Pani Henderson wróciła około drugiej
w nocy do domu. Widziała, że wszędzie jest ciemno i zachowywała
się cicho, żeby nikogo nie obudzić. Gdy szła już do swojego
pokoju zauważyła, że drzwi od sypialni Michaela i Betty są trochę
uchylone. Podeszła, żeby je zamknąć, ale coś ją skusiło aby
zajrzeć do środka. Tego się jednak nie spodziewała. Ciuchy walały
się po całej sypialni, a jej córka spała w objęciach Michaela.
Na początku była trochę w szoku, ale po chwili zagościł uśmiech
na jej twarzy i wyszła zamykając drzwi.
~~~~~~
Otworzyłem oczy i przypomniała mi się
noc. Nawet przez chwilę pomyślałem, że to był sen, ale
rozejrzałem się po pokoju i widok porozrzucanych ubrań rozwiał
moje wątpliwości. Uśmiechnąłem się do siebie i spojrzałem na
wciąż śpiącą Betty. Nie spodziewałem się tego ani trochę. I
było mi trochę głupio z tego powodu. W końcu to ja byłem facetem
i to ja powinienem zorganizować taki wieczór. Chciałem wiele razy,
ale nie chciałem jej popędzać. Miałem nadzieje, że nie
skrzywdziłem jej w żaden sposób. Zobaczyłem, że się budzi.
Spojrzała na mnie zaspanymi oczami.
- Nie śpisz już?
- Przed chwilą się obudziłem. Dzień
dobry – pocałowałem ją.
- Bardzo dobry – uśmiechała się i
przeciągnęła.
- Jak się czujesz? Nie byłem za
bardzo … no wiesz ..
- Hehe nie misiu. Byłeś wspaniały –
tym razem Ona dała mi buziaka – Aha i nie żałuje jeżeli miałeś
zamiar pytać.
- Już nie muszę. Chodź do mnie –
przyciągnąłem ją do siebie.
- Mmm .. nie jesteś zmęczony po
wczorajszym?
- Ja? Nigdy w życiu. Jestem naładowany
pozytywną energią. Wiesz co? Dobrze, że nie było Twojej mamy.
- A to czemu?
- Bo by ogłuchła – spojrzała na
mnie z przymrużonymi oczami.
- No wiesz co. Wcale nie byłam głośno,
wariacie – zaśmiała się i walnęła mnie w ramię. Też zacząłem
się śmiać.
- Oj byłaś. Uwierz mi.
- Hmm .. a jeżeli nawet to powinieneś
się cieszyć.
- Tak? A to czemu? Że omal nie
ogłuchłem?
- Taki jesteś? To nic Ci nie powiem –
wytknęła mi język i chciała wstać, ale jej nie pozwoliłem –
Puszczaj draniu!
- Draniu? Ja Ci zaraz dam drania –
przekręciłem ją na plecy i zacząłem robić ''pierdzioszki'' na
szyi.
- Haha! Nie! Hahaha przestań! Proszę!
- próbowała jakoś odsunąć moją głowę.
- Prosisz? - w końcu przestałem i
spojrzałem na nią.
- Tak – ciężko oddychała –
Wariat z Ciebie i tyle – patrzyła mi w oczy.
- Możliwe – przygryzłem wargę i ją
czule pocałowałem. Zarzuciła ręce na moją szyję – Ale ja Cie
kocham. Nie wychodźmy dzisiaj z łóżka.
- Haha. Ty nie niewyżyty samcu. A co
powiemy mojej mamie, hm?
- Hmm … coś się wymyśli. Oj nie
daj się prosić. No i dokończ to co chciałaś powiedzieć –
patrzyła mi w oczy.
- Powinieneś się cieszyć, bo to
znaczyło, że było mi dobrze – musnęła moje usta swoimi.
- Jeszcze nie raz Ci będzie.
- Trzymam za słowo, a teraz idę pod
prysznic.
- Pod prysznic? Brzmi kusząco.
- Prawda? - kusiła mnie. Widziałem to
po niej.
- Więc na co czekamy?
- Ale pamiętaj, że chce się w
spokoju umyć.
- Wiem wiem – wstaliśmy opatuleni
kołdrą i poszliśmy do łazienki. Tak jak obiecałem jedynie się
wzajemnie wymyliśmy. Chociaż nie ukrywam, że miałem ochotę na
coś więcej. Zwłaszcza, że stała przede mną tak bez niczego.
Dodatkowo woda tak zmysłowo spływała po jej ciele. Szybko musiałem
pozbyć się tych nieczystych myśli.
~~~~~~
Nadal nie mogłam uwierzyć, że to się
stało. Nigdy sobie tego nie wyobrażałam, bo nie wierzyłam, że
spotkam tego jedynego, a jednak. To jak na mnie patrzył, dotykał,
czy całował, byłam pewna, że mnie nie skrzywdzi i się nie
pomyliłam. Nasz związek przeszedł na kolejny wyższy etap. W końcu
poznaliśmy swoje ciała, ale i tak wiedziałam, że tych nocy będzie
więcej. Zeszłam jako pierwsza na dół wabiona zapachem świeżej
kawy. Weszłam do kuchni i zastałam tam mamę. Od czasu zamieszkania
z nami codziennie, gdy tylko może robi śniadania i czasami także
obiady. Mike mówił, że nie musi tego robić, ale powiedziała, że
chociaż w taki sposób chce się odwdzięczyć.
- Nareszcie wstałaś. A Mike?
- Ubiera się – podeszłam do expresu
i nalałam sobie kawy do kubka.
- Wyspana? Chcesz śniadanie?
- Powiedźmy, że wyspana. Sama sobie
zrobię.
- Ale już zrobiłam – postawiła na
blacie górę naleśników, kanapki i jajecznice na patelni.
- Yyy .. mamo? I my mamy to wszystko
zjeść?
- A czemu nie? Przecież potrzebujecie
energii – uśmiechnęła się od uch do ucha, a ja spaliłam cegłę.
Czyli wiedziała co się stało w nocy, tylko skąd.
- Ale …. to znaczy …
- Skąd wiem? Chciałam zamknąć Wasze
drzwi, gdy wróciłam. Reszty nie muszę mówić – opuściłam
głowę – Wiem, że to był Twój pierwszy raz, ale nie masz czego
się wstydzić. Skoro tego chciałaś ..
- Tak. To był mój pomysł – od razu
włączyła mi się lampka, żeby bronić Michaela.
- Hehe spokojnie. Przecież nic o nim
nie mówię.
- To jest dla mnie nowość, więc wolę
być ostrożna.
- Tak .. wiem .. ja … wtedy martwiłam
się o Ciebie. Wiem, że popełniłam sporo błędów, ale teraz ich
żałuje.
- Nie wątpię. Musisz dać mi czas,
ok?
- Masz Go ile tylko zechcesz. Nie jesz
śniadania?
- Poczekam na Michaela – nagle
poczułam, że objął mnie od tyłu.
- Nie musiałaś czekać – pocałował
mnie w policzek – Dzień dobry – przywitał się.
- Widzę, że masz dobry humor –
puściła oczko. Usiadł obok mnie i spojrzał.
- Już wie – powiedziałam.
- Yyy … tak … mam dobry .. heh –
zarumienił się. Zauważyła to i już więcej nic nie mówiła.
Zanim skończyliśmy jeść mama wyszła. Znowu ją wezwali do
szpitala.
- Pozmywam – wstałam i zebrałam
brudne naczynia – Co dzisiaj porobimy?
- Hmm .. a na co masz ochotę? W sumie
to możemy tak jak planowaliśmy zostać w łóżku – znowu
podszedł od tyłu i mnie objął, gdy zmywałam naczynia.
- Hehe .. ale już nie leżymy.
- Zawsze możemy tam wrócić –
musnął mnie w szyję.
- Mike .. ja zmywam ..
- A czy ja Ci przeszkadzam? - czułam
jego oddech na szyi i nie mogłam się skupić na tym co robię.
- Owszem .. kotek .. idź do salonu ..
- Oj no dobrze, ale przyjdź zaraz do
mnie – pocałował mnie w policzek i wyszedł z kuchni. Nareszcie.
Oj co ten facet ze mną robił. Akurat skończyłam zmywać, gdy
rozległ się dzwonek do drzwi.
- Otworzę! - pobiegłam do drzwi – A
Ty tutaj czego?
- Ładnie witasz się ze swoją siostrą
– weszła.
- Witaj wariatko – powiedziałam z
uśmiechem.
- Od razu lepiej. Nie przeszkadzam?
- Kto to? - Mike wyszedł z salonu –
O Nina – podszedł i ją przytulił na powitanie. Spojrzałam na to
poważnie, ale szybko skarciłam się w myślach. Przecież to moja
siostra – Co Cie sprowadza?
- No chociaż Twój facet umie powitać
gościa. A tak chciałam do was zajrzeć.
- Hmm tylko, że ja nie widzę żadnego
gościa – wytknęłam jej język.
- Osz Ty babo!
Wszyscy poszliśmy do salonu.
Ucieszyłam się, że przyszła. Dawno jej nie widziałam. Nina
dopiero się dowiedziała, że mama z nami mieszka. Zdziwiła się,
ale wszystko jej wyjaśniliśmy.
- A co Ty nie w pracy? - zapytała
Michaela. Spojrzał na mnie.
- No wiesz … dzisiaj zrobiłem sobie
wolne.
- Ciekawe dlaczego – patrzyła się
na nas podejrzliwie z uśmiechem.
- Bo Twoja siostra mnie w nocy
wykończyła. A teraz przepraszam, ale muszę wykonać pewien telefon
– wstał i wyszedł. Patrzyłam za nim i myślałam, że Go zabije.
I po co On jej to powiedział. Teraz będę się musiała tłumaczyć.
- Betty .. chcesz mi o czym powiedzieć?
- gapiła się na mnie i się szczerzyła.
- Yyy .. nie .. nie bardzo – na moje
nieszczęście spaliłam cegłę.
- Zrobiliście to! Nie wierzę. Moja
mała siostrzyczka. I jak było? - ciągle się szczerzyła.
- Przestań! Wariatko. Nic Ci nie
powiem.
- Oj nie masz czego się wstydzić.
- Heh … no było … dobrze … nawet
bardzo, ale proszę nie pytaj mnie o szczegóły.
- No dobrze. Tym razem Ci odpuszczę –
puściła mi oczko – To dlatego Mike jest taki zadowolony.
- Możesz przestać? Dziękuje.
- Gotowa jesteś na powrót na
uczelnie? - zmieniła na szczęście temat.
- Powiedźmy. Jak sobie przypomnę
Victorie to aż mi niedobrze się robi. Pewnie znowu będzie coś
odwalała, żeby sprawić mi przykrość.
- Jeżeli chcesz to ustawię ją do
pionu.
- Hehe dzięki, ale myślę, że jakoś
sobie z nią poradzę.
~~~~~~
Początek października i pierwszy
dzień na uczelni. Dzień mijał nawet spokojnie. Większość
uczniów wciąż była myślami na wakacjach i trudno było im się
skupić na zajęciach. Na długiej przerwie wszyscy poszli na lunch.
Ja tak samo. Przy jednym ze stolików siedziała Victoria ze swoimi
kopiami. Gapiły się w moją stronę i się śmiały. Postanowiłam
nie zwracać na nie uwagi, tylko zająć się jedzeniem. Zauważyłam
Steffi. Spojrzała się w moją stronę smutno, ale nie podeszła.
Nadal nie wyjaśniłyśmy sobie tamtej sprawy. Długo już to trwało.
Za długo. Skończyłam jeść i zaniosłam tacę. Wracając
potknęłam się i wywróciłam. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Jak chodzisz łamago – spojrzałam
na Victorie. No tak. To była jej sprawka. Wstałam i pobiegłam do
łazienki. Dopiero tam się rozpłakałam. Znowu ten koszmar się
zaczął. Jak ja nienawidziłam tej uczelni właśnie przez takie
osoby. Przemyłam twarz, żeby nie było widać, że płakałam.
Musiałam poprawić makijaż i wyszłam akurat w momencie dzwonka na
lekcje. Chciałam już być w domu. Nie mogłam w ogóle się skupić.
Humor też straciłam. Jak na nieszczęście zajęcia dłużyły się
niemiłosiernie. Po zajęciach wzięłam potrzebne książki z szafki
i czekałam przed wejściem na Michaela. Przyjechał po paru
minutach.
- Witaj kochanie – uśmiechnął się,
gdy wsiadłam.
- Cześć – wymusiłam się na
uśmiech.
- Coś się stało?
- Wiesz jak to jest w szkole. Nie
zawsze jest różowo.
- Ale mam nadzieje, że nikt Ci nic nie
zrobił.
- Nie. Wszystko w porządku – nie
chciałam Go tym martwić. Zresztą to było nic takiego. Victoria
uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona, więc to nie była dla
mnie nowość.
- Hmm … chyba jednak nie.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo nawet się nie przywitałaś –
no tak wiedziałam co temu łobuzowi chodziło po głowie.
- Oj Jacksonku – dałam mu buziaka,
gdy zatrzymał się na światłach – Teraz mi wierzysz?
- Teraz tak. Jesteś zmęczona?
- Nie, a czemu pytasz?
- Może byśmy gdzieś pojechali. Co Ty
na to? Np. w miejsce naszej pierwszej randki?
- Ten fajny labirynt? Aha i to nie była
randka.
- Nie? A mi się wydawało, że właśnie
była. Tylko nie chciałaś mi przyznać racji.
- Oj tam. To co? Jedziemy? - zmieniłam
temat. Pokiwał na tak. Na miejscu byliśmy po jakiś piętnastu
minutach. Ubrał przebranie i wysiedliśmy. Szliśmy przez ten
labirynt za ręce.
- Wiesz .. tego dnia, gdy chciałem
polecieć do Nowego Jorku to przyjechałem tutaj, żeby powspominać
nasze spotkanie – spojrzałam na niego.
- Ale teraz jesteśmy tutaj razem i
tylko to się liczy – pocałował mnie.
- Chce, żeby tak było już zawsze.
- Myślisz, że nam się uda?
- Tak .. kochamy się i wszystko nam
się uda.
Dotarliśmy do tej niewielkiej
kawiarenki co wtedy. Spędziliśmy tam dobrą godzinę na śmianiu
się i rozmowie. Dzięki temu zapomniałam o tej całej sytuacji na
uczelni. Mike wspominał nasze pierwsze spotkanie i to jak się do
mnie zakradał przez okno. To było bardzo szalone. Chcieliśmy
jeszcze pojechać na plaże, ale jednak zostawiliśmy to na kiedy
indziej. Poza tym musiałam odrobić zadania domowe. Niestety w domu
podczas odrabiania wszystko mi się przypomniało. Zostało mi
jedynie mieć nadzieje, że jutro da mi spokój.
Jestem <3
OdpowiedzUsuńA czo to tak krótko dzisiaj? :C
Czuję się niezaspokojona xDD <333
Rozdział jak zawsze wyszedł Ci zajebiście <3
Ich poranna rozmowa trochę mnie rozbroiła xD I ta wspólna kąpiel ;3
Mamie Bet chyba zaczynam wybaczać z każdym nowym rozdziałem - serio się zmieniła. Przestałam mieć wrażenie, że to wszystko na pokaz jest. W sumie po tym co zrobił dla niej Mike, musiałaby być zwykłą k**wą aby znów mieszać w ich życiu.
Ojca ni widu ni słychu - czyli tak jak być powinno ^^
A co do Victorii to na miejscu Bet bym jej taką tubę w plastikową mordę zasadziła, że szybko by jej się odechciało uprzykrzania innym życia. Nie powinna się Bet przed nią chować i unikać, właśnie powinna stawić jej czoła i pokazać kto tu rządzi.
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział oraz na Bad Girl oczywiście, którą mam nadzieję niedługo znów zaczniesz pisać <3
Pozdrawiam!<333
Melduję się :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie jakiś krótki ten rozdział, a ostatnio taki długaśny był.
Nina jak zwykle musi wszystko wiedzieć, uwielbiam ją.
Wszystko byłoby dobrze gdyby nie ta Victoria, szmata.
Wiem co czuję Betty i jak to jest kiedy ktoś ci dokucza.
Najlepszym rozwiązaniem dla Bet byłoby gdyby coś z tym zrobiła. Nie może załamać się z powodu jakiejś sztucznej lali z kilogramową tapetą na mordzie. Niech się po prostu postawi, odegra na tej Victorii, w żaden sposób nie może pokazać, że ruszają ją te głupie docinki choć wiem, że to nie jest proste. A przede wszystkim musi powiedzieć o tym Michaelowi, nie może tak tego dusić w sobie, a jestem pewna, że on jej pomoże jak zawsze z resztą. Mnie Betty denerwuje zawsze tym, że nigdy nie mówi o swoich problemach tylko trzyma to w sobie, zamiast wygadać się tym bardziej, że nie jest sama. Ma Michaela, Ninę, mamę. Nie wiem może ma taki charakter, że chce ze wszystkim radzić sobie sama.
Mam nadzieję, że ta Victoria da jej chociaż spokój bo Bet jest wrażliwą dziewczyną i szybko może się załamać i zamknąć w sobie, albo zrobić coś głupiego. Dla innych co to takiego jak ktoś cię wyzwie albo wyśmieje to znaczy , że masz się od razu zabijać albo podcinać sobie żyły? Zależy od charakteru, nie którzy to zignorują oleją, a nie którzy wezmą to sobie do serca. Każdy jest inny.
Czekam z niecierpliwością na nexta :**
Życzę weny !
Pozdrawiam cieplutko <333
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo to zgłaszam się, że też przeczytałam ;) i jak zawsze jest super tylko, no właśnie. Krótko cosik ;P No ale wazne, że Wgl jest notka :P
OdpowiedzUsuńTo zabieram się do komentowania.
No tak. Ciekawość matki Bett wygrała :D ale myślałam, że tam wejdzie i ja opierdzieli :P a jednak nie. Odetchnelam z ulgą natychmiast ;P
A Mike to mi chyba w myślach czyta :D Bo w poprzednim komentarzu pomyślała to, co on teraz
Cyt."W końcu to ja byłem facetem i to ja powinienem zorganizować taki wieczór. Chciałem wiele razy, ale nie chciałem jej popędzać. Miałem nadzieje, że nie skrzywdziłem jej w żaden sposób."
Co nie zmienia faktu, że podobał mi się ich poranek :P
Jeszcze te poranne pieszczoty i zabawy i wygłupy :P
Hehe, i śmiać mi się chcialo jak Bett nazwała Michaela "niewyzytym zwierzakiem" :D :D Może od razu napalonym Tygrysem :D :D
A no i jeszcze potem ta ich wspólna kąpiel i Mike jaką zwykle napalony liczył na coś więcej :P :D
Co do matki Bett. Hmm... No w sumie mnie też zaczyna coraz bardziej przekonywać do tego by jej wybaczyć. Bo taka się miła zrobiła. Tu śniadanie,czy obiad, rozmowa z córką taka inna i Wgl. No zobaczymy ją to dalej właśnie będzie :P
Co do Niny. No tak. Ta to zawsze musi wszystko wiedzieć :D
A jak się już dowiedziała to Jeszcze woli drążyć temat :D
No dobra, ja będę ciekawska razem z nią i zapytam kiedy bedzie ich kolejny raz :D
I jak innych mnie też wkurza Viktoria. No co za sucz taka.. :/ Znów musi dokucza Betty. Ledwo się zaczął rok szkolny. Ja nie wiem, sprawia jej to przyjemność, czy co? :/
I tak jak inni tu też uważam, że Betty powinna stawić czoła tej piździe i utrzeć jej nosa tak, że się nie pozbiera.
I szkoda, że znów nie mówi Michaelowi o niej. Powinna mówić.
I bardzo dobrze, że Mike ja wziął na tą przejażdżkę do labiryntu to przynajmniej Nie myślała o szkole.
I "Jacksonku" :D skąd ja to znam i czemu mi się takie znane wydaje :P
I co tu jeszcze pisać. Piękny rozdział sam w sobie. Najpiękniejszy początek oczywiscie :D
Czekam na następną notkę pozdrawiam :)
BAD25
Matka Betty nie zrobiła im awantury..szok, ale to dobrze. Miły i spokojny początek dnia po ciężkiej nocy heh Zwierzaczku..a to dobre heh Tygrysek się spisał, ale w końcu to Michael Jackson, król we wszystkich dziedzinach jest najlepszy..
OdpowiedzUsuńI ta Victoria..dopiero co szkola na się zaczęła, a ta jędza już? I zdenerwowala mnie też Betty. Jak ona mogła tak po prostu"uciec". I myśli że tym coś rozwiąże? Takim pustym idiotkom, i suk..m.. to się ciśnie i to ostro. Powinna podejść i za te doczepianek kudły po podłodze przejechać tą pustą banią. Jak Betty się jej tak boi to niech powie o tym Michaelowi on się tym zajmie. Betty 21 (chyba) lat i? Do dzieła dzieczyno, pokaż kto rządzi.
Czekam na next.
Pozdrawiam Michaelowa.