Dawno tutaj nie dodawałam notki, a to dlatego, że chce najpierw zrobić sobie ''zapas'' notek i wstawiać co tydzień. Z uwagi, że nie dodałam dzisiaj na Bad Girl, wiec dodaje tutaj. Mam nadzieje, że Wam się spodoba. Zapraszam.
~~~~~~~~~~~~
Rano obudziłam się w doskonałym
humorze. Oczywiście miały na to wpływ dwie rzeczy. Pierwszą to
był wyjazd ojca, a drugą wczorajsze spotkanie z Michaelem.
Wymieniliśmy się numerami telefonów. Dałam mu pod jednym
warunkiem, że nie odezwie się, gdy usłyszy męski głos. Czyli
mojego ojca. Obiecał, że się dostosuje. Nie umówiliśmy się na
dzisiaj, bo nie był pewien, czy nie będzie zajęty. Ubrałam
szlafrok i zeszłam na dół. Usłyszałam, że mama jest w kuchni.
Pewnie robiła śniadanie. Poszłam tam. Nawet na mnie nie spojrzała,
gdy weszłam.
- Cześć – zagadałam. Odburknęła
coś niewyraźnego pod nosem. Postawiła przede mną talerz z
kanapkami – Jesteś zła? - nie odpowiedziała – Mamo .. mogę
wiedzieć o co Ci chodzi?
- Chyba wiesz.
- Masz na myśli Michaela?
- Nie znasz Go … nic o nim nie wiesz,
a mimo to pojechałaś z nim.
- I jak widzisz nic mi nie zrobił. Nie
każdy jest taki jak ojciec – spojrzała się na mnie.
- Twój ojciec też był na początku
miły, czuły i opiekuńczy. Powinnaś wziąć z tego przykład.
- Nie mamo. Nie wszyscy tak się
zmieniają. Myślałam, że chcesz abym była szczęśliwa.
- Chcę, ale to nie oznacza, że masz
się rzucać w ramiona pierwszemu lepszemu.
- Wielkie dzięki. Fajnie wiedzieć co
o mnie myślisz.
- Źle mnie zrozumiałaś … wiem, że
taka nie jesteś, ale daj sobie czas.
- Na co mam dać sobie czas? Przecież
nie jestem z Michaelem. Spędzamy miło czas i dobrze nam się
rozmawia. To wszystko.
- A On też na to tak patrzy? Nie
sądzę. Poza tym nie podoba mi się, że się z nim spotykasz.
Posłuchaj mnie jeżeli nie chcesz cierpieć.
- Już Ci mówiłam … grrrr – już
nie miałam na nią siły. Nic do niej nie docierało. Miała w
głowie swoją teorię spiskową. Nie wierzyła, że nic nas nie
łączyło – Dziękuje za śniadanie, ale nie jestem już głodna –
wyszłam z kuchni. W ogóle nie miałam życia towarzyskiego, a
teraz, gdy miałam taką okazję, mamie to nie odpowiadało. Nie zna
Go, tak? To zaraz pozna. Poszłam do swojego pokoju po numer do
Michaela. Wykręciłam i czekałam aż odbierze.
- Słucham? - usłyszałam delikatny
męski głos.
- Cześć, to ja. Nie przeszkadzam?
- A wiesz, że właśnie miałem do
Ciebie dzwonić? Telepatia, czy co – zaśmiał się.
- Może … dzwonię bo … jesteś
dzisiaj zajęty?
- Nie, dlatego miałem już dzwonić,
czy masz ochotę się spotkać.
- Ja właśnie w tej sprawie ….
chcesz przyjechać na obiad?
- Do Ciebie? - zdziwił się.
- Tak.
- Przecież …
- Wiem, ale ojciec wraca dopiero we
wtorek.
- A Twoja mama? Wiesz, że mnie nie
lubi.
- Nie zna Cię i to jest dobra okazja,
żeby to się zmieniło.
- Ok … o której mam być?
- Około 14.
- Będę.
- To pa.
- Do zobaczenia – rozłączyłam się.
Musiałam powiedzieć o tym mamie i poszłam do niej.
- Michael przyjedzie o 14 na obiad –
spojrzała się na mnie i chciała już coś powiedzieć –
Zaprosiłam Go. Nie możesz Go osądzać, bo nic o nim nie wiesz.
Więc proszę Cię … daj mu szansę … jest naprawdę miły.
- Nic nie obiecuję.
- Nie mogę Cię zrozumieć. Inne matki
był by szczęśliwe, gdyby ich córki znały kogoś takiego jak
Michael.
- Właśnie dlatego, że jest tym kim
jest nie jestem zadowolona.
- Bo?
- Bo może zrobić z Tobą wszystko, a
i tak nie stanie przed sądem. Zapłaci ile trzeba i będzie wolny.
- O czym Ty mówisz? Naprawdę musisz
przestać oglądać te kryminały.
- Żebyś potem nie płakała.
- Nie martw się. Nie będę –
powiedziałam. Poszłam wziąć prysznic i się ubrać. Rozumiałam,
że się o mnie martwiła, ale grubo przesadzała. Może byłam
naiwna i niedoświadczona, ale byłam pewna, że Mike jest normalnym
chłopakiem. Na dodatek bardzo przystojnym. Nawet nie zauważyłam,
że zaczęłam o nim myśleć w takich kategoriach, ale to była
przecież prawda. Każdy kto ma oczy tak powie. Godziny minęły
niewiarygodnie szybko. Dochodziła 14. Pomogłam mamie nakryć do
stołu. Jej mina się nie zmieniła od rana. Punkt 14 usłyszałam
dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się elegancki
mężczyzna. W ręku trzymał kwiaty, a uśmiech, to chyba miał
przyklejony na stałe.
- Cześć – pocałował mnie w polik
na przywitanie.
- Cześć – te przeklęte rumieńce
znowu się pokazały.
- Dla Twojej mamy – miał na myśli
kwiaty.
- Nie przekupisz jej – szepnęłam.
- Spróbować zawsze warto –
poszliśmy do salonu – Dzień dobry – przywitał się – To dla
Pani – wręczył jej kwiaty.
- Dzień dobry i nie musiał Pan –
zabrała je do kuchni i wstawiła do wazonu.
- Powiedź mi .. czy ja naprawdę
wyglądam tak staro? - szepnął mi po cichu. Zaśmiałam się.
- Jasne, że nie. Wiesz .. nie zna Cię
i głupio jej mówić Ci po imieniu – przyszła z powrotem.
- Siadajcie – powiedziała.
Usiedliśmy.
- Proszę mi mówić po imieniu –
powiedział Michael. Spojrzała się na niego, ale nic nie
odpowiedziała. Atmosfera była dziwna. Mama wcale się nie odzywała.
To było strasznie wkurzające – Było naprawdę pyszne. Gotuje
Pani tak samo wspaniale jak moja mama.
- Nie ma w tym nic trudnego – Mike
spojrzał się na mnie. Chyba nie przypuszczał, że będzie tak
ciężko – Napije się Pan wina?
- Muszę podziękować .. jestem
samochodem. Poza tym nie przepadam za alkoholem.
- Czyżby?
- Tak … pije tylko okazyjnie. Na
bankietach lub spotkaniach biznesowych – widać było, że się
tego nie spodziewała.
- Ile ma Pan lat?
- W sierpniu skończę 28.
- Mieszka Pan z rodzicami?
- Od roku mieszkam sam. Na razie
kupiłem dom w mieście, ale planuję zbudować własny dom poza
miastem.
- Nie ma Pan nikogo? To dziwne …
zapewne tak wielka gwiazda nie może się opędzić od kobiet – o
co jej chodziło? Strasznie się zdenerwowałam. Na razie nic nie
mówiłam.
- To znaczy … od dawna jestem sam –
widziałam, że się zmieszał.
- I teraz znalazł Pan naiwną
dziewczynę, tak? - spojrzała się na mnie.
- Nie rozumiem o co Pani chodzi. Nikogo
nie szukałem. Poznaliśmy się przypadkiem.
- I pewnie nie ma Pan żadnych złych
zamiarów wobec Betty, czyż nie? - powiedziała z ironią.
- Nie .. nie mam i nie wiem skąd w
ogóle takie przypuszczenia.
- Oczywiście, że Pan nie wie.
- Mamo! Czy to jest przesłuchanie? -
już nie wytrzymałam tych pytań.
- Chyba mam prawo wiedzieć z kim się
spotyka moja córka.
- Masz, ale nie masz prawa Go oskarżać.
Chodźmy do mojego pokoju – wstaliśmy od stołu. Byliśmy już na
schodach, ale powiedziałam jeszcze – Poza tym my się tylko
przyjaźnimy – poszliśmy do mnie.
- Ciężki orzech do zgryzienia –
powiedział i usiadł na kanapie.
- Przepraszam Cię za nią.
- W porządku. Trochę ją rozumiem,
ale z drugiej strony … co ja takiego zrobiłem, że widzi mnie w
czarnym świetle.
- Nigdy nie przyprowadzałam chłopaków
do domu … pewnie dlatego.
- Nie wiedziała, że kogoś miałaś?
- Wiedziała by, gdybym w ogóle miała.
- Chcesz powiedzieć ..
- Nie miałam chłopaka … nigdy. Nie
chciałam mieć i nie mogłam.
- Dlaczego?
- Nie mogę Ci powiedzieć.
- Rozumiem.
- Nic nie rozumiesz – poszłam do
łazienki. Głupio mi było Go tak zostawić, ale bałam się, że
się rozpłaczę. Na szczęście udało mi się powstrzymać. Wyszłam
z łazienki i wpadłam na Michaela.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak … wybacz moje zachowanie.
- Nie tłumacz się … to ja
niepotrzebnie się wypytuje – z Michaelem rozmawialiśmy do
wieczora. Świetnie się dogadywaliśmy. Zupełnie straciliśmy
poczucie czas, ale na mamę zawsze można liczyć.
- Czas już na Pana. Dochodzi 20, a
Betty ma jutro szkołę.
- Już wychodzę – popatrzyła na nas
podejrzliwie i wyszła – Naprawdę mnie nie lubi – zaśmiał się
– Widać było, że się zdziwiła, że się na Ciebie nie rzuciłem
– dalej się śmiał.
- Dobrze, że chociaż Ty masz dobry
humor – nagle przestał się śmiać.
- Bo to jest śmieszna sytuacja. Matka
pilnuje dorosłą córkę. Ciekawa co by powiedziała, gdybyś się
wyprowadziła.
- Nie wiem – humor mi się zepsuł
jak sobie przypomniałam, że jutro już poniedziałek, a od wtorku
znowu będzie po staremu.
- Coś się stało?
- Nie … nic.
- No dobrze. Lepiej już pójdę –
podszedł do drzwi, ale się jeszcze zatrzymał i odwrócił – O
której idziesz jutro na zajęcia?
- Mam na 9. Czemu pytasz?
- A Twój ojciec wraca dopiero we
wtorek, tak?
- No tak … powiesz mi o co chodzi?
- Odwiozę Cię jutro … co Ty na to?
- Daj spokój. Nie musisz mnie odwozić.
Zawsze daje sobie radę.
- A co jeżeli chcę?
- Nie chcę, żebyś robił sobie
kłopot.
- Chyba powiedziałem, że chcę, tak?
- uśmiechnął się.
- No tak.
- Więc wszystko ustalone. I mam jedną
prośbę.
- Jaką?
- Możesz mnie odprowadzić do drzwi?
Boję się, że twoja mama wyskoczy na mnie zza rogu z patelnią –
zrobił przerażoną minę. Zaśmiałam się.
- Hehe ok … odprowadzę Cię, ale
chyba nie muszę za rączkę?
- A mogłabyś?
- Jasne, jeżeli chcesz dostać nie
tylko patelnią, ale i garnkiem.
- Chętnie bym zaryzykował –
wyszczerzył się.
- Później byś tak nie mówił.
Chodźmy już – zeszliśmy na dół. Mamy nie widziałam – Droga
wolna – zaśmiał się. Otworzyłam drzwi. Był już po drugiej
stronie.
- Dziękuje za zaproszenie i spędzony
miły czas.
- Powiedźmy.
- Z Tobą był miły.
- Myślałam, że inaczej to wyjdzie.
Chciałam, żeby Cię lepiej poznała.
- Byłem już przygotowany, że zapyta
o rozmiar buta – oboje się zaśmialiśmy – Przyjadę jutro o
8:30. Może być?
- Tak – zbliżył się do mnie i
pocałował w policzek.
- Do jutra. Słodkich snów – wsiadł
do samochodu i odjechał. Zamknęłam drzwi. Odwróciłam się i za
mną stała mama aż się przestraszyłam.
- Nie strasz mnie tak – położyłam
rękę na piersi. Patrzyła się na mnie – O co chodzi?
- On jest przed trzydziestką.
- Słucham?
- Nie udawaj. W co Ty się pakujesz?
- Już Ci mówiłam, że jesteśmy
przyjaciółmi.
- Przyjaźń między mężczyzną, a
kobietą nie istnieje.
- Według Ciebie.
- Nie wiedziałam, że jesteś taka
naiwna.
- Wiesz co? Nie mam ochoty dalej o tym
rozmawiać. To prowadzi tylko do kłótni – poszłam do siebie. Już
sama nie wiedziałam o co jej chodziło. Nalałam wody do wanny i
wzięłam długą kąpiel. Cieszyłam się ze znajomości z
Michaelem. Nie dlatego, że był bogaty i sławny. To się dla mnie
nie liczyło. Chciałam mieć w końcu zaufanego przyjaciela, ale nie
mogłam mu powiedzieć co mi robi ojciec. Może kiedyś. Wyszłam
prawie z zimnej wody i ubrałam piżamę. Przygotowałam się na
jutrzejsze zajęcia i powtórzyłam jeszcze materiał. Usłyszałam
otwierane drzwi. Obejrzałam się. To była mama.
- Co robisz?
- Uczę się.
- To dobrze. Jesteś na mnie zła?
- Jestem zawiedziona. Myślałam, że
chcesz abym była szczęśliwa.
- Chcę … oczywiście, że chcę, ale
nie chce abyś cierpiała.
- Skąd pomysł, że będę? Jesteśmy
tylko przyjaciółmi.
- On też tego chcę? - nie byłam
pewna, ale odpowiedziałam.
- Tak …. zawsze byłam posłuszna …
robiłam wszystko co kazał mi ojciec, a i tak dostawałam … chcę
mieć z kim porozmawiać … chyba nie powiesz o tym ojcu, prawda?
- Nie powiem .. bądź spokojna – coś
ją jeszcze trapiło – Nie chcę, żeby złamał Ci serce.
- Już Ci powiedziałam, że jesteśmy
…
- Wiem, ale wiem też, że podoba Ci
się. Zawsze zaczyna się od przyjaźni.
- Nie zawsze, mamo. Zostawisz mnie już
samą?
- Dobrze – wyszła. Wiedziałam, że
to tylko chwilowe, że jest miła i w ogóle. Jutro znowu się
zacznie, gdy zobaczy, że po mnie przyjechał. Czułam się jak
dziecko, które musi mieć pozwolenie od matki. Musiało to się
zmienić. Inaczej zwariuje. Wyjątkowo nie mogłam zasnąć. Myślałam
nad tą sytuacją.
~~~~~~~~~
Rano wstałam niewyspana. Jadłam wolno
śniadanie. Zwykle się spieszyłam, żeby zdążyć na autobus –
Masz dzisiaj później zajęcia? - zapytała się mama.
- Nie.
- To dlaczego jeszcze nie wychodzisz?
Za 5 minut masz autobus, a wiesz, że przystanek jest dosyć daleko.
- Wiem, ale dzisiaj nie muszę się
spieszyć – odpowiedziałam i napiłam się herbaty.
- A to dlaczego? - spojrzała się na
mnie podejrzliwie.
- Bo dzisiaj mam transport –
odniosłam naczynia do zlewu.
- A możesz jaśniej?
- Michael mnie odwiezie – mocniej
odłożyła talerz na blat. Udałam, że nie zwróciłam na to uwagi
i poszłam na górę po swoje rzeczy. Równo o 8:30 zobaczyłam przez
okno samochód Michaela. Czekał na mnie. Chciałam już iść, ale
zobaczyłam idącą mamę w jego kierunku. Wyszedł z samochodu.
Szybko zbiegłam po schodach.
- Daj spokój mojej córce –
usłyszałam, ale byłam już blisko.
- Ale o co Pani chodzi? - zapytał
grzecznie.
- Mamo! Co Ty wyprawiasz? Jedźmy –
wsiedliśmy do samochodu. Humor mi się totalnie zepsuł. Mike też
nie był w nastroju. Widziałam to. Dojechaliśmy pod szkole –
Dzięki – chciałam wysiąść.
- Zaczekaj – zatrzymałam się – O
której kończysz?
- Dzisiaj o 13.
- Przyjadę – powiedział.
- Mike … widzę, że jesteś zły …
lepiej nie przyjeżdżaj … najlepiej w ogóle o mnie zapomnij.
- Co Ty mówisz? Tak jestem zły, ale
na Twoją matkę, a nie na Ciebie i nie mam zamiaru dać Ci spokoju,
tylko dlatego, że tak chce Twoja matka.
- Nie mogę znieść, że tak Cię
traktuje i wygaduje różne głupstwa na Twój temat.
- Nie przejmuj się tym.
- Łatwo Ci mówić.
- A niech gada … mam to gdzieś. Nikt
nam nie zabroni się widywać – opuściłam głowę – Chyba, że
nie chcesz.
- Chcę …
- Ale?
- Ale chciałabym aby zachowywała się
normalnie … jak każda matka.
- Wszystko zależy od Ciebie –
spojrzałam się na niego – Porozmawiamy później – pokiwałam
głową i wysiadłam. Co On miał na myśli? Myślałam nad jego
słowami przez cały czas i nie rozumiałam. Na zajęciach nie mogłam
się w ogóle skupić. Przez to zostałam kilka razy upomniana, że
nie słucham co wykładowca mówi. Na końcu sali siedziały plastiki
i się śmiały. Nienawidziłam ich. Myślały, że wszyscy je
uwielbiają i są bezkarne. Została mi jeszcze jedna lekcja. Poszłam
do łazienki. Przemyłam twarz i oparłam się dłońmi o umywalkę.
Chciałam tutaj zostać do dzwonka, ale nie było mi to dane.
Victoria, czyli cała ''przywódczyni'' plastików, wkroczyła razem
ze swoją ''bandą'' i głupio się uśmiechały.
- Proszę proszę … kogo moje piękne
oczy widzą.
- Odczep się.
- Jak możesz tak mówić do koleżanki?
- Daj mi spokój – wyminęłam je i
chciałam wyjść.
- Widziałam, że przyjechałaś niezłą
furą. Zgaduje, że nie należy do Ciebie. Kto jest tym
nieszczęśliwcem?
- To nie Twoja sprawa – wyszłam.
Miałam już tego serdecznie dosyć. Nie dość, że w domu nie mam
za wesoło, to jeszcze ta wytapirowana idiotka pokazuje jaki ma
iloraz inteligencji. Na szczęście jeszcze godzina i nie będę
musiała jej oglądać. Dzisiaj miał przyjść nowy nauczyciel od
informatyki. Każdy był ciekawy jak wygląda. Przyszedł przed
czasem. Dziewczyny zaniemówiły. Jednak na mnie nie zrobił
wrażenia. Przystojny blondyn o niebieskich oczach. Ideał każdej
dziewczyny, ale nie mój. Tacy chłopacy widzą tylko czubek własnego
nosa. Oczywiście nie wszyscy, ale większość. Był nowy i nie
wiedział, którym kluczem otworzyć salę. Plastiki od razu ruszyły
mu na pomoc. Przewróciłam oczami. W końcu udało mu się otworzyć
i każdy zajął swoje miejsce. Chłopacy byli w innej sali i
dziewczyny w innej. Włączyłam komputer.
- Dzień dobry. Nazywam się Evan
Baxter i będę Was uczył informatyki.
- Czy będzie Pan nas uczył tylko do
końca roku? - zapytała jedna z dziewczyn.
- Nie. Będę uczył przez cały czas.
- Ile ma Pan lat? - zapytała Victoria.
Uśmiechnął się.
- To chyba nie ma nic do rzeczy, ale
odpowiem. Mam 25 lat – zachichotały. Podejrzewałam, że tyle
właśnie ma – Jeszcze jakieś pytania? - nikt nie odpowiedział –
W takim razie przechodzimy do nauki. Chcę zobaczyć co już umiecie
i jak sobie radzicie. Zróbcie okładkę jakiegoś filmu. Dowolnego …
możecie nawet wymyślić jakiś film albo spróbować i zrobić taką
samą okładkę filmu jakie już były. Do roboty – wszyscy się
skupili. Oprócz Victorii i jej koleżaneczek. Cały czas
przeszkadzały swoją gadką – A Panny dlaczego nic nie robią? -
zwrócił im uwagę, ale łagodnie.
- Bo widzi Pan … poprzedni nauczyciel
nie potrafił mi dokładnie wytłumaczyć co i jak. Ale Pan na pewno
wszystkiego mnie nauczy – wyszczerzyła się.
- Postaram się – podszedł do nich i
zaczął tłumaczyć. Ja się skupiłam na swoim projekcie.
Postanowiłam zrobić własną okładkę, ale wzorując się na
innej. Wybrałam ''Thriller'' Michaela. To przyszło mi pierwsze do
głowy i postanowiłam tak zrobić. Okładka różniła się od
oryginału i o to chodziło. Po 40 minutach miałam wszystko
skończone. Pan Baxter do mnie podszedł – Widzę, że nie
potrzebujesz pomocy. Świetnie Ci to wyszło. Masz piątkę –
uśmiechnął się.
- Dziękuje – przez kolejne 20 minut
nie miałam co robić. Pozwolił wyjść wszystkim, którzy skończyli
wcześniej. Zabrałam rzeczy i wyszłam z sali. Usłyszałam swoje
imię.
- Jesteś Betty, tak? - zapytał
Baxter.
- Tak .. o co chodzi?
- Jesteś bardzo uzdolniona i
pomyślałem, że jeżeli byś chciała, to mogę Cię nauczyć
jeszcze trudniejszych rzeczy.
- Naprawdę?
- Tak .. masz tutaj mój adres i …
- Proszę Pana .. - wiedziałam o co mu
chodziło.
- Mów mi Evan.
- Dziękuje za propozycje, ale nie
skorzystam. Wystarczy mi to czego się nauczę na zajęciach.
- Jesteś pewna? Szkoda, żeby taki
talent się zmarnował.
- To miłe z Pana strony, ale inni też
świetnie sobie radzą. Proszę im zaproponować. Do widzenia –
podeszłam do swojej szafki, a ten za mną.
- W takim razie spotkajmy się
prywatnie. Jesteśmy prawie w tym samym wieku.
- Ale jest Pan moim nauczycielem.
- Nikt się nie dowie – zbliżył się
do mnie – To będzie nasza słodka tajemnica.
- Muszę już iść – zabrałam
resztę rzeczy i wyszłam ze szkoły. Co za typ. Wiedziałam od
początku, że ze mną flirtował. Dobrze, że miałam się komu
wygadać i tą osobą był Mike. Czekałam już na niego na parkingu.
Przyjechał punktualnie. Ale zamiast niego z samochody wysiadł jakiś
potężny facet ubrany na czarno.
- Czy Panna Betty Henderson? - zapytał.
- Tak – odpowiedziałam niepewnie.
- Jestem z polecenia Pana Jacksona.
Prosił abym odwiózł Panią ponieważ coś mu wypadło i nie mógł
przyjechać. Jestem Tom.
- To może ja się przejdę …
- Pan Jackson kazał bezpiecznie
zawieść Panią do domu. Mogę do niego zadzwonić jeżeli Pani chce
– kiwnęłam głową. W samochodzie był telefon – Szefie ..
jestem pod szkołą. Panna Henderson ma pewne obawy. Oczywiście ..
już ją daje – odebrałam.
- Mike?
- Cześć .. wybacz, że nie
przyjechałem, ale coś mnie zatrzymało w studiu. Tom odwiezie Cię
do domu. Nie musisz się Go obawiać.
- No dobrze. Kiedy się zobaczymy? Chcę
z Tobą porozmawiać.
- Wieczorem do Ciebie zadzwonię i się
umówimy.
- Ok. Pa.
- Pa – rozłączył się.
- Możemy już jechać? - zapytał.
- Tak – wsiadłam z tyłu –
Przepraszam za moje podejrzenia.
- To normalne – zobaczyłam w
lusterku, że się uśmiechnął. Jechaliśmy już jakiś czas.
Patrzyłam przez szybę i zdałam sobie sprawę, że ta droga nie
prowadzi do mojego domu.
- Dokąd jedziemy? - przełknęłam
ślinę.
- Wykonuje polecenia Pana Jacksona –
na początku się przestraszyłam. Parę minut później
zatrzymaliśmy się pod ogromnym budynkiem – Jesteśmy.
- Czyli gdzie? - wysiadł i otworzył
mi drzwi. Stałam już na dworze.
- Pan Jackson czeka na ostatnim piętrze
– powiedział i wrócił do samochodu. Weszłam do budynku i
wsiadłam do windy. Nacisnęłam przycisk z napisem 62. W końcu
dojechałam na ostatnie piętro. Nie wiedziałam czego mam się
spodziewać i co ja tutaj robię. Niepewnie wysiadłam i zobaczyłam
Michaela. Podszedł do mnie z uśmiechem.
- Ty oszuście! - chciałam być
poważna, ale nie wyszło mi i się roześmiałam.
- To miała być niespodzianka.
- Udała Ci się, ale po co tutaj
jesteśmy?
- Wczoraj zaprosiłaś mnie na obiad i
chciałem się odwdzięczyć tym samym.
- Tutaj jest restauracja?
- Tak … chodź – wziął mnie za
rękę. Poszłam za nim. Po przekroczeniu drzwi ujrzałam mnóstwo
stolików. Nie kłamał. To była restauracja. Usiedliśmy przy
stoliku i zamówiliśmy obiad. Oczywiście byliśmy sami.
- Nie musiałeś … zaprosiłam Cię,
żeby mama zmieniła o Tobie zdanie. Co miałeś na myśli mówiąc,
że wszystko zależy ode mnie?
- Naprawdę nie wiesz? - pokiwałam
przecząco głową – To jasne, że twoja mama jest do Ciebie
przywiązana i jest zazdrosna o innych. Gdybym był dziewczyną było
by tak samo.
- To co według Ciebie mam robić? Nie
jestem jak inne. Nie włóczę się po mieście … nie lubię tego.
- Ale musisz to zmienić. Musi
zrozumieć, że też masz prawo do własnego życia. Jeżeli teraz
nic nie zrobisz, to już do końca życia pozostaniesz córeczką
mamusi. Będziesz mogła wychodzić tylko z nią. Chcesz, żeby tak
było?
- Nie … ale jestem bezsilna.
- Może zacznij wychodzić ze znajomymi
… po jakimś czasie zobaczy, że nie może Cię trzymać w domu.
- Nie mam znajomych – opuściłam
głowę.
- Każdy ma – pokręciłam przecząco
głową – Dlaczego?
- Przez ojca, ale nie chcę o tym
rozmawiać.
- No dobrze …. to już nie wiem co
masz z tym zrobić …. jedynie co możesz to być stanowcza i się
jej postawić. Jesteś dorosła i nie może Cię tak traktować.
- Wiem, że masz rację, ale to tylko
wydaje się takie proste.
- Wierzę, że będzie dobrze. Zmieńmy
już temat. Mówiłaś przez telefon, że chcesz ze mną porozmawiać.
- Jesteś jedyną osobą, której mogę
się wygadać … nie licząc mamy, ale z nią to co innego.
- Wal prosto z mostu – zaśmiał się.
- Dzisiaj mieliśmy zajęcia z nowym
nauczycielem od informatyki.
- I co fajny?
- Może być … jest prawie w naszym
wieku .. ma 25 lat i plastiki do niego zarywają.
- Typowy blondas, co?
- Skąd wiesz?
- Intuicja …. był dla Ciebie miły?
Bo jak nie, to będę musiał z nim ręcznie porozmawiać – udał
poważnego i zaczął podciągać rękawy do góry. Zaśmiałam się.
- Tak .. był miły, więc Twoja
interwencja jest zbędna.
- Ma szczęście.
- Ale .. aż za bardzo był miły.
- Co to znaczy? - głupio mi było o
tym mówić.
- Potem jak wyszłam już z zajęć …
wyszedł za mną i … chciał się umówić … można powiedzieć,
że ze mną flirtował.
- Co takiego?! - wkurzył się.
- Ciszej – poprosiłam bo kelner się
aż spojrzał.
- Przecież jesteś jego uczennicą.
Jak On mógł Ci zaproponować randkę.
- To nie ma znaczenia i tak się nie
zgodziłam. Nie lubię takich typków.
- A gdyby był inny, to byś się
zgodziła?
- Nie wiem … może.
- Fajnie – nie patrzył już na mnie.
- Muszę iść do toalety – nie
wiedziałam dlaczego aż tak się tym zdenerwował. Gdy wróciłam,
stał przy tym wielkim oknie, które było od sufitu do podłogi.
Podeszłam do niego – Już jestem – kiwnął tylko głową.
Wyglądał jak by nad czymś myślał – Wracamy już?
- Jeszcze chwila.
- Ok – ja też patrzyłam na widok za
oknem. Kątem oka zauważyłam, że na mnie patrzy. Odwróciłam
głowę w jego stronę. Stanął do mnie przodem. Zrobiłam to samo.
- Betty … - złapał mnie delikatnie
za ramiona. Przybliżył się bardziej – Nie wiem jak to powiedzieć
– opuścił głowę, a po chwili spojrzał mi w oczy. Jego twarz
była coraz bliżej mojej. W ostatniej chwili cofnęłam się.
- Co Ty robisz? - spojrzałam się na
niego zaskoczona.
- Rozumiem … za szybko ..
przepraszam.
- Co za szybko? Nie rozumiem ….
myślałam, że jesteśmy tylko przyjaciółmi – teraz to On się
na mnie patrzył ze zdziwieniem.
- A ja myślałem, że powiedziałaś
tylko tak, żeby Twoja mama się nie czepiała.
- Czyli … od początku widziałaś we
mnie … - nie wiedziałam jak dobrać słowa.
- Piękną, młodą kobietę.
- Ale ja … Boże …. chciałam tylko
przyjaźni … naprawdę.
- No … dobrze … skoro tego właśnie
chcesz … niech będzie – nie był z tego zadowolony, ale się
uśmiechnął. Odwiózł mnie pod dom. Żadne z nas się nie
odzywało.
- To … do zobaczenia – powiedziałam
i już wysiadałam.
- Pa – odpowiedział smutno. Mama od
progu mnie przywitała.
- Gdzieś Ty była?! Zajęcia
skończyłaś trzy godziny temu.
- Michael zabrał mnie na obiad.
- Już Ci powiedziałam, że masz
przestać się z nim spotykać! - nie miałam siły się z nią
kłócić i poszłam do siebie. Strasznie długo zajęło mi
odrabianie lekcji, a to dlatego, że nie mogłam się skupić.
Skończyłam po 20 i w tym samym czasie do pokoju weszła mama –
Przemyślałaś to już sobie?
- Ale co?
- Znajomość z Jacksonem.
- On ma imię! I nie będziesz mi
mówiła z kim mogę się spotykać.
- Naprawdę chcesz się spotykać z
kimś taki? Nie widzisz co On ze sobą zrobił? Był czarnoskóry, a
teraz jest coraz bardziej bledszy. Jak można nie akceptować swojej
rasy.
- Coś Ty powiedziała?! Nie wiesz
dlaczego taki się stał! Może jest chory! Mam tego dosyć! -
wzięłam bluzę, którą miałam pod ręką i wybiegłam z domu.
Akurat natrafiłam na autobus. Przejechałam całe miasto i wysiadłam
dopiero na pętli. Byłam przerażona. Nie było żywej duszy, oprócz
kierowcy autobusu, który już szedł do domu. Pętla była oddalona
od mojego domu jakieś 6 km i nie było mowy abym tyle wracała na
dodatek po ciemku. Podbiegłam szybko do tego faceta – Przepraszam
– zatrzymał się i odwrócił – Czy mogłabym skorzystać z Pana
telefonu?
- Słucham?
- Utknęłam tutaj i muszę zadzwonić
po znajomego, żeby po mnie przyjechał. Bardzo Pana proszę –
popatrzył na mnie przez chwilę i dał mi telefon. Na szczęście
pamiętałam numer do Michaela.
- Tak? - odebrał.
- Mike? Jesteś zajęty?
- Nie .. właśnie kładę się spać.
- Mógłbyś po mnie przyjechać?
- Coś się stało?
- Jestem na pętli autobusowej.
- Co Ty tam robisz?
- Później Ci wyjaśnię.
- Już jadę. Nie ruszaj się stamtąd
– rozłączył się. Oddałam kierowcy telefon.
- Bardzo Panu dziękuje.
- Nie ma za co – odszedł. Zostałam
kompletnie sama na tym odludziu. Usiadłam na krawężniku. Po 10
minutach zobaczyłam światła i samochód Michaela. Zatrzymał się
i wysiadł.
- Boże .. co Ty tutaj robisz? -
podszedł do mnie.
- Matka mnie wkurzyła – wtuliłam
się w niego. Tak po prostu. Nie odepchnął mnie, tylko przytulił.
Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać – Przepraszam, że do
Ciebie zadzwoniłam, ale nie miałam do kogo innego.
- Dobrze, że zadzwoniłaś i nie płacz
już. Powiesz co się stało? - mówił tak łagodnie, że to było
niebywałe wśród facetów.
- Po tym jak wróciłam do domu, znowu
się czepiała, ale zignorowałam ją. Myślałam, że da mi już
spokój, ale weszła do mojego pokoju i zaczęła mówić o Tobie
niemiłe rzeczy. Nie miałam zamiaru tego słuchać i wybiegłam z
domu. Wsiadłam do tego autobusu i jeździłam po całym mieście aż
trafiłam tutaj. Kierowca pozwolił mi zadzwonić. Strasznie się
bałam.
- Cii … już nie masz czego –
głaskał mnie po włosach – Jesteś bezpieczna – zaprowadził
mnie do samochodu. Po chwili sam się w nim znalazł – Zawiozę Cię
do domu.
- Nie!
- Nie? - spojrzał się na mnie
zaskoczony.
- Nie mam ochoty tam wracać.
- No dobrze … to może ….
pojedziemy do mnie – czekał na moją odpowiedź. Kiwnęłam tylko
głową. Byłam zmęczona i oczy mi się zamykały. Walczyłam, żeby
nie zasnąć, ale słabo mi wychodziło. Gdy dojechaliśmy pod dom
Michaela, byłam na wpół przytomna – Jesteś zmęczona –
powiedział i wysiadł z samochodu. Otworzył drzwi po mojej stronie
i wziął mnie na ręce. Zaniósł do domu i położył chyba na
kanapie – Prześpij się.
- Ale … nie mogę zostać –
wypowiedziałam z trudem.
- Prześpij się trochę, a później
Cie odwiozę, ok? - przykrył mnie kocem i zasnęłam. Otworzyłam
oczy. Byłam w nieznanym mi miejscu. Zaczęłam się rozglądać.
Leżałam na ogromnym łóżku. Dostrzegłam Michaela. Stał przy
oknie.
- Gdzie jestem? - obejrzał się na
mnie.
- W mojej sypialni. Pomyślałem, że
tutaj będzie Ci wygodniej – spojrzałam na zegarek. Było po 24 –
Na pewno nie wolisz zostać? Mam wolne sypialnie.
- Wole nie ryzykować zachowania mamy.
Poza tym mam jutro zajęcia. Skorzystam z toalety i możemy jechać.
- Ok – wskazał mi swoją łazienkę
w pokoju. Zrobiłam to co trzeba. Zobaczyłam na umywalce pełno
jakiś leków. Mike siedział na łóżku z opuszczoną głową.
- Już jestem … jedziemy?
- Możesz mi powiedzieć co mówiła o
mnie Twoja mama?
- To nie było nic przyjemnego –
usiadłam obok niego.
- Domyślam się, ale chce wiedzieć.
- Na pewno?
- Tak … prasa i tak mówi o mnie same
bzdury, więc jestem przyzwyczajony.
- No .. więc …. powiedziała, że ….
nie akceptujesz swojej rasy …
- Bo się zmieniłem, tak? -
przytaknęłam – Muszę Ci coś powiedzieć – wziął głęboki
wdech – Jestem chory … to nic poważnego, ale … będę się
zmieniał … teraz to jeszcze nic w porównaniu co będzie później
… najgorsze, że nie ma na to żadnego lekarstwa … to jest
bielactwo i będę coraz bardziej biały – był załamany.
- Ale będziesz z tym żył, tak?
- Tak, ale czasami wolałbym … -
przerwałam mu.
- Nie mów tak. Nie jesteś sam.
- Po prostu mam dosyć tego jak ludzie
na mnie patrzą.
- A te wszystkie tabletki w łazience?
Po co Ci One?
- Mam problemy ze spaniem i bólami
głowy.
- Ale aż tyle? - nie odpowiedział –
Nie musisz ich brać.
- Muszę .. inaczej nie zasnę.
- Od dawna bierzesz?
- Nie pamiętam dokładnie, ale
wszystko się zaczęło po tym wypadku, gdy włosy mi się zapaliły.
- Czytałam o tym. Chciałabym Ci jakoś
pomóc, ale nie wiem jak.
- Wystarczy mi, że nie uciekłaś –
spojrzał się na mnie.
- Tak zachowałaby się tylko świnia.
- Dziękuje … lepiej już jedźmy.
- Masz rację – wsiedliśmy do
samochodu. Przez całą drogę byłam zamyślona. Zrozumiałam, że
tak naprawdę Mike jest samotnym człowiekiem. Pomimo tych wszystkich
pieniędzy i sławy, nie ma nikogo. Nie mówię o rodzinie ani Liz
Taylor. Drugą rzeczą jaka mnie martwiła, były leki. Przecież nie
można brać tylu tabletek. Nie wiedziałam co zrobić.
- No to jesteśmy – ocknęłam się.
Zobaczyłam, że mama idzie w naszą stronę. Wysiadłam, a jemu
kazałam zostać w samochodzie.
- Wiesz, która godzina?!
- Jestem dorosła, mamo!
- Byłaś z nim?!
- U niego – wyminęła mnie i kazała
mu wysiąść – Daj mu spokój!
- Mówię po raz ostatni .. zostaw
Betty w spokoju!
- Nie chcę być niegrzeczny, ale Betty
sama decyduje z kim się chcę spotykać i jest dorosła – stanął
obok mnie.
- Odczepisz się, czy nie?!
- Jeżeli Betty tego chcę, to tak –
spojrzała się na mnie.
- Nie! Nie mamo! Nic nie możesz
zrobić.
- Ale policja może!
- Chyba żartujesz.
- Proszę bardzo. Niech Pani dzwoni.
Chętnie na nich zaczekam i wszystko się w końcu wyjaśni –
powiedział Mike. Spojrzałam się na niego zaskoczona – Nie mamy
się czego bać. Nic złego nie robimy.
- Zobaczymy! - poszła do domu i
zadzwoniła po nich. Nie sądziłam, że jest do tego zdolna. Policja
przyjechała po 20 minutach.
- Dobry wieczór. To Pani dzwoniła? -
zwrócił się policjant do mamy. Była jeszcze z nim młoda
policjantka.
- Tak.
- O co chodzi?
- Pan Jackson nie chce się odczepić
od mojej córki. Ciągle gdzieś ją wyciąga. A dzisiaj przeszedł
samego siebie. Wróciła grubo po 24! Nie wiadomo co jeszcze z nią
robi!
- Ale spokojnie. Ile córka ma lat?
- 20 – odpowiedziałam za nią.
Policjant spojrzał się na swoją koleżankę i widać było, że
śmiać im się chciało.
- W takim razie nie wiem co my tutaj
robimy. Pani córka jest dorosła i może wracać kiedy chcę.
- Ale On ją przetrzymuje!
- To prawda? - zapytał się mnie.
- Oczywiście, że nie. Jesteśmy
przyjaciółmi i lubimy spędzać ze sobą czas – Mike stał cały
czas przy mnie.
- Pani Henderson myśli, że jestem
jakimś psychopatą i coś zrobię Betty.
- Jeszcze raz powtarzam … córka jest
dorosła i może robić co chcę. Nic tu po nas. Dobranoc Państwu.
- Nic nie zrobicie? - nie dawała za
wygraną.
- Właśnie próbuje to Pani wyjaśnić.
Nic nie możemy. Panna Henderson i Pan Jackson są dorosłymi ludźmi
– odjechali.
- Jesteś z siebie dumna? Nie
spodziewałam się tego po Tobie – powiedziałam. Poszła do domu –
Jak Ona mogła?
- Przynajmniej ktoś jej wytłumaczył,
że nic Ci nie może zabronić ani kazać.
- Z nią nie pójdzie tak łatwo. Idę
się położyć, ale nie wiem jak zasnę.
- Nie denerwuj się tym. Z czasem
zrozumie, że nic nie jest w stanie zrobić i nie mam zamiaru Cię
skrzywdzić.
- Mam nadzieję, że tak będzie.
Dobranoc.
- Przyjadę jutro po Ciebie i nie chcę
słyszeć odmowy – uśmiechnął się. Pożegnaliśmy się i
weszłam do domu. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie miałam ochoty z
nią rozmawiać i od razu poszłam do siebie. Teraz na dodatek
zaczęłam się martwić o Michaela. Nie może brać tylu leków. Ale
co ja mogłam. I tak mnie nie posłucha. Po strasznych męczarniach
udało mi się zasnąć.
Hehe mamuśka jest najlepsza. Rozwaliła mnie tym przesłuchaniem przy obiedzie. Dużo teori ma :D hehe niech jej wyłącza kanały z kryminalami to się uspokoi :D. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńSwietna notka strasznie na nia czekalam! Dobra jest ta matka Betty hehe. Mam nadzieje ze Betty jak najszybciej pomoze Michaelowi z tymi lekami.....
OdpowiedzUsuńPs.swietna notka czekam na nastepna :)
Pozdrawiam Michaelowa :)
Na ta mama to jest niezła ;) Bardzo fajne, serio. Już nie mogę się doczekać nn :)
OdpowiedzUsuńMagda
Nawet nie wiesz ile ja czekałam na tą notkę! Rozwaliło mnie przesłuchanie i ta cała akcja z policją.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Michael i Betty tak dobrze się dogadują. Może niedługo ta przyjaźń przerodzi się w coś większego...
Czekam z niecierpliwością na następną notkę. Fajnie też, że zrobiłaś taki długi rozdział.
Pozdrawiam, Lolkaaa
Kurcze, to to już koniec? Nawet nie wiem kiedy skończyłam czytać.
OdpowiedzUsuńNo muszę Ci powiedzieć, że przeszłaś samą siebie. No odcinek bardzo ciekawy :) Mimo, że nie jest to BG, ale robi się tak samo ciekawy i tym smym sprawiłaś, że go polubiłam :) Akcja niesamowita. Mamuśka szaleje widzę... :roll: Kurcze, no córka pełnoletnia i nie można tak jej trzymać na uwięzi bo to serio jest śmieszne :D
Śmieszy mnie zachowanie jej mamy :P Ja rozumiem, że się martwi i tak dalej. No ale wszystko ma swoje granice... A z tym obiadem to przesadziła... Mogła być bardziej miła, a nie jakaś taka jakby wywiad prowadziła,.... No i mnie również wkurzyła z tym nieakceptowaniem włąsnej rasy... No jak Boga kocham, aż mi się buzia otworzyła i opadła do samej ziemii...Jak mogła wgl tak powiedzieć nic nie wiedząc.... :/
Nie podoba mi się jej zachowanie... A z policją to była przesada :D No rozumiem, akby to było włamanie, albo coś poważnego :D A ona z takiego błachego powodu dzwoni :D Kiedy Ci policjanci na siebie spojżeli to ja się w tym momence roześmiałam bo pomyślałam to samo co oni :D
Co do Mike'a i Betty... Hm.... No fajnie, że są przyjaciółmi, ale mam wrażenie, że Michaelowi jednak o coś więcej chodziło... Że od samego początku myślał, że coś więcej zaiskrzy niż sama przyjaźń...
Nie ukrywam, że fajnie by było, gdyby jednak coś między nimi było :) Ale zaś boję się, że rodzice Betty będą jej z tego powodu robić problemy.... Nie wspominając już o psychopatycznym tatuśku.... Oby jeszcze nie wracał....
A Ty kochana dodawaj kolejny odcinek, bo serio, bardzo mnie ten opek zaciekawił i już się nie mogę doczekać co dalej będzie :)
Przepraszam, że tak późno dodaje komentarz ale nie miałam kiedy. A teraz znalazłam akurat chwilę na to :D.
OdpowiedzUsuńno w końcu się doczekałam nowego rozdziału na ten blog. :) jak mogłaś nam kazać na niego tyle czekać? Ty zła kobieto :P hehe no ale ważne, że jest więc ci wybaczam :D ( jaka ja jestem łaskawa, aż sama w to nie wierze :P)
Co do tej notki to jest genialna hehe ale jak mogło by być inaczej? :D
Mamuśka mnie powaliła na ziemię. Kilka razy musiałam przestać czytać bo ze śmiechu nie mogłam :D za dużo tej telewizji ogląda :P. Niech jej zabiorą ten telewizor :D choć nie powiem bo i były takie momenty że miałam ochotę jej przywalić czymś, szczególnie jak poruszyła kwestie zmiany wyglądu u Michaela. Po prostu przesadzila ta kobieta. Niech no ją tylko dorwę :D
Co do Mike'a i Betty niech będą razem :D ja pozwalam :P zresztą oboje sobie nawzajem muszą pomóc. Ona niech pomorze mu z tymi lekami znajdującymi się w jego łazience jak i tą okropną samotnością. No a nasz przystojniak nich uratuje ją od tego psychicznego ojca i swirnietej matki :D
Czekam na nn (tylko niech będzie szybciej) :D
Edzia
o jaaaa ale sie podziałoooooo ... biedna ta Beti niedosc że ojciec despota to nawet w mamie nie ma oparcia za bardzo... heh.... :( Mama pojechała ostro .. no ja rozumiem troska, ale m no przecież niezna człowieka a już z góry ocenia gezessss :roll: co prasa i gówniano-debilne artykuły mogą zrobi z człowiekiem....:roll: aż boje sie pomyślec co to bedzie jak tatuś powróci...:( Mama nadzieje że mamusia przyjdzie wkońcu po rozum do głowy i bedzie wsparciem dla córki , bo po tauśku to raczej się tego nie spodziewam /chociaż jak to mówią , najgorszy łotr może się zmienic/ Jenn świetny kawałeczek :D Czyta się się szybko i baardzo przyjemnie...: D pisz kochana dalej czekam :D
OdpowiedzUsuńBuziaczki `~~ Dzwoneczek~~
Och... Wyszło bardzo realistycznie według mnie. Bardzo mi się podoba rozwój akcji, coraz więcej się dzieje. Więcej postaci itd. :D Tym razem tylko ojca Betty zabrakło do kompletu przeciwników. :P Jej mama przypomina mi moją, chociaż bardzo przesadzała to jednak widziałam na miejscu Betty siebie. :P Tak więc rzeczywistość...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Capitan Mikey
PS. Przepraszam, że komentarz jest taki nieuporządkowany. :*