sobota, 30 kwietnia 2016

Chapter 38

Przepraszam za taką przerwę, ale naprawdę nie dałam rady wcześniej napisać. Nie dość, że najpierw dopadło mnie złe samopoczucie, to potem złapał mnie wirus i sami rozumiecie. Ale co ja tutaj będę gadała o chorobach. W końcu to nie blog medyczny hehe No wiec postaram się teraz wrzucać jak wcześniej regularnie. Od razu mówię, że ta notka mi nie wyszła i nie jestem z niej zadowolona. Wiec zapraszam do czytania oraz komentowania :) To motywuje ;)


~~~~~~


Nie widziałam Victorii w szkole odkąd Nina do niej poszła. Nie wiem też co jej zrobiła, bo za każdym razem odpowiadała, że nic takiego i przestanie mnie dręczyć. Miała rację. Nawet jej koleżaneczki się do mnie nie zbliżały co mnie ogromnie cieszyło. Nareszcie odżyłam i tak jak dawniej z chęcią chodziłam na zajęcia. Pogodziłam się też ze Steffi. Wytłumaczyłyśmy sobie wszystko i podziękowałam jej, że stanęła w mojej obronie przed tymi pustakiem. Poza tym jej brat dał mi spokój. W końcu zachowywał się jak na nauczyciela przystało.
- Wiesz może dlaczego tapeciara nie przychodzi? - spojrzałam na nią.
- Hm .. ostatnio moja siostra u niej była jak się dowiedziała co zrobiła.
- Serio? No to już wiadomo, dlaczego jej nie ma. Ale dobrze. Należało się suce.
- No coś Ty. Nina taka nie jest.
- Więc zobaczymy, czy będzie miała jakieś limo pod okiem.
Szczerze mówiąc to przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że Nina mogła ją pobić, ale z drugiej strony nigdy nie załatwiała spraw siłowo. Może zrobiła wyjątek? Całkiem możliwe. Była wściekła.
Po zajęciach miałam iść ze Steffi do centrum handlowego. Dawno nigdzie razem nie byłyśmy. Akurat, gdy wychodziłyśmy podjechał Mike. Podeszłam i otworzyłam drzwi.
- A co Ty tutaj robisz?
- Mnie też jest miło Cie widzieć kochanie.
- Oj no wiesz co miałam na myśli. Więc?
- Więc przyjechałem po Ciebie ponieważ dzisiaj wieczorem idziemy na przyjęcie – na moment mnie zatkało, bo nie przepadałam za tego typu przyjęciami. Wiedziałam, że będą tam same gwiazdy.
- Mike .. ja tam nie pasuje .. idź sam.
- Nie ma mowy nawet. Wystarczy, że pasujesz do mnie, tak? - uśmiechnął się – Wskakuj i jedziemy kupić Ci suknie.
- Ale miałam właśnie iść ze Steffi do centrum.
- To świetnie. Może jechać z nami.
- Ok – zawołałam ją i po chwili obie siedziałyśmy w aucie. Pocałowałam Michaela w policzek na przywitanie. Widziałam, że się uśmiechnął. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Mike zaparkował w podziemnym parkingu.
- To idźcie same, a ja na was zaczekam. Nie chce robić zamieszania jak mnie zobaczą.
- Czyli jednak się mnie wstydzisz – udałam oburzenie.
- Oczywiście, że nie. Nie chce po prostu by mnie rozpoznali. Poza tym jestem trochę zmęczony po pracy. No kotek – spojrzałam na niego, a po chwili się uśmiechnęłam.
- Droczyłam się – dałam mu buziaka w usta.
- Osz Ty niedobra. Za karę masz kupić jakąś seksowną kieckę – wyszczerzył się.
- No wiesz co? Jeszcze czego.
- I do tego jakąś zabójczą bieliznę .. – przybliżył się i powiedział na ucho – bo po powrocie mam co do Pani pewne plany – spojrzałam na niego.
- Niech Pan lepiej uczesze te swoje loczki, bo są nieposkromione jak Pana myśli.
- Nic na to nie poradzę – pocałował mnie czule. Odwzajemniałam, ale przypomniałam sobie o obecności Steffi i przerwałam.
- Musimy już iść – chciałam już wysiadać.
- Poczekaj – wyciągnął swoją kartę i mi podał – Kup sobie co tylko chcesz.
- Ale .. Mike ..
- Nie przyjmuje odmowy – nie miałam wyboru i wzięłam od niego tą kartę.
- No dobrze. Postaramy się szybko wrócić.
Łaziłyśmy po tym centrum jakieś dwadzieścia minut, a ja nadal nie wiedziałam co kupić. W jednych wyglądałam za bardzo wyzywającą, co spodobało by się Michaelowi, a w innych jak moja własna babcia. Dlaczego niektóre są tak bardzo niewymiarowe? Zrobiłyśmy sobie przerwę i poszłyśmy na koktajl.
- Mogę Cie o coś zapytać? - zaczęła niepewnie Steffi.
- Pewnie.
- Czy … czy wy .. macie już za sobą ten etap? No wiesz .. - poczułam jak się rumienię.
- Tak heh ale błagam nie pytaj mnie o szczegóły jak Nina.
- Hehe spokojnie. Nie miałam zamiaru. Zapytałam, bo słyszałam co powiedział Mike – spłonęłam jeszcze większym rumieńcem.
- Nie słuchaj Go .. typowy samiec heh – nerwowo bawiłam się rurką w koktajlu.
- Jak każdy. Idziemy dalej? - dokończyłyśmy i ruszyłyśmy dalej. W końcu udało mi się wybrać. Do tego dodatki i byłam gotowa na wieczór – Michaelowi na pewno się spodoba.
- Mam nadzieje, bo wybrałam ją ze względu na niego.
- Hmm a bielizna? - spojrzałam na nią – No co? - wyszczerzyła się – Tylko przypominam.
- Zabiję Cie – złapałam ją za szyję ramieniem.
- Haha! No dobra puść!
- Zastanowię się – szłam tak dalej ciągnąć ją za sobą
- No ej! Wystarczy! - obie się z tego śmiałyśmy. W końcu ją puściłam. Poszłyśmy jeszcze do KFC. Czekaliśmy na nasze zamówienie.
- Mike uwielbia kurczaki z KFC.
- Aaa już rozumiem. Tak chcesz Go przekupić.
- Uważaj, bo znowu Cie ukarzę – szturchnęłam ją łokciem. Szłyśmy już w drogę powrotną rozmawiając. Nagle z kimś się zderzyłam. Spojrzałam w górę i przez moje ciało przeszedł lodowaty dreszcz.
- Witaj córeczko. Nawet nie przywitasz się z ojcem? - chciałam Go wyminąć, ale mi nie pozwolił.
- Już nie jesteś moim ojcem .. nie po tym wszystkim – Steffi stała z boku i przyglądała się temu.
- Przeproś koleżankę – złapał mnie za ramię, ale się wyrwałam.
- Nigdzie z Tobą nie pójdę!
- Owszem pójdziesz. Wracasz ze mną do domu – tym razem złapał mnie obiema rękami za ramiona i mocno ścisnął.
- Niech Pan ją puści.
- Nie wtrącaj się mała. Chyba, że chcesz iść z nami.
- Nie mieszaj jej do tego! - spojrzałam na nią – Uciekaj stąd.
- Nie ..
- Słyszałaś co powiedziała. Idziemy córeczko – odwrócił mnie i skierował w przeciwną stronę. Nie chciałam robić zamieszania i poszłam z nim. Odwróciłam się i spojrzałam na Steffi. Nie wiedziała co się dzieje.

          ~~~~~~

Od prawie godziny czekałam w aucie na dziewczyny. Włączyłem radio i oparłem się o zagłówek. Przymknąłem oczy, bo czułe, że te zakupy jeszcze trochę potrwają. No tak. Kobiety. Ale na szczęście mamy sporo czasu. Już sobie wyobrażałem jak cudnie będzie wyglądała Betty w suknie i uśmiechnąłem się sam do siebie, gdy nagle usłyszałem, że drzwi pasażera się otworzyły. Spojrzałem od razu i zobaczyłem zdyszaną Steffi.
- A gdzie Betty?
- Mike .. - próbowała złapać oddech.
- Spokojnie. Co się stało?
- Musisz się pospieszyć! Jej ojciec .. spotkaliśmy Go i ją zabrał!
- O nie! - natychmiast wysiadłem i zaczął biec ile sił w nogach. Zabije Go! Co za drań! Zatrzymałem się i rozglądałem, ale nigdzie ich nie było.
- Szedł w stronę tylnego wyjścia – powiedziała Steffi. Znowu zacząłem biec zostawiając Steffi w tyle. Musiałem ich dogonić. Wybiegłem ze sklepu na parking. Z daleka zobaczyłem jak siłą wpycha ją do auta. Próbowała się bronić. Byłem tak wściekły, że nawet nie wiem jakim cudem już po chwili znalazłem się przy nim i odepchnąłem. Betty wysiadła i się we mnie wtuliła. Rozpłakała się. Mocno ją do siebie przytuliłem.
- Ćśśś .. już nic Ci nie zrobi.
- Jak śmiesz Ty gnoju! To moja córka!
- Kochanie idź do Steffi – podeszła do niej i ją przytuliła – Już nigdy więcej jej nie skrzywdzisz, słyszysz?! Ona teraz mieszka u mnie i nie masz prawa ją tknąć!
- A chcesz się przekonać?! - zbliżał się do mnie.
- Nie! Mike! - zamachnął się, zrobiłem unik unikając ciosu.
- Za wolny jesteś! - uderzyłem Go z całej siły pięścią w twarz. Upadł jak długi – Radzę Ci nie wstawać! - podszedłem do dziewczyn. Objąłem mojego kotka ramieniem – Chodźmy – wtuliła się we mnie – Nic Ci nie zrobił?
- Nie .. na szczęście … bardzo się bałam – rozpłakała się.
- Już dobrze kochanie .. nie pozwolę mu Cie skrzywdzić.
Pojechaliśmy prosto do domu. Betty była w kiepskim stanie, dlatego Steffi przyjechała z nami. Zaprowadziłem ją na górę. Położył się i skuliła. Nie sądziłem, że aż tak to przeżyje. Widocznie wszystkie wspomnienia wróciły. Czułem się bezradny. Przykryłem ją, pocałowałem w czoło i zostawiłem ze Steffi. Zszedłem do gabinetu i usiadłem na fotelu przy oknie. Musiałem zadzwonić i powiadomić, że nie przyjdziemy na przyjęcie. Sam nie miałem zamiaru iść. Na dodatek ze świadomością, że moja najdroższa jest w złym stanie. Wykręciłem numer i wyjaśniłem, ale bez szczegółów. Wstałem i podszedłem do okna. Chciałbym mieć taką moc abym mógł wymazać z jej pamięci okrutną przeszłość. Dlaczego to ciągle do niej musi wracać?
- Mike? - obejrzałem się. To była mama Betty.
- Tak?
- Wszystko w porządku?
- Ehh … Betty spotkała w centrum handlowym Pani męża.
- O Boże .. - zakryła dłonią usta – Nic jej nie zrobił?
- Chciał ją zabrać do siebie … nie pozwoliłem mu, ale … Ona to przeżyła .. bardziej niż myślałem. Koleżanka jest teraz u niej – usiadła na kanapie i schowała twarz w dłoniach.
- Co ja mam robić? To moja wina, że zgotowałam jej takie piekło. Nie chce, żeby do końca życia przez to cierpiała – usiadłem obok niej.
- Może być Pani pewna, że przy mnie Betty jest bezpieczna. Nie pozwolę jej skrzywdzić i zrobię wszystko aby zapomniała o przeszłości. Jeszcze nie wiem w jaki sposób, ale się nie poddam – spojrzała na mnie.
- Jesteś dobrym człowiekiem .. i niech nikt nigdy nie powie inaczej – pogłaskała mnie po policzku jak moja mama. Uśmiechnąłem się.
- Dziękuje za te słowa. Pójdę do niej.
- Idź .. potrzebuje Cie – wstałem i poszedłem na górę do sypialni. Steffi spojrzała jak wszedłem i położyła sobie palec na ustach.
- Zasnęła – pokiwałem głową i po cichu podszedłem.
- Możesz iść jeżeli chcesz.
- Powinnam, bo już dawno miała być w domu. Dasz mi znać, jeżeli coś by się działo?
- Pewnie, że tak.
Zostaliśmy sami. Odgarnąłem jej kosmyk włosów i chwilę popatrzyłem. Moja najdroższa. Taka delikatna. Zabije każdego kto będzie chciał ją skrzywdzić. Przysięgam. Delikatnie, żeby jej nie obudzić położyłem się za nią i objąłem. Wtuliłem twarz w jej włosy i zamknąłem oczy. Nie spałem. Delektowałem się jej bliskością. Po paru godzinach obudziła się i odwróciła się w moją stronę.
- Która godzina?
- Po 20:00.
- Co?? Przecież powinieneś być na tym przyjęciu.
- Nie kochanie. Powinienem być, ale przy swojej dziewczynie i właśnie to robię. Jak się czujesz?
- Lepiej. Ale nie powinieneś na mnie patrzeć, tylko pojechać.
- Bez Ciebie? Nic z tego. Jesteś ważniejsza od jakiegoś tam przyjęcia, na które i tak nie miałem ochoty jechać.
- Skoro tak mówisz .. dziękuje Misiu … kocham Cie.
- Ja Ciebie jeszcze bardziej – pocałowałem ją czule. Poczułem jak zarzuciła mi ręce na szyję wziąć odwzajemniając pocałunki. Przyciągnąłem ją bardziej do siebie. Już wiedziałem jak sprawić aby zapomniała.

sobota, 2 kwietnia 2016

Chapter 37

Witajcie kochani.
No i w końcu dodałam nową notkę. Trochę nadrobiłam na Bad Girl, ale nie mogę teraz zaniedbać TLISU, wiec postaram się dodawać na przemian tak jak miałam to w planach od początku. No to chyba tyle. Zapraszam do czytania ;)


~~~~~~

Rozpoczął się nowy tydzień. Miałam nadzieje, że po weekendzie wszyscy już zapomnieli co zrobiła Victoria i znaleźli sobie inny temat. Nawet nie wiedziałam jak bardzo się myliłam. Owszem znaleźli inny, ale też dotyczący mnie. Weszłam do budynku pięć minut przed pierwszą lekcją. Zabrałam potrzebne podręczniki z szafki. Gdy ją zamykałam zauważyłam coś pod nogami. Sięgnęłam po kartkę. Znowu to zrobiła. Tylko tym razem na zdjęciu byłam sama w skąpej bieliźnie. Podany był mój numer, żeby chętnie na szybki i tani numerek dzwonili. Rozejrzałam się po korytarzu. Prawie wszyscy się na mnie gapili. Zgniotłam kartkę i wyrzuciłam do śmieci. Ale co z tego, jeżeli każdy ją dostał. Było mi przykro, ale nie dałam po sobie poznać. Poszłam na dzwonku do sali, zajęłam swoje miejsce i udałam jak by ta sytuacja nie miała miejsca. Najchętniej to bym nie wychodziła na przerwę, ale nie wolno nam przebywać w klasach. Wiedziałam, że się na mnie gapią. Nie miałam w nikim oparcia i nie miałam się komu wygadać. Było mi strasznie źle i nie wiedziałam co już robić. Podeszła do mnie Victoria ze swoją bandą.
- I co? - głupio się uśmiechała.
- Daj mi spokój.
- Nie podoba Ci się? Zrobiłam Ci reklamę i liczę na połowę zysków jakie zarobisz.
- Sobie powinnaś zrobić takie ulotki.
- Viki nie sądzę, żeby dużo zarobiła.
- Bez obaw. Będzie miała tylu klientów, że będzie brała dwóch naraz – wszystkie zaczęły się śmiać, a ja miałam łzy w oczach.
- Ojej zaraz się rozpłaczę.
- Nie wiedziałam, że tanie dziwki też płaczą – chciałam je wyminąć, ale mi nie pozwoliły – Dokąd to? - jedna z nich przybliżyła się i powąchała.
- Ona cuchnie. Pewnie już miała kilku i teraz chce się umyć, żeby nie było reklamacji.
- Tylko, żeby nie zarazili się jakimś syfem – One się śmiały, a ja płakałam. Już nie mogłam dłużej powstrzymać łez.
- Dajcie jej spokój! - nagle u mego boku zjawiła się Steffi – Słyszałyście?!
- O następna przyszła – Victoria nie miała zamiaru przestać.
- Jesteście chore! Nie macie prawa tak ją traktować! Pieprzone plastiki!
- Ej! Uważaj co mówisz! Chyba nie chcesz mieć też z nami na pieńku.
- I tak się was nie boję, a Betty macie zostawić w spokoju! - wykorzystałam to i po prostu uciekłam z płaczem. Wybiegłam na dwór i biegłam przed siebie prosto do domu. Jakimś cudem udało mi się otworzyć drzwi. Cieszyłam się, że nikogo nie było o tej godzinie w domu. Pobiegłam na górę do sypialni, walnęłam się na łóżko i płakałam w poduszkę. Nie mogłam się uspokoić. Dlaczego One tak mnie nienawidzą. Nic im nigdy nie zrobiłam. Zaskoczyła mnie Steffi. Tylko Ona jako jedyna stanęła w mojej obronie. Inni tylko się gapili jak zwykle. Nie chciałam już tam nigdy wracać. Usłyszałam dzwoniący telefon. Wyciągnęłam z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Nie znałam tego numeru, ale odebrałam.
- Halo?
- Witaj piękna. Widziałem Twoją ofertę. Gdzie się spotkamy? - nie wierzyłam własnym uszom. Od razu się rozłączyłam i bardziej rozpłakałam. Po chwili kolejny telefon z innego numeru. Nie wiem dlaczego, ale odebrałam.
- Ile bierzesz za godzinę i jakie usługi oferujesz? - też się rozłączyłam. Co parę minut ktoś dzwonił, ale nie odbierałam. Po dwudziestym telefonie wyłączyłam telefon. Od tego wszystkiego i płaczu, zasnęłam.
Usłyszałam coś. Otworzyłam oczy. To Michael rozmawiał z mamą. Nie słyszałam o czym. Leżałam plecami do drzwi. Zamknęłam oczy udając, że śpię, bo ktoś wszedł do pokoju.
- Kochanie? - usiadł na łóżku za mną – Śpisz? - nie odpowiedziałam. Westchnął i wyszedł. Chciałam się do niego przytulić. Potrzebowałam tego, ale nie chciałam aby zobaczył, że płakałam. Usiadłam i spojrzałam na zegarek. No tak już wieczór. Przespałam cały dzień. W głowie mi trochę szumiało. Poszłam do łazienki i przemyłam twarz. I tak było widać, że płakałam. Zrobiłam delikatny makijaż, żeby zakryć czerwone oczy. Zeszłam na dół – O wstałaś – podszedł do mnie – Byłem u Ciebie przed chwilą.
- Głowa mnie bolała i musiałam się położyć.
- Lepiej już? - dotknął mojego policzka. Po chwili wtuliłam się w niego – Wszystko w porządku?
- Tak. Jeszcze trochę boli, ale przejdzie.
- A powiesz prawdę? - odkleiłam się od niego i spojrzałam.
- O czym mówisz? - wyminęłam Go i poszłam do kuchni napić się soku. Poszedł za mną.
- Byłem po Ciebie, ale Steffi powiedziała ..
- Co Ci powiedziała? - spojrzałam na niego.
- Że wyszłaś po pierwszej lekcji – ale się wystraszyłam, że mu wygadała.
- Już mówiłam. Głowa mnie okropnie bolała i wróciłam do domu
- No dobrze, a czemu nie odbierałaś? Dzwoniłem od południa.
- To jakieś przesłuchanie? - odstawiłam szklankę i chciałam już wyjść z kuchni, ale zatrzymał mnie.
- Po prostu się martwiłem. Co się dzieje? - patrzył mi w oczy, a ja miałam straszne wyrzuty sumienia, że tak Go okłamuje. Znowu.
- Ehh .. rozładował mi się telefon, a potem zasnęłam i nie zdążyłam Go podłączyć.
- Rozumiem. Nie chciałem tak na Ciebie naskoczyć – dał mi buziaka – A tak w ogóle to strasznie się stęskniłem – przytulił mnie.
- Ja tak samo. Wiesz .. pójdę się przebrać w piżamę i się już położę.
- A kolacja? - w kuchni zjawiła się mama.
- Nie jestem głodna – poszłam na górę, przebrałam się i położyłam. Chciałam jak najszybciej zasnąć, ale nie mogłam. Po około pół godzinie przyszedł Mike. Wziął prysznic i położył się. Po chwili jednak wstał. Okrążył łóżko. Otworzyłam jedno oko i spojrzałam na niego. Jak zwykle mogłam podziwiać jego gołą klatę, bo na moje szczęście nie ubierał góry piżamy. Sięgnął po mój telefon. Nagle się zerwałam – Co robisz?
- Nic. Chcę Go naładować – jednak zanim włączył Go do ładowarki spróbował włączyć. Wiedziałam, że się włączy. W końcu to ja Go wyłączyłam celowo. Gdy telefon się włączył, spojrzał na mnie – Przecież jest naładowany.
- Tak? - udawałam chyba głupszą niż jestem.
- Tak – patrzył na mnie poważnym wzrokiem – Powiem Ci więcej. Jest sześćdziesiąt nieodebranych połączeń .. w tym dwanaście moich. Możesz mi to wyjaśnić?
- Myślałam, że rozładował, bo ..
- Przestań! - wydarł się – Chce usłyszeć prawdę! Co to są za numery?! Każdy jest inny!
- Nie krzycz …
- A dziwisz mi się?! Myślisz, że jestem głupi?! Udajesz, że śpisz, tylko dlatego, żeby ze mną nie rozmawiać!
- To nie tak …
- Powiesz mi o co tutaj chodzi, czy dalej będziesz kręciła?! - jeszcze nigdy nie widziałam Go tak wściekłego. Ale nie dziwiłam mu się. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Serce podskoczyło mi do gardła.
- Odbiorę ..
- Na pewno – odebrał – Słucham? - wiedziałam co usłyszy i bałam się tego. Jego reakcji tak samo – Coś Ty powiedział?! Zadzwoń jeszcze raz, a przysięgam, że Cie znajdę i urwę Ci łeb! - zakończył połączenie i patrzył na mnie wściekłym wzrokiem.
- Mike …
- Wiesz kto dzwonił?! Twój klient! Pytaj się kiedy masz wolny termin, bo podobno jesteś rozrywana na wszystkie strony!
- Proszę nie krzycz – chciało mi się płakać, gdy widziałam Go tak złego.
- To dlatego zerwałaś się z zajęć pod pretekstem bólu głowy, żeby się z nimi spotkać?! - myślałam, że się przesłyszałam.
- Jak śmiesz .. - wstałam i stanęłam naprzeciw niego – Nigdy Cie nie zdradziłam. Dobrze o tym wiesz.
- A jaką mam pewność! Ciągle mnie okłamujesz! Chociaż obiecałaś być szczera! Spotkałaś się z nimi?!
- Jeżeli uważasz mnie za dziwkę, to nie mamy o czym gadać! Zresztą jak wszyscy! - rozpłakałam się i wybiegłam z sypialni.
- Masz tutaj wracać! - wybiegł za mną. Po raz pierwszy się Go bałam. Przypomniał mi się obraz ojca. Też się tak wściekał, gdy mnie gonił. Wparowałam do pokoju mamy.
- Boże .. co się stało? - przytuliłam się do niej – Co się tam dzieje? Słychać Was w całym domu.
- Wracaj do sypialni! Jeszcze nie skończyłem!
- Chwileczkę – puściła mnie i podeszła do niego – Co to za ton? Nie masz prawa tak się odzywać do mojej córki, zrozumiano? Nie widzisz, że się Ciebie boi?
- Nic jej nie zrobię.
- Będzie spała dzisiaj ze mną i jak ochłoniesz, to na spokojnie porozmawiacie. A teraz idź spać. A i Michael … chyba nie chcesz, żebym zmieniła o Tobie zdanie? - zamknęła drzwi. Położyła się i mnie przytuliła – Ćśśś … nie bój się. Nic Ci nie zrobi … po prostu się zdenerwował, ale nie powinien wyładowywać się na Tobie.
- Miał prawo … bo to moja wina – powiedziałam przez płacz.
- Aż tak gwałtownie nie musiał reagować – gdyby tylko wiedziała o co poszło. Po chwili zasnęłam.

~~~~~~

- Betty .. wstawaj … jest po 7:00. Nie zdążysz na zajęcia.
- Nie idę dzisiaj.
- Jak to? - usiadła obok mnie na łóżku – Źle się czujesz? - dotknęła mojego czoła – Gorączki nie masz.
- Nie dam rady dzisiaj. Jak raz nie pójdę nic się nie stanie.
- Skoro tak .. ja idę zaraz do pracy.
- Ok – zamknęłam oczy i dalej spałam. Usłyszałam, tylko jak wyszła z pokoju. Po paru minutach wróciła.
- Betty? Michael na Ciebie czeka.
- Powiedź mu, że zostaje w domu – znowu zostałam sama w pokoju, ale nie na długo. Drzwi znowu się otworzyły – Mamo mówiłam Ci, że …
- To ja – usłyszałam jego głos i odwróciłam się – Dlaczego nie jedziesz dzisiaj na uczelnię?
- Bo nie mam ochoty. Chce zostać sama.
- Chce porozmawiać ..
- Z dziwką?
- Nigdy tak nie powiedziałem – chciał podejść.
- Wyjdź! - chwilę na mnie patrzył i wyszedł. Zawiódł mnie. Jak mógł tak o mnie pomyśleć. Gdybym powiedziała mu prawdę pewnie tak by się nie zachował, ale to Go nie usprawiedliwia. Wiedział co przechodziłam w domu. Jaki horror każdego dnia. Wiedział, że się przestraszę. Przez chwilę wszystko przestało mieć dla mnie sens. Nie dość, że byłam gnębiona, to Michael miał o mnie najgorsze zdanie. Nie chciało mi się w ogóle wstawać. Poza tym po co.

~~~~~~

Minął tydzień, a ja wciąż nie wyszłam z pokoju. Mama i Michael martwili się o mnie i pytali co się stało. Ale nie chciałam im mówić. Nie miałam siły. Zresztą co by to zmieniło. Ktoś wszedł.
- Betty … - poznałam głos Niny.
- Co tutaj robisz? - usiała przy mnie.
- Mike do mnie zadzwonił i powiedział, że nie jest z Tobą najlepiej.
- Jak zwykle przesadza.
- Raczej miał rację. Mówił, że nie chodzisz na zajęcia i tylko leżysz w łóżku. Masz mi powiedzieć co się dzieje – znowu mi się przypomniało co zrobiły te plastiki.
- Nie mogę ..
- Nawet nie chce tego słyszeć. Nigdy tak się nie zachowujesz.
- Mam zadzwonić po lekarza?
- Co? Nie!
- Więc gadaj – wiedziałam, że nie mam wyjścia. Nina nigdy nie odpuszczała.
- Ehh ….. bo chodzi o Victorię i jej koleżanki ..
- Masz na myśli te plastiki? - pokiwałam twierdząco głową – Co zrobiły? - opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami co zrobiła tym razem Victoria. Było w szoku – A to szmata! - wstała i zaczęła chodzić nerwowo po pokoju.
- Tylko nie mów mamie i Michaelowi.
- Masz rację. Nie powiem, bo to Ty masz im powiedzieć całą prawdę.
- Ale nie chcę.
- A mnie to obchodzi! I dlaczego do cholery nie wyjaśniłaś tego Michaelowi? Nie dziw się, że był taki wściekły.
- Bałam się, że zrobi coś głupiego.
- On nie zrobi, bo to ja się do niej przejdę.
- Nie! Nie możesz tego zrobić.
- Mogę i zaraz to zrobię. Ta suka zapłaci mi za to – wyszła wściekła z pokoju. Wiedziałam, że tak będzie dlatego nie chciałam jej powiedzieć. Opadłam na poduszki i złapałam się za głowę. No to teraz się zacznie. Miałam nadzieje, że Nina nie zrobi czegoś głupiego, ale była tak wściekła, że wszystkiego można się było po niej spodziewać. Zamyśliłam się i nawet nie wiedziałam kiedy wszedł Mike.
- Mogę? Chcę pogadać – spojrzałam tylko na niego – A tak w ogóle, to dlaczego Nina wyszła taka wściekła?
- Powiedziałam jej prawdę. Usiądź – usiadł – Nie wiem, czy mi uwierzysz, ale żałuje, że od razu nie powiedziałam Ci o co chodzi.
- Poczekaj … chciałem Cie przeprosić za moje zachowanie. Nigdy bym Cie nie skrzywdził, wiesz o tym przecież. Zdenerwowałem się – opuścił głowę.
- Wiem … ehh … przyszedł czas na powiedzenie prawdy .. chociaż nie jest łatwa – złapał mnie za łapkę, żeby dodać mi otuchy. Było mi strasznie ciężko, ale powiedziałam mu całą prawdę co zrobiła Victoria. Widziałam, że się zdenerwował.
- Dlaczego od razu mi nie powiedziałaś? Coś bym poradził i dała by Ci spokój. Gdyby nie była kobietą … - nie dokończył, ale się domyślałam.
- Nie znasz jej … nie wiesz jaka jest.
- To do niej poszła Nina.
- Tak i mam nadzieje, że jej nie zabije.
- Jak by co wynajmę jej najlepszego adwokata. Obiecaj mi, ale teraz tak na poważnie, że powiesz mi jeżeli znowu coś zrobi, dobrze?
- Eh .. dobrze .. postaram się – przytulił mnie. Brakowało mi tego jak nie wiem.
- Zmieniłem Ci numer telefonu, żeby te palanty już nie dzwoniły.
- Dziękuje i nie znam ich.
- Wiem kochanie. Zazdrość mną kierowała, bo wiem, że nic Cie z nimi nie łączy – ulżyło mi i się ucieszyłam, że powiedziałam mu o wszystkim. Następnym razem od razu mu powiem. Chociaż mam nadzieje, że nie będzie takiej potrzeby.