sobota, 25 lipca 2015

Chapter 19 Part 1

Witajcie!
W końcu się doczekaliście chociaż nie wiem czy czekaliście. Jeżeli tak, to jest mi bardzo miło. Miałam trochę więcej czasu i napisałam parę notek, wiec możecie spodziewać się za tydzień kolejnej notki. Powinna być na Bad Girl, ale jeżeli mi się nie uda to zapraszam tutaj, bo na pewno będzie nowa ;) Zapraszam do czytania oraz komentowania :)


                                                                            ~~~~~~~


Codziennie od dwóch tygodni chodzę do pracy. Nie miałam ani jednego dnia wolnego i nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam. Jestem okropnie zmęczona i chciałabym to rzucić w cholerę. Niestety nie mogę. Mama też nic nie może. Ostatnio jak stanęła w mojej obronie, pobił ją tak mocno, że przez kilka dni nie mogła chodzić do pracy. Obwiniałam siebie za to. Gdybym jej nie powiedziała, to nic by jej nie zrobił. Żeby tego było mało z Michaelem nam się nie układa. Muszę mu stale odmawiać spotkań. Był zły z tego powodu i ani trochę mu się nie dziwiłam. Strasznie się bałam, że Go stracę. Nie wiedziałam już co robić. Od kilku dni w ogóle nie dzwonił. Ostatni jego sms mówił, żebym dała znać, gdy będę miała czas. Czyli kiedy? Chyba wtedy jak zaczną mi się zajęcia.
Dzisiaj wyjątkowo ''szef'' wypuścił mnie o 14. Podobno ma być jakiś mały remont, dlatego wszystkie dziewczyny zostały wypuszczone wcześniej. Akurat zdążyłam minąć ten budynek, a na swojej drodze zobaczyłam Steffi.
- Betty? - zagadała. Spojrzałam na nią.
- O cześć. Co tutaj robisz?
- Idę do centrum. Pójdziesz może ze mną?
- Chciałabym, ale nie mogę – westchnęłam – Wracam do domu właśnie.
- Szkoda. Nie lubię sama chodzić na zakupy. Ale skoro nie możesz, to może kiedy indziej. A właśnie, jak tam z Michaelem Ci się układa?
- Ehh .. obawiam się, że mnie zostawi – posmutniałam.
- Co Ty .. dlaczego?
- Nie mam dla niego czasu, a ostatni raz widzieliśmy się jakieś dwa tygodnie temu. Jest zawiedziony .. wiem o tym.
- To może teraz się z nim spotkaj. Kurcze .. mam nadzieje, że Cie zrozumie, bo nie chciałabym abyście się rozstali .. naprawdę.
- Dziękuje. Trochę mi głupio nagle do niego zadzwonić. Pewnie jest w pracy.
- No jak chcesz, ale uważam, że powinnaś.
- Eh …. przepraszam, ale muszę już iść.
- Dobrze, to do zobaczenia. Zdzwonimy się?
- Tak. Pa.
- Pa – uśmiechnęła się i poszła w swoją stronę. Odetchnęłam z ogromną ulgą, że nie zapytała, gdzie byłam. Musiałabym okłamać kolejną osobę. Wolnym krokiem jak zawsze wróciłam do domu. Mama też wróciła z pracy. Zawołała mnie na obiad. Zjadłam tylko trochę i poszłam do siebie. Krzątałam się po pokoju i próbowałam poukładać myśli. Stanęłam przy oknie i spojrzałam na telefon, który trzymałam w dłoni. Miałam wybrany numer Michaela, ale nie odważyłam się nacisnąć zielonej słuchawki.
- Przepraszam kochanie – powiedziałam do siebie. Położyłam się i zasnęłam. Obudził mnie dźwięk telefonu. Przetarłam oczy i wzięłam telefon do ręki – Steffi? - odebrałam – Halo?
- Cześć Betty. Masz może czas?
- Teraz?
- Niee za godzinkę powiedźmy – spojrzałam na zegarek, który wskazywał 18.
- No dobrze, ale coś się stało?
- Nie. Chce porozmawiać. To do zobaczenia – rozłączyła się. Ciekawe o czym chce porozmawiać. Przez tą pracę i ją zaniedbałam. Możliwe, że chce nadrobić ten czas. Wstałam, poszłam do łazienki się ogarnąć. Gdy wybiła 18:30 zeszłam na dół do mamy.
- Wychodzę do Steffi.
- Dobrze. O której będziesz?
- Nie powiem Ci dokładnie, bo nie wiem jak długo nam zejdzie.
- Hm .. no w porządku, ale uważaj na siebie – wywróciłam oczami – No nie rób takiej miny.
- Będę uważała – ubrałam buty i wyszłam z domu. Na dworze była piękna pogoda. Słoneczko świeciło tak mocno, że bez okularów przeciwsłonecznych nie dało się patrzeć. Szkoda, że nie mogę skorzystać z tej pogody. Dwadzieścia minut później byłam pod drzwiami domu Steffi. Zapukałam. Otworzyła mi jej mama i wpuściła do środka. Powiedziała, że czeka na mnie w salonie, więc się tam udałam – Cześć po raz drugi – uśmiechnęłam się.
- O szybko przyszłaś, ale to dobrze.
- Nom .. to o co chodzi?
- Wiesz co? Idź do mojego pokoju, a ja zaraz tam przyjdę.
- No dobra – tak też zrobiłam, ale nie mogłam uwierzyć własnym oczom, gdy otworzyłam drzwi – Mike? - stał przy oknie ze skrzyżowanymi rękami.
- Cześć – weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.
- Co Ty tutaj robisz?
- Nie cieszysz się?
- Oczywiście, że się cieszę – podeszłam do niego, zarzuciłam mu ręce na szyję i się przytuliłam. Poczułam, że też mnie objął – Nie masz pojęcia jak tęskniłam.
- Ja tak samo, skarbie – odsunął mnie od siebie, żeby móc na mnie spojrzeć - Dlaczego nie zadzwoniłaś, że na dziś masz już koniec pracy? Czekałem na Twój telefon jak na wybawienie.
- Bo .. myślałam, że pracujesz i nie chciałam Ci zawracać głowy.
- Kochanie Ty mi możesz zawracać głowę przez cały czas – spojrzał mi w oczy – Muszę o to zapytać – spoważniał – Czy nadal Ci na mnie zależy? Chcesz być ze mną? - bardzo mnie tym zdziwił.
- Oczywiście, że tak .. dlaczego o to pytasz?
- Wiesz, że nie mamy dla siebie dużo czasu, a właściwie ..
- Tak .. wiem .. to ja Go dla nas nie mam za co Cie przepraszam, ale nie mam na to wpływu.
- Dlatego muszę wiedzieć na czym stoję.
- Na podłodze – na chwilę się uśmiechnął.
- Wiesz o czym mówię … bo ja nie chce się z Tobą rozstawać .. bardzo Cie kocham.
- Ja też nie chce, naprawdę. I boli mnie to, że nie mam dla Ciebie czasu.
- Zwolnij się.
- Nie mogę.
- Załatwię Ci lepszą pracę. Taką jaką chciałaś – wziął moją twarz w swoje dłonie – Ta praca Cie wykańcza. Jesteś blada i nie wyspana. Nie pozwolę, żeby coś Ci się stało.
- Nic mi nie będzie i nie musisz się martwić. Wiem, że i tak będziesz – zaśmiał się – Ale nie musisz.
- Jeżeli mi obiecasz, że nie będziesz się przemęczała.
- Postaram się – spojrzał mi w oczy i po prostu pocałował. Tak długo na to czekałam. Aż jego czułe i delikatne usta dotknął moich. Nie chciałam się od niego odrywać i oddawałam każdy pocałunek, ale ktoś nam bestialsko przerwał oklaskami. Przerwał pocałunek i spojrzeliśmy w stronę drzwi.
- No miło mi to widzieć – to była Steffi.
- Zwabiłaś mnie tutaj – wskazałam na nią palcem.
- Żałujesz? - spojrzałam na Michaela.
- Ani trochę – wtuliłam się w niego – Dziękuje. Ja bym się pewnie nie odważyła po takim czasie.
- Od czego ma się przyjaciółkę – puściła mi oczko i wyszła. Postanowiliśmy, że pójdziemy na spacer. Spletliśmy swoje palce i szliśmy alejkami parku.
- Pięknie tutaj, a zwłaszcza, gdy się jest z ukochaną osobą – spojrzałam na niego z uśmiechem. Dał mi buziaka.
- Zgadzam się i chce tak częściej .. z Tobą .. tylko z Tobą – wiedziałam, że to niemożliwe, ale nie odpowiedziałam na to. Spędziliśmy cudowną godzinę spacerując i rozmawiając, ale niestety musiałam wracać zanim On wróci do domu i zobaczy, że mnie nie ma.
- Odprowadzisz mnie?
- Z przyjemnością – odprowadził mnie i pożegnaliśmy się wcześniej, tak żeby mama nas nie zauważyła. Trudno nam było się oderwać od siebie. Wróciłam do domu cała w skowronkach. Oczywiście mama to zauważyła i zaczęły się pytania. Odpowiedziałam tylko, że miło spędziłam czas ze Steffi i poszłam na górę. Walnęłam się na łóżko i uśmiechałam się do siebie. Boże. Co ten facet ze mną robi. Wystarczy chwila z nim spędzona, a ja już mam humor na cały dzień, no w sumie na końcówkę dnia, ale zawsze coś. To było cudowne. Zapomniałam chociaż na chwilę o pracy.

                                                                              ~~~~~~

Kolejny tydzień spędziłam w pracy. Dzwoniłam do Michaela jak tylko wychodziłam z pracy. Nie miałam zamiaru Go stracić przez pracę. Dzisiaj był wyjątkowy okropny dzień w pracy. Jakieś obleśne typy próbowały macać kelnerki w tym mnie. Jednemu udało się mnie złapać i posadzić sobie na kolanach. Od razu się wyrwałam, ale jakiś koleś zdążył zrobić zdjęcia. Po tym wydarzeniu od razu pobiegłam do szatni i się rozpłakałam. Szybko musiałam się ogarnąć i wracać do pracy. Na szczęście ochrona ich wyprowadziła z klubu zanim wróciłam.
Następnego dnia miałam wolne, dlatego umówiłam się z Michaelem. Po śniadaniu dostałam wiadomość od Michaela, żebyśmy się spotkali za pół godziny w parku. Zdziwiłam się. Myślałam nawet, że musi wyjechać w sprawach służbowych i chce się tak szybko spotkać. Po pół godzinie siedziałam na ławce w parku i czekałam na Michaela. Zauważyłam Go już z daleka i się uśmiechałam na jego widok, ale On nie odwzajemniał Go i ja też spoważniałam.
- Cześć Misiu – chciałam dać mu buziaka na przywitanie, ale mi nie pozwolił – O co chodzi?
- Jeszcze się pytasz?! - przestraszyłam się jego wybuchem złości.
- Ale .. Mike … dlaczego na mnie krzyczysz? Co ja zrobiłam?
- Nie spodziewałem się tego po Tobie!
- Proszę nie krzycz … przerażasz mnie, gdy taki jesteś – z oka wydostała się pojedyncza łza.
- A jaki mam być według Ciebie?!
- Jeżeli mamy tak rozmawiać … - chciałam już się oddalić, ale złapał mnie za ramię.

- Najpierw mi wyjaśnisz co to ma znaczyć?! - pokazał mi zdjęcie z klubu, gdy siedziałam tamtemu na kolanach. Momentalnie zbladłam ...