sobota, 19 września 2015

Chapter 24

Witajcie!
Udało mi się cudem napisać notkę. I od razu przepraszam za błędy, ale pisałam ją dla Was przed pójściem spać;)
Jeżeli ktoś jeszcze nie wie o ankiecie po prawej stronie to zapraszam do wzięcia w niej udziału.
Hmm .. tak naprawdę to nie spodziewałam się, że tylu z Was czyta to opowiadanie, a nie komentuje. Oczywiście nikogo nie zmuszam, ale chciałam tylko napisać, że pisze to opowiadanie dla Was, dlatego bym chciała poznać Waszą opinię. To naprawdę nic nie kosztuje, a mi daje poczucie, że mam dla kogo pisać ;) Dziękuje tym osobom, które śmiało komentują i tym samym motywują mnie do pisania. To naprawdę wiele znaczy :) Każdy komentarz jest ważny, wiec śmiało ;)


                                                                           ~~~~~~


Następnego dnia, tak jak Mike obiecał, przyjechał do mnie już od rana i nie opuszczał mnie ani na minutę. Niestety moja mama też była w sali. Nie wiem o co jej chodziło. Byłam dorosła, a Mike mnie uratował, więc by mnie nie skrzywdził. Siedział na krawędzi mojego łóżka. Wychyliłam trochę głowę, żeby spojrzeć na mamę. Siedziała w fotelu.
- I co? - zapytał po cichu.
- Dalej nas obserwuje.
- Czuje się jak na scenie – po cichu się zaśmiałam – Zaraz będzie chciała autograf.
- Lepiej nie kracz. Mamo?
- Tak?
- Byś mogła zapytać się lekarza kiedy będę mogła stąd wyjść?
- I mam zostawić Cie samą?
- Nie jest sama – odpowiedział Mike. Chwilę jeszcze popatrzyła aż w końcu wyszła – No nareszcie.
- Żebyś wiedział.
- Betty .. ?
- Tak?
- Wczoraj chciałem, to powiedzieć, ale nie miałem jak … kocham Cie .. ani na chwilę nie przestałem Cie kochać – patrzył mi w oczy. W moich wzbierały się łzy.
- Ja Ciebie też kocham i przepraszam, że nie powiedziałam Ci prawdy … żałuje tego.
- Już dawno Ci to wybaczyłem, ale ta cholerna duma nie pozwała mi zadzwonić ani nic. I chce Cie przeprosić za to, że tak podle Cie potraktowałem.
- Nie mam o to żalu – wyciągnąłem ręce na znak aby mnie przytulił. Zrobił to, a ja znowu mogłam cieszyć się jego ciepłem – Czyli … dajesz mi drugą szansę?
- Nie mam wyboru … serce mi tak każe i wiesz co? Cieszę się z tego – ponownie spojrzał mi w oczy i delikatnie pocałował – Strasznie tęskniłem, ale teraz już będzie dobrze. Uda nam się pod warunkiem, że nie będziemy mieć przed sobą tajemnic, zgoda? - chwilę na niego patrzyłam. Wiedziałam, że to będzie kłamstwo, ale nie umiałam inaczej i nie mogłam.
- Zgoda.
- A powiesz mi co się stało? Jeżeli czujesz się na siłach.
- Bo … - miałam dość swoich kłamstw. Nie zasługiwał na takie traktowanie. Zaczęłam, ale nie patrzyłam mu w oczy, tylko w stronę okna – Jak wracałam któregoś dnia do domu .. skręciłam kostkę i leżałam przez ten czas w łóżku. Mama była przy mnie, ale właśnie wczoraj zadzwonili do niej ze szpitala, że musi przyjść. Niechętnie mnie zostawiła – zawiesiłam się na chwilę.
- Wszystko w porządku?
- Tak … musiałam skorzystać z wc i jakoś doszłam … gdy wychodziłam …. - nie chciałam, ale musiałam skłamać – Usłyszałam coś z piwnicy … postanowiłam tam zejść, ale z tą nogą było bardzo trudno i spadłam ze schodów … nie wiem ile tak leżałam, bo na chwilę straciłam przytomność. Wołałam potem o pomoc, ale nikogo nie było w domu. Doczołgałam się pod tą ścianę i czekałam na cud.
- Ale … przecież Twój ojciec był w domu .. pytałem o Ciebie .. powiedział, że Cie nie ma .. a jak wszedłem przez Twoje okno do środka, to piwnica była zamknięta na kłódkę – o cholera. Tego się nie spodziewałam. Musiałam coś szybko wymyślić na poczekaniu.
- No bo … bo jak ja wołałam, to nie było Go w domu. Potem przyszedł.
- Betty .. dlaczego kłamiesz? Siedziałem w aucie pod Twoim domem kilka godzin i w ogóle nie wychodził. Dopiero o pierwszej w nocy – patrzyłam na niego.
- Eh .. On pije ..
- Zdążyłem zauważyć, ale co to ma wspólnego?
- Był pijany i nie słyszał jak wołałam o pomoc, a ta kłódka .. nie wiedział, że jestem na dole dlatego zamknął piwnicę – patrzył na mnie.
- No dobrze … a już myślałem, że będę mógł komuś dać w zęby, że Ci to zrobił.
- Naprawdę byś to zrobił?
- Oczywiście. Jesteś dla mnie najważniejsza i nie pozwolę Cie krzywdzić.
- Mój wariat kochany, ale dziękuje za wszystko i za uratowanie życia.
- To mój obowiązek – chciał mnie już pocałować, ale weszła mama. Oboje spojrzeliśmy w jej stronę.
- Wiesz już?
- Tak. Lekarz powiedział, że jeszcze góra trzy dni i będziesz mogła wyjść – odetchnęłam – A Panu się nigdzie nie spieszy?
- Nie. Dzisiaj mam cały dzień, jak i pozostałe zarezerwowane dla Betty – uśmiechał się do mnie.
- Cieszę się – powiedziałam i również posłałam mu ciepły uśmiech.
- No chyba, że Cie męczę ..
- Hmm … czy ja wiem – droczyłam się z nim, ale po chwili zmieniłam swoją minę widząc jego – Nigdy mnie nie męczysz – nagle ktoś wszedł do sali aż się wystraszyłam i myślałam, że to wiecie kto.
- Betty! - nie wierzyłam własnym oczom. To była Nina.
- Co tutaj robisz? - podeszła i mnie delikatnie przytuliła.
- Jednak to prawda. Dowiedziałam się, że tutaj trafiłaś i musiałam przyjechać – dopiero teraz spojrzała w stronę Michaela i ją zatkało.
- Mike to moja siostra Nina, Nina to Mike .. mój przyjaciel i wybawca – podali sobie dłonie.
- Miło poznać – powiedział. Tylko się uśmiechnęła.
- Ciekawe po co przyszłaś – oczywiście, to była mama.
- Mam prawo odwiedzić swoją siostrę i mi nie zabronisz.
- Proszę, nie kłóćcie się – posłuchały mnie chyba pierwszy raz w życiu.
- Jak się czujesz?
- Lepiej, ale noga trochę boli. Cieszę się, że przyszłaś – naprawdę się cieszyłam. Nasze relacje nigdy się nie poprawią, bo nie potrafię zapomnieć co zrobiła, ale cieszyłam się, że przyszła i się zainteresowała.
- I co teraz? Gdzie będziesz mieszkała?
- Wróci ze mną do domu – odpowiedziała mama – Będę ją teraz pilnowała.
- Jasne. Jak wcześniej, co? - no nie, znowu zaczynały – Betty zamieszka u mnie.
- Na pewno nie.
- Jest pełnoletnia i może sama decydować, gdzie chce mieszkać, prawda? - spojrzała na mnie.
- Eh .. tak, ale Nina ..
- Wiem już co chcesz powiedzieć, ale dobrze wiesz, że nie możesz tam wrócić – modliłam się aby nie powiedziała nic więcej przy Michaelu.
- Dobra .. niech będzie – szybko powiedziałam zanim by się rozpędziła.
- I bardzo dobrze. Widzisz mamo? Teraz pomyśl o sobie. Przyszłam tylko na chwilkę, bo spieszę się do pracy. Cieszę się, że nic więcej się nie stało i dziękuje Panu.
- Mów mi Michael.
- Ok .. więc dziękuje Ci za uratowanie mojej siostry.
- Nie ma za co .. naprawdę.
- Oj jest. Dobra, to trzymaj się mała i niedługo się zobaczymy – chciała już wychodzić.
- Przepraszam .. byś mi mogła podać swój adres? Bym chciał odwiedzać Betty, jeżeli Ci nie przeszkadza.
- Pewnie. Nie ma problemu – zapisała swój adres na karteczce i mu podała. Wyszła. Spojrzał na kartkę i ją schował do kieszeni.
- To już mi teraz nie uciekniesz.
- Nie miałam takiego zamiaru.
- Na pewno dobrze się czujesz?
- Przy Tobie nie da się źle czuć.

Mike siedział przy mnie do samego końca odwiedzin. Dzięki niemu zjadłam obiad, który mi nie smakował, ale przy nim był nad wyraz do przełknięcia. Nawet mi trochę pomógł w jego zjedzeniu i udawał, że mu smakuje. Udawał, że łyżka jest samolotem i leci do mojej buzi. Mama chyba miała dość tych słodkości i wyszła. Na naszą korzyść tak naprawdę. Najgorsze było rozstanie. Co prawda tylko na kilka godzin, ale jednak. Już za nim tęskniłam.

sobota, 12 września 2015

Chapter 23

Bardzo powoli otwierałam oczy. Czułam chłód na całym ciele. Gdy udało mi się całkiem otworzyć oczy, zobaczyłam, że wciąż jestem w piwnicy, sama. Nie było Go i bardzo się bałam, że doszło do czegoś więcej. Bieliznę miałam na swoim miejscu i piżamę także. Gdyby posunął się dalej … wiedziałabym o tym .. chyba. Chciałam wstać i stąd wyjść, ale nie dałam rady. Usłyszałam, że otworzył drzwi piwnicy i schodzi po schodach. Położyłam się i zamknęłam oczy. Miałam nadzieje, że da się nabrać.
- Jeszcze śpi? - słyszałam jego głos. Leżałam nie ruchomo – No trudno. Jak wrócę to się zabawimy. Oj spodoba się jej – czułam jego wzrok na sobie i chciałam aby jak najszybciej stąd wyszedł. Po paru minutach wyszedł, a ja otworzyłam oczy i się rozpłakałam. Boże co ze mną będzie. Może mama wróci do tego czasu. Ale co z tego. Pobije ją i dobierze się do mnie. Czułam, że coraz bardziej robię się słaba i nie panowałam nad tym. Zamknęłam oczy i czekałam na cud.

                                                                            ~~~~~~

Była prawie pierwsza w nocy i powoli przysypiałem w aucie. Nagle zobaczyłem, że wyszedł z domu. Zniżyłem się w fotelu, żeby mnie nie zauważył. Chyba trochę wytrzeźwiał, bo szedł w miarę prosto. Obejrzałem się za nim i po chwili już zniknął za rogiem. Dalej obserwowałem dom. Dlaczego Betty jeszcze nie wróciła do domu? Przecież jest późno. Przestało mi się to podobać. Wysiadłem z auta i upewniłem się, czy nie wraca jej ojciec. Podszedłem do drzwi i zapukałem, ale nikt nie otwierał. Patrzyłem w okna i zatrzymałem wzrok na oknie Betty, przez które wchodziłem. Długo się nie zastanawiałem, tylko wszedłem po tym drzewie. Okno było minimalnie otwarte. Otworzyłem je całkiem i wszedłem do środka. Rozejrzałem się po pokoju. Faktycznie, nie było jej, ale łóżku nie było pościelone, więc nie mogła wyjść.
- Betty? - głucha cisza – Gdzie Ty jesteś .. - powiedziałem do siebie. Wyszedłem z jej pokoju i przeszukałem wszystkie pomieszczenia. Nigdzie jej nie było. Straciłem już nadzieje i zszedłem na dół. Rozglądałem się i nagle zauważyłem przy drzwiach od piwnicy kawałek jakiegoś materiału. Chciałem je otworzyć, ale były zamknięte na kłódkę. Nie byłem pewien, czy dobrze robię, ale było mi już wszystko jedno. W szafce znalazłem młotek i rozwaliłem tą kłódkę. Udało mi się znaleźć włącznik światła. Powoli zszedłem na dół i doznałem szoku – Betty?! - podbiegłem do niej – Boże .. kochanie .. - wziąłem w dłonie jej twarz. Była taka blada i słaba. Spojrzała na mnie.
- Mike? Co Ty …
- Ćśśś … nic nie mów. Zabieram Cie stąd – wziąłem ją na ręce. Syknęła – Co Cie boli?
- Wszystko .. - powiedziała ledwo słyszalnie. Wtuliła się we mnie i złapała się szyi. Wyszedłem z piwnicy i chciałem otworzyć drzwi, ale były zamknięte.
- Masz klucze?
- W pokoju – udałem się do jej pokoju, zabrałem klucze i zszedłem razem z nią. Od kluczyłem drzwi. Rozejrzałem się i zaniosłem ją do samochodu. Położyłem na tylnym siedzeniu i przykryłem kocem. Wsiadłem za kierownicę i ruszyłem. Co jakiś czas oglądałem się do tyłu. Przez całą drogę zastanawiałem się co Ona tam robiła. Na dodatek poobijana. Chciałem zapytać, ale zobaczyłem, że zasnęła. Boże tak dawno jej nie widziałem i znalazłem ją w takim stanie. Musiała jak najszybciej trafić do szpitala. Szybko dojechałem, wysiadłem i wziąłem ją na ręce. Obudziła się – Gdzie jesteśmy?
- W szpitalu. Odpoczywaj – wszedłem do szpitala i szukałem jakiegoś lekarza.
- Coś się stało? - podszedł jakiś.
- Dobrze, że pan jest. Moja .. przyjaciółka .. ja nie wiem co się stało, ale jest poobijana i słaba.
- No dobrze. Proszę ją położyć na łóżku – położyłem ją na łóżku, które stało na korytarzu – Zrobimy jej badania i zobaczymy co dalej.
- Mogę iść z wami?
- Niestety nie. Może pan tutaj poczekać i zawołam pana.
- Dobrze .. poczekam .. - pocałowałem ją w czoło – Będę na Ciebie czekał – słabo na mnie spojrzała i została wywieziona do jakiejś sali. Nie mogłem się uspokoić i chodziłem nerwowo po korytarzu. Gdzie była jej matka w tym czasie i co za bydle jej to zrobiło? A jeżeli .. nie .. to nie mógł zrobić jej ojciec. Przecież to by było chore. W końcu to jej ojciec. Miałem ochotę mu przywalić za to co o niej mówił. Nikt tak o niej nie będzie mówił. Co za cham. Usiadłem na chwilę na krzesełku, oparłem łokcie na kolanach i złapałem się za głowę. Usłyszałem stukot korków, ale nie zwróciłem na to uwagi. Jednak kroki się zatrzymały i cofnęły w moją stronę. Podniosłem głowę.
- Jednak to pan – to była mama Betty. Dosiadła się – Chce tylko panu powiedzieć, że nie wiem co się wydarzyło między wami, ale Betty jest przez cały czas smutna i chyba płacze choć nie pokazuje tego.
- Ale ..
- Nie wnikam w to. Właśnie dlatego nie chciałam abyście się spotykali, bo wiedziałam, że prędzej czy później tak ją pan potraktuje – wstała i zaczęła iść w stronę wyjścia.
- Ale Betty jest w szpitalu! - krzyknąłem. Odwróciła się i podeszła.
- Co takiego?? Gdzie Ona teraz jest? - mówiła roztrzęsiona.
- Na badaniach.
- Ale .. co ma pan z tym wspólnego?
- To nie jest tak jak pani myśli. I nie mogę pani powiedzieć, dlaczego przestaliśmy się widywać, ale dzisiaj chciałam to naprawić, bo naprawdę ją .. lubię. Otworzył mi pani mąż i powiedział, że jej nie ma.
- O nie – aż pobladła i usiadła, zrobiłem to samo.
- Postanowiłem na nią poczekać w samochodzie, ale nie wracała. O pierwszej w nocy pani mąż wyszedł z domu, a ja … - opuściłem głowę – Najpierw zapukałem, ale jak nikt nie otwierał, wiec … wszedłem po drzewie do pokoju Betty .. wiem, że nie powinienem, ale musiałem sprawdzić.
- Ma pan racje, ale to teraz nie ważne. Co było dalej? - wziąłem głęboki wdech.
- Szukałem ją po całym domu .. aż wszedłem do piwnicy … leżała pod ścianą ..
- Co?? Jak to w piwnicy?? Boże święty!
- Nie wiem co tam robiła, bo była za słaba by cokolwiek powiedzieć. Zabrałem ją i przywiozłem tutaj. To wszystko – chwilę wszystko przetwarzała i widziałem po jej minie, że nie może w to wszystko uwierzyć.
- Muszę do niej iść – wstała i weszła do tej sali, a mi pozostało jedynie czekać. Nie mogłem tego znieść. Po paru minutach wyszła.
- Wiadomo już coś?
- Ciągle ją badają – martwiła się tak samo jak ja.
- Zabije osobę, która jej to zrobiła – zacisnąłem zęby i pięści. Spojrzała na mnie uważnie – Ten ktoś mi za to zapłaci – nie żartowałem. Oparłem się o ścianę i zamknąłem oczy.
- Dziękuje – usłyszałem i spojrzałem się na nią – Uratował ją pan.
- Jest dla mnie bardzo ważna i zrobię dla niej wszystko – powiedziałem to jak najbardziej serio.
- Widzę – przyglądała się mi. Już miałem gdzieś, czy dowie się, że byliśmy razem, czy też nie. Byłem gotów jej powiedzieć, ale nie wiedziałem, czy Betty by nie była zła na mnie za to. Jakieś pół godziny później z sali, w której znajdowała się Betty wyszedł ten sam lekarz. Podszedł do jej mamy. Dała mi znak ręką abym również podszedł.
- Pani córka ma skręconą kostkę i liczne krwiaki na ciele. Najwięcej w okolicach żeber. Na szczęście nie stwierdziliśmy wstrząsu mózgu. Jest również osłabiona.
- Boże .. o to się bałam .. kiedy będzie mogła wyjść?
- Nie szybciej niż za parę dni. Musi dojść do siebie.
- Rozumiem. Chciałabym z nią zostać na noc.
- Dobrze pani wie, że pani może – uśmiechnął się do niej – Na dzisiaj to wszystko – poszedł do swoich obowiązków. Pani Henderson poszła w stronę sali, gdzie leżała Betty. Stałem w miejscu i patrzyłem za nią. Zniknęła za drzwiami. Nie wiedziałem co robić. Chciałem do niej iść, ale nie mogłem. Najwyżej zostanę tutaj na korytarzu do rana. Miałem już usiąść na krzesełku, ale drzwi się otworzyły i mnie zawołała. Podszedłem.
- Chciała, żeby pan przyszedł – powiedziała mi w drzwiach i przepuściła.
- Mike .. - spojrzała w moją stronę. Wyglądała tak mizernie. Moje serce krwawiło na samą myśl, że tak ją podle potraktowałem. Usiadłem na skraju łózka i wziąłem jej dłoń w swoją.
- Jak się czujesz?
- Tak jak wyglądam – próbowała zażartować.
- Aż tak dobrze? - kąciki jej ust lekko się uniosły.
- Jak … jakim cudem mnie znalazłeś? I dlaczego?
- Chciałem z Tobą porozmawiać .. wyjaśnić wszystko i powiedzieć, że nie powinienem wtedy tak zareagować – jej mama ciągle była w sali i nie zamierzała jej opuścić, więc nie mogłem powiedzieć jej dwóch najważniejszych słów, które krążyły w mojej głowie.
- Nie .. to ja przepraszam … - widziałem jak ciężko jej było mówić.
- Nie teraz. Teraz odpoczywaj i potem to dokończymy, ok? - pogłaskałem ją po policzku.
- Dobrze, a przyjdziesz jutro?
- Nie miałem innych planów, więc przyjdę.
- Heh .. będę czekała – patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy. W tej sekundzie słowa były zbędne, ale oczywiście pani Henderson postanowiła przerwać tą magiczną chwilę.
- Myślę, że już czas na pana – spojrzałem w jej kierunku, a potem na Betty.
- Pójdę już – pocałowałem ją w czoło – Do zobaczenia.
- Pa i dziękuje – spojrzałem jeszcze na nią i się uśmiechnąłem. Wyszedłem i kierowałem się w stronę wyjścia. Szkoda, że pani Henderson nie zostawiła nas na chwilę samych. Mam nadzieje, że jutro będę mógł jej powiedzieć to co chciałem. Byłem spokojniejszy. Wiedziałem, że jest już bezpieczna i nic jej nie grozi. Wsiadłem do auta i pojechałem do domu.

                                                                              ~~~~~~

Nie mogłam w to uwierzyć. Mike mnie znalazł i dzięki niemu tutaj jestem. Tak dawno Go nie widziałam. Nic się nie zmienił. I wydawało mi się, że chciał mi coś powiedzieć. Może jutro się dowiem. Pomimo bólu jaki wciąż odczuwałam, delikatnie się uśmiechałam. Nawet nie zwróciłam uwagi na mamę.
- Betty? Co się tak uśmiechasz?
- A tak jakoś …
- No dobrze. Jak się czujesz?
- Tak samo .. znalazł mnie .. gdyby nie On ..
- Właśnie .. co się stało w domu? - wystarczyło, że sobie przypomniałam, a płacz pojawiał się jak na zamówienie.
- Nie mogę ..
- Przepraszam. Nie powinnam zaczynać tego tematu .. sama mi opowiesz jak poczujesz się lepiej, ok?
- Tak.
- Michael mi powiedział, że znalazł Cie w piwnicy. Nie mogę w to uwierzyć co ten sukinsyn zrobił. Jakim prawem. To moja wina .. mogłam zostać w domu.
- Nie mamo .. nie obwiniał się .. a teraz pozwolisz, że zasnę?

- Oczywiście .. jesteś zmęczona i osłabiona. Śpij córeczko – tak samo jak Mike pocałowała mnie w czoło i usiadła w fotelu pod oknem. Wiedziałam, że będzie czuwała całą noc. Czułam się bezpieczniej. Gdy zamknęłam oczy, znowu zobaczyłam twarz Michaela. Jeżeli to był sen, że był tutaj i normalnie ze mną rozmawiał, to nie chce się obudzić. Mój wybawiciel.  

sobota, 5 września 2015

Chapter 22

Witajcie!
Dodaje tutaj ponieważ póki co wena mnie opuściła na Bad Girl, ale mam nadzieje, że szybko wróci i dodam notkę. Po prawej pojawiła się ankieta. Zachęcam do wzięcia w niej udziału ;)
Dzisiaj się nie będę rozpisywała ponieważ mam kiepski dzień.
Zapraszam wiec do czytania oraz komentowania :)


                                                                           ~~~~~~~


Moim głównym i jedynym zajęciem było leżenie i czytanie książek jakie wpadły mi do rąk. Nie sądziłam, że mama aż tak będzie się mną zajmowała. Wzięła nawet dodatkowy urlop z tego powodu. Ojciec rano wychodził i wracał bardzo późno albo w ogóle. Jak dla mnie mógł w ogóle nie wracać. Na moje szczęście nie zaglądał do mnie. Z każdym dniem czułam się coraz lepiej. Kostka jednak wciąż bolała i nie pozwalała chodzić. Spojrzałam na zegarek. Mama pewnie za chwilę przyniesie mi obiad. Miałam rację.
- Nie śpisz? - zapytała i weszła z tacą.
- Wiesz, że nie – podeszła i postawiła tacę na nocnej szafce – Coś się stało? - wyglądała jak by czymś się martwiła.
- Eh … dzwonili do mnie ze szpitala .. muszę tam jechać.
- Ale .. teraz?
- Wiem, że powinnam się Tobą zająć ..
- Nie o to chodzi .. chodzi o niego .. wiesz przecież.
- Tak. Na szczęście znowu gdzieś poszedł i pewnie nie wróci jak ostatnio.
- Mam nadzieje.
- Poradzisz sobie? Przygotowałam Ci już kolacje i wystarczy odgrzać. Przyniosę Ci ze szpitala kule, żebyś mogła się poruszać po domu.
- Dobrze – nie podobało mi się to, że muszę zostać sama. Przecież mógł w każdej chwili wrócić. Jednak nie dałam po sobie tego aż tak bardzo poznać.
- Betty? Mogę Cie o coś zapytać?
- Pytaj.
- Dawno nie widziałam Michaela .. nie przychodzi ani nic – na początku byłam strasznie zdziwiona, że ją ta interesuje, ale po chwili zrobiło mi się smutno.
- Dlaczego pytasz? Przecież Go nie lubisz.
- Po prostu. Wyjechał?
- Nie – naprawdę nie miałam jej ochoty o tym opowiadać.
- To o co chodzi? Przecież widzę, że jesteś smutna.
- Zerwaliśmy kontakt .. cieszysz się? - zbierało mi się na łzy, ale nie chciałam przy niej się rozkleić.
- Co? Dlaczego? Przeze mnie?
- Nie …. On ma swój świat .. ja do niego nie pasowałam .. nawet jako przyjaciółka – musiałam skłamać.
- On Ci tak powiedział? - zaprzeczyłam głową.
- Przecież to było jasne od początku. Ale .. jest dobrze … On o mnie zapomniał i ma spokój – patrzyła na mnie chwile.
- Przykro mi .. naprawdę. Muszę już iść – pocałowała mnie w czoło – Zjedź obiad i odpoczywaj – wyszła z pokoju. Poczekałam aż wyszła z domu i dopiero się rozpłakałam. Musiała mi o nim przypomnieć. Dlaczego? A niech to. Straciłam apetyt na obiad i przekręciłam się na bok. Długo tak leżałam i płakałam w poduszkę. Chciałam zasnąć, ale nie mogłam. Co zamknęłam oczy widziałam Michaela. Czy kiedyś przestanę za nim tęsknić i się odkocham? Jakoś się zmusiłam na ten obiad i Go zjadłam. Musiałam iść do wc. Powoli wstałam. Żebra wciąż bolały, stopa tak samo, ale powoli doszłam do łazienki. Załatwiłam się, umyłam dłonie i wyszłam. Nie zauważyłam i wpadłam na kogoś. Podniosłam głowę i to był On. Szybko wróciłam się do łazienki i zamknęłam drzwi na zamek.
- Otwieraj!! I tak Cie dopadnę Ty mała szmato!! - wydzierał się, a ja płakałam i skuliłam się w rogu łazienki. Boże tylko nie to. Wali w te drzwi całym ciałem i wiedziałam, że je w końcu wyłamię.
- Zostaw mnie – mówiłam bardziej do siebie, bo i tak tego nie słyszał. Mamo wróć .. proszę. Nie minęła minuta i był w środku.
- Mówiłem coś!! - złapał mnie za włosy i podniósł.
- Ałłł!! Puść .. proszę .. - mówiłam przez łzy – Dostałam nauczkę ..
- To ja zadecyduje czy dostałaś!!! - wyciągnął mnie siłą z łazienki. Opierałam się na tyle ile mogłam, ale byłam za bardzo osłabiona. Pozostało mi jedynie płakać i liczyć na cud, że mama za chwilę wejdzie do domu. Wlókł mnie po schodach. Uderzyłam się stopą o poręcz. Poczułam straszny ból w niej – Idź prosto!! Myślisz, że pozwolę siebie tak traktować?!!!
- Nic nie zrobiłam …
- Nic?!! Za te nic dostaniesz kolejny raz i tym razem nikt Ci nie pomoże!!
- Najlepiej mnie od razu zabij – to by było najlepsze rozwiązanie.
- Jeszcze nad tym pomyślę!! - otworzył drzwi piwnicy i po prostu mnie do niej wrzucił. Moje ciało toczyło się po schodach coraz niżej. Takiego bólu jeszcze nigdy nie czułam. Leżałam na końcu schodów i nie miałam siły nawet ruszyć palcem – Za chwilę do Ciebie przyjdę!! - zamknął drzwi. Naprawdę myślałam, że to jest już mój koniec. Gdybym miała szansę wyjaśnić Michaelowi, że to nie tak było. Tylko tego chciałam. Chciałam aby znał prawdę, a potem mogę odejść. Nie wiem ile godzin tak leżałam w tym ciemnościach i na betonie. Było mi zimno i dostałam jakiś dreszczy. Usłyszałam dzwonek do drzwi, ale nie byłam w stanie krzyknąć. Słyszałam, że otworzył drzwi i z kimś rozmawiał, a potem nimi trzasnął. Otworzył drzwi piwnicy, zapalił światło i słyszałam jego kroki po schodach. Kucnął obok mnie i się patrzył – Zgadnij kto był … Twój kochaś i pytał o Ciebie. Nie mówiłaś, że masz kogoś. Przeleciał Cie już? - jego spokojny ton głosu wzbudzał jeszcze większy strach.
- N-nie .. - udało mi się wypowiedzieć.
- Świetnie .. pozwolisz jednak, że sam sprawdzę, ale za chwilę – zmierzył mnie wzrokiem, wstał i wyszedł. Łzy same zaczęły lecieć i nie chciały przestać. Boże co On chce ze mną zrobić. Wiedziałam, ale nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Chciałam aby ten koszmar się już skończył. Dopiero teraz do mnie dotarły jego słowa. Michael tutaj był. Ale po co? I to jeszcze musiał na niego natrafić. Powoli doczołgałam się do końca ściany i przykryłam jakimś starym kocem, który leżał obok. Po chwili znowu do mnie zszedł – Teraz tak szybko Cie nie opuszczę.
- Nie … odejdź …
- Nic z tego. Chodź do mnie i lepiej się nie opieraj – uklęknął obok mnie i odkrył koc. Zaczął się do mnie dobierać. Starałam się odpychać jego dłonie, ale nie miałam tyle siły. Pamiętam jedynie to, że zaczęłam płakać, a potem już nic. Urwał mi się film.

                                                                                  ~~~~~~

Przesiedziałem w aucie prawie dwie godziny przed jej domem. Jednak nie wyszła. Wcześniej pojechałem do jej pracy w nadziei, że tam będzie, ale dowiedziałem się, że już tam nie pracuje. Ucieszyła mnie ta wiadomość. Siedziałem w tym samochodzie i myślałem. Ale ja jestem głupi. Dlaczego nie pozwoliłem jej wyjaśnić? Przecież wciąż ją kocham i nie mogę przestać ani zapomnieć. Miałem nadzieje, że będzie chciała ze mną porozmawiać. Fakt, zataiła przede mną prawdę, ale pewnie dlatego, że się bała mojej reakcji. Koniec tego. Muszę z nią natychmiast porozmawiać. Wysiadłem z auta i z bijącym sercem zapukałem do drzwi. Było mi już wszystko jedno kto otworzy.
- Czego? - w drzwiach zobaczyłem wstawionego mężczyznę. To jej ojciec.
- Dzień dobry. Jest może Betty? - głupkowato się uśmiechnął.
- A Ty kim jesteś? Jej fagasem?
- Jesteśmy .. przyjaciółmi. Chciałbym z nią pogadać przez chwilę.
- Już powiedziałem, że jej nie ma! Gdzieś się szlaja razem ze swoją matką! - nie podobał mi się jego ton i to jak o niej mówił.
- Może Pan jej przekazać, że byłem i niech się do mnie odezwie?
- Hm .. może – zrozumiałem jego aluzje. Wyciągnąłem z portfela sto dolarów i mu dałem.
- A teraz?
- Teraz to inna rozmowa.
- Dziękuje.

- Tylko będziesz musiał się ustawić w kolejce. Ma dużo klientów – zamknął mi drzwi przed nosem. Miałem ochotę mu przywalić za to, że tak o niej mówił. Zacisnąłem zęby i pięści. Nie ufałem mu. Wsiadłem do auta i postanowiłem czekać aż ją zobaczę. Nie ważne i to by miało potrwać. Miałem przy sobie nasze wspólne zdjęcie. Patrzyłem się na nie i przypomniały mi się nasze wspólne chwile. Przejechałem kciukiem po jej twarzy. Moja piękna i jedyna. Poczekam na Ciebie nawet do rana albo i dłużej. Oparłem zdjęcie między deskę rozdzielczą, a przednią szybę. Obserwowałem dom.