sobota, 4 kwietnia 2015

Chapter 17

Witajcie!
Notka miała być tydzień temu, ale się nie wyrobiłam.
Przy okazji chciałam życzyć Wam Zdrowych, Pogodnych Świąt Wielkanocnych oraz bardzo mokrego Dyngusa ;)
Za tydzień postaram się dodać nową na Bad Girl, bo będę dodawała na przemian, ale nie chce obiecywać. Teraz mam trochę na głowię i jeszcze dochodzi seria badań, które będę miała, dlatego nie wiem ile będę miała czasu na pisanie. Mam nadzieje, że rozumiecie i dziękuje, że wciąż jesteście :)
Zapraszam do czytania i komentowania :)


                                                                                ******


Postanowiliśmy, że spakujemy się już dzisiaj i dzięki temu mieliśmy więcej czasu dla siebie. Tak, niestety jutro wracamy do LA. Eh .. bardzo szybko zleciał nam ten pobyt tutaj. Nie pamiętam kiedy tak ostatnio się bawiłam. Zapomniałam zupełnie o problemach, o ojcu. Teraz czekała mnie ta sama rzeczywistość. Z tą różnicą, że byłam z Michaelem. Nie mogłam się doczekać kiedy powiem o tym Steffi. Tylko jej mogłam się zwierzyć i potrzebowałam tego. Mike rozmawiał właśnie z kimś przez telefon, gdy ja pakowałam swoje rzeczy. Zdążyłam się już spakować, a On jeszcze rozmawiał. Usiadłam na kanapie i czekałam aż skończy. Gdy skończył, usiadł obok.
- Ze studia. Pytali kiedy wracam.
- Czyli .. nie będziemy się tak często widywać, prawda? - skierowałam wzrok na swoje dłonie.
- Dlaczego?
- Wiem, że jesteś zajęty i to Twoja praca.
- Kotku .. - wziął moje dłonie w swoje – Dla Ciebie zawsze znajdę czas … a może .. - zmieszał się lekko.
- Tak? - spojrzałam na niego.
- Do niczego Cie nie zmuszam, ale … nie chciałabyś ze mną zamieszkać? - nie spodziewałam się tego.
- Mike .. zaskoczyłeś mnie …
- Wiem, ale to jest dobry pomysł .. sama zobacz .. nie musielibyśmy się rozstawać i Twoja matka by się nie wtrącała.
- Ale … Ty to przemyślałeś?
- Tak .. kocham Cie i nie widzę w tym nic dziwnego .. wręcz przeciwnie.
- Ja Ciebie też kocham … ale nie mogę … wybacz, ale to dla mnie za wcześnie – to nie była do końca prawda, ale nie mogłam mu powiedzieć, że nie mogę zostawić samej mamy z ojcem.
- Ehh .. rozumiem ..
- Nie bądź na mnie zły.
- Nie jestem. Nie mam o co. Może faktycznie za szybko to zaproponowałem, ale nic nie poradzę, że nie chce się z Tobą rozstawać – uśmiechnął się.
- Ja też nie chce. Mamy jeszcze czas na takie poważne decyzje, ok? Jesteśmy ze sobą dopiero tydzień. To nie jest długo.
- Masz racje, ale ja myślę o Tobie jak najbardziej poważnie. Nie traktuje Cie jako kolejnej dziewczyny.
- Ja to wszystko wiem, ale to miłe co mówisz – pocałowałam Go w policzek.
- O to dopiero było miłe. Co dzisiaj chcesz robić?
- Wszystko mi jedno, byle z Tobą – przytuliłam się.
- Hmm … może spacerek?
- Pasuje mi, tylko się zamaskuj.
- Wstydzisz się mnie?
- Hehe oczywiście, że nie .. wiesz dlaczego.
- Tylko się droczę.
Wieczorem poszliśmy na planowany spacer. Mike był nie do rozpoznania i mogliśmy swobodnie iść do parku. Trzymaliśmy się za ręce, a Mike co jakiś czas spoglądał na mnie i się uśmiechał. Po którymś razie, zawstydziłam się, więc przestał. Będąc już w hotelu, chciałam poruszyć temat jego leków, ale nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Siedzimy właśnie u mnie w pokoju. Większość czasu spędzaliśmy właśnie u mnie. Zauważył, że coś jest nie tak.
- Kochanie? - usłyszałam. Podniosłam na niego głowę – Coś Cie trapi?
- Nie … no .. tak jak by …
- Powiesz mi co to takiego, hm?
- Eh … - wstałam i podeszłam do okna.
- Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko – podszedł do mnie od tyłu i odwrócił do siebie. Spojrzałam mu w oczy.
- Chodzi o Ciebie .. - zmarszczył brwi – Mike …. tylko powiedź mi prawdę … wciąż … bierzesz?
- Słucham? - trochę się oburzył – Nie jestem narkomanem – odszedł ode mnie.
- Nie miałam tego na myśli .. chodzi mi o leki.
- To zabrzmiało jakbym brał narkotyki.
- Wiem .. przepraszam … odpowiesz mi? - spojrzał na mnie i milczał – Mike?
- Czasami …
- Dlaczego? Przecież Cie prosiłam .. - podeszłam do niego – Nie masz pojęcia co ja przeżywam, gdy pomyślę sobie, że właśnie wziąłeś to świństwo, żeby zasnąć – wzięłam jego twarz w swoje dłonie – Tak bardzo się boję o Ciebie .. nie mogę Cie stracić .. - miałam łzy w oczach.
- Nie stracisz mnie .. przysięgam ..
- Nie możesz tego wiedzieć … co .. co jeśli … się już nie obudzisz? - dałam upust łzom – Tak bardzo Cie kocham, dlatego tak bardzo się boję – wtuliłam się. Poczułam jak mnie objął.
- Kotku … postaram się nie zażywać .. dobrze? - uniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć.
- Na pewno? - patrzyłam mu w oczy.
- Tak .. zrobię to dla Ciebie, ale to nie będzie łatwe.
- Pomogę Ci.
- Ehh …
Tej nocy spał u mnie i nie musiał brać leków, żeby zasnąć. Położyłam głowę na jego torsie i próbowałam zasnąć. Cieszyłam się, że Michael spokojnie śpi. Oparłam brodę o jego tors i patrzyłam na niego. Wyglądał tak słodko. Po chwili zamknęłam oczy i w końcu sama zasnęłam.
Otworzyłam oczy, bo poczułam, że nie ma przy mnie Michaela. Rozejrzałam się po pokoju i usłyszałam odgłosy dobiegające z łazienki. Brał prysznic. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 8 rano, więc nie musiałam się spieszyć ze wstaniem. Z tego co pamiętam to wylot mieliśmy dopiero o 14. Przeciągnęłam się na łóżku i w tym samym czasie z łazienki wyszedł Mike … w samym ręczniku na biodrach! Zmieszał się, gdy zobaczył, że już nie śpię.
- Yy … myślałem, że jeszcze śpisz .. - podrapał się po głowie.
- Przed chwilą się obudziłam – czułam straszne motylki w brzuchu i jak najszybciej odwróciłam się. Na dodatek czułam, że się rumienie. To było takie głupie, ale był pierwszym mężczyzną, którego widziałam prawie nagiego.
- Przepraszam – usłyszałam, ale się nie odwróciłam.
- Za co mnie przepraszasz?
- Oj no wiesz … myślałem, że zdążę się ubrać.
- Nic się nie stało. Dobrze, że ręcznik Ci nie spadł – dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że powiedziałam to na głos – Yyy .. to znaczy .. - jeszcze bardziej spłonęłam rumieńcem.
- Zawsze mocno zawiązuje – zaśmiał się. Dobrze, że obrócił to w żart, ale i tak było mi strasznie głupio – A jeżeli by spadł? - obniżył ton głosu.
- To byś musiał ubrać.
- To na pewno. Już się ubrałem – niepewnie się odwróciłam, ale mówił prawdę. Wstałam i teraz ja poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam do kabiny. Ciągle myślałam o tym co przed chwilą widziałam i nie mogłam przestać. Miał idealne ciało. Boże .. o czym ja myślę. Ogarnij się dziewczyno. Umyta i ubrana wyszłam z łazienki. Wpadłam prosto w ramiona Michaela.
- Boże .. przestraszyłeś mnie ..
- Wybacz. Zdałem sobie sprawę, że zapomniałem się przywitać. Dzień dobry kochanie – złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Uśmiechnęłam się podczas pocałunku.
- Dzień dobry. Takie powitania bym mogła mieć codziennie – zarzuciłam mu ręce na szyi i się przytuliłam.
- Da się zrobić, ale wiem, że na razie nie chcesz.
- Ehh .. to nie tak, że nie chce .. po prostu … to za szybko … jesteśmy razem dopiero tydzień i nie znamy się zbyt długo tak naprawdę.
- Zdaje sobie z tego sprawę, ale moje uczucia co do Ciebie nie ulegną zmianie. Możesz być mnie pewna – odczepiłam się od niego.
- Proszę Cie … nie naciskaj na mnie. Wiem, że mnie kochasz .. ja Ciebie tak samo mocno kocham i jeżeli jest dane nam być razem, to będziemy mieszkać razem, ale jeszcze nie teraz.
- Dobrze .. już nie będę … wiem czego chce. Jestem zdecydowanym człowiekiem i chce być z Tobą … na zawsze – spojrzał mi w oczy – Zrobię wszystko aby nam się udało.
- W to nie wątpię.
- Nawet będę próbował żyć w zgodzie z Twoją mamą – zaśmiałam się.
- I właśnie tego się boję, że nie wytrzymasz jej zrzędzenia.
- Dla Ciebie wytrzymam wszystko … nawet najgorszy ból – pogłaskał mnie po policzku. Chciałam coś powiedzieć, ale mnie wyprzedził – Chcesz mieć dzieci? - zaniemówiłam i gapiłam się na niego.
- T-tak … kiedyś chce być mamą … czemu pytasz?
- Po prostu byłem ciekaw. Ja też chce być tatusiem i cieszę się, że też chcesz mieć.
- Ale .. - byłam nieco zaniepokojona.
- Spokojnie kotku … przecież nie teraz .. oboje wiemy skąd się biorą dzieci, a na to mamy jeszcze czas – pocałował mnie w policzek i przytulił. ''Pod warunkiem, że nie będziesz chodził w samym ręczniku'' – pomyślałam, ale szybko odgoniłam te nieczyste myśli.
O 13 pojechaliśmy na lotnisko. Samolot Michaela już czekał. Okazało się, że możemy od razu wystartować. Lot trwał jak wcześniej, dziesięć godzin. Nie przeszkadzało nam to. Przynajmniej mogliśmy spędzić więcej czasu ze sobą. Szczerze to nie chciałam wracać. Znowu się zacznie bicie i znęcanie. Pewnie ojciec nie może się już doczekać. Teraz będzie mi jeszcze trudniej udawać przed Michaelem, że wszystko jest w porządku. Zamyśliłam się, ale nie zauważył, bo opierałam głowę na jego ramieniu i prawie zasnęłam. Pocałował mnie w czoło. Nigdy nie myślałam, że trafię na takiego wspaniałego mężczyznę. Może ma swoje wady, ale ja póki co ich nie dostrzegam. W życiu wycierpiałam dużo, dlatego może takie małe wady mi nie przeszkadzają. Zresztą dowiemy się, gdy będziemy dłużej ze sobą. Poczułam, że ktoś mnie budzi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Michaela.
- Jesteśmy już na miejscu.
- Już? - przeciągnęłam się - Szybko nawet.
- No szybko dla kogoś kto przespał całą podróż.
- Serio? Mogłeś mnie obudzić.
- Po co? Przynajmniej się wyspałaś – dał mi buziaka – Wysiadamy – wzięliśmy się za ręce i wysiedliśmy z samolotu. Zdziwiłam się, że na dworze jest jeszcze jasno.
- Która godzina? - zapytałam.
- 14.
- Czyli jechaliśmy tylko godzinkę – spojrzał się na mnie.
- Niee .. 10 godzin ..
- Wiem .. ale tak powiedziałam, bo wyruszyliśmy o 13, a teraz jest 14.
- Hm .. a wiesz, że dopiero zauważyłem? Faktycznie.
Mike odwiózł mnie prawie pod sam dom. Oczywiście wiedział, że dalej nie może ze względu na ojca. Nie byłam pewna, czy jest w domu. Jak się potem okazało, miałam rację. Gdy tylko weszłam do domu, ''przywitał'' mnie. Chciałam Go wyminąć i pójść do siebie.
- Z ojcem się nie przywitasz?
- Cześć – powiedziałam na odczepnego – Jestem zmęczona lotem i chciałabym iść do siebie.
- Za chwilę – ku mojemu zdziwieniu był spokojny i trzeźwy. Może w końcu dał sobie spokój z alkoholem – Musimy porozmawiać – poszłam za nim do salonu.
- O co chodzi?
- Masz trzy miesiące wakacji, więc załatwiłem Ci pracę u mojego znajomego.
- Słucham? Ale ..
- To już postanowione i zaczynasz od jutra.
- Mama wie?
- Dowie się jeżeli będzie trzeba. Możesz już iść do siebie.
- To powiedź co to za praca.

- W barze. Jutro dowiesz się szczegółów, bo nie chce mi się gadać. Idziesz na 12 – spuściłam głowę i poszłam do siebie. Owszem chciałam pomóc mamie finansowo, ale chciałam sama znaleźć jakąś tymczasową pracę i na pewno nie w barze, gdzie jacyś obleśni faceci będą pić. Nawet do tego się wtrąca. Nie miałam wyboru i musiałam tam iść. Tylko jak ja to wytłumaczę Michaelowi. Mieliśmy spędzić dużo czasu razem. Nie było nam dane.