sobota, 12 lipca 2014

Chapter 4

Witajcie!
Tak jak obiecałam dodaje kolejną część opowiadania o Betty i Michaelu. Nie sądziłam, że spodoba Wam się ta historia. Cieszę się z tego powodu :) Zapraszam.

                                                                      ~~~~~~~~~~~


Kolejny dzień. Przebudziłam się zanim budzik zaczął dzwonić. Nie mogłam przez to wszystko normalnie spać. Nadal nie mogłam zrozumieć jak Ona mogła nasłać na niego policje? Przecież nic nie zrobił. Całe szczęście byli normalni i jej wytłumaczyli, ale co to da? Ona nie zmieni zdania choćby nie wiem co. Nie chciałam przez nią stracić Michaela. Co ja gadam? Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi. No właśnie! Jest jedynym moim przyjacielem, dlatego tak się boję. Gdy byłam już ubrana, zeszłam na dół. Poszłam do kuchni. Zobaczyłam na blacie kanapki. Nie miałam zamiaru tego jeść. Wyciągnęłam z lodówki potrzebne składniki na śniadanie. Usiadłam przy blacie i zaczęłam się zajadać przyrządzonymi przeze mnie kanapkami. Mama weszła akurat do kuchni. Spojrzała się, że nie ruszyłam jej kanapek. Odwróciłam głowę, żeby na nią nie patrzeć. Wstawiłam talerz i szklankę do zlewu. Poszłam do siebie po książki i patrzyłam się przez okno w oczekiwaniu na Michaela. Przyjechał punktualnie. Wyszłam z domu. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył i otworzył mi drzwi. Pocałowałam Go w policzek na przywitanie. Wiedziałam, że Nas obserwuje przez okno.
- Witaj. Jak się spało? - zapytał.
- Bywało lepiej - wsiadłam. Zamknął za mną drzwi i wsiadł za kierownicę.
- Nie przejmuj się tym.
- Chciałabym - posmutniałam.
- Ej - pogłaskał mnie po policzku - Będzie dobrze - próbował dodać mi otuchy i na razie dobrze mu szło.
- Jakim cudem nasze drogi się zeszły? - oparłam głowę o zagłówek i przekręciłam ją w jego stronę.
- Nie mam pojęcia, ale bardzo się z tego cieszę - uśmiechnął się szeroko. Zatrzymał się na parkingu przed uczelnią - Powiedz mi, gdybyś miała problemy z tym pożal się Boże nauczycielem.
- A co mu zrobisz?
- Już Ty się nie martw.
- W takim razie nic Ci nie powiem - wytknęłam mu język.
- Ach tak? - zaczął się do mnie zbliżać, a zwłaszcza jego dłonie - Odwołujesz swoje słowa? - pokręciłam głową. Zaczął mnie łaskotać. Zanosiłam się śmiechem.
- Mike ... hehehe ... przestań - nie słuchał mnie - Proszę - w końcu przestał. Nasze twarze były zbyt blisko siebie. Ciężko oddychałam po tych łaskotkach. Patrzyliśmy sobie w oczy. Widziałam jak zerkał na każdy centymetr mojej twarzy - Muszę już iść - nagle jak by się ocknął i powrócił na swoje miejsce.
- Przyjadę jak zawsze. Mam dla Ciebie niespodziankę.
- Jaką?
- Niespodzianka to niespodzianka - uśmiechnął się.
- No dobrze. Do zobaczenia - wysiadłam i skierowałam się w stronę uczelni. Lekcje mijały szybciej niż zwykle. Z czego się bardzo cieszyłam. Dzisiaj mieliśmy aż dwie godziny z tym Evanem. Nie ukrywam, że nigdy wcześniej tak bardzo nie chciałam mieć zajęć informatycznych jak teraz. Znowu skończyłam przed czasem i nie miałam co robić, więc pogrążyłam się we własnych myślach. Najpierw rozmyślałam o Michaelu i tej naszej dziwnej sytuacji. Bardzo chciałam Go pocałować i przerażało mnie to. Cały czas sobie powtarzałam, że jest tylko moim przyjacielem, a jak dochodziło do takich sytuacji, to nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Podobał mi się i miałam nadzieję, że to się niedługo zmieni. Po chwili moje myśli zajął pewien osobnik, a mianowicie mój ojciec. To już dzisiaj. Dzisiaj wszystko wróci do normy. Tak jak było. Ze szkoły prosto do domu, bo inaczej dostanę nauczkę. Dobrze, że miał wrócić dopiero koło 23. Wiedziałam, że Michaela niespodzianka oznacza, że gdzieś mnie chce zabrać. Po pierwszej lekcji przyszła pora na przerwę. Usiadłam na parapecie i patrzyłam przez okno. Evan przez całą lekcję mnie obserwował. Nie podobało mi się to. Wróciliśmy do klasy. Dostaliśmy kolejne zadanie. Tym razem było trudniejsze. Zrobiłam jeden błąd i od razu mi Go wypomniał.
- Widzę, że potrzebujesz małej pomocy. Zostań po lekcjach.
- Nie mogę.
- To jest polecenie nauczyciela. Chyba nie chcesz mieć kłopotów? - zaprzeczyłam głową - Tak myślałem - odszedł. Nie chciałam z nim zostać sam na sam, ale co ja mogłam. Cholera! Że też musiałam się pomylić z tą grafiką. Nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. Ale na pewnie nic dobrego. Po dzwonku wszyscy opuścili klasę, tylko nie ja. Siedział przy swoim biurku. Wskazał mi krzesełko. Niepewnie usiadłam - Proponowałem Ci indywidualne lekcje, pamiętasz?
- Tak.
- Moja propozycja jest nadal aktualna.
- Dziękuje, ale nie skorzystam.
- A to dlaczego? Jesteś dobra, ale dzisiaj zrobiłaś błąd.
- Inni zrobili ich dużo więcej i ich Pan jakoś nie zatrzymał po lekcjach.
- Bo Ty jesteś naprawdę świetna, dlatego chce, żebyś się rozwinęła.
- A może ja nie chce.
- W to akurat nie uwierzę - wstał i usiadł na biurku naprzeciw mnie - Dlaczego się upierasz?
- Naprawdę muszę już iść - spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie. Mike już na mnie czekał od pięciu minut. Wiedziałam, że zaraz zacznie się denerwować. Chciałam wstać, ale mi nie pozwolił.
- Gdzie się tak spieszysz? - nachylał się nade mną.
- Proszę mnie przepuścić!
- Jak się ze mną umówisz.
- Nie! Ile razy mam powtarzać?! - udało mi się Go odepchnąć i wyszłam z sali. Szłam przez cała drogę ze spuszczoną głową. Nagle na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę i już chciałam przeprosić tą osobę, ale to był Michael - Co Ty tutaj robisz? - byliśmy na korytarzu szkolnym.
- Długo Cie nie było i zacząłem się denerwować. Wszystko w porządku?
- Tak - wymusiłam się na uśmiech. A co mu miałam powiedzieć? Nie chciałam, żeby zrobił coś głupiego - Możemy już jechać - poszliśmy do samochodu.
- Na pewno wszystko dobrze?
- Na pewno ... dokąd jedziemy?
- Zobaczysz - uśmiechnął się. Po jakiś 10 minutach powiedział - Zamknij oczy - spojrzałam się na niego zaskoczona - No zamknij ... zaufaj mi - uśmiechał się. Po chwili samochód się zatrzymał - Jeszcze nie otwieraj - wysiadł i otworzył moje drzwi - Nie podglądaj - wziął mnie za ręce - Będę Cie prowadził - pomógł mi wysiąść. Położył dłonie na moich biodrach. Wzdrygnęłam się - Spokojnie - poczułam, że jedziemy windą.
- Prawie jesteśmy usłyszałam skrzypnięcie drzwi - Możesz otworzyć - tak też zrobiłam - Witaj w moim królestwie - zamknął za nami drzwi.
- Jesteśmy w studiu?
- Tak ... chciałem Ci pokazać, gdzie pracuje - rozmawialiśmy do wieczora. Nawet nie zauważyłam, że jest już po 19.
- Powinnam już wracać do domu.
- Faktycznie .. wole się nie narażać Twojej mamie - zaśmiał się. Byłam smutna, gdy mnie odwoził - Stało się coś?
- Ojciec dzisiaj wraca. Wiesz, że to oznacza, że nie będziemy się mogli spotykać?
- Ale w sobotę chyba ...
- Też nie - westchnął.
- Dlaczego?
- Już Ci mówiłam .....
- Jesteś dorosła ... nie może Cie traktować jak dziecko .... mogę z nim pogadać ..
- Nie! - prawie krzyknęłam - Obiecaj, że tego nie zrobisz - patrzył na mnie przez chwilę i westchnął.
- No dobrze ... obiecuję .... czyli już nigdy się nie zobaczymy?
- Może .. kiedyś ... jak ojciec znowu pojedzie.
- Czyli kiedy?
- Nie wiem - powiedziałam zgodnie z prawdą. Posmutniał - Bądźmy szczerzy ... nasza znajomość nie ma przyszłości.
- Dlaczego tak mówisz? Przecież miło spędziliśmy czas.
- To prawda, ale jesteśmy z dwóch różnych światów - dojeżdżaliśmy pod mój dom. Zobaczyłam samochód ojca - Zatrzymaj się! - nagle zahamował.
- Co jest?
- Dalej pójdę pieszo. Mój ojciec wrócił.
- Rozumiem - miałam już wysiadać, ale się zatrzymałam. Pocałowałam Go w policzek.
- Dziękuje za spędzony czas ... świetnie się bawiłam.
- Ja też - usłyszałam zanim wysiadłam. Zdziwiłam się, że wrócił tak szybko. Wiedziałam, że się wścieknie i co mnie czeka. Stanęłam w pół drogi i się odwróciłam. Nie odjechał. Patrzył na mnie, ja na niego też. Byłam ciekawa co by było, gdyby o wszystkim wiedział. Otworzyłam drzwi najciszej jak umiałam. W domu było ciemno. Nie byłam pewna, czy zapalić światło, ale nagle zobaczyłam ogień zapalniczki i przypalanego papierosa.
- Lekcje się przedłużyły? - zapytał nad wyraz spokojnie.
- T-tak - światło w salonie się zapaliło - Gdzie mama?
- W pracy ... jesteśmy sami - zaczął się do mnie powoli zbliżać. Stałam w bezruchu - Gdzie byłaś?
- Już mówiłam ..
- Nie denerwuj mnie! - podniósł głos. Zadrżałam.
- Przepraszam - powiedziałam cicho.
- Dlaczego zawsze mnie prowokujesz? Nie możesz być posłuszna?
- Jestem - bałam się odzywać, ale musiałam.
- Nie pyskuj mi! - złapał mnie ręką za kark - Wiem, że gdzieś się włóczyłaś, ale nauczę Cie dyscypliny! - zaczęło się. Uderzył mnie z pięści w żołądek. Upadłam z bólu - Wstawaj! - krzyknął. Nie zdążyłam wstać, a On mnie złapał za ramię i podniósł do pozycji stojącej.
- Proszę Cie ... to już się nie powtórzy - łzy zbierały mi się w oczach.
- Nic z tego! Trzeba było robić to co Ci kazałem! - ponownie mnie uderzył. Już nie kazał się podnieść. Wziął jakiś kabel i uderzył mnie nim po plecach. Poczułam przeszywający ból. Potem zaczął mnie bić po nogach - Odechce Ci się łażenia nie wiadomo gdzie! - czułam palenie na skórze. Jak by ktoś ją rozrywał. Po jakimś czasie przestał - Bądź posłuszna, a będzie wszystko dobrze - to nie była prawda. Za każdym razem tak mówił. Przecież ja nic takiego nie robiłam, mama też nie - Za pięć minut ma Cie tutaj nie być albo znowu dostaniesz! - poszedł do salonu. Leżałam na podłodze i zwijałam się z bólu. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. Zebrałam się w sobie i ledwo wstałam. Trzymałam się mocno poręczy i weszłam po schodach na górę. Od razu położyłam się do łóżka. Nawet nie miałam siły wziąć prysznic. Rozebrałam się i spojrzałam na swoje nogi. Były we krwi. Zwłaszcza prawa. Opatrzyłam rany na tyle ile mogłam i się położyłam. Chciałam zasnąć, żeby nie czuć tego bólu, ale nie mogłam. Martwiłam się jak ja jutro będę chodziła, a musiałam iść na zajęcia. Zasnęłam dosyć późno.

                                                                             ~~~~~~~~

Budzik zaczął dzwonić równo o 6:00. Otworzyłam oczy i Go wyłączyłam. Przetarłam oczy. Chciałam się przekręcić na prawy bok i wtedy poczułam okropny ból. Odkryłam się i doznałam szoku. Nogi miałam opuchnięte. Prawą nogę miałam rozciętą. Wczoraj owinęłam ją bandażem, a dzisiaj był już cały we krwi. Przeraziłam się i szybko poszłam do łazienki, żeby zmienić opatrunek. Ubrałam się i spakowałam. Ledwo chodziłam, ale w szkole musiałam udawać, że wszystko w porządku. Zeszłam na dół do kuchni. Ojciec spał na kanapie pijany. Zrobiłam sobie po cichu śniadanie. W domu jeszcze kulałam, bo nikt tego nie widział. Mama miała wrócić z dyżuru już niedługo. Po około dziesięciu minutach usłyszałam zgrzyt zamka. Nie odezwałam się do niej. Nagle strasznie mnie zabolała noga i prawie upadłam, zdążyłam się złapać szafki.
- Co Ci jest? - zapytała z przejęciem.
- Nic ... idę na zajęcia - wyminęłam ją i wyszłam z domu. Poszłam jak zawsze na przystanek autobusowy. Mike nie przyjechał. Chyba zrozumiał moje słowa. Nie było mi z tym łatwo. Zaczęło mi na nim naprawdę zależeć. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Przy nim zapomniałam o wszystkich cierpieniach i problemach. Był naprawdę niesamowity. Złapałam się na tym, że coraz częściej o nim myślałam. Zamyśliłam się i prawie przegapiłam autobus. Po dwudziestu minutach byłam już w szkole. Dzisiaj kończyłam wyjątkowo późno, bo aż o 17. Ojciec o tym wiedział, więc nie musiałam się obawiać jego reakcji, gdy wrócę. Zresztą i tak pewnie o tej godzinie będzie siedział w barze do rana. W ogóle nie mogłam skupić się na lekcjach. Ból przyćmił mi wszystko. Pocieszałam się, że jeszcze trochę i będę w domu. Pod koniec zaczęło mnie naprawdę boleć. Zaczekałam aż wszyscy opuścili szkole i dopiero z niej wyszłam. Nie mogłam pokazać, że kuleje, a inaczej już nie mogłam chodzić. Szłam w tym samym kierunku co zawsze, ale nie zaszłam zbyt daleko. Upadłam na chodnik i nie mogłam wstać. Strasznie mnie bolało. Ktoś do mnie podszedł i uklęknął. Dopiero zobaczyłam, że to Mike.
- Co się stało? - zapytał.
- Co tutaj robisz?
- Ja nie chce zrywać z Tobą kontaktu ... nie mogę ... musiałem Cie zobaczyć.
- Skąd wiedziałeś, o której kończę?
- Nie wiedziałem ... czekam na Ciebie od 13, ale odpowiedz mi ... co się stało?
- Wczoraj jak wróciłam to ... upadłam na rozbite szkło i rozcięłam nogę.
- Powinnaś być w domu.
- Mama nic nie wie. Miała wczoraj nocny dyżur w szpitalu.
- Boli Cie?
- Tak - wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu - Dziękuje ... gdyby nie, to bym leżała tutaj do jutra.
- Wiedziałem, że będę potrzebny - uśmiechnął się. Przez całą drogę zaciskałam zęby z bólu. Zauważył to - Może pojedziemy do szpitala?
- Nie ... mama jest pielęgniarką i zna się na tym.
- No dobrze, ale nie mogę patrzeć jak cierpisz - dotknął mojej dłoni. Poczułam miłe ciepło i się uśmiechnęłam po mimo bólu. Przez całą drogę trzymał mnie za rękę. To było bardzo miłe uczucie. Zatrzymał samochód na podjeździe - Poczekaj .. zaniosę Cie.
- Nie boisz się mojej mamy?
- Zaryzykuje - uśmiechnął się i wysiadł. Wziął mnie na ręce i zapukał do drzwi. Mama bardzo się zdziwiła.
- Coś się stało? - zapytała.
- Mogę najpierw położyć Betty? - wskazała na salon. Położył mnie na kanapie.
- To teraz słucham - usiadła w fotelu i nadal była nieprzyjaźnie nastawiona do Michaela.
- Wczoraj jak byłaś w pracy ... przewróciłam się i upadłam na szkło. Mam rozwaloną nogę i już dłużej nie wytrzymam z bólu - nie mogłam powiedzieć prawdy, bo Mike stał z boku. Mama spojrzała się na niego.
- Może Pan już iść - powiedziała.
- Chce iść do siebie - oznajmiłam.
- Pomogę Ci - podeszła do mnie, ale nie byłam w stanie zrobić kroku.
- Zaniosę ją - nie czekał na odpowiedź, tylko wziął mnie na ręce. Przyglądała się nam. Objęłam Go za szyję, żeby nie spaść. Wszedł do mojego pokoju i położył na łóżku.
- Dziękuje. Posiedzisz trochę ze mną?
- Oczywiście - usiadł przy mnie na łóżku - Lepiej się czujesz?
- Nie bardzo.
- Muszę zmienić Ci opatrunek - do pokoju weszła mama - Może Pan wyjść?
- Dobrze - wstał i skierował się w stronę drzwi.
- Zaczekaj, dobrze? - powiedziałam.
- Ok - uśmiechnął się i wyszedł, zamykają za sobą drzwi.
- To sprawka ojca, prawda? - zapytała i podwinęła moje nogawki.
- Tak ... strasznie mnie boli.
- I okropnie krwawi - przemyła mi ranę - Muszę założyć Ci szwy.
- Tylko nie to.
- Dam Ci zastrzyk znieczulający. Pójdę po wszystko.
- Mamo - zatrzymała się - Chce, żeby Mike był przy mnie, gdy będziesz je zakładała.
- Kiedy dasz sobie z nim spokój?
- Nigdy ... przewróciłam się na chodnik i gdyby nie On .. nie dałabym rady wrócić do domu. Powiedź mu, żeby wszedł - westchnęła i wyszła. Po chwili wrócił Mike.
- Twoja mama powiedziała, że chcesz abym przyszedł.
- Tak ... będzie mi zakładała szwy ... zostaniesz przy mnie?
- Wiesz, że tak - uśmiechnął się. Spojrzał na moją nogę - Nawet sobie nie wyobrażam co czujesz, ale będzie dobrze. Możesz potrzymać mnie za rękę jeżeli chcesz.
- Nie chce Cię pozbawić niedokrwienia - zaśmiał się.
- Zaryzykuje - ujął moją dłoń w swoją. Zawsze tak mówił. Mama na chwilę przystanęła w drzwiach, gdy to zobaczyła.
- Zrobię Ci zastrzyk - podwinęłam rękaw. Poczułam jak igła przebija moją skórę - Poczekamy parę minut aż zacznie działać - w tym czasie przygotowywała igłę z nitką. Zamknęłam na chwilę oczy.
- Wszystko w porządku? - zapytał Mike.
- Tak ... nie lubię igieł - był bardzo troskliwy.
- Powiem Ci w tajemnicy .. - przybliżył się do mnie - Ja też nie lubię igieł - zaśmiałam się - Ale nie wypada mi się przyznawać.
- Dlaczego?
- No wiesz - wyprężył się - Jestem w końcu mężczyzną - znowu się zaśmiałam.
- Zaczynam - powiedziała mama - Tylko się nie ruszaj.
- Lepiej mnie przywiąż - odpowiedziałam.
- Ma Cie kto trzymać - wywróciłam oczami. Odruchowo ścisnęłam jego dłoń. Trochę czułam, ale nic nie mówiłam.
- Jeszcze trochę - mówił delikatnie.
- Skończyłam - otworzyłam oczy - Zalepię jeszcze plastrem - zalepiła - Gotowe .. nie było tak źle, co?
- Nie aż tak jak myślałam.
- Musisz odpocząć - spojrzała się na Michaela.
- Mike mi nie przeszkadza - powiedziałam.
- Nie nadwyrężaj tej nogi, bo szwy puszczą - zmieniła temat - Jutro zadzwonię do dyrektorki i powiem, że nie możesz przyjść - wyszła.
- Naprawdę mnie nie lubi - zaśmiał się - Boli Cię?
- Na razie nie ... zastrzyk działa.
- Pomóc Ci w czymś? Wiem, że nie możesz chodzić - głupio było mi to mówić.
- Chciałam wziąć kąpiel, ale ... nie wiem jak dam radę.
- Pójdę nalać wody do wanny - wrócił po pięciu minutach - Gotowe - podwinął rękawy. Powoli usiadłam na łóżku - Nie tak prędko - podszedł do mnie i wziął na ręce - Zapomniałaś, że nie powinnaś jeszcze chodzić? - powiedział, gdy mnie niósł.
- Zawsze radziłam sobie sama.
- Teraz już nie musisz - uśmiechał się. Posadził mnie na krawędzi wanny - Przynieść Ci piżamkę, czy coś? - rozbawił mnie tym.
- Jak byś mógł. Jest w szafie na dolnej półce. Ta z kaczorem Donaldem.
- No to teraz mnie zaskoczyłaś. Ja też mam takie piżamy.
- Naprawdę?
- Tak - wrócił z piżamą - Mam taką tylko, że niebieską - zaśmiał się - Zawołaj mnie, gdyby coś - zamknął za sobą drzwi. Rozebrałam się i weszłam do wanny. Prawą nogę nie zamoczyłam. Szwy były świeże. Wszystko wydawało się łatwe aż do czasu wyjścia. Nie miałam pojęcia jak to zrobić. Przecież nie poproszę o to Michaela. Bez przesady. Wypuściłam wodę. Myślałam, że to mi jakoś ułatwi, ale wcale tak nie było. Rozglądałam się za czymś co mi pomoże. Moją uwagę przykuł szlafrok. Wzięłam Go, bo leżał przy wannie. Ubrałam Go na siebie. Byłam zakryta. Nie miałam wyjścia i zawołałam Michaela - Tak? - pojawił się w łazience. Speszył się, gdy mnie zobaczył. Ja też zrobiłam się czerwona jak burak.
- Głupio mi, ale ... nie mogę wyjść.
- Pomogę Ci - podszedł i wziął mnie na ręce. Widok musiał być przekomiczny, bo oboje byliśmy czerwieni - Twoja mama by mnie zabiła, gdyby to widziała - rozluźnił trochę atmosferę. Zaśmialiśmy się - Gdzie Cie zanieść?
- Muszę się jeszcze ubrać. Możesz mnie posadzić na rogu wanny?
- Pewnie. Zawołaj mnie, gdy się ubierzesz - wyszedł. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Żaden inny facet nie był tak blisko i to jeszcze w tak krępującej chwili. Ubrałam się i wytarłam stopy, żeby się nie poślizgnąć. Skakałam na zdrowej nodze do samych drzwi i je otworzyłam - Co Ty robisz? - natychmiast znalazł się przy mnie - Miałaś mnie zawołać - przytrzymał mnie w pasie.
- Nie mogę pozwolić, żebyś mnie cały czas nosił.
- I tak nie masz nic do gadania - wziął mnie na ręce - Korzystaj póki możesz - położył mnie do łóżka.
- Dziękuje, że dla mnie to robisz .. chociaż tak naprawdę nie musisz ... to miłe.
- Czasami potrafię być miły - wyszczerzył się.
- Przestań mnie rozśmieszać - walnęłam Go poduszką. Zaśmiał się. Nachylał się nade mną i patrzył w oczy. W końcu się ocknął.
- To nie idziesz jutro do szkoły, prawda?
- Pójdę dopiero w poniedziałek.
- Czyli ... nie będziemy się widzieć - stwierdził i posmutniał.
- Na razie nie ....nie smuć się.
- Spróbuje .... a gdzie Twój ojciec?
- Poszedł do kolegi. Tylko proszę Cie nie przychodź bez zapowiedzi.
- Spokojnie .. pamiętam. Będę dzwonił.
- Ok - spojrzał na zegarek.
- Już tak późno? Ale się zasiedziałem. Dobrze mi się z Tobą rozmawia i mógłbym godzinami.
- Miło mi to słyszeć. Mnie też się bardzo dobrze z Tobą rozmawia.
- Ciesze się. Najchętniej bym jeszcze został, ale Twoja mama i tak nie jest zadowolona z tego, że tutaj siedzę. Poza tym musisz odpocząć.
- Masz racje .. jestem trochę zmęczona.
- No widzisz? A ja Cie tylko męczę.
- To nie prawda.
- Wiesz o czym mówię. Odpoczywaj - pocałował mnie w czoło i wstał - Niestety nie będę mógł Cie odwiedzić, ale będę dzwonił, dobrze?
- Tak ... jeszcze raz Ci dziękuje.

- Nie ma sprawy - uśmiechnął się - Do zobaczenia - wyszedł, a mi zrobiło się smutno. Cieszyłam się z jego obecności. Wiem, że mama tego nie rozumiała, ale ja potrzebowałam z kimś porozmawiać. Od pięciu lat nie miałam tej możliwości i nie miałam zamiaru teraz tego zaprzepaścić. Ułożyłam się wygodnie do snu. Niestety po dwóch godzinach obudziłam się z bólem. Mama niechętnie mi dała tabletki, bo uważała, że niedawno dostałam zastrzyk i może mi zaszkodzić. Wiedziała też, że inaczej bym nie zasnęła. Podziękowałam jej i poszłam spać. 

11 komentarzy:

  1. Ciesze sie ze dodala na tym blogu notke bo bardzo polubilam to opowiadanie ale BG tez uwielbiam. Wkurzyl mnie ten ojciec Betty co za cham i prostka! Jak Michael sie dowie to go zabije. Szkoda ze nie beda sie widywac bo uwielbiama czytac kiedy sa razem.
    Ps.uwielbiam te opowiadanie i czekam na nastepna notke :)
    Pozdrawiam Michaelowa

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Betty… Musi się wreszcie postawić temu draniowi którego nawet nie można nazwać ojcem. Może gdyby powiedziała Michaelowi to by coś poradził? Jeszcze jak na złość ten cały Evan się przyczepił. Koniecznie Mike powinien się o tym co on wyprawia dowiedzieć. Czekam aż w końcu Betty dopuści do siebie to że kocha Michaela, bo wiem że tak jest.
    Czekam z niecierpliwością na następną notkę.
    Jacksonka

    OdpowiedzUsuń
  3. Zupełnie zatopiłam się w akcji... Uwielbiam twój styl pisania. Po prostu... Świetne opowiadanie, aż się dziwie, że tak mało komentarzy. Powinno ich być ze 100 :* Biedna, biedna Betty znalazła swojego wybawiciela. Już tylko czekam aż Michael się o wszystkim dowie. On nie pozwoli by nadal mieszkała z rodzicami, prawda? Mam nadzieję. :)
    Pozdrawiam,
    ~ Capitan Mikey

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytając to,można naprawdę się zatracić i przez chwilę być w całkiem innym świecie.Ta opowieść,chociaż budowana jest na bardzo trudnym i ciężkim podłożu,czyli życiu Betty,ma w sobie masę uroku.Relacja między Michaelem,a nią jest tak delikatna i czarująca,bardzo mnie ujmuje i sprawia,że w czasie czytania uśmiecham się sama do siebie.
    Mam wrażenie,że gdyby Betty opowiedziała Michaelowi o swoim ojcu i sytuacji w domu,połączyłoby ich jeszcze więcej,w końcu u niego było podobnie...
    No ale zobaczymy jak akcja się rozwinie.
    W każdym razie jestem olbrzymią fanką Twoich opowiadań,ale przede wszystkim uwielbiam i podziwiam Ciebie.Twój styl pisania i przelewania na papier tego,co rodzi się w głowie jest bezkonkurencyjny.
    Trzymaj tak dalej!
    P.S.uwielbiam tego Michaela <3 Słodki,czarujący,opiekuńczy i kochany.Czy można wyobrazić sobie lepszego faceta? xD

    pozdrawiam,
    Klaudia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po prostu kocham to opowiadanie! Jest wciągające i... No super!! Biedna Betty. Może Mickey ją uratuje następnym razem gdy ojciec zacznie Ją bić? Mam też nadzieję, że ich przyjaźń przerodzi się w coś jeszcze piękniejszego... ;-)
    Pozdr. Lolkaaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja uwielbiam to opowiadanie :D.
    Biedna ta Betty. Jej ojciec na prawdę ma coś z głową. Jak on mógł tak potraktować własną córkę? Niech no go tylko dopadne :D. Nie dość, że w domu meczy się z tym czymś, bo inaczej go nazwać się nie da. A ojcem to już w ogóle go nie nazywajmy bo nim nie jest. To jeszcze w szkole przyczepił się ten cały nauczyciel. Ehh, aż jej współczuję. Dobrze, że ma jeszcze Michaela.

    No właśnie Betty mogła by w końcu powiedzieć Michaelowi o tym co dzieje się w jej domu. Pomógł by jej na pewno.
    Zresztą już widać jaki on jest. Taki czuły, delikatny a jaki opiekuńczy.
    Poproszę takiego jednego dla mnie :D
    Czekam na kolejną notkę, miejmy nadzieję, że w niej nic jej się już nie stanie.
    Edzia

    OdpowiedzUsuń
  7. Po prostu kocham to opowiadanie! Jest wciągające i... No super! Rozwaliła mnie scena w łazience : - ). Biedna Betty. Może Mickey Ją uratuje następnym razem gdy ojciec zacznie Ją bić. Mam też nadzieję, że Ich przyjaźń przerodzi się w coś jeszcze piękniejszego... :-)
    Pozdr. Lolkaaa

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajne, takie... fajne ;) Ten jej ojciec jest głupi.
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  9. Jenn, dorga kochana Jenn, w końcu nadszedł ten dzień gdzie zobaczysz też mój wpis tu :D
    Wreszcie się go doczekałaś :D

    No więc tak. Evan /wszechmogący :D /
    Dziwny ten koleś... Bo fakt... jeden błąd w grafice i jużjest powód by ją po lekcjach zatrzymać... Ewidentnie ją podrywa.... I jest namolny... nie znoszę takich typów facetów... Grrr....

    Wiesz co? Ten tyran per ojciec jest popierdzielony, czubnięty i psychicznie chory... Przecież jak on tak będzie traktował swoją córkęto on jej coś wewnętrznie uszkodzi... Może m na tym ucierpieć jej zdrowie... Nie wiem czy sobie z tego zdaje sprawę.. To są narządy wewnętrzne... A co jeśli uszkodzi jej wątrobę przez takie walenie pięścią w brzuch.. To jest ból niesamowity... Czy on ma tego świadomość? Czy ma świadomość tego, że on jąmoże zabić? I jeszcze to bicie kablem... o.O Zupełnie tak jak Michael jak był mały...
    Coś mi się wydaje, że ojciec Bett świetnie dogadały się właśnie z Joe'm...

    Dobra, zmieńmy temat bo mnie nerwy biorą jak czytam o tym tyranie debilu.... ehh...

    Michael :)
    No tak. Ten to jest kochany facet :) Troskliwy, pomocny, martwi się, pomoże, pocieszy, wesprze ... <3
    Kocham jego poczucie humoru jak mówi o mamie Bett :D
    cyt. "Ona mnie na prawdę nie lubi" xD xD glebłam :D Piękne zdanie :D
    Nie wspominając już o scence, gdzie jest przy niej gdy mama szyje córce ranę jaką wyrządziłjej "kochany" tatulek...
    Lub z tą wanną i piżamką :P sama się zawstydziłam jak czytałam ten moment :P To takie.... hmm... takie śmieszne doświadczenie :D I potem jak oboje byli zawstydzeni :D
    Kocham czytać gdy są razem :P :D To takie fajne gdy Betty nie myśli o złych rzeczach tylko się uśmiecha :)

    Dodawaj koleją część piękna :) Bardzo lubię czytać tego opka, choć, nie powiem, wolałabym BG bo się bardziej przywiązałam jakoś tak :P

    Obiecuję, że postaram się szybko dodać kolejny wpis :P :D Hi... :P

    OdpowiedzUsuń
  10. wyśmienity blog i post ! Twoje opowiadania są na naprawdę bardzo dobrym poziomie ! mam nadzieję że nie przegapię żadnego postu.
    Pozdrawiam !

    michaeljacksonthecollection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. 53 year old Geologist II Abdul Blasi, hailing from Leduc enjoys watching movies like Class Act and Acting. Took a trip to Archaeological Site of Atapuerca and drives a Ferrari 250 SWB California Spider. sprawdz tutaj

    OdpowiedzUsuń