sobota, 14 marca 2015

Chapter 16

Witajcie!
No i w końcu dodaje kolejną notkę. Wiem, że trochę minęło za co Was bardzo przepraszam, ale choroba mnie trzymała i nie chciała odejść, a potem nie miałam czasu na pisanie. Notka nie jest długa, ale przynajmniej jest, prawda? Hehe. Co co Michaela i Rose to oczywiście będę je dalej pisała. Potrzebuje tylko czasu, żeby wszystko po kolei poukładać i wtedy będę miała czas na pisanie. Mam nadzieje, że mam jeszcze dla kogo pisać.
Koniec przynudzania i zapraszam na kolejną notkę ;)


                                                                          ~~~~~~~~


Od wczoraj jesteśmy z Michaelem oficjalnie parą. Boże jak to pięknie brzmi. Wczoraj Mike grzecznie poszedł do siebie co mnie cieszyło, że nie oczekiwał nic więcej. Chociaż tak naprawdę nie chcieliśmy się ze sobą rozstawać. Z tego wszystkiego nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o nim i o tym, że rano znowu się zobaczymy. Już nie mogłam się doczekać. Chyba też nie mógł spać, bo przyszedł już o 8. Siedziałam w piżamie na łóżku zamyślona. Ocknęłam się, gdy usłyszałam pukanie. Poszłam mu otworzyć. Wpuściłam Go.
- Co tak wcześnie?
- Nie mogłem się doczekać kiedy Cie znowu zobaczę – pocałował mnie delikatnie na powitanie. Wyciągnął jedną róże zza pleców i mi wręczył – Dla mojej pięknej Pani, piękna róża – nawet teraz się zarumieniłam.
- Dziękuje.
- Nadal Cie onieśmielam?
- Yyy … no trochę ..
- Niepotrzebnie. Przede mną nie musisz niczego udawać. Po prostu bądź sobą .. jak zawsze.
- Zawsze jestem sobą, nawet jeżeli jest to trudne.
- I to się chwali – wziął mnie za dłoń i zaciągnął na kanapę. Usiadłam opierając się o niego plecami – Dzisiaj zjemy kolacje na wieży .. co Ty na to? - odwróciłam do niego głowę.
- Serio? Oczywiście, że chce. Muszę Ci o czymś powiedzieć.
- Słucham Cie.
- Bo … - było mi głupio – Eh ..
- Coś się stało? - zaniepokoił się.
- Nie .. tylko … ale nie uznasz mnie za wariatkę?
- No coś Ty – poczułam jak bardziej mnie przytulił do siebie – Mów co Ci leży na sercu.
- Ja … ja Cie ….. ja Cie kocham od dawna – moja twarz płonęła. Odwrócił mnie w swoją stronę, ale ja opuściła głowę. Podniósł mój podbródek.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Nie mogłam … nie chciałam Cie stracić jako przyjaciela i bałam się, że mnie wyśmiejesz.
- Nigdy bym tak nie postąpił. Pamiętasz jak wtedy chciałem Cie pocałować? - pokiwałam głową – Wtedy mnie zauroczyłaś … ale to się przerodziło w miłość … też się bałem Ci o tym powiedzieć. Ale tutaj … postawiłem wszystko postawić na jedną kartę. Nie obchodziło mnie, czy byś mnie odrzuciła .. chciałem, żebyś wiedziała … już dłużej nie umiałem w sobie tego dusić. Los chciał, że jesteśmy razem i nikt Nas nie rozdzieli. Nawet Twoja matka. Nie dopuszczę do tego. Zbyt wiele dla mnie znaczysz.
- O matko … moja matka … Ona nie może się dowiedzieć o Nas – spojrzałam ze strachem na niego.
- Spokojnie skarbie .. ode mnie się na pewno nie dowie – czule mnie pocałował – Ale moja rodzina chyba może wiedzieć, tak?
- Myślę, że tak .. i tak nie znają mojej matki.
- Moja mama Cie pokocha, tak samo jak ja Cie kocham, ale powiemy im o tym razem.
- Trochę się boję …. a jak mnie nie zaakceptują? Jestem od Ciebie młodsza …
- Wiek nie ma znaczenia. Oboje jesteśmy dorośli, a poza tym nie jestem jeszcze dziadkiem – zaśmiałam się
- Na szczęście. Pójdę się ubrać.
- Ok. Poczekam – zabrałam czyste ciuchy i zamknęłam się w łazience. Gdy byłam prawie ubrana, usłyszałam za drzwiami głos Michaela – Wiesz, że w Disneylandzie jest park wodny?
- Hm … chyba widziałam w TV, a czemu pytasz?
- Bo tak pomyślałem, że może byśmy poszli tam – nie odpowiedziałam mu od razu. Zatkało mnie, bo wiedziałam, że nie mogę paradować w bikini. Na plecach pozostały jeszcze siniaki – Kochanie? - wyszłam kompletnie ubrana.
- Mike .. jeżeli masz ochotę, to możesz.
- A Ty? Mam się sam bawić?
- Nie mam jakoś ochoty .. przepraszam.
- Nie przepraszaj. W porządku, ale sam też nie mam ochoty. Następnym razem.
- Następnym razem?
- A myślałaś, że jesteśmy tutaj pierwszy raz? Podoba Ci się tutaj?
- Bardzo.
- W takim razie jak będę miał wolne, to przylecimy znowu.
- Wariat mój kochany – przytuliłam się do niego – Ja ciągle nie mogę uwierzyć, że jesteśmy razem. To jak sen.
- Więc nie budźmy się z niego. Pozostańmy w nim na zawsze – uniosłam głowę i spojrzałam na niego.
- Co masz na myśli?
- Wiesz, że Cie bardzo kocham, prawda? - pokiwałam głową – I to, że to Ty jesteś tą jedyną? - ponownie pokiwałam głową – Dlatego nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie – patrzył mi prosto w oczy, gdy to mówił i zapieczętował pocałunkiem. Wzruszyłam się na te słowa i popłakałam się – Powiedziałem coś nie tak?
- Nie … to ze szczęścia, głuptasku.
- A już się przestraszyłem – zmierzył mnie wzrokiem – Ale Ty ślicznie wyglądasz.
- Mike .. robisz to specjalnie? - zarumieniłam się.
- Ale co takiego?
- Ty już lepiej nie udawaj – uśmiechnął się – Jesteś okropny.
- I kochany, tak?
- Masz o sobie wysokie mniemanie. Skąd Ci to przyszło do głowy?
- Czyli się mylę? Eh .. coś tak czułem, że to jest zbyt piękne aby mogło być prawdziwe – był taki poważny, gdy to mówił.
- Mikey .. ale ja przecież się tylko droczę z Tobą.
- Daj spokój.
- Musisz mi uwierzyć – naprawdę się przestraszyłam, że wziął to na serio. Nagle spojrzał i się roześmiał.
- Szkoda, że nie widzisz teraz swojej miny.
- Osz Ty! - uderzyłam Go w ramię z pięści – Ja tu się martwię, a ten sobie robi żarty ze mnie – skrzyżowałam ręce na piersiach – Sam sobie jedź kolacje na wieży – odwróciłam się.
- Ej .. kochanie … no nie gniewaj się na mnie – stanął przede mną. Byłam nieugięta – Proszę Cie – już dłużej nie mogłam się powstrzymać i się roześmiałam.
- Teraz Ty żałuj, że nie widzisz swojej miny.
- No wiesz co ..
- Jesteśmy kwita, a teraz chodźmy już – wzięłam Go za rękę i wyszliśmy z pokoju. W windzie, Mike przyglądał mi się – Jestem gdzieś brudna?
- Nie – wziął moją twarz w swoje dłonie i czule pocałował. Zaśmiałam się między pocałunkami. Piętro niżej, do windy weszły dwie, młode dziewczyny. Musieliśmy niestety przerwać pocałunek. Dosłownie strzelały piorunami w moją stronę. Mike nic sobie z nich nie robił, ale ja nie czułam się komfortowo. Miałam uraz po przygodach z Victorią, a te dziewczyny mi ją przypominały. Opuściłam głowę, trzymałam Michaela za rękę i czekałam aż wysiądziemy – Kotuś .. w porządku? - spojrzały się na niego. Nie odpowiedziałam. Z windy wysiadłam od razu, nie czekając na Michaela – Hej .. poczekaj na mnie – dogonił mnie i zatrzymał – Co się stało? Spójrz mi w oczy – niechętnie spojrzałam.
- Chodzi o te dziewczyny … widziałeś jak na mnie patrzyły? Zupełnie jak Victoria.
- Nie przejmuj się nimi. Przestraszyły Cie?
- Trochę … dobrze, że byłeś przy mnie – przytulił mnie.
- Nie dam Cie nikomu skrzywdzić. Powiedź mi jeżeli będziesz miała jakieś problemy.
- Dobrze. Na szczęście są wakacje i mam od niej spokój. Będę mogła spędzać z Tobą dużo czasu i ze Steffi.
- Ciesze się z tego powodu.
Kolejny dzień w Disneylandzie spędziliśmy na wspólnej zabawie. Widziałam jak Michaela ciągnęło do parku wodnego i znowu powiedziałam, że może iść, a ja popatrzę, ale nie chciał się zgodzić. Powiedział stanowczo, że jesteśmy tutaj razem i razem będziemy się bawić, a nie osobno. To było kochane z jego strony, ale nie trzymałam Go na smyczy. No nic. Związałam się z uparciuchem i nic nie mogłam poradzić. Zrobiliśmy mnóstwo wspólnych zdjęć. Od razu powiedziałam, że wolę, żeby zdjęcia zostały u niego. Zgodził się, ale myślał, że chodzi tylko o mamę. Właśnie .. mama. Od dwóch dni nie miałam z nią kontaktu. Mike zauważył, że posmutniałam. Powiedziałam mu o co chodzi. Zaproponował, że to może ja powinnam zrobić pierwszy krok i do niej zadzwonić. Chyba miał racje. Postanowiłam to zrobić po powrocie do hotelu. Około 19 pojechaliśmy na wieże.
- Zamknij oczy – powiedział, gdy jechaliśmy windą na górę. Spojrzałam na niego i zamknęłam. Poczułam, że winda się zatrzymała – Jeszcze nie otwieraj – położył dłonie na moich biodrach i prowadził – Już – szepnął mi na ucho. Tak też zrobiłam. Moim oczom ukazał się piękny widok. Na środku stał niewielki stolik, oświetlony świecami. Atmosfera była bardzo romantyczna. Zauważyłam dwa nakrycia – Chodź – wziął mnie za dłoń i poprowadził do stolika. Odstawił mi krzesło. Usiadłam, zrobił to samo.
- Jesteśmy sami?
- Tak. Kazałem zamknąć, żebyśmy mieli spokój.
- Ale .. kiedy Ty to wszystko przygotowałeś?
- Mam swoje sposoby – położył swoją dłoń na mojej, która spoczywała na stoliku. Uśmiechnęłam się na ten gest. Spojrzałam na widok z wieży. Byliśmy nie za wysoko, bo restauracja była na drugim piętrze, ale widok i tak był piękny. Po chwili kelner przyniósł kolacje i szampana. Nalał do kieliszków i nam podał. Mike wzniósł toast – Za nas.
- Za nas – powtórzyłam i stuknęliśmy się kieliszkami. Wzięliśmy łyk. Mike odstawił swój kieliszek, nachylił się i niespodziewanie mnie pocałował – Kocham Cie.
- Ja Ciebie też – kolacja była bardzo smaczna. Po kolacji pojechaliśmy windą na samą górę. Widok był nieziemski. Aż zakryłam usta dłonią. Spędzałam najpiękniejsze chwile w swoim życiu. Odwróciłam się do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję. Patrzyłam mu w oczy. Uśmiechał się.
- I co teraz?
- A co byś chciał? - udawał, że się zastanawia – Chyba wiem – stanęłam na palcach i musnęłam jego usta. Skrzywił się – Coś nie tak?
- Tak jak by – zaśmiałam się, bo już się domyśliłam. Tym razem pocałowałam Go namiętnie – Od razu lepiej – wtuliłam się w niego.

Przebrana w piżamę, siedziałam na łóżku po turecku i gapiłam się w telefon. Nie miałam odwagi zadzwonić do mamy, a powinnam. Mike przyszedł po paru minutach.
- Dzwoniłaś już? - usiadł za mną i objął.
- Eh .. jeszcze nie … wiem, że to głupie, ale …
- Nie będzie tak źle. No śmiało – podał mi telefon. Niepewnie wzięłam Go od niego. Wyszukałam numer mamy i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Czekałam aż odbierze.
- Halo? - usłyszałam jej głos.
- Cześć mamo.
- Betty? Nareszcie zadzwoniłaś. Nadal nie mogę uwierzyć, że mnie nie posłuchałaś.
- Jak widzisz nic mi się nie stało. Świetnie się bawię.
- Nie dobiera się do Ciebie?
- Mamo! Przestań! Chciałam zadzwonić, żebyś się nie martwiła, a Ty mówisz takie rzeczy.
- Nie dobrze już nie będę – parę minut jeszcze z nią porozmawiałam i zakończyłam. Oparłam się plecami o tors Michaela. Powiedziałam mu o tym. Tylko się roześmiał.
- Póki co jeszcze się do Ciebie nie dobieram.
- Póki co? - spojrzałam na niego z dołu.

- Kiedyś będę się dobierał, ale nie musisz się martwić – pocałował mnie w czoło. Zaskoczył mnie tym, ale nie bałam się. Wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi. Nie chcieliśmy się z Michaelem rozstawać, więc tej nocy został ze mną, ale tylko spaliśmy, jeżeli ktoś miał wątpliwości. Wtuliłam się w niego i spałam tak do rana. Dzięki temu zasnął bez tabletek. Cieszyło mnie to.