sobota, 23 sierpnia 2014

Chapter 6

Witajcie!
W tą sobotę dodaje nową notkę właśnie tutaj. Nie wiem, czy uda mi się to, ale chcę dodawać notki raz tutaj i raz na Bad Girl, czyli za tydzień była by na Bad Girl itd. Zobaczymy.
Z góry przepraszam za słownictwo ojca Betty, ale ... no On taki jest i już. Mam nadziej, że nikogo tym nie uraziłam.
Zapraszam na kolejną ;)

                                                                      ~~~~~~~~~~~~


Ojciec wrócił nad ranem. Wiedziałam, że będzie spał do południa i przed szkołą nie będę się z nim widziała. Na szczęście. Mama zaczynała niedługo dyżur w szpitalu i miała skończyć późnym wieczorem. Oznaczało to, że miałam z nim zostać sam na sam. To było najgorsze. Zjadłam śniadanie, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z domu. Z mamą nie zamieniłam ani jednego słowa. Miałam nadzieje, że niedługo zmieni o Michaelu zdanie, bo to było nie do wytrzymania. Byłam ciekawa, czy mama Mike'a będzie mnie podobnie traktowała jak moja jego. Gdy doszłam na przystanek, Mike już na mnie czekał. Wsiadłam.
- Cześć - przywitałam się.
- Witaj.
- Długo czekasz?
- Nie. Jedziemy?
- Tak - ruszyliśmy.
- Coś się stało? - jak On to robił, że zawsze zauważył, że coś jest nie tak.
- Jeżeli powiem słowo ''mama'' to wszystko wyjaśni? - zaśmiał się.
- Tak .... znowu się z nią pokłóciłaś?
- Zgadłeś ... mam dosyć jej zachowania. W ogóle Cie nie zna.
- Ludzie zawsze mnie oceniali, nic o mnie nie wiedząc. Przywykłem do tego.
- No tak, ale to nie jest w porządku. Poza tym to jest moja matka, a nie ktoś całkiem Ci obcy.
- Nie przejmuj się tym. Nie warto. Ludzie mają wyrobione o mnie zdanie i sami muszą przejżeć na oczy. A jak nie chcą, to trudno .. nic nie poradzę - wydawał się spokojny, gdy to mówił.
- Może masz rację.
- Mam - uśmiechnął się - Jesteśmy na miejscu - zatrzymał samochód na parkingu.
- Tak szybko? - zdziwiłam się.
- Nom. Nie musisz od razu iść, jeżeli nie chcesz - spojrzałam na zegarek.
- Mam jeszcze 20 minut.
- Bardzo mnie to cieszy.
- A Ty się nie spieszysz?
- Dla Ciebie zawsze mam czas - uśmiechnął się.
- I właśnie o tym chciałam z Tobą porozmawiać.
- Słucham Cie - odwrócił się w moją stronę.
- Ja wiem jaki jesteś zajęty i ile masz pracy, dlatego nie mogę pozwolić abyś miał mnie jeszcze na głowie. Do tej pory dawałam sobie radę i jeździłam autobusem - chciał mi przerwać - Daj mi skończyć. Wiem, że powiesz, że to nie jest dla Ciebie kłopot, ale ja tak nie mogę. Zamiast jechać do studia albo na plan, to odwozisz mnie.
- Już mogę coś powiedzieć? - podniósł dwa palce jak w szkole.
- Tak.
- Wiec tak ... po pierwsze ... odwożenie Ciebie wcale nie zakłóca mojej pracy, a po drugie .. - zawahał się - To jest czas kiedy mogę Cie zobaczyć i spędzić z Tobą trochę czasu, bo wiem, że normalnie nie możemy się spotkać. Dlatego .. proszę Cie - wziął moje dłonie w swoje - Nie odbieraj mi tego - był poważny. Patrzyłam w te jego piękne oczy i nie miałam serca mu zabronić.
- No dobrze. Myślałam, że to jakoś Ci przeszkadza w obowiązkach.
- Absolutnie nie. To mi sprawia wiele radości.
- Ale pamiętaj, że gdybyś kiedyś nie mógł przyjechać, to ja to zrozumiem i nie będę zła, ok?
- Ok, ale jeżeli nie ja, to mój kierowca - zrobił niewinną minkę.
- Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się - Muszę już iść.
- Będę czekał na Ciebie.
- Domyśliłam się - pocałowałam Go w policzek - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - wysiadłam. W szkole miałam bardzo dobry humor i nic mi Go nie mogło zepsuć, a jednak. Na drodze stanęła mi Victoria.
- Co tam słychać? - zapytała.
- Zatrułaś się czymś, czy co?
- Nie ... dlaczego tak mówisz?
- Bo nie zachowujesz się normalnie - wyminęłam ją i podeszłam do szafki.
- Jestem miła, to źle?
- I to jest właśnie dziwne - nagle mnie oświeciło - Czego chcesz?
- Ja? - jednak jest tępa.
- No a kto? Z Tobą rozmawiam, tak?
- Faktycznie.
- A gdzie zgubiłaś koleżaneczki?
- Gdzieś się kręcą.
- Mam dosyć tych gierek. Gadaj czego chcesz.
- Bo widzisz ... zauważyłam, że przywozi Cie i odwozi jakiś koleś.
- Co? - przestraszyłam się, że zobaczyła Michaela.
- Nie widziałam Go dokładnie, ale tyłek ma niezły - rozmarzyła się.
- I co w związku z tym? Tylko to mi chciałaś powiedzieć?
- Nie .... On jest Twoim chłopakiem?
- Nie. Co Cie to obchodzi?
- W takim razie umów mnie z nim - myślałam, że się przesłyszałam.
- Chyba Ci odbiło.
- No co?
- Weź zejdź mi z drogi. Wiedziałam, że coś kombinujesz.
- Co Ci zależy? Nie możesz być samolubna skoro Ty Go nie masz.
- Słucham? Ty jesteś nienormalna.
- Jeszcze zobaczymy - obraziła się i odeszła. Też mi coś. Lakier do włosów całkiem jej wypalił mózg. Miałam nadzieje, że nie wymyśli czegoś głupiego, ale po niej można się spodziewać wszystkiego. Chyba powinnam ostrzec Michaela. Gdyby wiedziała kim On jest, to by mi nie uwierzyła. Ja sama czasami nie mogę w to uwierzyć. Chwila ... o czym ja mówię? Przecież Mike jest normalnym człowiekiem. Co z tego, że jest popularny i zna Go cały świat. Wcale się tak nie zachowuje. Ostatnio za dużo o nim myślę, a powinnam się skupić na nauce. To jest nienormalne, żeby cały czas myśleć o przyjacielu. A może dlatego, że spędzam z nim tak dużo czasu? Sama już nie wiem. Każde inne wytłumaczenie było lepsze niż ... Nie. Dosyć tego myślenia. Muszę iść na lekcje. Tym razem informatykę mieliśmy po środku, więc Evan nie mógł mnie zatrzymać po lekcjach ani za mną pójść. Naprawdę było coś z nim nie tak. Bałam się, że pewnego dnia posunie się dalej. Widziałam jak na mnie patrzył na każdych zajęciach. Nie mogłam tego nikomu powiedzieć. Mike też odpadał. Bałam się, że zrobi coś głupiego. Trudno. Będzie co ma być i tak nie mam wyboru. Była właśnie długa przerwa na lunch. Poszłam na stołówkę. Wzięłam obiad i usiadłam przy pustym stoliku. Plastiki się na mnie patrzyły i coś do siebie mówiły. Victoria patrzyła na mnie z wściekłością. Wiedziałam, że kombinują jak mnie ''ukarać'', bo byłam nieposłuszna ich ''królowej''. Miałam to gdzieś. Skończyłam jeść i poszłam do łazienki. Drzwi się za mną zatrzasnęły. Odwróciłam się.
- Przygotuj się suko - to była jedna z nich.
- A co mi możecie niby zrobić?
- Zdziwisz się. Z nami się nie zaczyna - zbliżyła się do mnie - Każdy to wie, ale Ty chyba zapomniałaś. Małe przypomnienie Ci się przyda. Do zobaczenia - zaśmiała się i wyszła. Domyślałam się, że planują coś po szkole. Zaczęłam myśleć jak wyjść przed nimi i tego uniknąć. Zawsze dostawały to czego chciały. Siedziałam na ostatniej lekcji. Już za chwilę miał zadzwonić dzwonek. Byłam przygotowana na szybkie opuszczenie klasy. Niestety nie było mi to dane. Gdy miałam już wychodzić, zatrzymała mnie nauczycielka. Wszyscy opuścili już klasę i już wiedziałam, że nie uda mi się wyjść przed plastikami. Nauczycielka kazała mi napisać dwa referaty i miałam na to tydzień. Powiedziała, że to dlatego, bo byłam ostatnio na zwolnieniu. To nie było najgorsze. Najgorsze miało dopiero nadejść. Wychodząc ze szkoły rozglądałam się na wszystkie strony. Nigdzie ich nie widziałam. Nagle wyrosły jak by spod ziemi przede mną.
- Myślałaś, że Ci się upiecze? - dwie z nich trzymały mnie za ramiona - Teraz poczekamy sobie na Twojego znajomego. Zabierzcie ją za krzaki - Ona została przed budynkiem, a mnie zaciągnęły za jakieś krzaki, żeby Mike mnie nie widział. Nie wiedziałam co im może odbić. Za krzakami było dobrze widać. Mike zatrzymał się na parkingu. Miałam nadzieje, że nie wysiądzie. Victoria podeszła do samochodu. Mocno mnie ściskały i próbowałam im się wyrwać, ale jeszcze mocniej ścisnęły. Oglądałam tą scenę z przerażeniem. W tym momencie bałam się bardziej o Michaela niż o siebie. Drzwi od strony kierowcy się otworzyły i ... wysiadł. Coś do niej mówił. Rozglądał się. Chyba mnie szukał. Nagle złapał ją za ramie i zaczął prowadzić w moim kierunku. Gdy był już bliżej, zobaczyłam, że ma sztuczne wąsy i okulary. Stanął z Victorią przed nami.
- Co tutaj się dzieje? - zapytał zmienionym głosem. Aż przez chwilę zastanowiłam, czy to aby na pewno On.
- Rozmawiamy z koleżanką. Nie można?
- Za krzakami? Dziwne.
- To co? Umówisz się ze mną? - dopytywała.
- Nie jesteś w moim typie - powiedział spokojnie.
- Co takiego?
- Puśćcie ją - powiedział zdecydowanie.
- Nie możesz nam kazać.
- Racja ... nie mogę. Dlatego na razie grzecznie proszę - widział, że się bałam. Chyba nie miały takiego zamiaru - Słyszałyście co powiedziałem? - zbliżył się.
- Musimy jeszcze porozmawiać z koleżanką.
- Betty? Chcesz zostać z koleżankami? -zapytał.
- Nie - odpowiedziałam cicho.
- No to idziemy - uwolnił mnie z ich uścisku. Objął mnie ramieniem.
- Dlaczego nie chcesz się ze mną spotkać? - a ta dalej swoje.
- Już powiedziałem. Nie jesteś w moim typie.
- A kto? Może Ona? - prychnęła w moim kierunku. Spojrzał się na mnie.
- Jak najbardziej - odpowiedział z uśmiechem.
- I tak w to nie uwierzę - śmiała się.
- Betty nie ma pusto w głowie .. w odróżnieniu od innych - przyciął jej. Zaprowadził mnie do samochodu i zamknął za mną drzwi. Czekałam aż wsiądzie.
- Masz pojęcie jak się bałam, że Cie rozpozna?
- Zawsze mam przy sobie zestaw awaryjny - ściągnął wąsy i okulary.
- A głos? Jak to zrobiłeś?
- Yyyy ... to jest moja naturalna barwa głosu.
- Co?
- Naprawdę. Nie używam jej.
- Dlaczego? Jest bardzo ... ładna.
- Dziękuje, ale po prostu nikt jej nigdy nie słyszał i boje się reakcji publiki. Każdy się przyzwyczaił do tego głosu. Tak już musi zostać.
- A dla mnie?
- Mogę zrobić wyjątek - uśmiechnął się - Rozumiem, że dzisiaj prosto do domu?
- Tak .. ojciec na razie nie pracuje.
- A czego One od Ciebie chciały?
- Victoria ta, która chciała się z Tobą umówić, próbowała ode mnie wyciągnąć coś na Twój temat i się wściekła, gdy jej odmówiłam. Chciała się zemścić.
- Masz z nią kłopoty?
- Nie.
- Mi możesz powiedzieć.
- To są głupstwa. Nie warto się tym przejmować - zatrzymał się jak zawsze dalej od mojego domu. Nie wysiadłam. Po chwili poczułam jak łzy wydostają się z oczu. Było mi z tym źle, że tak mnie traktowały.
- Hej, hej .. nie płacz .... chodź tu do mnie - przytulił mnie. Potrzebowałam tego. Nie wiem ile tak trwaliśmy, ale mogłabym przez cały czas - Lepiej? - spojrzał na mnie i pogłaskał po włosach.
- Tak .. dziękuje.
- Nie masz za co. Jeżeli chcesz to z nimi pogadam, żeby dały Ci spokój.
- Nie rób tego. To tylko pogorszy sprawę.
- Jak uważasz, ale mów mi jeżeli coś zrobią. Nie pozwolę Cie krzywdzić - patrzyłam się na niego.
- Jesteś wspaniały - nawet nie wiem kiedy to powiedziałam.
- Nie przesadzaj - uśmiechnął się i zarumienił.
- Ciesze się, że Cie spotkałam .. naprawdę - tym razem to ja się do niego przytuliłam.
- Ja też się ciesze ... tylko najbardziej żałuje, że nie możemy normalnie się spotykać i to tak rzadko.
- Wiem.
- Naprawdę nie możesz powiedzieć ojcu wprost, że chcesz od czasu do czasu gdzieś wyjść?
- Gdyby to było takie proste, ale nie mogę.
- Nawet nie masz pojęcia ... - zamilkł na chwile - Jak ja za Tobą codziennie tęsknie i czekam w niecierpliwością na nasze spotkanie. Bardzo Cie polubiłem.
- Ja Ciebie też lubię - zawstydziłam się - Muszę już iść.
- Do jutra - uśmiechnął się.
- Ale teraz jedziesz do pracy, tak?
- Tak .. na plan, a co?
- Pytam, bo nie chce, żebyś zawalił prace.
- Wszystko mam pod kontrolą. Nie musisz się martwić.
- Mam nadzieje. Ok .. idę już. Do zobaczenia.
- Pa - pocałowałam Go w policzek i wysiadłam. Szłam spięta w stronę domu. Nie zdążyłam dobrze przekroczyć próg domu, a złapał mnie za włosy i pociągnął do kuchni.
- Widzisz to?! - wskazał na garnki - Gdzie jest obiad?!
- Zaraz zrobię. Byłam w szkole.
- Ma być natychmiast!
- Dobrze - puścił mnie i wyszedł. Przynajmniej mnie nie uderzył. Ale i tak zrobiło mi się przykro i się popłakałam. Ogarnęłam się. Musiałam przygotować coś na szybko, wiec wybrałam spaghetti. Dwadzieścia minut później obiad był gotowy. Nałożyłam do talerza i zostawiłam na blacie. Swoją porcję wzięłam do siebie i zaczęłam jeść. Wieczorem, gdy lekcje już dawno odrobiłam i przygotowałam kolacje, przesiedziałam w pokoju, zresztą nie miałam innego wyjścia. Ojciec krzątał się po domu. Co chwile patrzałam w stronę drzwi, czy nie wchodzi. Jedyne co mi pozostało i czego ojciec nie mógł mi zabronić były moje myśli, w które coraz chętniej popadałam. Położyłam się na łóżku i rozmyślam. Nad słowami oraz czynami Michaela. Powiedział wprost do Victorii, że to ja jestem w jego typie, potem ta rozmowa w samochodzie, że tęskni. Nie wiedziałam za bardzo jak się zachować. No i ten obiad w restauracji, gdy próbował mnie pocałować. Wszystko było jasne ... zależało mu na mnie. Nie jak na przyjaciółce, to było coś więcej i ja też zaczynałam to czuć, mimo, że próbowałam nie dopuszczać do siebie tej myśli. Moje rozmyślania przerwał jakiś dźwięk. Rozglądałam się skąd On pochodzi. Spojrzałam na okno. Pewnie jakaś gałąź drzewa uderza o szybę. Jednak ten dźwięk się nasilił. Podeszłam do okna i nie mogłam uwierzyć własnym oczom - Zwariowałeś? - Mike siedział na grubej gałęzi drzewa tuż przy moim oknie.
- Czy już wspomniałem, że uwielbiam chodzić po drzewach? - uśmiechał się.
- Nie, ale właśnie widzę. Odpowiesz na moje pytanie? Co tutaj robisz?
- Chciałem Cie zobaczyć i wpadłem na pomysł ...
- ... że wejdę do Ciebie przez okno, co? - dokończyłam.
- Skąd wiesz? - wyszczerzył się. Wywróciłam oczami - To pozwolisz mi wejść, czy mam tutaj tak dyndać jak bombka w Boże Narodzenie? - rozśmieszył mnie.
- No dobrze, ale po cichu - wszedł przez okno - Ojciec się kręci po domu - usiedliśmy na łóżku. Patrzył się na mnie przez chwile i chyba nad czymś myślał.
- Boisz się Go?
- Kogo?
- Ojca.
- Skąd Ci to przyszło do głowy?
- Widzę jak reagujesz, gdy o nim mówisz i jak widzisz jego samochód.
- Już Ci mówiłam dlaczego tak się zachowuje.
- Mam wrażenie, że to jest nie prawdą.
- Sugerujesz, że kłamie?
- Nie! Nie miałem tego na myśli .... tylko myślę, że nie powiedziałaś mi wszystkiego. Nie złość się na mnie. Naprawdę nie chciałem Cie urazić.
- Są rzeczy, o których nie mogę nikomu powiedzieć. To są rodzinne sprawy.
- Rozumiem, ale pamiętaj, że zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć.
- Wiem i dziękuje.
- Nie gniewasz się na mnie?
- No co Ty.
- Kamień z serca - uśmiechnął się i mnie przytulił - Co to było? - oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam w stronę drzwi.
- Pod łóżko!
- Co?
- Schowaj się pod łóżko! Szybko! - był zdziwiony, ale wykonał moją prośbę. Chwile później do pokoju wszedł ojciec. Modliłam się aby nic mu nie odbiło w obecności Michaela.
- Z kim rozmawiałaś?
- Yyy .. ja .. dostaliśmy zadanie domowe, a właściwie eksperyment. Polega On na odnalezieniu w sobie drugiego ''ja'' - miałam nadzieje, że uwierzy.
- Ah tak? - pokiwałam głową - Mam nadzieje, że mówisz prawdę. Znasz zasady tego domu. Masz nikogo tutaj nie sprowadzać.
- Pamiętam - zajrzał jeszcze do łazienki i wyszedł z pokoju. Upewniłam się, że nie ma Go już w pobliżu i powiedziałam do Michaela, że może już wyjść - Musimy być cicho.
- Jednak miałem racje ... boisz się Go i nie zaprzeczaj. Co by zrobił, gdyby mnie zobaczył?
- Nic by nie zrobił, ale słyszałeś co powiedział ... nie mogę nikogo przyprowadzać.
- To jest nienormalne ... powiedz mi ... czy On Cie krzywdzi?
- O czym Ty znowu mówisz?
- Nie denerwuj się .. proszę. Słyszę złość w jego głosie ... tak nie zachowuje się ojciec w stosunku do córki.
- On już taki jest. Wydawać się może, że krzyczy, ale tak nie jest.
- Wiem, że mówisz tak specjalnie.
- Mike .. dajmy już z tym spokój.
- Martwię się o Ciebie - pogłaskał mnie po policzku. Mimowolnie przymknęłam oczy, ale po chwili się ocknęłam. Nie chciałam, żeby zauważył, że lubię, gdy tak robi. I tak się uśmiechał.
- Już późno ... powinieneś jechać do domu.
- Wyganiasz mnie?
- Nie, ale ... sam wiesz ..
- Nie, nie wiem ... to właśnie przy Tobie spędzam miło czas .. jak nigdy wcześniej.
- Przestań - czułam, że się rumienie.
- Słodko wyglądasz.
- Mike .. proszę Cie ... jest już naprawdę późno.
- No dobrze, ale robię to tylko dlatego, że mnie prosisz, a nie, że chce.
- Hehe ... głuptas.
- Ja nim jestem? - pokiwałam głową - O nie .. muszę Cie ukarać, ale masz szczęście, że nie mogę ze względu na Twojego ojca.
- Chyba pierwszy raz będę mu wdzięczna, że jest w domu. Dobra .. teraz mówię poważnie .. jedź już.
- Ehh ... ale ja będę smutny - zrobił smutną minkę.
- Nie będziesz.
- Będę.
- Nie i przestań się ze mną sprzeczać, dobrze?
- Jeżeli tak ładnie prosisz - uśmiechnął się - Odpoczywaj. Do zobaczenia - pocałował mnie w policzek i ''wyszedł'' oknem. Rozwaliłam się na łóżku i się uśmiechnęłam. Ehh ... co się ze mną dzieje? A raczej co On ze mną robi? Otuliłam się kołdrą i próbowałam zasnąć. Nie zamknęłam okna. Lubię świeże powietrze, a o tej godzinie jest najlepsze. Przekręcałam się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Może to głupie, ale ... chciałam, żeby był teraz Mike. Przy nim czułam się inaczej ... nie potrafię tego określić. Gdybym miała normalną mamę, mogłabym się jej doradzić i dopytać co to oznacza. Nawet nie mogłam zapytać się o to koleżanki, bo takiej nie miałam. Byłam bliska snu, gdy nagle poczułam szarpnięcie. Otworzyłam oczy. Ojciec wyciągnął mnie z łóżka za włosy.
- Myślisz, że możesz mnie okłamywać?! - krzyczał.
- Puść mnie! To boli!
- I ma boleć! Muszę Cie ukarać!
- Za co? - rzucił mnie na środek pokoju.
- Nie jestem głupi! Myślisz, że nie wyczułem męskie perfumy?!
- Co? Nie wiem o czym mówisz.
- Naprawdę?! W takim razie zaczęłaś używać męskich zapachów! - uderzył mnie w twarz - Nie wiem jak Go tutaj sprowadziłaś, ale to był pierwszy i ostatni raz!
- Ale ja ...
- Zamknij się suko! Jesteś taką samą dziwką jak Twoja matka! Ostrzegałem Cie co się stanie jeżeli będziesz nieposłuszna! - nigdy nie bił mnie po twarzy ani głowie. Od dzisiaj miało to się zmienić. Bił gdzie popadnie. Wpadł w szał i chyba nie miał zamiaru przestać.
- Proszę Cie ... ja nic nie zrobiłam.
- Już nigdy więcej się z nim nie spotkasz!
- Z nikim się nie spotykam - uderzył mnie ostatni raz. Walczyłam, żeby nie zamknąć oczu. Nachylił się nade mną.
- Jeżeli tak bardzo chcesz się pieprzyć, mogę Ci załatwić facetów. Ja też będę miał z tego korzyść, bo mi za Ciebie zapłacą. Dobry pomysł? - zaśmiał się obleśnie - Zapamiętaj to sobie. Jeszcze raz Go tutaj przyprowadzisz, a załatwię mu miejsce na cmentarzu. Chcesz tego? Nie wydaje mi się - wyszedł z pokoju. Nie miałam siły płakać. Może i nawet już nie miałam łez. Wypłakałam je wszystkie. Nie dałam radę doczołgać się do łóżka. Bałam się jak ja to wytłumaczę Michaelowi. Leżałam już kilka godzin. Mama miała wrócić dopiero rano. Musiałam zamknąć oczy i zasnąć, bo obudziła mnie przerażona mama.
- Boże .. co się stało? - spojrzałam się na nią z rezygnacją - No tak .. po co w ogóle pytam. Chodź do łóżka.
- Nie dam rady.
- Pomogę Ci - oparłam się na niej i doszłyśmy do łóżka, na którym się położyłam - Powiedź co się dokładnie stało? Za co Ci pobił?
- A czy On potrzebuje powodu, żeby mnie zlać? - czekała na wyjaśnienia - Mike był u mnie ..
- Słucham?
- Ojciec nie widział Go, ale potem jak Mike poszedł, to On powiedział, że czuje męskie perfumy ... już wszystko wiesz.
- Po co Go tutaj sprowadziłaś? Znasz zasady.
- Mówisz zupełnie jak On. Przynajmniej mam z kim porozmawiać ... Mike mnie rozumie.
- Rozumie? Nie bądź śmieszna. A co On może wiedzieć o życiu?
- Przestań .. zadzwonisz na uczelnie, że nie przyjdę?
- Dobrze ... zaraz Cie opatrzę - miała już wychodzić.
- Mamo? - zatrzymała się - Dasz mi telefon? Muszę zadzwonić do Michaela - widziałam, że nie była z tego powodu zadowolona. Po krótkim czasie przyniosła mi telefon - Dziękuje - wykręciłam do niego numer.
- Słucham?
- Cześć Mike.
- Betty? Ale niespodzianka - byłam pewna, że w tym momencie się uśmiechał - Właśnie miałem wychodzić z domu i jechać po Ciebie.
- Już nie musisz.
- Dlaczego? Coś się stało?
- Nie .. nic takiego. Chyba bierze mnie grypa, wiesz? Zostanę w domu do niedzieli.
- W takim razie przyjadę do Ciebie. Albo wejdę swoim sposobem - zaśmiał się.
- Nie! Nie chce, żebyś się zaraził. Spotkamy się w poniedziałek, dobrze?
- No .. ok, ale ... będę tęsknił. Chcesz, żebym cierpiał? - zaśmiałam się słabo - Bawi Cie to? Ja mówię serio.
- Wybacz .... jakoś wytrzymasz te kilka dni.
- Oj będzie ciężko. Nie będę Cie już męczył. Odpoczywaj księżniczko.
- Dziękuje, że rozumiesz. Do zobaczenia - rozłączyłam się. Potem mama zadzwoniła na uczelnie, że przyjdę na zajęcia w poniedziałek. Pięknie. Kolejne zaległości będę miała. Oby siniaki znikły do tego czasu. Wielkie dzięki tatusiu.

niedziela, 3 sierpnia 2014

Chapter 5

Witajcie!
Dawno mnie tutaj nie było, zresztą na Bad Girl też. Postaram się wyrobić na przyszłą sobotę z notką na Bad Girl. Tymczasem zapraszam na kolejne losy Betty ;)


                                                                      ~~~~~~~~~~~~



Z Michaelem widziałam się dwa dni temu. Nie zadzwonił tak jak obiecał. Może zapomniał? Pewnie był zajęty. Niestety czułam się samotna. Mike oczywiście nie miał obowiązku być zawsze, ale przyzwyczaiłam się do jego obecności. Ojciec nic mi nie robił przez ten czas. Traktował mnie jak powietrze. Czyżby się zmienił, a raczej powracał taki jaki był dawniej? To było mało prawdopodobne, ale w głębi duszy chciałam aby tak było. Mama właśnie zmieniała mi opatrunek.
- Ładnie się goi.
- Zmieniłaś zdanie o Michaelu? - te pytanie długo nie dawało mi spokoju.
- Skąd taki wniosek?
- Pomyślałam, że zmieniłaś ... gdyby nie On .. nie wiadomo co, by było ze mną.
- Jestem mu za to wdzięczna, ale zdania nie zmieniłam.
- Dlaczego?
- Bo znam się na takich typkach. Myśli, że może wszystko.
- Nie prawda. Nie jest taki.
- A co Ty o Nim wiesz? Myślałaś, że jest taki idealny, a nawet nie zainteresuje się jak się czujesz.
- Na pewno nie ma czasu.
- Przestań Go usprawiedliwiać. Nie jest tego wart. Złamie Ci serce i tyle.
- My jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Weź przestań. On się nie nadaje do stałego związku .. nie z takim wyglądem.
- Co masz na myśli?
- Jestem przekonana, że kobiety za nim latają i uwierz, że nie są mu obojętne.
- Uważasz, że jest przystojny? - zapytałam z cwanym uśmiechem.
- Słucham?
- Inaczej byś nie wygadywała takich rzeczy.
- Skończmy ten temat. Za pół godziny przyniosę Ci obiad - wyszła, a mi się chciało śmiać. Zaprzeczała sama sobie. Po chwili uśmiech zszedł z mojej twarzy, a zastąpił Go smutek. Mama miała trochę racji. Przyjaciele interesują się o siebie nawzajem. Przecież mógł zadzwonić chociaż na minute. Przez ten brak kontaktu zaczęłam się o niego martwić. Po obiedzie nie miałam co robić, więc wzięłam książki i zaczęłam przerabiać kolejne rozdziały, żeby nie być do tyłu od innych. Ojciec wrócił bardzo późno, a ja nie mogłam spać. Zaczął się z mamą kłócić i wiedziałam do czego to prowadzi. Usłyszałam jak mama krzyczy - Nie idź tam! Daj jej spokój! - drzwi się otworzyły i zobaczyłam Go. Naciągnęłam bardziej kołdrę na siebie. Tylko stał i się patrzył. Okrążył łóżko nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Długo masz zamiar leżeć? - zapytał.
- Nie ... w poniedziałek idę na zajęcia - bałam się i głos mi drżał.
- Mam nadzieje - wyszedł. Mama jeszcze trochę została.
- Na szczęście nic Ci nie zrobił - powiedziała.
- A Tobie?
- Nie ważne - opuściła głowę - Śpij już - zostałam sama w pokoju. Co noc modliłam się aby ten koszmar raz na zawsze się skończył. Nie wiem za co sobie na to zasłużyłyśmy.

                                                                       ~~~~~~~~~~

Była niedziela. Jutro miałam wrócić na zajęcia, więc mama musiała ściągnąć mi szwy. Wiedziałam, że to w ogóle nie boli, ale bałam się jak ja będę chodziła.
- Gotowa? - zapytała.
- Tak - powoli ściągnęła szwy.
- Dobrze się zrosło. Nie powinnaś mieć z nogą problemów.
- Ale na pewno nic nie puści?
- Na pewno. Możesz normalnie chodzić.
- Ok .. dzięki ... rozchodzę nogę - wstałam. Na początku nie mogłam się przyzwyczaić, ale po chwili wszystko wróciło do normy. Mama jeszcze była u mnie w pokoju - Dzwonił może? - zapytałam z nadzieją.
- Nie ... daj sobie z nim spokój. Sama widzisz, że ma Cię gdzieś - nie odpowiedziałam. Było mi z tego powodu przykro.
Następny dzień był dziwny. W szkole w ogóle nie mogłam się skupić i mało brakowało, a bym się spóźniła na autobus ranny. Przez cały czas myślałam o Michaelu. Po co w ogóle zaczynał tą znajomość? Nie mogłam uwierzyć, że tak się ze mną bawił i gadał o przyjaźni. Dzisiaj nie mieliśmy zajęć informatycznych, bo nauczyciel miał jakieś sprawy prywatne. Nie obchodził mnie ten typek i cieszyłam się, że wcześniej będę w domu. Wyszłam ze szkoły i z daleka usłyszałam.
- Betty! - odwróciłam się w stronę parkingu. W moją stronę biegł ... Mike? Zignorowałam Go i szłam dalej - Hej! - był przy mnie, ale się nie zatrzymałam - Coś się stało? - zatrzymałam się i spojrzałam na niego ze złością.
- Jeszcze pytasz?! Po co zaczynałeś tą znajomość, co?!
- Nie rozumiem o czym mówisz - wydawał się naprawdę zdziwiony.
- Żeby była jasność .. nie oczekiwałam od Ciebie, że będziesz na każde moje zawołanie ani, że będziesz zawsze. Jednak miałam nadzieje, że dotrzymasz słowa i zadzwonisz, a Ty tego nie zrobiłeś. Jeżeli przestałam Cie obchodzić to ok, ale po co dzisiaj przyjechałeś?
- O czym Ty mówisz? Przecież dzwoniłem codziennie. Twoja mama mówiła, że nie możesz rozmawiać i miała Ci przekazać, że dzwoniłem.
- Co takiego? - nie mogłam uwierzyć - Przecież pytałam się jej, czy dzwoniłeś.
- Przecież wiesz, że mnie nie lubi. Nic dziwnego, że nie powiedziała Ci prawdy. Tęskniłem przez ten czas - przytulił mnie. Nie pewnie Go objęłam.
- Ja też. Myślałam, że masz mnie gdzieś - spojrzał na mnie.
- Nigdy tak nie myśl. Nie jestem taki. Martwiłem się o Ciebie. Jak noga?
- Już dobrze.
- Cieszy mnie to. Wierzysz w to co powiedziałem?
- Tak .... wiem do czego jest zdolna moja matka.
- Przykro mi. Odwiozę Cie - otworzył mi drzwi i po chwili siedział już za kierownicą.
- Tak naprawdę to skończyłam dzisiaj o dwie godziny wcześniej niż powinnam.
- Naprawdę? - szatański uśmiech wkradł mu się na usta.
- Co kombinujesz? - zapytałam z uśmiechem.
- Ja? Oczywiście, że nic.
- Oczywiście.
- A tak naprawdę ... pomyślałem, że może zjemy wspólnie obiad. Jest piękna pogoda. Znam wspaniałe miejsce. Co Ty na to?
- Brzmi kusząco. A co na obiad?
- Lubisz KFC?
- Pewnie!
- Super ... tylko jest mały kłopot ... będziesz musiała sama pójść kupić .. rozumiesz .. ja nie mogę.
- Jasne .. nie ma sprawy. Musi być Ci ciężko.
- Z czym? - spojrzał na mnie.
- Mam na myśli to, że nie możesz normalnie wejść na przykład do KFC i kupić co chcesz - westchnął - Przepraszam ... nie chciałam ...
- W porządku .. masz racje .... nie jest to łatwe, ale wiem, że już tak będzie wyglądało moje życie. Odkąd pamiętam żyje w blasku fleszy i już się do tego przyzwyczaiłem.
- Jak bym chyba nie umiała.
- Nigdy nie wiadomo, ale czasami nie ma wyjścia. Kocham śpiewać i występować. Scena jest moim drugim domem.
- I jesteś świetny w tym co robisz - zawstydziłam się. Ponownie na mnie spojrzał i się uśmiechnął.
- Dziękuje. Staram się wykonywać swoją pracę najlepiej jak umiem. O jesteśmy na miejscu - wyciągnął z kieszeni portfel - Trzymaj - dał mi 50 dolarów.
- Nie musisz. Ja zapłacę.
- Nic z tego. Ja Cie zaprosiłem i ja płacę. W ogóle jak to wygląda, gdy kobieta płaci w towarzystwie mężczyzny? Nie wypada - nie chciał słuchać odmowy.
- No dobrze. Widzę, że i tak nie mam nic do gadania - zaśmiał się. Było nawet sporo ludzi, ale kolejka poszła szybko. Kupiłam kubełek i wróciłam do samochodu.
- To jedziemy - byłam ciekawa dokąd mnie zabiera. Zaparkował samochód na leśnej drodze. Wziął z bagażnika koc - Idziemy - szliśmy przez las. Przyprawił mnie o gęsią skórkę - Boisz się?
- Trochę.
- Nie masz czego. Jest tutaj spokojnie i nikogo jeszcze nie spotkałem. Zaraz będziemy na miejscu - szliśmy dalej - Chyba, że to mnie się obawiasz.
- Nie .. coś Ty.
- Na pewno? Nie znamy się zbyt długo, ale nie chcę abyś się mnie bała, bo nie masz powodu.
- Naprawdę nie boje się Ciebie. Nie czuje strachu przebywając w Twoim towarzystwie.
- Cieszy mnie to - uśmiechnął się - Zobacz ... jesteśmy na miejscu. Prawda, że jest tutaj pięknie? - zachwycał się i głęboko wciągnął powietrze. Byliśmy nad jeziorem, a w około rozciągał się las.
- Tak ... miałeś racje - rozłożyliśmy koc i usiedliśmy - Cudowne miejsce.
- Lubie takie miejsca. Jest tutaj tak spokojnie i cicho. Słychać tylko śpiew ptaków. Można pogrążyć się we własnych myślach i zapomnieć o rzeczywistości - zamknął na chwile oczy i oparł się łokciami. Pierwszy raz spotkałam takiego faceta, który zwraca uwagę na takie rzeczy i cieszy się tym - Całkiem zapomniałem, że mieliśmy jeść - zaśmiał się. Zaczęliśmy się zajadać kawałkami kurczaka - Smakuje Ci?
- Tak, a Tobie?
- Jeszcze pytasz? To moje ulubione jedzenie.
- Nie wiedziałam.
- Jeszcze dużo rzeczy o sobie nie wiemy.
- To prawda - powiedziałam ciszej.
- Powiedziałem coś nie tak? - przestraszył się.
- Nie ... po prostu każdy ma jakieś tajemnice.
- Ja nie chce mieć przed Tobą tajemnic.
- To naprawdę miłe, ale są rzeczy, o których nie mogę Ci powiedzieć.
- Rozumiem ... mam nadzieje, że kiedyś zaufasz mi na tyle, żeby powiedzieć.
- To nie chodzi o zaufanie ... po prostu nie mogę.
- Przepraszam .. już nie będę wypytywał.
- Naprawdę bardzo bym chciała o tym powiedzieć i ... zrzucić ten ciężar, ale nie mogę - poczułam jak łzy zbierają mi się w oczach.
- Hej .. płaczesz? - dotknął mojego policzka. Przez to całkiem się rozpłakałam. Przytulił mnie - Cichutko .. nie płacz - głaskał mnie po włosach abym się uspokoiła. Było mi głupio się w niego wtulić, ale w końcu to zrobiłam.
- Nie chciałam się rozkleić.
- Spokojnie .. każdemu może się zdarzyć.
- Dobrze, że nie wziąłeś mnie za wariatkę - zaśmiałam się przez łzy.
- No wiesz .. do tego to Ci jeszcze sporo brakuje.
- Co za ulga - oboje się zaśmialiśmy.
- Nie chce być wścibski, ale ... ta tajemnica ma związek z Twoim ojcem, mam rację?
- T-tak.
- Pamiętaj, że w każdej chwili możesz mi wszystko powiedzieć. Nie ważne co to będzie.
- Zapamiętam - zanim się spojrzeliśmy, a kubełek był już pusty - Byliśmy nieźle głodni.
- Zwłaszcza Ty.
- Ja? No wiesz co - udałam oburzenie. Zaczął się śmiać - Przestań albo ..
- Albo?
- Wrzucę Cie do wody.
- Chciałbym to zobaczyć - wytknął mi język - A tak szczerze mówiąc to woda pewnie nie jest taka zimna - zobaczyłam jakiś dziwny błysk w jego oczach.
- Co masz na myśli?
- Popływamy?
- Zwariowałeś? Nie ma mowy.
- Oj nie daj się prosić - przerzucił mnie sobie przez plecy i szedł w stronę wody.
- Nie! Mike! Zatrzymaj się natychmiast! Proszę Cie! - ku mojemu zdziwieniu zrobił to i postawił mnie na ziemi - Wczoraj miałam ściągnięte szwy i jeszcze nie mogę wchodzić do tego typu rzek. Bakterie mogą się wdać - musiałam jakoś skłamać.
- Całkiem zapomniałem. Wybacz.
- Nic się nie stało. Jeżeli chcesz to sam możesz iść popływać.
- Sam? Nie mam jakoś ochoty.
- Ok.
- Następnym razem Ci nie odpuszczę.
- Zapamiętam i już z Tobą tutaj nie przyjadę.
- Oj daj spokój. Żartowałem.
- Z Tobą to nigdy nie wiadomo.
- Skąd wiesz? - wyszczerzył się. Spojrzałam się na niego poważnie - No co? - nadal byłam poważna - Będziesz teraz na mnie obrażona?
- Może.
- Co mam zrobić abyś przestała?
- Nie wiem .... idę się przejść - wstałam z koca i poszłam w nieznaną mi drogę. Chodziłam jakiś czas ze swoimi myślami. Oczywiście z tą infekcją skłamałam. Wejście do wody oznaczało by przemoczone ubrania i w najgorszym wypadku ich ściągnięcie. Wtedy Mike by zobaczył moje sińce i musiałabym mu powiedzieć prawdę. Nie byłam na niego obrażona, tylko się z nim droczyłam, a teraz chciałam się mu odegrać. Zaczęłam krzyczeć - Pomocy! Goni mnie niedźwiedź! - schowałam się za drzewem i czekałam.
- Betty? Gdzie jesteś? Jeżeli to żart, to wcale nie śmieszny - szukał mnie. Gdy stanął tyłem do drzewa, za którym stałam, skoczyłam mu na plecy - Osz Ty! Pożałujesz tego!
- Już się boję - zaczęłam się śmiać. Próbował mnie zrzucić z pleców, ale mocno się trzymałam.
- Jeżeli natychmiast nie zejdziesz, to wiesz co zrobię.
- Co takiego?
- Wejdę z Tobą do wody.
- Akurat.
- Widzę, że chcesz się przekonać na własnej skórze - w końcu mu darowałam i zlazłam z pleców. Jego poważna mina przerodziła się w szatański uśmiech. Wiedziałam, że to oznacza kłopoty, więc zaczęłam uciekać - Nie uciekniesz mi! - krzyczał za mną.
- A jak powiem, że się poddaje? - stanęłam dosyć daleko od niego.
- Za mało - zbliżał się do mnie.
- A co jeszcze?
- Hmmm ... przeprosin i ... - stanął naprzeciw mnie i wskazał palcem swój policzek. Zaśmiałam się.
- Przepraszam - cmoknęłam Go w policzek - Może być?
- Niech będzie - uśmiechnął się - Wracajmy.
- Ja już faktycznie muszę wracać do domu.
- I po co wspomniałem - westchnął. Zaśmiałam się lekko.
- Chyba nie chcesz, żebym miała kłopoty.
- Oczywiście, że nie - zabraliśmy rzeczy i poszliśmy do samochodu. Kątem oka zauważyłam, że jest smutny.
- Stało się coś?
- Nie tylko ... jest mi smutno z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że znowu nie będę Cie widział przez jakiś czas, a drugi ... jak mogłaś pomyśleć, że już mnie nie obchodzisz?
- To była moja taka pierwsza myśl. Przecież nie masz obowiązku być i dzwonić. Masz swoje życie.
- To prawda, ale pamiętaj, że zawsze będziesz mnie obchodziła.
- Dlaczego? - spojrzał się na mnie.
- Już taki jestem. Zawsze się martwię o osoby, które znam.
- Ale o mnie naprawdę nie musisz. Już nic mi nie jest.
- Na całe szczęście - zatrzymał samochód - Niestety jesteśmy - spojrzałam w stronę domu. Przed drzwiami stał ojciec. Przełknęłam ślinę. Mike to zauważył - To On?
- Tak ... zostanę jeszcze chwilkę, dobrze?
- Dla mnie to nawet lepiej - uśmiechnął się. Mike w samochodzie miał przyciemniane szyby i ojciec mnie nie widział - Zapomniałem Ci o czymś powiedzieć.
- Tak?
- Opowiadałem mojej mamie o Tobie.
- Co? Nie żartuj.
- Poważnie.
- Mam nadzieje, że nic złego.
- Hehe nie ... to nie wszystko.
- A co jeszcze?
- Zaprasza Cię na obiad - wybałuszyłam oczy.
- Mnie? Ale po co?
- Chce Cie poznać. Poza tym ja już u Ciebie byłem.
- Wiesz, że nie mogę.
- Dlatego mówię Ci już teraz, żebyś dała mi znać, gdy Twój ojciec znowu pojedzie.
- Ale nie obiecuje.
- Dobrze ... chociaż dla mnie to zrobisz - zaczepił mnie łokciem.
- A skąd taki wniosek? Jesteś kimś wyjątkowym, czy co?
- Hehe nie, ale mi nie odmówisz.
- Nie bądź taki pewien - zrobił smutną minę.
- Myślałem, że mnie chociaż trochę lubisz.
- A to niby dlaczego?
- Niepotrzebnie robiłem sobie nadzieje .. ehh .. - żartowaliśmy, ale naprawdę zrobiło mi się Go szkoda, gdy miał taki wyraz twarzy.
- Bardzo Cie lubię, wariacie - położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Mówisz poważnie?
- Nie, wiesz .. tak tylko sobie gadam - zaśmiałam się.
- To dobrze, bo ja też Cie lubię - zarumieniłam się.
- Dziękuje Ci za dzisiejszy dzień. Fajnie się bawiłam.
- Nie ma za co i ja też się dobrze bawiłem.
- To dlaczego nadal się smucisz?
- Bo znowu nie będziemy się widywać ..... mogę Cie chociaż jutro zawieźć na zajęcia?
- No dobrze, ale czekaj na przystanku autobusowym.
- Nie ma sprawy.
- Pójdę już ... do jutra - pocałowałam Go w policzek i wysiadłam. Pomachałam mu. Nie widziałam, czy zrobił to samo, ale byłam pewna, że tak. Czekała mnie poważna rozmowa z mamą. Miałam nadzieje, że ojca w tym czasie nie będzie i miałam rację. Zobaczyłam, że szykuje się do wyjścia, więc jak najszybciej poszłam do siebie, żeby nie dostać na pożegnanie jak wtedy. Wyjrzałam przez okno. Wsiadł do samochodu swojego kolegi, który po niego przyjechał. Zeszłam na dół. Mama wycierała kurze w salonie. Stanęłam w drzwiach i położyłam dłonie na biodrach - Jesteś z siebie dumna?
- Co takiego? - odwróciła się do mnie.
- Słyszałaś .... jak mogłaś to zrobić?
- Nie wiem o czym mówisz - wyminęła mnie i poszła do kuchni.
- Nie udawaj! Dlaczego?
- Mogę się dowiedzieć o czym Ty mówisz?
- Skłamałaś mówiąc, że Mike nie dzwonił.
- Pewnie wypadło mi z głowy.
- Zrobiłaś to specjalnie! Powiedział mi, że dzwonił codziennie!
- Wierzysz mu?
- Bardziej niż Tobie! Nie wiem co się z Tobą stało. Jeszcze niedawno byłaś dla mnie jak przyjaciółka, a teraz co się zmieniło?
- To wszystko przez niego. Dopóki nie pojawił się w Twoim życiu było wszystko dobrze.
- Naprawdę? Chyba sama w to nie wierzysz. Było dobrze, bo siedziałam ciągle w domu i nie miałam znajomych? Gdybym Cie obchodziła jak kiedyś, to byś ze mną normalnie porozmawiała.
- Co by to dało?
- Na przykład to, że byś się dowiedziała, jak wiele Mike wniósł do mojego życia. Powiem Ci więcej .... chce mu powiedzieć o wszystkim.
- Co takiego? Chyba nie mówisz poważnie.
- Mówię ... nie zrobię tego teraz .. dopiero jak się lepiej poznamy .. zasługuje aby znać prawdę.
- Kompletnie zwariowałaś.
- Nie mów tak do mnie. Poskarż się na mnie ojcu, to dostane za swoje.
- Jak możesz .. wiesz, że zawsze Cie przed nim broniłam.

- Mam dosyć tej rozmowy - poszłam do siebie. Dlaczego Ona taka jest? Myślałam, że mam w niej wsparcie. Nikt mnie nie rozumiał, tylko Michael. Matka myślała, że każdy jest taki sam, a zwłaszcza Mike, bo ma kasę. Nawet nie wiedziała jak się myliła. A może to ja jestem zbyt naiwna? Nie. Położyłam się na łóżku i pogrążyłam się we własnych myślach. Mike nie mógł wyjść mi z głowy. Widziałam się z nim przed chwilą, a już tęskniłam. To było dziwne. Zanim poszłam spać, odrobiłam prace domową i wzięłam prysznic. Pomimo tej rozmowy z mamą, miałam dobry humor, bo wiedziałam, że jutro znowu zobaczę się z Michaelem.