sobota, 30 kwietnia 2016

Chapter 38

Przepraszam za taką przerwę, ale naprawdę nie dałam rady wcześniej napisać. Nie dość, że najpierw dopadło mnie złe samopoczucie, to potem złapał mnie wirus i sami rozumiecie. Ale co ja tutaj będę gadała o chorobach. W końcu to nie blog medyczny hehe No wiec postaram się teraz wrzucać jak wcześniej regularnie. Od razu mówię, że ta notka mi nie wyszła i nie jestem z niej zadowolona. Wiec zapraszam do czytania oraz komentowania :) To motywuje ;)


~~~~~~


Nie widziałam Victorii w szkole odkąd Nina do niej poszła. Nie wiem też co jej zrobiła, bo za każdym razem odpowiadała, że nic takiego i przestanie mnie dręczyć. Miała rację. Nawet jej koleżaneczki się do mnie nie zbliżały co mnie ogromnie cieszyło. Nareszcie odżyłam i tak jak dawniej z chęcią chodziłam na zajęcia. Pogodziłam się też ze Steffi. Wytłumaczyłyśmy sobie wszystko i podziękowałam jej, że stanęła w mojej obronie przed tymi pustakiem. Poza tym jej brat dał mi spokój. W końcu zachowywał się jak na nauczyciela przystało.
- Wiesz może dlaczego tapeciara nie przychodzi? - spojrzałam na nią.
- Hm .. ostatnio moja siostra u niej była jak się dowiedziała co zrobiła.
- Serio? No to już wiadomo, dlaczego jej nie ma. Ale dobrze. Należało się suce.
- No coś Ty. Nina taka nie jest.
- Więc zobaczymy, czy będzie miała jakieś limo pod okiem.
Szczerze mówiąc to przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że Nina mogła ją pobić, ale z drugiej strony nigdy nie załatwiała spraw siłowo. Może zrobiła wyjątek? Całkiem możliwe. Była wściekła.
Po zajęciach miałam iść ze Steffi do centrum handlowego. Dawno nigdzie razem nie byłyśmy. Akurat, gdy wychodziłyśmy podjechał Mike. Podeszłam i otworzyłam drzwi.
- A co Ty tutaj robisz?
- Mnie też jest miło Cie widzieć kochanie.
- Oj no wiesz co miałam na myśli. Więc?
- Więc przyjechałem po Ciebie ponieważ dzisiaj wieczorem idziemy na przyjęcie – na moment mnie zatkało, bo nie przepadałam za tego typu przyjęciami. Wiedziałam, że będą tam same gwiazdy.
- Mike .. ja tam nie pasuje .. idź sam.
- Nie ma mowy nawet. Wystarczy, że pasujesz do mnie, tak? - uśmiechnął się – Wskakuj i jedziemy kupić Ci suknie.
- Ale miałam właśnie iść ze Steffi do centrum.
- To świetnie. Może jechać z nami.
- Ok – zawołałam ją i po chwili obie siedziałyśmy w aucie. Pocałowałam Michaela w policzek na przywitanie. Widziałam, że się uśmiechnął. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Mike zaparkował w podziemnym parkingu.
- To idźcie same, a ja na was zaczekam. Nie chce robić zamieszania jak mnie zobaczą.
- Czyli jednak się mnie wstydzisz – udałam oburzenie.
- Oczywiście, że nie. Nie chce po prostu by mnie rozpoznali. Poza tym jestem trochę zmęczony po pracy. No kotek – spojrzałam na niego, a po chwili się uśmiechnęłam.
- Droczyłam się – dałam mu buziaka w usta.
- Osz Ty niedobra. Za karę masz kupić jakąś seksowną kieckę – wyszczerzył się.
- No wiesz co? Jeszcze czego.
- I do tego jakąś zabójczą bieliznę .. – przybliżył się i powiedział na ucho – bo po powrocie mam co do Pani pewne plany – spojrzałam na niego.
- Niech Pan lepiej uczesze te swoje loczki, bo są nieposkromione jak Pana myśli.
- Nic na to nie poradzę – pocałował mnie czule. Odwzajemniałam, ale przypomniałam sobie o obecności Steffi i przerwałam.
- Musimy już iść – chciałam już wysiadać.
- Poczekaj – wyciągnął swoją kartę i mi podał – Kup sobie co tylko chcesz.
- Ale .. Mike ..
- Nie przyjmuje odmowy – nie miałam wyboru i wzięłam od niego tą kartę.
- No dobrze. Postaramy się szybko wrócić.
Łaziłyśmy po tym centrum jakieś dwadzieścia minut, a ja nadal nie wiedziałam co kupić. W jednych wyglądałam za bardzo wyzywającą, co spodobało by się Michaelowi, a w innych jak moja własna babcia. Dlaczego niektóre są tak bardzo niewymiarowe? Zrobiłyśmy sobie przerwę i poszłyśmy na koktajl.
- Mogę Cie o coś zapytać? - zaczęła niepewnie Steffi.
- Pewnie.
- Czy … czy wy .. macie już za sobą ten etap? No wiesz .. - poczułam jak się rumienię.
- Tak heh ale błagam nie pytaj mnie o szczegóły jak Nina.
- Hehe spokojnie. Nie miałam zamiaru. Zapytałam, bo słyszałam co powiedział Mike – spłonęłam jeszcze większym rumieńcem.
- Nie słuchaj Go .. typowy samiec heh – nerwowo bawiłam się rurką w koktajlu.
- Jak każdy. Idziemy dalej? - dokończyłyśmy i ruszyłyśmy dalej. W końcu udało mi się wybrać. Do tego dodatki i byłam gotowa na wieczór – Michaelowi na pewno się spodoba.
- Mam nadzieje, bo wybrałam ją ze względu na niego.
- Hmm a bielizna? - spojrzałam na nią – No co? - wyszczerzyła się – Tylko przypominam.
- Zabiję Cie – złapałam ją za szyję ramieniem.
- Haha! No dobra puść!
- Zastanowię się – szłam tak dalej ciągnąć ją za sobą
- No ej! Wystarczy! - obie się z tego śmiałyśmy. W końcu ją puściłam. Poszłyśmy jeszcze do KFC. Czekaliśmy na nasze zamówienie.
- Mike uwielbia kurczaki z KFC.
- Aaa już rozumiem. Tak chcesz Go przekupić.
- Uważaj, bo znowu Cie ukarzę – szturchnęłam ją łokciem. Szłyśmy już w drogę powrotną rozmawiając. Nagle z kimś się zderzyłam. Spojrzałam w górę i przez moje ciało przeszedł lodowaty dreszcz.
- Witaj córeczko. Nawet nie przywitasz się z ojcem? - chciałam Go wyminąć, ale mi nie pozwolił.
- Już nie jesteś moim ojcem .. nie po tym wszystkim – Steffi stała z boku i przyglądała się temu.
- Przeproś koleżankę – złapał mnie za ramię, ale się wyrwałam.
- Nigdzie z Tobą nie pójdę!
- Owszem pójdziesz. Wracasz ze mną do domu – tym razem złapał mnie obiema rękami za ramiona i mocno ścisnął.
- Niech Pan ją puści.
- Nie wtrącaj się mała. Chyba, że chcesz iść z nami.
- Nie mieszaj jej do tego! - spojrzałam na nią – Uciekaj stąd.
- Nie ..
- Słyszałaś co powiedziała. Idziemy córeczko – odwrócił mnie i skierował w przeciwną stronę. Nie chciałam robić zamieszania i poszłam z nim. Odwróciłam się i spojrzałam na Steffi. Nie wiedziała co się dzieje.

          ~~~~~~

Od prawie godziny czekałam w aucie na dziewczyny. Włączyłem radio i oparłem się o zagłówek. Przymknąłem oczy, bo czułe, że te zakupy jeszcze trochę potrwają. No tak. Kobiety. Ale na szczęście mamy sporo czasu. Już sobie wyobrażałem jak cudnie będzie wyglądała Betty w suknie i uśmiechnąłem się sam do siebie, gdy nagle usłyszałem, że drzwi pasażera się otworzyły. Spojrzałem od razu i zobaczyłem zdyszaną Steffi.
- A gdzie Betty?
- Mike .. - próbowała złapać oddech.
- Spokojnie. Co się stało?
- Musisz się pospieszyć! Jej ojciec .. spotkaliśmy Go i ją zabrał!
- O nie! - natychmiast wysiadłem i zaczął biec ile sił w nogach. Zabije Go! Co za drań! Zatrzymałem się i rozglądałem, ale nigdzie ich nie było.
- Szedł w stronę tylnego wyjścia – powiedziała Steffi. Znowu zacząłem biec zostawiając Steffi w tyle. Musiałem ich dogonić. Wybiegłem ze sklepu na parking. Z daleka zobaczyłem jak siłą wpycha ją do auta. Próbowała się bronić. Byłem tak wściekły, że nawet nie wiem jakim cudem już po chwili znalazłem się przy nim i odepchnąłem. Betty wysiadła i się we mnie wtuliła. Rozpłakała się. Mocno ją do siebie przytuliłem.
- Ćśśś .. już nic Ci nie zrobi.
- Jak śmiesz Ty gnoju! To moja córka!
- Kochanie idź do Steffi – podeszła do niej i ją przytuliła – Już nigdy więcej jej nie skrzywdzisz, słyszysz?! Ona teraz mieszka u mnie i nie masz prawa ją tknąć!
- A chcesz się przekonać?! - zbliżał się do mnie.
- Nie! Mike! - zamachnął się, zrobiłem unik unikając ciosu.
- Za wolny jesteś! - uderzyłem Go z całej siły pięścią w twarz. Upadł jak długi – Radzę Ci nie wstawać! - podszedłem do dziewczyn. Objąłem mojego kotka ramieniem – Chodźmy – wtuliła się we mnie – Nic Ci nie zrobił?
- Nie .. na szczęście … bardzo się bałam – rozpłakała się.
- Już dobrze kochanie .. nie pozwolę mu Cie skrzywdzić.
Pojechaliśmy prosto do domu. Betty była w kiepskim stanie, dlatego Steffi przyjechała z nami. Zaprowadziłem ją na górę. Położył się i skuliła. Nie sądziłem, że aż tak to przeżyje. Widocznie wszystkie wspomnienia wróciły. Czułem się bezradny. Przykryłem ją, pocałowałem w czoło i zostawiłem ze Steffi. Zszedłem do gabinetu i usiadłem na fotelu przy oknie. Musiałem zadzwonić i powiadomić, że nie przyjdziemy na przyjęcie. Sam nie miałem zamiaru iść. Na dodatek ze świadomością, że moja najdroższa jest w złym stanie. Wykręciłem numer i wyjaśniłem, ale bez szczegółów. Wstałem i podszedłem do okna. Chciałbym mieć taką moc abym mógł wymazać z jej pamięci okrutną przeszłość. Dlaczego to ciągle do niej musi wracać?
- Mike? - obejrzałem się. To była mama Betty.
- Tak?
- Wszystko w porządku?
- Ehh … Betty spotkała w centrum handlowym Pani męża.
- O Boże .. - zakryła dłonią usta – Nic jej nie zrobił?
- Chciał ją zabrać do siebie … nie pozwoliłem mu, ale … Ona to przeżyła .. bardziej niż myślałem. Koleżanka jest teraz u niej – usiadła na kanapie i schowała twarz w dłoniach.
- Co ja mam robić? To moja wina, że zgotowałam jej takie piekło. Nie chce, żeby do końca życia przez to cierpiała – usiadłem obok niej.
- Może być Pani pewna, że przy mnie Betty jest bezpieczna. Nie pozwolę jej skrzywdzić i zrobię wszystko aby zapomniała o przeszłości. Jeszcze nie wiem w jaki sposób, ale się nie poddam – spojrzała na mnie.
- Jesteś dobrym człowiekiem .. i niech nikt nigdy nie powie inaczej – pogłaskała mnie po policzku jak moja mama. Uśmiechnąłem się.
- Dziękuje za te słowa. Pójdę do niej.
- Idź .. potrzebuje Cie – wstałem i poszedłem na górę do sypialni. Steffi spojrzała jak wszedłem i położyła sobie palec na ustach.
- Zasnęła – pokiwałem głową i po cichu podszedłem.
- Możesz iść jeżeli chcesz.
- Powinnam, bo już dawno miała być w domu. Dasz mi znać, jeżeli coś by się działo?
- Pewnie, że tak.
Zostaliśmy sami. Odgarnąłem jej kosmyk włosów i chwilę popatrzyłem. Moja najdroższa. Taka delikatna. Zabije każdego kto będzie chciał ją skrzywdzić. Przysięgam. Delikatnie, żeby jej nie obudzić położyłem się za nią i objąłem. Wtuliłem twarz w jej włosy i zamknąłem oczy. Nie spałem. Delektowałem się jej bliskością. Po paru godzinach obudziła się i odwróciła się w moją stronę.
- Która godzina?
- Po 20:00.
- Co?? Przecież powinieneś być na tym przyjęciu.
- Nie kochanie. Powinienem być, ale przy swojej dziewczynie i właśnie to robię. Jak się czujesz?
- Lepiej. Ale nie powinieneś na mnie patrzeć, tylko pojechać.
- Bez Ciebie? Nic z tego. Jesteś ważniejsza od jakiegoś tam przyjęcia, na które i tak nie miałem ochoty jechać.
- Skoro tak mówisz .. dziękuje Misiu … kocham Cie.
- Ja Ciebie jeszcze bardziej – pocałowałem ją czule. Poczułem jak zarzuciła mi ręce na szyję wziąć odwzajemniając pocałunki. Przyciągnąłem ją bardziej do siebie. Już wiedziałem jak sprawić aby zapomniała.

sobota, 2 kwietnia 2016

Chapter 37

Witajcie kochani.
No i w końcu dodałam nową notkę. Trochę nadrobiłam na Bad Girl, ale nie mogę teraz zaniedbać TLISU, wiec postaram się dodawać na przemian tak jak miałam to w planach od początku. No to chyba tyle. Zapraszam do czytania ;)


~~~~~~

Rozpoczął się nowy tydzień. Miałam nadzieje, że po weekendzie wszyscy już zapomnieli co zrobiła Victoria i znaleźli sobie inny temat. Nawet nie wiedziałam jak bardzo się myliłam. Owszem znaleźli inny, ale też dotyczący mnie. Weszłam do budynku pięć minut przed pierwszą lekcją. Zabrałam potrzebne podręczniki z szafki. Gdy ją zamykałam zauważyłam coś pod nogami. Sięgnęłam po kartkę. Znowu to zrobiła. Tylko tym razem na zdjęciu byłam sama w skąpej bieliźnie. Podany był mój numer, żeby chętnie na szybki i tani numerek dzwonili. Rozejrzałam się po korytarzu. Prawie wszyscy się na mnie gapili. Zgniotłam kartkę i wyrzuciłam do śmieci. Ale co z tego, jeżeli każdy ją dostał. Było mi przykro, ale nie dałam po sobie poznać. Poszłam na dzwonku do sali, zajęłam swoje miejsce i udałam jak by ta sytuacja nie miała miejsca. Najchętniej to bym nie wychodziła na przerwę, ale nie wolno nam przebywać w klasach. Wiedziałam, że się na mnie gapią. Nie miałam w nikim oparcia i nie miałam się komu wygadać. Było mi strasznie źle i nie wiedziałam co już robić. Podeszła do mnie Victoria ze swoją bandą.
- I co? - głupio się uśmiechała.
- Daj mi spokój.
- Nie podoba Ci się? Zrobiłam Ci reklamę i liczę na połowę zysków jakie zarobisz.
- Sobie powinnaś zrobić takie ulotki.
- Viki nie sądzę, żeby dużo zarobiła.
- Bez obaw. Będzie miała tylu klientów, że będzie brała dwóch naraz – wszystkie zaczęły się śmiać, a ja miałam łzy w oczach.
- Ojej zaraz się rozpłaczę.
- Nie wiedziałam, że tanie dziwki też płaczą – chciałam je wyminąć, ale mi nie pozwoliły – Dokąd to? - jedna z nich przybliżyła się i powąchała.
- Ona cuchnie. Pewnie już miała kilku i teraz chce się umyć, żeby nie było reklamacji.
- Tylko, żeby nie zarazili się jakimś syfem – One się śmiały, a ja płakałam. Już nie mogłam dłużej powstrzymać łez.
- Dajcie jej spokój! - nagle u mego boku zjawiła się Steffi – Słyszałyście?!
- O następna przyszła – Victoria nie miała zamiaru przestać.
- Jesteście chore! Nie macie prawa tak ją traktować! Pieprzone plastiki!
- Ej! Uważaj co mówisz! Chyba nie chcesz mieć też z nami na pieńku.
- I tak się was nie boję, a Betty macie zostawić w spokoju! - wykorzystałam to i po prostu uciekłam z płaczem. Wybiegłam na dwór i biegłam przed siebie prosto do domu. Jakimś cudem udało mi się otworzyć drzwi. Cieszyłam się, że nikogo nie było o tej godzinie w domu. Pobiegłam na górę do sypialni, walnęłam się na łóżko i płakałam w poduszkę. Nie mogłam się uspokoić. Dlaczego One tak mnie nienawidzą. Nic im nigdy nie zrobiłam. Zaskoczyła mnie Steffi. Tylko Ona jako jedyna stanęła w mojej obronie. Inni tylko się gapili jak zwykle. Nie chciałam już tam nigdy wracać. Usłyszałam dzwoniący telefon. Wyciągnęłam z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Nie znałam tego numeru, ale odebrałam.
- Halo?
- Witaj piękna. Widziałem Twoją ofertę. Gdzie się spotkamy? - nie wierzyłam własnym uszom. Od razu się rozłączyłam i bardziej rozpłakałam. Po chwili kolejny telefon z innego numeru. Nie wiem dlaczego, ale odebrałam.
- Ile bierzesz za godzinę i jakie usługi oferujesz? - też się rozłączyłam. Co parę minut ktoś dzwonił, ale nie odbierałam. Po dwudziestym telefonie wyłączyłam telefon. Od tego wszystkiego i płaczu, zasnęłam.
Usłyszałam coś. Otworzyłam oczy. To Michael rozmawiał z mamą. Nie słyszałam o czym. Leżałam plecami do drzwi. Zamknęłam oczy udając, że śpię, bo ktoś wszedł do pokoju.
- Kochanie? - usiadł na łóżku za mną – Śpisz? - nie odpowiedziałam. Westchnął i wyszedł. Chciałam się do niego przytulić. Potrzebowałam tego, ale nie chciałam aby zobaczył, że płakałam. Usiadłam i spojrzałam na zegarek. No tak już wieczór. Przespałam cały dzień. W głowie mi trochę szumiało. Poszłam do łazienki i przemyłam twarz. I tak było widać, że płakałam. Zrobiłam delikatny makijaż, żeby zakryć czerwone oczy. Zeszłam na dół – O wstałaś – podszedł do mnie – Byłem u Ciebie przed chwilą.
- Głowa mnie bolała i musiałam się położyć.
- Lepiej już? - dotknął mojego policzka. Po chwili wtuliłam się w niego – Wszystko w porządku?
- Tak. Jeszcze trochę boli, ale przejdzie.
- A powiesz prawdę? - odkleiłam się od niego i spojrzałam.
- O czym mówisz? - wyminęłam Go i poszłam do kuchni napić się soku. Poszedł za mną.
- Byłem po Ciebie, ale Steffi powiedziała ..
- Co Ci powiedziała? - spojrzałam na niego.
- Że wyszłaś po pierwszej lekcji – ale się wystraszyłam, że mu wygadała.
- Już mówiłam. Głowa mnie okropnie bolała i wróciłam do domu
- No dobrze, a czemu nie odbierałaś? Dzwoniłem od południa.
- To jakieś przesłuchanie? - odstawiłam szklankę i chciałam już wyjść z kuchni, ale zatrzymał mnie.
- Po prostu się martwiłem. Co się dzieje? - patrzył mi w oczy, a ja miałam straszne wyrzuty sumienia, że tak Go okłamuje. Znowu.
- Ehh .. rozładował mi się telefon, a potem zasnęłam i nie zdążyłam Go podłączyć.
- Rozumiem. Nie chciałem tak na Ciebie naskoczyć – dał mi buziaka – A tak w ogóle to strasznie się stęskniłem – przytulił mnie.
- Ja tak samo. Wiesz .. pójdę się przebrać w piżamę i się już położę.
- A kolacja? - w kuchni zjawiła się mama.
- Nie jestem głodna – poszłam na górę, przebrałam się i położyłam. Chciałam jak najszybciej zasnąć, ale nie mogłam. Po około pół godzinie przyszedł Mike. Wziął prysznic i położył się. Po chwili jednak wstał. Okrążył łóżko. Otworzyłam jedno oko i spojrzałam na niego. Jak zwykle mogłam podziwiać jego gołą klatę, bo na moje szczęście nie ubierał góry piżamy. Sięgnął po mój telefon. Nagle się zerwałam – Co robisz?
- Nic. Chcę Go naładować – jednak zanim włączył Go do ładowarki spróbował włączyć. Wiedziałam, że się włączy. W końcu to ja Go wyłączyłam celowo. Gdy telefon się włączył, spojrzał na mnie – Przecież jest naładowany.
- Tak? - udawałam chyba głupszą niż jestem.
- Tak – patrzył na mnie poważnym wzrokiem – Powiem Ci więcej. Jest sześćdziesiąt nieodebranych połączeń .. w tym dwanaście moich. Możesz mi to wyjaśnić?
- Myślałam, że rozładował, bo ..
- Przestań! - wydarł się – Chce usłyszeć prawdę! Co to są za numery?! Każdy jest inny!
- Nie krzycz …
- A dziwisz mi się?! Myślisz, że jestem głupi?! Udajesz, że śpisz, tylko dlatego, żeby ze mną nie rozmawiać!
- To nie tak …
- Powiesz mi o co tutaj chodzi, czy dalej będziesz kręciła?! - jeszcze nigdy nie widziałam Go tak wściekłego. Ale nie dziwiłam mu się. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Serce podskoczyło mi do gardła.
- Odbiorę ..
- Na pewno – odebrał – Słucham? - wiedziałam co usłyszy i bałam się tego. Jego reakcji tak samo – Coś Ty powiedział?! Zadzwoń jeszcze raz, a przysięgam, że Cie znajdę i urwę Ci łeb! - zakończył połączenie i patrzył na mnie wściekłym wzrokiem.
- Mike …
- Wiesz kto dzwonił?! Twój klient! Pytaj się kiedy masz wolny termin, bo podobno jesteś rozrywana na wszystkie strony!
- Proszę nie krzycz – chciało mi się płakać, gdy widziałam Go tak złego.
- To dlatego zerwałaś się z zajęć pod pretekstem bólu głowy, żeby się z nimi spotkać?! - myślałam, że się przesłyszałam.
- Jak śmiesz .. - wstałam i stanęłam naprzeciw niego – Nigdy Cie nie zdradziłam. Dobrze o tym wiesz.
- A jaką mam pewność! Ciągle mnie okłamujesz! Chociaż obiecałaś być szczera! Spotkałaś się z nimi?!
- Jeżeli uważasz mnie za dziwkę, to nie mamy o czym gadać! Zresztą jak wszyscy! - rozpłakałam się i wybiegłam z sypialni.
- Masz tutaj wracać! - wybiegł za mną. Po raz pierwszy się Go bałam. Przypomniał mi się obraz ojca. Też się tak wściekał, gdy mnie gonił. Wparowałam do pokoju mamy.
- Boże .. co się stało? - przytuliłam się do niej – Co się tam dzieje? Słychać Was w całym domu.
- Wracaj do sypialni! Jeszcze nie skończyłem!
- Chwileczkę – puściła mnie i podeszła do niego – Co to za ton? Nie masz prawa tak się odzywać do mojej córki, zrozumiano? Nie widzisz, że się Ciebie boi?
- Nic jej nie zrobię.
- Będzie spała dzisiaj ze mną i jak ochłoniesz, to na spokojnie porozmawiacie. A teraz idź spać. A i Michael … chyba nie chcesz, żebym zmieniła o Tobie zdanie? - zamknęła drzwi. Położyła się i mnie przytuliła – Ćśśś … nie bój się. Nic Ci nie zrobi … po prostu się zdenerwował, ale nie powinien wyładowywać się na Tobie.
- Miał prawo … bo to moja wina – powiedziałam przez płacz.
- Aż tak gwałtownie nie musiał reagować – gdyby tylko wiedziała o co poszło. Po chwili zasnęłam.

~~~~~~

- Betty .. wstawaj … jest po 7:00. Nie zdążysz na zajęcia.
- Nie idę dzisiaj.
- Jak to? - usiadła obok mnie na łóżku – Źle się czujesz? - dotknęła mojego czoła – Gorączki nie masz.
- Nie dam rady dzisiaj. Jak raz nie pójdę nic się nie stanie.
- Skoro tak .. ja idę zaraz do pracy.
- Ok – zamknęłam oczy i dalej spałam. Usłyszałam, tylko jak wyszła z pokoju. Po paru minutach wróciła.
- Betty? Michael na Ciebie czeka.
- Powiedź mu, że zostaje w domu – znowu zostałam sama w pokoju, ale nie na długo. Drzwi znowu się otworzyły – Mamo mówiłam Ci, że …
- To ja – usłyszałam jego głos i odwróciłam się – Dlaczego nie jedziesz dzisiaj na uczelnię?
- Bo nie mam ochoty. Chce zostać sama.
- Chce porozmawiać ..
- Z dziwką?
- Nigdy tak nie powiedziałem – chciał podejść.
- Wyjdź! - chwilę na mnie patrzył i wyszedł. Zawiódł mnie. Jak mógł tak o mnie pomyśleć. Gdybym powiedziała mu prawdę pewnie tak by się nie zachował, ale to Go nie usprawiedliwia. Wiedział co przechodziłam w domu. Jaki horror każdego dnia. Wiedział, że się przestraszę. Przez chwilę wszystko przestało mieć dla mnie sens. Nie dość, że byłam gnębiona, to Michael miał o mnie najgorsze zdanie. Nie chciało mi się w ogóle wstawać. Poza tym po co.

~~~~~~

Minął tydzień, a ja wciąż nie wyszłam z pokoju. Mama i Michael martwili się o mnie i pytali co się stało. Ale nie chciałam im mówić. Nie miałam siły. Zresztą co by to zmieniło. Ktoś wszedł.
- Betty … - poznałam głos Niny.
- Co tutaj robisz? - usiała przy mnie.
- Mike do mnie zadzwonił i powiedział, że nie jest z Tobą najlepiej.
- Jak zwykle przesadza.
- Raczej miał rację. Mówił, że nie chodzisz na zajęcia i tylko leżysz w łóżku. Masz mi powiedzieć co się dzieje – znowu mi się przypomniało co zrobiły te plastiki.
- Nie mogę ..
- Nawet nie chce tego słyszeć. Nigdy tak się nie zachowujesz.
- Mam zadzwonić po lekarza?
- Co? Nie!
- Więc gadaj – wiedziałam, że nie mam wyjścia. Nina nigdy nie odpuszczała.
- Ehh ….. bo chodzi o Victorię i jej koleżanki ..
- Masz na myśli te plastiki? - pokiwałam twierdząco głową – Co zrobiły? - opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami co zrobiła tym razem Victoria. Było w szoku – A to szmata! - wstała i zaczęła chodzić nerwowo po pokoju.
- Tylko nie mów mamie i Michaelowi.
- Masz rację. Nie powiem, bo to Ty masz im powiedzieć całą prawdę.
- Ale nie chcę.
- A mnie to obchodzi! I dlaczego do cholery nie wyjaśniłaś tego Michaelowi? Nie dziw się, że był taki wściekły.
- Bałam się, że zrobi coś głupiego.
- On nie zrobi, bo to ja się do niej przejdę.
- Nie! Nie możesz tego zrobić.
- Mogę i zaraz to zrobię. Ta suka zapłaci mi za to – wyszła wściekła z pokoju. Wiedziałam, że tak będzie dlatego nie chciałam jej powiedzieć. Opadłam na poduszki i złapałam się za głowę. No to teraz się zacznie. Miałam nadzieje, że Nina nie zrobi czegoś głupiego, ale była tak wściekła, że wszystkiego można się było po niej spodziewać. Zamyśliłam się i nawet nie wiedziałam kiedy wszedł Mike.
- Mogę? Chcę pogadać – spojrzałam tylko na niego – A tak w ogóle, to dlaczego Nina wyszła taka wściekła?
- Powiedziałam jej prawdę. Usiądź – usiadł – Nie wiem, czy mi uwierzysz, ale żałuje, że od razu nie powiedziałam Ci o co chodzi.
- Poczekaj … chciałem Cie przeprosić za moje zachowanie. Nigdy bym Cie nie skrzywdził, wiesz o tym przecież. Zdenerwowałem się – opuścił głowę.
- Wiem … ehh … przyszedł czas na powiedzenie prawdy .. chociaż nie jest łatwa – złapał mnie za łapkę, żeby dodać mi otuchy. Było mi strasznie ciężko, ale powiedziałam mu całą prawdę co zrobiła Victoria. Widziałam, że się zdenerwował.
- Dlaczego od razu mi nie powiedziałaś? Coś bym poradził i dała by Ci spokój. Gdyby nie była kobietą … - nie dokończył, ale się domyślałam.
- Nie znasz jej … nie wiesz jaka jest.
- To do niej poszła Nina.
- Tak i mam nadzieje, że jej nie zabije.
- Jak by co wynajmę jej najlepszego adwokata. Obiecaj mi, ale teraz tak na poważnie, że powiesz mi jeżeli znowu coś zrobi, dobrze?
- Eh .. dobrze .. postaram się – przytulił mnie. Brakowało mi tego jak nie wiem.
- Zmieniłem Ci numer telefonu, żeby te palanty już nie dzwoniły.
- Dziękuje i nie znam ich.
- Wiem kochanie. Zazdrość mną kierowała, bo wiem, że nic Cie z nimi nie łączy – ulżyło mi i się ucieszyłam, że powiedziałam mu o wszystkim. Następnym razem od razu mu powiem. Chociaż mam nadzieje, że nie będzie takiej potrzeby.


sobota, 6 lutego 2016

Chapter 36

Przepraszam, ale nie dałam rady rano wstawić i od razu przepraszam, ale dzisiaj wyjątkowo krótka wyszła, ale nie miałam czasu za bardzo. Wiem, że ostatnio są krótkie. Postaram się to zmienić. Jak coś to będę dodawała na przemian. W tą sobotę przyszła kolej na TLISU.
No to zapraszam do czytania i komentowania ;)


                                                                              ~~~~~~


Jak nigdy nie miałam ochoty ani chęci iść na zajęcia, ale musiałam. Mike widział, że nie jestem a najlepszym humorze. Ale nic nie mówił. Na korytarzu rozglądałam się, czy nie ma tych zdzir, które czekały na swoją ofiarę, czyli na mnie. Tym razem zrezygnowałam z lunchu i zostałam na długiej przerwie na korytarzu. Było mi z tym źle, ale to było najlepsze rozwiązanie. Poszłam do łazienki za potrzebą. Po chwili usłyszałam, że weszły do łazienki. Nie miałam zamiaru wyjść z kabiny dopóki są. Obserwowałam je przez niewielką szparę. Jak zwykle poprawiały makijaż.
- Widziałyście dzisiaj Tą wywłokę?
- Jeszcze nie. Ciekawe czy przyjdzie.
- Mam nadzieje. Ja nie wiem, czy bym przyszła na jej miejscu – wiedziałam, że mówiły o mnie, ale nie miałam pojęcia co mają na myśli.
- Przecież to tępa suka i na pewno jeszcze o niczym nie wie.
- Chce już widzieć jej żałosną minę – roześmiane wyszły, a mi zrobiło się strasznie przykro. Jednak nie płakałam. Nie tym razem. Wyszłam z kabiny i spojrzałam w swoje odbicie. Czy naprawdę jestem żałosna i do niczego? Zaczekałam do dzwonka i dopiero wyszłam z łazienki. Najchętniej to bym się zerwała z reszty zajęć i poszła do domu.
Ostatnią lekcje miałam z Evanem. Miałam nadzieje, że już o mnie zapomniał i da mi święty spokój. Oznaczało, to również spotkanie z plastikami. Zajęłam swoje miejsce i czekałam na zadanie jakie nam przydzieli.
- No dobrze. Na dzisiaj mieliście przygotować dowolne przerobione zdjęcie. Mam nadzieje, że sobie poradziliście. Kto chętny? Może Betty? - spojrzał w moją stronę z uśmiechem.
- Ja … nie zdążyłam .. przepraszam – zrobiło mi się głupio. Prawda była taka, że zapomniałam. Ale nie mogłam się przyznać. Victoria zaśmiała się.
- Może powinnaś zmienić kierunek – spojrzałam na nią ze złością.
- Victoria .. - upomniał ją. Przestała się śmiać – Nic się nie stało. Dokończ na jutro, dobrze? - pokiwałam twierdząco głową. Był aż za miły.
- To może ja? - zapytała – Ja jestem przygotowana.
- Proszę bardzo – każdy z komputerów był podłączony do projektora. Victoria włączyła swoje zdjęcie, a Baxter projektor. Nagle wszyscy zaczęli się głośno śmiać. Odwróciłam się w stronę tablicy ciekawa z czego się tak śmieją. Zbladłam, gdy to zobaczyłam. Na zdjęciu byłam ja w samej bieliźnie siedząca okrakiem na jakimś kolesiu. Dokleiła moją twarz do jakiegoś obcego ciała w takiej pozie. Jak Ona mogła. Chwilę siedziałam nieruchomo wpatrzona w to zdjęcie. Śmiechy słyszałam jak by pochodziły z oddali. Po chwili zdjęcie znikło z białej tablicy – Koniec tego! - dopiero oprzytomniałam, ale Oni nadal się śmiali i patrzyli się na mnie. Nie wytrzymałam. Zabrałam swoje rzeczy i szybko wybiegłam z sali. Chciałam stąd uciec i już byłam przed budynkiem. Dopiero teraz się rozpłakałam. Nadal nie mogłam w to uwierzyć. Co za suka! Byłam jednocześnie wściekła i załamana. Miałam już pobiec do domu, ale nic z tego. Nie dam jej tej satysfakcji. Nie poddam się. Trochę spokojniejsza wróciłam i poszłam do łazienki przemyć twarz. Po chwili byłam już z powrotem w sali. Usiadłam na swoim miejscu. W ogóle nie zwracałam na nie uwagę. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich, ale byłam skupiona na zadaniu jakie Baxter napisał na tablicy. Miałam ich wszystkich gdzieś. Skończyłam przed czasem. Baxter do mnie podszedł – Jak zwykle pierwsza – uśmiechał się. Posłałam mu uśmiech z grzeczności – Co my tu mamy – oglądał moją pracę – Świetnie. Jestem pod wrażeniem – nachylił się bardziej nad moim uchem i mówił ciszej – A Victorią się nie przejmuj. To był tylko głupi żart na jej poziomie – spojrzałam na niego. Miał racje, ale miałam nieodparte wrażenie, że ma jakieś ukryte zamiary – I chciałbym Cie przeprosić za tamto. Nie wiem co we mnie wstąpiło.
- No .. dobrze .. - nie bardzo wiedziałam jak się mam zachować.
- Możesz już iść – odszedł. Zapisałam pracę, wyłączyłam komputer i kierowałam się do wyjścia.
- Tępaku – odezwał się mój wróg. Spojrzałam na nią – Wejdź sobie na portal – miałam ochotę zedrzeć jej ten głupi uśmieszek z gęby. Wyszłam i podeszłam do swojej szafki. Zabrałam potrzebne książki. Ubrałam bluzę, bo zrobiło się chłodniej. Wyszłam i musiałam dać znać Michaelowi, że wyszłam szybciej. Wykręciłam do niego numer i czekałam aż odbierze.
- Ściągnąłem Cie myślami – uśmiechnęłam się.
- Tak? Ale chyba nie przeszkadzam?
- Oczywiście, że nie. Właśnie się wybieram po Ciebie.
- Ja właśnie w tej sprawie. Wyszłam wcześniej i idę już do domu. Nie musisz przyjeżdżać.
- Na pewno?
- Tak kochanie. Jestem już dużą dziewczynką i sobie poradzę.
- Hehe no dobrze. To ja wrócę wieczorem, dobrze?
- Od kiedy się mnie pytasz, do której możesz pracować?
- Oj to tak z grzeczności. No dobrze. Uważaj na siebie. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też – rozłączyłam się. Nie spieszyło mi się. Powietrze było chłodne, ale takie świeże jak nigdy. Zamknęłam na chwilę oczy i zrobiłam głęboki wdech. Aż się uśmiechnęłam.
Byłam sama w domu. Mama była też jeszcze w pracy. Zrobiłam sobie kanapki i nalałam soku do szklanki. Poszłam do Michaela gabinetu. Pozwalał mi korzystać ze swojego komputera. Siedziałam przed monitorem na chwilę się zamyśliłam. Victoria jeszcze nie wiedziała na co mnie stać. Miałam wielką ochotę się zemścić i zrobić taki fotomontaż, że jej przeróbka by mogła się schować. Jednak się powstrzymałam. Nie chciałam wywoływać wojny. Zaczęłam robić jakąś inną przeróbkę zdjęcia, którą dzisiaj powinnam mieć skończoną. Po niecałej godzinie miałam już skończone. Poszłam do kuchni i nalałam sobie znowu soku. Wzięłam łyka i na chwilę się zamyśliłam, bo coś mi się przypomniało. Poszłam z powrotem do gabinetu. Wzięłam wdech i weszłam na portal, o którym mówiła ta zdzira. Okazało się, że zdjęcie krąży w sieci już od wczoraj. To o tym mówiły w łazience. Jak ta suka mogła mi to zrobić! Co ja jej do cholery zrobiłam?! Byłam wściekła. Wstałam, złapałam się za głowę i chodziłam nerwowo po gabinecie. Wróciłam przed ekran i zaczęłam wszystko sprawdzać. Innym to zdjęcie się spodobało. Dobijały mnie ich komentarze. ''Mogę być następny?'', ''Wiedziałam, że jest z tych'', ''Ciekawe ile bierze za godzinę'' itd. Wyłączyłam komputer, bo już nie mogłam tego czytać. Postanowiłam to zignorować. Może zapomną i dadzą mi spokój. Już raz dzisiaj przez nią płakałam. Nie miałam zamiaru znowu. Poszłam do salonu i położyłam się na kanapie. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem. Po chwili zasnęłam.
Obudziły mnie jakieś hałasy. Przetarłam oczy i wstałam. Wyszłam z salonu i zobaczyłam, że mama wchodzi razem z Michaelem. O czymś rozmawiali i się śmiali. Niecodzienny widok.
- Cześć kochanie – pocałował mnie – Zgarnąłem Twoją mamę po drodze.
- I widzę, że macie dobry humor.
- Nie da się ukryć. Co robiłaś?
- Spałam heh – mama poszła do kuchni, a za nią unosił się cudny zapach – A co tak pachnie?
- Mówiłem, że wyczuje – zaśmiał się.
- Miałeś rację. Kupiliśmy pizze po drodze – wyciągnęła dwa średnie kartony z pizzami.
- Super. Umieram z głodu. O kanapkach już zapomniałam.
Mike wziął pizze i wszyscy poszliśmy zjeść do salonu. Patrzyłam się na nich jak normalnie ze sobą rozmawiali i byłam szczęśliwa, że w końcu się dogadują.
Gdy Mike poszedł wziąć prysznic, ja poszłam umyć naczynia w tym czasie. Zastanawiałam się czy mu powiedzieć. Ale jednak zostawię, to dla siebie. Wiem, że by się zdenerwował. Wytarłam dłonie i poszłam na górę. Michael już leżał.
- No nareszcie przyszłaś – uśmiechał się.
- Idę się przebrać – poszłam do łazienki i przebrałam się w łazienkę – Co się tak uśmiecham hm? - też się położyłam.
- A tak po prostu. Nie wolno? - musnął ustami moją szyję.
- To już wiem skąd ten dobry humor masz. Bo masz jakieś plany co do mojej osoby.
- Hehe .. powiedźmy .. chce Tobie poprawić humor, bo rano nie miałaś coś humoru.
- Ale już mam. Mike możemy iść po prostu spać? Nie jestem w nastroju dzisiaj – popatrzył na mnie uważnie.
- No dobrze.
- Nie jesteś zły?
- Oczywiście, że nie, kotku – dał mi buziaka. Objął mnie ramieniem – Dobranoc kochanie.

- Dobranoc – zamknął oczy. Zrobiłam to samo. Tej nocy nie mogłam zasnąć.

sobota, 16 stycznia 2016

Przepraszam :(

Wybaczcie, ale w tą sobotę nie udało mi się wstawić notki. Nie miałam kiedy napisać nowej notki, ale za tydzień już będzie i możliwe, że w końcu wstawię na Bad Girl ;) Trzymajcie kciuki.
Do zobaczenia za tydzień :)

sobota, 9 stycznia 2016

Chapter 35

Pani Henderson wróciła około drugiej w nocy do domu. Widziała, że wszędzie jest ciemno i zachowywała się cicho, żeby nikogo nie obudzić. Gdy szła już do swojego pokoju zauważyła, że drzwi od sypialni Michaela i Betty są trochę uchylone. Podeszła, żeby je zamknąć, ale coś ją skusiło aby zajrzeć do środka. Tego się jednak nie spodziewała. Ciuchy walały się po całej sypialni, a jej córka spała w objęciach Michaela. Na początku była trochę w szoku, ale po chwili zagościł uśmiech na jej twarzy i wyszła zamykając drzwi.

                                                                             ~~~~~~

Otworzyłem oczy i przypomniała mi się noc. Nawet przez chwilę pomyślałem, że to był sen, ale rozejrzałem się po pokoju i widok porozrzucanych ubrań rozwiał moje wątpliwości. Uśmiechnąłem się do siebie i spojrzałem na wciąż śpiącą Betty. Nie spodziewałem się tego ani trochę. I było mi trochę głupio z tego powodu. W końcu to ja byłem facetem i to ja powinienem zorganizować taki wieczór. Chciałem wiele razy, ale nie chciałem jej popędzać. Miałem nadzieje, że nie skrzywdziłem jej w żaden sposób. Zobaczyłem, że się budzi. Spojrzała na mnie zaspanymi oczami.
- Nie śpisz już?
- Przed chwilą się obudziłem. Dzień dobry – pocałowałem ją.
- Bardzo dobry – uśmiechała się i przeciągnęła.
- Jak się czujesz? Nie byłem za bardzo … no wiesz ..
- Hehe nie misiu. Byłeś wspaniały – tym razem Ona dała mi buziaka – Aha i nie żałuje jeżeli miałeś zamiar pytać.
- Już nie muszę. Chodź do mnie – przyciągnąłem ją do siebie.
- Mmm .. nie jesteś zmęczony po wczorajszym?
- Ja? Nigdy w życiu. Jestem naładowany pozytywną energią. Wiesz co? Dobrze, że nie było Twojej mamy.
- A to czemu?
- Bo by ogłuchła – spojrzała na mnie z przymrużonymi oczami.
- No wiesz co. Wcale nie byłam głośno, wariacie – zaśmiała się i walnęła mnie w ramię. Też zacząłem się śmiać.
- Oj byłaś. Uwierz mi.
- Hmm .. a jeżeli nawet to powinieneś się cieszyć.
- Tak? A to czemu? Że omal nie ogłuchłem?
- Taki jesteś? To nic Ci nie powiem – wytknęła mi język i chciała wstać, ale jej nie pozwoliłem – Puszczaj draniu!
- Draniu? Ja Ci zaraz dam drania – przekręciłem ją na plecy i zacząłem robić ''pierdzioszki'' na szyi.
- Haha! Nie! Hahaha przestań! Proszę! - próbowała jakoś odsunąć moją głowę.
- Prosisz? - w końcu przestałem i spojrzałem na nią.
- Tak – ciężko oddychała – Wariat z Ciebie i tyle – patrzyła mi w oczy.
- Możliwe – przygryzłem wargę i ją czule pocałowałem. Zarzuciła ręce na moją szyję – Ale ja Cie kocham. Nie wychodźmy dzisiaj z łóżka.
- Haha. Ty nie niewyżyty samcu. A co powiemy mojej mamie, hm?
- Hmm … coś się wymyśli. Oj nie daj się prosić. No i dokończ to co chciałaś powiedzieć – patrzyła mi w oczy.
- Powinieneś się cieszyć, bo to znaczyło, że było mi dobrze – musnęła moje usta swoimi.
- Jeszcze nie raz Ci będzie.
- Trzymam za słowo, a teraz idę pod prysznic.
- Pod prysznic? Brzmi kusząco.
- Prawda? - kusiła mnie. Widziałem to po niej.
- Więc na co czekamy?
- Ale pamiętaj, że chce się w spokoju umyć.
- Wiem wiem – wstaliśmy opatuleni kołdrą i poszliśmy do łazienki. Tak jak obiecałem jedynie się wzajemnie wymyliśmy. Chociaż nie ukrywam, że miałem ochotę na coś więcej. Zwłaszcza, że stała przede mną tak bez niczego. Dodatkowo woda tak zmysłowo spływała po jej ciele. Szybko musiałem pozbyć się tych nieczystych myśli.

                                                                            ~~~~~~

Nadal nie mogłam uwierzyć, że to się stało. Nigdy sobie tego nie wyobrażałam, bo nie wierzyłam, że spotkam tego jedynego, a jednak. To jak na mnie patrzył, dotykał, czy całował, byłam pewna, że mnie nie skrzywdzi i się nie pomyliłam. Nasz związek przeszedł na kolejny wyższy etap. W końcu poznaliśmy swoje ciała, ale i tak wiedziałam, że tych nocy będzie więcej. Zeszłam jako pierwsza na dół wabiona zapachem świeżej kawy. Weszłam do kuchni i zastałam tam mamę. Od czasu zamieszkania z nami codziennie, gdy tylko może robi śniadania i czasami także obiady. Mike mówił, że nie musi tego robić, ale powiedziała, że chociaż w taki sposób chce się odwdzięczyć.
- Nareszcie wstałaś. A Mike?
- Ubiera się – podeszłam do expresu i nalałam sobie kawy do kubka.
- Wyspana? Chcesz śniadanie?
- Powiedźmy, że wyspana. Sama sobie zrobię.
- Ale już zrobiłam – postawiła na blacie górę naleśników, kanapki i jajecznice na patelni.
- Yyy .. mamo? I my mamy to wszystko zjeść?
- A czemu nie? Przecież potrzebujecie energii – uśmiechnęła się od uch do ucha, a ja spaliłam cegłę. Czyli wiedziała co się stało w nocy, tylko skąd.
- Ale …. to znaczy …
- Skąd wiem? Chciałam zamknąć Wasze drzwi, gdy wróciłam. Reszty nie muszę mówić – opuściłam głowę – Wiem, że to był Twój pierwszy raz, ale nie masz czego się wstydzić. Skoro tego chciałaś ..
- Tak. To był mój pomysł – od razu włączyła mi się lampka, żeby bronić Michaela.
- Hehe spokojnie. Przecież nic o nim nie mówię.
- To jest dla mnie nowość, więc wolę być ostrożna.
- Tak .. wiem .. ja … wtedy martwiłam się o Ciebie. Wiem, że popełniłam sporo błędów, ale teraz ich żałuje.
- Nie wątpię. Musisz dać mi czas, ok?
- Masz Go ile tylko zechcesz. Nie jesz śniadania?
- Poczekam na Michaela – nagle poczułam, że objął mnie od tyłu.
- Nie musiałaś czekać – pocałował mnie w policzek – Dzień dobry – przywitał się.
- Widzę, że masz dobry humor – puściła oczko. Usiadł obok mnie i spojrzał.
- Już wie – powiedziałam.
- Yyy … tak … mam dobry .. heh – zarumienił się. Zauważyła to i już więcej nic nie mówiła. Zanim skończyliśmy jeść mama wyszła. Znowu ją wezwali do szpitala.
- Pozmywam – wstałam i zebrałam brudne naczynia – Co dzisiaj porobimy?
- Hmm .. a na co masz ochotę? W sumie to możemy tak jak planowaliśmy zostać w łóżku – znowu podszedł od tyłu i mnie objął, gdy zmywałam naczynia.
- Hehe .. ale już nie leżymy.
- Zawsze możemy tam wrócić – musnął mnie w szyję.
- Mike .. ja zmywam ..
- A czy ja Ci przeszkadzam? - czułam jego oddech na szyi i nie mogłam się skupić na tym co robię.
- Owszem .. kotek .. idź do salonu ..
- Oj no dobrze, ale przyjdź zaraz do mnie – pocałował mnie w policzek i wyszedł z kuchni. Nareszcie. Oj co ten facet ze mną robił. Akurat skończyłam zmywać, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
- Otworzę! - pobiegłam do drzwi – A Ty tutaj czego?
- Ładnie witasz się ze swoją siostrą – weszła.
- Witaj wariatko – powiedziałam z uśmiechem.
- Od razu lepiej. Nie przeszkadzam?
- Kto to? - Mike wyszedł z salonu – O Nina – podszedł i ją przytulił na powitanie. Spojrzałam na to poważnie, ale szybko skarciłam się w myślach. Przecież to moja siostra – Co Cie sprowadza?
- No chociaż Twój facet umie powitać gościa. A tak chciałam do was zajrzeć.
- Hmm tylko, że ja nie widzę żadnego gościa – wytknęłam jej język.
- Osz Ty babo!
Wszyscy poszliśmy do salonu. Ucieszyłam się, że przyszła. Dawno jej nie widziałam. Nina dopiero się dowiedziała, że mama z nami mieszka. Zdziwiła się, ale wszystko jej wyjaśniliśmy.
- A co Ty nie w pracy? - zapytała Michaela. Spojrzał na mnie.
- No wiesz … dzisiaj zrobiłem sobie wolne.
- Ciekawe dlaczego – patrzyła się na nas podejrzliwie z uśmiechem.
- Bo Twoja siostra mnie w nocy wykończyła. A teraz przepraszam, ale muszę wykonać pewien telefon – wstał i wyszedł. Patrzyłam za nim i myślałam, że Go zabije. I po co On jej to powiedział. Teraz będę się musiała tłumaczyć.
- Betty .. chcesz mi o czym powiedzieć? - gapiła się na mnie i się szczerzyła.
- Yyy .. nie .. nie bardzo – na moje nieszczęście spaliłam cegłę.
- Zrobiliście to! Nie wierzę. Moja mała siostrzyczka. I jak było? - ciągle się szczerzyła.
- Przestań! Wariatko. Nic Ci nie powiem.
- Oj nie masz czego się wstydzić.
- Heh … no było … dobrze … nawet bardzo, ale proszę nie pytaj mnie o szczegóły.
- No dobrze. Tym razem Ci odpuszczę – puściła mi oczko – To dlatego Mike jest taki zadowolony.
- Możesz przestać? Dziękuje.
- Gotowa jesteś na powrót na uczelnie? - zmieniła na szczęście temat.
- Powiedźmy. Jak sobie przypomnę Victorie to aż mi niedobrze się robi. Pewnie znowu będzie coś odwalała, żeby sprawić mi przykrość.
- Jeżeli chcesz to ustawię ją do pionu.
- Hehe dzięki, ale myślę, że jakoś sobie z nią poradzę.

                                                                             ~~~~~~

Początek października i pierwszy dzień na uczelni. Dzień mijał nawet spokojnie. Większość uczniów wciąż była myślami na wakacjach i trudno było im się skupić na zajęciach. Na długiej przerwie wszyscy poszli na lunch. Ja tak samo. Przy jednym ze stolików siedziała Victoria ze swoimi kopiami. Gapiły się w moją stronę i się śmiały. Postanowiłam nie zwracać na nie uwagi, tylko zająć się jedzeniem. Zauważyłam Steffi. Spojrzała się w moją stronę smutno, ale nie podeszła. Nadal nie wyjaśniłyśmy sobie tamtej sprawy. Długo już to trwało. Za długo. Skończyłam jeść i zaniosłam tacę. Wracając potknęłam się i wywróciłam. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Jak chodzisz łamago – spojrzałam na Victorie. No tak. To była jej sprawka. Wstałam i pobiegłam do łazienki. Dopiero tam się rozpłakałam. Znowu ten koszmar się zaczął. Jak ja nienawidziłam tej uczelni właśnie przez takie osoby. Przemyłam twarz, żeby nie było widać, że płakałam. Musiałam poprawić makijaż i wyszłam akurat w momencie dzwonka na lekcje. Chciałam już być w domu. Nie mogłam w ogóle się skupić. Humor też straciłam. Jak na nieszczęście zajęcia dłużyły się niemiłosiernie. Po zajęciach wzięłam potrzebne książki z szafki i czekałam przed wejściem na Michaela. Przyjechał po paru minutach.
- Witaj kochanie – uśmiechnął się, gdy wsiadłam.
- Cześć – wymusiłam się na uśmiech.
- Coś się stało?
- Wiesz jak to jest w szkole. Nie zawsze jest różowo.
- Ale mam nadzieje, że nikt Ci nic nie zrobił.
- Nie. Wszystko w porządku – nie chciałam Go tym martwić. Zresztą to było nic takiego. Victoria uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona, więc to nie była dla mnie nowość.
- Hmm … chyba jednak nie.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo nawet się nie przywitałaś – no tak wiedziałam co temu łobuzowi chodziło po głowie.
- Oj Jacksonku – dałam mu buziaka, gdy zatrzymał się na światłach – Teraz mi wierzysz?
- Teraz tak. Jesteś zmęczona?
- Nie, a czemu pytasz?
- Może byśmy gdzieś pojechali. Co Ty na to? Np. w miejsce naszej pierwszej randki?
- Ten fajny labirynt? Aha i to nie była randka.
- Nie? A mi się wydawało, że właśnie była. Tylko nie chciałaś mi przyznać racji.
- Oj tam. To co? Jedziemy? - zmieniłam temat. Pokiwał na tak. Na miejscu byliśmy po jakiś piętnastu minutach. Ubrał przebranie i wysiedliśmy. Szliśmy przez ten labirynt za ręce.
- Wiesz .. tego dnia, gdy chciałem polecieć do Nowego Jorku to przyjechałem tutaj, żeby powspominać nasze spotkanie – spojrzałam na niego.
- Ale teraz jesteśmy tutaj razem i tylko to się liczy – pocałował mnie.
- Chce, żeby tak było już zawsze.
- Myślisz, że nam się uda?
- Tak .. kochamy się i wszystko nam się uda.
Dotarliśmy do tej niewielkiej kawiarenki co wtedy. Spędziliśmy tam dobrą godzinę na śmianiu się i rozmowie. Dzięki temu zapomniałam o tej całej sytuacji na uczelni. Mike wspominał nasze pierwsze spotkanie i to jak się do mnie zakradał przez okno. To było bardzo szalone. Chcieliśmy jeszcze pojechać na plaże, ale jednak zostawiliśmy to na kiedy indziej. Poza tym musiałam odrobić zadania domowe. Niestety w domu podczas odrabiania wszystko mi się przypomniało. Zostało mi jedynie mieć nadzieje, że jutro da mi spokój.

sobota, 2 stycznia 2016

Chapter 34

Witajcie.
Przepraszam, że nie udało mi się wstawić wcześniej jak pisałam, ale przez złe samopoczucie nie dałam rady dokończyć notki. Mam nadzieje, że wybaczycie. Tym razem mam dla Was długaśną notkę i oczywiście to na co tak czekałyście ;D Nie muszę nawet pisać o co chodzi ;D Od razu mówię, że nie jestem dobra w opisywanie TYCH spraw, wiec mam nadzieje, że nie będzie tak źle ;P To chyb tyle. Zapraszam do lekturki oraz do komentowania.

Przy okazji Szczęśliwego Nowego Roku i oby był lepszy niż poprzedni :)


                                                                       ~~~~~~


Minął dokładnie tydzień odkąd Mike wrócił ze szpitala. Ja niestety musiałam codziennie chodzić na praktyki i nie mogłam spędzić z nim tyle czasu co chciałam. Na szczęście mogłam liczyć na mamę. Nie wiem, czy jej wybaczyłam tamto, bo od tak nie da się wybaczyć próbę zniszczenia związku dwojga kochających się osób, ale widziałam, że się starała i to doceniałam. Miałam nadzieje, że już tak pozostanie.
Dzisiaj powiedziałam szefowi, że przyjdę trochę później ponieważ idę z Michaelem na badania. Zgodził się bez problemu, tylko Mike dziwnie się zachowywał. Jak by nie chciał abym z nim pojechała.
- Naprawdę nie musisz z mojego powodu się zwalniać.
- Nie muszę, ale chce, tak?
- Przecież sam sobie poradzę i trafię – popatrzyłam na niego uważnie – No co?
- Możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi? Nie chcesz, żebym z Tobą pojechała?
- Kochanie, to nie tak – podszedł.
- Więc jak?
- Wiem, że zależy Ci na tych praktykach i tylko o to chodzi.
- Jakoś Ci nie wierzę – objął mnie w pasie.
- Kotuś – patrzył na mnie słodkimi oczkami – Nie bądź zła na swojego misia.
- Ten mój miś, to zasługuje na lanie. A właśnie musimy pogadać – wywrócił oczami, bo już wiedział o co mi chodzi – Ty mi nie wywracaj oczami. Czemu aż tyle pracowałeś? Prosiłam, żebyś zwolnił tempo, to się miałeś za supermana chyba. Jeżeli jeszcze raz zachowasz się tak nieodpowiedzialnie co do swojego zdrowia, to nie wiem co Ci zrobię. Żeby tak mnie nastraszyć.
- Przepraszam i obiecuje, że teraz będę uważał.
- Teraz nie masz wyjścia. Słyszałeś co powiedział lekarz.
- Ale zobaczymy co teraz powie.
- Powie dokładnie to samo.
Lekarz już na nas czekał. Byliśmy z nim umówieni jeszcze przed 8:00 tak aby było jak najmniej ludzi ze względu na Michaela. Zabrał Michaela na badania i musiałam poczekać. Trochę się denerwowałam tym czekaniem. Lekarz pozwolił mi wejść do gabinetu razem z Michaelem, bo wyniki już były.
- Wszystkie wyniki są w normie – patrzył na kartki i mówił.
- Uf na szczęście – odetchnęłam z ulgą.
- Nie przemęczał się Pan przez ten tydzień?
- Głównie leżałem w łóżku. Nie miałem wyjścia – spojrzał na mnie.
- I bardzo dobrze. Wyniki są w porządku, ale niech się Pan nie przemęcza, dobrze? Jeszcze za wcześnie i proszę dużo odpoczywać i się nie stresować.
- Dopilnuje tego – powiedziałam – To kiedy następna wizyta.
- Myślę, że teraz dopiero za miesiąc i leki proszę cały czas brać.
- Dobrze. To wszystko?
- Tak – wstał razem z nami i odprowadził do drzwi – Do widzenia i życzę miłego dnia – uśmiechnął się.
- Do widzenia i dziękujemy – wyszliśmy – No widzisz? Mówiłem, że wszystko będzie dobrze.
- Ale przynajmniej wiem co powiedział, bo inaczej byś kręcił.
- Ja? Ja nigdy nie kręcę zwłaszcza Ciebie.
- No nie wiem ..
- Hmm?
- A kto zakręcił moim światem i wywrócił je do góry nogami? - spojrzał i się uśmiechnął.
- Ale chyba nie żałujesz?
- Oczywiście, że nie – złapałam Go za łapkę i szliśmy w stronę wyjścia. Szybko znaleźliśmy się w aucie, żeby nikt nas nie zauważył. Tak właściwie, to się dziwiłam, że prasa jeszcze o nas nie wie, ale cieszyło mnie to. Będąc już w domu nie wiedziałam, że się tak zdenerwuje – Chyba sobie żartujesz.
- Dlaczego? Słyszałaś co lekarz powiedział. Wyniki mam w porządku.
- To Ty Go chyba nie słuchałeś jak mówił, że masz odpoczywać. I do żadnej pracy nie pojedziesz – byłam stanowcza. Nie miałam zamiaru tym razem mu odpuszczać. Aż na mnie spojrzał – No co? Powiedziałam coś. Idź się przebrać w dresy.
- Co się z Tobą dzieje? Od kiedy będziesz mną rządziła i mówiła co mam robić. Bardzo przepraszam, ale jestem dorosłym człowiekiem i jeżeli mówię, że jadę do studia, to jadę i nikt mnie nie powstrzyma.
- Ach tak? To się nie zdziw jak wrócisz! - zdenerwowałam się i wyszłam z salonu.
- O czym Ty mówisz? - wyszedł za mną
- A co Cie to obchodzi. Jestem dorosła.
- Hej – złapał mnie obiema dłońmi za ramiona – Jesteśmy razem?
- No właśnie. To jest dobre pytanie – patrzyłam u w oczy – Jesteśmy?
- Oczywiście, że tak .. co się z Tobą dzieje?
- Ze mną? Nic takiego, tylko się cholernie o Ciebie martwię, ale jeżeli masz to gdzieś, to proszę bardzo. Jedź sobie, ale gdy wrócisz mnie już nie będzie.
- Co??
- Jeżeli teraz wyjdziesz .. wracam do domu. I tak nie jestem tutaj potrzebna skoro masz gdzieś moje słowa i obawy – wyrwałam u się i poszła do kuchni. Napić się soku. Wiedziałam, że to na niego zadziała i się przestraszy. Wiem, że to było nie fair, ale to był jedyny sposób aby Go zatrzymać. Po chwili zszedł w dresie i objął mnie od tyłu.
- Mówiłaś serio?
- A jak Ci się wydaje?
- Nie mogę Cie stracić i przepraszam. Będę na siebie uważał – odwróciłam się do niego przodem.
- Chodzi mi tylko o Twoje zdrowie. Wiesz o tym. Nie mam zamiaru odbierać Ci tego co tak bardzo kochasz.
- Kocham Ciebie – dał mi krótkiego buziaka, którego odwzajemniłam.
- Wiesz o co mi chodzi. Dlatego jeżeli chcesz, to możesz popracować w domu.
- Ale oczywiście będziesz miała na mnie oko.
- Oczywiście – zaśmiał się.
- No dobrze – ucieszyłam się, że się na to zgodził. Teraz byłam pewna, że nic mu nie grozi.

                                                                              ~~~~~~

Przyszła niedziela. Zaprosiliśmy całą rodzinę Michaela, Nine i nawet moja mama przyszła na niedzielnego grilla i basen. Michael od rana wszystko przygotował chociaż mu mówiłam, że mu pomogę. Było bardzo gorąco, więc basen był idealnym rozwiązaniem.
- Już wszystko gotowe – przyszedł do sypialni, gdy wyciągałam swoje szorty i bluzkę na ramiączka, która zasłaniała mi całe plecy. O to chodziło, żeby nikt nie widział moich pleców.
- Ok. Ja za chwilę też będę gotowa.
- Hm, a gdzie schowałaś bikini?
- Bikini? - spojrzałam na niego podejrzliwie – A kto powiedział, że w ogóle je wyciągnęłam, hm?
- Przecież będziemy pływać ..
- Ja nie będę.
- Dlaczego? Oj nie daj się prosić.
- Dobra Jackson. Ja wiem, że koniecznie chcesz mnie zobaczyć w bikini, ale nic z tego. Nie czuję się najlepiej na pływanie – skłamałam.
- No dobrze. Nie będę Cie namawiał, ale będziesz z nami, tak?
- Pewnie, że tak. Idę się przebrać – poszłam do łazienki. Raz dwa się przebrałam i spojrzałam na swoją nogę. Blizna wciąż była. Przypomniało mi się wszystko. I pomyśleć, że teraz mam spokój. Nikt mnie nie bije ani nie wyzywa. Doceniałam każdą taką chwilę. Miałam nadzieje, że tak będzie już zawsze. Michaela nie było w sypialni i usłyszałam jakieś głosy z dołu. Jeden z nich należał do Michaela, a drugi … do mamy? Aż zeszłam to sprawdzić.
- O jesteś już. Twoja mama już przyszła.
- Właśnie widzę – Mike patrzył to na mnie to na mamę.
- To ja was może zostawię same – już chciał iść.
- Nie .. nie trzeba. Nie mamy sobie nic do powiedzenia.
- Eh .. pójdę już do ogrodu – wyszła tylnymi drzwiami.
- Betty .. ja jej wybaczyłem … Ty też powinnaś.
- Wiem, że masz dobre serce, ale ja nie potrafię od tak wszystkiego zapomnieć.
- Ty też masz dobre, tylko uparte.
- Mike powiedziałam coś. To jest za wcześnie.
- Ale to jest Twoja matka.
- Do cholery jasnej! Skoro tak bardzo ją polubiłeś, to idź do niej, a mi daj święty spokój. Co już zapomniałeś jak o mały włos nas nie rozdzieliła? Albo jak Cie traktowała? Ja wszystko dokładnie pamiętam, ale jeżeli Ty zapomniałeś, to nie znaczy, że ja także – poszłam zła na górę.
- Kochanie .. ehh .. - co On sobie wyobrażał. Nie potrafię i nie chce jej tak po prostu wybaczyć. Nawet jak by mnie przepraszała z tysiąc razy – Nie bądź na mnie zła – wszedł do sypialni – Wiem co czujesz ..
- Nie wiesz .. to nie Twoja mama tak zrobiła, tylko moja. Zawsze myślałam, że mam w niej wsparcie i mogę zaufać. To zaufanie zostało wystawione na próbę. Zawiodła mnie, rozumiesz? Strasznie mnie zawiodła. Gdy zrozumiałam, że Cie kocham zanim Ci powiedziałam .. chciałam się jej doradzić jak córka matki, ale nie mogłam, bo wiedziałam jakie ma nastawienie co do Ciebie. A to, że teraz je nagle zmieniła niczego nie zmieni. Teraz jest po wszystkim.
- Nie mów tak. Ja wiem … wiem, że masz do niej żal, ale Ona się naprawdę zmieniła.
- I co z tego. Już Ci powiedziałam, że to niczego nie zmienia. Proszę .. nie wymuszaj na mnie zgody z nią.
- Dobrze .. już nie będę. Przepraszam. Po prostu chce abyście były pogodzone, ale nie chce, żebyśmy się przez to kłócili – jeszcze chwilę porozmawialiśmy i też poszliśmy do ogrodu. Po chwili wszyscy zaczęli się zbierać i impreza zaczęła nabierać tempa. Prawie wszyscy byli w basenie. Nawet Mike się zamoczył. Nie dałam po sobie poznać, ale im zazdrościłam. Jedynie mogłam siedzieć na brzegu i moczyć nogi. Oczywiście wołali mnie, ale odmówiłam. Mój wzrok często wędrował za Michaelem, a kiedy wyszedł mokry w wody też nie mogłam oderwać wzroku. Uśmiechnęłam się pod nosem. Puścił mi oczko i poszedł się napić soku.
- Betty? A co Ty tutaj robisz? - podszedł do mnie Randy.
- Siedzę sobie.
- Eee to nie ładnie. Wszystkie ładne Panie są w basenie, więc tam jest Twoje miejsce. Chociaż Janet nie bardzo mi tam pasuje – powiedział tak, żeby usłyszała.
- Ejj! Słyszałam! - ochlapała Go wodą i oczywiście mnie się dostało też.
- Hehe wracaj do wody Randy.
- I wrócę – wstał – Ale nie sam – nagle wziął mnie na ręce.
- Nie! Puść mnie! - wrzucił mnie do wody. Po chwili wypłynęłam – Odbiło Ci?! Mówiłam, że nie chce! Dupek! - za mną wskoczył Michael i podpłynął.
- Nic Ci nie jest?
- Nie, ale nie chciałam pływać.
- Randy! Co jest z Tobą? Zrób to jeszcze raz, a Ci przywalę w łeb! - Mike był zły na niego, ale Randy miał dobry humor – Chodź kochanie – podpłynęliśmy do drabinki i pomógł mi wyjść. Poszliśmy do domu, bo wszystko miałam mokre. Poszłam do łazienki, żeby się pozbyć mokrej bluzki, ale nie mogłam jej ściągnąć – Kotku? W porządku?
- Tak. Tylko bluzki nie mogę ściągnąć, bo jest mokra – powiedziałam przez drzwi i niepotrzebnie. Wszedł.
- Pomogę Ci.
- Nie .. nie trzeba – tylko nie to.
- Oj przecież masz pod spodem stanik i nie masz czego się wstydzić – udało mu się ściągnąć – I już .. - stał za mną i widziałam w odbicie, że patrzył na moje plecy, a po chwili na mnie. Opuściłam głowę – Co to jest? - milczałam. Odwrócił mnie przodem do siebie – Spójrz na mnie i odpowiedź.
- Nie mogę .. puść mnie .. proszę ..
- Chciałaś, żebym był z Tobą szczery, więc Ty też ze mną bądź w końcu! Nie odpuszczę Ci. Masz mi wszystko powiedzieć. Kto Ci to zrobił? - spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Wziął w dłonie moją twarz – Nie musisz się mnie bać, ale chce to wiedzieć. To bydle musi za to zapłacić i dopilnuje aby tak się stało. To dlatego nie chciałaś pływać, prawda? - pokiwałam tylko na tak – Chodźmy na górę – zarzucił na mnie ręcznik i poszliśmy na górę. Usiedliśmy na łóżku – Więc teraz słucham.
- Obiecujesz, że się nie wściekniesz?
- Tego nie mogę Ci obiecać – westchnęłam i zaczęłam.
- To … mój ojciec …
- Możesz powtórzyć? Chyba nie mówisz poważnie.
- To się zaczęło, gdy ojciec stracił pracę. Wtedy zaczął pić i wyżywać się na nas. Na mamie też. Nina tego nie wytrzymała i się wyniosła. Za każdym razem, gdy wracał pijany bił mnie albo mamę albo mnie i ją. Było mu wszystko jedno. Pamiętasz jak dzwoniłam do Ciebie, że się nie spotkamy, bo jestem przeziębiona? - pokiwał głową, że wie – Kłamałam … pobił mnie i nie mogłeś się dowiedzieć. Tak samo było z nogą. To jest wszystko jego sprawka. Boże .. Mike … wybacz mi, że Ci nie powiedziałam .. ale nie mogłam .. bałam się .. - rozpłakałam się i się w niego wtuliłam.
- A piwnica? - spojrzałam na niego.
- Zrzucił mnie tam wcześniej bijąc. On … chciał mnie … - nie umiałam dokończyć.
- Zabije Go. Jak śmiał Cie bić i dotykać – mówił przez zęby. Wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju – Już Cie nigdy nie skrzywdzi. Nie pozwolę na to i zapłaci za wszystko – przerażał mnie ten jego spokój, który był mylący. Nagle ktoś zapukał do drzwi i weszła mama.
- Tutaj jesteście.
- Dlaczego pozwoliła mu Pani na to?! Jak Pani mogła patrzeć na cierpienie własnej córki ja się pytam? - spojrzała na mnie.
- Powiedziałaś mu?
- Tak i żałuje, że dopiero teraz.
- Gdyby powiedziała mi wcześniej zabrałbym ją z tego piekła. I może być Pani pewna, że zapłaci za to wszystko co jej robił!
- To nie Twoja sprawa.
- Myli się Pani! - dopiero teraz to wszystko do niego dotarło i zaczął się denerwować.
- Mike .. proszę .. - podeszłam do niego – Nie możesz się denerwować.
- Każdy sukinsyn, który śmie podnieść rękę na moją dziewczynę gorzko tego pożałuje! A Pani? Odpowiada Pani takie życie z takim draniem? Lubi być Pani bita?
- Jak śmiesz ..
- Śmiem, bo nie rozumiem tego, dlaczego kobiety dają się tak traktować.
- Ponieważ jest moim mężem i kiedyś był normalny.
- Więc to dlatego gadała Pani na mój temat takie rzeczy, tak? Bo i ja miałbym się zmienić w potwora i bić Betty. Otóż nie. Nigdy nie podniosę na nią ręki. Przykro mi jeżeli wydaje to się Pani dziwne i przykro mi, że porównywała mnie Pani do tego sukinsyna. Muszę wyjść.
- Gdzie? Mamy gości.
- Muszę coś załatwić – domyśliłam się. Szybko stanęłam mu na drodze.
- Nie! Mike nie możesz tam jechać. Nie pozwolę Ci.
- Oduczę Go bicia kobiet – zanim się zorientowaliśmy mama wyszła.
- On Ci zrobi krzywdę.
- To ja jemu zrobię. Nawet nie wiesz jak jestem wściekły.
- A na mnie?
- Na Ciebie nigdy nie jestem. Jesteś moją ukochaną i od teraz mów mi wszystko – pocałowałam Go czule.
- Bałam się powiedzieć. Bałam się, że poczujesz do mnie wstręt po tym co zobaczysz – posmutniałam.
- Nigdy – odsłonił ręcznik i dotknął moich nagich pleców. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz – Jesteś dla mnie idealna w każdym calu i żadna blizna tego nie zmieni – patrzył mi w oczy. Miałam okazje Go uspokoić. Na dodatek stał przede mną w samych kąpielówkach, a i ja nie miałam zbyt dużo na sobie. Położyłam łapkę na jego torsie i zjechałam zmysłowo do brzucha. Podążał wzrokiem za moją dłonią. Spojrzał na mnie i widziałam coś dziwnego w jego oczach. Coś czego jeszcze nie wiedziałam, ale podobało mi się to. Wzięłam Go za łapkę i idąc tyłem zatrzymałam się tuż przy łóżku. Złapał mnie w pasie i podniósł do góry. Zaśmiałam się, ale po chwili spoważniałam i patrzyłam mu prosto w oczy. W końcu mnie położył i nachylał się nade mną. Położyłam łapki na jego plecach i przyciągnęłam do siebie, żeby Go pocałować. Coraz bardziej zaczynało mi się to podobać. Czułam jego dotyk na moim udzie, a po chwili włożył dłoń pod moje plecy. Jego dłoń wędrowała coraz wyżej. Już był przy zapięciu staniku, gdy …
- Ups .. przepraszam – to była Janet, która szybko się ulotniła. Oboje spojrzeliśmy w stronę drzwi, a potem na siebie.
- Eh .. chyba to nie jest jeszcze ten moment – powiedział i ciągle był nade mną.
- Też mi się tak wydaje. Lepiej wracajmy do gości – dałam mu jeszcze buziaka i wstaliśmy. Na szczęście zapomniał o tym aby jechać do ojca i miałam nadzieje, że szybko sobie nie przypomni. Resztę dnia do późnego wieczora spędziliśmy między gośćmi. Oczywiście Janet robiła w naszą stronę głupie uśmieszki przez to co zobaczyła.

                                                                                 ~~~~~~

Czułam taką ulgę, że to wyznanie niczego nie zmieniło między nami. Wręcz przeciwnie. Całkiem odechciało mu się jeździć do studia i spędzał ten czas ze mną. Mi to odpowiadało, bo i tak lekarz kazał mu odpoczywać. Naprawdę żałowałam, że dopiero teraz mu powiedziałam. Nina miała rację. Od rana chodziłam po domu bez żadnego celu. Coś mnie trapiło, ale nie wiedziałam co. Nawet nie zauważyłam kiedy podszedł do mnie Mike.
- O czym tak myślisz?
- Sama bym chciała wiedzieć, ale czuję jakiś niepokój. Sama nie wiem.
- Hm … może … pojedziemy do Ciebie?
- Co? No coś Ty. Po co?
- Nie jesteś ciekawa co słychać u Twojej mamy? - znowu to robił – Tylko nie bij – zasłonił twarz rękami.
- A powinnam – dziabnęłam Go w brzuch – Idę się przygotować.
- Możemy zostać tam na noc – zatrzymałam się i spojrzałam – Naprawdę.
- Mi się wydaje, czy robisz to celowo?
- Może trochę.
Poszedł ze mną na górę i zapakowaliśmy parę naszych rzeczy. Co On kombinował? Dobrze wiedział, że nie chciałam tam spędzić ani jednej nocy, ale postawił na swoim. Na dodatek miał rację co do jednego. Martwiłam się o mamę. Byłam wciąż na nią zła, ale była w końcu moją mamą, a sam fakt, że została z nim sama przyprawiał mnie o dreszcze. Miałam tylko nadzieje, że jego nie będzie. Dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy i spojrzałam na dom.
- A pamiętasz jak wchodziłem do Ciebie przez okn?
- Nie da się zapomnieć hehe. To było szalone.
- Ale warto było – złapał mnie za łapkę i skierowaliśmy się w stronę drzwi. Mama była w domu i zdziwiła się na nasz widok.
- To był jego pomysł – wskazałam na Michaela.
- Oj daj spokój już.
- To miłe – sztucznie się uśmiechnęła – Akurat zrobiłam ciasto. Idźcie do salonu – poszła do kuchni, a my do salonu. Nie czułam się komfortowo.
- Jesteś zadowolony?
- Bardzo – wywróciłam oczami – Bo Ci tak zostanie – pocałował mnie w policzek. Mama przyniosła ciasto i do tego sok pomarańczowy.
- Więc co Was sprowadza?
- Po prostu chcieliśmy zobaczyć co u Pani słychać.
- Nie narzekam i jakoś sobie radzę – zauważyłam rozcięcie na jej czole, które zasłaniała włosami.
- Pyszne ciasto.
- Dziękuje, ale nic specjalnego. Mam wolne i chciałam jakoś spożytkować ten czas.
- Nie lepiej wyjść do ludzi? Do znajomych?
- Eh .. jakoś nie mam ochoty.
- Akurat. Po prostu zabronił Ci – spojrzała na mnie – Dobrze wiesz, że mówię prawdę – opuściła głowę.
- Skoro Michael już i tak wszystko wie … ehh .. tak … kazał mi na siebie czekać .. ma jakieś plany .. jak to powiedział.
- Wie Pani co? Jednak zostaniemy dzisiaj na noc.
- Naprawdę? Chcecie? - spojrzałam na Michaela.
- Tak. Tylko może pojedziemy na zakupy, hm?
- W sumie to i tak miałam iść, ale …
- O co chodzi? - wstała i wyszła. Postanowiłam pójść za nią. Widziałam jak wyciągnęła ze swojej torebki portfel i Go przejrzała. Wyglądała na załamaną. Podeszłam do niej.
- Znowu zabrał Ci pieniądze? - pokiwała twierdząco głową.
- Zabrał mi wszystko i poszedł pić. Nawet nie zdążyłam opłacić rachunków, a co tu mówić o zakupach.
- A to drań – zrobiło mi się jej szkoda.
- Ile Pani potrzebuje? - obie spojrzeliśmy w stronę drzwi.
- Podsłuchiwałeś?
- Przepraszam, ale tak. Więc ile? - wyciągnął portfel z kieszeni.
- Nie mogę. Doceniam, ale nie. Już wystarczy, że Betty jest na Twoim utrzymaniu.
- To nie ma nic do rzeczy. Poza tym tak mało je, że prawie nic na nią nie wydaje – zaśmiała się na te słowa.
- Aż tak mało nie jem. Nie przesadzaj.
- Oj no dobrze. Więc jak? - wyciągnął pieniądze i jej podał – Tutaj jest 3 tysiące dolarów – wzięła je do ręki.
- Ale ja nie wiem kiedy będę mogła oddać i to jest za dużo.
- To nie jest pożyczka – aż się przytuliłam do niego bokiem. Objął mnie ramieniem i pocałował we włosy.
- Jednak moja córka miała rację co do Ciebie. Dobry z Ciebie człowiek i i tak oddam całą kwotę.
- I tak nie przyjmę.
We trójkę pojechaliśmy od razu opłacić wszystkie rachunki zanim ojciec by się dorwał do tych pieniędzy, a potem na zakupy. Mike z wiadomych przyczyń został w aucie. Oczywiście zanim wszystko kupiliśmy trochę nam zajęło i już myślałam, że Mike zasnął w tym aucie, ale jednak dzielnie się trzymał.
- Już wszystko?
- Tak. Możemy wracać. A i kupiłam słabe winko.
- Winem nie pogardzę.
Wróciliśmy wieczorem. Poszłam zrobić z mamą kolacje. Michael się cieszył, ale to wcale nie znaczyło, że wszystko będzie jak dawniej. Starała się, ale to chodziło o mnie. Sama musiałam tego chcieć i jej wybaczyć. Mike w tym czasie otworzył wino i czekał na nas.
Siedzieliśmy sobie w salonie jedząc kolacje i rozmawiając. Nagle usłyszeliśmy, że drzwi się otworzyły.
- Mike, tylko spokojnie – powiedziałam, bo wiedziałam kto to. Ojciec wszedł do salonu zataczając się.
- O imprezka? - nikt mu nie odpowiedział. Michael nie spuszczał z niego wzroku i najchętniej to by wstał – Ale coś słaba. Tylko wino? Tu potrzeba czegoś mocniejszego, prawda zięciu? - wyciągnął z barku whisky – Napijemy się – wlał sobie i Michaelowi, ale nawet nie wziął do ręki szklanki – A co to? Odmawiasz?
- Owszem i Panu też nie radzę pić już więcej.
- Tak? - wypił całą zawartość szklanki – A to czemu? - spojrzał na mamę – Widzę, że jest strasznie sztywno. Daj kasę i pójdę na prawdziwą imprezę.
- Już Ci wystarczy. Idź się położyć.
- Nie będziesz mi mówiła co mam robić. Dasz pieniądz, czy mam sam sobie wziąć?
- Już i tak wszystko wziąłeś. Nie mam więcej
- Za mało kobieto zarabiasz – usiadł w fotelu i dalej pił. Po paru minutach zasnął.
- Eh .. idźcie już na górę lepiej.
- Poradzi Pani sobie?
- Tak – słabo się uśmiechnęła. Poszłam z Michaelem do swojego pokoju.
- Ale chciałem mu przylać.
- Jednak dobrze, że tego nie zrobiłeś. Idę się przebrać.
- A przy mnie się wstydzisz? - objął mnie od tyłu.
- Oj wiesz, że nie. Zaraz wracam – dałam mu buziaka i poszłam do łazienki. Przebrana wróciłam do pokoju. Mike już leżał.
- Chodź do mnie – przygryzł wargę. Pokręciłam głową uśmiechając się. Wykonałam polecenie i też się położyłam. Objął mnie, a głowę wtulił w moją szyję – Wiesz … teraz czuje się jak nastolatek.
- Hehe dlaczego?
- Śpię u dziewczyny w łóżku, a na dole są jej rodzice, którzy tylko podsłuchują czy czegoś nie robimy.
- Wariat. A co? Chciałbyś taką fantazję? - spojrzałam na niego.
- Hmm … raczej nie potrzebuje.
Nawet nie wiedzieliśmy kiedy zasnęliśmy. Mike znowu zasnął bez żadnych leków na szczęście. Mówił, że na ból głowy też nie bierze, ale nie dawałam temu za bardzo wiary. Nagle usłyszałam jakieś hałasy i się przebudziłam.
- Co jest? - aż się podniosłam.
- Hm? - Michael też to usłyszał – Co tam się dzieje? - spojrzałam przerażona na niego.
- Obudził się – wyskoczył z łóżka i wybiegł z pokoju. Pobiegłam za nim prosto do ich sypialni. Zatrzymałam się w drzwiach i byłam przerażona. Bił ją po całym ciele, a Ona płakała i prosiła, żeby przestał. Mike bez wahania odciągnął Go od niej i zaczął bić. Była wściekły jak jeszcze nigdy.
- Ty śmieciu! Ostrzegałem, że zabije każdego kto tknie Betty! Wiem o wszystkim!
- Mike! Przestań! - ledwo udało mi się Go odciągnąć – Już wystarczy! Zobacz jest ledwo przytomny.
- Nie zasługuje na litość!
- Wiem, ale proszę Cie – trochę się uspokoił. Podeszliśmy do mamy. Pomógł jej wstać.
- Jedzie Pani z nami.
- Ale ..
- Nie zostaniesz tutaj z nim – podeszłam do szafy i spakowałam jej rzeczy. W tym czasie Mike Go pilnował.
- Ale ja nie mogę Wam siedzieć na głowie.
- Dom jest duży i dla każdego starczy miejsca – chwilę na niego patrzyła. Niespodziewanie Go przytuliła. Nie wiem, które z na było w większym szoku.
- Dziękuje. Postaram się szybko wynieść.
- Nie musi Pani.
- Dobra chodźmy już stąd – dałam Michaelowi torbę, a ja pomogłam mamie dojść do auta. U nas musiałam ją opatrzyć. Nie wyglądała za dobrze. W trakcie drogi spoglądałam co chwilę na Michaela z uśmiechem.
- Jestem gdzieś brudny? - pokręciłam przecząco głową – Więc o co chodzi?
- Wiesz o co – wzięłam jego łapkę i splotłam nasze palce.
Po powrocie do domu opatrzyłam mamę i pokazałam jej nowy pokój. Nie spodziewałam się tego po Michaelu. Ale to było najlepsze wyjście. On by ją wykończył, gdyby tam została. A sama by nie odeszła. Nie mogłam się powstrzymać i się do niego przytuliłam z całej siły i podziękowałam. Jak zawsze powiedział, że to nic takiego, ale mylił się. To było bardzo dużo.

                                                                             ~~~~~~

Mama mieszka z nami od miesiąca. Ku mojemu zdziwieniu nie było ani jednej kłótni. Wręcz przeciwnie. Świetnie dogaduje się z Michaelem. Ze mną też próbuje, ale ciągle mam jakieś opory. Rozmawiam z nią wiadomo. Ale ciekawe, czy kiedykolwiek będzie jak dawniej. Dzisiaj był ostatni dzień lata. Chciałam Go spędzić inaczej, wyjątkowo i miałam już cały plan w głowie. Dzisiaj Mike poszedł po południu do pracy i powiedział, że wróci przed północą. Wyjątkowo nie robiłam mu o to wyrzutów. Chciałam, żeby mój plan się udał.
- Betty? Obiad Ci już zrobiłam. Muszę jechać do pracy na drugą zmianę – szykowała się.
- Naprawdę? - podejrzliwie się ucieszyłam. Przyjrzała mi się uważnie.
- A co się tak cieszysz, że idę, hm?
- A … wydaje Ci się .. heh .. dziękuje za obiad – zmieniłam temat.
- Hmm .. no dobrze. Będę późno – zostałam sama. Hmm od czego by tu zacząć. O już wiem. Świece, tylko gdzie One są. Musiałam ich poszukać. Znalazłam dużo zapachowych świec w szafce w kuchni. Wzięłam kilkanaście i zaniosłam do sypialni. Od razu je rozstawiłam jak mi pasowało. Idealnie. Co jeszcze. Byłam trochę zestresowana, ale byłam tego pewna. Chciałam tego. Ubrałam świeżą białą pościel, na której rozsypałam płatki róż. Usłyszałam dźwięk telefonu.
- Słucham?
- To ja, skarbie.
- Właśnie o Tobie myślałam – patrzyłam rozmarzonym wzrokiem na sypialnie.
- Ja o Tobie myślę bez przerwy. Dzwonię, żeby Ci powiedzieć, że będę o 23. Nie jesteś zła? Za to jutro zrobię sobie wolne – oj przyda Ci się dzień odpoczynku. Pomyślałam sobie.
- No dobrze. Zresztą i tak jutro bym Cie nie puściła.
- Hehe cieszę się, że nie jesteś zła. Nie musisz na mnie czekać. Kocham Cie – rozłączył się. I tak będę czekała. Udałam się do kuchni aby zrobić dla nas kolacje. Około 19 miałam już wszystko przygotowane. Stolik postawiłam przy stoliku. Dałam dwie świece i rozłożyłam zastawę. Poszłam się przebrać, uczesać i umalować. Gdy byłam gotowa zeszłam do kuchni po naszą lekko strawną kolacje i zaniosłam do salonu. Tuż przed 23 zapaliłam świece i czekałam na niego. Jak zawsze punktualny – Kochanie. Wróciłem – podeszłam do niego. Uniosłam się na palcach i pocałowałam – Mmm .. i takie powitanie rozumiem – zmierzył mnie wzrokiem – Pięknie wyglądasz.
- Hehe dziękuje – troszkę się zarumieniłam – Przygotowałam kolacje – wzięłam Go za łapkę i zaprowadziłam do salonu.
- A Twoja mama?
- Ma dzisiaj drugą zmianę. Jesteśmy sami – usiedliśmy przy stole – Mam nadzieje, że będzie Ci smakowało.
- Wszystko mi smakuje co przyrządzisz – zaczęliśmy jeść.
- Jesteś zmęczony?
- Nie za specjalnie, a czemu pytasz?
- Bez powodu – po skończonej kolacji zaniosłam naczynia do kuchni.
- Było bardzo pyszne, a teraz idę pod prysznic – chciał już iść na górę, ale Go zatrzymałam.
- Może skorzystasz z łazienki na dole?
- A to czemu? - uśmiechnął się.
- Bo .. bo u nas prysznic się popsuł – wymyśliłam na poczekaniu – Już Ci przygotowałam dresik do spania.
- No dobrze. Przypomnij, żebym jutro to sprawdził – poszedł do łazienki. Uff udało się. Pobiegłam szybko do sypialni. Zapaliłam świece. Przejrzałam się jeszcze w lustrze. Ok. Wszystko gotowe. Czekałam na niego przy oknie. Drzwi się otworzyły. Odwróciłam się do niego – A co to? - wszedł i się rozejrzał. Podeszłam do niego.
- Podoba Ci się?
- Jest cudnie i .. romantycznie, ale co to ma znaczyć? Kolacja, a teraz to.
- Ćśśś – położyłam swój palec na jego ustach. Patrzył na mnie i nic nie mówił. Położyłam łapkę na jego szyi i musnęłam delikatnie jego usta. Spojrzałam na jego reakcje i przygryzłam wargę uśmiechając się. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Zarzuciłam ręce na jego szyję i ponownie pocałowałam. Odwzajemniał z przyjemnością i ja też nie miałam zamiaru przerywać. Skierowaliśmy się w stronę łóżka nie przerywając pocałunku. Na chwilkę przerwał i spojrzał mi w oczy.
- Chce tego – wypowiedziałam – Naprawdę i wiem, że Ty też – chwilę na mnie patrzył i wziął na ręce kładąc na łóżku. Położył się bokiem tuż przy mnie i zaczął całować. Łapkę położył na moim brzuchu, a po chwili wsadził dłoń pod moją bluzkę. Poczułam przyjemne dreszcze i oddech mi minimalnie przyspieszył. Zmusiłam i przyciągnęłam Go, żeby położył się na mnie. Wykonał polecenie. Podniósł się i ściągnął swoją koszule, którą niedbale rzucił na podłogę. Poczułam lekkiego stresika, ale bardziej Go pragnęłam niż się obawiałam. Spojrzałam na jego idealne ciało i zagryzłam wargę. Gdy już zostałam w samej bieliźnie, a Mike w bokserkach patrzył na mnie z pożądaniem w oczach. Dobrał się do mojej szyi. Czułam bardzo dużo przyjemności z tego powodu i odchyliłam głowę. Łapkę położył na moim udzie i zaczął zmysłowo je muskać – Boże … kotku .. - spojrzał na mnie – Nie przestawaj – uśmiechnął się i tym razem wpił się w moje usta czule całując. Wplotłam palce w jego włosy, a drugą dłoń trzymałam na jego ramieniu. Nagle zjechał z pocałunkami na dekolt, a po chwili na brzuch. Myślałam, że zaraz zwariuje pod wpływem jego czułych pocałunków. Czułam całe stado motyli w tym momencie, które nie miały zamiaru się uspokoić. Nawet nie wiedział ile sprawiał mi przyjemności i pokazywał zupełnie coś nowego. Czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Mój oddech przyspieszył. Po chwili zostałam pozbawiona stanika. Zarumieniłam się. Nikt mnie jeszcze nie wiedział nagiej. Zauważył to i znowu się uśmiechnął. Powoli pozbył się za moim pozwoleniem moich majtek, potem swoich bokserek. Całkiem się zarumieniłam. Wiedziałam, że jest już gotów. Ja też byłam rozpalona i nie było odwrotu. Oparł się rękami o materac, żeby móc na mnie patrzeć z góry i pocałował namiętnie. Oplotłam Go nogami dając tym samym znak, że jestem na niego gotowa. Po chwili poczułam jak nasze rozpalone ciała połączyły się w jedność idealnie do siebie pasując. Między naszymi ciałami nie było nawet milimetra szczeliny. Poruszał się powoli aby nie sprawić mi żadnego bólu, ale jedynie co czułam, to bardzo dużo przyjemności i rozkoszy, którą mi dawał. Tak długo oboje na to czekaliśmy. Moje wszystkie zmysły i ciało błagały o więcej i dawał mi to. W tej chwili czuliśmy to samo, pożądanie, ogień namiętności i żądzy. Całkiem się w tym zatraciliśmy i nic innego już nie istniało. Tylko my i ta chwila. Tańczyliśmy nasz pierwszy taniec miłości. Z minuty na minuty czułam coraz większą falę namiętności. Zacisnęłam palce na jego barkach co spowodowało, że delikatnie wpięłam swoje paznokcie i drażniłam jego barki oraz plecy. Oboje w tym samym momencie poczuliśmy falę spełnienia, która wypełniła nasze ciała. Próbowaliśmy złapać powietrze i uspokoić serca. Patrzyłam na niego z uśmiechem, ale widziałam Go jak za mgłą – To było cudowne – na zapieczętowanie dał mi buziaka i opadł obok mnie zmęczony. Położyłam głowę na jego torsie, a łapkę na brzuchu.
- Warto było? - zapytał. Spojrzałam na niego z dołu.
- Tak .. i cieszę się, że w końcu to zrobiliśmy.
- Bardzo Cie kocham – pocałował mnie i przytulił bardziej do siebie.
- Dlatego dobrze, że jutro, a w zasadzie dziś masz wolne.
- To był podstęp.

- Oczywiście. Od rana planowałam jak zaciągnąć Cie do łóżka – zaśmiał się. Czułam jak zmęczenie bierze górę i zamknęłam oczy. Nawet nie zdążyłam nic odpowiedzieć, tylko zasnęłam.