sobota, 29 listopada 2014

Chapter 11

W piątkowe popołudnie, po zajęciach, poszłam ze Steffi do szkolnej biblioteki. Pokazałam jej to co udało mi się napisać na temat Michaela. Oczywiście nie wspominając, że to jego zasługa. Steffi czytała i nie dowierzała, że tyle udało mi się napisać.
- I jak? - zapytałam, bo się trochę niecierpliwiłam.
- Powiem tylko jedno .. super! Skąd Ty to wszystko wiesz?
- A wiesz … - wymyśliłam coś na poczekaniu – Znalazłam stare materiały mojej starszej siostry. Ona kiedyś interesowała się Michaelem i miała tego sporo.
- O to świetnie. Powiem Ci, że ja nie wiem co można tutaj dopisać, bo wszystko jest super napisane. Wiesz .. tak myślę, że nasza wspólna ocena była by nie fair wobec Ciebie, bo to Ty tak naprawdę napisałaś. Powiem nauczycielce aby dała mi jakiś inny temat.
- No co Ty. Nie wygłupiaj się. Ten referat jest nasz wspólny i tak pozostanie. Poza tym jesteś mi potrzebna, żeby to wszystko idealnie ułożyć.
- Aha .. czyli tylko do tego jestem Ci potrzebna.
- Oczywiście – po chwili obie się zaśmiałyśmy – Bierzemy się do roboty?
- Tak.
W bibliotece spędziłyśmy 2 godziny. Byłam już naprawdę zmęczona, ale nie dawałam po sobie poznać. Steffi pewnie jeszcze by nie skończyła, ale zrobiliśmy kawał roboty i nie musiałyśmy się spieszyć.
- Może na dzisiaj wystarczy? - zapytałam.
- Też o tym pomyślałam. Evan ma na mnie czekać. Odwieziemy Cie do domu.
- Yyy … dzięki, ale się przejdę – schowałam swoje rzeczy do torby.
- Oj daj spokój. Nie ma problemu – nie wiedziałam jakich jeszcze użyć argumentów. Moim wybawicielem okazał się dzwoniący telefon, a raczej jego nadawca.
- Tak? - odebrałam.
- No cześć. Czekam na Ciebie od godziny na parkingu, a Ciebie nie ma.
- Co? Jak to od godziny?
- Byliśmy umówieni po zajęciach. Zapomniałaś? - złapałam się za czoło.
- Wybacz Mike, ale faktycznie wyleciało mi z głowy.
- Nic się nie stało.
- Za chwilkę będę – rozłączyłam się.
- Przyjaciel? - uśmiechała się.
- Tak … ej .. co to za dziwny uśmieszek?
- Pewnie dopiero Go poznam na weselu – chichrała.
- Co to miało znaczyć? To tylko przyjaciel.
- Jeszcze – szturchnęła mnie ramieniem – Ładny jest?
- Nie będę odpowiadała na to pytanie – zarumieniłam się.
- Czyli musi być z niego niezły przystojniak.
- Możemy już iść?
- A no tak .. przecież czeka na Ciebie – nie przestawała się uśmiechać – Mam nadzieje, że kiedyś Go poznam i od razu mówię, że nie mam zamiaru Ci Go odbijać. Po pierwsze nie jestem taka, a po drugie nie miałabym z Tobą szans.
- Przestań – czułam jak cała twarz mi płonie. Wyszłam pierwsza z biblioteki. Szłam ze Steffi w stronę wyjścia z budynku.
- Co nic nie mówisz? Nie chciałam Cie zawstydzić.
- W porządku – wyszłyśmy z uczelni.
- Leć do niego.
- Steffi .. proszę Cie ..
- No dobrze. Już nie będę. To zdzwonimy się, tak?
- Tak. Do zobaczenia – pożegnałyśmy się. Podeszłam do auta Michaela i wsiadłam – Cześć. Jestem już. Przepraszam, że musiałeś czekać.
- Cześć – tym razem o On mnie pocałował w policzek na przywitanie – Już mówiłem, że nic się nie stało. I jak tam referat?
- Bardzo dobrze .. dzięki Tobie. Steffi była zaskoczona.
- Cieszę się, ale wiesz, że jeszcze masz do napisania sporo.
- Wiem właśnie ..
- I dlatego jedziemy teraz do mnie i piszemy .. znaczy Ty piszesz, a ja mówię. Może być?
- Dzisiaj?
- Tak .. masz jakieś inne plany?
- Nie …. tylko muszę mamę uprzedzić .. osobiście.
- Czyli musimy podjechać do Ciebie – ruszył – Twojego ojca nie ma?
- Na szczęście nie. Czemu pytasz?
- Bez powodu – dziesięć minut później zatrzymał auto przed moim domem.
- Zaraz wrócę – otworzyłam drzwi i wysiadłam. Zobaczyłam, że Mike zrobił to samo i idzie w moją stronę – Co robisz?
- Idę z Tobą.
- To nie jest dobry pomysł – próbowałam Go odciągnąć od tego pomysłu.
- Nie będę przed nią uciekał ani się ukrywał. Masz prawo do mnie przychodzić, jeżeli masz ochotę. Nie zabroni Ci tego – zatrzymał się przed drzwiami wejściowymi i czekał na mnie. Chwilę stałam w miejscu, ale w końcu podeszłam. Otworzyłam drzwi. Weszłam do środka, Mike za mną.
- W końcu jes .. - mama wyszła z kuchni i zaniemówiła, gdy zobaczyła Michaela.
- Dzień dobry – przywitał się.
- Odgrzeje Ci obiad – zignorowała Go i wróciła do kuchni. Spojrzałam się na Michaela.
- Porozmawiam z nią – kiwnął głową. Weszłam do kuchni – Mamo ..
- Co On tutaj robi? Nie życzę sobie jego obecności w moim domu.
- Ciszej ..
- Nie mam zamiaru mówić ciszej. Zaraz podam Ci obiad, więc pożegnaj się z nim.
- Ale mamo …
- Powiedziałam coś.
- Nie chce obiadu. Jadę do Michaela.
- Słucham?! Nic z tego.
- Właśnie, że pojadę – wyszłam z kuchni. Byłam smutna i zła. Zauważył to.
- W porządku? - podszedł do mnie.
- Powiedźmy … możemy już jechać – podeszłam do drzwi.
- Nigdzie nie jedziesz – zatrzymała mnie – A Pana żegnam.
- Wyjdę, ale z Betty.
- Jest Pan bezczelny. Proszę opuścić mój dom.
- Betty oraz jej koleżanka, piszą o mnie referat, a ja im w tym pomagam.
- I pewnie bezinteresownie.
- Oczywiście .. w przyjaźni to normalne. Nie lubi mnie Pani, w porządku, ale nie zabroni Pani nam się przyjaźnić – obserwowałam tą sytuacje – A teraz Pani wybaczy, zabieram Betty do siebie. Odwiozę ją bezpiecznie do domu – otworzył mi drzwi. Spojrzałam jeszcze na mamę i wyszłam. Mike otworzył drzwi samochodu po mojej stronie i zamknął je za mną. Po chwili siedział już za kierownicą. Patrzyłam się na niego uważnie – Coś się stało?
- Nic .. tylko … postawiłeś się jej – zaimponował mi tym.
- Ktoś w końcu musi. Nie jesteś dzieckiem i stale to będę powtarzał. Gdy skończę już nagrywać film i będzie On miał mieć premierę w Disneylandzie, polecisz tam ze mną.
- Do Paryża? Chyba żartujesz.
- Mówię zupełnie poważnie. Już się nie mogę doczekać – uśmiechnął się.
- Wiesz jak moja matka zareaguje?
- Mam przez to rozumieć, że się zgadzasz?
- Powiedźmy, że tak … zresztą i tak nie przyjął byś odmowy.
- Skąd wiesz? - wyszczerzył się.
- Trochę Cie już znam. Ale boję się tej rozmowy z mamą. Nie będzie zależała do miłych i nie wiem jak dokładnie zareaguje – nagle olśniło mnie – A co powiem ojcu? Wiesz, że nie mogę powiedzieć mu prawdy … Mike .. to chyba nie jest dobry pomysł abym poleciała – posmutniałam.
- Nie smuć się. Coś wymyślę. Ale pojedziesz i tyle. Nie ma innej opcji.
Po drodze, kupiliśmy pizze. Było za późno robić obiad. Od pół godziny siedzimy z Michaelem w salonie i dokańczamy referat. W tym czasie zjadłam dopiero jeden kawałek pizzy, bo skupiłam się na pisaniu. Mike to zauważył.
- Co tak mało zjadłaś?
- Za chwilę nadrobię – zakończyłam kolejne zdanie. Wzięłam kawałek pizzy. Mike wziął mój zeszyt i zaczął czytać to co napisałam – I jak?
- Podoba mi się. Zaraz skończę czytać – sięgnęłam po swoją szklankę z sokiem pomarańczowym. Złapałam jakoś niefortunnie szklankę i połowa zawartości znalazła się na mojej bluzce.
- O nie! - odstawiłam szklankę i kawałek pizzy.
- Co się stało? - przestał czytać.
- Zobacz – wskazałam na bluzkę.
- Oj .. mały wypadek.
- Niezdara ze mnie heh.
- Zaraz coś poradzimy – odłożył zeszyt – Nie będziesz siedziała w takiej mokrej bluzce. Chodź za mną – wstał. Zrobiłam to samo i poszłam za nim, jak się okazało do jego sypialni. Podszedł do szafy i wyciągnął swoją koszulę – Za duża, ale nie mam nic damskiego – podał mi ją – Możesz się przebrać w łazience.
- Ale ..
- Nawet nie chce tego słuchać – wzięłam tą koszulę i poszłam do łazienki. Ściągnęłam bluzkę i założyłam koszulę Michaela. Była o wiele za duża i pachniała nim. Zamknęłam oczy i przez chwilę napawałam się tym – Boże .. co ja robię? Muszę się wziąć w garść – wzięłam głęboki wdech i wyszłam z łazienki. Mike siedział w salonie – Jestem.
- Faktycznie za duża.
- Nie szkodzi. Za to wygodna – usiadłam na swoim poprzednim miejscu.
- Hehe .. oddasz przy okazji. Mam ich dużo.
Do wieczora udało nam się napisać już cały referat. Musiałam tylko razem ze Steffi ładnie to wszystko poskładać do kupy. Nie mogłam uwierzyć w to ile Mike przeżył. Nie pisałam szczegółowo, bo nie chciałam, żeby wszyscy o tym widzieli. Tylko coś wspomniałam. Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- Pójdę otworzyć – wstał i udał się do drzwi. Z holu słyszałam głośne rozmowy – Betty .. muszę Cie na chwilkę przeprosić. Sprawy służbowe.
- Ok .. poczekam – wykorzystałam ten czas na małe poprawki w zeszycie. Niestety nie było mi to dane. Czułam na sobie czyiś wzrok. Nie pewnie się odwróciłam i zobaczyłam jakiegoś młodego chłopaka. Stał oparty o ścianę i się na mnie patrzył. Powróciłam do czytania, ale nie mogłam się skupić. Usłyszałam jego kroki.
- Cześć. Mogę się dosiąść?
- .. t-tak .. - nie patrzyłam na niego.
- Co robisz? - próbował podejrzeć.
- Odrabiam lekcje.
- Nudy. Porobimy coś innego? - zmierzył mnie wzrokiem.
- Nie dzięki.
- Czemu nie? Widzę, że masz na sobie jego koszulę. Ciekawe, czy jest lepszy ode mnie – powiedział to ciszej. Na te słowa wstałam i poszłam na środek salonu. Zrobił to samo – Gdzie mi uciekasz? Michael jest zajęty rozmową z moim ojcem i długo im zejdzie.
- Będę krzyczeć jeżeli do mnie podejdziesz.
- Co się tutaj dzieje? - usłyszałam głos mojego wybawiciela.
- Rozmawiamy tylko – odpowiedział. Mike do mnie podszedł i objął ramieniem. Wtuliłam się w jego bok. Mike spojrzał się uważnie na mnie. Widział, że byłam lekko przestraszona.
- Rozmawiacie? Nie wydaje mi się. Najlepiej będzie jeżeli opuścicie mój dom.
- A co z kontraktem? - zapytał ojciec tego kolesia.
- Nie będzie żadnego kontraktu. Nie chce pracować z kimś takim – spojrzał na niego.
- Będziesz tego żałował.
- To Pana syn będzie żałował, jeżeli jeszcze raz się zbliży do Betty. Żegnam Panów – wskazał drzwi. Ojciec był wściekły. Zabrał syna i wyszli – Nic Ci nie zrobił?
- Nie .. ale nie będziesz miał przez to problemów?
- To Oni mieli w tym interes, nie ja. Mi na nich nie zależy.
- Kim byli?
- Tatusiek widzi gwiazdę w swoim synku i chciał abym Go wypromował.
- Zgodziłeś się?
- Tak .. chłopak ma talent, ale co z tego ... okazał się podrywaczem, a z kimś takim nie będę na pewno pracował. Zwłaszcza, że zalecał się do Ciebie – spojrzał mi w oczy. Speszyłam się i opuściłam głowę.
- Ale .. nie musisz podejmować takiej decyzji z mojego powodu.
- Muszę i chce … nie mówmy o tym.
- Dobrze … Mike? Możesz mnie już odwieźć?
- W porządku. Wykonam tylko pewien telefon i możemy jechać.
- Ok – wyszedł z salonu. W tym czasie pochowałam wszystkie swoje rzeczy do torby. Usiadłam na kanapie i czekałam na Michaela. Po paru minutach wrócił.
- No możemy już jechać – zabrałam wszystkie swoje rzeczy. Otworzył mi drzwi i to samo zrobił z drzwiami auta. Wsiadłam. Chwile jechaliśmy w ciszy – Tym razem nie wejdę razem z Tobą.
- Tak będzie lepiej. Mama i tak pewnie jest wściekła. Sama sobie z nią poradzę.
- W to nie wątpię – spojrzał na mnie. Też na niego spojrzałam i się zaśmiałam – Nie jesteś takim aniołkiem – mrugnął okiem.
- A Ty niby jesteś?
- Nie powiedziałem, że jestem – zatrzymał auto przed moim domem – Betty .. - odwrócił się w moją stronę – Niestety cały weekend mam zajęty i nie będziemy mogli się spotkać. Wybaczysz mi to?
- Oj Mike .. nie mam co Ci wybaczać. Rozumiem, że masz pracę. I tak spędzamy ze sobą dużo czasu – chwilę jeszcze porozmawialiśmy i musiałam wchodzić do domu. Poszłam od razu do swojego pokoju. Mama nie miała zamiaru mi odpuścić i weszła za mną. Najpierw zmierzyła mnie wzrokiem.
- Co to ma znaczyć?!! - wydarła się – Co On Ci zrobił?!
- Słucham? - spojrzałam się na nią ze zdziwieniem – Nic mi nie zrobił. Odwiózł mnie, tak jak Ci mówił.
- To dlaczego masz na sobie jego koszulę?! Dobierał się do Ciebie?! A może osiągnął swój cel! Przyznaj mi się natychmiast!
- Nie wiem o ..
- Przestań kłamać! Wiedziałam, że prędzej, czy później do tego dojdzie! Niech ja Go dorwę w swoje ręce!
- Przestań! - złapałam ją za ramiona – Nic mi nie zrobił ani do niczego nie doszło. Piłam sok i się nim oblałam. Mike był na tyle miły, że pożyczył mi swoją koszulę.
- Tak?! To gdzie masz swoją bluzkę?!
- W torbie – podeszłam do torby i zaczęłam ją szukać, ale nie było jej – Musiała zostać u Michaela.

- Wiesz co? Zawiodłaś mnie. Nie spodziewałam się tego po Tobie – wyszła i trzasnęła drzwiami. Ona myślała, że coś zaszło między mną, a Michaelem. Jak mogła? Przecież mówiłam prawdę. To Ona mnie zawiodła w tej chwili. Znała mnie i wiedziała, że taka nie jestem. Strasznie mnie to zabolało. Jedynej rzeczy jaką teraz chciałam, to .. przytulić się do Michaela. Tego wieczoru nie miałam ochoty już na nic. Odstawiłam torbę na swoje miejsce, przebrałam spodnie na dół od piżamy i się położyłam. Postanowiłam dzisiaj spać w tej koszuli … w jego koszuli. Objęłam się rękami i wtuliłam się w materiał. Dzięki temu czułam jak by był blisko. Wiedziałam, że coraz bardziej popadam w to uczucie, ale nic nie mogłam na to poradzić. Pojedyncza łza wydostała się z oka. To nie było zwykłe zauroczenie. Kochałam Go. I wiedziałam o tym tylko ja.

5 komentarzy:

  1. No mamuśka jest niezła.... Ona serio myślała, że Betty i Michael... No wiesz? Mow wkońcu zrozumie, jaki Mike naprawdę jest. A Betty może niech wyzna Michaelowi, co do niego czuje, bo jestem pewna, że nie pożałuje, gdy to powie. Rozdział super. Aha, no i naszych bohaterów czeka Paryż! Tylko co na to reszta rodzinki? I kiedy wprowadzisz siostrę Betty, jeśli można wiedzieć? :)
    Czekam na next, Lolkaaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiola.
    Przeczytalam ;-) powiem szczerze, ze, jak zwykle super odcinek ;-)
    Wkurza mnie mama Betty... Jak mogla ja o cos takiego podejrzewac....

    Co do kolezanki Betty. Kurcze. Jest na prawde sprawiedliwa wobec niej ;-)
    Podziwiam ;-)

    A Betty nareszcie sie przyznaje do tego uczucia ;-)

    Jak zwykle super ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam ze dopiero teraz komentuje ale wczesniej nie moglam. Rozdzial swietny. Matka Betty wkurza mnie jak moze tak traktowac Mike i jak mogla tak pomyslec o swojej corce no ludzie?! Ah..Paryz..miasto zakochanych ciekawe co sie wydarzy...moze jakis przelom w ich relacjach heh. Nie moge sie doczekac kiedy wyznaja sobie co do siebie czuja i kiedy pojawi sie ta inna relacja.
    Pozdrawiam Michaelowa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bez sensu... ( nie notka) tylko to, że postanowiłas zamieszczas tu nowe notki a nie na Bad Girl bo chcesz zeby tutaj sie rozkręcilo... I co z tego? Nic. Nie wystawiasz niz nowych notek od ok 2 tygodni... Mozesz przynamniej powiedzieć że nie bedziesz juz pisac bo to czekanie jest juz okropne.

    OdpowiedzUsuń