sobota, 9 stycznia 2016

Chapter 35

Pani Henderson wróciła około drugiej w nocy do domu. Widziała, że wszędzie jest ciemno i zachowywała się cicho, żeby nikogo nie obudzić. Gdy szła już do swojego pokoju zauważyła, że drzwi od sypialni Michaela i Betty są trochę uchylone. Podeszła, żeby je zamknąć, ale coś ją skusiło aby zajrzeć do środka. Tego się jednak nie spodziewała. Ciuchy walały się po całej sypialni, a jej córka spała w objęciach Michaela. Na początku była trochę w szoku, ale po chwili zagościł uśmiech na jej twarzy i wyszła zamykając drzwi.

                                                                             ~~~~~~

Otworzyłem oczy i przypomniała mi się noc. Nawet przez chwilę pomyślałem, że to był sen, ale rozejrzałem się po pokoju i widok porozrzucanych ubrań rozwiał moje wątpliwości. Uśmiechnąłem się do siebie i spojrzałem na wciąż śpiącą Betty. Nie spodziewałem się tego ani trochę. I było mi trochę głupio z tego powodu. W końcu to ja byłem facetem i to ja powinienem zorganizować taki wieczór. Chciałem wiele razy, ale nie chciałem jej popędzać. Miałem nadzieje, że nie skrzywdziłem jej w żaden sposób. Zobaczyłem, że się budzi. Spojrzała na mnie zaspanymi oczami.
- Nie śpisz już?
- Przed chwilą się obudziłem. Dzień dobry – pocałowałem ją.
- Bardzo dobry – uśmiechała się i przeciągnęła.
- Jak się czujesz? Nie byłem za bardzo … no wiesz ..
- Hehe nie misiu. Byłeś wspaniały – tym razem Ona dała mi buziaka – Aha i nie żałuje jeżeli miałeś zamiar pytać.
- Już nie muszę. Chodź do mnie – przyciągnąłem ją do siebie.
- Mmm .. nie jesteś zmęczony po wczorajszym?
- Ja? Nigdy w życiu. Jestem naładowany pozytywną energią. Wiesz co? Dobrze, że nie było Twojej mamy.
- A to czemu?
- Bo by ogłuchła – spojrzała na mnie z przymrużonymi oczami.
- No wiesz co. Wcale nie byłam głośno, wariacie – zaśmiała się i walnęła mnie w ramię. Też zacząłem się śmiać.
- Oj byłaś. Uwierz mi.
- Hmm .. a jeżeli nawet to powinieneś się cieszyć.
- Tak? A to czemu? Że omal nie ogłuchłem?
- Taki jesteś? To nic Ci nie powiem – wytknęła mi język i chciała wstać, ale jej nie pozwoliłem – Puszczaj draniu!
- Draniu? Ja Ci zaraz dam drania – przekręciłem ją na plecy i zacząłem robić ''pierdzioszki'' na szyi.
- Haha! Nie! Hahaha przestań! Proszę! - próbowała jakoś odsunąć moją głowę.
- Prosisz? - w końcu przestałem i spojrzałem na nią.
- Tak – ciężko oddychała – Wariat z Ciebie i tyle – patrzyła mi w oczy.
- Możliwe – przygryzłem wargę i ją czule pocałowałem. Zarzuciła ręce na moją szyję – Ale ja Cie kocham. Nie wychodźmy dzisiaj z łóżka.
- Haha. Ty nie niewyżyty samcu. A co powiemy mojej mamie, hm?
- Hmm … coś się wymyśli. Oj nie daj się prosić. No i dokończ to co chciałaś powiedzieć – patrzyła mi w oczy.
- Powinieneś się cieszyć, bo to znaczyło, że było mi dobrze – musnęła moje usta swoimi.
- Jeszcze nie raz Ci będzie.
- Trzymam za słowo, a teraz idę pod prysznic.
- Pod prysznic? Brzmi kusząco.
- Prawda? - kusiła mnie. Widziałem to po niej.
- Więc na co czekamy?
- Ale pamiętaj, że chce się w spokoju umyć.
- Wiem wiem – wstaliśmy opatuleni kołdrą i poszliśmy do łazienki. Tak jak obiecałem jedynie się wzajemnie wymyliśmy. Chociaż nie ukrywam, że miałem ochotę na coś więcej. Zwłaszcza, że stała przede mną tak bez niczego. Dodatkowo woda tak zmysłowo spływała po jej ciele. Szybko musiałem pozbyć się tych nieczystych myśli.

                                                                            ~~~~~~

Nadal nie mogłam uwierzyć, że to się stało. Nigdy sobie tego nie wyobrażałam, bo nie wierzyłam, że spotkam tego jedynego, a jednak. To jak na mnie patrzył, dotykał, czy całował, byłam pewna, że mnie nie skrzywdzi i się nie pomyliłam. Nasz związek przeszedł na kolejny wyższy etap. W końcu poznaliśmy swoje ciała, ale i tak wiedziałam, że tych nocy będzie więcej. Zeszłam jako pierwsza na dół wabiona zapachem świeżej kawy. Weszłam do kuchni i zastałam tam mamę. Od czasu zamieszkania z nami codziennie, gdy tylko może robi śniadania i czasami także obiady. Mike mówił, że nie musi tego robić, ale powiedziała, że chociaż w taki sposób chce się odwdzięczyć.
- Nareszcie wstałaś. A Mike?
- Ubiera się – podeszłam do expresu i nalałam sobie kawy do kubka.
- Wyspana? Chcesz śniadanie?
- Powiedźmy, że wyspana. Sama sobie zrobię.
- Ale już zrobiłam – postawiła na blacie górę naleśników, kanapki i jajecznice na patelni.
- Yyy .. mamo? I my mamy to wszystko zjeść?
- A czemu nie? Przecież potrzebujecie energii – uśmiechnęła się od uch do ucha, a ja spaliłam cegłę. Czyli wiedziała co się stało w nocy, tylko skąd.
- Ale …. to znaczy …
- Skąd wiem? Chciałam zamknąć Wasze drzwi, gdy wróciłam. Reszty nie muszę mówić – opuściłam głowę – Wiem, że to był Twój pierwszy raz, ale nie masz czego się wstydzić. Skoro tego chciałaś ..
- Tak. To był mój pomysł – od razu włączyła mi się lampka, żeby bronić Michaela.
- Hehe spokojnie. Przecież nic o nim nie mówię.
- To jest dla mnie nowość, więc wolę być ostrożna.
- Tak .. wiem .. ja … wtedy martwiłam się o Ciebie. Wiem, że popełniłam sporo błędów, ale teraz ich żałuje.
- Nie wątpię. Musisz dać mi czas, ok?
- Masz Go ile tylko zechcesz. Nie jesz śniadania?
- Poczekam na Michaela – nagle poczułam, że objął mnie od tyłu.
- Nie musiałaś czekać – pocałował mnie w policzek – Dzień dobry – przywitał się.
- Widzę, że masz dobry humor – puściła oczko. Usiadł obok mnie i spojrzał.
- Już wie – powiedziałam.
- Yyy … tak … mam dobry .. heh – zarumienił się. Zauważyła to i już więcej nic nie mówiła. Zanim skończyliśmy jeść mama wyszła. Znowu ją wezwali do szpitala.
- Pozmywam – wstałam i zebrałam brudne naczynia – Co dzisiaj porobimy?
- Hmm .. a na co masz ochotę? W sumie to możemy tak jak planowaliśmy zostać w łóżku – znowu podszedł od tyłu i mnie objął, gdy zmywałam naczynia.
- Hehe .. ale już nie leżymy.
- Zawsze możemy tam wrócić – musnął mnie w szyję.
- Mike .. ja zmywam ..
- A czy ja Ci przeszkadzam? - czułam jego oddech na szyi i nie mogłam się skupić na tym co robię.
- Owszem .. kotek .. idź do salonu ..
- Oj no dobrze, ale przyjdź zaraz do mnie – pocałował mnie w policzek i wyszedł z kuchni. Nareszcie. Oj co ten facet ze mną robił. Akurat skończyłam zmywać, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
- Otworzę! - pobiegłam do drzwi – A Ty tutaj czego?
- Ładnie witasz się ze swoją siostrą – weszła.
- Witaj wariatko – powiedziałam z uśmiechem.
- Od razu lepiej. Nie przeszkadzam?
- Kto to? - Mike wyszedł z salonu – O Nina – podszedł i ją przytulił na powitanie. Spojrzałam na to poważnie, ale szybko skarciłam się w myślach. Przecież to moja siostra – Co Cie sprowadza?
- No chociaż Twój facet umie powitać gościa. A tak chciałam do was zajrzeć.
- Hmm tylko, że ja nie widzę żadnego gościa – wytknęłam jej język.
- Osz Ty babo!
Wszyscy poszliśmy do salonu. Ucieszyłam się, że przyszła. Dawno jej nie widziałam. Nina dopiero się dowiedziała, że mama z nami mieszka. Zdziwiła się, ale wszystko jej wyjaśniliśmy.
- A co Ty nie w pracy? - zapytała Michaela. Spojrzał na mnie.
- No wiesz … dzisiaj zrobiłem sobie wolne.
- Ciekawe dlaczego – patrzyła się na nas podejrzliwie z uśmiechem.
- Bo Twoja siostra mnie w nocy wykończyła. A teraz przepraszam, ale muszę wykonać pewien telefon – wstał i wyszedł. Patrzyłam za nim i myślałam, że Go zabije. I po co On jej to powiedział. Teraz będę się musiała tłumaczyć.
- Betty .. chcesz mi o czym powiedzieć? - gapiła się na mnie i się szczerzyła.
- Yyy .. nie .. nie bardzo – na moje nieszczęście spaliłam cegłę.
- Zrobiliście to! Nie wierzę. Moja mała siostrzyczka. I jak było? - ciągle się szczerzyła.
- Przestań! Wariatko. Nic Ci nie powiem.
- Oj nie masz czego się wstydzić.
- Heh … no było … dobrze … nawet bardzo, ale proszę nie pytaj mnie o szczegóły.
- No dobrze. Tym razem Ci odpuszczę – puściła mi oczko – To dlatego Mike jest taki zadowolony.
- Możesz przestać? Dziękuje.
- Gotowa jesteś na powrót na uczelnie? - zmieniła na szczęście temat.
- Powiedźmy. Jak sobie przypomnę Victorie to aż mi niedobrze się robi. Pewnie znowu będzie coś odwalała, żeby sprawić mi przykrość.
- Jeżeli chcesz to ustawię ją do pionu.
- Hehe dzięki, ale myślę, że jakoś sobie z nią poradzę.

                                                                             ~~~~~~

Początek października i pierwszy dzień na uczelni. Dzień mijał nawet spokojnie. Większość uczniów wciąż była myślami na wakacjach i trudno było im się skupić na zajęciach. Na długiej przerwie wszyscy poszli na lunch. Ja tak samo. Przy jednym ze stolików siedziała Victoria ze swoimi kopiami. Gapiły się w moją stronę i się śmiały. Postanowiłam nie zwracać na nie uwagi, tylko zająć się jedzeniem. Zauważyłam Steffi. Spojrzała się w moją stronę smutno, ale nie podeszła. Nadal nie wyjaśniłyśmy sobie tamtej sprawy. Długo już to trwało. Za długo. Skończyłam jeść i zaniosłam tacę. Wracając potknęłam się i wywróciłam. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Jak chodzisz łamago – spojrzałam na Victorie. No tak. To była jej sprawka. Wstałam i pobiegłam do łazienki. Dopiero tam się rozpłakałam. Znowu ten koszmar się zaczął. Jak ja nienawidziłam tej uczelni właśnie przez takie osoby. Przemyłam twarz, żeby nie było widać, że płakałam. Musiałam poprawić makijaż i wyszłam akurat w momencie dzwonka na lekcje. Chciałam już być w domu. Nie mogłam w ogóle się skupić. Humor też straciłam. Jak na nieszczęście zajęcia dłużyły się niemiłosiernie. Po zajęciach wzięłam potrzebne książki z szafki i czekałam przed wejściem na Michaela. Przyjechał po paru minutach.
- Witaj kochanie – uśmiechnął się, gdy wsiadłam.
- Cześć – wymusiłam się na uśmiech.
- Coś się stało?
- Wiesz jak to jest w szkole. Nie zawsze jest różowo.
- Ale mam nadzieje, że nikt Ci nic nie zrobił.
- Nie. Wszystko w porządku – nie chciałam Go tym martwić. Zresztą to było nic takiego. Victoria uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona, więc to nie była dla mnie nowość.
- Hmm … chyba jednak nie.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo nawet się nie przywitałaś – no tak wiedziałam co temu łobuzowi chodziło po głowie.
- Oj Jacksonku – dałam mu buziaka, gdy zatrzymał się na światłach – Teraz mi wierzysz?
- Teraz tak. Jesteś zmęczona?
- Nie, a czemu pytasz?
- Może byśmy gdzieś pojechali. Co Ty na to? Np. w miejsce naszej pierwszej randki?
- Ten fajny labirynt? Aha i to nie była randka.
- Nie? A mi się wydawało, że właśnie była. Tylko nie chciałaś mi przyznać racji.
- Oj tam. To co? Jedziemy? - zmieniłam temat. Pokiwał na tak. Na miejscu byliśmy po jakiś piętnastu minutach. Ubrał przebranie i wysiedliśmy. Szliśmy przez ten labirynt za ręce.
- Wiesz .. tego dnia, gdy chciałem polecieć do Nowego Jorku to przyjechałem tutaj, żeby powspominać nasze spotkanie – spojrzałam na niego.
- Ale teraz jesteśmy tutaj razem i tylko to się liczy – pocałował mnie.
- Chce, żeby tak było już zawsze.
- Myślisz, że nam się uda?
- Tak .. kochamy się i wszystko nam się uda.
Dotarliśmy do tej niewielkiej kawiarenki co wtedy. Spędziliśmy tam dobrą godzinę na śmianiu się i rozmowie. Dzięki temu zapomniałam o tej całej sytuacji na uczelni. Mike wspominał nasze pierwsze spotkanie i to jak się do mnie zakradał przez okno. To było bardzo szalone. Chcieliśmy jeszcze pojechać na plaże, ale jednak zostawiliśmy to na kiedy indziej. Poza tym musiałam odrobić zadania domowe. Niestety w domu podczas odrabiania wszystko mi się przypomniało. Zostało mi jedynie mieć nadzieje, że jutro da mi spokój.

6 komentarzy:

  1. Jestem <3
    A czo to tak krótko dzisiaj? :C
    Czuję się niezaspokojona xDD <333
    Rozdział jak zawsze wyszedł Ci zajebiście <3
    Ich poranna rozmowa trochę mnie rozbroiła xD I ta wspólna kąpiel ;3
    Mamie Bet chyba zaczynam wybaczać z każdym nowym rozdziałem - serio się zmieniła. Przestałam mieć wrażenie, że to wszystko na pokaz jest. W sumie po tym co zrobił dla niej Mike, musiałaby być zwykłą k**wą aby znów mieszać w ich życiu.
    Ojca ni widu ni słychu - czyli tak jak być powinno ^^
    A co do Victorii to na miejscu Bet bym jej taką tubę w plastikową mordę zasadziła, że szybko by jej się odechciało uprzykrzania innym życia. Nie powinna się Bet przed nią chować i unikać, właśnie powinna stawić jej czoła i pokazać kto tu rządzi.
    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział oraz na Bad Girl oczywiście, którą mam nadzieję niedługo znów zaczniesz pisać <3
    Pozdrawiam!<333

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję się :)
    Właśnie jakiś krótki ten rozdział, a ostatnio taki długaśny był.
    Nina jak zwykle musi wszystko wiedzieć, uwielbiam ją.
    Wszystko byłoby dobrze gdyby nie ta Victoria, szmata.
    Wiem co czuję Betty i jak to jest kiedy ktoś ci dokucza.
    Najlepszym rozwiązaniem dla Bet byłoby gdyby coś z tym zrobiła. Nie może załamać się z powodu jakiejś sztucznej lali z kilogramową tapetą na mordzie. Niech się po prostu postawi, odegra na tej Victorii, w żaden sposób nie może pokazać, że ruszają ją te głupie docinki choć wiem, że to nie jest proste. A przede wszystkim musi powiedzieć o tym Michaelowi, nie może tak tego dusić w sobie, a jestem pewna, że on jej pomoże jak zawsze z resztą. Mnie Betty denerwuje zawsze tym, że nigdy nie mówi o swoich problemach tylko trzyma to w sobie, zamiast wygadać się tym bardziej, że nie jest sama. Ma Michaela, Ninę, mamę. Nie wiem może ma taki charakter, że chce ze wszystkim radzić sobie sama.
    Mam nadzieję, że ta Victoria da jej chociaż spokój bo Bet jest wrażliwą dziewczyną i szybko może się załamać i zamknąć w sobie, albo zrobić coś głupiego. Dla innych co to takiego jak ktoś cię wyzwie albo wyśmieje to znaczy , że masz się od razu zabijać albo podcinać sobie żyły? Zależy od charakteru, nie którzy to zignorują oleją, a nie którzy wezmą to sobie do serca. Każdy jest inny.
    Czekam z niecierpliwością na nexta :**
    Życzę weny !
    Pozdrawiam cieplutko <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to zgłaszam się, że też przeczytałam ;) i jak zawsze jest super tylko, no właśnie. Krótko cosik ;P No ale wazne, że Wgl jest notka :P
    To zabieram się do komentowania.

    No tak. Ciekawość matki Bett wygrała :D ale myślałam, że tam wejdzie i ja opierdzieli :P a jednak nie. Odetchnelam z ulgą natychmiast ;P


    A Mike to mi chyba w myślach czyta :D Bo w poprzednim komentarzu pomyślała to, co on teraz

    Cyt."W końcu to ja byłem facetem i to ja powinienem zorganizować taki wieczór. Chciałem wiele razy, ale nie chciałem jej popędzać. Miałem nadzieje, że nie skrzywdziłem jej w żaden sposób."

    Co nie zmienia faktu, że podobał mi się ich poranek :P
    Jeszcze te poranne pieszczoty i zabawy i wygłupy :P
    Hehe, i śmiać mi się chcialo jak Bett nazwała Michaela "niewyzytym zwierzakiem" :D :D Może od razu napalonym Tygrysem :D :D
    A no i jeszcze potem ta ich wspólna kąpiel i Mike jaką zwykle napalony liczył na coś więcej :P :D

    Co do matki Bett. Hmm... No w sumie mnie też zaczyna coraz bardziej przekonywać do tego by jej wybaczyć. Bo taka się miła zrobiła. Tu śniadanie,czy obiad, rozmowa z córką taka inna i Wgl. No zobaczymy ją to dalej właśnie będzie :P
    Co do Niny. No tak. Ta to zawsze musi wszystko wiedzieć :D
    A jak się już dowiedziała to Jeszcze woli drążyć temat :D
    No dobra, ja będę ciekawska razem z nią i zapytam kiedy bedzie ich kolejny raz :D

    I jak innych mnie też wkurza Viktoria. No co za sucz taka.. :/ Znów musi dokucza Betty. Ledwo się zaczął rok szkolny. Ja nie wiem, sprawia jej to przyjemność, czy co? :/
    I tak jak inni tu też uważam, że Betty powinna stawić czoła tej piździe i utrzeć jej nosa tak, że się nie pozbiera.
    I szkoda, że znów nie mówi Michaelowi o niej. Powinna mówić.
    I bardzo dobrze, że Mike ja wziął na tą przejażdżkę do labiryntu to przynajmniej Nie myślała o szkole.
    I "Jacksonku" :D skąd ja to znam i czemu mi się takie znane wydaje :P

    I co tu jeszcze pisać. Piękny rozdział sam w sobie. Najpiękniejszy początek oczywiscie :D
    Czekam na następną notkę pozdrawiam :)

    BAD25

    OdpowiedzUsuń
  6. Matka Betty nie zrobiła im awantury..szok, ale to dobrze. Miły i spokojny początek dnia po ciężkiej nocy heh Zwierzaczku..a to dobre heh Tygrysek się spisał, ale w końcu to Michael Jackson, król we wszystkich dziedzinach jest najlepszy..
    I ta Victoria..dopiero co szkola na się zaczęła, a ta jędza już? I zdenerwowala mnie też Betty. Jak ona mogła tak po prostu"uciec". I myśli że tym coś rozwiąże? Takim pustym idiotkom, i suk..m.. to się ciśnie i to ostro. Powinna podejść i za te doczepianek kudły po podłodze przejechać tą pustą banią. Jak Betty się jej tak boi to niech powie o tym Michaelowi on się tym zajmie. Betty 21 (chyba) lat i? Do dzieła dzieczyno, pokaż kto rządzi.
    Czekam na next.
    Pozdrawiam Michaelowa.

    OdpowiedzUsuń