Od razu napiszę, że notki nie będą pojawiały się co tydzień, bo nawet tego nie napisałam, wiec nie rozumiem oburzenia co niektórych osób. To, że nie dodaje notki przez tydzień, dwa, czy też miesiąc nie oznacza, że skończyłam z pisaniem. Mam nadzieję, że tym razem to jest jasne, a jak nie, to trudno. Inni to jakoś rozumieją. Poza tym teraz jest taki czas, że na nic się nie ma czasu, bo przygotowania do świąt i wgl. Aha jeszcze tylko jedna sprawa. Proszę komentować treść notki, a nie to, że nie dodałam nowej.
Już nie przedłużam i zapraszam na nową notkę. Przyznam, że nie wyszła mi za dobrze, ale nie miałam kiedy nad nią popracować. Życzeń jeszcze nie składam, bo zrobię to w osobnej notce ;)
~~~~~~~~~~~
Nadszedł w końcu ten dzień. Dzień
oddawania skończonych referatów. Na szczęście razem ze Steffi
zdążyłyśmy Go dokończyć. Obie byłyśmy zadowolone z naszej
pracy. Steffi nadal się upiera, że to głównie moja zasługa, ale
ja wiedziałam swoje. Steffi bardzo dużo wniosła do niego, a gdyby
nie Mike i tak pewnie nie udało by Nam się tak dobrze napisać.
Siedzimy właśnie w klasie i czekamy na swoją kolej. Nauczycielka
wyczytała Nas. Obie podeszłyśmy do jej biurka i oddałyśmy
referat. Wyniki miały być za tydzień, gdy przeczyta już
wszystkie. Wróciłyśmy na swoje miejsce. Po lekcjach, nauczycielka
poprosiła mnie abym została chwilę. Tak też zrobiłam.
- Betty wiesz, że niedługo kończy
się rok szkolny, prawda?
- Tak.
- I wiesz, że zgodnie z regulaminem
zanim On się skończy, należy opłacić kolejny rok.
- Oczywiście. Przekaże mamie.
- Dobrze. Masz na opłaceniu roku,
tydzień. Gdyby były jakieś problemy, przyjdź do mnie i powiedź.
- Rozumiem i dziękuje.
- Możesz już iść – uśmiechnęła
się.
- Do widzenia – wyszłam. Steffi
czekała na mnie.
- I co chciała?
- Uprzedziła mnie tylko o zapłacie za
kolejny rok – Steffi była lekko zdziwiona – Hm?
- Moi rodzice musieli zapłacić za
całe studia od razu. Tak samo jak pozostali.
- Bo .. widzisz … u mnie jest trochę
inna sytuacja finansowa.
- Przepraszam – zrobiło jej się
głupio.
- W porządku.
- Macie tyle kasy?
- Tak. Rodzice zaoszczędzili na moje
studia, ale mama i tak zadecydowała, że woli opłacać co roku, a
nie od razu całość.
- Ok .. bo, gdyby coś to wiesz, że
mogę Ci pożyczyć, a właściwie moi rodzice – nie spodziewałam
się tego, ale byłam mile zaskoczona.
- Dziękuje, ale naprawdę mamy
pieniądze.
Zastanawiałam się jak ja powiem o tym
mamie. Nie rozmawiałyśmy od czasu mojego powrotu od Michaela. Nie
mogłam jej wybaczyć, że podejrzewała mnie o takie coś.
Michaelowi nie powiedziałam o tym. Wstydziłam się. Wiem, że nie
wziąłby tego do siebie, ale pomimo wszystko wolałam nie mówić.
Kilka godzin później usłyszeliśmy
nasz ukochany dzwonek, oznaczający koniec zajęć. Wszyscy jak
oparzeni wybiegli z klasy. Ja wolałam poczekać i na spokojnie wyjść
ostatnia. Idąc pustym korytarzem, poczułam, że ktoś mnie z tyłu
ciągnie za włosy i prowadzi do łazienki. Próbowałam się wyrwać
i krzyczałam, żeby ten ktoś mnie puścił, ale nie posłuchał. W
łazience zostałam pchnięta do przodu, co spowodowało, że już
nie byłam trzymana za włosy. Od razu się odwróciłam. No tak.
Mogłam się domyśleć czyja to sprawka.
- Victoria?! Zwariowałaś?!
- Zamknij się! - po chwili do łazienki
wszedł jej brat.
- Znowu się spotkamy, mała.
- Nie mów tak do mnie i dajcie mi
spokój!
- Bądź ciszej – powiedział.
- Ja nic Wam nie zrobiłam! Czego ode
mnie chcecie?! - miałam łzy w oczach.
- Nadal odmawiasz pomocy w zapoznaniu
mojej siostry z tym kolesiem?
- Tak! On sam jej to powiedział.
Słyszała przecież! Czy jest tak tępa, że nie rozumie
najprostszych słów!
- Nie mów tak o mojej siostrze –
niebezpiecznie blisko się do mnie zbliżył.
- Oboje jesteście nienormalni!
Odczepcie się ode mnie!
- Nie mogę – złapał mnie i z całej
siły pchnął na ścianę. Uderzyłam o nią twarzą i upadłam na
posadzkę, prawie nie tracąc przytomności. Wziął moją torbę i
pociął ją nożem w drobny mak. Książki z niej wyleciały –
Stale nie będziesz otrzymywała ostrzeżeń – pomachał mi nożem
przed twarzą – Do zobaczenia – wyszli oboje. Siedziałam i
płakałam. Miałam dosyć tego wszystkiego. Miałam dosyć szkoły,
domu, ojca. Nie rozumiałam dlaczego wszystko naraz to mi się
przytrafia. Byłam za grzeczna? Już nie wiedziałam co o tym
wszystkim myśleć. Jedyna dobra rzecz jaka mnie spotkała, było
spotkanie na mojej drodze Michaela. Ciągle będę to powtarzała.
Polik mnie piekł niesamowicie, a łzy nie chciały przestać lecieć.
Mike na mnie już czekał na parkingu, ale nie mogłam pokazać mu
się w takim stanie. Wyrzuciłam swoją torbę do śmietnika, bo
tylko do tego się nadawała i wyszłam z tej łazienki. Zabrałam ze
swojej szafki potrzebne książki. Z ukrycia sprawdziłam, czy auto
Michaela jest i nie myliłam się. Wyszłam czym prędzej z budynku i
nie patrząc w stronę Michaela, po prostu szłam chodnikiem w stronę
przystanku. Nadal płakałam. Po chwili usłyszałam trąbienie.
Wiedziałam, że to Mike, ale nie spojrzałam na niego. Chyba
zatrzymał auto, bo po chwili do mnie podbiegł i zatrzymał.
- Betty? - nie odpowiedziałam – Nie
widziałaś mnie na parkingu? - ciągle miałam spuszczoną głowę –
Możesz na mnie spojrzeć? - pokiwałam przecząco głową –
Dlaczego?
- Przepuść mnie.
- Płaczesz? - dotknął mojego
podbródka i uniósł moją twarz – Boże .. kto Ci to zrobił?
- Mike .. proszę ..
- Powiedź! - wyczułam w jego głosie wściekłość. Jeszcze bardziej się rozpłakałam na samo wspomnienie. Przytulił mnie, a ja się w niego wtuliłam – Cii .. już dobrze. Nie płacz – głaskał mnie po włosach – Powiedź tylko kto Cie uderzył, a przysięgam, że za to zapłaci – zacisnął zęby.
- Powiedź! - wyczułam w jego głosie wściekłość. Jeszcze bardziej się rozpłakałam na samo wspomnienie. Przytulił mnie, a ja się w niego wtuliłam – Cii .. już dobrze. Nie płacz – głaskał mnie po włosach – Powiedź tylko kto Cie uderzył, a przysięgam, że za to zapłaci – zacisnął zęby.
- Właśnie dlatego nie mogę Ci
powiedzieć – ciągle stałam w niego wtulona.
- Victoria? To Ona? - spojrzałam na
niego – To jej sprawka, prawda? - poddałam się. Już nie miałam
siły udawać.
- Tak .. nasłała na mnie swojego
brata .. i … to nie pierwszy raz ..
- Słucham?!
- Nie krzycz na mnie.
- Przepraszam .. nie krzyczę …
powiedź co się stało?
- Eh … szłam korytarzem i pociągnęła
mnie za włosy do łazienki. Po chwili przyszedł jej brat. Pchnął
mnie bardzo mocno na ścianę .. dlatego tak wyglądam.
- Zabije Go!
- Nie! Mike .. proszę Cie … odpuść.
- Mam odpuścić? Skrzywdził Cie i mam
mu odpuścić?
- Zawieź mnie do domu .. proszę –
chwilę na mnie popatrzył. Otworzył mi drzwi i poczekał aż
wsiądę. Podczas drogi w ogóle się nie odzywałam. Michael nie był
w najlepszym humorze i dało się to wyczuć. Bałam się, że zrobi
coś głupiego. W końcu się odezwał.
- Gdzie masz swoją torbę? -
spojrzałam na niego. Zawahałam się, ale postanowiłam powiedzieć
prawdę.
- On …. On mi ją pociął nożem i
wyrzuciłam ją do kosza na śmieci – nic nie odpowiedział. Nie
musiał. Zatrzymał się pod moim domem. Spojrzałam na niego zanim
wysiadłam. Wyglądał jak by nad czymś myślał. Bez słowa
wysiadłam. W drodze do domu, pozwoliłam kilku łzom spłynąć po
moich policzkach. Najciszej jak tylko umiałam, weszłam do domu. Nie
chciałam natknąć się na mamę. Niestety nie udało mi się.
Schodziła po schodach i przystanęła naprzeciwko mnie, gdy tylko
mnie zobaczyła.
- Co to jest?
- Nic – chciałam ją wyminąć.
- Stój! Masz mi natychmiast
powiedzieć.
- Mała wymiana zdań z pewną lalą,
ok? - weszłam do swojego pokoju. Nie pytała już o nic. Cieszyłam
się z tego powodu, ale nie wiedziałam, że to jest dopiero
początek. Zrobiłam sobie zimny okład. Ulżyło mi i tak nie
piekło. Położyłam się na chwilę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się za sprawą jakiś krzyków. Przetarłam oczy i
usiadłam na łóżku – Co tam się dzieje? - mama z kimś się
kłóciła, ale to nie był ojciec. Uchyliłam swoje drzwi i
podsłuchiwałam.
- Wynoś się stąd zanim zadzwonię po
policje!!
- O co Pani chodzi? Przyjechałem bo
mam coś dla Betty – poznałam ten głos.
- Jak Pan śmie jeszcze tutaj
przychodzić?!
- Słucham?
- Wykorzystał Pan moją córkę!
Widziałam w jakim była stanie! Ten siniak też jest pewnie Pana
robotą!
- Nie bije kobiet! - podniósł głos.
- Jak każdy z Was! Ma Pan szczęście,
że jeszcze nie wezwałam policji!
- Pani wybaczy .. - usłyszałam, że
ktoś idzie po schodach i szybko zamknęłam drzwi. Podeszłam do
okna. Ktoś otworzył drzwi i wszedł do pokoju – Betty? -
odwróciłam się do niego. Podszedł do mnie – Powiedź mi ..
tylko prawdę … - spojrzał mi w oczy – Ktoś Cie .. skrzywdził?
- strasznie się zdziwiłam.
- Nie ..
- Betty .. proszę … bądź ze mną
szczera ..
- Jestem … Mike .. chodź –
pociągnęłam Go za rękę i usiedliśmy na łóżku – Mojej matce
chodziło o to …. że wróciłam wtedy w Twojej koszuli …
wstydziłam Ci się o tym powiedzieć, ale Ona myśli, że my … no
wiesz .. - spaliłam cegłę.
- Żartujesz?
- Chciałabym … mówiłam jak było,
ale mi nie wierzy.
- Nie przejmuj się – przytulił mnie
– Powinna Ci ufać .. jest Twoją matką.
- Wiem … ale co tutaj robisz?
- A mam dla Ciebie niespodziankę –
wyciągnął z siatki, której wcześniej nie zauważyłam, nową
torbę – Proszę – dał mi.
- Ale .. Mike … nie musiałeś. Jutro
chciałam iść po nową.
- Już nie musisz.
- Dziękuje – dałam mu buziaka w
policzek.
- Nie ma za co – uśmiechnął się.
Po chwili – Niewiarygodne, że Twoja matka myśli, że byłbym do
tego zdolny, a co gorsza, że Ty byś była.
- Eh … czasami nie mogę z nią
wytrzymać, ale to w końcu moja mama.
- No tak. Jeżeli zdarzy się cud, to
jeszcze się do mnie przekona.
- To będzie musiał być wielki cud w
takim razie. O już wiem. Wigilia to podobno czas cudów. Może wtedy
przemówi ludzkim głosem.
- Hahaha – roześmiał się – A
wiesz, że całkiem możliwe – dalej się śmiał. Uwielbiałam
patrzeć na jego uśmiech, ale musiałam stwarzać pozory – Ale
wiesz co? W sumie ma rację – zmarszczyłam brwi – Spaliśmy ze
sobą … tylko, że w ubraniach.
- No tego to jej lepiej nie mów.
- Jeszcze mi życie miłe – zaśmiałam
się – Wpadłem tylko na chwilę i muszę już lecieć – wstał.
Zrobiłam to samo.
- Mike? A jak zasypiasz? - opuścił
głowę – Ciągle bierzesz leki?
- Betty ….. co mam Ci odpowiedzieć
..
- Prawdę – westchnął.
- Czasami ..
- Mówiłam, żebyś powiedział
prawdę. Che Ci pomóc.
- Nie da się.
- Wszystko się, a ja Ci pomogę. Nie
chce Cie stracić. Z lekami nie ma żartów.
- Wiem i przepraszam – przytuliłam
Go.
- Jestem pewna, że to kwestia czasu i
nie będą Ci potrzebne. Postaram się o to – już nie chciałam Go
męczyć - Jeszcze raz dziękuje za torbę.
- Proszę – uśmiechnął się –
Odprowadzisz mnie do drzwi?
- Pewnie. Nie mogę pozwolić, żeby
coś się stało mojemu gościowi – wyszliśmy z pokoju. Nigdzie
nie widziałam mamy. To nawet dobrze.
- Do jutra – przytulił mnie na
pożegnanie i wyszedł.
- Pa – powiedziałam już bardziej do
siebie, bo był w połowie drogi do auta. Patrzyłam jeszcze za nim
chwilę. Gdy wsiadł, zamknęłam drzwi. Mama stała za mną.
- Przyjaciel, co??
- Tak mamo .. przyjaciel i nic poza
tym.
- Czemu mam wrażenie, że kłamiesz? -
ciągle była zła.
- To już nie mój problem, że mi nie
wierzysz chociaż nigdy nie zrobiłam czegoś przez co byś miała
stracić do mnie zaufanie. A tak przy okazji, trzeba zapłacić za
kolejny rok studiów.
- Niech Twój ''przyjaciel'' Ci da.
- Co takiego?
- Stać Go.
- Nie mówisz poważnie – nie
odpowiedziała. Popatrzyłam na nią chwilę i poszłam do siebie.
Miałam nadzieje, że żartuje. Przecież miała odłożone
pieniądze, więc nie rozumiałam jej gadki.
~~~~~~~~~~
Następnego dnia, gdy wróciłam do
domu, czekała na mnie przykra informacja. Tym razem mama normalnie
ze mną rozmawiała. Już bez tych głupich przycinek.
- Usiądź – tak też zrobiłam.
- O co chodzi?
- Byłam dzisiaj w banku, żeby
wypłacić pieniądze na Twoje studia i … nie ma nic na koncie –
opuściła głowę.
- Co?? Ale .. jak to? Przecież miałaś
odłożone …
- Ojciec miał pełnomocnictwo, bo
wtedy razem wpłacaliśmy i jakiś miesiąc temu wypłacił wszystko
co było.
- To niemożliwe – załamałam się –
Co teraz będzie?
- Nie mam pojęcia .. przykro mi.
Wiesz, że nie uzbieram takiej kwoty w tydzień. Nawet nie uda mi się
w miesiąc.
- Wybacz, ale pójdę już do siebie –
zabrałam swoje rzeczy i walnęłam się na swoje łóżku. Łzy same
przyszły. Wiedziałam, że to już koniec mojej nauki. To koniec.
Pozostało mi nacieszyć się czasem, który mi pozostał na uczelni.
Jak On mógł? Przez lata odkładali te pieniądze, a On je tak po
prostu sobie wziął. Nigdy mu tego nie wybaczę. Niespodziewanie
zadzwonił do mnie Mike. To nie był odpowiedni moment, ale musiałam
odebrać – Cześć – odebrałam.
- Cześć. Nie przeszkadzam?
- Nie .. coś się stało, że
dzwonisz?
- Właściwie to nie. Dzwonię, żeby
spytać, czy spotkamy się jutro. Masz ochotę?
- No nie wiem ..
- Więc .. nie chcesz .. - wyczułam po
głosie, że posmutniał.
- Nie to chciałam powiedzieć. Po
prostu nie wiem, czy będę miała jutro czas.
- Rozumiem, ale dasz mi znać jak już
będziesz wiedziała? Proszę – dziwnie się zachowywał i
jednocześnie przerażał mnie. Miał taki inny głos. Zupełnie jak
nie On.
- Mike .. stało się coś? - musiałam
zapytać.
- Obiecaj, że oddzwonisz.
- Obiecuje Mikey.
- Do zobaczenia – rozłączył się,
a ja pozostałam ze swoim pytaniem. Mogłam się tego spodziewać, że
nie powie co Go dręczy. Przez cały dzień o tym myślałam i nie
znalazłam odpowiedzi.