sobota, 31 października 2015

Chapter 27

Witajcie kochani ;)
Na początku chciałam powitać nową czytelniczkę Alex M ;) Mam nadzieje, że opowiadanie przypadnie Ci do gustu ;)
Dzisiaj trochę dłuższa noteczka :) Mam nadzieje, że nie macie nic przeciwko ;)
Widzimy się za tydzień i już nie przynudzam ;)


                                                                       ~~~~~~~~


Po tygodniu wylegiwania się w łóżku, w końcu mogłam wstać. Noga już nie bolała i czułam się znacznie lepiej. Bardzo dobrze mieszkało mi się u Niny, ale wiedziałam, że ma też swoje życie, no i pewnie pewnie w końcu odzyskać swoją sypialnie. Jadłyśmy obiad, gdy postanowiłam zacząć ten temat.
- Nina? Dziękuje Ci za wszystko. Wiem, że wcale nie musiałaś tego robić ..
- Nie .. - przerwała mi – Musiałam. Jestem Twoją siostrą i to był mój obowiązek.
- Ale ..
- Wiem co chcesz powiedzieć. Wiem co zrobiłam i jest mi wstyd z tego powodu. Myślałam, tylko o sobie, żeby się od niego uwolnić, a Was z nim zostawiłam. Nie proszę Cie o wybaczenie, bo na nie nie zasługuje. Ale chce, żebyś wiedziała, że teraz postąpiłabym inaczej. Dopiero teraz to zrozumiałam.
- Lepiej późno niż wcale. Nie wracajmy do tego. Chciałam powiedzieć, że nie mogę nadużywać Twojej gościnności.
- Coś Ty ..
- Mówię serio. Jeżeli mogę zostać, to na pewno nie w Twojej sypialni. Wystarczy mi kanapa.
- Hm .. a co jeśli Mike przyjdzie? - zrobiła cwany uśmieszek.
- No to co? Pogadać możemy w salonie.
- Albo ''pogadać''
- Ej .. wcale nie prawda. Jesteśmy grzeczni.
- Jeszcze jesteście. Widzę co się dzieje między Wami i nie powiesz mi, że nie – zawstydziłam się i opuściłam głowę – Nie ma czego się wstydzić, ale nie spiesz się. Dopiero jak będziesz Go pewna.
- A co jeśli już jestem? - spojrzałam na nią.
- Hehe .. jesteś dorosła i o zgodę nie musisz pytać – puściła mi oczko – Ja Ci mogę, tylko doradzić. Decyzja należy do Ciebie.
- Wiesz … Mike powiedział, że mamy na to całe życie.
- Widzisz jaki rozsądny facet? Pilnuj Go i uważaj na inne baby. Hm, ale chyba nawet nie musisz. Jest w Tobie tak zakochany, że poszedł, by Ci kupić nawet podpaski albo tampony – zaśmiałam się.
- Nabijasz się ze mnie teraz.
- No coś Ty. Na pewno tak jest. Oj nieźle Go ta strzała amora trafiła. Ma dzisiaj przyjść? - po chwili jednak dodała – Głupie pytanie – uśmiechnęła się – Tylko mam nadzieje, że po kontroli mamy.
- Ma przyjść? O której? - spojrzała na zegarek.
- Za jakąś godzinę – widać było, że nie była zadowolona z tego.
- Sprawdzi i pójdzie – zjadłam obiad i zaniosłam talerz do zlewu – Potem pozmywam.
- Nie musisz. I tak mi się nudzi – słabo się do niej uśmiechnęłam co znaczyło, że dziękuje i poszłam do sypialni po swoje rzeczy. Spakowałam wszystko i zeszłam do salonu. Siedziałam na kanapie, która miała być od dzisiaj moim miejscem spania i oglądałam tv aż nagle w mojej głowie zaczęło się kotłować tysiąc myśli. Zwłaszcza tych złych. Złapałam się za głowę, żeby przestało. Wyłączyłam tv i się położyłam. Rozbolała mnie głowa i po chwili już spałam. Nina obudziła mnie godzinę później, mama przyjechała. Raz dwa się ogarnęłam.
- Cześć mamo.
- Cześć córuś. Jak się czujesz?
- Już dobrze – przyglądałam się jej – Możesz już ściągnąć okulary. Tutaj nie ma słońca.
- A wiesz .. ostatnio mam jakieś wrażliwe oczy na światło – oj coś kręciła i dało się wyczuć na kilometr. Sama je ściągnęłam i ujrzałam, to czego się spodziewałam. I tak byłam w szoku.
- Wiedziałam .. jak On mógł .. - pobił ją i to po twarzy. Przecież nigdy tego nie robił.
- To nic takiego .. przejdzie – wysiliła się na uśmiech.
- To przez mnie, tak? Za mnie Cie bije – nawet nie musiała odpowiadać. Nina przyszła i też zobaczyła.
- Kiedy w końcu weźmiesz się w garść i od niego odejdziesz?
- Tak samo jak Ty?
- Nie miałam zamiaru popełniać Twoich błędów i dawać się bić.
- Ale zostawić rodzinę to już mogłaś.
- Przestańcie. Znowu to robicie, a to nic nie da.
- Bo się wtrąca w nie swoje sprawy. Niech sobie tutaj żyje i tyle – Nina pokręciła, tylko głową, bo dalsza wymiana zdań nie miała sensu.
- Wtrąca się, bo jest tak samo Twoją córką jak i ja. Mamy tylko Ciebie. Ojca już dawno straciłyśmy. Nie chcemy i Ciebie stracić.
- Ehh .. nie potrafię od niego odejść. Wiem, że to głupie, ale wciąż Go kocham ..
- Bo masz nadzieje, że będzie jak dawniej. Dobrze wiesz, że to jest tylko mrzonka. Kiedy to do Ciebie dotrze.
- Nina! Już wystarczy. Atakowanie nic nie da – podniosła rękę w geście obronnym i wyszła z salonu. Rozumiałam jej złość. Czułam to samo, ale nie mogłyśmy jej do niczego zmusić.
- Chociaż Ty mnie rozumiesz.
- Nie mamo. Ani trochę Cie nie rozumiem. On nie jest nam do niczego potrzebny. I tak przepija wszystkie pieniądze, które zarobi. Jestem już dorosła, pójdę do pracy i poradzimy sobie.
- Tylko tak się mówi – już nie miałam siły z nią gadać. Wiedziała swoje i tyle. Chociaż nie wiadomo co bym nie powiedziała, Ona i tak by Go nie zostawiła.
- Jak już sobie chcesz – nagle zawołała mnie Nina – Zaraz wrócę – wyszłam z salonu – Co jest?
- Nie zgadniesz. Mike przyjechał. Właśnie wysiadł z auta i idzie tutaj.
- Teraz? Cholera.
- Betty … myślę, że już powinniście jej powiedzieć, że jesteście razem.
- Co?? A chcesz być na moim pogrzebie?
- Nie przesadzaj. I tak nie może Ci niczego zabronić – otworzyła mu drzwi i wpuściła.
- Cześć ko .. - złapałam Go za rękę i zaprowadziłam do kuchni.
- Nie tak głośno.
- Co się dzieje?
- Mama siedzi w salonie.
- Ups .. dobrze, że nie dokończyłem. To może przyjadę później ..
- Nie .. Mike? Może … może powiemy jej prawdę .. ? - powiedziałam nie pewnie.
- Naprawdę chcesz?
- Chyba już czas. Mam dosyć udawania – wziął w dłonie moją twarz i pocałował.
- Dobrze kochanie. Skoro tego chcesz, to jej powiemy – uśmiechnął się.
- Może jakoś ujdziemy z życiem – złapałam Go za dłoń i poszliśmy do salonu.
- Dzień dobry – przywitał się, a mama szybko założyła okulary.
- Dzień dobry – odpowiedziała od niechcenia. Nadal nie pałała do niego sympatią, pomimo tego co dla mnie zrobił.
- Mamo .. chcemy Ci o czymś powiedzieć – spojrzałam na Michaela.
- Słucham w takim razie.
- Bo …
- Jesteśmy razem – dokończył za mnie Mike. Chwilę siedziała w milczeniu. Pewnie przeżyła niezły szok i patrzyła się to na mnie to na Michaela.
- Betty powiedź, że to głupi żart.
- To prawda .. jesteśmy razem i się kochamy.
- No to już nie jesteście razem. Masz z nim natychmiast zerwać.
- Nie licz na to, bo tego nie zrobię.
- Nie spodziewałam się tego po Tobie – wstała i kierowała się w stronę drzwi, ale Nina zastawiła jej drogę.
- Masz ich wysłuchać. Koniec uciekania.
- Tobie też zamydlił oczy? A ja myślałam, że was wychowałam jak należy.
- Czego Ty od niego chcesz. Zrobił Ci coś? Albo Betty? Daj mu szansę. I najważniejsze, że Betty jest szczęśliwa.
- Przede wszystkim jest naiwna – odwróciła się do nas – Myślałam, że znajdziesz sobie kogoś kto na Ciebie zasługuje. Ale Ty dałaś się uwieść pierwszemu lepszemu. Wykorzysta Cie i zostawi. Wiedziałam, że prędzej, czy później zdobędzie to co chciał.
- Wszystko co powiedziałaś jest jednym wielkim kłamstwem. Nie znasz Go, a już oceniasz – wiedziałam, że zrobiło mu się przykro.
- Pani nas nie rozdzieli. Kocham Betty i będziemy razem. Nigdy jej nie skrzywdzę i nie pozwolę jej krzywdzić.
- Jeszcze zobaczymy. Pan nie zrujnuje jej życia.
- Oczywiście, że nie. Nie jestem taki – wziął mnie trochę na bok – Ja już będę leciał.
- Tak szybko?
- Potem przyjadę – pocałował mnie krótko – Kocham Cie – wyszedł. To przez nią.
- Jesteś z siebie dumna? Przez Ciebie pojechał. Dlaczego nie możesz być normalną matką i mnie wspierać? - z moich ust wydobył się potok słów, nad którymi nie panowałam – My się kochamy i będziemy razem, czy Ci się to podoba, czy nie. Dzięki niemu mam po co wstawać co rano i jestem szczęśliwa. Jeżeli tak masz Go traktować, to w ogóle nie musisz przychodzić. Wracaj do swojego idealnego mężusia – poszłam szybko do Niny sypialni i położyłam się na łóżku. Było mi strasznie przykro. Jednak powstrzymałam łzy. Nie chciałam z jej powodu płakać. Wstałam i podeszłam do okna. Słyszałam, że Nina coś do niej krzyczała, a po chwili mama wyszła.
- Nie przejmuj się jej słowami – poczułam jej dłoń na ramieniu.
- Jak mam się nie przejmować. Wiedziałam, że taka będzie jej reakcja, ale … gdy to usłyszałam .. zabolało mnie to .. Michaela też .. nie wybaczę jej, jeżeli przez to Go stracę.
- Nie stracisz. Jest z Tobą, bo Cie kocha i nie patrzy na mamę.
- Obyś miała racje.

                                                                            ~~~~~~

Przez ten cały czas mój kontakt z Michaelem był ograniczony. Za każdym razem, gdy dzwoniłam, był zajęty. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Nina próbowała mnie pocieszyć, niestety za bardzo jej to nie wychodziło.
- Idę się przejść.
- Ok. Tylko nie wracaj późno – wyszłam. Poszłam na plaże i natrafiłam na piękny zachód słońca. Szkoda, że nie było Michaela. Uwielbiał zachody słońca. Mimowolnie się uśmiechnęłam, jednak uśmiech mi zrzedł, gdy uświadomiłam sobie, że nie chce ze mną rozmawiać. Znowu to była moja wina. Przeszłam się wzdłuż plaży bosymi stopami.
Wracając do domu, zauważyłam mamę przy drzwiach. Nie potrafiłam się cieszyć z jej widoku.
- Co tutaj robisz?
- Przyszłam Cie odwiedzić. Gdzie byłaś? U niego? - nie wierzyłam własnym uszom. Dopiero co przyszła i już wyjechała mi z takim tekstem.
- Nie Twoja sprawa – miałam już jej dość. Od kluczyłam drzwi, bo Nina poszła do pracy. Weszła za mną do domu.
- Ty też mnie zostawisz jak Nina, to zrobiła?
- Nie powiedziałam tego. Dlaczego mnie tak traktujesz? Dlaczego chcesz abym była nieszczęśliwa? Ja Go kocham.
- Wydaje Ci się. To jest tylko zauroczenie.
- Nie mam już na Ciebie siły. Ciągle coś mi wmawiasz. To wszystko?
- To On Cie buntuje przeciwko mnie, prawda?
- Wcale Go nie znasz. Nigdy nie powiedział na Ciebie złego słowa. W przeciwieństwie do Ciebie – usiadła na kanapie i syknęła – Coś Cie boli?
- Nieważne …
- Ważne. Podnieś bluzkę – niechętnie podniosła na wysokość żeber. Moim oczom ukazał się wielki siniak – O Boże .. znowu to zrobił – na szybko wszystko przemyślałam. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy.
- Co robisz?
- Wracam do domu.
- Betty ..

- Inaczej Cie zabije – była w końcu moją mamą. Napisałam kartkę do Niny, żeby się nie martwiła i wyszłam razem z mamą. Miałam nadzieje, że zrozumie.

sobota, 17 października 2015

Chapter 26

Była 10 rano, a ja wciąż leżałem w łóżku. Patrzyłem się w sufit i zastanawiałem się nad tym wszystkim. A zwłaszcza nad tym co wczoraj zaszło, a raczej mało brakowało. Nie będę ukrywał, że chciałem to wczoraj zrobić. Przyciągała mnie strasznie i broniłem się jak tylko mogłem. Co wcale nie było takie proste. Miałem obawy dzisiaj do niej jechać. Wczoraj się trochę zapomniałem i miałem nadzieje, że nie będzie miała do mnie o to żalu. Chce aby ta chwila była wyjątkowa dla nas obojga. Nie chce, żeby to tak wyglądało, gdy będzie chciała abym został na noc, tak po prostu. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Musiałem jechać do studia, bo już i tak byłem spóźniony. Wykręciłem numer do Betty.
- Tak? - odebrała od razu.
- Dzień dobry. Nie obudziłem Panią?
- Dzień dobry. Skądże. W jakiej sprawie Pan dzwoni?
- Dzwonię w sprawie spotkania z pewną, piękną dziewczyną, która skradła moje serce – oboje zachowywaliśmy powagę w czasie tej rozmowy.
- Hmm więc to musi być pomyłka.
- Nie wydaje mi się – w końcu przestałem udawać – Witaj kochanie. Jak się dzisiaj czujesz?
- Dużo lepiej, ale tęsknie już. Kiedy będziesz?
- Teraz muszę jechać do studia i jak będę wracał, to przyjadę. Może tak być?
- Ehh i tak nie mam wyjścia, tylko się zgodzić.
- Jakoś Ci to wynagrodzę.
- Mmm a jak?
- Na pewno nie tak jak byś chciała – postanowiłem się trochę z nią podrażnić.
- Ejj! Wcale nie miałam tego na myśli, wariacie – zaśmiała się.
- Nie? A to szkoda.
- A co? Chciałbyś? - brała mnie pod włos i wiedziałem o tym.
- Może, a czemu pytasz?
- Bez powodu – nastała niezręczna cisza.
- Muszę już kończyć. Do zobaczenia za parę godzin. Kocham Cie.
- Ja Ciebie też – rozłączyłem się. Mogłem nie zaczynać tego niebezpiecznego tematu, ale to było takie niewinne. Musiałem w końcu wstać i się ubrać. Mam nadzieje, że będę mógł się skupić na pracy.

                                                                          ~~~~~~

Troszkę Go okłamałam, ale to dlatego, żeby się nie martwił. Dzisiaj byłam wyjątkowo słaba. Nie wiem czym to było spowodowane. Ledwo chodziłam do łazienki, oczywiście z pomocą Niny. Dużo mi pomagała i byłam jej za to wdzięczna. Nawet wzięła kilka dni wolnego w pracy do czasu aż mi się nie polepszy. Zapewniałam ją, że nie musi tego robić. Nie było tutaj tego potwora, więc byłam bezpieczna.
Usłyszałam, że zapukała do drzwi.
- Wejdź. Od kiedy pukasz? - spojrzała na mnie znacząco i już wiedziałam co powie.
- Odkąd dobrze bawiliście się wczoraj w moim łóżku. I jak było? - wyszczerzyła się, a ja spłonęłam ze wstydu.
- Ale .. my nic .. przecież .. tylko .. - nieporęcznie się tłumaczyłam.
- Przecież was wczoraj widziałam.
- Co? - wybałuszyłam na nią oczy.
- Haha .. żałuj, że nie widzisz swojej miny – walnęłam ją poduszką, żeby się uspokoiła – Oj no zgrywam się przecież. Wiem, że byliście grzeczni, ale nie tak do końca.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Yhy jasne. A to ja się wczoraj namiętnie całowałam z chłopakiem w łóżku? - poczułam, że dopiero teraz moja twarz płonie żywym ogniem.
- Skąd …
- Widziałam. Tylko, żeby nie było, że was podglądałam czy coś. Po prostu szłam zapytać o coś i zauważyłam co robiliście.
- No rzeczywiście nie podglądałaś. Tylko się patrzyłaś.
- Oj nie czepiaj się szczegółów. W końcu nic więcej nie robiliście.
- A gdybyśmy? To też byś się przyglądała?
- Hmm .. - udawała, że się zastanawia.
- Nina!
- Przecież żartuje – wytknęła mi język – Hm .. a chciałabyś?
- Żebyś nas podglądała? Nie bardzo.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło – spojrzałam na nią pytająco – No wiesz o co .. o ten teges – czy Ona robiła to celowo, żeby mnie zawstydzić? Nie chciałam rozmawiać na takie tematy.
- N … nie wiem … kocham Go, ale chyba to jeszcze za wcześnie.
- On też tak myśli?
- Chyba nie myślisz, że rozmawiamy na takie tematy.
- Dlaczego nie? To jest ważny temat jak by nie było. Może On czeka na Twój znak albo chce zacząć, tylko nie wie jak aby Cie nie wystraszyć.
- Myślisz?
- Tak. To facet, więc wiesz .. powiedź mu o swoich obawach i ogólnie o wszystkim. Zobaczysz, że tylko wyjdzie to wam na dobre.
- Pomyśle o tym.
- A mówiłaś mu o .. ojcu? - spoważniałam. Pokręciłam głową – Dlaczego? Powinien wiedzieć co On Ci robił.
- Nie mogę mu tego powiedzieć, rozumiesz? Po prostu nie mogę – przekręciłam się na bok.
- Czego się boisz? Mike to zrozumie i będzie Cie wspierał. Pamiętaj, że związek polega na m.in. mówieniu sobie prawdy. Chcesz, żeby dowiedział się w taki sam sposób jak o Twojej pracy? Pamiętasz co było.
- Eh .. pamiętam, ale nie jestem w stanie mu powiedzieć. Przynajmniej na razie. Boję się, że to by mogło być dla niego za duży szok i …
- I Cie zostawi? Chyba sama w to nie wierzysz.
- Już sama nie wiem. Zostawisz mnie na chwilę samą?
- Ok. Przynieść Ci tutaj śniadanie?
- Zejdę na dół – pokiwała głową i wyszła. Może Nina ma rację. Może powinnam z nim szczerze porozmawiać na wszystkie tematy. Ale nie umiałam tak. I się też bałam. Mogłabym tak długo rozmyślać, ale zasnęłam.
Powoli otworzyłam oczy i od razu mój wzrok skierował się na zegarek na szafce nocnej. Co? Już po 18? Jakim cudem tyle przespałam? Odwróciłam się i moim oczom ukazał się piękny widok. Mike siedział w fotelu obok łóżka i czytał jakąś książkę.
- Cześć kochanie – uśmiechnęłam się do niego. Spojrzał na mnie i usiadł na łóżku.
- Witaj piękna. Już myślałem, że zasnęłaś jak królewna śnieżka.
- Więc byś musiał mnie obudzić.
- Hm tylko jak – udał, że myśli – Chyba już wiem – usiadł na łóżku, nachylił się i mnie pocałował.
- Zgadłeś. Po takim pocałunku od razu bym się przebudziła.
- Jestem pewien. Jak się czujesz? Nina powiedziała, że zasnęłaś o 11 a mamy 18. Martwię się o Ciebie – patrzył mi w oczy.
- Nic mi nie jest. Chyba byłam naprawdę zmęczona – spojrzał na mnie podejrzliwie.
- A co Ty w nocy robiłaś i z kim, skoro się nie wyspałaś?
- Głupol z Ciebie – uśmiechnęłam się.

Dzisiaj też nie został na noc. Chyba czuł to samo, ale nie powiedział wprost. Ja też nie miałam zamiaru. Zauważyłam, że już drugi raz i to w tym samym dniu zaczęliśmy temat o tych sprawach. To było raczej zwykłe droczenie się między nami, ale jednak. Nie wiedziałam co o tym myśleć i starałam się nie pokazywać przy nim, że mnie to peszy. Chyba bałam się wyjść na gówniarę, ale czemu. Dobre pytanie.

sobota, 10 października 2015

Chapter 25

Od razu przepraszam za tą nieobecność, ale dopadł mnie jesienny wirus i z nim walczyłam. Nie poddałam się mu tak łatwo, wiec miał dość i poszedł do kogoś innego ;) Musiałam się jeszcze zregenerować i właśnie powróciłam z kolejną notką. Mam nadzieje, że się spodoba i od razu przepraszam za błędy, jeżeli jakieś się pojawiły, ale już nie zdążyłam sprawdzić.
Zapraszam do czytania i oczywiście komentowania ;)

                                                                           ~~~~~~~


Byłam już spakowana i gotowa do drogi. Razem z Niną czekałyśmy na Michaela. Obiecał, że po mnie przyjedzie i odwiezie do domu Niny. Mama musiała zostać w szpitalu, ale czekała razem z nami.
- Nie przyjedzie. Zamówię wam taksówkę.
- Przyjedzie .. obiecał mi.
- Ciągle żyjesz marzeniami. Było mu Ciebie szkoda, dlatego codziennie tutaj był. Nie rób sobie złudnych nadziei.
- Daj jej już spokój i odczep się w końcu od Michaela. To porządny facet, a Ty ciągle o nim źle mówisz. Gdyby nie On wiesz co by się stało Betty, więc daruj sobie – aż na nią spojrzałam. Nie sądziłam, że wstawi się za Michaelem. W końcu Go nie znała.
- Widzę, że i Ciebie wziął na swoją stronę – Nina tylko wywróciła oczami, bo też nie miała na nią już siły. Zawsze wiedziała lepiej. Po dziesięciu minutach przyjechał.
- Przepraszam za spóźnienie – przytulił mnie – Na pewno możesz już wyjść?
- Tak na pewno – uśmiechałam się do niego – Cieszę się, że przyjechałeś – mama w końcu nie wytrzymała. Powiedziała tylko, że potem odwiedzi mnie i wyszła.
- Ok to chodźmy – wziął moją torbę z rzeczami. Coraz lepiej chodziłam o jednej kuli, ale wiedziałam, że długo to nie potrwa. Jechaliśmy w ciszy do Niny. Patrzyłam na mijające budynki za oknem i nagle w mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli i pytań. Dlaczego On mi to chciał zrobić? Co mu takiego zrobiłam? Co by była gdyby nie zjawił się Mike? I wiele innych. Na większość nie znałam odpowiedzi. I tak naprawdę chyba wcale nie chciałam poznać. Przerażało mnie to wszystko. Zanim się obejrzałam byliśmy na miejscu – Zaniosę Ci torbę do Twojego pokoju – już chciał iść po schodach na górę.
- Ale Mike – zatrzymałam Go – Ja śpię na kanapie. O tutaj – wskazałam na salon.
- Wcale, że nie – wtrąciła Nina – Przygotowałam Ci moją sypialnię ..
- Ale .. niepotrzebnie .. kanapa mi wystarczy .. naprawdę.
- Umówmy się tak – podeszła – Do czasu aż Ci się całkiem nie polepszy będziesz miała moją sypialnię, ok?
- Nie podoba mi się, że zabieram Ci pokój.
- Tylko Go pożyczasz. Możesz zanieść jej rzeczy – tak też zrobił – Pójdę zrobić obiad. Mike na pewno też zostanie.
- Pomóc Ci?
- Oczywiście, że nie. Ty sobie przez pewien czas będziesz odpoczywała. Należy Ci się – spojrzała na mnie wymownie.
- Ok … pójdę na górę – powoli szłam po schodach. Akurat Mike schodził.
- A co Ty robisz? - wziął mnie na ręce i zaniósł na górę.
- Wariacie hehe dałabym sobie radę.
- Ale nie musiałaś – pokręciłam tylko głową. Położył mnie na łóżku i usiadł obok.
- Zostaniesz na obiad?
- Z tak miłymi dziewczynami zawsze – wyszczerzył się.
- Ej! Bo będę zazdrosna – rzuciłam w niego poduszką.
- Tak pogrywasz? - odrzucił poduszkę, a po chwili już mnie dopadł z łaskotkami.
- Mike! Nie! Hahaha! Pros .. proszę .. - próbowałam zablokować jego dłonie, ale nie miałam szans. Nie mogłam przestać się śmiać.
- Co się .. - nagle weszła Nina i zaniemówiła. Takiego widoku na pewno się nie spodziewała. Ja leżałam, a Michael nachylał się nade mną. Od razu odsunął się od mnie jak oparzony.
- My tylko .. - zaczął się nieporadnie tłumaczyć. Chciało mi się śmiać z jego miny.
- Ten wariat zaczął mnie łaskotać – powiedziałam za niego.
- Trzeba było tak od razu – zeszła na dół. Odetchnął.
- Przynajmniej się uspokoiłeś.
- Nom .. - albo mi się wydawało albo się speszył. Poklepałam miejsce obok siebie, żeby się przy mnie położył. Wykonał polecenie.
- Nic złego nie robiliśmy – położyłam głowę na jego torsie – Nie ma czego się wstydzić.
- Wiem, ale … tak jakoś głupio mi się zrobiło – spojrzałam na niego z dołu.
- Kocham Cie.
- Ja Ciebie bardziej, kochanie – pogłaskał mnie po policzku. Zamknęłam oczy pod wpływem jego dotyku i nie wiedząc kiedy, zasnęłam. Miałam jakieś koszmary dotyczące tego co było w domu. Widziałam jego twarz i czułam, że chce mnie skrzywdzić. Zbliżał się do mnie .. był coraz bliżej ..
- Niee!! - obudziłam się zlana zimnym potem i aż usiadłam.
- Skarbie? - poznałam ten głos. Odwróciłam się do niego i po prostu się wtuliłam – Już dobrze .. ćśś .. to był tylko zły sen – głaskał mnie po włosach.
- To było straszne – wciąż się tuliłam.
- Chcesz mi o tym opowiedzieć?
- Może .. potem ..
- Dobrze. Bez pośpiechu. Lepiej?
- Przy Tobie zawsze. Długo spałam?
- Godzinkę.
- Chodźcie na obiad! - usłyszeliśmy z dołu. Zjedliśmy wszyscy razem obiad, chwilę posiedzieliśmy razem z Niną w salonie i poszliśmy do sypialni. Mama zadzwoniła, że dzisiaj nie da rady przyjechać, bo zostaje na noc.
- Więc dzisiaj nie muszę się jej obawiać – powiedział.
- A boisz się jej?
- No wiesz jak tak na mnie spojrzy tymi swoimi oczami, to strach się bać – zaśmiałam się.
- Taki duży chłopiec, a się boi?
- Ciebie się nie boję.
- Ach tak? - pocałował mnie.
- Eghm – spojrzeliśmy w stronę drzwi – Chciałam tylko zapytać, czy Mike zostaniesz na kolacji? Ale chyba znam odpowiedź.
- Nie chce robić kłopotu.
- Nie robisz. A Betty bardzo chce, żebyś został – uśmiechnęła się w moją stronę. Zarumieniłam się – Hm .. a na śniadanie też zostaniesz? - spojrzała na nas znacząco uśmiechając się przy tym i poszła na dół.
- Ona jest okropna – schowałam się cała pod kocem. Nie chciałam, żeby widział moje okropne rumieńce.
- Oj tam .. nie jest taka zła – zajrzał pod koc – A gdzie mi się chowasz, hm? Chodź do mnie.
Resztę czasu do kolacji spędziliśmy we dwoje. Dużo rozmawialiśmy. Opowiedział mi co czuł po naszym rozstaniu i jak Go to bolało. Ja powiedziałam mu o tym samym i oboje doszliśmy do wniosku, że nie możemy bez siebie żyć. Nawet nie mogliśmy sobie tego wyobrazić. Naszedł czas kolacji. Tak samo jak wcześniej, zeszliśmy na dół, a potem wróciliśmy do sypialni.
- Wiesz .. czuje się przy Tobie bezpieczna .. dlatego .. może byś został .. ? - zapytałam nieśmiało.
- Wiesz, że chętnie – ucieszyłam się. Siedzieliśmy przez chwilę w kompletnej ciszy, tylko się na siebie patrzeliśmy. Nie wiem co mną kierowało, ale przybliżyłam się i po prostu Go pocałowałam. Nie chciałam przerywać. Poczułam jak położył mnie. Poddałam się temu. Nachylał się nade mną i wciąż całował. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam. Po raz pierwszy kogoś tak bardzo pożądałam i jednocześnie bałam się tego uczucia. Całował tak czule, że chciałam więcej. Po chwili spojrzał na mnie. Nasze oddechy były ciężkie i przyspieszone. Widziałam w jego oczach, że czuł to samo – Nie możemy .. nie w taki sposób i nie tutaj. Poza tym wiem, że nie jesteś gotowa na tak poważny krok.
- Wiesz co? Jesteś najukochańszym mężczyzną jaki chodzi po tej planecie – dałam mu za to jeszcze buziaka – Żaden inny, by tak nie postąpił, ale Ty jesteś wyjątkowy – pogłaskałam Go po policzku.

- To Ty jesteś wyjątkowa i bardzo Cie kocham. Ehh .. to chyba nie jest dobry pomysł abym dzisiaj został – byliśmy z tym zgodni. Gdyby został .. nie zapanowaliśmy bym nad tym. Pożegnał się ze mną i pojechał do siebie. Przekręciłam się na lewy bok, ale ze szczęścia nie mogłam zasnąć. Wciąż czułam te motylki w brzuchu.