Dawno mnie tutaj nie było, zresztą na Bad Girl też. Postaram się wyrobić na przyszłą sobotę z notką na Bad Girl. Tymczasem zapraszam na kolejne losy Betty ;)
~~~~~~~~~~~~
Z Michaelem widziałam się dwa dni
temu. Nie zadzwonił tak jak obiecał. Może zapomniał? Pewnie był
zajęty. Niestety czułam się samotna. Mike oczywiście nie miał
obowiązku być zawsze, ale przyzwyczaiłam się do jego obecności.
Ojciec nic mi nie robił przez ten czas. Traktował mnie jak
powietrze. Czyżby się zmienił, a raczej powracał taki jaki był
dawniej? To było mało prawdopodobne, ale w głębi duszy chciałam
aby tak było. Mama właśnie zmieniała mi opatrunek.
- Ładnie się goi.
- Zmieniłaś zdanie o Michaelu? - te
pytanie długo nie dawało mi spokoju.
- Skąd taki wniosek?
- Pomyślałam, że zmieniłaś ...
gdyby nie On .. nie wiadomo co, by było ze mną.
- Jestem mu za to wdzięczna, ale
zdania nie zmieniłam.
- Dlaczego?
- Bo znam się na takich typkach.
Myśli, że może wszystko.
- Nie prawda. Nie jest taki.
- A co Ty o Nim wiesz? Myślałaś, że
jest taki idealny, a nawet nie zainteresuje się jak się czujesz.
- Na pewno nie ma czasu.
- Przestań Go usprawiedliwiać. Nie
jest tego wart. Złamie Ci serce i tyle.
- My jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Weź przestań. On się nie nadaje do
stałego związku .. nie z takim wyglądem.
- Co masz na myśli?
- Jestem przekonana, że kobiety za nim
latają i uwierz, że nie są mu obojętne.
- Uważasz, że jest przystojny? -
zapytałam z cwanym uśmiechem.
- Słucham?
- Inaczej byś nie wygadywała takich
rzeczy.
- Skończmy ten temat. Za pół godziny
przyniosę Ci obiad - wyszła, a mi się chciało śmiać.
Zaprzeczała sama sobie. Po chwili uśmiech zszedł z mojej twarzy, a
zastąpił Go smutek. Mama miała trochę racji. Przyjaciele
interesują się o siebie nawzajem. Przecież mógł zadzwonić
chociaż na minute. Przez ten brak kontaktu zaczęłam się o niego
martwić. Po obiedzie nie miałam co robić, więc wzięłam książki
i zaczęłam przerabiać kolejne rozdziały, żeby nie być do tyłu
od innych. Ojciec wrócił bardzo późno, a ja nie mogłam spać.
Zaczął się z mamą kłócić i wiedziałam do czego to prowadzi.
Usłyszałam jak mama krzyczy - Nie idź tam! Daj jej spokój! -
drzwi się otworzyły i zobaczyłam Go. Naciągnęłam bardziej
kołdrę na siebie. Tylko stał i się patrzył. Okrążył łóżko
nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Długo masz zamiar leżeć? -
zapytał.
- Nie ... w poniedziałek idę na
zajęcia - bałam się i głos mi drżał.
- Mam nadzieje - wyszedł. Mama jeszcze
trochę została.
- Na szczęście nic Ci nie zrobił -
powiedziała.
- A Tobie?
- Nie ważne - opuściła głowę -
Śpij już - zostałam sama w pokoju. Co noc modliłam się aby ten
koszmar raz na zawsze się skończył. Nie wiem za co sobie na to
zasłużyłyśmy.
~~~~~~~~~~
Była niedziela. Jutro miałam wrócić
na zajęcia, więc mama musiała ściągnąć mi szwy. Wiedziałam,
że to w ogóle nie boli, ale bałam się jak ja będę chodziła.
- Gotowa? - zapytała.
- Tak - powoli ściągnęła szwy.
- Dobrze się zrosło. Nie powinnaś
mieć z nogą problemów.
- Ale na pewno nic nie puści?
- Na pewno. Możesz normalnie chodzić.
- Ok .. dzięki ... rozchodzę nogę -
wstałam. Na początku nie mogłam się przyzwyczaić, ale po chwili
wszystko wróciło do normy. Mama jeszcze była u mnie w pokoju -
Dzwonił może? - zapytałam z nadzieją.
- Nie ... daj sobie z nim spokój. Sama
widzisz, że ma Cię gdzieś - nie odpowiedziałam. Było mi z tego
powodu przykro.
Następny dzień był dziwny. W szkole
w ogóle nie mogłam się skupić i mało brakowało, a bym się
spóźniła na autobus ranny. Przez cały czas myślałam o Michaelu.
Po co w ogóle zaczynał tą znajomość? Nie mogłam uwierzyć, że
tak się ze mną bawił i gadał o przyjaźni. Dzisiaj nie mieliśmy
zajęć informatycznych, bo nauczyciel miał jakieś sprawy prywatne.
Nie obchodził mnie ten typek i cieszyłam się, że wcześniej będę
w domu. Wyszłam ze szkoły i z daleka usłyszałam.
- Betty! - odwróciłam się w stronę
parkingu. W moją stronę biegł ... Mike? Zignorowałam Go i szłam
dalej - Hej! - był przy mnie, ale się nie zatrzymałam - Coś się
stało? - zatrzymałam się i spojrzałam na niego ze złością.
- Jeszcze pytasz?! Po co zaczynałeś
tą znajomość, co?!
- Nie rozumiem o czym mówisz - wydawał
się naprawdę zdziwiony.
- Żeby była jasność .. nie
oczekiwałam od Ciebie, że będziesz na każde moje zawołanie ani,
że będziesz zawsze. Jednak miałam nadzieje, że dotrzymasz słowa
i zadzwonisz, a Ty tego nie zrobiłeś. Jeżeli przestałam Cie
obchodzić to ok, ale po co dzisiaj przyjechałeś?
- O czym Ty mówisz? Przecież
dzwoniłem codziennie. Twoja mama mówiła, że nie możesz rozmawiać
i miała Ci przekazać, że dzwoniłem.
- Co takiego? - nie mogłam uwierzyć -
Przecież pytałam się jej, czy dzwoniłeś.
- Przecież wiesz, że mnie nie lubi.
Nic dziwnego, że nie powiedziała Ci prawdy. Tęskniłem przez ten
czas - przytulił mnie. Nie pewnie Go objęłam.
- Ja też. Myślałam, że masz mnie
gdzieś - spojrzał na mnie.
- Nigdy tak nie myśl. Nie jestem taki.
Martwiłem się o Ciebie. Jak noga?
- Już dobrze.
- Cieszy mnie to. Wierzysz w to co
powiedziałem?
- Tak .... wiem do czego jest zdolna
moja matka.
- Przykro mi. Odwiozę Cie - otworzył
mi drzwi i po chwili siedział już za kierownicą.
- Tak naprawdę to skończyłam dzisiaj
o dwie godziny wcześniej niż powinnam.
- Naprawdę? - szatański uśmiech
wkradł mu się na usta.
- Co kombinujesz? - zapytałam z
uśmiechem.
- Ja? Oczywiście, że nic.
- Oczywiście.
- A tak naprawdę ... pomyślałem, że
może zjemy wspólnie obiad. Jest piękna pogoda. Znam wspaniałe
miejsce. Co Ty na to?
- Brzmi kusząco. A co na obiad?
- Lubisz KFC?
- Pewnie!
- Super ... tylko jest mały kłopot
... będziesz musiała sama pójść kupić .. rozumiesz .. ja nie
mogę.
- Jasne .. nie ma sprawy. Musi być Ci
ciężko.
- Z czym? - spojrzał na mnie.
- Mam na myśli to, że nie możesz
normalnie wejść na przykład do KFC i kupić co chcesz - westchnął
- Przepraszam ... nie chciałam ...
- W porządku .. masz racje .... nie
jest to łatwe, ale wiem, że już tak będzie wyglądało moje
życie. Odkąd pamiętam żyje w blasku fleszy i już się do tego
przyzwyczaiłem.
- Jak bym chyba nie umiała.
- Nigdy nie wiadomo, ale czasami nie ma
wyjścia. Kocham śpiewać i występować. Scena jest moim drugim
domem.
- I jesteś świetny w tym co robisz -
zawstydziłam się. Ponownie na mnie spojrzał i się uśmiechnął.
- Dziękuje. Staram się wykonywać
swoją pracę najlepiej jak umiem. O jesteśmy na miejscu - wyciągnął
z kieszeni portfel - Trzymaj - dał mi 50 dolarów.
- Nie musisz. Ja zapłacę.
- Nic z tego. Ja Cie zaprosiłem i ja
płacę. W ogóle jak to wygląda, gdy kobieta płaci w towarzystwie
mężczyzny? Nie wypada - nie chciał słuchać odmowy.
- No dobrze. Widzę, że i tak nie mam
nic do gadania - zaśmiał się. Było nawet sporo ludzi, ale kolejka
poszła szybko. Kupiłam kubełek i wróciłam do samochodu.
- To jedziemy - byłam ciekawa dokąd
mnie zabiera. Zaparkował samochód na leśnej drodze. Wziął z
bagażnika koc - Idziemy - szliśmy przez las. Przyprawił mnie o
gęsią skórkę - Boisz się?
- Trochę.
- Nie masz czego. Jest tutaj spokojnie
i nikogo jeszcze nie spotkałem. Zaraz będziemy na miejscu - szliśmy
dalej - Chyba, że to mnie się obawiasz.
- Nie .. coś Ty.
- Na pewno? Nie znamy się zbyt długo,
ale nie chcę abyś się mnie bała, bo nie masz powodu.
- Naprawdę nie boje się Ciebie. Nie
czuje strachu przebywając w Twoim towarzystwie.
- Cieszy mnie to - uśmiechnął się -
Zobacz ... jesteśmy na miejscu. Prawda, że jest tutaj pięknie? -
zachwycał się i głęboko wciągnął powietrze. Byliśmy nad
jeziorem, a w około rozciągał się las.
- Tak ... miałeś racje - rozłożyliśmy
koc i usiedliśmy - Cudowne miejsce.
- Lubie takie miejsca. Jest tutaj tak
spokojnie i cicho. Słychać tylko śpiew ptaków. Można pogrążyć
się we własnych myślach i zapomnieć o rzeczywistości - zamknął
na chwile oczy i oparł się łokciami. Pierwszy raz spotkałam
takiego faceta, który zwraca uwagę na takie rzeczy i cieszy się
tym - Całkiem zapomniałem, że mieliśmy jeść - zaśmiał się.
Zaczęliśmy się zajadać kawałkami kurczaka - Smakuje Ci?
- Tak, a Tobie?
- Jeszcze pytasz? To moje ulubione
jedzenie.
- Nie wiedziałam.
- Jeszcze dużo rzeczy o sobie nie
wiemy.
- To prawda - powiedziałam ciszej.
- Powiedziałem coś nie tak? -
przestraszył się.
- Nie ... po prostu każdy ma jakieś
tajemnice.
- Ja nie chce mieć przed Tobą
tajemnic.
- To naprawdę miłe, ale są rzeczy, o
których nie mogę Ci powiedzieć.
- Rozumiem ... mam nadzieje, że kiedyś
zaufasz mi na tyle, żeby powiedzieć.
- To nie chodzi o zaufanie ... po
prostu nie mogę.
- Przepraszam .. już nie będę
wypytywał.
- Naprawdę bardzo bym chciała o tym
powiedzieć i ... zrzucić ten ciężar, ale nie mogę - poczułam
jak łzy zbierają mi się w oczach.
- Hej .. płaczesz? - dotknął mojego
policzka. Przez to całkiem się rozpłakałam. Przytulił mnie -
Cichutko .. nie płacz - głaskał mnie po włosach abym się
uspokoiła. Było mi głupio się w niego wtulić, ale w końcu to
zrobiłam.
- Nie chciałam się rozkleić.
- Spokojnie .. każdemu może się
zdarzyć.
- Dobrze, że nie wziąłeś mnie za
wariatkę - zaśmiałam się przez łzy.
- No wiesz .. do tego to Ci jeszcze
sporo brakuje.
- Co za ulga - oboje się zaśmialiśmy.
- Nie chce być wścibski, ale ... ta
tajemnica ma związek z Twoim ojcem, mam rację?
- T-tak.
- Pamiętaj, że w każdej chwili
możesz mi wszystko powiedzieć. Nie ważne co to będzie.
- Zapamiętam - zanim się
spojrzeliśmy, a kubełek był już pusty - Byliśmy nieźle głodni.
- Zwłaszcza Ty.
- Ja? No wiesz co - udałam oburzenie.
Zaczął się śmiać - Przestań albo ..
- Albo?
- Wrzucę Cie do wody.
- Chciałbym to zobaczyć - wytknął
mi język - A tak szczerze mówiąc to woda pewnie nie jest taka
zimna - zobaczyłam jakiś dziwny błysk w jego oczach.
- Co masz na myśli?
- Popływamy?
- Zwariowałeś? Nie ma mowy.
- Oj nie daj się prosić - przerzucił
mnie sobie przez plecy i szedł w stronę wody.
- Nie! Mike! Zatrzymaj się
natychmiast! Proszę Cie! - ku mojemu zdziwieniu zrobił to i
postawił mnie na ziemi - Wczoraj miałam ściągnięte szwy i
jeszcze nie mogę wchodzić do tego typu rzek. Bakterie mogą się
wdać - musiałam jakoś skłamać.
- Całkiem zapomniałem. Wybacz.
- Nic się nie stało. Jeżeli chcesz
to sam możesz iść popływać.
- Sam? Nie mam jakoś ochoty.
- Ok.
- Następnym razem Ci nie odpuszczę.
- Zapamiętam i już z Tobą tutaj nie
przyjadę.
- Oj daj spokój. Żartowałem.
- Z Tobą to nigdy nie wiadomo.
- Skąd wiesz? - wyszczerzył się.
Spojrzałam się na niego poważnie - No co? - nadal byłam poważna
- Będziesz teraz na mnie obrażona?
- Może.
- Co mam zrobić abyś przestała?
- Nie wiem .... idę się przejść -
wstałam z koca i poszłam w nieznaną mi drogę. Chodziłam jakiś
czas ze swoimi myślami. Oczywiście z tą infekcją skłamałam.
Wejście do wody oznaczało by przemoczone ubrania i w najgorszym
wypadku ich ściągnięcie. Wtedy Mike by zobaczył moje sińce i
musiałabym mu powiedzieć prawdę. Nie byłam na niego obrażona,
tylko się z nim droczyłam, a teraz chciałam się mu odegrać.
Zaczęłam krzyczeć - Pomocy! Goni mnie niedźwiedź! - schowałam
się za drzewem i czekałam.
- Betty? Gdzie jesteś? Jeżeli to
żart, to wcale nie śmieszny - szukał mnie. Gdy stanął tyłem do
drzewa, za którym stałam, skoczyłam mu na plecy - Osz Ty!
Pożałujesz tego!
- Już się boję - zaczęłam się
śmiać. Próbował mnie zrzucić z pleców, ale mocno się
trzymałam.
- Jeżeli natychmiast nie zejdziesz, to
wiesz co zrobię.
- Co takiego?
- Wejdę z Tobą do wody.
- Akurat.
- Widzę, że chcesz się przekonać na
własnej skórze - w końcu mu darowałam i zlazłam z pleców. Jego
poważna mina przerodziła się w szatański uśmiech. Wiedziałam,
że to oznacza kłopoty, więc zaczęłam uciekać - Nie uciekniesz
mi! - krzyczał za mną.
- A jak powiem, że się poddaje? -
stanęłam dosyć daleko od niego.
- Za mało - zbliżał się do mnie.
- A co jeszcze?
- Hmmm ... przeprosin i ... - stanął
naprzeciw mnie i wskazał palcem swój policzek. Zaśmiałam się.
- Przepraszam - cmoknęłam Go w
policzek - Może być?
- Niech będzie - uśmiechnął się -
Wracajmy.
- Ja już faktycznie muszę wracać do
domu.
- I po co wspomniałem - westchnął.
Zaśmiałam się lekko.
- Chyba nie chcesz, żebym miała
kłopoty.
- Oczywiście, że nie - zabraliśmy
rzeczy i poszliśmy do samochodu. Kątem oka zauważyłam, że jest
smutny.
- Stało się coś?
- Nie tylko ... jest mi smutno z dwóch
powodów. Pierwszy to taki, że znowu nie będę Cie widział przez
jakiś czas, a drugi ... jak mogłaś pomyśleć, że już mnie nie
obchodzisz?
- To była moja taka pierwsza myśl.
Przecież nie masz obowiązku być i dzwonić. Masz swoje życie.
- To prawda, ale pamiętaj, że zawsze
będziesz mnie obchodziła.
- Dlaczego? - spojrzał się na mnie.
- Już taki jestem. Zawsze się martwię
o osoby, które znam.
- Ale o mnie naprawdę nie musisz. Już
nic mi nie jest.
- Na całe szczęście - zatrzymał
samochód - Niestety jesteśmy - spojrzałam w stronę domu. Przed
drzwiami stał ojciec. Przełknęłam ślinę. Mike to zauważył -
To On?
- Tak ... zostanę jeszcze chwilkę,
dobrze?
- Dla mnie to nawet lepiej - uśmiechnął
się. Mike w samochodzie miał przyciemniane szyby i ojciec mnie nie
widział - Zapomniałem Ci o czymś powiedzieć.
- Tak?
- Opowiadałem mojej mamie o Tobie.
- Co? Nie żartuj.
- Poważnie.
- Mam nadzieje, że nic złego.
- Hehe nie ... to nie wszystko.
- A co jeszcze?
- Zaprasza Cię na obiad - wybałuszyłam
oczy.
- Mnie? Ale po co?
- Chce Cie poznać. Poza tym ja już u
Ciebie byłem.
- Wiesz, że nie mogę.
- Dlatego mówię Ci już teraz, żebyś
dała mi znać, gdy Twój ojciec znowu pojedzie.
- Ale nie obiecuje.
- Dobrze ... chociaż dla mnie to
zrobisz - zaczepił mnie łokciem.
- A skąd taki wniosek? Jesteś kimś
wyjątkowym, czy co?
- Hehe nie, ale mi nie odmówisz.
- Nie bądź taki pewien - zrobił
smutną minę.
- Myślałem, że mnie chociaż trochę
lubisz.
- A to niby dlaczego?
- Niepotrzebnie robiłem sobie nadzieje
.. ehh .. - żartowaliśmy, ale naprawdę zrobiło mi się Go szkoda,
gdy miał taki wyraz twarzy.
- Bardzo Cie lubię, wariacie -
położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Mówisz poważnie?
- Nie, wiesz .. tak tylko sobie gadam -
zaśmiałam się.
- To dobrze, bo ja też Cie lubię -
zarumieniłam się.
- Dziękuje Ci za dzisiejszy dzień.
Fajnie się bawiłam.
- Nie ma za co i ja też się dobrze
bawiłem.
- To dlaczego nadal się smucisz?
- Bo znowu nie będziemy się widywać
..... mogę Cie chociaż jutro zawieźć na zajęcia?
- No dobrze, ale czekaj na przystanku
autobusowym.
- Nie ma sprawy.
- Pójdę już ... do jutra -
pocałowałam Go w policzek i wysiadłam. Pomachałam mu. Nie
widziałam, czy zrobił to samo, ale byłam pewna, że tak. Czekała
mnie poważna rozmowa z mamą. Miałam nadzieje, że ojca w tym
czasie nie będzie i miałam rację. Zobaczyłam, że szykuje się do
wyjścia, więc jak najszybciej poszłam do siebie, żeby nie dostać
na pożegnanie jak wtedy. Wyjrzałam przez okno. Wsiadł do samochodu
swojego kolegi, który po niego przyjechał. Zeszłam na dół. Mama
wycierała kurze w salonie. Stanęłam w drzwiach i położyłam
dłonie na biodrach - Jesteś z siebie dumna?
- Co takiego? - odwróciła się do
mnie.
- Słyszałaś .... jak mogłaś to
zrobić?
- Nie wiem o czym mówisz - wyminęła
mnie i poszła do kuchni.
- Nie udawaj! Dlaczego?
- Mogę się dowiedzieć o czym Ty
mówisz?
- Skłamałaś mówiąc, że Mike nie
dzwonił.
- Pewnie wypadło mi z głowy.
- Zrobiłaś to specjalnie! Powiedział
mi, że dzwonił codziennie!
- Wierzysz mu?
- Bardziej niż Tobie! Nie wiem co się
z Tobą stało. Jeszcze niedawno byłaś dla mnie jak przyjaciółka,
a teraz co się zmieniło?
- To wszystko przez niego. Dopóki nie
pojawił się w Twoim życiu było wszystko dobrze.
- Naprawdę? Chyba sama w to nie
wierzysz. Było dobrze, bo siedziałam ciągle w domu i nie miałam
znajomych? Gdybym Cie obchodziła jak kiedyś, to byś ze mną
normalnie porozmawiała.
- Co by to dało?
- Na przykład to, że byś się
dowiedziała, jak wiele Mike wniósł do mojego życia. Powiem Ci
więcej .... chce mu powiedzieć o wszystkim.
- Co takiego? Chyba nie mówisz
poważnie.
- Mówię ... nie zrobię tego teraz ..
dopiero jak się lepiej poznamy .. zasługuje aby znać prawdę.
- Kompletnie zwariowałaś.
- Nie mów tak do mnie. Poskarż się
na mnie ojcu, to dostane za swoje.
- Jak możesz .. wiesz, że zawsze Cie
przed nim broniłam.
- Mam dosyć tej rozmowy - poszłam do
siebie. Dlaczego Ona taka jest? Myślałam, że mam w niej wsparcie.
Nikt mnie nie rozumiał, tylko Michael. Matka myślała, że każdy
jest taki sam, a zwłaszcza Mike, bo ma kasę. Nawet nie wiedziała
jak się myliła. A może to ja jestem zbyt naiwna? Nie. Położyłam
się na łóżku i pogrążyłam się we własnych myślach. Mike nie
mógł wyjść mi z głowy. Widziałam się z nim przed chwilą, a
już tęskniłam. To było dziwne. Zanim poszłam spać, odrobiłam
prace domową i wzięłam prysznic. Pomimo tej rozmowy z mamą,
miałam dobry humor, bo wiedziałam, że jutro znowu zobaczę się z
Michaelem.
Co ja mohe napisac? To co zawsze...rozdzial genialny. Juz sie nie moge doczekac kiedy Betty powie Michaelowi o tym wszystkim. A jej matka..jak mogla ja oklamac. Dobrze ze Mike jest taki uparty i nie odpuscil sobie Betty.
OdpowiedzUsuńPs.czekam na kolejna notke
Pozdrawiam Michaelowa :)
Fajnie, że wstawiłaś rozdział 5.Betty chyba nie zdaje sobie sprawy, że jest w Michaelu zakochana <3 Słodkie! Bardzo fajna notka. Dobrze, że Betty zamierza powiedzieć Mikowi o ojcu. Pewnie jak Mike się dowie to go rozniesie...
OdpowiedzUsuńCzekam na nową notkę, Lolkaaa
Droga Jenn.
OdpowiedzUsuńChcę Ci powiedzieć, że przeczytałam i bioręsię za komentowanie :P
No więc.
Jak to dobrze, e w tym odcinku Bett nic się nie stało. Mam na myśli jej ojca.
Choć na samą myśl o nim jest mi niedobrze.... grrr....
Heh.. Strasznie mi się podobała scenka Michaela i Betti w lesie :)
Nie mogło zabraknąć ich przekomarzanek. Te to są bezcenne :P :D
Wiedziałam, że pewnie Michael dzwonił do Bett, tylko pewnie nie zostao jej to przekazane.
To nie w stylu Mike'a, żeby olewać znamomych :P
I coś mi się wydaje, że ktoś tu jesz w nim zakochany tylko nie chce sięprzyznać przed samym sobą :P
Inacej Bett nie zachowywałaby się jak teraz. No i to, że o nim myśli wziąż, tęskni :)
Nie chce się przyznać przedsamą sobą, że coś się zmieniło w jej uczuciach :P A czas najwyższy, heh :)
Natomiast zawiodłam się na mamie głównej bohaterki... Jak mogła tak ją oszukać... Bett jej ufała... Tak się nie robi... Mam nadzieję, że to się zmieni...
I również mam nadzieję, że Betti się w końcu przyzna Michaelowi o ojcu... Jedynie jemu jeszcze ufać może.. na to wychodzi :P
Jenn, co tu dużo pisać. Jak zwykle świetnie :)
Co nie zmienia faktu,że czekam na BG z utęsknieniem :)
Pozdrawiam , BAD25 :)
Hej,
OdpowiedzUsuńW końcu blogger nie stwarza mi problemów z komentowaniem :D Mam nadzieję, że dalej też będę mogła swobodne dodawać komentarze.
Każda notka była bardzo sympatyczna. Piszesz bardzo dobrze i nie ma się do czego przyczepić. Tylko czy w tej chwili to opowiadanie nie zacznie być jakąś wersją Bad Girl? Nie mówię, że nie powinnaś pisać tak, jak czujesz, bo na pewno masz wypracowany obraz bohaterki. Jednak odnoszę wrażenie, że Betty jest jednocześnie pewną odmianą Rose. Może źle to interpretuję.
Pozdram. Martuś.
Aaaaaaaa normalnie jest nowy rozdział! Aż nie wierzę :D
OdpowiedzUsuńDługo kazałaś nam na niego czekać, ale jak wiadomo było warto :)
A co do rozdziału, nie mogę się doczekać kiedy Betty powie o wszystkim Michaelowi. W końcu tak dłużej nie może być! Z jej ojcem trzeba coś zrobić, zanim coś gorszego zrobi naszej Betty.
Zdenerwowałam się na tą Mamuśkę, co ona sobie myśli? Jak mogła nie powiedzieć o tym, że Mike dzwonił? haha i jeszcze myślała, że jej ktoś uwierzy w to, że zapomniała o tym? To było by nie możliwe w końcu Betty się o to pytała przez cały czas.
Kochany Michael! Miło się czytało gdy przekomarzali się w tym lesie. :D No a jak czekał na nią pod szkołą bo chciał się z nią zobaczyć to było świetne. :D
Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się wcześniej bo już nie mogę się doczekać. :D
Edzia
Hej kolejna notka, cudowna. JUż nie mogę się doczekać, nowej notki także na Bad Girl. Hej i mam prośbę, zostawiaj mi komentarze o nowych notkach u mnie.
OdpowiedzUsuńP.S Nowa notka na http://michael-story-about-amy-and-michael.blogspot.com/
Hitoshi
Coraz bardziej zaczyna mi sie podobać ten blog :D jest naprawdę sympatyczny i jeszcze sie rozkręca ;)
OdpowiedzUsuńTy po prostu masz talent! Tylko troche szkoda ze masz przerwę w pisaniu Bad Girl bo niesamowicie mi sie podobał :)) ale ten tez ;p
Czekam na następną notkę tutaj i na Bad Girl ;*
Zuzia
Fajny rozdział. Dobrze, że już wstawiłaś. Teraz nie mogę doczekać się na nn na Bad Girl :)
OdpowiedzUsuńMagda