W tą sobotę dodaje nową notkę właśnie tutaj. Nie wiem, czy uda mi się to, ale chcę dodawać notki raz tutaj i raz na Bad Girl, czyli za tydzień była by na Bad Girl itd. Zobaczymy.
Z góry przepraszam za słownictwo ojca Betty, ale ... no On taki jest i już. Mam nadziej, że nikogo tym nie uraziłam.
Zapraszam na kolejną ;)
~~~~~~~~~~~~
Ojciec wrócił nad ranem. Wiedziałam,
że będzie spał do południa i przed szkołą nie będę się z nim
widziała. Na szczęście. Mama zaczynała niedługo dyżur w
szpitalu i miała skończyć późnym wieczorem. Oznaczało to, że
miałam z nim zostać sam na sam. To było najgorsze. Zjadłam
śniadanie, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z domu. Z mamą nie
zamieniłam ani jednego słowa. Miałam nadzieje, że niedługo
zmieni o Michaelu zdanie, bo to było nie do wytrzymania. Byłam
ciekawa, czy mama Mike'a będzie mnie podobnie traktowała jak moja
jego. Gdy doszłam na przystanek, Mike już na mnie czekał.
Wsiadłam.
- Cześć - przywitałam się.
- Witaj.
- Długo czekasz?
- Nie. Jedziemy?
- Tak - ruszyliśmy.
- Coś się stało? - jak On to robił,
że zawsze zauważył, że coś jest nie tak.
- Jeżeli powiem słowo ''mama'' to
wszystko wyjaśni? - zaśmiał się.
- Tak .... znowu się z nią
pokłóciłaś?
- Zgadłeś ... mam dosyć jej
zachowania. W ogóle Cie nie zna.
- Ludzie zawsze mnie oceniali, nic o
mnie nie wiedząc. Przywykłem do tego.
- No tak, ale to nie jest w porządku.
Poza tym to jest moja matka, a nie ktoś całkiem Ci obcy.
- Nie przejmuj się tym. Nie warto.
Ludzie mają wyrobione o mnie zdanie i sami muszą przejżeć na
oczy. A jak nie chcą, to trudno .. nic nie poradzę - wydawał się
spokojny, gdy to mówił.
- Może masz rację.
- Mam - uśmiechnął się - Jesteśmy
na miejscu - zatrzymał samochód na parkingu.
- Tak szybko? - zdziwiłam się.
- Nom. Nie musisz od razu iść, jeżeli
nie chcesz - spojrzałam na zegarek.
- Mam jeszcze 20 minut.
- Bardzo mnie to cieszy.
- A Ty się nie spieszysz?
- Dla Ciebie zawsze mam czas -
uśmiechnął się.
- I właśnie o tym chciałam z Tobą
porozmawiać.
- Słucham Cie - odwrócił się w moją
stronę.
- Ja wiem jaki jesteś zajęty i ile
masz pracy, dlatego nie mogę pozwolić abyś miał mnie jeszcze na
głowie. Do tej pory dawałam sobie radę i jeździłam autobusem -
chciał mi przerwać - Daj mi skończyć. Wiem, że powiesz, że to
nie jest dla Ciebie kłopot, ale ja tak nie mogę. Zamiast jechać do
studia albo na plan, to odwozisz mnie.
- Już mogę coś powiedzieć? -
podniósł dwa palce jak w szkole.
- Tak.
- Wiec tak ... po pierwsze ...
odwożenie Ciebie wcale nie zakłóca mojej pracy, a po drugie .. -
zawahał się - To jest czas kiedy mogę Cie zobaczyć i spędzić z
Tobą trochę czasu, bo wiem, że normalnie nie możemy się spotkać.
Dlatego .. proszę Cie - wziął moje dłonie w swoje - Nie odbieraj
mi tego - był poważny. Patrzyłam w te jego piękne oczy i nie
miałam serca mu zabronić.
- No dobrze. Myślałam, że to jakoś
Ci przeszkadza w obowiązkach.
- Absolutnie nie. To mi sprawia wiele
radości.
- Ale pamiętaj, że gdybyś kiedyś
nie mógł przyjechać, to ja to zrozumiem i nie będę zła, ok?
- Ok, ale jeżeli nie ja, to mój
kierowca - zrobił niewinną minkę.
- Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się
- Muszę już iść.
- Będę czekał na Ciebie.
- Domyśliłam się - pocałowałam Go
w policzek - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - wysiadłam. W szkole
miałam bardzo dobry humor i nic mi Go nie mogło zepsuć, a jednak.
Na drodze stanęła mi Victoria.
- Co tam słychać? - zapytała.
- Zatrułaś się czymś, czy co?
- Nie ... dlaczego tak mówisz?
- Bo nie zachowujesz się normalnie -
wyminęłam ją i podeszłam do szafki.
- Jestem miła, to źle?
- I to jest właśnie dziwne - nagle
mnie oświeciło - Czego chcesz?
- Ja? - jednak jest tępa.
- No a kto? Z Tobą rozmawiam, tak?
- Faktycznie.
- A gdzie zgubiłaś koleżaneczki?
- Gdzieś się kręcą.
- Mam dosyć tych gierek. Gadaj czego
chcesz.
- Bo widzisz ... zauważyłam, że
przywozi Cie i odwozi jakiś koleś.
- Co? - przestraszyłam się, że
zobaczyła Michaela.
- Nie widziałam Go dokładnie, ale
tyłek ma niezły - rozmarzyła się.
- I co w związku z tym? Tylko to mi
chciałaś powiedzieć?
- Nie .... On jest Twoim chłopakiem?
- Nie. Co Cie to obchodzi?
- W takim razie umów mnie z nim -
myślałam, że się przesłyszałam.
- Chyba Ci odbiło.
- No co?
- Weź zejdź mi z drogi. Wiedziałam,
że coś kombinujesz.
- Co Ci zależy? Nie możesz być
samolubna skoro Ty Go nie masz.
- Słucham? Ty jesteś nienormalna.
- Jeszcze zobaczymy - obraziła się i
odeszła. Też mi coś. Lakier do włosów całkiem jej wypalił
mózg. Miałam nadzieje, że nie wymyśli czegoś głupiego, ale po
niej można się spodziewać wszystkiego. Chyba powinnam ostrzec
Michaela. Gdyby wiedziała kim On jest, to by mi nie uwierzyła. Ja
sama czasami nie mogę w to uwierzyć. Chwila ... o czym ja mówię?
Przecież Mike jest normalnym człowiekiem. Co z tego, że jest
popularny i zna Go cały świat. Wcale się tak nie zachowuje.
Ostatnio za dużo o nim myślę, a powinnam się skupić na nauce. To
jest nienormalne, żeby cały czas myśleć o przyjacielu. A może
dlatego, że spędzam z nim tak dużo czasu? Sama już nie wiem.
Każde inne wytłumaczenie było lepsze niż ... Nie. Dosyć tego
myślenia. Muszę iść na lekcje. Tym razem informatykę mieliśmy
po środku, więc Evan nie mógł mnie zatrzymać po lekcjach ani za
mną pójść. Naprawdę było coś z nim nie tak. Bałam się, że
pewnego dnia posunie się dalej. Widziałam jak na mnie patrzył na
każdych zajęciach. Nie mogłam tego nikomu powiedzieć. Mike też
odpadał. Bałam się, że zrobi coś głupiego. Trudno. Będzie co
ma być i tak nie mam wyboru. Była właśnie długa przerwa na
lunch. Poszłam na stołówkę. Wzięłam obiad i usiadłam przy
pustym stoliku. Plastiki się na mnie patrzyły i coś do siebie
mówiły. Victoria patrzyła na mnie z wściekłością. Wiedziałam,
że kombinują jak mnie ''ukarać'', bo byłam nieposłuszna ich
''królowej''. Miałam to gdzieś. Skończyłam jeść i poszłam do
łazienki. Drzwi się za mną zatrzasnęły. Odwróciłam się.
- Przygotuj się suko - to była jedna
z nich.
- A co mi możecie niby zrobić?
- Zdziwisz się. Z nami się nie
zaczyna - zbliżyła się do mnie - Każdy to wie, ale Ty chyba
zapomniałaś. Małe przypomnienie Ci się przyda. Do zobaczenia -
zaśmiała się i wyszła. Domyślałam się, że planują coś po
szkole. Zaczęłam myśleć jak wyjść przed nimi i tego uniknąć.
Zawsze dostawały to czego chciały. Siedziałam na ostatniej lekcji.
Już za chwilę miał zadzwonić dzwonek. Byłam przygotowana na
szybkie opuszczenie klasy. Niestety nie było mi to dane. Gdy miałam
już wychodzić, zatrzymała mnie nauczycielka. Wszyscy opuścili już
klasę i już wiedziałam, że nie uda mi się wyjść przed
plastikami. Nauczycielka kazała mi napisać dwa referaty i miałam
na to tydzień. Powiedziała, że to dlatego, bo byłam ostatnio na
zwolnieniu. To nie było najgorsze. Najgorsze miało dopiero nadejść.
Wychodząc ze szkoły rozglądałam się na wszystkie strony. Nigdzie
ich nie widziałam. Nagle wyrosły jak by spod ziemi przede mną.
- Myślałaś, że Ci się upiecze? -
dwie z nich trzymały mnie za ramiona - Teraz poczekamy sobie na
Twojego znajomego. Zabierzcie ją za krzaki - Ona została przed
budynkiem, a mnie zaciągnęły za jakieś krzaki, żeby Mike mnie
nie widział. Nie wiedziałam co im może odbić. Za krzakami było
dobrze widać. Mike zatrzymał się na parkingu. Miałam nadzieje, że
nie wysiądzie. Victoria podeszła do samochodu. Mocno mnie ściskały
i próbowałam im się wyrwać, ale jeszcze mocniej ścisnęły.
Oglądałam tą scenę z przerażeniem. W tym momencie bałam się
bardziej o Michaela niż o siebie. Drzwi od strony kierowcy się
otworzyły i ... wysiadł. Coś do niej mówił. Rozglądał się.
Chyba mnie szukał. Nagle złapał ją za ramie i zaczął prowadzić
w moim kierunku. Gdy był już bliżej, zobaczyłam, że ma sztuczne
wąsy i okulary. Stanął z Victorią przed nami.
- Co tutaj się dzieje? - zapytał
zmienionym głosem. Aż przez chwilę zastanowiłam, czy to aby na
pewno On.
- Rozmawiamy z koleżanką. Nie można?
- Za krzakami? Dziwne.
- To co? Umówisz się ze mną? -
dopytywała.
- Nie jesteś w moim typie - powiedział
spokojnie.
- Co takiego?
- Puśćcie ją - powiedział
zdecydowanie.
- Nie możesz nam kazać.
- Racja ... nie mogę. Dlatego na razie
grzecznie proszę - widział, że się bałam. Chyba nie miały
takiego zamiaru - Słyszałyście co powiedziałem? - zbliżył się.
- Musimy jeszcze porozmawiać z
koleżanką.
- Betty? Chcesz zostać z koleżankami?
-zapytał.
- Nie - odpowiedziałam cicho.
- No to idziemy - uwolnił mnie z ich
uścisku. Objął mnie ramieniem.
- Dlaczego nie chcesz się ze mną
spotkać? - a ta dalej swoje.
- Już powiedziałem. Nie jesteś w
moim typie.
- A kto? Może Ona? - prychnęła w
moim kierunku. Spojrzał się na mnie.
- Jak najbardziej - odpowiedział z
uśmiechem.
- I tak w to nie uwierzę - śmiała
się.
- Betty nie ma pusto w głowie .. w
odróżnieniu od innych - przyciął jej. Zaprowadził mnie do
samochodu i zamknął za mną drzwi. Czekałam aż wsiądzie.
- Masz pojęcie jak się bałam, że
Cie rozpozna?
- Zawsze mam przy sobie zestaw awaryjny
- ściągnął wąsy i okulary.
- A głos? Jak to zrobiłeś?
- Yyyy ... to jest moja naturalna barwa
głosu.
- Co?
- Naprawdę. Nie używam jej.
- Dlaczego? Jest bardzo ... ładna.
- Dziękuje, ale po prostu nikt jej
nigdy nie słyszał i boje się reakcji publiki. Każdy się
przyzwyczaił do tego głosu. Tak już musi zostać.
- A dla mnie?
- Mogę zrobić wyjątek - uśmiechnął
się - Rozumiem, że dzisiaj prosto do domu?
- Tak .. ojciec na razie nie pracuje.
- A czego One od Ciebie chciały?
- Victoria ta, która chciała się z
Tobą umówić, próbowała ode mnie wyciągnąć coś na Twój temat
i się wściekła, gdy jej odmówiłam. Chciała się zemścić.
- Masz z nią kłopoty?
- Nie.
- Mi możesz powiedzieć.
- To są głupstwa. Nie warto się tym
przejmować - zatrzymał się jak zawsze dalej od mojego domu. Nie
wysiadłam. Po chwili poczułam jak łzy wydostają się z oczu. Było
mi z tym źle, że tak mnie traktowały.
- Hej, hej .. nie płacz .... chodź tu
do mnie - przytulił mnie. Potrzebowałam tego. Nie wiem ile tak
trwaliśmy, ale mogłabym przez cały czas - Lepiej? - spojrzał na
mnie i pogłaskał po włosach.
- Tak .. dziękuje.
- Nie masz za co. Jeżeli chcesz to z
nimi pogadam, żeby dały Ci spokój.
- Nie rób tego. To tylko pogorszy
sprawę.
- Jak uważasz, ale mów mi jeżeli coś
zrobią. Nie pozwolę Cie krzywdzić - patrzyłam się na niego.
- Jesteś wspaniały - nawet nie wiem
kiedy to powiedziałam.
- Nie przesadzaj - uśmiechnął się i
zarumienił.
- Ciesze się, że Cie spotkałam ..
naprawdę - tym razem to ja się do niego przytuliłam.
- Ja też się ciesze ... tylko
najbardziej żałuje, że nie możemy normalnie się spotykać i to
tak rzadko.
- Wiem.
- Naprawdę nie możesz powiedzieć
ojcu wprost, że chcesz od czasu do czasu gdzieś wyjść?
- Gdyby to było takie proste, ale nie
mogę.
- Nawet nie masz pojęcia ... - zamilkł
na chwile - Jak ja za Tobą codziennie tęsknie i czekam w
niecierpliwością na nasze spotkanie. Bardzo Cie polubiłem.
- Ja Ciebie też lubię - zawstydziłam
się - Muszę już iść.
- Do jutra - uśmiechnął się.
- Ale teraz jedziesz do pracy, tak?
- Tak .. na plan, a co?
- Pytam, bo nie chce, żebyś zawalił
prace.
- Wszystko mam pod kontrolą. Nie
musisz się martwić.
- Mam nadzieje. Ok .. idę już. Do
zobaczenia.
- Pa - pocałowałam Go w policzek i
wysiadłam. Szłam spięta w stronę domu. Nie zdążyłam dobrze
przekroczyć próg domu, a złapał mnie za włosy i pociągnął do
kuchni.
- Widzisz to?! - wskazał na garnki -
Gdzie jest obiad?!
- Zaraz zrobię. Byłam w szkole.
- Ma być natychmiast!
- Dobrze - puścił mnie i wyszedł.
Przynajmniej mnie nie uderzył. Ale i tak zrobiło mi się przykro i
się popłakałam. Ogarnęłam się. Musiałam przygotować coś na
szybko, wiec wybrałam spaghetti. Dwadzieścia minut później obiad
był gotowy. Nałożyłam do talerza i zostawiłam na blacie. Swoją
porcję wzięłam do siebie i zaczęłam jeść. Wieczorem, gdy
lekcje już dawno odrobiłam i przygotowałam kolacje, przesiedziałam
w pokoju, zresztą nie miałam innego wyjścia. Ojciec krzątał się
po domu. Co chwile patrzałam w stronę drzwi, czy nie wchodzi.
Jedyne co mi pozostało i czego ojciec nie mógł mi zabronić były
moje myśli, w które coraz chętniej popadałam. Położyłam się
na łóżku i rozmyślam. Nad słowami oraz czynami Michaela.
Powiedział wprost do Victorii, że to ja jestem w jego typie, potem
ta rozmowa w samochodzie, że tęskni. Nie wiedziałam za bardzo jak
się zachować. No i ten obiad w restauracji, gdy próbował mnie
pocałować. Wszystko było jasne ... zależało mu na mnie. Nie jak
na przyjaciółce, to było coś więcej i ja też zaczynałam to
czuć, mimo, że próbowałam nie dopuszczać do siebie tej myśli.
Moje rozmyślania przerwał jakiś dźwięk. Rozglądałam się skąd
On pochodzi. Spojrzałam na okno. Pewnie jakaś gałąź drzewa
uderza o szybę. Jednak ten dźwięk się nasilił. Podeszłam do
okna i nie mogłam uwierzyć własnym oczom - Zwariowałeś? - Mike
siedział na grubej gałęzi drzewa tuż przy moim oknie.
- Czy już wspomniałem, że uwielbiam
chodzić po drzewach? - uśmiechał się.
- Nie, ale właśnie widzę. Odpowiesz
na moje pytanie? Co tutaj robisz?
- Chciałem Cie zobaczyć i wpadłem na
pomysł ...
- ... że wejdę do Ciebie przez okno,
co? - dokończyłam.
- Skąd wiesz? - wyszczerzył się.
Wywróciłam oczami - To pozwolisz mi wejść, czy mam tutaj tak
dyndać jak bombka w Boże Narodzenie? - rozśmieszył mnie.
- No dobrze, ale po cichu - wszedł
przez okno - Ojciec się kręci po domu - usiedliśmy na łóżku.
Patrzył się na mnie przez chwile i chyba nad czymś myślał.
- Boisz się Go?
- Kogo?
- Ojca.
- Skąd Ci to przyszło do głowy?
- Widzę jak reagujesz, gdy o nim
mówisz i jak widzisz jego samochód.
- Już Ci mówiłam dlaczego tak się
zachowuje.
- Mam wrażenie, że to jest nie
prawdą.
- Sugerujesz, że kłamie?
- Nie! Nie miałem tego na myśli ....
tylko myślę, że nie powiedziałaś mi wszystkiego. Nie złość
się na mnie. Naprawdę nie chciałem Cie urazić.
- Są rzeczy, o których nie mogę
nikomu powiedzieć. To są rodzinne sprawy.
- Rozumiem, ale pamiętaj, że zawsze
możesz mi o wszystkim powiedzieć.
- Wiem i dziękuje.
- Nie gniewasz się na mnie?
- No co Ty.
- Kamień z serca - uśmiechnął się
i mnie przytulił - Co to było? - oderwaliśmy się od siebie.
Spojrzałam w stronę drzwi.
- Pod łóżko!
- Co?
- Schowaj się pod łóżko! Szybko! -
był zdziwiony, ale wykonał moją prośbę. Chwile później do
pokoju wszedł ojciec. Modliłam się aby nic mu nie odbiło w
obecności Michaela.
- Z kim rozmawiałaś?
- Yyy .. ja .. dostaliśmy zadanie
domowe, a właściwie eksperyment. Polega On na odnalezieniu w sobie
drugiego ''ja'' - miałam nadzieje, że uwierzy.
- Ah tak? - pokiwałam głową - Mam
nadzieje, że mówisz prawdę. Znasz zasady tego domu. Masz nikogo
tutaj nie sprowadzać.
- Pamiętam - zajrzał jeszcze do
łazienki i wyszedł z pokoju. Upewniłam się, że nie ma Go już w
pobliżu i powiedziałam do Michaela, że może już wyjść - Musimy
być cicho.
- Jednak miałem racje ... boisz się
Go i nie zaprzeczaj. Co by zrobił, gdyby mnie zobaczył?
- Nic by nie zrobił, ale słyszałeś
co powiedział ... nie mogę nikogo przyprowadzać.
- To jest nienormalne ... powiedz mi
... czy On Cie krzywdzi?
- O czym Ty znowu mówisz?
- Nie denerwuj się .. proszę. Słyszę
złość w jego głosie ... tak nie zachowuje się ojciec w stosunku
do córki.
- On już taki jest. Wydawać się
może, że krzyczy, ale tak nie jest.
- Wiem, że mówisz tak specjalnie.
- Mike .. dajmy już z tym spokój.
- Martwię się o Ciebie - pogłaskał
mnie po policzku. Mimowolnie przymknęłam oczy, ale po chwili się
ocknęłam. Nie chciałam, żeby zauważył, że lubię, gdy tak
robi. I tak się uśmiechał.
- Już późno ... powinieneś jechać
do domu.
- Wyganiasz mnie?
- Nie, ale ... sam wiesz ..
- Nie, nie wiem ... to właśnie przy
Tobie spędzam miło czas .. jak nigdy wcześniej.
- Przestań - czułam, że się
rumienie.
- Słodko wyglądasz.
- Mike .. proszę Cie ... jest już
naprawdę późno.
- No dobrze, ale robię to tylko
dlatego, że mnie prosisz, a nie, że chce.
- Hehe ... głuptas.
- Ja nim jestem? - pokiwałam głową -
O nie .. muszę Cie ukarać, ale masz szczęście, że nie mogę ze
względu na Twojego ojca.
- Chyba pierwszy raz będę mu
wdzięczna, że jest w domu. Dobra .. teraz mówię poważnie .. jedź
już.
- Ehh ... ale ja będę smutny - zrobił
smutną minkę.
- Nie będziesz.
- Będę.
- Nie i przestań się ze mną
sprzeczać, dobrze?
- Jeżeli tak ładnie prosisz -
uśmiechnął się - Odpoczywaj. Do zobaczenia - pocałował mnie w
policzek i ''wyszedł'' oknem. Rozwaliłam się na łóżku i się
uśmiechnęłam. Ehh ... co się ze mną dzieje? A raczej co On ze
mną robi? Otuliłam się kołdrą i próbowałam zasnąć. Nie
zamknęłam okna. Lubię świeże powietrze, a o tej godzinie jest
najlepsze. Przekręcałam się z boku na bok nie mogąc zasnąć.
Może to głupie, ale ... chciałam, żeby był teraz Mike. Przy nim
czułam się inaczej ... nie potrafię tego określić. Gdybym miała
normalną mamę, mogłabym się jej doradzić i dopytać co to
oznacza. Nawet nie mogłam zapytać się o to koleżanki, bo takiej
nie miałam. Byłam bliska snu, gdy nagle poczułam szarpnięcie.
Otworzyłam oczy. Ojciec wyciągnął mnie z łóżka za włosy.
- Myślisz, że możesz mnie
okłamywać?! - krzyczał.
- Puść mnie! To boli!
- I ma boleć! Muszę Cie ukarać!
- Za co? - rzucił mnie na środek
pokoju.
- Nie jestem głupi! Myślisz, że nie
wyczułem męskie perfumy?!
- Co? Nie wiem o czym mówisz.
- Naprawdę?! W takim razie zaczęłaś
używać męskich zapachów! - uderzył mnie w twarz - Nie wiem jak
Go tutaj sprowadziłaś, ale to był pierwszy i ostatni raz!
- Ale ja ...
- Zamknij się suko! Jesteś taką samą
dziwką jak Twoja matka! Ostrzegałem Cie co się stanie jeżeli
będziesz nieposłuszna! - nigdy nie bił mnie po twarzy ani głowie.
Od dzisiaj miało to się zmienić. Bił gdzie popadnie. Wpadł w
szał i chyba nie miał zamiaru przestać.
- Proszę Cie ... ja nic nie zrobiłam.
- Już nigdy więcej się z nim nie
spotkasz!
- Z nikim się nie spotykam - uderzył
mnie ostatni raz. Walczyłam, żeby nie zamknąć oczu. Nachylił się
nade mną.
- Jeżeli tak bardzo chcesz się
pieprzyć, mogę Ci załatwić facetów. Ja też będę miał z tego
korzyść, bo mi za Ciebie zapłacą. Dobry pomysł? - zaśmiał się
obleśnie - Zapamiętaj to sobie. Jeszcze raz Go tutaj
przyprowadzisz, a załatwię mu miejsce na cmentarzu. Chcesz tego?
Nie wydaje mi się - wyszedł z pokoju. Nie miałam siły płakać.
Może i nawet już nie miałam łez. Wypłakałam je wszystkie. Nie
dałam radę doczołgać się do łóżka. Bałam się jak ja to
wytłumaczę Michaelowi. Leżałam już kilka godzin. Mama miała
wrócić dopiero rano. Musiałam zamknąć oczy i zasnąć, bo
obudziła mnie przerażona mama.
- Boże .. co się stało? - spojrzałam
się na nią z rezygnacją - No tak .. po co w ogóle pytam. Chodź
do łóżka.
- Nie dam rady.
- Pomogę Ci - oparłam się na niej i
doszłyśmy do łóżka, na którym się położyłam - Powiedź co
się dokładnie stało? Za co Ci pobił?
- A czy On potrzebuje powodu, żeby
mnie zlać? - czekała na wyjaśnienia - Mike był u mnie ..
- Słucham?
- Ojciec nie widział Go, ale potem jak
Mike poszedł, to On powiedział, że czuje męskie perfumy ... już
wszystko wiesz.
- Po co Go tutaj sprowadziłaś? Znasz
zasady.
- Mówisz zupełnie jak On.
Przynajmniej mam z kim porozmawiać ... Mike mnie rozumie.
- Rozumie? Nie bądź śmieszna. A co
On może wiedzieć o życiu?
- Przestań .. zadzwonisz na uczelnie,
że nie przyjdę?
- Dobrze ... zaraz Cie opatrzę - miała
już wychodzić.
- Mamo? - zatrzymała się - Dasz mi
telefon? Muszę zadzwonić do Michaela - widziałam, że nie była z
tego powodu zadowolona. Po krótkim czasie przyniosła mi telefon -
Dziękuje - wykręciłam do niego numer.
- Słucham?
- Cześć Mike.
- Betty? Ale niespodzianka - byłam
pewna, że w tym momencie się uśmiechał - Właśnie miałem
wychodzić z domu i jechać po Ciebie.
- Już nie musisz.
- Dlaczego? Coś się stało?
- Nie .. nic takiego. Chyba bierze mnie
grypa, wiesz? Zostanę w domu do niedzieli.
- W takim razie przyjadę do Ciebie.
Albo wejdę swoim sposobem - zaśmiał się.
- Nie! Nie chce, żebyś się zaraził.
Spotkamy się w poniedziałek, dobrze?
- No .. ok, ale ... będę tęsknił.
Chcesz, żebym cierpiał? - zaśmiałam się słabo - Bawi Cie to? Ja
mówię serio.
- Wybacz .... jakoś wytrzymasz te
kilka dni.
- Oj będzie ciężko. Nie będę Cie
już męczył. Odpoczywaj księżniczko.
- Dziękuje, że rozumiesz. Do
zobaczenia - rozłączyłam się. Potem mama zadzwoniła na uczelnie,
że przyjdę na zajęcia w poniedziałek. Pięknie. Kolejne
zaległości będę miała. Oby siniaki znikły do tego czasu.
Wielkie dzięki tatusiu.
Ten Ojciec to tatalny tyran, masakra! Już dawno powinni Go zamknąć!
OdpowiedzUsuńMichael wszedł na drzewo, by się dostać do Betty, słodkie.
Już się w sobie zakochują...
Notka świetna, już czekam na next
Pozdr. Lolkaaa
Nie moglam wczesniej dodac komentarza..ale dzis musialam to zrobic. To ze uwielbiam twoje blogi i opowiadania to juz wiesz. Ten ojciec Betty jest jakis nienormalny jak mozna tak traktowac swoje dziecko. Juz sie nie moge doczekac kiedy Mike i Betty zacznie laczyc cos wiecej. PIsz pisz pisz i jeszcze raz pisz bo rozbisz to swietnie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Michaelowa :)
Ten jej ojciec jest... głupi. W takim razie teraz czekam na Bad Girl ;)
OdpowiedzUsuńMagda
Przeczytałam Twoje opowiadanie od początku i bardzo mi się podoba. Fajnie, że dodajesz dość długie notki. Oby tak dalej! Czekam na nową notkę i zapraszam również do mnie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kamila.
Wiolcia :)
OdpowiedzUsuńOświadczam, że przeczytałam i nie wybaczę Ci jeśli będziesz chciała przerwać tego opka. Nawet tak nie myśl.
Teraz gdy akcja się rozkręca i robi się coraz ciekawiej? O nie nie... Pisz tego opka dalej i nie przerywaj.
No więc.
Kurde, ale się wkurzyłam na tą Victorię... Wiedziałam... Przeczuwałam, że podeszłą do Betty nie bez powodu...Jakiś interes w tym musiała mieć... I nie myliłam się... Odbiło jej... Chciałaby, żeby Betty jąz Michaelem umówiła... No już... Na bank... Pfff.... w życiu... Z resztą dobrze sam Mike potem powiedział :P
hehehe :D 1:0 dla Betty :)
Ahh... Jaki z Michala jest romantyk... Scea w aucie mnie urzekła... I te wyznania, że tęskni, że ją polubił i wgl.... ;) Jak miło się czyta jak są razem... :)
Natomist scena z drzewem położyła mnie na łopaty, hahahhah :D Aahhhh ten nasz Mike :D Czego to on nie wymyśl by tylko widzieć Betty :D hahaha :D To jak Romeo do swojej Julii xD =^.^=
I, coś mi się wydaje, że Mike już wie... Domyśla się, że Betty jest krzywdzona przez swjego ojca... Szkoda, że nie chce się przyznać skoro i tak już są blisko prawdy... Mike prawie odkrył bolesną prawdę, więc zczemu to jeszcze Betty przed nim ukrywa....
No i to traktowanie przez ojca... Boże kochany... Jak ojciec tak może zwracać się do własnej córki... Karygodne zachowanie... :( ;( Tak mi smutno za każdym razem kiedy czytam jak Bohaterka jest traktowana... Jak pies... Ehh..... ;( Ręce opadają...
I rozmowa telefoniczna Mike'a z Betty....
cyt. "- Nie! Nie chce, żebyś się zaraził. Spotkamy się w poniedziałek, dobrze?
- No .. ok, ale ... będę tęsknił. Chcesz, żebym cierpiał? - zaśmiałam się słabo - Bawi Cie to? Ja mówię serio.
- Wybacz .... jakoś wytrzymasz te kilka dni.
- Oj będzie ciężko. Nie będę Cie już męczył. Odpoczywaj księżniczko."
Gdy to przeczytałam to jakiś smutek mnie ogarnął... :( Biedny Mike... ale co zrobić... ehh..
Wiola. Co tu dużo pisać. Jak zawsze świetnie napisana kolejna część opka :)
Już się nie mogę doczekać kiedy w Betty i Michaela trafi prawdziwa strzała Amora <3 :)
Tworzą taką śliczną parę :) Prawie tak piękną jak Rose i Michael :P :D :)
Jak już pisałam wyżej - nie waż się zakańczać tego opka bo się obraże dozgonnie i śmiertelnie :D hahaha. Nie no. Żartuję :P Ale serio. Nie zakańczaj go bo coraz to fajniej się akcja rozkręca :)
Pozdrawiam, BAD25.