poniedziałek, 28 grudnia 2015

Informacja

Jak widzicie nie pojawiła się sobotnia notka, tak jak miałam zaplanowane. Nie wyrobiłam się z jej napisaniem jak wiecie przez przygotowania świąteczne. Na dodatek łapie mnie jakiś wirus i z nim walczę, żeby mnie nie rozłożył na łopatki. Mam nadzieje, że nie macie mi tego za złe i zrozumiecie. Oczywiście notka będzie i to dłuższa niż ostatnie, wiec mam nadzieje, że to Wam wynagrodzi i to czekanie się opłaci. Notka pojawi się w środę bądź czwartek najpóźniej. Chce ją wstawić jeszcze w tym roku ;) No to do zobaczenia za parę dni :)

sobota, 19 grudnia 2015

Chapter 33

Witajcie :)
Jak widzicie kolejna dłuższa notka. Tym razem Was zaskoczę ;) Tym razem Betty dałam odetchnąć, że tak powiem ;) Widzimy się w drugi dzień świąt ;) Jeszcze tydzień wytrzymacie :D
A tymczasem zapraszam do czytania oraz komentowania ;)

                                                                              ~~~~~~

Prawie codziennie rozmawialiśmy ze sobą przez telefon. Tak bardzo mi Go brakowało. Z każdym kolejnym dniem tęskniłam za nim coraz bardziej. Też tęsknił, ale miał pracę do wykonania. Martwiłam się o niego, bo pracował od rana do północy, a czasami i dłużej. Mówiłam mu, żeby trochę przystopował i mniej pracował, a najlepiej zrobił sobie dzień przerwy, ale był uparty jak zawsze. Mówił, że nic mu nie będzie i miałam nadzieje, że tak będzie. Ze dwa razy zdarzyło mu się nawet zasnąć podczas rozmowy. Na całe szczęście te dwa tygodnie minęły dość szybko i dzisiaj wieczorem miał już być z powrotem. Ojciec od tamtego czasu nie pojawił się u Niny. Nie wiedział, gdzie ja mieszkam. Z mamą nadal nie miałam żadnego kontaktu. Zapewne nawet nie wiedziała co chciał zrobić jej mąż.
- Więc dzisiaj wraca – powiedziała Nina pakując się.
- Tak, ale nie musisz już dzisiaj wracać do siebie.
- Muszę – głupkowato się uśmiechnęła.
- Znowu coś sugerujesz? - byłam bardziej niż pewna.
- Ja? No skąd – uśmiech nie schodził jej z twarzy – No Betty .. nie bądź dzieckiem. Nie widzieliście się dwa tygodnie i na pewno coś się wydarzy więcej, dlatego nie chce być tego świadkiem.
- Ja Cie zaraz kopnę w cztery litery, to zobaczysz. Tak tęskniliśmy za sobą, ale nic z tych rzeczy.
- Zobaczymy – puściła mi oczko.
- I zobaczymy. Hmm .. przygotuje dla nas kolacje.
- Romantyczną – poruszyła zabawnie brwiami – O już wiem. Pomogę Ci przygotować ten wieczór jak należy.
- Bardzo jestem ciekawa – skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Hmm … więc tak .. - wyminęła mnie w drzwiach. Zeszła na dół. Ja za nią i słuchałam uważnie – Tutaj – wskazała na podłogę przy drzwiach – Rozsypie płatki róż, które będą prowadzić do salonu, gdzie zjecie pewnie kolacje. Potem .. - wchodziła po schodach i ja też – Potem droga z płatków róż będzie prowadziła od salonu poprzez schody do samej sypialni – weszła tam – A na łóżku będzie wielkie serce. W tle dam świeczki malutkie.
- Zapomniałaś jeszcze o nastrojowej muzyce.
- O właśnie – odwróciła się do mnie – I co myślisz? - wyszczerzyła się. Podeszłam do łóżka.
- Zawsze wiedziałam, że jesteś wariatką, ale nie do tego stopnia – wzięłam poduszkę i rzuciłam w nią. Dostała prosto w głowę.
- Ej! - zaczęła się śmiać – A masz! - też we mnie rzuciła, ale zrobiłam unik.
- Pudło ślepoto – wytknęłam jej język.
- Nie daruje Ci – ruszyła w moją stronę, więc szybko wybiegłam z sypialni i zbiegłam na dół.
- Będziesz miała do czynienia z Michaelem! - krzyknęłam uciekając.
- On mi będzie bardzo wdzięczny! - schowałam się za rogiem – No gdzie jesteś? - wykorzystałam moment i uciekłam do łazienki. Zamknęłam drzwi – Nie ma tak!
- A więc to było celowe? Oboje to zaplanowaliście, co?
- To był jego pomysł. Nie wiedział jak się Ciebie pozbyć i brudną robotę zostawił mnie – próbowałam się nie roześmiać.
- Niech tylko wróci. Popamięta mnie – już nie wytrzymałam i wybuchłam się śmiechem łapiąc się za brzuch. Nina też nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. Wyszłam z tej łazienki.
- Już mi Go szkoda – wciąż się śmiałyśmy. Nagle zegar w holu wybił 16:00. Powoli się ogarnęłyśmy – Dobra czas na mnie.
- Tak szybko?
- Będziesz miała więcej czasu na przygotowanie kolacji i romantycznego wieczoru.
- Oj daj już spokój i mi lepiej doradź co mam upichcić.
- Hmm .. co On by chętnie zjadł poza Tobą .. - walnęłam ją w ramie – Ał! No już dobra. To może zrób kurczaka. Przyda mu się sycący posiłek, po powrocie i takiej harówce. Bo rozumiem, że siebie nie masz zamiaru serwować? - popatrzyłam na nią poważnie, ale po chwili się zaśmiałam.
- Wiesz co? Zabieraj swoje menel i sio mi stąd - prowadziłam ją w stronę drzwi – Muszę dać karteczkę na drzwi, że wariatek nie wpuszczam.
- Haha no weź – stała już po drugiej stronie drzwi – No dobra może się poprawię. Daj znać jak już wróci. No chyba, że będziecie bardzo zajęci.
- Tak będę zajęta pisaniem tej kartki. A tak serio to dam Ci znać.
- Ok będę czekała – pożegnałyśmy się i poszła. Zamknęłam drzwi i rozejrzałam się. Nie lubiłam być sama w tak dużej przestrzeni. No nic. Poszłam do kuchni i zajrzałam do kuchni. Na szczęście wszystko było do przygotowania kolacji. Kurczaka doprawiłam i wsadziłam do piekarnika. Zrobiłam też pyszną surówkę.
- Hmm .. wino by pasowało – poszłam sprawdzić, czy jakieś jest i bingo. Wybrałam jedno i wróciłam do kuchni. Zajrzałam do kurczaka i poszłam do salonu. Przeniosłam nieduży stolik tuż przed kominek. Na kominku rozstawiłam świeczki i na stoliku tak samo. Przyjrzałam się temu – Może być – teraz pozostało mi jedynie czekać na Michaela. Usiadłam na kanapie i włączyłam tv.
Wybiła 21:00, a jego wciąż nie było. Dzwoniłam do niego, ale nie odbierał. Zaczynałam się denerwować i martwić. Kolacja była już gotowa. Otworzyłam wino i nalałam sobie do kieliszka. Zanim się obejrzałam, a przez dwie godziny wypiłam większą połowę. Wykręciłam numer do Niny.
- A jednak dzwonisz – odebrała – Już po kolacji?
- Najpierw by w ogóle musiała się odbyć. Nie przyjechał.
- Co? Przecież mówił, że dzisiaj będzie.
- No właśnie. Nie wiem co o tym już myśleć. A co jeśli coś się stało?
- Betty nie mów tak. Na pewno samolot miał opóźnienie i zobaczysz, że za chwilę wejdzie przez drzwi.
- To by dał mi znać. Zawsze daje, bo wie, że się martwię.
- Może zadzwoń do kogoś.
- Ale do kogo? Nie znam ludzi, z którymi pracuje. Mam jakieś złe przeczucia.
- Chcesz, żebym przyjechała?
- Dzięki, ale nie. To niczego nie zmieni. Może faktycznie przesadzam i zaraz wejdzie.
- Na pewno. Spokojna głowa, ok? Jak by coś to dzwoń.
- Ehh .. dobrze .. dzięki, że mogłam się wygadać.
- Hehe do usług – rozłączyłam się pierwsza. Cały humor ze mnie uleciał w ciągu jednej sekundy. Niech da mi znać jakkolwiek, że wszystko jest z nim w porządku, bo zwariuje. Nagrałam mu się chyba z dziesięć razy. Nie mówiąc już o wiadomościach. Nic. Zero odpowiedzi. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam.
Obudziłam się. Myślałam że to sen, ale była to prawda. Było po drugiej w nocy, a ja wciąż byłam sama. Przetarłam oczy i podeszłam do okna. Boże, gdzie jesteś kochanie. Chodziłam od kanapy do okna i tak do rana. Nie mogłam zasnąć, ale sen dał o sobie znać dopiero o ósmej rano. Nie wiem ile spałam, ale obudziło mnie pukanie do drzwi. Szybko się zerwałam i pobiegłam do drzwi.
- Mike .. - wypowiedziałam, gdy je otworzyłam, ale to nie był On, tylko mama – Co tutaj robisz?
- Wpuścisz mnie na chwilę? - niechętnie, ale ją wpuściłam – Spałaś w ogóle coś? Źle wyglądasz.
- Tak .. spałam .. mów czego chcesz .. czekam na kogoś.
- Na Michaela?
- Skąd wiesz? I skąd masz adres?
- Byłam u Niny – nie wierzyłam, że Ona jej dała nasz adres.
- Dobrze wiedzieć.
- Nie bądź na nią zła. Chciała dobrze i ja też chce. Posłuchaj .. - opuściła głowę na chwilę – Przyszłam tutaj .. bo .. chodzi o Michaela ..
- Żadna nowość – przerwałam jej – I tak z nim nie zerwę.
- To nie o to chodzi. Michael leży w szpitalu ..
- Co??!! Znowu kłamiesz!
- Przysięgam, że mówię prawdę – patrzyłam jej w oczy i wiedziałam, że nie kłamała. Aż zrobiło mi się słabo i przytrzymałam się ściany.
- Jak .. jak to w szpitalu? Co się stało?
- Jeszcze nie wiem. Jak, tylko przyszłam rano na swoją zmianę doznałam szoku, że Go tam widzę. Zdziwiłam się, że Cie przy nim nie ma, ale lekarz powiedział, że przywieźli Go prosto z lotniska.
- O Boże – osunęłam się po ścianie i łzy same zaczęły lecieć – Wiedziałam, że coś się stało. Muszę tam jechać – wstałam i chciałam wyjść tak jak stałam.
- Zaczekaj – zatrzymała mnie – Nie wpuszczą Cie. Leży na intensywnej terapii. Idź się przebrać, a ja poczekam na Ciebie.
- Dobrze – skierowałam się w stronę schodów. Obejrzałam się na nią i cofnęłam – Dziękuje – przytuliłam ją.
- Musiałam – spojrzałam jeszcze na nią i pobiegłam na górę. Szybko przebrałam się w czyste ubrania i przemyłam twarz. Zbiegłam na dół.
- Już jestem gotowa – wyszłyśmy z domu, zamknęłam drzwi. Szłyśmy na przystanek, ale akurat jechała taksówka. Zatrzymałam ją i pojechałyśmy.
- Czekałaś na niego?
- Tak … poleciał do Nowego Jorku na dwa tygodnie .. wiedziałam, że w końcu organizm nie wytrzyma tyle pracy – nie chciałam płakać, ale i tak pojedyncza łza wydostała się z oka.
- Dowiemy się co się stało tak naprawdę, ale nie ma żadnych obrażeń na ciele.
- Ale wyjdzie z tego, prawda? Mówił coś?
- Betty .. On jest nieprzytomny.
- Ale będzie żył! Musi .. - rozpłakałam się. Objęła mnie ramieniem.
- Będzie … zobaczysz – dobijała mnie myśl, że od wczoraj już leży, a ja nic o tym nie wiedziałam. Powinnam być przy nim, tak samo jak On był przy mnie. Chciałam już Go zobaczyć. Będąc na miejscu, zapłaciłam kierowcy i szybko wysiadłam. Mama za mną – Zaczekaj.
- Gdzie On leży?
- Chodź za mną, ale tam nie wchodź. Nie wpuszczą Cie na ten oddział.
- Pieprze to!! - po raz pierwszy tak się uniosłam – Muszę Go zobaczyć, rozumiesz?!
- Zobaczę co da się zrobić, ale proszę współpracuje ze mną, dobrze? - kiwnęłam głową na tak. Poszła się przebrać i po chwili jechałyśmy windą – Usiądź tutaj, a ja pójdę do lekarza – zniknęła za białymi drzwiami z napisem ''Intensywna terapia''. Moje kochanie tam leżało, a ja miałam czekać aż jakiś lekarz pozwoli mi wejść? Rozejrzałam się, czy nikt nie idzie i powoli otworzyłam te drzwi. Na moje szczęście tam również nikt się nie kręcił. Szłam po cichu korytarzem i szukałam jego sali. Zaglądałam przez małe okienka w drzwiach aż w końcu Go zobaczyłam. Weszłam tam. Był blady i miał zamknięte oczy. Spojrzałam na te wszystkie aparatury, do których był podłączony i serce mi pękało. Łzy wciąż spływały. Podeszłam do niego.
- Skarbie … co Ci się stało? Otwórz oczka, słyszysz? Obiecałeś, że zobaczymy się w domu, a nie w takim miejscu, pamiętasz? - dopiero teraz dostrzegłam, że w nosie miał rurki z tlenem. Nagle wszedł lekarz.
- A co pani tutaj robi? Proszę stąd wyjść albo wezmę ochronę.
- Niech pan wzywa, bo ja się stąd nie ruszę – już chciał wzywać, ale weszła mama.
- Nie .. to moja córka. Jest jego dziewczyną.
- Żartujesz.
- A wyglądam? Niech przy nim zostanie – spojrzał na mnie i na Michaela.
- No dobrze, ale robię wyjątek i proszę nie męczyć pacjenta.
- Nie będę. Doktorze? Co mu się stało?
- Miał stan przedzawałowy.
- Co? W tym wieku?
- Tak. Za dużo pracował i serce się zbuntowało, że tak powiem. Na szczęście w porę trafił do szpitala – zabrakło mi słów. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego.
- Kiedy się obudzi?
- Chciałbym to wiedzieć. W razie czego jestem u siebie – wyszedł.
- Jak to w razie czego? - patrzyłam na nią.
- Oni zawsze tak mówią. Idę do innych pacjentów – też wyszła. Ciągle na niego patrzyłam i się rozpłakałam na dobre. Głaskałam Go po włosach.
- Mike … kochanie … jestem tutaj i nigdzie nie pójdę … będę czekała nie ważne ile, bo wiem, że wrócisz do mnie … tak bardzo Cie kocham .. - pocałowałam Go w czoło. Jedna łza skapnęła na jego czoło. Wytarłam ją. Usiadłam na krzesełku i oparłam głowę na materacu. Wzięłam w swoją dłoń jego dłoń i zamknęłam oczy. Odpłynęłam do krainy snów.
Usłyszałam coś i otworzyłam oczy. To była mama. Zmieniała Michaelowi kroplówkę. Przetarłam oczy i spojrzałam na Michaela, czy się obudził.
- Wiadomo już coś?
- Musimy czekać. Na pewno nie chcesz wrócić do domu? Nie wiadomo ile to potrwa.
- Nie. Muszę i chce być przy nim. Wiem, że za chwilę się obudzi – przyłożyłam jego łapkę do swojego policzka.
- Wiesz, że jak stąd wyjdzie będzie musiał odpoczywać i przyjmować leki. I od razu mówię żadnej pracy.
- Będę Go pilnowała, ale wiesz, że faceci są uparci.
- Nie ma wyjścia i musi uważać, bo inaczej znowu tutaj trafi. Zresztą lekarz mu powie to samo – nagle zadzwonił mój telefon. Wstałam i na chwilę puściłam jego łapkę. Odeszłam kawałek i odebrałam.
- Słucham?
- Betty gdzie Ty jesteś? Myślałem, że się spóźnisz, ale wciąż Cie nie ma – to był mój szef.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale dzisiaj mnie nie będzie.
- Coś się stało?
- Tak … Mike leży w szpitalu – znał Michaela, więc mu powiedziałam.
- Oj .. nie wiem co powiedzieć .. to coś poważnego?
- Ehh tak .. muszę być przy nim.
- No dobrze. W takim razie masz kilka dni wolnego.
- Naprawdę? Dziękuje Panu.
- Pozdrów Go ode mnie.
- Dobrze i jeszcze raz dziękuje – rozłączyłam się. Wróciłam do Michaela.
- Kto to był?
- Mój szef. W końcu mam praktyki w swoim zawodzie i do tego płatne. Nie w żadnym klubie nocnym.
- Eh .. no tak … Betty ..
- Mamo to nie jest czas ani miejsce na rozmowy. Potem, dobrze? - popatrzyła na mnie.
- No dobrze. Przyjdę później – wyszła. Usiadłam delikatnie na skraju łóżka i patrzyłam się na niego. Wyglądał tak delikatnie. Pogłaskałam Go po policzku i nagle zobaczyłam jak otwiera oczy.
- Mike .. skarbie nareszcie .. - uśmiechnęłam się przez łzy radości – Idę po lekarza – wstałam i wybiegłam z sali. Akurat przechodził – Doktorze .. obudził się.
- Dobrze. Proszę tutaj zaczekać – wszedł do sali, a ja zostałam na korytarzu. Nie do opisania jaka byłam szczęśliwa, że otworzył oczka i na mnie spojrzał. Chciałam się z nim przywitać i nie mogłam znieść tego czekania. W końcu wyszedł po paru minutach – Wszystko jest w porządku. Jest osłabiony i proszę Go nie męczyć.
- Nie będę, ale mogę do niego iść?
- Proszę. Zresztą pytał o Panią – uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę. Tym razem to ja weszłam do sali.
- Już jestem kochanie – podeszłam i tak bardzo chciałam się do niego przytulić, ale nie chciałam zrobić mu krzywdy.
- Cześć – powiedział ciszej. Widziałam, że był bardzo słaby.
- Lekarz Ci powiedział co się stało? - pokiwał głową, że wie. Usiadłam jak poprzednio – Nie masz pojęcia jak się bałam o Ciebie.
- Skąd .. skąd wiedziałaś?
- Od mojej mamy. Akurat miała dzisiaj pierwszą zmianę i przyjechała po mnie – widziałam po jego minie, że był zaskoczony – Też nie mogłam w to uwierzyć. Ale teraz już będzie dobrze. Wyzdrowiejesz i wrócisz do domu.
- Przepraszam …
- Za co?
- Że pewnie na mnie czekałaś i się martwiłaś.
- Ehh … tak … przygotowałam kolacje i bardzo się martwiłam, że coś się stało. Niestety nie pomyliłam się. Ale wiesz co? Najważniejsze, że do mnie wróciłeś – wzięłam jego łapkę w swoją i pocałowałam – Tylko to się liczy.
- Kocham Cie.
- Wiem najdroższy i ja Ciebie mocniej, ale oszczędzaj siły.
- Nie .. - jak zwykle uparty – Jeszcze nigdy za nikim tak nie tęskniłem. Już na drugi dzień chciałem wrócić do Ciebie, ale nie mogłem. Jedynie praca pomagała mi o tym wszystkim zapomnieć.
- Ale przez to o mało Cie nie straciłam – znowu zbierało mi się na płacz – Nie rób tak więcej. Proszę Cie. Nie chce Cie stracić – i stało się. Mimowolnie łzy zaczęły się wydostawać.
- I nie stracisz. Obiecuje – starł mi łzy – Nie płacz.
- Jak mam nie płakać. Co ja bym bez Ciebie zrobiła. Nic.
- Chodź do mnie – przytuliłam się do niego – Nigdzie się nie wybieram. Żadna choroba mnie nie pokona, słyszysz? Zawsze będziemy razem.
- Zawsze? - podniosłam głowę i na niego spojrzałam.
- Na zawsze – pocałowałam Go krótko – Brakowało mi tego. Nie masz pojęcia jak bardzo.
- Jeżeli tak bardzo jak mi, to wiem.
- Już bez Ciebie nie wyjadę.
- Ale chyba nie będziesz musiał, prawda?
- Teraz, to nie. Ale mówię na przyszłość – weszła moja mama. Oboje się spojrzeliśmy w jej kierunku.
- Betty daj odpocząć Panu Jacksonowi.
- Nie przeszkadza mi.
- Dobrze, że lekarz tego nie widzi. Przyszłam powiedzieć, że czas odwiedzin minął i musisz niestety wracać.
- A czy … nie mogę zostać?
- To jest wykluczone. I tak cud, że lekarz pozwolił Ci tutaj zostać. Przyjedziesz jutro.
- Z samego rana – powiedziałam do Michaela.
- Wyśpij się.
- Nie wiem, czy bez Ciebie zasnę, ale się postaram. Kocham Cie.
- A ja Ciebie – pocałowałam Go ostatni raz – Weź taksówkę, bo już późno.
- Dobrze – kierowałam się w stronę drzwi bardzo niechętnie i spojrzałam na niego w drzwiach.
- Nie martw się. Będzie miał tutaj dobrą opiekę.
- Mam nadzieje – wyszłam z sali. Szłam korytarzem wolnym krokiem. Czułam na sobie wzrok mamy, ale nie odwróciłam się. Wsiadłam do windy i nie panowałam nad łzami. Z Michaelem było lepiej, ale ciągle pamiętałam, że mogłam go stracić. Winda zatrzymała się na 2 piętrze u wsiadł jeden ze szkolnych plastików. Jeszcze tylko tego brakowało. Wiedziałam, że mnie rozpoznała, dlatego się odwróciłam. Wysiadłam na parterze i wyszłam ze szpitala. Poszłam na postój taksówek tuż przy szpitalu i pojechałam do Niny. Nie chciałam być sama w pustym domu. O wszystkim jej opowiedziałam i oczywiście zgodziła się abym została u niej.
Chodziłam do Michaela codziennie i to z samego rana tak jak obiecałam. Z każdym dniem czuł się lepiej i widziałam, że nabierał sił. To mnie najbardziej cieszyło. Po pięciu dniach musiałam wracać na praktyki i sam Mike mi kazał. Nie miałam wyjścia. Właśnie szykowałam się i za pół godziny miałam wychodzić, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i doznałam szoku.
- Mike? A co Ty tutaj robisz?
- Wypisałem się wcześniej. Nie cieszysz się? - wszedł i mnie przytulił.
- Oczywiście, że się cieszę i to bardzo, ale wciąż jesteś słaby i powinieneś zostać pod opieką lekarza.
- Kotku nie muszę. Pójdę się położyć, a Ty uciekaj do pracy.
- Chyba nie myślisz, że zostawię Cie samego.
- Nic mi się nie stanie w łóżku – poszedł na górę, a ja za nim.
- Tego nie wiesz i powiedziałam, że sam na pewno nie zostaniesz. Dlaczego po mnie nie zadzwoniłeś?
- Chciałem Ci zrobić niespodziankę.
- I zrobiłeś, ale chodzi o Twoje zdrowie – przebrał się w piżamę i położył. Chciałam usiąść obok niego, ale znowu usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam i otworzyłam drzwi – Mama?
- Nie chce przeszkadzać, ale Michael zapomniał o receptach.
- Wejdź – wpuściłam ją – Ja nie wiem co On wyprawia. Lekarz się na to zgodził?
- Nie miał wyjścia, ale kazał mu dużo wypoczywać i póki co zero pracy. Ma przyjmować też leki, a za tydzień zgłosić się na badania.
- Dziękuje, że mi o tym wszystkim powiedziałaś – wzięłam od niej recepty.
- Faceci tak już mają. Musisz się przyzwyczaić. Wybierasz się gdzieś?
- Tak, a raczej miałam do pracy, ale nie zostawię Go samego.
- Hmm … jeżeli chcesz to ja z nim zostanę.
- Serio? Skąd ta nagła zmiana?
- Betty … chce Cie przeprosić za wszystko. Każdy popełnia błędy, ale żałuje ich. Naprawdę. Przepraszam, że wtedy nagadałam tych kłamstw do Michaela i to co o nim mówiłam. Zrozumiałam, że jest inny i Cie nie skrzywdzi. Tego się najbardziej bałam i mam nadzieje, że kiedyś mi wybaczysz – kompletnie mnie zatkało i nie wiedziałam co powiedzieć – Nie musisz odpowiadać teraz, ale pamiętaj, że już taka nie będę.
- Na pewno mogę Ci ufać? Nic mu nie zrobisz?
- Jestem nad opiekuńczą matką, ale nie jestem psychopatką.
- Mam nadzieje – zaśmiałam się. Pokazałam jej co gdzie jest i na końcu zaprowadziłam do naszej sypialni – Kotku? Śpisz? - otworzył oczy.
- Jeszcze nie.
- Moja mama z Tobą zostanie – spojrzał na nią.
- No … dobrze .. ale ..

- Tak wiem .. nie potrzebujesz opieki – wywróciłam oczami – Ale mnie to mało obchodzi – pocałowałam Go w nosek – Bądź grzeczny i nie wstawaj. Jak będę wracała wykupie Ci leki – dałam mu buziaka. Podeszłam do mamy – Dziękuje – przytuliłam się do niej – Muszę już iść – spojrzałam na niego i wyszłam z sypialni, a po chwili z domu. Miałam nadzieje, że już teraz będzie wszystko dobrze. Zmiana mamy strasznie mnie zaskoczyła. Cieszyłam się, że nareszcie Go zaakceptowała. Teraz już tylko może być lepiej.

sobota, 12 grudnia 2015

Chapter 32

Mike od powrotu z pracy wydawał się jak by coś Go dręczyło. Zjadł obiad, który dla niego zrobiłam i poszedł do gabinetu. Nie wiedziałam, czy Go zapytać. Nie chciałam być wścibska, ale musiałam się dowiedzieć. Umyłam talerz i poszłam do gabinetu. Ku mojemu zdziwieniu stał przy oknie z założonymi rękami. Podeszłam po cichu.
- Powiesz mi? - spojrzał na mnie zaskoczony.
- O czym?
- Właśnie ja bym chciała się dowiedzieć. Widzę, że nad czym intensywnie myślisz – pogłaskałam Go po ramieniu dla wsparcie – To jak?
- Usiądźmy – skierował mnie w stronę kanapy. Usiedliśmy. Zaczynałam mieć obawy przed tym co zamierza mi powiedzieć – Bo widzisz … jak ostatnio byliśmy u Twoich rodziców .. to Twój ojciec wziął mnie na osobności .. pamiętasz?
- Tak .. - po tych słowach jeszcze bardziej zaczynałam się bać. Bałam się, że coś mu na mnie nagadał.
- I .. - potarł dłonią o kark – Pożyczyłem mu .. a w zasadzie dałem … 10 tyś …
- Co takiego??? - myślałam, że źle słyszę i aż wstałam.
- Nie denerwuj się ..
- Jak mam się nie denerwować?! Jak mogłeś to zrobić?! Dlaczego?!
- Kochanie .. - posadził mnie z powrotem – Dla Ciebie .. powiedział, że należy mu się za to, że się zwolniłaś i stracił kupę kasy.
- To nie był powód ..
- Był .. właśnie był .. obawiałem się, że zacznie nas nachodzić i chciałem tego uniknąć.
- Dlaczego nie zapytałeś mnie najpierw?
- Bo wiedziałem co byś odpowiedziała.
- I dobrze myślałeś. Zaraz tam pójdę i ..
- Nie! Proszę Cie. To tylko 10 tys. Nie zbiednieje, a przynajmniej będziemy mieli święty spokój – wstałam i zaczęłam nerwowo chodzić.
- To dlatego nas zaprosił … to był jego cel. Nienawidzę Go!! - krzyknęłam. Wstał. Podszedł do mnie i objął.
- Ćśśś … przepraszam kotku .. nie chciałem Cie okłamywać i jak widzisz długo nie umiem heh.
- Nigdy więcej, słyszysz? Bo drugi raz Ci tego nie wybaczę i już nigdy masz mu nie dawać żadnych pieniędzy.
- Obiecuje – dał mi buziaka – Hmm tak sobie pomyślałem ..
- Już się boję.
- Oj nie ma czego. Może zorganizujemy grilla i zaprosimy moją rodzinę. Ty też możesz zaprosić kogo będziesz chciała. Co Ty na to?
- Hmm .. ale chyba nie teraz.
- Nie. Jeszcze byśmy się zastanowili kiedy dokładnie, ale tak pytam wstępnie.
- Wstępnie, to jestem oczywiście za. Poza tym to Twój dom i możesz robić co Ci się podoba.
- Co mi się podoba? Hmm .. to zadzwonię może po .. Rebece .. albo .. hmm .. Gwen – udawał, że myśli. Uważnie na niego patrzyłam i położyłam sobie ręce na biodrach.
- Eghm .. co to ma znaczyć? Kim One są?
- A wiesz takie jedne ..
- Jackson! Bo sobie pójdę i tyle mnie zobaczysz – serio się wkurzyłam – Mówisz przy mnie o innych laskach?
- To nic takiego.
- Jeżeli sprawdzasz moją cierpliwość, to nie jest za duża, więc lepiej uważaj.
- Oj no już dobrze zazdrośnico – podszedł i mnie pocałował – Żartowałem. Poza tym i tak bym Ci nie pozwolił nigdzie pójść.
- Pff .. bym zobaczyli.
- Słabo Ci idzie udawanie tej obojętności.
- Ehh .. naprawdę nie wiem za co ja Cie tak kocham.
- No wiesz co.
- No tak. Nie jesteś nikim wyjątkowym – tym razem to ja postanowiłam się podroczyć.
- Osz Ty – wiedziałam co się szykuje, więc czym prędzej wyminęłam Go i uciekłam – I tak Cie złapie – krzyczał za mną.
- Możesz pomarzyć – uciekłam do kuchni śmiejąc się. Stanęłam po drugiej stronie blatu – Nie złapiesz mnie – stał po drugiej stronie.
- Przekonaj się – tylko czekał na mój ruch. Zaryzykowałam i chciałam uciec z lewej, ale mnie złapał w pół.
- Puszczaj! - śmiałam się i próbowałam wyrwać.
- Ja Ci teraz dam – nadal mnie trzymał i zaniósł na kanapę w salonie. Położył mnie i zaczął łaskotać.
- Hahaha! Przestać wariacie! - próbowałam blokować mu ręce, ale nie dałam rady – D .. dobrze .. haha …
- Hm? - na chwilę przerwał i na mnie spojrzał.
- Jesteś wyjątkowy .. nawet bardzo .. - patrzyłam mu w oczy i pogłaskałam po policzku.
- Masz szczęście, ale to nie prawda. To Ty jesteś wyjątkowa i nie zaprzeczaj, bo wiesz co będzie.
- Oj wiem. Kolejna porcja łaskotek – pocałował mnie krótko i pomógł wstać. Ach co ja z nim miałam.

                                                                               ~~~~~~

Pewnego dnia, gdy Mike był jeszcze w studiu, postanowiłam odzyskać jego pieniądze. Ryzykowałam, ale nie miałam zamiaru pozwolić swojemu ojcu aby żerował na pieniądzach Michaela, które ciężko zarobił. Nie jego doczekanie. Zostawiłam kartkę dla Michaela, że pojechałam po jego pieniądze i wyszłam z domu. Miałam nadzieje, że wrócę przed nim, ale co za różnica tak naprawdę. I tak jak mu oddam pieniądze będzie zły, że pojechałam tam sama. Chociaż nie wiedział o tym jaki był naprawdę, ale i tak się martwił. Poszłam sobie spacerkiem do domu. Wciąż miałam klucze, więc weszłam bez problemu. Mamy nie było. Był tylko On. Siedział w salonie i pił piwo.
- A Ty tutaj czego?
- Oddaj pieniądze.
- Hehe .. jakie pieniądze?
- Przestań udawać! Nie miałeś prawa wziąć od niego tych pieniędzy.
- A to dlaczego? Jest Twoim fagasem, więc Cie utrzymuje i spłaca Twoje długi.
- Jakie znowu długi? O czym Ty gadasz? To Ty mi ciągle zabierałeś pieniądze – zgniótł pustą puszkę i odłożył. Wstał.
- Przyszłaś tutaj sama?
- Tak. I nie wyjdę stąd dopóki nie oddasz jego pieniędzy.
- Swoją drogą, to niezłą partię sobie znalazłaś. Ma kasy jak lodu i nie będziesz musiała w ogóle pracować.
- Nie jestem Tobą i nie mam zamiaru być na jego utrzymaniu – chwile na mnie patrzył i gdzieś poszedł. Miałam wrażenie jak by z kimś gadał przez telefon. Po chwili jednak wrócił z kopertą w ręku.
- A powiedź mi … już To robiliście?
- Słucham?! Jesteś obleśny! Nie odpowiem.
- Hehe .. nie robiłaś.
- Nie Twoja sprawa! Oddaj mi pieniądze i sobie pójdę.
- Nie tak szybko. Oddam – dał mi kopertę – Ale w takim razie Ty je odpracujesz.
- O nic z tego. Już nigdy nie pójdę do tego klubu.
- Nie miałem na myśli klubu – zrobił głupkowaty uśmieszek. Już chciałam wyjść, ale mi nie pozwolił.
- Puszczaj mnie!
- Za chwilę. Mój kumpel lubi dziewice i zapłaci mi za Ciebie akurat 10 tyś, więc tą kopertę możesz sobie wziąć.
- Nie!! Wypuść mnie, słyszysz?!! Nie prześpię się z jakimś oblechem!
- Zaraz tutaj będzie – mocno mnie trzymał i nie miałam szans mu się wyrwać.
- Mike Ci tego nie daruje! - czułam jak łzy zaczynają mi się zbierać. Ale ja byłam głupia. Po co tutaj przyszłam i to sama.
- Ten cienias? Haha On mi gówno może – po pięciu minutach przyjechał ten koleś – Masz ją, tylko za bardzo jej nie potłucz.
- Bez obaw. Spodoba jej się – zmierzył mnie wzrokiem, a mi zrobiło się niedobrze jak Go zobaczyłam. Przełożył mnie sobie przez bark i wyniósł z domu.
- Nie dotykaj mnie! I puszczaj! - próbowałam się wyrwać z całych sił. Niósł mnie do swojego auta i w ostatniej chwili zobaczyłam auto Michaela. Miałam nadzieje, że widział to i mi pomoże. Posadził mnie na tył auta i zawiązał ręce. Usłyszałam, że Mike zatrąbił, ale ten typ szybko wsiadł za kierownicę i ruszył z piskiem opon. Co chwilę się oglądałam i widziałam, że Mike jedzie za nami.
- Co za sukinsyn jeden!
- To mój facet, zboczeńcu! Popamiętasz Go! - łzy mi ciągle leciały, ale byłam trochę spokojniejsza, gdy wiedziałam, że Michael jest w pobliżu. Po paru minutach zatrzymał się. Wysiadł i szybko podszedł do tylnych drzwi. Otworzył je i mnie wyciągnął – Nie! Zostaw mnie! - szedł w stronę domu.
- Hej!!! - usłyszałam głos jakiego się spodziewałam – Puść ją!! - był coraz bliżej.
- Spadaj! Zapłaciłem za nią i jest moja!
- Twoja??!!! - nie wiedziałam co się stało, ale poczułam jak uwolnił mnie z uścisku, a Mike mnie złapał, żebym nie upadła. Zarzuciłam mu ręce na szyję i od razu się wtuliłam. Rozpłakałam się – Już dobrze – głaskał mnie po włosach i plecach.
- Przepraszam … nie powinnam … - wciąż płakałam.
- Potem o tym porozmawiamy, a teraz jedźmy do domu – spojrzałam jeszcze na tamtego. Leżał na chodniku przed swoim domem.
- Pobiłeś Go.
- A powinienem zabić – powiedział przez zęby. Wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Wsiadł za kierownicę i ruszył. Zapięłam pasy i skuliłam się na siedzeniu. Znowu zebrało mi się na łzy – Już jesteś bezpieczna – wziął mnie za dłoń.
- Ale mało brakowało, a by mnie miał – powiedziałam przez łzy.
- Nie mów tak. Nikt nie będzie Cie miał. Powiedziałem, że nie dam Cie skrzywdzić.
- Wiem i ufam Ci. Bałam się bardzo.
- Już nie masz czego – pocałował mnie w łapkę, którą trzymał – W domu powiesz mi co się dokładnie stało.
- Co? Nie .. nie chce …
- Kochanie, ale to dla Twojego dobra. Muszę to wiedzieć.
- Ale nie mogę Ci powiedzieć.
- Dlaczego? Przecież obiecaliśmy, że będziemy mówić sobie wszystko, tak? Chyba nie zapomniałaś.
- Nie .. nie zapomniałam .. - spojrzałam w boczną szybę i resztę drogi się nie odzywałam. Od razu, gdy tylko się zatrzymał, wysiadłam i weszłam do domu. Poszłam do łazienki się wykąpać aby tylko uniknąć jego pytań i od razu zmyć z siebie dotyk tamtego. Co z tego, że byłam ubrana. I tak czułam na sobie jego łapska. Zapukał do drzwi.
- Kiedy wyjdziesz?
- Jak skończę.
- No dobrze. Na pewno wszystko ok?
- Tak .. nie martw się – bardziej martwiłam się o siebie i o to kiedy zacznie zadawać pytania. Jak ja mam mu powiedzieć, że ojciec zabawił się w alfonsa własnej córki. Na dodatek żadna inna historyjka nie przychodziła mi do głowy. W końcu musiałam wyjść z wody. Poza tym już robiła się zimna. Wytarłam się i ubrałam szlafrok. Nie pewnie wyszłam z łazienki. Mike już na mnie czekał w sypialni.
- No w końcu – podszedł – I jak się czujesz?
- Lepiej – przytuliłam się do niego – A teraz całkiem
- Hehe .. ale na pewno?
- Na pewno kochanie. Mam coś dla Ciebie – odkleiłam się od niego i poszłam po kopertę – Proszę.
- Co to jest?
- Twoje pieniądze.
- Zaraz zaraz … chcesz mi powiedzieć, że ryzykowałaś własne życie i zdrowie dla głupich pieniędzy?
- Michael … nie mogłam pozwolić aby na Tobie żerował, rozumiesz? Nie ma prawa. Wiem, że nie powinnam tam sama iść, ale … chciałam Ci zrobić niespodziankę.
- I rzeczywiście zrobiłaś. Nie ma co.
- Jesteś zły? Teraz to wiem, że nie powinnam sama.
- Teraz to Ty masz mi powiedzieć o co chodziło i kim był ten typ?
- Koteczku ..
- O nie nie nie. Nawet nie zaczynaj. Tym razem Ci nie odpuszczę. Siadaj – posadził mnie na łóżku – I słucham – też usiadł.
- To nie jest łatwe ..
- Wiem i wiem, że przeżyłaś szok, ale postaraj się – wzięłam wdech. Niech się dzieje co chce.
- Rozmawiałam z ojcem o tych pieniądzach i zażądałam, żeby je oddał. Nie chciał się zgodzić, bo tak jak mówiłeś .. to był mój dług, który Ty spłaciłeś.
- Mów dalej – chwilę milczałam, bo zaczynała się ta część, której chciałam uniknąć.
- Oddał mi kopertę …. ale powiedział, że …. - poleciała mi łza, którą zauważył i wytarł kciukiem.
- Spokojnie.
- Mike nie mogę .. przepraszam .. - rozpłakałam się. Wstałam i wybiegłam z sypialni. Nie umiałam mu o tym powiedzieć. Bałam się? Było mi wstyd? Sama już nie wiedziałam.
- Betty! - usłyszałam za sobą i nawet nie wiem kiedy, a znalazł się przy nim i przytulił od tyłu – Jezu co się dzieje? Nie chce Cie zmuszać.
- Ja … po prostu … nie wiem już sama … boję się ..
- Czego skarbie?
- Nie wiem – powoli się uspokajałam w jego ramionach. Na szybko wszystko przemyślałam i zebrałam się w sobie. Odwróciłam się do niego – Powiedział, że jego kumpel lubi … takie jak ja .. i zapłaci mu równe 10 tyś .. po chwili tamten przyjechał i siłą mnie zabrał. Nie chciałam tego. Musisz mi uwierzyć. Broniłam się, ale był silniejszy – znowu się rozpłakałam i wtuliłam się w niego. Teraz bałam się, że mi nie uwierzy. Milczał, a to nie oznaczało nic dobrego – Mike? - spojrzałam na niego – Wierzysz mi? - spojrzał mi w oczy.
- Tak … ale nie mieści mi się to w głowie … jak On mógł!! - widziałam wściekłość w jego oczach i aż się przestraszyłam – Idź do sypialni.
- A Ty?
- Ja zaraz wrócę. Muszę coś załatwić – domyśliłam się.
- Nie! Nie pojedziesz tam. Nie pozwolę Ci.
- Mam mu odpuścić? Jestem tak wściekły, że chyba bym Go zabił. Chciał sprzedać swoją córkę. Co za śmieć!
- Proszę już się nie denerwuj. Wracajmy do sypialni i nigdzie nie jedź. Chce, żebyś został ze mną. Tylko przy Tobie czuje się bezpieczna.
- Robię to tylko dla Ciebie. Zasługuje na karę i dobrze o tym wiesz.
- Wiem, ale nie warto. Chodź – w jego oczach wciąż widziałam złość. Wzięłam Go za łapkę i zaprowadziłam do sypialni.
- Połóż się i odpoczywaj.
- Za chwilę – zarzuciłam ręce na jego szyję i dałam buziaka – Dziękuje, że się zjawiłeś. Nie wiem co to by było.
- Na szczęście wróciłem szybciej do domu i od razu tam pojechałem. Nigdy więcej takich numerów, zrozumiano?
- Tak jest – po chwili zamknęłam mu usta pocałunkiem. Powoli przerodził się w namiętny. Czułam jak jego łapki błądzą po moich plecach. Znowu czułam te przyjemne dreszcze na całym ciele. Chciałam sprawić, żeby zapomniał o tym wszystkim. Poczułam jak wsadził dłoń pod mój szlafrok i położył dłoń na moim boku. Delikatnie się wzdrygnęłam na to, ale pozwoliłam mu. Po chwili przerwał pocałunek i oparł swoje czoło o moje.
- Boże … strasznie Cie pragnę … jeszcze nigdy nie czułem tego tak bardzo.
- Chcesz tego?
- Tak .. ale to nie jest odpowiedni moment .. chce, żeby było wyjątkowo.
- Bardzo Cie kocham – pocałowałam Go krótko i się przytuliłam.
- Ja Ciebie bardziej.

                                                                          ~~~~~~

Już miałam dość tego siedzenia w domu. Chciałam poszukać sobie jakiejś tymczasowej pracy. Do czasu aż nie zacznę zajęć. Michael powiedział, że jeżeli tak bardzo chce, to mi coś znajdzie w mojej dziedzinie. Ucieszyłam się z tego. Najlepiej wiedział komu może zaufać, a teraz tym bardziej na mnie uważał. Parę dni temu oświadczył mi, że wylatuje do Nowego Jorku do studia. Podobno chwilowo tam przenieśli studio. Nie kryłam przed nim, że nie byłam z tego powodu zadowolona. Mieliśmy się nie widzieć dwa tygodnie. To jak wieczność. Niestety ja nie mogłam jechać z powodu pracy. To mnie pocieszało, że dzięki pracy nie będę tak bardzo za nim tęskniła. Najgorzej bałam się nocy. Wrócę do pustego domu. Mike nawet z tym znalazł rozwiązanie. Zaproponował Ninie, żeby ze mną mieszkała na ten czas. Od razu się zgodziła. Eh może jakoś wytrzymam tą rozłąkę. Obiecał, że będzie często dzwonił. Jakoś w to nie wierzyłam. Na lotnisku nie mogliśmy się rozstać ze sobą. Frank Go ciągle ponaglał, ale z marnym skutkiem. Nie chciałam płakać, ale to było silniejsze. Jakimś cudem wsiadł do samolotu. Patrzyłam za nim aż samolot nie zniknął z pola widzenia.

Z mamą nie miałam żadnego kontaktu od czasu tego obiadu. Najwidoczniej wciąż była na mnie zła. Trudno. To jest jej wybór. W każdej chwili mogła przyjść i porozmawiać. Miałam nadzieje, że kiedyś zmieni swoje nastawienie co do Michaela.

sobota, 5 grudnia 2015

Chapter 31

Witajcie!
Tak jak obiecałam wstawiam dłuższą noteczkę ;) Następne też mniej więcej będą takiej długości, bo musze nadgonić tempo jak wiecie. Nie wie czy są błędy, ale jeżeli tak to już z góry za nie przepraszam. Spieszyłam się z notką i pewnie jakieś się wkradły. No nic, to zapraszam do czytania oraz komentowania ;)


                                                                        ~~~~~~


Obudziłem się jak zwykle pierwszy. Betty jeszcze słodko spała wtulona we mnie. Dzisiaj musiałem jechać do pracy, ale nie uśmiechało mi się to. Nie chciałem zostawiać jej samej, po tym jak wczoraj nagle źle się poczuła. Martwiłem się o nią i miałem nadzieje, że to tylko przez stres. Delikatnie i po cichu wstałem z łóżka, żeby się nie obudziła i poszedłem pod prysznic. Wyszedłem z kabiny, wytarłem się do sucha i ubrałem. Gdy wróciłem do sypialni nadal spała. Okryłem ją bardziej kołdrą i pocałowałem w czoło. Zszedłem do kuchni i zrobiłem sobie śniadanie. Od razu jej też przygotowałem. O 7:30 byłem już gotowy do wyjścia. Zajrzałem jeszcze do sypialni i zostawiłem na poduszce karteczkę, że pojechałem do pracy.
Chciałem zrobić Betty niespodziankę i skończyłem wcześniej pracę. Po drodze kupiłem jej nowy telefon. Musiałem mieć z nią jakiś kontakt. Zaparkowałem na podjeździe. Myślałem, że drzwi będą już otwarte, jednak się myliłem i zdziwiłem, że były zamknięte tak samo jak wychodziłem.
- Kochanie? Już jestem – ściągnąłem buty. Nie uzyskałem odpowiedzi – Betty? Jesteś? - szedłem na górę i znalazłem się w sypialni. Tego się nie spodziewałem. Wciąż spała – Hej .. - podszedłem do łóżka i usiadłem – Śpiochu wstawaj już – musnąłem jej policzek dłonią i się uśmiechnąłem – Jest już 15:00 .. słyszysz? - powoli otworzyła oczy.
- Mmm .. co?
- Dobrze się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej.
- D-dobrze .. jedziesz do pracy?
- Hehe już wróciłem, a Ty nadal śpisz.
- Muszę iść do toalety – odkryła się i powoli wstała. Obserwowałem ją, bo bałem się, że upadnie. Na szczęście doszła do łazienki i zamknęła drzwi. W tym czasie pościeliłem łóżku – Mike! - usłyszałem nagle z łazienki i pobiegłem szybko.
- Co się stało? - odwróciła się do mnie, a z nosa leciała jej krew – O Boże! - wziąłem mały ręcznik i przyłożyłem jej do nosa – Trzymaj Go – wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka – Dzwonie po lekarza – już miałem wybierać numer, ale mnie powstrzymała.
- Nie .. proszę … to za chwilę przejdzie – nie byłem tym zachwycony i najchętniej, to bym jej nie słuchał.
- Ale jak nie przejdzie, to dzwonię, a teraz trzymaj ręcznik i ściśnij trochę nos – nie pokazywałem tego, ale strasznie się martwiłem. Wczoraj to zasłabnięcie, a dzisiaj krew z nosa. Nie mogłem tego tak zostawić. Jakieś dziesięć minut później krwawienie ustąpiło.
- Już się dobrze czuje.
- Czemu Ci nie wierzę. Albo lekarz albo pogotowie. Nie odpuszczę – westchnęła.
- Ale mi naprawdę nic nie jest. Takie coś się zdarza.
- Skoro tak uważasz, to dasz się zbadać.
- Niech Ci będzie – zadzwoniłem po swojego znajomego lekarza. Przyjechał po godzinie. Musiałem wyjść na czas badania. To czekanie strasznie mi się dłużyło. Chodziłem nerwowo po korytarzu. W końcu wyszedł.
- I co jej jest?
- Nie denerwuj się. To zwykły wirus, który atakuje organizm. Przepisze leki, żeby pozbyć się Go zanim się rozwinie i niech bierze witaminę C i K – wypisał receptę.
- Na pewno, tylko to?
- Tak i nie martw już się. Za bardzo panikujesz.
- Eh .. może i tak, ale nie umiem inaczej – dał mi receptę – Dziękuje, że przyjechałeś.
- Nie ma sprawy – uścisnął moją dłoń i wyszedł. Wróciłem do niej.
- Jak się czujesz? - usiadłem przy niej na łóżku.
- Już lepiej .. naprawdę. Mówiłam, że nic mi nie jest poważnego.
- Wolałem się upewnić. Teraz jadę do apteki i będziesz ładnie przyjmowała leki, tak?
- Dobrze tato.
- Gdybym nim był nie mógłbym zrobić tego – pocałowałem ją – A i mam coś dla Ciebie – wyciągnąłem z kieszeni telefon i jej wręczyłem – Dla Ciebie. Abyśmy mieli kontakt w razie czego i nie tylko.
- Dziękuje – przytuliła się do mnie.
- Proszę kotku. Dobrze za chwilę będę z powrotem.

                                                                                 ~~~~

Po paru dniach czułam się już znacznie lepiej. Leki nadal musiałam brać, ale Mike dał się przekonać, że już nie muszę siedzieć w domu i leżeć w łóżka. Chciałam zobaczyć co słychać u Niny. Powiedział, że mnie odwiezie jak będzie jechał do pracy. Wcześniej upewniłam się czy będzie w domu. Przez tamto wydarzenie wzięła tydzień wolnego. Nie mogła w takim stanie pokazać się w pracy.
- Widzę, że już lepiej się czujesz i prawie nie ma śladu.
- Na całe szczęście. Jutro już idę do pracy – wzięłam łyk soku – Pewnie nadal mu nie powiedziałaś.
- Przecież wiesz, że nie mogę.
- Wiem, że możesz, tylko się boisz. Dobrze wiesz, że by Cie nie zostawił.
- Możemy zmienić temat?
- Nie dopóki Cie nie przekonam.
- Czyli mogę sobie iść – wstałam i już kierowałam się w stronę drzwi.
- No dobra. Już się zamykam. Siadaj i się nie wygłupiaj już. Wiesz co? Chodźmy na ciacho jakieś. Co Ty na to?
- Ale ja już mam ciacho – zaśmiała się.
- Wiem o tym, ale chyba wybaczy Ci jeżeli Go zdradzisz z innym – puściła mi oczko.
- Właśnie nie wiem. Ale Ty się będziesz za mnie tłumaczyła.
- Już ja Go przekonam – wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się do naszej ulubionej cukierni, do której kiedyś chodziłyśmy razem z rodzicami. Te czasy bezpowrotnie minęły. Usiadłyśmy na dawnych miejscach. Rozejrzałam się.
- Eh .. nic się tutaj nie zmieniło.
- To prawda. Mamy miłe wspomnienia z tego miejsca. Ciekawe, czy mama ma nasze zdjęcia.
- Nie wiem … nawet nie wiem co się u niej dzieje.
- Na pewno nie za dobrze, ale nie możesz tam iść. Wiesz co by się działo. I nie zapominaj co zrobiła.
- Chyba nigdy nie zapomnę. Dobra lepiej coś zamówmy – przejrzałam menu – Hm .. chyba wezmę sernik i koktajl truskawkowy, a Ty?
- Jak zawsze szarlotkę i też truskawkowy koktajl – złożyła zamówienie u kelnera – A Michaelowi nic nie bierzesz?
- Sama nie wiem.
- Wiem, że jest wystarczająco słodki, ale ja bym coś mu wzięła.
- Ej .. to mój facet .. nie zapominaj, ok?
- Spokojnie. Przecież tylko sobie żartujemy.
- Mam nadzieje – byłam poważna – Wiem, że mi Go nie odbijesz, ale .. od tamtego czasu boję się, że Go stracę.
- Nie stracisz. Ja Ci to mówię. To weźmiesz mu coś?
- Tak. Ciasto marchewkowe. Jego ulubione.
- Jakoś musisz mu osłodzić życie skoro sama nie chcesz – spojrzała na mnie.
- Oj tam. Jeszcze nie jestem gotowa i On o tym dobrze wie. Sam powiedział, że mamy czas.
- On ma czas, ale czy jego ''przyjaciel'' też tak uważa?
- Nina!! Jesteś okropna i zapomniałam, że z Tobą wśród ludzi się lepiej nie pokazywać – nic sobie z tego nie zrobiła, tylko się roześmiała – Koniec tego tematu. O tych sprawach nie będę z Tobą gadała, bo to jest niebezpieczne widzę – kelner po paru minutach przyniósł nasze zamówienia i ciasto marchewkowe zapakowane.
- Mmm .. nic się nie zmieniło … nadal obłędnie smakuje.
- Ooo tak zgadzam się z Tobą – nagle usłyszałam swój telefon.
- Oho ktoś już się stęsknił – uśmiechnęła się. Odebrałam.
- Cześć kotku. Właśnie zrobiłem sobie przerwę i uświadomiłem sobie, że zbyt długo nie słyszałem Twojego głosu. Co robisz?
- Jestem z Niną w …
- Betty właśnie wyrwała niezłe ciacho! - przerwała mi i powiedziała do mikrofonu.
- Co takiego??
- I jeszcze z nim nie skończyła! - w końcu udało mi się ją odsunąć.
- Nie słuchaj jej. Jesteśmy w cukierni i glukoza jej podskoczyła, dlatego gada od rzeczy – pokazałam jej palcem, żeby się popukała w czoło.
- Na pewno?
- Mike .. przecież mnie znasz. I coś Ci dobrego kupiłam.
- Hm .. próba przekupstwa? - daje głowę, że teraz zrobił tą swoją cwaniacką minę.
- Może .. przekonasz się w domu.
- No dobrze. Muszę niestety kończyć. Kocham Cie.
- Ja Ciebie też – rozłączyłam się – Czy Ci odbiło? Prawie uwierzył, a jest strasznie zazdrosny.
- Oj wynagrodzisz mu to – tylko pokręciłam głową z niedowierzaniem i nie miałam zamiaru ciągnąć tego tematu. Po jakiejś godzinie byłyśmy już z powrotem u Niny. Pomogłam jej zrobić obiad i zostawiłyśmy też dla Michaela, żeby sobie zjadł po pracy. Oglądałyśmy sobie telewizje, i nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi – Tak szybko wrócił? - zdziwiła się, ale poszła otworzyć – Czego jeszcze chcesz?! - usłyszałam krzyk Niny i szybko tam podeszłam. Zbladłam, gdy Go zobaczyłam.
- O proszę. Jest i moja druga córka. Dwie pieczenie na jednym ogniu.
- Nie zbliżaj się do niej!
- Bo co mi zrobisz? Znowu postraszysz? Hehe – podszedł do mnie. Zastygłam w bezruchu i nie byłam w stanie się ruszyć.
- Odejdź od niej! Zaraz przyjdzie jej facet i tego pożałujesz!
- Masz faceta, co? To dla niego trzymasz niewinność. A nie wolisz być bardziej doświadczona w tych sprawach?
- Nie – tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. Miałam łzy w oczach i patrzyłam się na niego.
- Więc mam pomysł. Przyjdź z nim do nas na obiad. Chce Go bliżej poznać i zobaczyć z kim się zadaje moje córka.
- Nie .. jest zajęty.
- Nie ma czasu dla przyszłego teścia? - jeszcze bardziej się do mnie zbliżył – Jeżeli nie przyjdziecie, to za jakiś czas znowu odwiedzę Twoją siostrę. Chcesz tego? - spojrzałam na nią i spłynęła mi łza.
- Nie chce .. dobrze … przyjdziemy ..
- To do soboty – zmierzył mnie wzrokiem. Spojrzał na Ninę – Uratowała Ci skórę – wyszedł. Od razu zamknęła drzwi na zamek.
- Dlaczego to zrobiłaś? - podeszła do mnie.
- Nie miałam wyjścia. Za dużo osób skrzywdził.
- Zdajesz sobie sprawę co się może stać, gdy pojedziesz tam z Michaelem? Przecież mama Go nie cierpi.
- Powiem, że On mi kazał i tyle. Nie chce aby znowu Cie skrzywdził – przytuliła mnie.
- Mam nadzieje, że to spotkanie zakończy się bez żadnej tragedii.
- Ehh .. trzymaj kciuki.
Mike wracając z pracy przyjechał po mnie, zjadł obiad i pojechaliśmy do domu. Ucieszył się jak małe dziecko z ciasta, a ja stwarzałam pozory, że wszystko jest w porządku. Nie wiedziałam jak mu powiedzieć o tym spotkaniu.
- Mike? Bo .. Ninę odwiedził nasz ojciec i ..
- O co chodzi?
- Zaprosił mnie i Ciebie na sobotni obiad ..
- Masz na myśli .. do Ciebie? A co na to Twoja mama? Przecież mnie nie trawi.
- Pewnie ją jakoś przekona. Ma swoje sposoby – dobrze, że nie wiesz jakie.
- No skoro chcesz … to zgoda .. możemy pojechać – widziałam po nim, że nie miał ochoty za bardzo tam jechać, ale zrobił to już dla mnie, a ja dla Niny.

                                                                                ~~~~~

Nadeszła sobota. Nie potrafiłam sobie wyobrazić tego spotkania. Czułam, że nie skończy się za dobrze. Albo byłam już przeczulona.
- Kotek? Jak ja mam się ubrać? - wyszedł z łazienki.
- Normalnie.
- Tyle to wiem, ale wiesz co mam na myśli .. elegancko, czy tak na luzie? Sam nie wiem. Wiem, że na Twojej mamie nie zrobię już wrażenia, bo liczy się pierwsze, ale jednak by wypadało, żebym jakoś wyglądał.
- Ty zawsze wyglądasz elegancko. Nie ważne co na siebie założysz.
- Już się tak nie podlizuj – puścił mi oczko i podszedł do szafy – A Ty jak się ubierasz?
- Czy to jest ważne – wstałam i podeszłam do okna.
- Hm .. chyba nie cieszysz się z tego spotkania – podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
- A dziwisz mi się?
- Nie bardzo – odwróciłam się do niego przodem – Obiecasz mi coś?
- Wszystko skarbie.
- Nie ważne co się stanie, czy co powiedzą, to niczego nie zmieni między nami .. dobrze?
- Kocham Ciebie i nie obchodzi mnie zdanie innych. Niech sobie mówią co chcą. Już przywykłem, a my i tak będziemy razem – chwilę jeszcze popatrzyłam mu w oczy i się po prostu w niego wtuliłam – Nie martw się – łatwo powiedzieć.
Im byliśmy bliżej tym bardziej się denerwowałam. Modliłam się aby ojciec niczego nie odwalił i chociaż raz zachował się normalnie. Zanim się zorientowałam, staliśmy już przed drzwiami, a serce waliło mi jak by miało zaraz wyskoczyć z piersi. Nie pewnie otworzyłam drzwi i weszłam z Michaelem.
- Jest tutaj ktoś? - zapytałam. Mama wyłoniła się z kuchni – Ojciec nas zapraszał – od razu powiedziałam.
- Wiem .. idźcie do salonu. Zaraz podam obiad – nie była z tego zadowolona. Dało się to wyczuć na kilometr.
- Może powinienem kupić jej kwiaty – powiedział ciszej.
- To i tak niczego by nie zmieniło – poszłam z nim do salonu i usiedliśmy do stołu. Po chwili przyszedł ojciec i mama z obiadem. Atmosfera była strasznie nieprzyjemna i stresująca. Przynajmniej dla mnie.
- Więc .. jakie masz plany wobec mojej córki?
- Poważne. Nie mam zamiaru jej wykorzystać – powiedział to bardziej w stronę mamy.
- Yhym … więc kiedy ślub? - prawie udławiłam się zupą, którą jadłam.
- O tym jeszcze za wcześnie mówić – odpowiedziałam za niego – Za krótko ze sobą jesteśmy.
- I co .. teraz będzie u Ciebie mieszkała?
- Jeżeli chce. Nie mam nic przeciwko i nie przetrzymuje ją siłą – znowu to było do mamy.
- Może przecież mieszkać tutaj jak wcześniej. A powiedź mi .. ile masz pieniędzy?
- Tato! Mike nie odpowiadaj na to pytanie. To nie ma nic do rzeczy.
- Wystarczająco aby zapewnić Betty godne życie.
- Widzę, że porządny z Ciebie facet. Co ta zupa taka przesolona?? Co to ma być ja się pytam?? - spojrzał na mamę.
- P .. przepraszam – odpowiedziała.
- A i bardzo smakuje – powiedział Mike.
- Dziękuje. Podam drugie danie.
- Mam nadzieje, że będzie lepsze od tego czegoś.
Po obiedzie zjedliśmy deser i dalej rozmawialiśmy. A raczej to ojciec przepytywał Michaela o różne sprawy. Dziwne, że miał jeszcze cierpliwość.
- Chcesz mieć dzieci?
- Co a pytanie. Oczywiście, że tak, ale na to też mamy jeszcze czas – spojrzał na mnie. Uśmiechnął się i wziął moją dłoń, którą pocałował – I nie pozwolę jej nikomu skrzywdzić. Jeżeli ktoś tknie ją choćby palcem, przysięgam, że zabije i się nie zawaham – mówiąc to patrzył się w jego stronę. Nie wiem dlaczego to powiedział, ale ojciec tylko się zaśmiał.
- No zobaczymy co wyjdzie z Twoich słów. Kobietę przede wszystkim trzeba sobie wychować.
- Z całym szacunkiem, ale kobieta, to nie zwierzę, które trzeba wychować, żeby chodziło przy nodze.
- Tak uważasz?
- Jak najbardziej i nigdy tych poglądów nie zmienię. Kocham Betty taka jaka jest i za to jaka jest. Wcale nie chce, żeby się zmieniała.
- Więc wypijmy za to – nalał sobie i Michaelowi whisky.
- Dziękuje, ale ja nie pije.
- Słucham?
- Nie przepadam za alkoholem. Poza tym prowadzę – i tak postawił przed nim szklankę z trunkiem.
- Tylko mięczaki nie piją – Mike spojrzał na niego i bez słowa wypił jednym łykiem zawartość szklanki. Patrzyłam na to i nie chciałam, żeby pił. Złapałam Go za łapkę pod stołem. Spojrzał na mnie przepraszająco – Najwyżej zostaniecie u nas na noc – ojciec wypił już drugi raz i znowu nalał Michaelowi.
- No dobrze, zostaniemy. Prawda kotku?
- Tak – odpowiedziałam niechętnie.
- Nie pijesz? - Mike wziął małego łyka.
- To my może pójdziemy do Betty pokoju już.
- Idźcie, tylko macie być grzeczni – powiedziała poważnie mama. Wzięłam Michaela za łapkę i poszłam do siebie.
- Nareszcie – otworzył okno i wylał zawartość szklanki. Ucieszyło mnie to – Nie lubię alkoholu .. zwłaszcza jak ktoś mnie do niego zmusza.
- A ja nie lubię jak pijesz … - usiadłam na łóżku.
- Coś się stało? - usiadł przy mnie i objął ramieniem.
- Eh .. ojciec, gdy sobie wypije za dużo .. często się awanturuje – posmutniałam – Nie można wtedy wytrzymać.
- Ale ja tak nie mam. Resztę wylałem i nie mam zamiaru więcej pić.
- Wiem .. ale mi się to wszystko przypomniało.
- Obronie Cie w razie czego. Bez obaw. Mamy gorszy problem.
- Jaki?
- Ty masz w co się przebrać, a ja?
- Hmm … zawsze możesz spać w .. bokserkach – zarumieniłam się i zagryzłam wargę.
- Ach tak? Mi to w sumie odpowiada. To Ty możesz spać w bieliźnie.
- Śnij dalej Jackson – zaśmiał się – Ja mam piżamkę.
- Osz Ty .. robisz to celowo, żeby mnie zobaczyć w samych gaciach.
- Rozgryzłeś mnie. Wprost o tym marzę, a potem Cie zmolestuje.
- Mmm .. brzmi kusząco – powiedział mi wprost do ucha. Aż dostałam dreszczy na całym ciele, gdy poczułam jego oddech na szyi.
- Bądź grzeczny.

- Staram się, ale wcale mi tego nie ułatwiasz – musnął ustami moją szyję. Strasznie mi się to spodobało i zaczynało mnie kręcić. Widział to. Musiał to widzieć, bo zrobił to jeszcze kilka razy. W końcu odnalazł moje usta i zatopił się w nich. Odwzajemniałam każdy pocałunek i się położyłam. Wciąż nie przestawał, ale ta chwila nie mogła trwać zbyt długo. Mama miała doskonałe poczucie czasu. Zapukała po czym weszła i powiedziała, o której mamy zejść na kolacje – Mało brakowało – oboje się zaśmieliśmy i od tej pory byliśmy grzeczni. Niczym małe dzieci. Po kolacji poszliśmy z powrotem do mnie. Mike został w samych bokserkach co mnie nieco krępowało. Ja byłam w piżamce dla bezpieczeństwa. Położyliśmy się i starałam się zasnąć. Wiedziałam, że przy Michaelu nic mi nie grozi i ojciec tutaj nie wejdzie.

niedziela, 29 listopada 2015

Chapter 30

Uff jednak udało mi się napisać na dzisiaj. Specjalnie dla Was pisałam po nocy, wiec już z góry przepraszam za błędy, ale sami rozumiecie. Już nie miałam siły sprawdzić, czy są jakieś błędy. Tak, wiec zapraszam do czytania oraz komentowania ;) I od razu mówię, że ta notka nie wyszła mi tak jak chciałam.


                                                                            ~~~~~~


- Kochanie? - zaczął Michael, gdy siedziałam na kanapie w salonie i sobie czytałam książkę.
- Tak? - spojrzałam na niego.
- Bo przed chwilą dzwoniła do mnie moja mama i … zaprasza nas na obiad.
- No dobrze, a kiedy? - podrapał się po głowie.
- Dzisiaj ..
- Żartujesz?
- Sam się dopiero dowiedziałem. Pojedziemy? Chcą Cie poznać – westchnęłam.
- O której?
- Na 14:00. Dziękuje – pocałował mnie krótko i znowu poszedł do gabinetu pracować. Mówił, że ma sporo papierkowej roboty z umowami czy coś takiego. Nie wdawałam się w szczegóły. Do wyjścia mieliśmy cztery godziny. Sporo czasu. Trochę się stresowałam tym spotkaniem. Nie wiedziałam, czy mnie polubią i zaakceptują. W końcu jestem zwykłą dziewczyną. Dobrze, że Mike tego nie słyszy. Znowu by mi się usłyszało, że gadam głupoty. Poszłam do sypialni, żeby przygotować sobie ciuchy na to spotkanie. Stałam przed otwartą szafą i nie mogłam się zdecydować. Nagle do sypialni wszedł Mike ze swoim telefonem w dłoni – Do Ciebie.
- Hm? A kto?
- Nina.
- Dzięki – wzięłam od niego telefon. Spojrzał jeszcze na mnie.
- Pamiętaj, że we wszystkim wyglądasz pięknie.
- Hehe jasne – pogroził mi jeszcze palcem i wyszedł – Cześć Nina. Co się stało, że dzwonisz?
- Cześć – nie brzmiała za dobrze – Chciałam się dowiedzieć, czy wszystko w porządku.
- Dziękuje, ale tak. Wiesz, że tutaj nic mi nie grozi. Hm .. wszystko ok?
- Tak – zawahała się.
- Na pewno? - przez chwilę milczała – Nina? Jesteś tam?
- Tak … baw się dobrze. Pa – rozłączyła się.
- Hm? - spojrzałam na telefon i nic nie rozumiałam. Coś mi jednak nie pasowało. Znalazłam Michaela w gabinecie i oddałam mu telefon – Muszę do niej jechać.
- Coś się stało?
- Właśnie tego nie wiem, ale … po prostu czuje, że coś się stało.
- No dobrze. Pojadę z Tobą – już chciałam zaprzeczyć, żeby sobie nie przerywał, ale zaczął ubierać buty. Zrobiłam to samo.
- Dziękuje Mike – powiedziałam, gdy już jechaliśmy. Spojrzał na mnie. Wziął moją dłoń w swoją i pocałował. Przez całą drogę myślałam co się mogło stać. Miałam jakieś złe przeczucia i nie chciałam aby okazały się prawdą. Zamyśliłam się i nie wiedziałam kiedy dojechaliśmy.
- Betty? Jesteśmy.
- Hm? - spojrzałam na niego – Coś mówiłeś?
- Hehe tak, że już jesteśmy na miejscu. Jestem ciekawy o kim Ty tak myślałaś – wysiadł i po chwili mnie też otworzył drzwi.
- Nie wiesz? O takim jednym przystojniaku.
- To ja się chyba przejadę do niego – zaśmiałam się i dałam mu buziaka.
- Dobrze, ale potem, zazdrośniku – wzięłam Go za łapkę i zapukałam do drzwi. Dość długo nie otwierała.
- Może jej nie ma. Mówiłaś, że przyjedziesz?
- Nie .. hmm .. dziwne – po chwili jednak podeszła do drzwi.
- Wracajcie do domu. Jestem chora i się zarazicie.
- Dobra dobra. Nie pojedziemy dopóki nie otworzysz – w końcu otworzyła, ale takiego widoku się nie spodziewałam – O Boże. Co Ci się stało? - weszłam z Michaelem do środka.
- Nic .. spadłam ze schodów.
- Te obrażenia nie wyglądają na upadek – powiedział Mike.
- Właśnie. Więc gadaj co się stało – poszliśmy do salonu. Ewidentnie ktoś ją pobił.
- Ehh …. odwiedził mnie mój były … chyba nie muszę mówić jak to się skończyło – oj musisz. Powiedziałam w myślisz. Wiedziałam, że kłamała.
- Mike przyniesiesz nam coś do picia?
- No dobrze – poszedł do kuchni.
- A teraz słucham. Jak na spowiedzi. I bez ściemy.
- Ojciec tutaj był. Dowiedział się jakimś cudem, że kłamałam z tym, że ma zakaz zbliżania się do mnie. Szukał Cie. Dostałam za to, że cie nie było – złapałam się za głowę.
- Nie mogę w to uwierzyć. Znowu zaczyna – spojrzałam na nią – Co ja mam robić?
- Uważaj na siebie. Ciebie też może znaleźć i powiedź w końcu Michaelowi o tym. Zapewni Ci ochronę.
- Jeszcze nie teraz. Dziękuje, że nie powiedziałaś tego przy nim – akurat wrócił z sokiem i szklankami. Nalał nam i sobie i usiadł przy mnie.
- Powiedź gdzie On mieszka – obie na niego spojrzeliśmy.
- Czemu chcesz wiedzieć?
- Chce z nim pogadać. Kobiet się nie bije i ktoś Go musi tego nauczyć.
- Nie Michael. Daj sobie spokój. On już tutaj nie wróci. Dziękuje, że chcesz mi pomóc, ale poradzę sobie. Zawsze sobie radziłam.
- Ale pamiętaj, że jak by co to możesz mi powiedzieć, a ja już to załatwię.
- Dobrze.
- Gdyby ktoś skrzywdził tak Betty .. - spojrzał na mnie – Nie miałbym żadnych skrupułów .. nie darowałbym temu komuś i by pożałował, że się w ogóle urodził i śmiał podnieść rękę na moją kobietę – patrzył mi prosto w oczy i wiedziałam, że mówił serio. Teraz byłam całkiem pewna, że nie mogę wyjawić mu prawdy. Naprawdę czułam się przy nim bezpieczna. Za te słowa dostał buziaka – Miło. Zadzwonię do mamy, że nie przyjedziemy.
- Ok.
- A gdzie mieliście jechać?
- Do mojej mamy na obiad zapoznawczy.
- Więc musicie jechać bez gadania. Mnie nic nie jest. Dobrze się czuje.
- Powinnam z Tobą zostać. Tak samo jak Ty przy mnie byłaś kiedy tego potrzebowałam.
- Tak, ale widzisz, że ja normalnie chodzę, tak? Nie wygłupiajcie się. Nie zmieniajcie planów z mojego powodu – spojrzałam na Michaela, bo nie wiedziałam co zrobić.
- Ale jesteś pewna? - dopytał.
- Tak na 100%. Potem do Was zadzwonię jakoś wieczorem. O ile nie będę oczywiście przeszkadzać – spojrzała się na nas znacząco.
- Hehe … jesteśmy grzeczni i możesz śmiało dzwonić.
- No dobrze. Jeszcze się Mike doczekasz. Nie smutaj.
- Yyy .. nie smutam i wiem – no nie może być. Michael się zaczerwienił.
- On wie.
- Przypomnij mi następnym razem, że przyjazd do Ciebie jest niebezpieczny – zaśmiała się.
- Oj tam nie jest tak źle. Dobra uciekajcie już – przytuliła nas na pożegnanie i odprowadziła do drzwi. Kilkanaście minut później byliśmy w domu. O 12:00 zaczęłam się szykować do wyjścia. Mike powiedział abym ubrała się na luzie, bo On też się jakoś specjalnie nie ubiera. Jak na normalne rodzinne spotkanie. Dla mnie jeszcze lepiej. Półtorej godziny później byłam gotowa do wyjścia. Strasznie się denerwowałam. Teraz jeszcze bardziej niż godzinę temu. Spojrzałam w lustro. Zrobiłam lekki makijaż i zostawiłam rozpuszczone włosy.
- Pięknie wyglądasz – spojrzałam w stronę drzwi. Stał oparty o futrynę.
- Heh … dzięki, ale wyglądam tak jak zawsze.
- Czyli zawsze wyglądasz pięknie – podszedł do mnie od tyłu i objął mnie w pasie. Patrzył na mnie w odbiciu lustra.
- Przestań .. przez Ciebie się czerwienie.
- Gdy się budzę widzę najpiękniejszy widok na świecie. Widzę Twoją twarz. Kocham Cie tak bardzo, że moje serce jest za małe.
- Nieprawda – odwróciłam się do niego – Twoje serce jest pełne miłości. Wiem o tym doskonale. Moje należy do Ciebie – położyłam jego dłoń na mojej klatce piersiowej. Bez słowa mnie pocałował czule. Zarzuciłam mu łapki na szyję i odwzajemniałam. Po chwili jednak przerwał.
- Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną.
- No nie wiem.
- Co masz na myśli?
- Bierzesz leki? Mówiłeś, że jak ze mną śpisz, to nie musisz ich brać. Jak jest teraz?
- No tych na sen nie biorę, a przeciwbólowe … czasami … jak już nie mogę wytrzymać.
- Chociaż tyle. Zobaczysz, że niedługo w ogóle przestaniesz ich potrzebować.
Przez całą drogę miałem ogromnego stresa. Dawno się tak nie czułam. Nawet, gdy poznałam Michaela. Teraz miałam poznać jego całą rodzinę. Nie odzywałam się podczas drogi. Chciałam jak najlepiej wypaść i wyobrażałam sobie różne wersje tego spotkania.
- Już jesteśmy – spojrzałam przez okno na dom. Zatkało mnie – Robi wrażenie, co? - zaparkował.
- Ooo tak .. tylko, żebym się nie zgubiła hehe – czekaliśmy już pod drzwiami. Aż ręce mi się trzęsły.
- Denerwujesz się widzę – spojrzał na moje dłonie – Będzie dobrze. Pokochają Cie tak samo jak ja – chciałam w to wierzyć. Otworzyła Pani Jackson i nas wpuściła. Na pierwszy rzut oka wydawała się bardzo miłą i sympatyczną kobietą. Ciepło mnie przywitała, tak samo jak i reszta. Postanowiłam nie odzywać się nie pytana. Nie wiedziałam o czym mogę z nimi rozmawiać. Widziałam ich po raz pierwszy na oczy. Janet była niemożliwa. Rozkręciła całe towarzystwo. Przeszliśmy wszyscy do salonu i zaczęły się pytania. Na większość odpowiadał Mike. Mieliśmy zostać do 22, ale źle się poczułam. Nie wiem, czy to od wrażeń, czy od czego, ale Michael zadecydował, że wracamy – Kotku? Lepiej coś? - zapytaj jak już jechaliśmy w drogę powrotną.
- Czy ja wiem .. w głowie mi się kręci. Przepraszam, że przeze mnie musieliśmy szybciej wracać.
- Nie przepraszaj. Zaraz się położysz i poczujesz lepiej – przymknęłam oczy. Zanim się zorientowałam, niósł mnie już do domu. Położył na łóżku i usiadł obok – A teraz? Nadal bez zmian? - miał taką zmartwiona minę. Pokręciłam tylko głową, że nie – Pomogę Ci się przebrać, dobrze?
- Tak – gdy byłam już przebrana, okrył mnie kołdrą i sam poszedł się przebrać. Po chwili wrócił i położył się przy mnie. Odwróciłam się w jego stronę, objęłam w pasie i położyłam głowę na jego torsie. Poczułam, że pocałował mnie w głowę.
- Śpij skarbie. Rano będzie już lepiej – zamknęłam oczy.
- Dobranoc Mike.

- Dobranoc kochanie – wciąż kręciło mi się w głowie, ale po chwili zasnęłam.

sobota, 28 listopada 2015

Przepraszam :(

Ehh cóż mam powiedzieć. Niestety się nie wyrobiłam z tą notką na dzisiaj i mam nadzieje, że mi to wybaczycie, co nie? Dlatego zapraszam na notkę jutro :) Mam dla Was dobrą wiadomość (chyba) Otóż planuje grudniowe notki pisać dłuższe. Dlaczego? Ponieważ bym chciała zrobić Wam taką małą niespodziankę na same święta ;) Niektórzy pewnie już się domyślają o co chodzi ;) Więcej nie powiem ;P Wiec do zobaczenia jutro :) Miłego weekendu! ;)

sobota, 21 listopada 2015

Chapter 29

Witajcie ;)

Niestety nie udało mi się rano wstawić notki, ale właśnie ją skończyłam i wstawiam. Taka sobie mi wyszła, ale ocenę pozostawiam Wam. Pisałam ją nie będąc w zbyt dobrym humorze, wiec wiecie. No i wyszła mi trochę krótsza niż zwykle.
Chciałam się jeszcze odnieść do pewnego komentarza ponieważ mnie rozśmieszył :D Drogi anonimie widzę, że czytając notki analizujesz każde słowo ze słownikiem przed nosem, że wyłapałeś tak poważny błąd :D Wiecie co? Idę się chyba pociąć, bo to jest nie wybaczalny błąd normalnie :D Jak ja mogłam napisać ''biegnąć'' zamiast ''biec'' :D Tylko, że ja może wolę biegnąć niż biec :D Przełamuje rutynę i nudę :D Ty sobie tam biec, a ja będę sobie biegnąć :D Może wyjaśnię, bo znowu wyjdzie, że nie przyjmuje słów krytyki ;p Oczywiście, że przyjmuje, ale śmieszy mnie to, że na taką ilość tekstu ktoś wyłapał taki krytyczny błąd :D I tylko dlatego pozostawił po sobie koma :D
To by było tyle. Zapraszam, wiec do czytania oraz komentowania :)


                                                                            ~~~~~~


Następnego ranka obudziłam się w łóżku Michaela. Niestety nie było Go. Przeciągnęłam się i uśmiechnęłam do siebie. Wczoraj do niczego nie doszło. Po prostu u niego zostałam, żeby nadrobić ten stracony czas. Tak naprawdę nie rozmawialiśmy. Nie mieliśmy na to czasu. Woleliśmy oddać się pocałunkom i pieszczotom. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że matka postąpiła tak podle i o mały włos nas nie rozdziela. Na chwilę chciałam przestać o tym myśleć. Wtuliłam się w poduszkę Michaela. I znowu miałam na sobie jego koszulę. Nic nie zabrałam ze sobą, bo nie wiedziałam, czy uda mi się Go zatrzymać. Coś długo Go nie było. Postanowiłam wstać i Go poszukać. Weszłam do łazienki, ale była pusta. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół.
- Mike? - podeszłam do jego gabinetu. Drzwi były uchylone – Tutaj jesteś – weszłam i zauważyłam jak coś od razu schował do kieszeni.
- Nie śpisz już? - wydawało mi się, że był trochę zakłopotany. Podeszłam i się przytuliłam.
- Stęskniłam się – zaśmiał się – No co? Nie wolno mi?
- Wolno wolno. Nic przecież nie mówię – spojrzałam na niego.
- A teraz mi powiedź co tam chowałeś, hm?
- Yyy .. ja?
- Nie, ja wiesz .. no dobra bez ściemniania proszę.
- Wydawało Ci się – puścił mnie i podszedł do biurka. Niby przeglądał jakieś papiery. Nie podobało mi się i już byłam pewna, że coś ukrywał. Podeszłam do niego od tyłu i sama wyciągnęłam mu to coś z kieszeni. Jak się okazało były to leki – Co robisz? - zabrał mi opakowanie – To moje.
- Właśnie widzę. Możesz mi to wyjaśnić?
- Ale co mam Ci wyjaśniać? Lek jak lek. Wybacz, ale jestem trochę zajęty.
- W porządku, więc ja już sobie pójdę do domu – skierowałam się w stronę drzwi.
- Hej – zatrzymał mnie. Wiedziałam, że podziała – Przecież mieliśmy spędzić wspólnie czas.
- Ale Ty jesteś zajęty. Na dodatek mnie oszukujesz. Pamiętasz co obiecałeś? Że postarasz się Tego nie brać, a co właśnie zrobiłeś? Znowu to świństwo wziąłeś.
- Ehh .. przepraszam .. ale głowa mnie boli ..
- To nie jest powód aby brać ciągle tabletki. Za każdym razem będziesz mnie przepraszał? - spojrzałam mu w oczy i wróciłam do jego sypialni. Poszłam do łazienki i weszłam do kabiny. No tak. Robiłam mu wyrzuty, a sama nie jestem z nim szczera w wielu sprawach. Po prostu się o niego martwiłam. Zakręciłam wodę i wyszłam w ręczniku. Mike siedział na łóżku ze smutną miną. Spojrzał na mnie i chyba się speszył, ale nie dał po sobie poznać.
- Chciałem jeszcze raz przeprosić.
- Ale ja nie chce, żebyś mnie przepraszał. Chce, żebyś przestał to brać. Na sen też bierzesz?
- Jak z Tobą śpię, to nie – już nawet nie pytałam, czy jak sam śpi to bierze, bo odpowiedź była jasna. Podeszłam i usiadłam mu na kolanach.
- Kocham Cie .. dlatego proszę Cie .. nie bierz tych leków. To jest niebezpieczne, a nie chce aby coś Ci się stało, rozumiesz? Ty się o mnie martwisz i nie zapominaj, że ja o Ciebie również.
- Ja to wszystko wiem, ale .. to jest trudniejsze niż się wydaje. Wiele razy próbowałem je odstawić.
- Pomogę Ci. Jestem przy Tobie i chce Ci pomóc.
- Dziękuje – pocałował mnie i się przytulił jak mały chłopiec. Pogłaskałam Go po głowie.
- Mike? Wiesz, że jestem w samym ręczniku? Muszę się ubrać – oderwał się od mnie i zmierzył mnie wzrokiem. Zarumieniłam się na to.
- To … może … faktycznie idź się ubierz – dałam mu buziaka i wstałam. Zabrałam swoje wczorajsze ciuchy. Obejrzałam się w drzwiach łazienki, spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Ale podobało mi się to. On też chyba nie miał nic przeciwko, bo nie spuszczał ze mnie wzroku. Po chwili wyszłam ubrana.
- Muszę jechać po czyste rzeczy do domu.
- O nie nie nie. Za duże ryzyko – podszedł do mnie – Wiesz … w sumie to mogłaś zostać w tym ręczniku.
- Naprawdę? - niechcący powiedziałam zmysłowo.
- O tak – pocałował mnie czule, a po chwili namiętnie. Odwzajemniałam każdy pocałunek i nie miałam zamiaru przerywać, On tak samo. Zarzuciłam ręce na jego kark i wciąż odwzajemniałam. Nawet nie wiem kiedy mnie podniósł do góry, a ja oplotłam Go nogami. Zaniósł mnie do łóżka. Nachylał się nade mną i wciąż całował. Na chwilę przerwał i spojrzał na mnie – Przez Ciebie wariuje i tracę nad sobą kontrolę.
- Właśnie widzę – patrzyłam mu w oczy.
- Muszę nad sobą zapanować. Chyba Cie nie wystraszyłem?
- Hehe nie no coś Ty. Ufam Ci i wiem, że mnie nie skrzywdzisz – tym razem to ja dałam mu buziaka – Ciesz się, że nie naciskasz, jeżeli chodzi o te sprawy.
- Wiesz .. chciałbym abyśmy poszli już o krok dalej, ale rozumiem, że nie jesteś jeszcze na to gotowa. Poczekam ile będzie trzeba.
- Dziękuje kochanie. Za te słowa coś Ci się należy.
- Tak? A co takiego?
- A to – pocałowałam Go.
- Mmm .. podobało mi się. Wiesz co? Tak pomyślałem, że może zadzwonisz po Ninę i pójdziecie na zakupy.
- Ale ja mam ..
- Wiem, ale nie chce, żebyś tam wracała. Jeszcze Cie zamknie w pokoju i znowu nagada jakiś głupot. O i jeszcze zadzwonię po mojego kierowcę, to Was wszędzie zawiezie.
- Sama nie wiem. Najpierw muszę się upewnić, czy Nina ma czas.
- To się przekonajmy – usiadł na łóżku i pomógł mi wstać do tej samej pozycji. Wykręcił do niej numer i sam z nią rozmawiał. Po chwili się rozłączył.
- I co powiedziała?
- Że nie ma sprawy – uśmiechnął się – Ja w tym czasie popracuje i będę czekał na Ciebie.
- No ja myślę – zeszliśmy na dół i usiedliśmy na kanapie. W tym czasie co czekaliśmy na Ninę, Mike zadzwonił do swojego kierowcy – Mike? Wiem, że dla Ciebie to nie problem i w ogóle, ale jest mi głupio, że znowu musisz za mnie płacić.
- Bo chce i chce abyś miała wszystko co najlepsze. Nie ma tematu.
- Jak zawsze – wywróciłam oczami. Spojrzałam na kominek, na którym stały puste ramki – A gdzie się podziały zdjęcia? - opuścił głowę.
- Spaliłem je jak się dowiedziałem, że już mnie nie kochasz – nie mogłam w to uwierzyć.
- Żartujesz, prawda? - pokręcił przecząco głową – Co Ci w ogóle przyszło do głowy? Jezu .. w głowie mi się nie mieści, że zniszczyłeś taką pamiątkę. Mam nadzieje, że masz gdzieś zapisane kopie.
- Tak mam.
- No to masz szczęście. Poszukaj je, to od razu wywołam jak będę na tych zakupach – wstał i poszedł do swojego gabinetu. Patrzyłam za nim i kręciłam głową. Faceci. Coś głupiego strzeli im do głowy i najpierw zrobią zanim pomyślą.

Nina przyszła o umówionej godzinie. Kierowca też już czekał na nas. Nie chciało mi się jechać na te zakupy, bo wiedziałam, że będziemy chodzić po tych sklepach kilka godzin. Ale jednak wolałam to niż widzieć matkę i wysłuchiwać jej głupiej gadki. Tak jak myślałam. Wróciłyśmy dopiero wieczorem, a ja byłam padnięta. Ale miałam już wszystko i nasze zdjęcia też. Od razu walnęłam się na kanapę i postanowiłam, że się z niej nie ruszę choćby nie wiem co. Z tego zmęczenia zasnęłam na niej.


                                                                            ~~~~~~

P.S. Wiem, że na coś liczyliście, ale na to jest jeszcze za wcześnie. Wszystko mam poukładane i spokojnie na pewno doczekacie się tej sceny :D Wszystko w swoim czasie ;)


sobota, 14 listopada 2015

Chapter 28 Part 2

Witajcie ;)

Mam nadzieje, że dzisiejsza notka Wam się spodoba :)
Zapraszam do czytania oraz oczywiście komentowania, czyli motywowania mnie ;)

                                                                         ~~~~~~

Nina wróciła do domu po 16:00. Od razu zajrzała do skrzynki na listy jak zwykle. Zobaczyła kilka listów, ale nie zwróciła na nie większej uwagi. Po przekroczeniu progu drzwi, udała się od razu do kuchni i rzuciła listy na blat.
- Tylko te rachunki i rachunki – mówiła pod nosem zaglądając do lodówki – Co by tu .. hmm .. a niech będzie – wyciągnęła szybkie danie i wrzuciła do mikrofali. Była zbyt zmęczona, żeby robić normalny obiad. Zresztą dla samej siebie nie widziała zbytnio sensu. Gdy danie zagrzewało się, poszła do sypialni przebrać się w luźniejsze ciuchy. Wzięła z blatu listy i położyła na stoliku w salonie. Nalała sobie wina, przełożyła posiłek na talerz i rozsiadła się na kanapie – O jak dobrze. Nareszcie piątek – wzięła łyk wina. Sprawdziła pierwszy list – No tak rachunek – potem kolejny – To samo. A dzisiaj mam to gdzieś – odłożyła je z powrotem. Prawie zasnęła, ale żołądek dał o sobie znać – No już dobrze. Na karmie Cie. Ależ Ty jesteś upierdliwy – zaczęła jeść, ale na chwilę odłożyła widelec, bo zauważyła coś dziwnego. Wzięła do ręki kopertę, na której pisało ''Dla Betty'' – Hmm? - zauważyła też przyczepioną karteczkę – Dziwne – chwilę biła się z myślami, czy powinna otworzyć, ale nie dawało jej to spokoju – Najwyżej mnie zabije – otworzyła, wyciągnęła list i zaczęła czytać. Z każdym kolejnym słowem coraz bardziej nie dowierzała. Gdy doszła do końca, odłożyła list i zaczęła się nad tym zastanawiać – Nie … nie wierzę, że by mogła z nim zerwać – wstała i chodziła po salonie. Próbowała się do niej dodzwonić, ale włączała się sekretarka – Niech to cholera – spojrzała na zegarek – Cholera .. 16:30 .. - spojrzała na swój ubiór. Olała to i zamówiła taksówkę. Na szczęście przyjechała bardzo szybko. Schowała do torebki list, zamknęła drzwi i wsiadła do taksówki. Podała adres i poprosiła, żeby się pospieszył. Po pięciu minutach była na miejscu. Zapłaciła i poprosiła, żeby poczekał. Szybko wysiadła i ruszyła w stronę drzwi. Zapukała. Jak zwykle otworzyła jej mama.
- Czego tutaj chcesz?
- Cóż za miłe powitanie. Nie przyszłam do Ciebie, tylko do Betty. Przepuść mnie – chciała wejść, ale jej nie przepuściła.
- Nie chce z Tobą rozmawiać – Nina zaśmiała jej się prosto w twarz.
- Tak samo jak z Michaelem?! To Twoja sprawka, prawda? Przyznaj się!
- Nic Ci do tego. Nareszcie się od niego uwolniła.
- Jesteś chora! Oni się szczerze kochali, a Ty To zniszczyłaś! - weszła siłą i weszła po schodach.

                                                                                  ~~~~~~

Widziałam jak podeszła do jego auta i coś mówiła. Nie wiedziałam co, nie powiedziała mi. Musiała Go nieźle zdenerwować, bo odjechał prawie z piskiem opon, a ja zaczęłam płakać. Chciałam za nim krzyknąć, ale nie mogłam. Ojciec spał i bałam się jego gniewu, gdyby się obudził. Przez całą noc nad tym myślałam i coraz bardziej tęskniłam. Obmyślałam plan jak znowu uciec chociaż na chwilę, żeby z nim porozmawiać i wyjaśnić, dlaczego nie dzwonię ani nie odbieram.
Słyszałam jakąś awanturę z dołu, ale nie obchodziło mnie to. Stałam przy oknie i miałam nadzieje, że znowu przyjedzie. Nagle drzwi się otworzyły.
- Dobrze, że jesteś ..
- Nina? Co Ty ..
- Nie ma czasu na głupie pytania. Zerwałaś z Michaelem? - wybałuszyłam na nią oczy.
- O czym Ty mówisz? Nie .. nie zerwałam .. nawet mi przez myśl nie przeszło.
- To czytaj to – wręczyła mi jakiś list. Przeczytałam i nie mogłam uwierzyć.
- Ale … co To jest .. ? Ja nic nie rozumiem – aż usiadłam na łóżku – Nina .. powiedź, że to mi się śni ..
- Więc już jestem pewna czyja to sprawka – spojrzałam na nią – Matki .. to Ona chciała, żebyście koniecznie zerwali – nagle wszystko zaczęło się łączyć.
- To o Tym z nim rozmawiała … Boże … jak Ona mogła mi to zrobić – łzy samoistnie zaczęły lecieć – Nie … nie mogę Go stracić przez takie nieporozumienie.
- Nie czas na to. Mike za dwadzieścia minut odlatuje i nawet nie wiadomo gdzie. Szykuj się szybko. Taksówka już czeka i jedziemy Go zatrzymać – jak oparzona zerwałam się na równe nogi i ubrałam pierwsze lepsze ubranie do wyjścia.
- Gotowa – już miałyśmy schodzić po schodach, gdy na drodze stanął nam ojciec.
- O kogo moje oczy widzą. Córka marnotrawna powróciła.
- Nie licz na to draniu.
- Tak do ojca się odzywasz? - już chciał do nad podejść.
- Nawet nie próbuj. Tknij mnie, a pójdziesz siedzieć na długo. Załatwiłam sobie nietykalność, więc jeżeli dotkniesz mnie choćby palcem, pójdziesz do kicia. Nie wierzysz? Przekonaj się. No dalej! - tylko się gapił, ale nie wykonał żadnego ruchu.
- Ty mi nie jesteś potrzebna. Mam kogoś innego – spojrzał na mnie.
- Dobra. Nie mamy czasu na gadkę z Tobą. Marnujesz mój cenny czas – złapała mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Wsiadłyśmy do taksówki – Dlaczego nie odbierałaś? Ja i Michael dzwoniliśmy do Ciebie.
- Zobaczył, że mam telefon i Go rozwalił na moich oczach – resztę drogi milczałam. Modliłam się abyśmy zdążyły na lotnisko – Boże …. dlaczego jej uwierzyłeś? Przecież wiesz, że Cie kocham – mówiłam w myślach. Staliście w ogromnym korku, a lotnisko było pięć minut stąd na piechotę. Spojrzałam na zegarek – Jest za dziesięć .. - spojrzałam na nią – Nie zdążymy.
- Może Pan to jakoś objechać? Bardzo nam się spieszy.
- Nie mam jak. Widzą Panie, że jest korek.
- Nie .. - nie wiele myśląc wysiadłam i zaczęłam biec w stronę lotniska.
- Betty! - usłyszałam. Zapłaciła i też wysiadła. Biegłam ile sił w nogach i liczyłam na cud. Wbiegłam na płytę. Ochrona chciała mnie zatrzymać i krzyczeli, że tutaj nie wolno przebywać. Miałam to gdzieś. W ogóle ich nie słuchałam. Płakałam i widziałam zamazany obraz od łez. Nigdzie Go nie widziałam. Zatrzymałam się i nagle … zobaczyłam Go jak wsiadał do samolotu. Już miał przekroczyć próg i zniknąć w środku.
- Michael!!! - krzyknęłam ile sił w płucach. Zatrzymał się i powoli odwrócił. Nasze spojrzenia się spotkały. Znowu zaczęłam biec. Tym razem wiedziałam gdzie. Szybko zszedł po schodkach i też zaczął biegnąć w moją stronę. Rzuciliśmy się sobie w ramiona. Mocno się do niego przytuliłam jak by miał mi zaraz uciec – Dlaczego? - mówiłam przez łzy i wciąż się tuliłam.
- Przecież .. nie chcesz … - nie dałam mu skończyć. Zamknęłam mu usta czułym pocałunkiem. Odwzajemniał i mocno mnie do siebie przycisnął.
- To nieprawda, słyszysz? Powiedziała to specjalnie. I wcale jej nie kazałam – patrzyłam mu prosto w oczy – Bardzo Cie kocham i nie chce Cie stracić. Dlaczego jej uwierzyłeś?
- Nie wiem … teraz widzę, że nie powinienem. Wybaczysz mi to?
- Pod jednym warunkiem ..
- Jakim?
- Pocałuj mnie i udowodnij, że warto – długo nie musiałam czekać na reakcje. Jego słodkie i miękkie wargi połączyły się z moimi. Idealnie do siebie pasowały, a ja czułam się wspaniale i naprawdę szczęśliwa.
- Już nigdy jej nie uwierzę. Obiecuje – oparł swoje czoło na moim.
- Nie wybaczę jej tego. Boże .. nie masz pojęcia jak się bałam, że nie zdążę.
- Los chciał aby tak było. Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś? Byłem u Niny, ale od niej też nie odbierałaś.
- Bo .. telefon mi spadł ze schodów i nie działa – nagle mi się przypomniało – Nina .. - obejrzałam się. Stała z daleka i się uśmiechała – Poczekaj – puściłam Go na chwilkę i podeszłam do niej – Dziękuje Ci bardzo – przytuliłam ją – Jestem Twoją dłużniczką.
- Hehe zapamiętam, a teraz wracaj do niego – spojrzałam na nią i tak też zrobiłam.
- Panie Jackson? Przepraszam, ale co robimy? - zapytał pilot. Mike spojrzał na niego.
- Lot odwołany. Już mam powód aby zostać – uśmiechnął się do mnie i ponownie nasze usta się złączyły.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam i zawiesiłam ręce na jego szyi.
- Tam gdzie nikt nas nie znajdzie. Do mnie – wziął mnie na ręce i zaniósł do auta.
- Hehe mój wariat - kazał kierowcy jechać.

- Może i wariat, ale właśnie Twój – co chwile się całowaliśmy. Nic nie mogliśmy na to poradzić. Jeszcze chwilę temu myśleliśmy, że straciliśmy siebie na zawsze. Teraz nadrabialiśmy ten czas.