- Słucham?! Jesteś obleśny! Nie
odpowiem.
- Hehe .. nie robiłaś.
- Nie Twoja sprawa! Oddaj mi pieniądze
i sobie pójdę.
- Nie tak szybko. Oddam – dał mi
kopertę – Ale w takim razie Ty je odpracujesz.
- O nic z tego. Już nigdy nie pójdę
do tego klubu.
- Nie miałem na myśli klubu –
zrobił głupkowaty uśmieszek. Już chciałam wyjść, ale mi nie
pozwolił.
- Puszczaj mnie!
- Za chwilę. Mój kumpel lubi dziewice
i zapłaci mi za Ciebie akurat 10 tyś, więc tą kopertę możesz
sobie wziąć.
- Nie!! Wypuść mnie, słyszysz?!! Nie
prześpię się z jakimś oblechem!
- Zaraz tutaj będzie – mocno mnie
trzymał i nie miałam szans mu się wyrwać.
- Mike Ci tego nie daruje! - czułam
jak łzy zaczynają mi się zbierać. Ale ja byłam głupia. Po co
tutaj przyszłam i to sama.
- Ten cienias? Haha On mi gówno może
– po pięciu minutach przyjechał ten koleś – Masz ją, tylko za
bardzo jej nie potłucz.
- Bez obaw. Spodoba jej się –
zmierzył mnie wzrokiem, a mi zrobiło się niedobrze jak Go
zobaczyłam. Przełożył mnie sobie przez bark i wyniósł z domu.
- Nie dotykaj mnie! I puszczaj! -
próbowałam się wyrwać z całych sił. Niósł mnie do swojego
auta i w ostatniej chwili zobaczyłam auto Michaela. Miałam
nadzieje, że widział to i mi pomoże. Posadził mnie na tył auta i
zawiązał ręce. Usłyszałam, że Mike zatrąbił, ale ten typ
szybko wsiadł za kierownicę i ruszył z piskiem opon. Co chwilę
się oglądałam i widziałam, że Mike jedzie za nami.
- Co za sukinsyn jeden!
- To mój facet, zboczeńcu!
Popamiętasz Go! - łzy mi ciągle leciały, ale byłam trochę
spokojniejsza, gdy wiedziałam, że Michael jest w pobliżu. Po paru
minutach zatrzymał się. Wysiadł i szybko podszedł do tylnych
drzwi. Otworzył je i mnie wyciągnął – Nie! Zostaw mnie! - szedł
w stronę domu.
- Hej!!! - usłyszałam głos jakiego
się spodziewałam – Puść ją!! - był coraz bliżej.
- Spadaj! Zapłaciłem za nią i jest
moja!
- Twoja??!!! - nie wiedziałam co się
stało, ale poczułam jak uwolnił mnie z uścisku, a Mike mnie
złapał, żebym nie upadła. Zarzuciłam mu ręce na szyję i od
razu się wtuliłam. Rozpłakałam się – Już dobrze – głaskał
mnie po włosach i plecach.
- Przepraszam … nie powinnam … -
wciąż płakałam.
- Potem o tym porozmawiamy, a teraz
jedźmy do domu – spojrzałam jeszcze na tamtego. Leżał na
chodniku przed swoim domem.
- Pobiłeś Go.
- A powinienem zabić – powiedział
przez zęby. Wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Wsiadł
za kierownicę i ruszył. Zapięłam pasy i skuliłam się na
siedzeniu. Znowu zebrało mi się na łzy – Już jesteś bezpieczna
– wziął mnie za dłoń.
- Ale mało brakowało, a by mnie miał
– powiedziałam przez łzy.
- Nie mów tak. Nikt nie będzie Cie
miał. Powiedziałem, że nie dam Cie skrzywdzić.
- Wiem i ufam Ci. Bałam się bardzo.
- Już nie masz czego – pocałował
mnie w łapkę, którą trzymał – W domu powiesz mi co się
dokładnie stało.
- Co? Nie .. nie chce …
- Kochanie, ale to dla Twojego dobra.
Muszę to wiedzieć.
- Ale nie mogę Ci powiedzieć.
- Dlaczego? Przecież obiecaliśmy, że
będziemy mówić sobie wszystko, tak? Chyba nie zapomniałaś.
- Nie .. nie zapomniałam .. -
spojrzałam w boczną szybę i resztę drogi się nie odzywałam. Od
razu, gdy tylko się zatrzymał, wysiadłam i weszłam do domu.
Poszłam do łazienki się wykąpać aby tylko uniknąć jego pytań
i od razu zmyć z siebie dotyk tamtego. Co z tego, że byłam ubrana.
I tak czułam na sobie jego łapska. Zapukał do drzwi.
- Kiedy wyjdziesz?
- Jak skończę.
- No dobrze. Na pewno wszystko ok?
- Tak .. nie martw się – bardziej
martwiłam się o siebie i o to kiedy zacznie zadawać pytania. Jak
ja mam mu powiedzieć, że ojciec zabawił się w alfonsa własnej
córki. Na dodatek żadna inna historyjka nie przychodziła mi do
głowy. W końcu musiałam wyjść z wody. Poza tym już robiła się
zimna. Wytarłam się i ubrałam szlafrok. Nie pewnie wyszłam z
łazienki. Mike już na mnie czekał w sypialni.
- No w końcu – podszedł – I jak
się czujesz?
- Lepiej – przytuliłam się do niego
– A teraz całkiem
- Hehe .. ale na pewno?
- Na pewno kochanie. Mam coś dla
Ciebie – odkleiłam się od niego i poszłam po kopertę –
Proszę.
- Co to jest?
- Twoje pieniądze.
- Zaraz zaraz … chcesz mi powiedzieć,
że ryzykowałaś własne życie i zdrowie dla głupich pieniędzy?
- Michael … nie mogłam pozwolić aby
na Tobie żerował, rozumiesz? Nie ma prawa. Wiem, że nie powinnam
tam sama iść, ale … chciałam Ci zrobić niespodziankę.
- I rzeczywiście zrobiłaś. Nie ma
co.
- Jesteś zły? Teraz to wiem, że nie
powinnam sama.
- Teraz to Ty masz mi powiedzieć o co
chodziło i kim był ten typ?
- Koteczku ..
- O nie nie nie. Nawet nie zaczynaj.
Tym razem Ci nie odpuszczę. Siadaj – posadził mnie na łóżku –
I słucham – też usiadł.
- To nie jest łatwe ..
- Wiem i wiem, że przeżyłaś szok,
ale postaraj się – wzięłam wdech. Niech się dzieje co chce.
- Rozmawiałam z ojcem o tych
pieniądzach i zażądałam, żeby je oddał. Nie chciał się
zgodzić, bo tak jak mówiłeś .. to był mój dług, który Ty
spłaciłeś.
- Mów dalej – chwilę milczałam, bo
zaczynała się ta część, której chciałam uniknąć.
- Oddał mi kopertę …. ale
powiedział, że …. - poleciała mi łza, którą zauważył i
wytarł kciukiem.
- Spokojnie.
- Mike nie mogę .. przepraszam .. -
rozpłakałam się. Wstałam i wybiegłam z sypialni. Nie umiałam mu
o tym powiedzieć. Bałam się? Było mi wstyd? Sama już nie
wiedziałam.
- Betty! - usłyszałam za sobą i
nawet nie wiem kiedy, a znalazł się przy nim i przytulił od tyłu
– Jezu co się dzieje? Nie chce Cie zmuszać.
- Ja … po prostu … nie wiem już
sama … boję się ..
- Czego skarbie?
- Nie wiem – powoli się uspokajałam
w jego ramionach. Na szybko wszystko przemyślałam i zebrałam się
w sobie. Odwróciłam się do niego – Powiedział, że jego kumpel
lubi … takie jak ja .. i zapłaci mu równe 10 tyś .. po chwili
tamten przyjechał i siłą mnie zabrał. Nie chciałam tego. Musisz
mi uwierzyć. Broniłam się, ale był silniejszy – znowu się
rozpłakałam i wtuliłam się w niego. Teraz bałam się, że mi nie
uwierzy. Milczał, a to nie oznaczało nic dobrego – Mike? -
spojrzałam na niego – Wierzysz mi? - spojrzał mi w oczy.
- Tak … ale nie mieści mi się to w
głowie … jak On mógł!! - widziałam wściekłość w jego oczach
i aż się przestraszyłam – Idź do sypialni.
- A Ty?
- Ja zaraz wrócę. Muszę coś
załatwić – domyśliłam się.
- Nie! Nie pojedziesz tam. Nie pozwolę
Ci.
- Mam mu odpuścić? Jestem tak
wściekły, że chyba bym Go zabił. Chciał sprzedać swoją córkę.
Co za śmieć!
- Proszę już się nie denerwuj.
Wracajmy do sypialni i nigdzie nie jedź. Chce, żebyś został ze
mną. Tylko przy Tobie czuje się bezpieczna.
- Robię to tylko dla Ciebie. Zasługuje
na karę i dobrze o tym wiesz.
- Wiem, ale nie warto. Chodź – w
jego oczach wciąż widziałam złość. Wzięłam Go za łapkę i
zaprowadziłam do sypialni.
- Połóż się i odpoczywaj.
- Za chwilę – zarzuciłam ręce na
jego szyję i dałam buziaka – Dziękuje, że się zjawiłeś. Nie
wiem co to by było.
- Na szczęście wróciłem szybciej do
domu i od razu tam pojechałem. Nigdy więcej takich numerów,
zrozumiano?
- Tak jest – po chwili zamknęłam mu
usta pocałunkiem. Powoli przerodził się w namiętny. Czułam jak
jego łapki błądzą po moich plecach. Znowu czułam te przyjemne
dreszcze na całym ciele. Chciałam sprawić, żeby zapomniał o tym
wszystkim. Poczułam jak wsadził dłoń pod mój szlafrok i położył
dłoń na moim boku. Delikatnie się wzdrygnęłam na to, ale
pozwoliłam mu. Po chwili przerwał pocałunek i oparł swoje czoło
o moje.
- Boże … strasznie Cie pragnę …
jeszcze nigdy nie czułem tego tak bardzo.
- Chcesz tego?
- Tak .. ale to nie jest odpowiedni
moment .. chce, żeby było wyjątkowo.
- Bardzo Cie kocham – pocałowałam
Go krótko i się przytuliłam.
- Ja Ciebie bardziej.
~~~~~~
Już miałam dość tego siedzenia w
domu. Chciałam poszukać sobie jakiejś tymczasowej pracy. Do czasu
aż nie zacznę zajęć. Michael powiedział, że jeżeli tak bardzo
chce, to mi coś znajdzie w mojej dziedzinie. Ucieszyłam się z
tego. Najlepiej wiedział komu może zaufać, a teraz tym bardziej na
mnie uważał. Parę dni temu oświadczył mi, że wylatuje do Nowego
Jorku do studia. Podobno chwilowo tam przenieśli studio. Nie kryłam
przed nim, że nie byłam z tego powodu zadowolona. Mieliśmy się
nie widzieć dwa tygodnie. To jak wieczność. Niestety ja nie mogłam
jechać z powodu pracy. To mnie pocieszało, że dzięki pracy nie
będę tak bardzo za nim tęskniła. Najgorzej bałam się nocy.
Wrócę do pustego domu. Mike nawet z tym znalazł rozwiązanie.
Zaproponował Ninie, żeby ze mną mieszkała na ten czas. Od razu
się zgodziła. Eh może jakoś wytrzymam tą rozłąkę. Obiecał,
że będzie często dzwonił. Jakoś w to nie wierzyłam. Na lotnisku
nie mogliśmy się rozstać ze sobą. Frank Go ciągle ponaglał, ale
z marnym skutkiem. Nie chciałam płakać, ale to było silniejsze.
Jakimś cudem wsiadł do samolotu. Patrzyłam za nim aż samolot nie
zniknął z pola widzenia.
Z mamą nie miałam żadnego kontaktu
od czasu tego obiadu. Najwidoczniej wciąż była na mnie zła.
Trudno. To jest jej wybór. W każdej chwili mogła przyjść i
porozmawiać. Miałam nadzieje, że kiedyś zmieni swoje nastawienie
co do Michaela.
sobota, 5 grudnia 2015
Chapter 31
Witajcie!
Tak jak obiecałam wstawiam dłuższą noteczkę ;) Następne też mniej więcej będą takiej długości, bo musze nadgonić tempo jak wiecie. Nie wie czy są błędy, ale jeżeli tak to już z góry za nie przepraszam. Spieszyłam się z notką i pewnie jakieś się wkradły. No nic, to zapraszam do czytania oraz komentowania ;)
~~~~~~
Tak jak obiecałam wstawiam dłuższą noteczkę ;) Następne też mniej więcej będą takiej długości, bo musze nadgonić tempo jak wiecie. Nie wie czy są błędy, ale jeżeli tak to już z góry za nie przepraszam. Spieszyłam się z notką i pewnie jakieś się wkradły. No nic, to zapraszam do czytania oraz komentowania ;)
~~~~~~
Obudziłem się jak zwykle pierwszy.
Betty jeszcze słodko spała wtulona we mnie. Dzisiaj musiałem
jechać do pracy, ale nie uśmiechało mi się to. Nie chciałem
zostawiać jej samej, po tym jak wczoraj nagle źle się poczuła.
Martwiłem się o nią i miałem nadzieje, że to tylko przez stres.
Delikatnie i po cichu wstałem z łóżka, żeby się nie obudziła i
poszedłem pod prysznic. Wyszedłem z kabiny, wytarłem się do sucha
i ubrałem. Gdy wróciłem do sypialni nadal spała. Okryłem ją
bardziej kołdrą i pocałowałem w czoło. Zszedłem do kuchni i
zrobiłem sobie śniadanie. Od razu jej też przygotowałem. O 7:30
byłem już gotowy do wyjścia. Zajrzałem jeszcze do sypialni i
zostawiłem na poduszce karteczkę, że pojechałem do pracy.
Chciałem zrobić Betty niespodziankę
i skończyłem wcześniej pracę. Po drodze kupiłem jej nowy
telefon. Musiałem mieć z nią jakiś kontakt. Zaparkowałem na
podjeździe. Myślałem, że drzwi będą już otwarte, jednak się
myliłem i zdziwiłem, że były zamknięte tak samo jak wychodziłem.
- Kochanie? Już jestem – ściągnąłem
buty. Nie uzyskałem odpowiedzi – Betty? Jesteś? - szedłem na
górę i znalazłem się w sypialni. Tego się nie spodziewałem.
Wciąż spała – Hej .. - podszedłem do łóżka i usiadłem –
Śpiochu wstawaj już – musnąłem jej policzek dłonią i się
uśmiechnąłem – Jest już 15:00 .. słyszysz? - powoli otworzyła
oczy.
- Mmm .. co?
- Dobrze się czujesz? Nie wyglądasz
najlepiej.
- D-dobrze .. jedziesz do pracy?
- Hehe już wróciłem, a Ty nadal
śpisz.
- Muszę iść do toalety – odkryła
się i powoli wstała. Obserwowałem ją, bo bałem się, że
upadnie. Na szczęście doszła do łazienki i zamknęła drzwi. W
tym czasie pościeliłem łóżku – Mike! - usłyszałem nagle z
łazienki i pobiegłem szybko.
- Co się stało? - odwróciła się do
mnie, a z nosa leciała jej krew – O Boże! - wziąłem mały
ręcznik i przyłożyłem jej do nosa – Trzymaj Go – wziąłem ją
na ręce i zaniosłem do łóżka – Dzwonie po lekarza – już
miałem wybierać numer, ale mnie powstrzymała.
- Nie .. proszę … to za chwilę
przejdzie – nie byłem tym zachwycony i najchętniej, to bym jej
nie słuchał.
- Ale jak nie przejdzie, to dzwonię, a
teraz trzymaj ręcznik i ściśnij trochę nos – nie pokazywałem
tego, ale strasznie się martwiłem. Wczoraj to zasłabnięcie, a
dzisiaj krew z nosa. Nie mogłem tego tak zostawić. Jakieś dziesięć
minut później krwawienie ustąpiło.
- Już się dobrze czuje.
- Czemu Ci nie wierzę. Albo lekarz
albo pogotowie. Nie odpuszczę – westchnęła.
- Ale mi naprawdę nic nie jest. Takie
coś się zdarza.
- Skoro tak uważasz, to dasz się
zbadać.
- Niech Ci będzie – zadzwoniłem po
swojego znajomego lekarza. Przyjechał po godzinie. Musiałem wyjść
na czas badania. To czekanie strasznie mi się dłużyło. Chodziłem
nerwowo po korytarzu. W końcu wyszedł.
- I co jej jest?
- Nie denerwuj się. To zwykły wirus,
który atakuje organizm. Przepisze leki, żeby pozbyć się Go zanim
się rozwinie i niech bierze witaminę C i K – wypisał receptę.
- Na pewno, tylko to?
- Tak i nie martw już się. Za bardzo
panikujesz.
- Eh .. może i tak, ale nie umiem
inaczej – dał mi receptę – Dziękuje, że przyjechałeś.
- Nie ma sprawy – uścisnął moją
dłoń i wyszedł. Wróciłem do niej.
- Jak się czujesz? - usiadłem przy
niej na łóżku.
- Już lepiej .. naprawdę. Mówiłam,
że nic mi nie jest poważnego.
- Wolałem się upewnić. Teraz jadę
do apteki i będziesz ładnie przyjmowała leki, tak?
- Dobrze tato.
- Gdybym nim był nie mógłbym zrobić
tego – pocałowałem ją – A i mam coś dla Ciebie –
wyciągnąłem z kieszeni telefon i jej wręczyłem – Dla Ciebie.
Abyśmy mieli kontakt w razie czego i nie tylko.
- Dziękuje – przytuliła się do
mnie.
- Proszę kotku. Dobrze za chwilę będę
z powrotem.
~~~~
Po paru dniach czułam się już
znacznie lepiej. Leki nadal musiałam brać, ale Mike dał się
przekonać, że już nie muszę siedzieć w domu i leżeć w łóżka.
Chciałam zobaczyć co słychać u Niny. Powiedział, że mnie
odwiezie jak będzie jechał do pracy. Wcześniej upewniłam się czy
będzie w domu. Przez tamto wydarzenie wzięła tydzień wolnego. Nie
mogła w takim stanie pokazać się w pracy.
- Widzę, że już lepiej się czujesz
i prawie nie ma śladu.
- Na całe szczęście. Jutro już idę
do pracy – wzięłam łyk soku – Pewnie nadal mu nie
powiedziałaś.
- Przecież wiesz, że nie mogę.
- Wiem, że możesz, tylko się boisz.
Dobrze wiesz, że by Cie nie zostawił.
- Możemy zmienić temat?
- Nie dopóki Cie nie przekonam.
- Czyli mogę sobie iść – wstałam
i już kierowałam się w stronę drzwi.
- No dobra. Już się zamykam. Siadaj i
się nie wygłupiaj już. Wiesz co? Chodźmy na ciacho jakieś. Co Ty
na to?
- Ale ja już mam ciacho – zaśmiała
się.
- Wiem o tym, ale chyba wybaczy Ci
jeżeli Go zdradzisz z innym – puściła mi oczko.
- Właśnie nie wiem. Ale Ty się
będziesz za mnie tłumaczyła.
- Już ja Go przekonam – wyszłyśmy
z domu i skierowałyśmy się do naszej ulubionej cukierni, do której
kiedyś chodziłyśmy razem z rodzicami. Te czasy bezpowrotnie
minęły. Usiadłyśmy na dawnych miejscach. Rozejrzałam się.
- Eh .. nic się tutaj nie zmieniło.
- To prawda. Mamy miłe wspomnienia z
tego miejsca. Ciekawe, czy mama ma nasze zdjęcia.
- Nie wiem … nawet nie wiem co się u
niej dzieje.
- Na pewno nie za dobrze, ale nie
możesz tam iść. Wiesz co by się działo. I nie zapominaj co
zrobiła.
- Chyba nigdy nie zapomnę. Dobra
lepiej coś zamówmy – przejrzałam menu – Hm .. chyba wezmę
sernik i koktajl truskawkowy, a Ty?
- Jak zawsze szarlotkę i też
truskawkowy koktajl – złożyła zamówienie u kelnera – A
Michaelowi nic nie bierzesz?
- Sama nie wiem.
- Wiem, że jest wystarczająco słodki,
ale ja bym coś mu wzięła.
- Ej .. to mój facet .. nie zapominaj,
ok?
- Spokojnie. Przecież tylko sobie
żartujemy.
- Mam nadzieje – byłam poważna –
Wiem, że mi Go nie odbijesz, ale .. od tamtego czasu boję się, że
Go stracę.
- Nie stracisz. Ja Ci to mówię. To
weźmiesz mu coś?
- Tak. Ciasto marchewkowe. Jego
ulubione.
- Jakoś musisz mu osłodzić życie
skoro sama nie chcesz – spojrzała na mnie.
- Oj tam. Jeszcze nie jestem gotowa i
On o tym dobrze wie. Sam powiedział, że mamy czas.
- On ma czas, ale czy jego
''przyjaciel'' też tak uważa?
- Nina!! Jesteś okropna i zapomniałam,
że z Tobą wśród ludzi się lepiej nie pokazywać – nic sobie z
tego nie zrobiła, tylko się roześmiała – Koniec tego tematu. O
tych sprawach nie będę z Tobą gadała, bo to jest niebezpieczne
widzę – kelner po paru minutach przyniósł nasze zamówienia i
ciasto marchewkowe zapakowane.
- Mmm .. nic się nie zmieniło …
nadal obłędnie smakuje.
- Ooo tak zgadzam się z Tobą –
nagle usłyszałam swój telefon.
- Oho ktoś już się stęsknił –
uśmiechnęła się. Odebrałam.
- Cześć kotku. Właśnie zrobiłem
sobie przerwę i uświadomiłem sobie, że zbyt długo nie słyszałem
Twojego głosu. Co robisz?
- Jestem z Niną w …
- Betty właśnie wyrwała niezłe
ciacho! - przerwała mi i powiedziała do mikrofonu.
- Co takiego??
- I jeszcze z nim nie skończyła! - w
końcu udało mi się ją odsunąć.
- Nie słuchaj jej. Jesteśmy w
cukierni i glukoza jej podskoczyła, dlatego gada od rzeczy –
pokazałam jej palcem, żeby się popukała w czoło.
- Na pewno?
- Mike .. przecież mnie znasz. I coś
Ci dobrego kupiłam.
- Hm .. próba przekupstwa? - daje
głowę, że teraz zrobił tą swoją cwaniacką minę.
- Może .. przekonasz się w domu.
- No dobrze. Muszę niestety kończyć.
Kocham Cie.
- Ja Ciebie też – rozłączyłam się
– Czy Ci odbiło? Prawie uwierzył, a jest strasznie zazdrosny.
- Oj wynagrodzisz mu to – tylko
pokręciłam głową z niedowierzaniem i nie miałam zamiaru ciągnąć
tego tematu. Po jakiejś godzinie byłyśmy już z powrotem u Niny.
Pomogłam jej zrobić obiad i zostawiłyśmy też dla Michaela, żeby
sobie zjadł po pracy. Oglądałyśmy sobie telewizje, i nagle
usłyszeliśmy pukanie do drzwi – Tak szybko wrócił? - zdziwiła
się, ale poszła otworzyć – Czego jeszcze chcesz?! - usłyszałam
krzyk Niny i szybko tam podeszłam. Zbladłam, gdy Go zobaczyłam.
- O proszę. Jest i moja druga córka.
Dwie pieczenie na jednym ogniu.
- Nie zbliżaj się do niej!
- Bo co mi zrobisz? Znowu postraszysz?
Hehe – podszedł do mnie. Zastygłam w bezruchu i nie byłam w
stanie się ruszyć.
- Odejdź od niej! Zaraz przyjdzie jej
facet i tego pożałujesz!
- Masz faceta, co? To dla niego
trzymasz niewinność. A nie wolisz być bardziej doświadczona w
tych sprawach?
- Nie – tylko tyle zdołałam z
siebie wydusić. Miałam łzy w oczach i patrzyłam się na niego.
- Więc mam pomysł. Przyjdź z nim do
nas na obiad. Chce Go bliżej poznać i zobaczyć z kim się zadaje
moje córka.
- Nie .. jest zajęty.
- Nie ma czasu dla przyszłego teścia?
- jeszcze bardziej się do mnie zbliżył – Jeżeli nie
przyjdziecie, to za jakiś czas znowu odwiedzę Twoją siostrę.
Chcesz tego? - spojrzałam na nią i spłynęła mi łza.
- Nie chce .. dobrze … przyjdziemy ..
- To do soboty – zmierzył mnie
wzrokiem. Spojrzał na Ninę – Uratowała Ci skórę – wyszedł.
Od razu zamknęła drzwi na zamek.
- Dlaczego to zrobiłaś? - podeszła
do mnie.
- Nie miałam wyjścia. Za dużo osób
skrzywdził.
- Zdajesz sobie sprawę co się może
stać, gdy pojedziesz tam z Michaelem? Przecież mama Go nie cierpi.
- Powiem, że On mi kazał i tyle. Nie
chce aby znowu Cie skrzywdził – przytuliła mnie.
- Mam nadzieje, że to spotkanie
zakończy się bez żadnej tragedii.
- Ehh .. trzymaj kciuki.
Mike wracając z pracy przyjechał po
mnie, zjadł obiad i pojechaliśmy do domu. Ucieszył się jak małe
dziecko z ciasta, a ja stwarzałam pozory, że wszystko jest w
porządku. Nie wiedziałam jak mu powiedzieć o tym spotkaniu.
- Mike? Bo .. Ninę odwiedził nasz
ojciec i ..
- O co chodzi?
- Zaprosił mnie i Ciebie na sobotni
obiad ..
- Masz na myśli .. do Ciebie? A co na
to Twoja mama? Przecież mnie nie trawi.
- Pewnie ją jakoś przekona. Ma swoje
sposoby – dobrze, że nie wiesz jakie.
- No skoro chcesz … to zgoda ..
możemy pojechać – widziałam po nim, że nie miał ochoty za
bardzo tam jechać, ale zrobił to już dla mnie, a ja dla Niny.
~~~~~
Nadeszła sobota. Nie potrafiłam sobie
wyobrazić tego spotkania. Czułam, że nie skończy się za dobrze.
Albo byłam już przeczulona.
- Kotek? Jak ja mam się ubrać? -
wyszedł z łazienki.
- Normalnie.
- Tyle to wiem, ale wiesz co mam na
myśli .. elegancko, czy tak na luzie? Sam nie wiem. Wiem, że na
Twojej mamie nie zrobię już wrażenia, bo liczy się pierwsze, ale
jednak by wypadało, żebym jakoś wyglądał.
- Ty zawsze wyglądasz elegancko. Nie
ważne co na siebie założysz.
- Już się tak nie podlizuj – puścił
mi oczko i podszedł do szafy – A Ty jak się ubierasz?
- Czy to jest ważne – wstałam i
podeszłam do okna.
- Hm .. chyba nie cieszysz się z tego
spotkania – podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
- A dziwisz mi się?
- Nie bardzo – odwróciłam się do
niego przodem – Obiecasz mi coś?
- Wszystko skarbie.
- Nie ważne co się stanie, czy co
powiedzą, to niczego nie zmieni między nami .. dobrze?
- Kocham Ciebie i nie obchodzi mnie
zdanie innych. Niech sobie mówią co chcą. Już przywykłem, a my i
tak będziemy razem – chwilę jeszcze popatrzyłam mu w oczy i się
po prostu w niego wtuliłam – Nie martw się – łatwo powiedzieć.
Im byliśmy bliżej tym bardziej się
denerwowałam. Modliłam się aby ojciec niczego nie odwalił i
chociaż raz zachował się normalnie. Zanim się zorientowałam,
staliśmy już przed drzwiami, a serce waliło mi jak by miało zaraz
wyskoczyć z piersi. Nie pewnie otworzyłam drzwi i weszłam z
Michaelem.
- Jest tutaj ktoś? - zapytałam. Mama
wyłoniła się z kuchni – Ojciec nas zapraszał – od razu
powiedziałam.
- Wiem .. idźcie do salonu. Zaraz
podam obiad – nie była z tego zadowolona. Dało się to wyczuć na
kilometr.
- Może powinienem kupić jej kwiaty –
powiedział ciszej.
- To i tak niczego by nie zmieniło –
poszłam z nim do salonu i usiedliśmy do stołu. Po chwili przyszedł
ojciec i mama z obiadem. Atmosfera była strasznie nieprzyjemna i
stresująca. Przynajmniej dla mnie.
- Więc .. jakie masz plany wobec mojej
córki?
- Poważne. Nie mam zamiaru jej
wykorzystać – powiedział to bardziej w stronę mamy.
- Yhym … więc kiedy ślub? - prawie
udławiłam się zupą, którą jadłam.
- O tym jeszcze za wcześnie mówić –
odpowiedziałam za niego – Za krótko ze sobą jesteśmy.
- I co .. teraz będzie u Ciebie
mieszkała?
- Jeżeli chce. Nie mam nic przeciwko i
nie przetrzymuje ją siłą – znowu to było do mamy.
- Może przecież mieszkać tutaj jak
wcześniej. A powiedź mi .. ile masz pieniędzy?
- Tato! Mike nie odpowiadaj na to
pytanie. To nie ma nic do rzeczy.
- Wystarczająco aby zapewnić Betty
godne życie.
- Widzę, że porządny z Ciebie facet.
Co ta zupa taka przesolona?? Co to ma być ja się pytam?? - spojrzał
na mamę.
- P .. przepraszam – odpowiedziała.
- A i bardzo smakuje – powiedział
Mike.
- Dziękuje. Podam drugie danie.
- Mam nadzieje, że będzie lepsze od
tego czegoś.
Po obiedzie zjedliśmy deser i dalej
rozmawialiśmy. A raczej to ojciec przepytywał Michaela o różne
sprawy. Dziwne, że miał jeszcze cierpliwość.
- Chcesz mieć dzieci?
- Co a pytanie. Oczywiście, że tak,
ale na to też mamy jeszcze czas – spojrzał na mnie. Uśmiechnął
się i wziął moją dłoń, którą pocałował – I nie pozwolę
jej nikomu skrzywdzić. Jeżeli ktoś tknie ją choćby palcem,
przysięgam, że zabije i się nie zawaham – mówiąc to patrzył
się w jego stronę. Nie wiem dlaczego to powiedział, ale ojciec
tylko się zaśmiał.
- No zobaczymy co wyjdzie z Twoich
słów. Kobietę przede wszystkim trzeba sobie wychować.
- Z całym szacunkiem, ale kobieta, to
nie zwierzę, które trzeba wychować, żeby chodziło przy nodze.
- Tak uważasz?
- Jak najbardziej i nigdy tych poglądów
nie zmienię. Kocham Betty taka jaka jest i za to jaka jest. Wcale
nie chce, żeby się zmieniała.
- Więc wypijmy za to – nalał sobie
i Michaelowi whisky.
- Dziękuje, ale ja nie pije.
- Słucham?
- Nie przepadam za alkoholem. Poza tym
prowadzę – i tak postawił przed nim szklankę z trunkiem.
- Tylko mięczaki nie piją – Mike
spojrzał na niego i bez słowa wypił jednym łykiem zawartość
szklanki. Patrzyłam na to i nie chciałam, żeby pił. Złapałam Go
za łapkę pod stołem. Spojrzał na mnie przepraszająco –
Najwyżej zostaniecie u nas na noc – ojciec wypił już drugi raz i
znowu nalał Michaelowi.
- No dobrze, zostaniemy. Prawda kotku?
- Tak – odpowiedziałam niechętnie.
- Nie pijesz? - Mike wziął małego
łyka.
- To my może pójdziemy do Betty
pokoju już.
- Idźcie, tylko macie być grzeczni –
powiedziała poważnie mama. Wzięłam Michaela za łapkę i poszłam
do siebie.
- Nareszcie – otworzył okno i wylał
zawartość szklanki. Ucieszyło mnie to – Nie lubię alkoholu ..
zwłaszcza jak ktoś mnie do niego zmusza.
- A ja nie lubię jak pijesz … -
usiadłam na łóżku.
- Coś się stało? - usiadł przy mnie
i objął ramieniem.
- Eh .. ojciec, gdy sobie wypije za
dużo .. często się awanturuje – posmutniałam – Nie można
wtedy wytrzymać.
- Ale ja tak nie mam. Resztę wylałem
i nie mam zamiaru więcej pić.
- Wiem .. ale mi się to wszystko
przypomniało.
- Obronie Cie w razie czego. Bez obaw.
Mamy gorszy problem.
- Jaki?
- Ty masz w co się przebrać, a ja?
- Hmm … zawsze możesz spać w ..
bokserkach – zarumieniłam się i zagryzłam wargę.
- Ach tak? Mi to w sumie odpowiada. To
Ty możesz spać w bieliźnie.
- Śnij dalej Jackson – zaśmiał się
– Ja mam piżamkę.
- Osz Ty .. robisz to celowo, żeby
mnie zobaczyć w samych gaciach.
- Rozgryzłeś mnie. Wprost o tym
marzę, a potem Cie zmolestuje.
- Mmm .. brzmi kusząco – powiedział
mi wprost do ucha. Aż dostałam dreszczy na całym ciele, gdy
poczułam jego oddech na szyi.
- Bądź grzeczny.
- Staram się, ale wcale mi tego nie
ułatwiasz – musnął ustami moją szyję. Strasznie mi się to
spodobało i zaczynało mnie kręcić. Widział to. Musiał to
widzieć, bo zrobił to jeszcze kilka razy. W końcu odnalazł moje
usta i zatopił się w nich. Odwzajemniałam każdy pocałunek i się
położyłam. Wciąż nie przestawał, ale ta chwila nie mogła trwać
zbyt długo. Mama miała doskonałe poczucie czasu. Zapukała po czym
weszła i powiedziała, o której mamy zejść na kolacje – Mało
brakowało – oboje się zaśmieliśmy i od tej pory byliśmy
grzeczni. Niczym małe dzieci. Po kolacji poszliśmy z powrotem do
mnie. Mike został w samych bokserkach co mnie nieco krępowało. Ja
byłam w piżamce dla bezpieczeństwa. Położyliśmy się i starałam
się zasnąć. Wiedziałam, że przy Michaelu nic mi nie grozi i
ojciec tutaj nie wejdzie.
niedziela, 29 listopada 2015
Chapter 30
Uff jednak udało mi się napisać na dzisiaj. Specjalnie dla Was pisałam po nocy, wiec już z góry przepraszam za błędy, ale sami rozumiecie. Już nie miałam siły sprawdzić, czy są jakieś błędy. Tak, wiec zapraszam do czytania oraz komentowania ;) I od razu mówię, że ta notka nie wyszła mi tak jak chciałam.
~~~~~~
~~~~~~
- Kochanie? - zaczął Michael, gdy
siedziałam na kanapie w salonie i sobie czytałam książkę.
- Tak? - spojrzałam na niego.
- Bo przed chwilą dzwoniła do mnie
moja mama i … zaprasza nas na obiad.
- No dobrze, a kiedy? - podrapał się
po głowie.
- Dzisiaj ..
- Żartujesz?
- Sam się dopiero dowiedziałem.
Pojedziemy? Chcą Cie poznać – westchnęłam.
- O której?
- Na 14:00. Dziękuje – pocałował
mnie krótko i znowu poszedł do gabinetu pracować. Mówił, że ma
sporo papierkowej roboty z umowami czy coś takiego. Nie wdawałam
się w szczegóły. Do wyjścia mieliśmy cztery godziny. Sporo
czasu. Trochę się stresowałam tym spotkaniem. Nie wiedziałam, czy
mnie polubią i zaakceptują. W końcu jestem zwykłą dziewczyną.
Dobrze, że Mike tego nie słyszy. Znowu by mi się usłyszało, że
gadam głupoty. Poszłam do sypialni, żeby przygotować sobie ciuchy
na to spotkanie. Stałam przed otwartą szafą i nie mogłam się
zdecydować. Nagle do sypialni wszedł Mike ze swoim telefonem w
dłoni – Do Ciebie.
- Hm? A kto?
- Nina.
- Dzięki – wzięłam od niego
telefon. Spojrzał jeszcze na mnie.
- Pamiętaj, że we wszystkim wyglądasz
pięknie.
- Hehe jasne – pogroził mi jeszcze
palcem i wyszedł – Cześć Nina. Co się stało, że dzwonisz?
- Cześć – nie brzmiała za dobrze –
Chciałam się dowiedzieć, czy wszystko w porządku.
- Dziękuje, ale tak. Wiesz, że tutaj
nic mi nie grozi. Hm .. wszystko ok?
- Tak – zawahała się.
- Na pewno? - przez chwilę milczała –
Nina? Jesteś tam?
- Tak … baw się dobrze. Pa –
rozłączyła się.
- Hm? - spojrzałam na telefon i nic
nie rozumiałam. Coś mi jednak nie pasowało. Znalazłam Michaela w
gabinecie i oddałam mu telefon – Muszę do niej jechać.
- Coś się stało?
- Właśnie tego nie wiem, ale … po
prostu czuje, że coś się stało.
- No dobrze. Pojadę z Tobą – już
chciałam zaprzeczyć, żeby sobie nie przerywał, ale zaczął
ubierać buty. Zrobiłam to samo.
- Dziękuje Mike – powiedziałam, gdy
już jechaliśmy. Spojrzał na mnie. Wziął moją dłoń w swoją i
pocałował. Przez całą drogę myślałam co się mogło stać.
Miałam jakieś złe przeczucia i nie chciałam aby okazały się
prawdą. Zamyśliłam się i nie wiedziałam kiedy dojechaliśmy.
- Betty? Jesteśmy.
- Hm? - spojrzałam na niego – Coś
mówiłeś?
- Hehe tak, że już jesteśmy na
miejscu. Jestem ciekawy o kim Ty tak myślałaś – wysiadł i po
chwili mnie też otworzył drzwi.
- Nie wiesz? O takim jednym
przystojniaku.
- To ja się chyba przejadę do niego –
zaśmiałam się i dałam mu buziaka.
- Dobrze, ale potem, zazdrośniku –
wzięłam Go za łapkę i zapukałam do drzwi. Dość długo nie
otwierała.
- Może jej nie ma. Mówiłaś, że
przyjedziesz?
- Nie .. hmm .. dziwne – po chwili
jednak podeszła do drzwi.
- Wracajcie do domu. Jestem chora i się
zarazicie.
- Dobra dobra. Nie pojedziemy dopóki
nie otworzysz – w końcu otworzyła, ale takiego widoku się nie
spodziewałam – O Boże. Co Ci się stało? - weszłam z Michaelem
do środka.
- Nic .. spadłam ze schodów.
- Te obrażenia nie wyglądają na
upadek – powiedział Mike.
- Właśnie. Więc gadaj co się stało
– poszliśmy do salonu. Ewidentnie ktoś ją pobił.
- Ehh …. odwiedził mnie mój były …
chyba nie muszę mówić jak to się skończyło – oj musisz.
Powiedziałam w myślisz. Wiedziałam, że kłamała.
- Mike przyniesiesz nam coś do picia?
- No dobrze – poszedł do kuchni.
- A teraz słucham. Jak na spowiedzi. I
bez ściemy.
- Ojciec tutaj był. Dowiedział się
jakimś cudem, że kłamałam z tym, że ma zakaz zbliżania się do
mnie. Szukał Cie. Dostałam za to, że cie nie było – złapałam
się za głowę.
- Nie mogę w to uwierzyć. Znowu
zaczyna – spojrzałam na nią – Co ja mam robić?
- Uważaj na siebie. Ciebie też może
znaleźć i powiedź w końcu Michaelowi o tym. Zapewni Ci ochronę.
- Jeszcze nie teraz. Dziękuje, że nie
powiedziałaś tego przy nim – akurat wrócił z sokiem i
szklankami. Nalał nam i sobie i usiadł przy mnie.
- Powiedź gdzie On mieszka – obie na
niego spojrzeliśmy.
- Czemu chcesz wiedzieć?
- Chce z nim pogadać. Kobiet się nie
bije i ktoś Go musi tego nauczyć.
- Nie Michael. Daj sobie spokój. On
już tutaj nie wróci. Dziękuje, że chcesz mi pomóc, ale poradzę
sobie. Zawsze sobie radziłam.
- Ale pamiętaj, że jak by co to
możesz mi powiedzieć, a ja już to załatwię.
- Dobrze.
- Gdyby ktoś skrzywdził tak Betty ..
- spojrzał na mnie – Nie miałbym żadnych skrupułów .. nie
darowałbym temu komuś i by pożałował, że się w ogóle urodził
i śmiał podnieść rękę na moją kobietę – patrzył mi prosto
w oczy i wiedziałam, że mówił serio. Teraz byłam całkiem pewna,
że nie mogę wyjawić mu prawdy. Naprawdę czułam się przy nim
bezpieczna. Za te słowa dostał buziaka – Miło. Zadzwonię do
mamy, że nie przyjedziemy.
- Ok.
- A gdzie mieliście jechać?
- Do mojej mamy na obiad zapoznawczy.
- Więc musicie jechać bez gadania.
Mnie nic nie jest. Dobrze się czuje.
- Powinnam z Tobą zostać. Tak samo
jak Ty przy mnie byłaś kiedy tego potrzebowałam.
- Tak, ale widzisz, że ja normalnie
chodzę, tak? Nie wygłupiajcie się. Nie zmieniajcie planów z
mojego powodu – spojrzałam na Michaela, bo nie wiedziałam co
zrobić.
- Ale jesteś pewna? - dopytał.
- Tak na 100%. Potem do Was zadzwonię
jakoś wieczorem. O ile nie będę oczywiście przeszkadzać –
spojrzała się na nas znacząco.
- Hehe … jesteśmy grzeczni i możesz
śmiało dzwonić.
- No dobrze. Jeszcze się Mike
doczekasz. Nie smutaj.
- Yyy .. nie smutam i wiem – no nie
może być. Michael się zaczerwienił.
- On wie.
- Przypomnij mi następnym razem, że
przyjazd do Ciebie jest niebezpieczny – zaśmiała się.
- Oj tam nie jest tak źle. Dobra
uciekajcie już – przytuliła nas na pożegnanie i odprowadziła do
drzwi. Kilkanaście minut później byliśmy w domu. O 12:00 zaczęłam
się szykować do wyjścia. Mike powiedział abym ubrała się na
luzie, bo On też się jakoś specjalnie nie ubiera. Jak na normalne
rodzinne spotkanie. Dla mnie jeszcze lepiej. Półtorej godziny
później byłam gotowa do wyjścia. Strasznie się denerwowałam.
Teraz jeszcze bardziej niż godzinę temu. Spojrzałam w lustro.
Zrobiłam lekki makijaż i zostawiłam rozpuszczone włosy.
- Pięknie wyglądasz – spojrzałam w
stronę drzwi. Stał oparty o futrynę.
- Heh … dzięki, ale wyglądam tak
jak zawsze.
- Czyli zawsze wyglądasz pięknie –
podszedł do mnie od tyłu i objął mnie w pasie. Patrzył na mnie w
odbiciu lustra.
- Przestań .. przez Ciebie się
czerwienie.
- Gdy się budzę widzę najpiękniejszy
widok na świecie. Widzę Twoją twarz. Kocham Cie tak bardzo, że
moje serce jest za małe.
- Nieprawda – odwróciłam się do
niego – Twoje serce jest pełne miłości. Wiem o tym doskonale.
Moje należy do Ciebie – położyłam jego dłoń na mojej klatce
piersiowej. Bez słowa mnie pocałował czule. Zarzuciłam mu łapki
na szyję i odwzajemniałam. Po chwili jednak przerwał.
- Cieszę się, że jesteś tutaj ze
mną.
- No nie wiem.
- Co masz na myśli?
- Bierzesz leki? Mówiłeś, że jak ze
mną śpisz, to nie musisz ich brać. Jak jest teraz?
- No tych na sen nie biorę, a
przeciwbólowe … czasami … jak już nie mogę wytrzymać.
- Chociaż tyle. Zobaczysz, że
niedługo w ogóle przestaniesz ich potrzebować.
Przez całą drogę miałem ogromnego
stresa. Dawno się tak nie czułam. Nawet, gdy poznałam Michaela.
Teraz miałam poznać jego całą rodzinę. Nie odzywałam się
podczas drogi. Chciałam jak najlepiej wypaść i wyobrażałam sobie
różne wersje tego spotkania.
- Już jesteśmy – spojrzałam przez
okno na dom. Zatkało mnie – Robi wrażenie, co? - zaparkował.
- Ooo tak .. tylko, żebym się nie
zgubiła hehe – czekaliśmy już pod drzwiami. Aż ręce mi się
trzęsły.
- Denerwujesz się widzę – spojrzał
na moje dłonie – Będzie dobrze. Pokochają Cie tak samo jak ja –
chciałam w to wierzyć. Otworzyła Pani Jackson i nas wpuściła. Na
pierwszy rzut oka wydawała się bardzo miłą i sympatyczną
kobietą. Ciepło mnie przywitała, tak samo jak i reszta.
Postanowiłam nie odzywać się nie pytana. Nie wiedziałam o czym
mogę z nimi rozmawiać. Widziałam ich po raz pierwszy na oczy.
Janet była niemożliwa. Rozkręciła całe towarzystwo. Przeszliśmy
wszyscy do salonu i zaczęły się pytania. Na większość
odpowiadał Mike. Mieliśmy zostać do 22, ale źle się poczułam.
Nie wiem, czy to od wrażeń, czy od czego, ale Michael zadecydował,
że wracamy – Kotku? Lepiej coś? - zapytaj jak już jechaliśmy w
drogę powrotną.
- Czy ja wiem .. w głowie mi się
kręci. Przepraszam, że przeze mnie musieliśmy szybciej wracać.
- Nie przepraszaj. Zaraz się położysz
i poczujesz lepiej – przymknęłam oczy. Zanim się zorientowałam,
niósł mnie już do domu. Położył na łóżku i usiadł obok – A
teraz? Nadal bez zmian? - miał taką zmartwiona minę. Pokręciłam
tylko głową, że nie – Pomogę Ci się przebrać, dobrze?
- Tak – gdy byłam już przebrana,
okrył mnie kołdrą i sam poszedł się przebrać. Po chwili wrócił
i położył się przy mnie. Odwróciłam się w jego stronę,
objęłam w pasie i położyłam głowę na jego torsie. Poczułam,
że pocałował mnie w głowę.
- Śpij skarbie. Rano będzie już
lepiej – zamknęłam oczy.
- Dobranoc Mike.
- Dobranoc kochanie – wciąż kręciło
mi się w głowie, ale po chwili zasnęłam.
sobota, 28 listopada 2015
Przepraszam :(
Ehh cóż mam powiedzieć. Niestety się nie wyrobiłam z tą notką na dzisiaj i mam nadzieje, że mi to wybaczycie, co nie? Dlatego zapraszam na notkę jutro :) Mam dla Was dobrą wiadomość (chyba) Otóż planuje grudniowe notki pisać dłuższe. Dlaczego? Ponieważ bym chciała zrobić Wam taką małą niespodziankę na same święta ;) Niektórzy pewnie już się domyślają o co chodzi ;) Więcej nie powiem ;P Wiec do zobaczenia jutro :) Miłego weekendu! ;)
sobota, 21 listopada 2015
Chapter 29
Witajcie ;)
Niestety nie udało mi się rano wstawić notki, ale właśnie ją skończyłam i wstawiam. Taka sobie mi wyszła, ale ocenę pozostawiam Wam. Pisałam ją nie będąc w zbyt dobrym humorze, wiec wiecie. No i wyszła mi trochę krótsza niż zwykle.
Chciałam się jeszcze odnieść do pewnego komentarza ponieważ mnie rozśmieszył :D Drogi anonimie widzę, że czytając notki analizujesz każde słowo ze słownikiem przed nosem, że wyłapałeś tak poważny błąd :D Wiecie co? Idę się chyba pociąć, bo to jest nie wybaczalny błąd normalnie :D Jak ja mogłam napisać ''biegnąć'' zamiast ''biec'' :D Tylko, że ja może wolę biegnąć niż biec :D Przełamuje rutynę i nudę :D Ty sobie tam biec, a ja będę sobie biegnąć :D Może wyjaśnię, bo znowu wyjdzie, że nie przyjmuje słów krytyki ;p Oczywiście, że przyjmuje, ale śmieszy mnie to, że na taką ilość tekstu ktoś wyłapał taki krytyczny błąd :D I tylko dlatego pozostawił po sobie koma :D
To by było tyle. Zapraszam, wiec do czytania oraz komentowania :)
~~~~~~
Niestety nie udało mi się rano wstawić notki, ale właśnie ją skończyłam i wstawiam. Taka sobie mi wyszła, ale ocenę pozostawiam Wam. Pisałam ją nie będąc w zbyt dobrym humorze, wiec wiecie. No i wyszła mi trochę krótsza niż zwykle.
Chciałam się jeszcze odnieść do pewnego komentarza ponieważ mnie rozśmieszył :D Drogi anonimie widzę, że czytając notki analizujesz każde słowo ze słownikiem przed nosem, że wyłapałeś tak poważny błąd :D Wiecie co? Idę się chyba pociąć, bo to jest nie wybaczalny błąd normalnie :D Jak ja mogłam napisać ''biegnąć'' zamiast ''biec'' :D Tylko, że ja może wolę biegnąć niż biec :D Przełamuje rutynę i nudę :D Ty sobie tam biec, a ja będę sobie biegnąć :D Może wyjaśnię, bo znowu wyjdzie, że nie przyjmuje słów krytyki ;p Oczywiście, że przyjmuje, ale śmieszy mnie to, że na taką ilość tekstu ktoś wyłapał taki krytyczny błąd :D I tylko dlatego pozostawił po sobie koma :D
To by było tyle. Zapraszam, wiec do czytania oraz komentowania :)
~~~~~~
Następnego ranka obudziłam się w
łóżku Michaela. Niestety nie było Go. Przeciągnęłam się i
uśmiechnęłam do siebie. Wczoraj do niczego nie doszło. Po prostu
u niego zostałam, żeby nadrobić ten stracony czas. Tak naprawdę
nie rozmawialiśmy. Nie mieliśmy na to czasu. Woleliśmy oddać się
pocałunkom i pieszczotom. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że matka
postąpiła tak podle i o mały włos nas nie rozdziela. Na chwilę
chciałam przestać o tym myśleć. Wtuliłam się w poduszkę
Michaela. I znowu miałam na sobie jego koszulę. Nic nie zabrałam
ze sobą, bo nie wiedziałam, czy uda mi się Go zatrzymać. Coś
długo Go nie było. Postanowiłam wstać i Go poszukać. Weszłam do
łazienki, ale była pusta. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół.
- Mike? - podeszłam do jego gabinetu.
Drzwi były uchylone – Tutaj jesteś – weszłam i zauważyłam
jak coś od razu schował do kieszeni.
- Nie śpisz już? - wydawało mi się,
że był trochę zakłopotany. Podeszłam i się przytuliłam.
- Stęskniłam się – zaśmiał się
– No co? Nie wolno mi?
- Wolno wolno. Nic przecież nie mówię
– spojrzałam na niego.
- A teraz mi powiedź co tam chowałeś,
hm?
- Yyy .. ja?
- Nie, ja wiesz .. no dobra bez
ściemniania proszę.
- Wydawało Ci się – puścił mnie i
podszedł do biurka. Niby przeglądał jakieś papiery. Nie podobało
mi się i już byłam pewna, że coś ukrywał. Podeszłam do niego
od tyłu i sama wyciągnęłam mu to coś z kieszeni. Jak się
okazało były to leki – Co robisz? - zabrał mi opakowanie – To
moje.
- Właśnie widzę. Możesz mi to
wyjaśnić?
- Ale co mam Ci wyjaśniać? Lek jak
lek. Wybacz, ale jestem trochę zajęty.
- W porządku, więc ja już sobie
pójdę do domu – skierowałam się w stronę drzwi.
- Hej – zatrzymał mnie. Wiedziałam,
że podziała – Przecież mieliśmy spędzić wspólnie czas.
- Ale Ty jesteś zajęty. Na dodatek
mnie oszukujesz. Pamiętasz co obiecałeś? Że postarasz się Tego
nie brać, a co właśnie zrobiłeś? Znowu to świństwo wziąłeś.
- Ehh .. przepraszam .. ale głowa mnie
boli ..
- To nie jest powód aby brać ciągle
tabletki. Za każdym razem będziesz mnie przepraszał? - spojrzałam
mu w oczy i wróciłam do jego sypialni. Poszłam do łazienki i
weszłam do kabiny. No tak. Robiłam mu wyrzuty, a sama nie jestem z
nim szczera w wielu sprawach. Po prostu się o niego martwiłam.
Zakręciłam wodę i wyszłam w ręczniku. Mike siedział na łóżku
ze smutną miną. Spojrzał na mnie i chyba się speszył, ale nie
dał po sobie poznać.
- Chciałem jeszcze raz przeprosić.
- Ale ja nie chce, żebyś mnie
przepraszał. Chce, żebyś przestał to brać. Na sen też bierzesz?
- Jak z Tobą śpię, to nie – już
nawet nie pytałam, czy jak sam śpi to bierze, bo odpowiedź była
jasna. Podeszłam i usiadłam mu na kolanach.
- Kocham Cie .. dlatego proszę Cie ..
nie bierz tych leków. To jest niebezpieczne, a nie chce aby coś Ci
się stało, rozumiesz? Ty się o mnie martwisz i nie zapominaj, że
ja o Ciebie również.
- Ja to wszystko wiem, ale .. to jest
trudniejsze niż się wydaje. Wiele razy próbowałem je odstawić.
- Pomogę Ci. Jestem przy Tobie i chce
Ci pomóc.
- Dziękuje – pocałował mnie i się
przytulił jak mały chłopiec. Pogłaskałam Go po głowie.
- Mike? Wiesz, że jestem w samym
ręczniku? Muszę się ubrać – oderwał się od mnie i zmierzył
mnie wzrokiem. Zarumieniłam się na to.
- To … może … faktycznie idź się
ubierz – dałam mu buziaka i wstałam. Zabrałam swoje wczorajsze
ciuchy. Obejrzałam się w drzwiach łazienki, spojrzałam na niego i
się uśmiechnęłam. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Ale podobało
mi się to. On też chyba nie miał nic przeciwko, bo nie spuszczał
ze mnie wzroku. Po chwili wyszłam ubrana.
- Muszę jechać po czyste rzeczy do
domu.
- O nie nie nie. Za duże ryzyko –
podszedł do mnie – Wiesz … w sumie to mogłaś zostać w tym
ręczniku.
- Naprawdę? - niechcący powiedziałam
zmysłowo.
- O tak – pocałował mnie czule, a
po chwili namiętnie. Odwzajemniałam każdy pocałunek i nie miałam
zamiaru przerywać, On tak samo. Zarzuciłam ręce na jego kark i
wciąż odwzajemniałam. Nawet nie wiem kiedy mnie podniósł do
góry, a ja oplotłam Go nogami. Zaniósł mnie do łóżka. Nachylał
się nade mną i wciąż całował. Na chwilę przerwał i spojrzał
na mnie – Przez Ciebie wariuje i tracę nad sobą kontrolę.
- Właśnie widzę – patrzyłam mu w
oczy.
- Muszę nad sobą zapanować. Chyba
Cie nie wystraszyłem?
- Hehe nie no coś Ty. Ufam Ci i wiem,
że mnie nie skrzywdzisz – tym razem to ja dałam mu buziaka –
Ciesz się, że nie naciskasz, jeżeli chodzi o te sprawy.
- Wiesz .. chciałbym abyśmy poszli
już o krok dalej, ale rozumiem, że nie jesteś jeszcze na to
gotowa. Poczekam ile będzie trzeba.
- Dziękuje kochanie. Za te słowa coś
Ci się należy.
- Tak? A co takiego?
- A to – pocałowałam Go.
- Mmm .. podobało mi się. Wiesz co?
Tak pomyślałem, że może zadzwonisz po Ninę i pójdziecie na
zakupy.
- Ale ja mam ..
- Wiem, ale nie chce, żebyś tam
wracała. Jeszcze Cie zamknie w pokoju i znowu nagada jakiś głupot.
O i jeszcze zadzwonię po mojego kierowcę, to Was wszędzie
zawiezie.
- Sama nie wiem. Najpierw muszę się
upewnić, czy Nina ma czas.
- To się przekonajmy – usiadł na
łóżku i pomógł mi wstać do tej samej pozycji. Wykręcił do
niej numer i sam z nią rozmawiał. Po chwili się rozłączył.
- I co powiedziała?
- Że nie ma sprawy – uśmiechnął
się – Ja w tym czasie popracuje i będę czekał na Ciebie.
- No ja myślę – zeszliśmy na dół
i usiedliśmy na kanapie. W tym czasie co czekaliśmy na Ninę, Mike
zadzwonił do swojego kierowcy – Mike? Wiem, że dla Ciebie to nie
problem i w ogóle, ale jest mi głupio, że znowu musisz za mnie płacić.
- Bo chce i chce abyś miała wszystko
co najlepsze. Nie ma tematu.
- Jak zawsze – wywróciłam oczami.
Spojrzałam na kominek, na którym stały puste ramki – A gdzie się
podziały zdjęcia? - opuścił głowę.
- Spaliłem je jak się dowiedziałem,
że już mnie nie kochasz – nie mogłam w to uwierzyć.
- Żartujesz, prawda? - pokręcił
przecząco głową – Co Ci w ogóle przyszło do głowy? Jezu .. w
głowie mi się nie mieści, że zniszczyłeś taką pamiątkę. Mam
nadzieje, że masz gdzieś zapisane kopie.
- Tak mam.
- No to masz szczęście. Poszukaj je,
to od razu wywołam jak będę na tych zakupach – wstał i poszedł
do swojego gabinetu. Patrzyłam za nim i kręciłam głową. Faceci.
Coś głupiego strzeli im do głowy i najpierw zrobią zanim pomyślą.
Nina przyszła o umówionej godzinie.
Kierowca też już czekał na nas. Nie chciało mi się jechać na te
zakupy, bo wiedziałam, że będziemy chodzić po tych sklepach kilka
godzin. Ale jednak wolałam to niż widzieć matkę i wysłuchiwać
jej głupiej gadki. Tak jak myślałam. Wróciłyśmy dopiero
wieczorem, a ja byłam padnięta. Ale miałam już wszystko i nasze
zdjęcia też. Od razu walnęłam się na kanapę i postanowiłam, że
się z niej nie ruszę choćby nie wiem co. Z tego zmęczenia
zasnęłam na niej.
~~~~~~
P.S. Wiem, że na coś liczyliście, ale na to jest jeszcze za wcześnie. Wszystko mam poukładane i spokojnie na pewno doczekacie się tej sceny :D Wszystko w swoim czasie ;)
sobota, 14 listopada 2015
Chapter 28 Part 2
Witajcie ;)
Mam nadzieje, że dzisiejsza notka Wam się spodoba :)
Zapraszam do czytania oraz oczywiście komentowania, czyli motywowania mnie ;)
~~~~~~
Mam nadzieje, że dzisiejsza notka Wam się spodoba :)
Zapraszam do czytania oraz oczywiście komentowania, czyli motywowania mnie ;)
~~~~~~
Nina wróciła do domu po 16:00. Od
razu zajrzała do skrzynki na listy jak zwykle. Zobaczyła kilka
listów, ale nie zwróciła na nie większej uwagi. Po przekroczeniu
progu drzwi, udała się od razu do kuchni i rzuciła listy na blat.
- Tylko te rachunki i rachunki –
mówiła pod nosem zaglądając do lodówki – Co by tu .. hmm .. a
niech będzie – wyciągnęła szybkie danie i wrzuciła do
mikrofali. Była zbyt zmęczona, żeby robić normalny obiad. Zresztą
dla samej siebie nie widziała zbytnio sensu. Gdy danie zagrzewało
się, poszła do sypialni przebrać się w luźniejsze ciuchy. Wzięła
z blatu listy i położyła na stoliku w salonie. Nalała sobie wina,
przełożyła posiłek na talerz i rozsiadła się na kanapie – O
jak dobrze. Nareszcie piątek – wzięła łyk wina. Sprawdziła
pierwszy list – No tak rachunek – potem kolejny – To samo. A
dzisiaj mam to gdzieś – odłożyła je z powrotem. Prawie zasnęła,
ale żołądek dał o sobie znać – No już dobrze. Na karmie Cie.
Ależ Ty jesteś upierdliwy – zaczęła jeść, ale na chwilę
odłożyła widelec, bo zauważyła coś dziwnego. Wzięła do ręki
kopertę, na której pisało ''Dla Betty'' – Hmm? - zauważyła też
przyczepioną karteczkę – Dziwne – chwilę biła się z myślami,
czy powinna otworzyć, ale nie dawało jej to spokoju – Najwyżej
mnie zabije – otworzyła, wyciągnęła list i zaczęła czytać. Z
każdym kolejnym słowem coraz bardziej nie dowierzała. Gdy doszła
do końca, odłożyła list i zaczęła się nad tym zastanawiać –
Nie … nie wierzę, że by mogła z nim zerwać – wstała i
chodziła po salonie. Próbowała się do niej dodzwonić, ale
włączała się sekretarka – Niech to cholera – spojrzała na
zegarek – Cholera .. 16:30 .. - spojrzała na swój ubiór. Olała
to i zamówiła taksówkę. Na szczęście przyjechała bardzo
szybko. Schowała do torebki list, zamknęła drzwi i wsiadła do
taksówki. Podała adres i poprosiła, żeby się pospieszył. Po
pięciu minutach była na miejscu. Zapłaciła i poprosiła, żeby
poczekał. Szybko wysiadła i ruszyła w stronę drzwi. Zapukała.
Jak zwykle otworzyła jej mama.
- Czego tutaj chcesz?
- Cóż za miłe powitanie. Nie
przyszłam do Ciebie, tylko do Betty. Przepuść mnie – chciała
wejść, ale jej nie przepuściła.
- Nie chce z Tobą rozmawiać – Nina
zaśmiała jej się prosto w twarz.
- Tak samo jak z Michaelem?! To Twoja
sprawka, prawda? Przyznaj się!
- Nic Ci do tego. Nareszcie się od
niego uwolniła.
- Jesteś chora! Oni się szczerze
kochali, a Ty To zniszczyłaś! - weszła siłą i weszła po
schodach.
~~~~~~
Widziałam jak podeszła do jego auta i
coś mówiła. Nie wiedziałam co, nie powiedziała mi. Musiała Go
nieźle zdenerwować, bo odjechał prawie z piskiem opon, a ja
zaczęłam płakać. Chciałam za nim krzyknąć, ale nie mogłam.
Ojciec spał i bałam się jego gniewu, gdyby się obudził. Przez
całą noc nad tym myślałam i coraz bardziej tęskniłam.
Obmyślałam plan jak znowu uciec chociaż na chwilę, żeby z nim
porozmawiać i wyjaśnić, dlaczego nie dzwonię ani nie odbieram.
Słyszałam jakąś awanturę z dołu,
ale nie obchodziło mnie to. Stałam przy oknie i miałam nadzieje,
że znowu przyjedzie. Nagle drzwi się otworzyły.
- Dobrze, że jesteś ..
- Nina? Co Ty ..
- Nie ma czasu na głupie pytania.
Zerwałaś z Michaelem? - wybałuszyłam na nią oczy.
- O czym Ty mówisz? Nie .. nie
zerwałam .. nawet mi przez myśl nie przeszło.
- To czytaj to – wręczyła mi jakiś
list. Przeczytałam i nie mogłam uwierzyć.
- Ale … co To jest .. ? Ja nic nie
rozumiem – aż usiadłam na łóżku – Nina .. powiedź, że to
mi się śni ..
- Więc już jestem pewna czyja to
sprawka – spojrzałam na nią – Matki .. to Ona chciała,
żebyście koniecznie zerwali – nagle wszystko zaczęło się
łączyć.
- To o Tym z nim rozmawiała … Boże
… jak Ona mogła mi to zrobić – łzy samoistnie zaczęły lecieć
– Nie … nie mogę Go stracić przez takie nieporozumienie.
- Nie czas na to. Mike za dwadzieścia
minut odlatuje i nawet nie wiadomo gdzie. Szykuj się szybko.
Taksówka już czeka i jedziemy Go zatrzymać – jak oparzona
zerwałam się na równe nogi i ubrałam pierwsze lepsze ubranie do
wyjścia.
- Gotowa – już miałyśmy schodzić
po schodach, gdy na drodze stanął nam ojciec.
- O kogo moje oczy widzą. Córka
marnotrawna powróciła.
- Nie licz na to draniu.
- Tak do ojca się odzywasz? - już
chciał do nad podejść.
- Nawet nie próbuj. Tknij mnie, a
pójdziesz siedzieć na długo. Załatwiłam sobie nietykalność,
więc jeżeli dotkniesz mnie choćby palcem, pójdziesz do kicia. Nie
wierzysz? Przekonaj się. No dalej! - tylko się gapił, ale nie
wykonał żadnego ruchu.
- Ty mi nie jesteś potrzebna. Mam
kogoś innego – spojrzał na mnie.
- Dobra. Nie mamy czasu na gadkę z
Tobą. Marnujesz mój cenny czas – złapała mnie za rękę i
wyszliśmy z domu. Wsiadłyśmy do taksówki – Dlaczego nie
odbierałaś? Ja i Michael dzwoniliśmy do Ciebie.
- Zobaczył, że mam telefon i Go
rozwalił na moich oczach – resztę drogi milczałam. Modliłam się
abyśmy zdążyły na lotnisko – Boże …. dlaczego jej
uwierzyłeś? Przecież wiesz, że Cie kocham – mówiłam w
myślach. Staliście w ogromnym korku, a lotnisko było pięć minut
stąd na piechotę. Spojrzałam na zegarek – Jest za dziesięć ..
- spojrzałam na nią – Nie zdążymy.
- Może Pan to jakoś objechać? Bardzo
nam się spieszy.
- Nie mam jak. Widzą Panie, że jest
korek.
- Nie .. - nie wiele myśląc wysiadłam
i zaczęłam biec w stronę lotniska.
- Betty! - usłyszałam. Zapłaciła i
też wysiadła. Biegłam ile sił w nogach i liczyłam na cud.
Wbiegłam na płytę. Ochrona chciała mnie zatrzymać i krzyczeli,
że tutaj nie wolno przebywać. Miałam to gdzieś. W ogóle ich nie
słuchałam. Płakałam i widziałam zamazany obraz od łez. Nigdzie
Go nie widziałam. Zatrzymałam się i nagle … zobaczyłam Go jak
wsiadał do samolotu. Już miał przekroczyć próg i zniknąć w
środku.
- Michael!!! - krzyknęłam ile sił w
płucach. Zatrzymał się i powoli odwrócił. Nasze spojrzenia się
spotkały. Znowu zaczęłam biec. Tym razem wiedziałam gdzie. Szybko
zszedł po schodkach i też zaczął biegnąć w moją stronę.
Rzuciliśmy się sobie w ramiona. Mocno się do niego przytuliłam
jak by miał mi zaraz uciec – Dlaczego? - mówiłam przez łzy i
wciąż się tuliłam.
- Przecież .. nie chcesz … - nie
dałam mu skończyć. Zamknęłam mu usta czułym pocałunkiem.
Odwzajemniał i mocno mnie do siebie przycisnął.
- To nieprawda, słyszysz? Powiedziała
to specjalnie. I wcale jej nie kazałam – patrzyłam mu prosto w
oczy – Bardzo Cie kocham i nie chce Cie stracić. Dlaczego jej
uwierzyłeś?
- Nie wiem … teraz widzę, że nie
powinienem. Wybaczysz mi to?
- Pod jednym warunkiem ..
- Jakim?
- Pocałuj mnie i udowodnij, że warto
– długo nie musiałam czekać na reakcje. Jego słodkie i miękkie
wargi połączyły się z moimi. Idealnie do siebie pasowały, a ja
czułam się wspaniale i naprawdę szczęśliwa.
- Już nigdy jej nie uwierzę. Obiecuje
– oparł swoje czoło na moim.
- Nie wybaczę jej tego. Boże .. nie
masz pojęcia jak się bałam, że nie zdążę.
- Los chciał aby tak było. Dlaczego
do mnie nie zadzwoniłaś? Byłem u Niny, ale od niej też nie
odbierałaś.
- Bo .. telefon mi spadł ze schodów i
nie działa – nagle mi się przypomniało – Nina .. - obejrzałam
się. Stała z daleka i się uśmiechała – Poczekaj – puściłam
Go na chwilkę i podeszłam do niej – Dziękuje Ci bardzo –
przytuliłam ją – Jestem Twoją dłużniczką.
- Hehe zapamiętam, a teraz wracaj do
niego – spojrzałam na nią i tak też zrobiłam.
- Panie Jackson? Przepraszam, ale co
robimy? - zapytał pilot. Mike spojrzał na niego.
- Lot odwołany. Już mam powód aby
zostać – uśmiechnął się do mnie i ponownie nasze usta się
złączyły.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam i
zawiesiłam ręce na jego szyi.
- Tam gdzie nikt nas nie znajdzie. Do
mnie – wziął mnie na ręce i zaniósł do auta.
- Hehe mój wariat - kazał kierowcy
jechać.
- Może i wariat, ale właśnie Twój –
co chwile się całowaliśmy. Nic nie mogliśmy na to poradzić.
Jeszcze chwilę temu myśleliśmy, że straciliśmy siebie na zawsze.
Teraz nadrabialiśmy ten czas.
Subskrybuj:
Posty (Atom)