sobota, 13 września 2014

Chapter 8

Nie miałam ochoty iść na zajęcia, ale przecież musiałam. Zjadłam tylko trochę śniadania. Na nic nie miałam ochoty i nie miałam humoru. Mama usiadła naprzeciwko mnie.
- Betty? Coś się stało?
- Nie … muszę już iść – chciałam wstać, ale położyła swoją dłoń na mojej.
- Przecież widzę … wiem, że jesteś nadal na mnie zła, ale możesz mi powiedzieć o wszystkim. Jestem Twoją matką.
- Daj mi spokój .. proszę Cie – wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z domu. Była ostatnią osobą, której bym o wszystkim powiedziała. Poszłam na ten przystanek autobusowy co zwykle. Mike nie przyjechał. Wiedziałam. Nawet się z tego cieszyłam. Nie musiałam przynajmniej udawać i wyjaśniać mojego dziwnego zachowania. Nie umawiałam się ze Steffi, a i tak na mnie czekała przed wejściem.
- Cześć – przywitała się z uśmiechem.
- Cześć – wymusiłam się na uśmiech.
- Dlaczego jesteś smutna? - weszliśmy do środka.
- A .. takie tam … pewne sprawy, o których nie mam ochoty mówić.
- W porządku. Nie wypytuje. Muszę Ci o czymś powiedzieć.
- To coś poważnego?
- Niby nie … porozmawiamy na długiej przerwie.
- Ok – rozeszłyśmy się. Michael zajmował moje całe myśli i nie mogłam się skupić na zajęciach. Jeżeli tak wygląda miłość, to ja się chce jak najszybciej odkochać. Łudziłam się, że jest na to jakiś sposób.
- Panno Henderson. Proszę zejść na ziemie. Wiem, że są rzeczy bardziej ciekawsze od zajęć, ale po to tutaj Pani jest – wszyscy się zaśmiali.
- Przepraszam – opuściłam głowę i się zawstydziłam. Co On ze mną zrobił? Nie mogłam sobie pozwolić na takie zachowanie. Nauka była najważniejsza. Na długiej przerwie spotkałam się ze Steffi. Tak jak ostatnio poszłyśmy na zewnątrz – No to teraz mów o co chodzi.
- Nie wiem jak zacząć. Mam nadzieje, że to nie zmieni naszych relacji. Nie mówiłam Ci, ale ja tutaj chodzę od niedawna. Nie znam nikogo. Wcześniej z rodzicami i moim starszym bratem mieszkaliśmy w innej dzielnicy. Przeprowadzka oznaczało zmianę uczelni.
- Jak na razie wszystko rozumiem.
- Ale to nie wszystko. Teraz najważniejsze. Evan Baxter jest Twoim nauczycielem, prawda?
- Tak – nie rozumiałam.
- Ja .. ja nazywam się … Steffi .. Baxter … jestem jego siostrą.
- Co? - wybałuszyłam oczy – Żartujesz?
- Chciałabym – posmutniała – Dlatego nie studiuje tego co Ty. Ze względu na mojego brata. Nie chcę, żeby ktokolwiek myślał sobie, że mam u niego fory, czy coś. Jest dobrym nauczycielem. A Ty co sądzisz o nim?
- Wydaje się miły – powiedziałam co chciała usłyszeć. Nie chciałam jej robić przykrości i nie powiedziałam jej co chciał ode mnie. Pewnie i tak by nie uwierzyła.
- Jak byś miała z nim problemy, to mi powiedź – pokiwałam tylko głową – Kończysz dzisiaj o 14?
- Tak.
- Ja też. Może wróciłybyśmy razem, co? Chyba, że Twój przyjaciel po Ciebie przyjedzie.
- Pewnie. Nie dzisiaj po mnie nie przyjedzie. Ma dużo pracy – tak naprawdę tego nie wiedziałam, czy ma pracę, ale wiedziałam jedno … że nie przyjedzie. Miał już kim się zajmować. Oby był z nią szczęśliwy.
- Betty? Zamyśliłaś się na chwilkę.
- Yy .. a tak. Wybacz. Chodź wracamy już – po zajęciach wracałyśmy razem tak jak mówiłyśmy. Okazało się, że Steffi też idzie na autobus. Wysiadała o przystanek wcześniej.
- To widzimy się jutro, tak?
- Tak.
- Ciesze się, że to co Ci powiedziałam, nie zmieniło Twojego zdania o mnie.
- To, że jesteś jego siostrą nie oznacza, że jesteś taka sama. Każdy człowiek jest inny.
- To prawda, ale Evan nie jest taki zły.
- Pewnie tak.
- O ja już muszę wysiadać. Trzymaj się – wysiadła. Gdy ja wysiadłam na swoim przystanku, szłam do domu bardzo wolno. Ojca nie było, a nawet jak by był .. co z tego? Pewnie by się mi dostało. Jakoś się już tego nie bałam. Weszłam do domu.
- Co tak szybko? - mama się zdziwiła – Myślałam, że ten Jackson znowu Cie gdzieś wyciągnie – tak mamo, dobijaj mnie jeszcze bardziej.
- Dzisiaj się z nim nie umawiałam. On ma też swoje obowiązki.
- Coś takiego. Myślałam, że jego głównym obowiązkiem jest zdobycie Ciebie.
- Czego Ty ode mnie chcesz, co?! - wydarłam się. Kompletnie wyprowadziła mnie z równowagi.
- Nie tym tonem moja droga! Nie zapominaj, że rozmawiasz ze swoją matką!
- Tak! Z matką, która ma gdzieś moje uczucia! - pobiegłam do siebie. Dlaczego to jest takie trudne? Dlaczego musiałam Go spotkać na swojej drodze? Nienawidzę siebie. Może uda mi się o nim zapomnieć … o jego uśmiechu. Co ja gadam. Prawie cały dzień przeleżałam w łóżku. Dopiero o 18 zeszłam na dół.
- Betty .. - podeszła do mnie – Przepraszam .. nie chciałam na Ciebie krzyczeć. Chce Cie tylko uchronić przed największym błędem w Twoim życiu.
- Tym błędem jest Michaela?
- Tak .. to przez niego się kłócimy. Wcześniej nie dochodziło między nami do sprzeczek.
- Mamo … ale ja … - już chciałam wyznać jej moje uczucia do niego. Spojrzałam w jej oczy i zdałam sobie sprawę, że nie mogę jej powiedzieć.
- O co chodzi? - opuściłam głowę.
- Już nic.
- Na pewno? - pokiwałam głową – No dobrze. Mam prośbę. Mogłabyś iść do marketu? Zabrakło mi parę rzeczy na kolacje.
- Dobrze – dała mi listę zakupów i pieniądze. Sklep był nie daleko. Zrobiłam potrzebne zakupy i ruszyłam w drogę powrotną. Gdy byłam już blisko domu i przechodziłam obok krzaków, coś złapało mnie w pasie, zasłonił ręką usta i zaciągnęło do tych krzaków. Chciałam krzyczeć, ale nie dałam rady.
- Betty, Betty … spokojnie .. to ja – poznałam ten głos i przestałam się wyrywać. Odwrócił mnie w swoją stronę – Nie chciałem Cie wystraszyć.
- Ale udało Ci się.
- Przepraszam. Nie wiedziałam jak się z Tobą skontaktować.
- Po co?
- Słucham? Co Ty mówisz? Posłuchaj … - złapał mnie delikatnie za ramiona – Dlaczego wczoraj uciekłaś? Chciałem Cie przedstawić .. - nie dałam mu dokończyć.
- Mama czeka na zakupy. Muszę iść – wyminęłam Go i wyszłam z tych krzaków. Czułam się źle z tym jak Go traktuje. Nie zasługiwał na to.
- Stój! - pobiegł za mną i mnie zatrzymał – Co się dzieje? Dlaczego tak się zachowujesz? Wczoraj od razu chciałem do Ciebie jechać, ale postanowiłem dać Ci trochę czasu. Chociaż nie mam pojęcia co zrobiłem nie tak.
- Nic nie zrobiłeś.
- Więc o co chodzi? - zobaczyłam, że przechodnie się na nas gapią.
- Chodź – pociągnęłam Go za rękę bardziej w pobliże mojego domu. Widać było okna kuchni – Mike .. masz swoje życie .. - nie wiedziałam jak mu powiedzieć, żeby zajął się swoją dziewczyną.
- Nie rozumiem … nie chcesz się ze mną już przyjaźnić? O to chodzi?
- Oczywiście, że chce.
- To mi to wyjaśnij, bo nie rozumiem.
- Nie mam czego wyjaśniać. Nie znałeś mnie i też było dobrze. Nic nie wniosłam do Twojego życia.
- Mylisz się. Wniosłaś bardzo dużo – dotknął mojego policzka. Walczyłam, żeby mu nie wyjawić co do niego czuje.
- Ty w moje też – przyznałam.
- Więc dlaczego uciekłaś? Chciałem, żebyś poznała moją siostrę, Ona Ciebie też chciała, a Ty po prostu wyszłaś.
- Ale … siostrę? - myślałam, że się przesłyszałam.
- Tak .. - uśmiechnął się – LaToya jest moją starszą siostrą. Ostatnio nasze relacje się poprawiły i opowiadałem jej o Tobie. Bardzo chciała Cie poznać i myślałem, że to dobry pomysł .. jednak .. myliłem się – posmutniał.
- Mike .. nie wiedziałam, że Ona .. jest Twoją siostrą.
- A kim? Dziewczyną? - zaśmiał się. Nie odpowiedziałam – Naprawdę tak pomyślałaś?
- Wiem .. to głupie.
- Bym Ci od razu powiedział, gdybym kogoś miał. Nie oszukał bym Cię.
- Przepraszam .. nie wiem dlaczego tak pomyślałam.
- To co teraz? Przytulas na zgodę? - zrobił niewinną minkę i wyciągnął ręce w moją stronę. Uśmiechnęłam się i przylgnęłam do niego. Przerażało mnie to, że nie chciałam się od niego oderwać. Na szczęście On też nie miał zamiaru mnie puszczać i nie wyszłam dzięki temu na jakąś nienormalną – Hehe ja też tęskniłem – odsunęłam się od niego i spojrzałam poważnie.
- Jak mogłeś mnie tak przestraszyć? - walnęłam go w ramię – Myślałam, że to jakiś psychol albo gwałciciel.
- Ałł hehe .. - śmiał się.
- Ja Ci się zaraz pośmieje – dostał torbą z zakupami.
- Ałć - zasłaniał się.
- Zaraz Cie bardziej zaboli – zaczął mi uciekać – Wracaj tutaj! - pobiegłam za nim – Już Cie nie uderzę. Zatrzymaj się – niepewnie się zatrzymał.
- Na pewno?
- Tak – podeszłam do niego – A masz! - dostał jeszcze z dwa razy i na więcej mi nie pozwolił, bo złapał mnie od tyłu w pasie.
- I co teraz? - poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi – Myślisz, że możesz tak mnie bezkarnie bić?
- A możesz już mnie puścić? - nie czułam się komfortowo w takiej sytuacji.
- A jak nie chce, to co?
- To jeszcze raz dostaniesz i to w takie miejsce, że na pewno poczujesz.
- Oj .. poważna groźba. Wole nie ryzykować – puścił mnie – Ale musiałaś aż tak mocno mnie bić? - masował bolącą głowę.
- Należało Ci się i już mnie tak nie strasz.
- Nie będę. Chodź na chwilkę do auta – wziął mnie pod rękę i szliśmy do samochodu. Otworzył drzwi – Tak szybko uciekłaś, że zapomniałaś o swoim prezencie – wystawił dłoń w moim kierunku, w której trzymał telefon.
- Jesteś tego pewien?
- Oczywiście .. inaczej bym Ci Go nie kupił – nadal miałam wątpliwości, ale przyjęłam prezent.
- Dziękuje – schylił się niżej i wskazał palcem swój policzek – Hehe – pocałowałam Go w ten policzek.
- I teraz jesteśmy kwita. Słuchaj .. masz dzisiaj jakieś plany?
- Nie mam, ale robi się już późno. Powinnam wracać do domu.
- To Cie chociaż odprowadzę.
- Dobrze.
- I daj mi tą reklamówkę z zakupami.
- Nie jest ciężka – spojrzał na mnie wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu – No dobra. Trzymaj.
- Jeszcze bym Ciebie uradził na drugiej ręce.
- Jasne – zapomniałam, że z nim się nie zaczyna. Po chwili unosiłam się nad ziemią – Puść mnie, wariacie – trzymał mnie tylko jedną rękę, a w drugiej miał zakupy.
- Sama mnie sprowokowałaś, to teraz nie narzekaj. Będziesz miała transport pod same drzwi. Mam nadzieje, że Twoja mama nie wyskoczy na mnie z patelnią – zaśmiałam się.
- Miejmy nadzieje, że nie.
- Proszę bardzo – puścił mnie na nogi – Została Pani bezpiecznie przetransportowana.
- Bardzo dziękuje, ale nie było to konieczne – staliśmy przed drzwiami wejściowymi. Oddał mi zakupy.
- Moja mama i siostry chcą Cie poznać. Kiedy dasz się zaprosić na obiad do domu mojej mamy?
- Mike … mam teraz dużo nauki. Chciałabym, ale na chwilę obecną jest to niemożliwe. Na pewno jeszcze je poznam.
- Ehh … nie będę Cie namawiał, ale pamiętaj o tym. Zresztą i tak co jakiś czas będę Ci przypominał – wyszczerzył się.
- Domyślam się – po chwili zrobiła się niezręczna cisza – Yy … to ja już wejdę do środka.
- Ok … Betty?
- Tak? - zatrzymałam się jeszcze. Podszedł do mnie.
- Chciałem Ci życzyć kolorowych snów – pocałował mnie w policzek bardzo blisko ust – Dobranoc – wsiadł do auta i odjechał. Nie mogłam dojść do siebie i zostałam jeszcze chwile na zewnątrz. Nie wiem, czy zrobił to specjalnie, czy nieumyślnie, ale to było dla mnie coś zupełnie nowego. Nawet jeżeli nie pocałował mnie prosto w usta, to i tak było to dla mnie nowe doświadczenie. Musiałam wrócić do domu. Nie chciałam tłumaczyć się mamie, gdzie byłam.
- Co tak długo? Zanieść zakupy do kuchni – zrobiłam co mi kazała. Miałam nadzieje, że nie zauważy mojego innego zachowania. Weszła za mną – Kupiłaś wszystko?
- Tak – wypakowałam zakupy. Dziwnie się na mnie patrzyła aż w końcu się odezwała.
- Mówiłaś, że dzisiaj nie masz się z nim spotkać – spojrzałam się na nią zaskoczona – Widziałam Was. Zapytam wprost. Co Was łączy?
- Nic … przyjaźń. Już mówiłam.
- To mi wyglądało na coś innego. Przyjaciele nie przytulają się aż tak do siebie. Poza tym widziałam jak na Ciebie patrzył.
- Wydaje Ci się. To był normalny przyjacielski uścisk.
- Nie oszukuj mnie. A co robiliście pod drzwiami?
- Tego już nie widziałaś, co? W ogóle to jakim prawem nas podglądasz?
- Bo się o Ciebie martwię i odpowiedź na moje pytanie. Co robiliście?
- Nic! Pocałował mnie w policzek na pożegnanie! A nawet jeżeli by zrobił coś więcej … nic Ci do tego!
- Od kiedy mówisz do mnie takim tonem? On Cie buntuje przeciwko mnie?
- Jesteś nienormalna! - poszłam do siebie. Zamknęłam drzwi, oparłam się o nie i zsunęłam się na podłogę. Faktycznie ostatnio zrobiłam się jakaś nerwowa. Nie panowałam nad tym. Około godziny 23 leżałam już w łóżku i nagle zadzwonił mój telefon, który dostałam od Michaela. Zdziwiłam się, bo numer nie znał nikt prócz Michaela – Słucham? - odebrałam niepewnie.
- To ja. Poznajesz? - zawsze poznam ten głos.
- Tak .. nie spodziewałam się, że zadzwonisz o tej godzinie.
- Mam nadzieje, że Cie nie obudziłem.
- Nie. Dopiero się położyłam.
- To dobrze – chwila ciszy – Będę jutro na Ciebie czekał jak zawsze.
- A nie masz ciekawszych zajęć?
- Hmm – udał, że myśli – Nawet, gdybym miał, to i tak bym przyjechał, bo widziałem Cie parę godzin temu, a już tęsknie.
- Dlaczego? - nie odpowiedział od razu.
- Po prostu … tęsknie i już. Nie można? - zaśmiał się nerwowo. Wyczułam to. Nie wiedziałam co o tym myśleć.
- M-można.
- Miałaś jakieś problemy z mamą? - zmienił temat.
- Trochę była zła, że długo mnie nie było, ale poza tym to nic nie mówiła – nie chciałam mu mówić prawdy.
- A już się bałem, że mi się oberwie hehe.
- A kto mi przypomina, że jestem już dorosła i nie muszę wracać o 22?
- Hehe no ja, ale wiesz … nie chce jeszcze bardziej narażać się Twojej mamie. Chociaż i tak wiem, że mnie nienawidzi.
- Nie mów tak. Gdy Cie lepiej pozna, zmieni zdanie. Jestem pewna.
- Chciałbym abyś miała racje. Tylko ciężko w to uwierzyć – westchnął.
- Wiesz, że jej zdanie nie jest ważne.
- Bardzo mnie cieszą Twoje słowa. Teraz jestem pewny, że nie dopuścisz aby Twoja matka zniszczyła naszą .. przyjaźń.
- To jest trudne. Nie chce z nią się kłócić, ale chce, żeby coś zrozumiała.
- Nie martw się na zapas. Jutro się spotkamy i humor Ci się poprawi.
- Coś planujesz?
- Hmm … może – byłam pewna, że w tym momencie się uśmiechał.
- Powinnam się bać?
- Znasz mnie i wiesz, że nie masz czego.
- Mam .. Twoich pomysłów hehe.
- Nom to prawda. To nic takiego. Twojego ojca nie ma?
- Na razie Go nie ma i wiem, że jest Ci to na rękę.
- Oj tam … no dobra .. przyznaje się hehehe – też się zaśmiałam i niechcący ziewnęłam – Widzę, że ktoś tu jest śpiący.
- Trochę.
- Nie będę Cie już męczył. Musisz się wyspać, bo oczki będziesz miała podkrążone.
- Hehe .. nie będzie tak źle. Ale może pójdziemy już naprawdę spać, bo Ty też musisz się wyspać.
- Ja to tam ja. Dam sobie radę.
- Weź tak nie mów, bo jest mi przykro.
- Przepraszam.
- Mike? Mam pytanie …. normalnie pójdziesz spać, czy … weźmiesz .. tabletkę?
- Betty … wiesz, że muszę.
- Nie chce, żebyś je brał. Zrób to dla mnie i dzisiaj nie bierz. Wieże, że uda Ci się zasnąć.
- To nie jest takie proste. Chciałbym zasypiać tak jak kiedyś, ale nie mogę. Nic na to nie poradzę. Proszę .. nie bądź na mnie za to zła.
- Nie jestem .. to nie Twoja wina, ale się o Ciebie martwię.
- Naprawdę nie musisz. Nie mówmy już o tym.
- I tak wrócimy do tej rozmowy.
- Już się boję hehe. Kurcze .. kończymy, bo naprawdę nie wstaniesz.
- Ok.
- Do zobaczenia za niedługo i dobranoc.
- Dobranoc, Mike – rozłączył się. Chyba coraz bardziej mi odbija. Coraz głębiej popadałam w to uczucie i już nie mogłam z tego wybrnąć. Wiedziałam, że z dnia na dzień będę kochała Go coraz bardziej i bałam się tego. Nie chciałam aby kiedykolwiek się o tym dowiedział. Nawet zaczęłam o nim śnić. To nie było nic nie przyzwoitego. Po prostu śniły mi się nasze spędzone chwile. Od teraz stresowałam się za każdym razem, gdy mieliśmy się spotkać.

7 komentarzy:

  1. Super notka. A jej mama doprowadza mnie do szału! Nie chcę, abyś popełniła największy błąd w życiu! Ble, ble, ble! Xdd Ech, jestem ciekawa kiedy oni wyznają sobie uczucia... Czekam na kolejną, szkoda, że nie pojawiła się dziś na Bad Girl, ale odpukutowałaś to ;)

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja bym chciala zeby wyznali sobie juz uczucia mike by sie nia zajol i obronil przed tym durnym ojcem i ta jej matka. I te tabletki ktore bierze na sen...eh..szkoda ze nikt naprawde mu nie pomogl i nie zabronil ich brac...alew twoim opowiadaniu wszystko mozesz zrobic i wierze ze betty mu pomoze. Uwielbiam te opowiadanie:)
    Ps.czema czekam na nastepna.:)
    Pozdrawiam Michaelowa

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo, niech już sobie wyznają te uczucia! Plis! A matka Betty to masakra... Czy ona w reszcie ją zrozumie? Mam nadzieję.
    Lolkaaa

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam też pytanie: kiedy pojawi się Nina, jeśli możemy wiedzieć?
    Lolkaaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdzialek na moim ulubionym blogu :D cóż za wspaniały widok :)

    Aż nie wierzę jak ta matka może taka być? Jak ja jej dam błąd o nazwie Michael to ją karetka na sygnale zabierze. Chociaż ostatnio przypomina mi trochę moją mamusie, więc łącze się z Betty tym bólem jaki się z tym wiąże.

    Miło, że Mike na nią czekał by z nią porozmawiać. No i końcu się zagadka rozwiązała :D juz wiemy kim jest tajemnicza "dziewczyna" Michaela :P. Nie powiem ulżyło mi. już sie bałam że nasza kochana gwiazda ma kogoś :).

    Akcja z torbą najlepsza. A niech ma nauczkę na przyszłość. :D mam tylko nadzieję że zakupy byly dość ciężkie :P

    Ahh jaki on silny :D Milo ze dał jej ten telefon jednak :P w końcu będą się normalnie kontaktować a nie liczyć na łaskę jej mamy. Która jak ma dobry dzień to powie że dzwonił a jak gorszy to nic nie pamięta :P

    No niech ta nasza pani Henderson coś zrobi z tym Michaelem i jego tabletkami. Przecież nie może ich tak ciągle brać. Niech działa w tej sprawie :)

    Kolejna notka ma być dłuższa :P bo ja kocham czytaj twoje opowiadanie :D

    Czekam na następną

    Edzia

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiola, zdajęraport, że przeczytałam :D Tak, w końcu nastąpił ten dzień kiedy zdołałam się na przeczytanie opka :D

    No więc.
    Kurcze, doznaąm szoku, jak Steffi powiedziała, że jest siostrą tego Evana / i tu przedoczami mam TEGO Evana o któym gadałyśmy :D hahaha /.
    Cóż.. trudno jest powiedzieć koleżance co tak na prawdę chciał od Betty... A mogłaby powiedzieć w sumie..... Chociaz z drugiej strony.... Sama nie wiem. Zobaczymy co zrobi główna bohaterla opka ;)

    No i wkurza mnie nader wszystko mama No i co z tego, że Betty sęz nim spotkała... A raczej została "porwana" w krzaki :D
    Wkurza mnei to jej czapialstwo... I jeśli ktoś tu jest błędem to ona sama... A nie Michael... Oooohh... Jak mogła tak wgl o nim powiedzieć... Zawsze musi być wrogo do niego nastawiona... Nie rozumiem tego czemu nie może go zaakceptować...

    Co do Mike'a.
    Hahaaha.. Uwielbom te ich sprzeczki. To takie fajne :D I miło się czyta kiedy tak się między sobą droczą :P
    No i w końcu się dowiedzałam kim jest owa dziewczyna :D
    Na miejscu Betty pewnie bym spaliła buraka :P I ona pewnie tak się tez poczuła, ehehe :P Ale z drugiej strony - skąd mogła wiedzieć :P
    Teraz na szczęście się wszystko wyjaśniło ;)

    I kocham tekst Michaela - "boję się, że dostanę patelnią od Twojej mamy" :D No to po prostu przebija wszystko :D
    Mike jaki gentelman :P Proszę proszę :) Nie pozwoli jej dźwigać reklamówek i jeszcze ją samą na rękę weźmie :D Myślałam, że on nie mówi serio z tym... A on ją poważnie na rękę wziął :D Ah ten nasz kochany superman :D

    Wiola, notka przewspaniała :) Oby tak dalej bo super akcja się rozkręca :)

    Pozdrawiam, BAD25

    OdpowiedzUsuń
  7. Aha, co do tego telefonu, któy dostała od Michaela :P
    No Betty, ciekawe, kto to mógł dzwonić :D Pomyślmy... Czyżby sam Michael? xD xD
    Jak zawsze niezawodny :D

    OdpowiedzUsuń