Tak jak obiecałam dodaje kolejną część opowiadania o Betty i Michaelu. Nie sądziłam, że spodoba Wam się ta historia. Cieszę się z tego powodu :) Zapraszam.
~~~~~~~~~~~
Kolejny dzień. Przebudziłam się
zanim budzik zaczął dzwonić. Nie mogłam przez to wszystko
normalnie spać. Nadal nie mogłam zrozumieć jak Ona mogła nasłać
na niego policje? Przecież nic nie zrobił. Całe szczęście byli
normalni i jej wytłumaczyli, ale co to da? Ona nie zmieni zdania
choćby nie wiem co. Nie chciałam przez nią stracić Michaela. Co
ja gadam? Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi. No właśnie!
Jest jedynym moim przyjacielem, dlatego tak się boję. Gdy byłam
już ubrana, zeszłam na dół. Poszłam do kuchni. Zobaczyłam na
blacie kanapki. Nie miałam zamiaru tego jeść. Wyciągnęłam z
lodówki potrzebne składniki na śniadanie. Usiadłam przy blacie i
zaczęłam się zajadać przyrządzonymi przeze mnie kanapkami. Mama
weszła akurat do kuchni. Spojrzała się, że nie ruszyłam jej
kanapek. Odwróciłam głowę, żeby na nią nie patrzeć. Wstawiłam
talerz i szklankę do zlewu. Poszłam do siebie po książki i
patrzyłam się przez okno w oczekiwaniu na Michaela. Przyjechał
punktualnie. Wyszłam z domu. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył
i otworzył mi drzwi. Pocałowałam Go w policzek na przywitanie.
Wiedziałam, że Nas obserwuje przez okno.
- Witaj. Jak się spało? - zapytał.
- Bywało lepiej - wsiadłam. Zamknął
za mną drzwi i wsiadł za kierownicę.
- Nie przejmuj się tym.
- Chciałabym - posmutniałam.
- Ej - pogłaskał mnie po policzku -
Będzie dobrze - próbował dodać mi otuchy i na razie dobrze mu
szło.
- Jakim cudem nasze drogi się zeszły?
- oparłam głowę o zagłówek i przekręciłam ją w jego stronę.
- Nie mam pojęcia, ale bardzo się z
tego cieszę - uśmiechnął się szeroko. Zatrzymał się na
parkingu przed uczelnią - Powiedz mi, gdybyś miała problemy z tym
pożal się Boże nauczycielem.
- A co mu zrobisz?
- Już Ty się nie martw.
- W takim razie nic Ci nie powiem -
wytknęłam mu język.
- Ach tak? - zaczął się do mnie
zbliżać, a zwłaszcza jego dłonie - Odwołujesz swoje słowa? -
pokręciłam głową. Zaczął mnie łaskotać. Zanosiłam się
śmiechem.
- Mike ... hehehe ... przestań - nie
słuchał mnie - Proszę - w końcu przestał. Nasze twarze były
zbyt blisko siebie. Ciężko oddychałam po tych łaskotkach.
Patrzyliśmy sobie w oczy. Widziałam jak zerkał na każdy centymetr
mojej twarzy - Muszę już iść - nagle jak by się ocknął i
powrócił na swoje miejsce.
- Przyjadę jak zawsze. Mam dla Ciebie
niespodziankę.
- Jaką?
- Niespodzianka to niespodzianka -
uśmiechnął się.
- No dobrze. Do zobaczenia - wysiadłam
i skierowałam się w stronę uczelni. Lekcje mijały szybciej niż
zwykle. Z czego się bardzo cieszyłam. Dzisiaj mieliśmy aż dwie
godziny z tym Evanem. Nie ukrywam, że nigdy wcześniej tak bardzo
nie chciałam mieć zajęć informatycznych jak teraz. Znowu
skończyłam przed czasem i nie miałam co robić, więc pogrążyłam
się we własnych myślach. Najpierw rozmyślałam o Michaelu i tej
naszej dziwnej sytuacji. Bardzo chciałam Go pocałować i przerażało
mnie to. Cały czas sobie powtarzałam, że jest tylko moim
przyjacielem, a jak dochodziło do takich sytuacji, to nie wiedziałam
co się ze mną dzieje. Podobał mi się i miałam nadzieję, że to
się niedługo zmieni. Po chwili moje myśli zajął pewien osobnik,
a mianowicie mój ojciec. To już dzisiaj. Dzisiaj wszystko wróci do
normy. Tak jak było. Ze szkoły prosto do domu, bo inaczej dostanę
nauczkę. Dobrze, że miał wrócić dopiero koło 23. Wiedziałam,
że Michaela niespodzianka oznacza, że gdzieś mnie chce zabrać. Po
pierwszej lekcji przyszła pora na przerwę. Usiadłam na parapecie i
patrzyłam przez okno. Evan przez całą lekcję mnie obserwował.
Nie podobało mi się to. Wróciliśmy do klasy. Dostaliśmy kolejne
zadanie. Tym razem było trudniejsze. Zrobiłam jeden błąd i od
razu mi Go wypomniał.
- Widzę, że potrzebujesz małej
pomocy. Zostań po lekcjach.
- Nie mogę.
- To jest polecenie nauczyciela. Chyba
nie chcesz mieć kłopotów? - zaprzeczyłam głową - Tak myślałem
- odszedł. Nie chciałam z nim zostać sam na sam, ale co ja mogłam.
Cholera! Że też musiałam się pomylić z tą grafiką. Nie
wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. Ale na pewnie nic
dobrego. Po dzwonku wszyscy opuścili klasę, tylko nie ja. Siedział
przy swoim biurku. Wskazał mi krzesełko. Niepewnie usiadłam -
Proponowałem Ci indywidualne lekcje, pamiętasz?
- Tak.
- Moja propozycja jest nadal aktualna.
- Dziękuje, ale nie skorzystam.
- A to dlaczego? Jesteś dobra, ale
dzisiaj zrobiłaś błąd.
- Inni zrobili ich dużo więcej i ich
Pan jakoś nie zatrzymał po lekcjach.
- Bo Ty jesteś naprawdę świetna,
dlatego chce, żebyś się rozwinęła.
- A może ja nie chce.
- W to akurat nie uwierzę - wstał i
usiadł na biurku naprzeciw mnie - Dlaczego się upierasz?
- Naprawdę muszę już iść -
spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie. Mike już na mnie
czekał od pięciu minut. Wiedziałam, że zaraz zacznie się
denerwować. Chciałam wstać, ale mi nie pozwolił.
- Gdzie się tak spieszysz? - nachylał
się nade mną.
- Proszę mnie przepuścić!
- Jak się ze mną umówisz.
- Nie! Ile razy mam powtarzać?! -
udało mi się Go odepchnąć i wyszłam z sali. Szłam przez cała
drogę ze spuszczoną głową. Nagle na kogoś wpadłam. Podniosłam
głowę i już chciałam przeprosić tą osobę, ale to był Michael
- Co Ty tutaj robisz? - byliśmy na korytarzu szkolnym.
- Długo Cie nie było i zacząłem się
denerwować. Wszystko w porządku?
- Tak - wymusiłam się na uśmiech. A
co mu miałam powiedzieć? Nie chciałam, żeby zrobił coś głupiego
- Możemy już jechać - poszliśmy do samochodu.
- Na pewno wszystko dobrze?
- Na pewno ... dokąd jedziemy?
- Zobaczysz - uśmiechnął się. Po
jakiś 10 minutach powiedział - Zamknij oczy - spojrzałam się na
niego zaskoczona - No zamknij ... zaufaj mi - uśmiechał się. Po
chwili samochód się zatrzymał - Jeszcze nie otwieraj - wysiadł i
otworzył moje drzwi - Nie podglądaj - wziął mnie za ręce - Będę
Cie prowadził - pomógł mi wysiąść. Położył dłonie na moich
biodrach. Wzdrygnęłam się - Spokojnie - poczułam, że jedziemy
windą.
- Prawie jesteśmy usłyszałam
skrzypnięcie drzwi - Możesz otworzyć - tak też zrobiłam - Witaj
w moim królestwie - zamknął za nami drzwi.
- Jesteśmy w studiu?
- Tak ... chciałem Ci pokazać, gdzie
pracuje - rozmawialiśmy do wieczora. Nawet nie zauważyłam, że
jest już po 19.
- Powinnam już wracać do domu.
- Faktycznie .. wole się nie narażać
Twojej mamie - zaśmiał się. Byłam smutna, gdy mnie odwoził -
Stało się coś?
- Ojciec dzisiaj wraca. Wiesz, że to
oznacza, że nie będziemy się mogli spotykać?
- Ale w sobotę chyba ...
- Też nie - westchnął.
- Dlaczego?
- Już Ci mówiłam .....
- Jesteś dorosła ... nie może Cie
traktować jak dziecko .... mogę z nim pogadać ..
- Nie! - prawie krzyknęłam - Obiecaj,
że tego nie zrobisz - patrzył na mnie przez chwilę i westchnął.
- No dobrze ... obiecuję .... czyli
już nigdy się nie zobaczymy?
- Może .. kiedyś ... jak ojciec znowu
pojedzie.
- Czyli kiedy?
- Nie wiem - powiedziałam zgodnie z
prawdą. Posmutniał - Bądźmy szczerzy ... nasza znajomość nie ma
przyszłości.
- Dlaczego tak mówisz? Przecież miło
spędziliśmy czas.
- To prawda, ale jesteśmy z dwóch
różnych światów - dojeżdżaliśmy pod mój dom. Zobaczyłam
samochód ojca - Zatrzymaj się! - nagle zahamował.
- Co jest?
- Dalej pójdę pieszo. Mój ojciec
wrócił.
- Rozumiem - miałam już wysiadać,
ale się zatrzymałam. Pocałowałam Go w policzek.
- Dziękuje za spędzony czas ...
świetnie się bawiłam.
- Ja też - usłyszałam zanim
wysiadłam. Zdziwiłam się, że wrócił tak szybko. Wiedziałam, że
się wścieknie i co mnie czeka. Stanęłam w pół drogi i się
odwróciłam. Nie odjechał. Patrzył na mnie, ja na niego też.
Byłam ciekawa co by było, gdyby o wszystkim wiedział. Otworzyłam
drzwi najciszej jak umiałam. W domu było ciemno. Nie byłam pewna,
czy zapalić światło, ale nagle zobaczyłam ogień zapalniczki i
przypalanego papierosa.
- Lekcje się przedłużyły? - zapytał
nad wyraz spokojnie.
- T-tak - światło w salonie się
zapaliło - Gdzie mama?
- W pracy ... jesteśmy sami - zaczął
się do mnie powoli zbliżać. Stałam w bezruchu - Gdzie byłaś?
- Już mówiłam ..
- Nie denerwuj mnie! - podniósł głos.
Zadrżałam.
- Przepraszam - powiedziałam cicho.
- Dlaczego zawsze mnie prowokujesz? Nie
możesz być posłuszna?
- Jestem - bałam się odzywać, ale
musiałam.
- Nie pyskuj mi! - złapał mnie ręką
za kark - Wiem, że gdzieś się włóczyłaś, ale nauczę Cie
dyscypliny! - zaczęło się. Uderzył mnie z pięści w żołądek.
Upadłam z bólu - Wstawaj! - krzyknął. Nie zdążyłam wstać, a
On mnie złapał za ramię i podniósł do pozycji stojącej.
- Proszę Cie ... to już się nie
powtórzy - łzy zbierały mi się w oczach.
- Nic z tego! Trzeba było robić to co
Ci kazałem! - ponownie mnie uderzył. Już nie kazał się podnieść.
Wziął jakiś kabel i uderzył mnie nim po plecach. Poczułam
przeszywający ból. Potem zaczął mnie bić po nogach - Odechce Ci
się łażenia nie wiadomo gdzie! - czułam palenie na skórze. Jak
by ktoś ją rozrywał. Po jakimś czasie przestał - Bądź
posłuszna, a będzie wszystko dobrze - to nie była prawda. Za
każdym razem tak mówił. Przecież ja nic takiego nie robiłam,
mama też nie - Za pięć minut ma Cie tutaj nie być albo znowu
dostaniesz! - poszedł do salonu. Leżałam na podłodze i zwijałam
się z bólu. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. Zebrałam się
w sobie i ledwo wstałam. Trzymałam się mocno poręczy i weszłam
po schodach na górę. Od razu położyłam się do łóżka. Nawet
nie miałam siły wziąć prysznic. Rozebrałam się i spojrzałam na
swoje nogi. Były we krwi. Zwłaszcza prawa. Opatrzyłam rany na tyle
ile mogłam i się położyłam. Chciałam zasnąć, żeby nie czuć
tego bólu, ale nie mogłam. Martwiłam się jak ja jutro będę
chodziła, a musiałam iść na zajęcia. Zasnęłam dosyć późno.
~~~~~~~~
Budzik zaczął dzwonić równo o 6:00.
Otworzyłam oczy i Go wyłączyłam. Przetarłam oczy. Chciałam się
przekręcić na prawy bok i wtedy poczułam okropny ból. Odkryłam
się i doznałam szoku. Nogi miałam opuchnięte. Prawą nogę miałam
rozciętą. Wczoraj owinęłam ją bandażem, a dzisiaj był już
cały we krwi. Przeraziłam się i szybko poszłam do łazienki, żeby
zmienić opatrunek. Ubrałam się i spakowałam. Ledwo chodziłam,
ale w szkole musiałam udawać, że wszystko w porządku. Zeszłam na
dół do kuchni. Ojciec spał na kanapie pijany. Zrobiłam sobie po
cichu śniadanie. W domu jeszcze kulałam, bo nikt tego nie widział.
Mama miała wrócić z dyżuru już niedługo. Po około dziesięciu
minutach usłyszałam zgrzyt zamka. Nie odezwałam się do niej.
Nagle strasznie mnie zabolała noga i prawie upadłam, zdążyłam
się złapać szafki.
- Co Ci jest? - zapytała z przejęciem.
- Nic ... idę na zajęcia - wyminęłam
ją i wyszłam z domu. Poszłam jak zawsze na przystanek autobusowy.
Mike nie przyjechał. Chyba zrozumiał moje słowa. Nie było mi z
tym łatwo. Zaczęło mi na nim naprawdę zależeć. Nigdy czegoś
takiego nie czułam. Przy nim zapomniałam o wszystkich cierpieniach
i problemach. Był naprawdę niesamowity. Złapałam się na tym, że
coraz częściej o nim myślałam. Zamyśliłam się i prawie
przegapiłam autobus. Po dwudziestu minutach byłam już w szkole.
Dzisiaj kończyłam wyjątkowo późno, bo aż o 17. Ojciec o tym
wiedział, więc nie musiałam się obawiać jego reakcji, gdy wrócę.
Zresztą i tak pewnie o tej godzinie będzie siedział w barze do
rana. W ogóle nie mogłam skupić się na lekcjach. Ból przyćmił
mi wszystko. Pocieszałam się, że jeszcze trochę i będę w domu.
Pod koniec zaczęło mnie naprawdę boleć. Zaczekałam aż wszyscy
opuścili szkole i dopiero z niej wyszłam. Nie mogłam pokazać, że
kuleje, a inaczej już nie mogłam chodzić. Szłam w tym samym
kierunku co zawsze, ale nie zaszłam zbyt daleko. Upadłam na chodnik
i nie mogłam wstać. Strasznie mnie bolało. Ktoś do mnie podszedł
i uklęknął. Dopiero zobaczyłam, że to Mike.
- Co się stało? - zapytał.
- Co tutaj robisz?
- Ja nie chce zrywać z Tobą kontaktu
... nie mogę ... musiałem Cie zobaczyć.
- Skąd wiedziałeś, o której kończę?
- Nie wiedziałem ... czekam na Ciebie
od 13, ale odpowiedz mi ... co się stało?
- Wczoraj jak wróciłam to ... upadłam
na rozbite szkło i rozcięłam nogę.
- Powinnaś być w domu.
- Mama nic nie wie. Miała wczoraj
nocny dyżur w szpitalu.
- Boli Cie?
- Tak - wziął mnie na ręce i zaniósł
do samochodu - Dziękuje ... gdyby nie, to bym leżała tutaj do
jutra.
- Wiedziałem, że będę potrzebny -
uśmiechnął się. Przez całą drogę zaciskałam zęby z bólu.
Zauważył to - Może pojedziemy do szpitala?
- Nie ... mama jest pielęgniarką i
zna się na tym.
- No dobrze, ale nie mogę patrzeć jak
cierpisz - dotknął mojej dłoni. Poczułam miłe ciepło i się
uśmiechnęłam po mimo bólu. Przez całą drogę trzymał mnie za
rękę. To było bardzo miłe uczucie. Zatrzymał samochód na
podjeździe - Poczekaj .. zaniosę Cie.
- Nie boisz się mojej mamy?
- Zaryzykuje - uśmiechnął się i
wysiadł. Wziął mnie na ręce i zapukał do drzwi. Mama bardzo się
zdziwiła.
- Coś się stało? - zapytała.
- Mogę najpierw położyć Betty? -
wskazała na salon. Położył mnie na kanapie.
- To teraz słucham - usiadła w fotelu
i nadal była nieprzyjaźnie nastawiona do Michaela.
- Wczoraj jak byłaś w pracy ...
przewróciłam się i upadłam na szkło. Mam rozwaloną nogę i już
dłużej nie wytrzymam z bólu - nie mogłam powiedzieć prawdy, bo
Mike stał z boku. Mama spojrzała się na niego.
- Może Pan już iść - powiedziała.
- Chce iść do siebie - oznajmiłam.
- Pomogę Ci - podeszła do mnie, ale
nie byłam w stanie zrobić kroku.
- Zaniosę ją - nie czekał na
odpowiedź, tylko wziął mnie na ręce. Przyglądała się nam.
Objęłam Go za szyję, żeby nie spaść. Wszedł do mojego pokoju i
położył na łóżku.
- Dziękuje. Posiedzisz trochę ze mną?
- Oczywiście - usiadł przy mnie na
łóżku - Lepiej się czujesz?
- Nie bardzo.
- Muszę zmienić Ci opatrunek - do
pokoju weszła mama - Może Pan wyjść?
- Dobrze - wstał i skierował się w
stronę drzwi.
- Zaczekaj, dobrze? - powiedziałam.
- Ok - uśmiechnął się i wyszedł,
zamykają za sobą drzwi.
- To sprawka ojca, prawda? - zapytała
i podwinęła moje nogawki.
- Tak ... strasznie mnie boli.
- I okropnie krwawi - przemyła mi ranę
- Muszę założyć Ci szwy.
- Tylko nie to.
- Dam Ci zastrzyk znieczulający. Pójdę
po wszystko.
- Mamo - zatrzymała się - Chce, żeby
Mike był przy mnie, gdy będziesz je zakładała.
- Kiedy dasz sobie z nim spokój?
- Nigdy ... przewróciłam się na
chodnik i gdyby nie On .. nie dałabym rady wrócić do domu. Powiedź
mu, żeby wszedł - westchnęła i wyszła. Po chwili wrócił Mike.
- Twoja mama powiedziała, że chcesz
abym przyszedł.
- Tak ... będzie mi zakładała szwy
... zostaniesz przy mnie?
- Wiesz, że tak - uśmiechnął się.
Spojrzał na moją nogę - Nawet sobie nie wyobrażam co czujesz, ale
będzie dobrze. Możesz potrzymać mnie za rękę jeżeli chcesz.
- Nie chce Cię pozbawić niedokrwienia
- zaśmiał się.
- Zaryzykuje - ujął moją dłoń w
swoją. Zawsze tak mówił. Mama na chwilę przystanęła w drzwiach,
gdy to zobaczyła.
- Zrobię Ci zastrzyk - podwinęłam
rękaw. Poczułam jak igła przebija moją skórę - Poczekamy parę
minut aż zacznie działać - w tym czasie przygotowywała igłę z
nitką. Zamknęłam na chwilę oczy.
- Wszystko w porządku? - zapytał
Mike.
- Tak ... nie lubię igieł - był
bardzo troskliwy.
- Powiem Ci w tajemnicy .. - przybliżył
się do mnie - Ja też nie lubię igieł - zaśmiałam się - Ale nie
wypada mi się przyznawać.
- Dlaczego?
- No wiesz - wyprężył się - Jestem
w końcu mężczyzną - znowu się zaśmiałam.
- Zaczynam - powiedziała mama - Tylko
się nie ruszaj.
- Lepiej mnie przywiąż -
odpowiedziałam.
- Ma Cie kto trzymać - wywróciłam
oczami. Odruchowo ścisnęłam jego dłoń. Trochę czułam, ale nic
nie mówiłam.
- Jeszcze trochę - mówił delikatnie.
- Skończyłam - otworzyłam oczy -
Zalepię jeszcze plastrem - zalepiła - Gotowe .. nie było tak źle,
co?
- Nie aż tak jak myślałam.
- Musisz odpocząć - spojrzała się
na Michaela.
- Mike mi nie przeszkadza -
powiedziałam.
- Nie nadwyrężaj tej nogi, bo szwy
puszczą - zmieniła temat - Jutro zadzwonię do dyrektorki i powiem,
że nie możesz przyjść - wyszła.
- Naprawdę mnie nie lubi - zaśmiał
się - Boli Cię?
- Na razie nie ... zastrzyk działa.
- Pomóc Ci w czymś? Wiem, że nie
możesz chodzić - głupio było mi to mówić.
- Chciałam wziąć kąpiel, ale ...
nie wiem jak dam radę.
- Pójdę nalać wody do wanny - wrócił
po pięciu minutach - Gotowe - podwinął rękawy. Powoli usiadłam
na łóżku - Nie tak prędko - podszedł do mnie i wziął na ręce
- Zapomniałaś, że nie powinnaś jeszcze chodzić? - powiedział,
gdy mnie niósł.
- Zawsze radziłam sobie sama.
- Teraz już nie musisz - uśmiechał
się. Posadził mnie na krawędzi wanny - Przynieść Ci piżamkę,
czy coś? - rozbawił mnie tym.
- Jak byś mógł. Jest w szafie na
dolnej półce. Ta z kaczorem Donaldem.
- No to teraz mnie zaskoczyłaś. Ja
też mam takie piżamy.
- Naprawdę?
- Tak - wrócił z piżamą - Mam taką
tylko, że niebieską - zaśmiał się - Zawołaj mnie, gdyby coś -
zamknął za sobą drzwi. Rozebrałam się i weszłam do wanny. Prawą
nogę nie zamoczyłam. Szwy były świeże. Wszystko wydawało się
łatwe aż do czasu wyjścia. Nie miałam pojęcia jak to zrobić.
Przecież nie poproszę o to Michaela. Bez przesady. Wypuściłam
wodę. Myślałam, że to mi jakoś ułatwi, ale wcale tak nie było.
Rozglądałam się za czymś co mi pomoże. Moją uwagę przykuł
szlafrok. Wzięłam Go, bo leżał przy wannie. Ubrałam Go na
siebie. Byłam zakryta. Nie miałam wyjścia i zawołałam Michaela -
Tak? - pojawił się w łazience. Speszył się, gdy mnie zobaczył.
Ja też zrobiłam się czerwona jak burak.
- Głupio mi, ale ... nie mogę wyjść.
- Pomogę Ci - podszedł i wziął mnie
na ręce. Widok musiał być przekomiczny, bo oboje byliśmy
czerwieni - Twoja mama by mnie zabiła, gdyby to widziała -
rozluźnił trochę atmosferę. Zaśmialiśmy się - Gdzie Cie
zanieść?
- Muszę się jeszcze ubrać. Możesz
mnie posadzić na rogu wanny?
- Pewnie. Zawołaj mnie, gdy się
ubierzesz - wyszedł. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Żaden inny
facet nie był tak blisko i to jeszcze w tak krępującej chwili.
Ubrałam się i wytarłam stopy, żeby się nie poślizgnąć.
Skakałam na zdrowej nodze do samych drzwi i je otworzyłam - Co Ty
robisz? - natychmiast znalazł się przy mnie - Miałaś mnie zawołać
- przytrzymał mnie w pasie.
- Nie mogę pozwolić, żebyś mnie
cały czas nosił.
- I tak nie masz nic do gadania - wziął
mnie na ręce - Korzystaj póki możesz - położył mnie do łóżka.
- Dziękuje, że dla mnie to robisz ..
chociaż tak naprawdę nie musisz ... to miłe.
- Czasami potrafię być miły -
wyszczerzył się.
- Przestań mnie rozśmieszać -
walnęłam Go poduszką. Zaśmiał się. Nachylał się nade mną i
patrzył w oczy. W końcu się ocknął.
- To nie idziesz jutro do szkoły,
prawda?
- Pójdę dopiero w poniedziałek.
- Czyli ... nie będziemy się widzieć
- stwierdził i posmutniał.
- Na razie nie ....nie smuć się.
- Spróbuje .... a gdzie Twój ojciec?
- Poszedł do kolegi. Tylko proszę Cie
nie przychodź bez zapowiedzi.
- Spokojnie .. pamiętam. Będę
dzwonił.
- Ok - spojrzał na zegarek.
- Już tak późno? Ale się
zasiedziałem. Dobrze mi się z Tobą rozmawia i mógłbym godzinami.
- Miło mi to słyszeć. Mnie też się
bardzo dobrze z Tobą rozmawia.
- Ciesze się. Najchętniej bym jeszcze
został, ale Twoja mama i tak nie jest zadowolona z tego, że tutaj
siedzę. Poza tym musisz odpocząć.
- Masz racje .. jestem trochę
zmęczona.
- No widzisz? A ja Cie tylko męczę.
- To nie prawda.
- Wiesz o czym mówię. Odpoczywaj -
pocałował mnie w czoło i wstał - Niestety nie będę mógł Cie
odwiedzić, ale będę dzwonił, dobrze?
- Tak ... jeszcze raz Ci dziękuje.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się -
Do zobaczenia - wyszedł, a mi zrobiło się smutno. Cieszyłam się
z jego obecności. Wiem, że mama tego nie rozumiała, ale ja
potrzebowałam z kimś porozmawiać. Od pięciu lat nie miałam tej
możliwości i nie miałam zamiaru teraz tego zaprzepaścić.
Ułożyłam się wygodnie do snu. Niestety po dwóch godzinach
obudziłam się z bólem. Mama niechętnie mi dała tabletki, bo
uważała, że niedawno dostałam zastrzyk i może mi zaszkodzić.
Wiedziała też, że inaczej bym nie zasnęła. Podziękowałam jej i
poszłam spać.
Ciesze sie ze dodala na tym blogu notke bo bardzo polubilam to opowiadanie ale BG tez uwielbiam. Wkurzyl mnie ten ojciec Betty co za cham i prostka! Jak Michael sie dowie to go zabije. Szkoda ze nie beda sie widywac bo uwielbiama czytac kiedy sa razem.
OdpowiedzUsuńPs.uwielbiam te opowiadanie i czekam na nastepna notke :)
Pozdrawiam Michaelowa
Biedna Betty… Musi się wreszcie postawić temu draniowi którego nawet nie można nazwać ojcem. Może gdyby powiedziała Michaelowi to by coś poradził? Jeszcze jak na złość ten cały Evan się przyczepił. Koniecznie Mike powinien się o tym co on wyprawia dowiedzieć. Czekam aż w końcu Betty dopuści do siebie to że kocha Michaela, bo wiem że tak jest.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następną notkę.
Jacksonka
Zupełnie zatopiłam się w akcji... Uwielbiam twój styl pisania. Po prostu... Świetne opowiadanie, aż się dziwie, że tak mało komentarzy. Powinno ich być ze 100 :* Biedna, biedna Betty znalazła swojego wybawiciela. Już tylko czekam aż Michael się o wszystkim dowie. On nie pozwoli by nadal mieszkała z rodzicami, prawda? Mam nadzieję. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
~ Capitan Mikey
Czytając to,można naprawdę się zatracić i przez chwilę być w całkiem innym świecie.Ta opowieść,chociaż budowana jest na bardzo trudnym i ciężkim podłożu,czyli życiu Betty,ma w sobie masę uroku.Relacja między Michaelem,a nią jest tak delikatna i czarująca,bardzo mnie ujmuje i sprawia,że w czasie czytania uśmiecham się sama do siebie.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie,że gdyby Betty opowiedziała Michaelowi o swoim ojcu i sytuacji w domu,połączyłoby ich jeszcze więcej,w końcu u niego było podobnie...
No ale zobaczymy jak akcja się rozwinie.
W każdym razie jestem olbrzymią fanką Twoich opowiadań,ale przede wszystkim uwielbiam i podziwiam Ciebie.Twój styl pisania i przelewania na papier tego,co rodzi się w głowie jest bezkonkurencyjny.
Trzymaj tak dalej!
P.S.uwielbiam tego Michaela <3 Słodki,czarujący,opiekuńczy i kochany.Czy można wyobrazić sobie lepszego faceta? xD
pozdrawiam,
Klaudia :)
Po prostu kocham to opowiadanie! Jest wciągające i... No super!! Biedna Betty. Może Mickey ją uratuje następnym razem gdy ojciec zacznie Ją bić? Mam też nadzieję, że ich przyjaźń przerodzi się w coś jeszcze piękniejszego... ;-)
OdpowiedzUsuńPozdr. Lolkaaa
Jak ja uwielbiam to opowiadanie :D.
OdpowiedzUsuńBiedna ta Betty. Jej ojciec na prawdę ma coś z głową. Jak on mógł tak potraktować własną córkę? Niech no go tylko dopadne :D. Nie dość, że w domu meczy się z tym czymś, bo inaczej go nazwać się nie da. A ojcem to już w ogóle go nie nazywajmy bo nim nie jest. To jeszcze w szkole przyczepił się ten cały nauczyciel. Ehh, aż jej współczuję. Dobrze, że ma jeszcze Michaela.
No właśnie Betty mogła by w końcu powiedzieć Michaelowi o tym co dzieje się w jej domu. Pomógł by jej na pewno.
Zresztą już widać jaki on jest. Taki czuły, delikatny a jaki opiekuńczy.
Poproszę takiego jednego dla mnie :D
Czekam na kolejną notkę, miejmy nadzieję, że w niej nic jej się już nie stanie.
Edzia
Po prostu kocham to opowiadanie! Jest wciągające i... No super! Rozwaliła mnie scena w łazience : - ). Biedna Betty. Może Mickey Ją uratuje następnym razem gdy ojciec zacznie Ją bić. Mam też nadzieję, że Ich przyjaźń przerodzi się w coś jeszcze piękniejszego... :-)
OdpowiedzUsuńPozdr. Lolkaaa
Fajne, takie... fajne ;) Ten jej ojciec jest głupi.
OdpowiedzUsuńMagda
Jenn, dorga kochana Jenn, w końcu nadszedł ten dzień gdzie zobaczysz też mój wpis tu :D
OdpowiedzUsuńWreszcie się go doczekałaś :D
No więc tak. Evan /wszechmogący :D /
Dziwny ten koleś... Bo fakt... jeden błąd w grafice i jużjest powód by ją po lekcjach zatrzymać... Ewidentnie ją podrywa.... I jest namolny... nie znoszę takich typów facetów... Grrr....
Wiesz co? Ten tyran per ojciec jest popierdzielony, czubnięty i psychicznie chory... Przecież jak on tak będzie traktował swoją córkęto on jej coś wewnętrznie uszkodzi... Może m na tym ucierpieć jej zdrowie... Nie wiem czy sobie z tego zdaje sprawę.. To są narządy wewnętrzne... A co jeśli uszkodzi jej wątrobę przez takie walenie pięścią w brzuch.. To jest ból niesamowity... Czy on ma tego świadomość? Czy ma świadomość tego, że on jąmoże zabić? I jeszcze to bicie kablem... o.O Zupełnie tak jak Michael jak był mały...
Coś mi się wydaje, że ojciec Bett świetnie dogadały się właśnie z Joe'm...
Dobra, zmieńmy temat bo mnie nerwy biorą jak czytam o tym tyranie debilu.... ehh...
Michael :)
No tak. Ten to jest kochany facet :) Troskliwy, pomocny, martwi się, pomoże, pocieszy, wesprze ... <3
Kocham jego poczucie humoru jak mówi o mamie Bett :D
cyt. "Ona mnie na prawdę nie lubi" xD xD glebłam :D Piękne zdanie :D
Nie wspominając już o scence, gdzie jest przy niej gdy mama szyje córce ranę jaką wyrządziłjej "kochany" tatulek...
Lub z tą wanną i piżamką :P sama się zawstydziłam jak czytałam ten moment :P To takie.... hmm... takie śmieszne doświadczenie :D I potem jak oboje byli zawstydzeni :D
Kocham czytać gdy są razem :P :D To takie fajne gdy Betty nie myśli o złych rzeczach tylko się uśmiecha :)
Dodawaj koleją część piękna :) Bardzo lubię czytać tego opka, choć, nie powiem, wolałabym BG bo się bardziej przywiązałam jakoś tak :P
Obiecuję, że postaram się szybko dodać kolejny wpis :P :D Hi... :P
wyśmienity blog i post ! Twoje opowiadania są na naprawdę bardzo dobrym poziomie ! mam nadzieję że nie przegapię żadnego postu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
michaeljacksonthecollection.blogspot.com
53 year old Geologist II Abdul Blasi, hailing from Leduc enjoys watching movies like Class Act and Acting. Took a trip to Archaeological Site of Atapuerca and drives a Ferrari 250 SWB California Spider. sprawdz tutaj
OdpowiedzUsuń