sobota, 5 grudnia 2015

Chapter 31

Witajcie!
Tak jak obiecałam wstawiam dłuższą noteczkę ;) Następne też mniej więcej będą takiej długości, bo musze nadgonić tempo jak wiecie. Nie wie czy są błędy, ale jeżeli tak to już z góry za nie przepraszam. Spieszyłam się z notką i pewnie jakieś się wkradły. No nic, to zapraszam do czytania oraz komentowania ;)


                                                                        ~~~~~~


Obudziłem się jak zwykle pierwszy. Betty jeszcze słodko spała wtulona we mnie. Dzisiaj musiałem jechać do pracy, ale nie uśmiechało mi się to. Nie chciałem zostawiać jej samej, po tym jak wczoraj nagle źle się poczuła. Martwiłem się o nią i miałem nadzieje, że to tylko przez stres. Delikatnie i po cichu wstałem z łóżka, żeby się nie obudziła i poszedłem pod prysznic. Wyszedłem z kabiny, wytarłem się do sucha i ubrałem. Gdy wróciłem do sypialni nadal spała. Okryłem ją bardziej kołdrą i pocałowałem w czoło. Zszedłem do kuchni i zrobiłem sobie śniadanie. Od razu jej też przygotowałem. O 7:30 byłem już gotowy do wyjścia. Zajrzałem jeszcze do sypialni i zostawiłem na poduszce karteczkę, że pojechałem do pracy.
Chciałem zrobić Betty niespodziankę i skończyłem wcześniej pracę. Po drodze kupiłem jej nowy telefon. Musiałem mieć z nią jakiś kontakt. Zaparkowałem na podjeździe. Myślałem, że drzwi będą już otwarte, jednak się myliłem i zdziwiłem, że były zamknięte tak samo jak wychodziłem.
- Kochanie? Już jestem – ściągnąłem buty. Nie uzyskałem odpowiedzi – Betty? Jesteś? - szedłem na górę i znalazłem się w sypialni. Tego się nie spodziewałem. Wciąż spała – Hej .. - podszedłem do łóżka i usiadłem – Śpiochu wstawaj już – musnąłem jej policzek dłonią i się uśmiechnąłem – Jest już 15:00 .. słyszysz? - powoli otworzyła oczy.
- Mmm .. co?
- Dobrze się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej.
- D-dobrze .. jedziesz do pracy?
- Hehe już wróciłem, a Ty nadal śpisz.
- Muszę iść do toalety – odkryła się i powoli wstała. Obserwowałem ją, bo bałem się, że upadnie. Na szczęście doszła do łazienki i zamknęła drzwi. W tym czasie pościeliłem łóżku – Mike! - usłyszałem nagle z łazienki i pobiegłem szybko.
- Co się stało? - odwróciła się do mnie, a z nosa leciała jej krew – O Boże! - wziąłem mały ręcznik i przyłożyłem jej do nosa – Trzymaj Go – wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka – Dzwonie po lekarza – już miałem wybierać numer, ale mnie powstrzymała.
- Nie .. proszę … to za chwilę przejdzie – nie byłem tym zachwycony i najchętniej, to bym jej nie słuchał.
- Ale jak nie przejdzie, to dzwonię, a teraz trzymaj ręcznik i ściśnij trochę nos – nie pokazywałem tego, ale strasznie się martwiłem. Wczoraj to zasłabnięcie, a dzisiaj krew z nosa. Nie mogłem tego tak zostawić. Jakieś dziesięć minut później krwawienie ustąpiło.
- Już się dobrze czuje.
- Czemu Ci nie wierzę. Albo lekarz albo pogotowie. Nie odpuszczę – westchnęła.
- Ale mi naprawdę nic nie jest. Takie coś się zdarza.
- Skoro tak uważasz, to dasz się zbadać.
- Niech Ci będzie – zadzwoniłem po swojego znajomego lekarza. Przyjechał po godzinie. Musiałem wyjść na czas badania. To czekanie strasznie mi się dłużyło. Chodziłem nerwowo po korytarzu. W końcu wyszedł.
- I co jej jest?
- Nie denerwuj się. To zwykły wirus, który atakuje organizm. Przepisze leki, żeby pozbyć się Go zanim się rozwinie i niech bierze witaminę C i K – wypisał receptę.
- Na pewno, tylko to?
- Tak i nie martw już się. Za bardzo panikujesz.
- Eh .. może i tak, ale nie umiem inaczej – dał mi receptę – Dziękuje, że przyjechałeś.
- Nie ma sprawy – uścisnął moją dłoń i wyszedł. Wróciłem do niej.
- Jak się czujesz? - usiadłem przy niej na łóżku.
- Już lepiej .. naprawdę. Mówiłam, że nic mi nie jest poważnego.
- Wolałem się upewnić. Teraz jadę do apteki i będziesz ładnie przyjmowała leki, tak?
- Dobrze tato.
- Gdybym nim był nie mógłbym zrobić tego – pocałowałem ją – A i mam coś dla Ciebie – wyciągnąłem z kieszeni telefon i jej wręczyłem – Dla Ciebie. Abyśmy mieli kontakt w razie czego i nie tylko.
- Dziękuje – przytuliła się do mnie.
- Proszę kotku. Dobrze za chwilę będę z powrotem.

                                                                                 ~~~~

Po paru dniach czułam się już znacznie lepiej. Leki nadal musiałam brać, ale Mike dał się przekonać, że już nie muszę siedzieć w domu i leżeć w łóżka. Chciałam zobaczyć co słychać u Niny. Powiedział, że mnie odwiezie jak będzie jechał do pracy. Wcześniej upewniłam się czy będzie w domu. Przez tamto wydarzenie wzięła tydzień wolnego. Nie mogła w takim stanie pokazać się w pracy.
- Widzę, że już lepiej się czujesz i prawie nie ma śladu.
- Na całe szczęście. Jutro już idę do pracy – wzięłam łyk soku – Pewnie nadal mu nie powiedziałaś.
- Przecież wiesz, że nie mogę.
- Wiem, że możesz, tylko się boisz. Dobrze wiesz, że by Cie nie zostawił.
- Możemy zmienić temat?
- Nie dopóki Cie nie przekonam.
- Czyli mogę sobie iść – wstałam i już kierowałam się w stronę drzwi.
- No dobra. Już się zamykam. Siadaj i się nie wygłupiaj już. Wiesz co? Chodźmy na ciacho jakieś. Co Ty na to?
- Ale ja już mam ciacho – zaśmiała się.
- Wiem o tym, ale chyba wybaczy Ci jeżeli Go zdradzisz z innym – puściła mi oczko.
- Właśnie nie wiem. Ale Ty się będziesz za mnie tłumaczyła.
- Już ja Go przekonam – wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się do naszej ulubionej cukierni, do której kiedyś chodziłyśmy razem z rodzicami. Te czasy bezpowrotnie minęły. Usiadłyśmy na dawnych miejscach. Rozejrzałam się.
- Eh .. nic się tutaj nie zmieniło.
- To prawda. Mamy miłe wspomnienia z tego miejsca. Ciekawe, czy mama ma nasze zdjęcia.
- Nie wiem … nawet nie wiem co się u niej dzieje.
- Na pewno nie za dobrze, ale nie możesz tam iść. Wiesz co by się działo. I nie zapominaj co zrobiła.
- Chyba nigdy nie zapomnę. Dobra lepiej coś zamówmy – przejrzałam menu – Hm .. chyba wezmę sernik i koktajl truskawkowy, a Ty?
- Jak zawsze szarlotkę i też truskawkowy koktajl – złożyła zamówienie u kelnera – A Michaelowi nic nie bierzesz?
- Sama nie wiem.
- Wiem, że jest wystarczająco słodki, ale ja bym coś mu wzięła.
- Ej .. to mój facet .. nie zapominaj, ok?
- Spokojnie. Przecież tylko sobie żartujemy.
- Mam nadzieje – byłam poważna – Wiem, że mi Go nie odbijesz, ale .. od tamtego czasu boję się, że Go stracę.
- Nie stracisz. Ja Ci to mówię. To weźmiesz mu coś?
- Tak. Ciasto marchewkowe. Jego ulubione.
- Jakoś musisz mu osłodzić życie skoro sama nie chcesz – spojrzała na mnie.
- Oj tam. Jeszcze nie jestem gotowa i On o tym dobrze wie. Sam powiedział, że mamy czas.
- On ma czas, ale czy jego ''przyjaciel'' też tak uważa?
- Nina!! Jesteś okropna i zapomniałam, że z Tobą wśród ludzi się lepiej nie pokazywać – nic sobie z tego nie zrobiła, tylko się roześmiała – Koniec tego tematu. O tych sprawach nie będę z Tobą gadała, bo to jest niebezpieczne widzę – kelner po paru minutach przyniósł nasze zamówienia i ciasto marchewkowe zapakowane.
- Mmm .. nic się nie zmieniło … nadal obłędnie smakuje.
- Ooo tak zgadzam się z Tobą – nagle usłyszałam swój telefon.
- Oho ktoś już się stęsknił – uśmiechnęła się. Odebrałam.
- Cześć kotku. Właśnie zrobiłem sobie przerwę i uświadomiłem sobie, że zbyt długo nie słyszałem Twojego głosu. Co robisz?
- Jestem z Niną w …
- Betty właśnie wyrwała niezłe ciacho! - przerwała mi i powiedziała do mikrofonu.
- Co takiego??
- I jeszcze z nim nie skończyła! - w końcu udało mi się ją odsunąć.
- Nie słuchaj jej. Jesteśmy w cukierni i glukoza jej podskoczyła, dlatego gada od rzeczy – pokazałam jej palcem, żeby się popukała w czoło.
- Na pewno?
- Mike .. przecież mnie znasz. I coś Ci dobrego kupiłam.
- Hm .. próba przekupstwa? - daje głowę, że teraz zrobił tą swoją cwaniacką minę.
- Może .. przekonasz się w domu.
- No dobrze. Muszę niestety kończyć. Kocham Cie.
- Ja Ciebie też – rozłączyłam się – Czy Ci odbiło? Prawie uwierzył, a jest strasznie zazdrosny.
- Oj wynagrodzisz mu to – tylko pokręciłam głową z niedowierzaniem i nie miałam zamiaru ciągnąć tego tematu. Po jakiejś godzinie byłyśmy już z powrotem u Niny. Pomogłam jej zrobić obiad i zostawiłyśmy też dla Michaela, żeby sobie zjadł po pracy. Oglądałyśmy sobie telewizje, i nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi – Tak szybko wrócił? - zdziwiła się, ale poszła otworzyć – Czego jeszcze chcesz?! - usłyszałam krzyk Niny i szybko tam podeszłam. Zbladłam, gdy Go zobaczyłam.
- O proszę. Jest i moja druga córka. Dwie pieczenie na jednym ogniu.
- Nie zbliżaj się do niej!
- Bo co mi zrobisz? Znowu postraszysz? Hehe – podszedł do mnie. Zastygłam w bezruchu i nie byłam w stanie się ruszyć.
- Odejdź od niej! Zaraz przyjdzie jej facet i tego pożałujesz!
- Masz faceta, co? To dla niego trzymasz niewinność. A nie wolisz być bardziej doświadczona w tych sprawach?
- Nie – tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. Miałam łzy w oczach i patrzyłam się na niego.
- Więc mam pomysł. Przyjdź z nim do nas na obiad. Chce Go bliżej poznać i zobaczyć z kim się zadaje moje córka.
- Nie .. jest zajęty.
- Nie ma czasu dla przyszłego teścia? - jeszcze bardziej się do mnie zbliżył – Jeżeli nie przyjdziecie, to za jakiś czas znowu odwiedzę Twoją siostrę. Chcesz tego? - spojrzałam na nią i spłynęła mi łza.
- Nie chce .. dobrze … przyjdziemy ..
- To do soboty – zmierzył mnie wzrokiem. Spojrzał na Ninę – Uratowała Ci skórę – wyszedł. Od razu zamknęła drzwi na zamek.
- Dlaczego to zrobiłaś? - podeszła do mnie.
- Nie miałam wyjścia. Za dużo osób skrzywdził.
- Zdajesz sobie sprawę co się może stać, gdy pojedziesz tam z Michaelem? Przecież mama Go nie cierpi.
- Powiem, że On mi kazał i tyle. Nie chce aby znowu Cie skrzywdził – przytuliła mnie.
- Mam nadzieje, że to spotkanie zakończy się bez żadnej tragedii.
- Ehh .. trzymaj kciuki.
Mike wracając z pracy przyjechał po mnie, zjadł obiad i pojechaliśmy do domu. Ucieszył się jak małe dziecko z ciasta, a ja stwarzałam pozory, że wszystko jest w porządku. Nie wiedziałam jak mu powiedzieć o tym spotkaniu.
- Mike? Bo .. Ninę odwiedził nasz ojciec i ..
- O co chodzi?
- Zaprosił mnie i Ciebie na sobotni obiad ..
- Masz na myśli .. do Ciebie? A co na to Twoja mama? Przecież mnie nie trawi.
- Pewnie ją jakoś przekona. Ma swoje sposoby – dobrze, że nie wiesz jakie.
- No skoro chcesz … to zgoda .. możemy pojechać – widziałam po nim, że nie miał ochoty za bardzo tam jechać, ale zrobił to już dla mnie, a ja dla Niny.

                                                                                ~~~~~

Nadeszła sobota. Nie potrafiłam sobie wyobrazić tego spotkania. Czułam, że nie skończy się za dobrze. Albo byłam już przeczulona.
- Kotek? Jak ja mam się ubrać? - wyszedł z łazienki.
- Normalnie.
- Tyle to wiem, ale wiesz co mam na myśli .. elegancko, czy tak na luzie? Sam nie wiem. Wiem, że na Twojej mamie nie zrobię już wrażenia, bo liczy się pierwsze, ale jednak by wypadało, żebym jakoś wyglądał.
- Ty zawsze wyglądasz elegancko. Nie ważne co na siebie założysz.
- Już się tak nie podlizuj – puścił mi oczko i podszedł do szafy – A Ty jak się ubierasz?
- Czy to jest ważne – wstałam i podeszłam do okna.
- Hm .. chyba nie cieszysz się z tego spotkania – podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
- A dziwisz mi się?
- Nie bardzo – odwróciłam się do niego przodem – Obiecasz mi coś?
- Wszystko skarbie.
- Nie ważne co się stanie, czy co powiedzą, to niczego nie zmieni między nami .. dobrze?
- Kocham Ciebie i nie obchodzi mnie zdanie innych. Niech sobie mówią co chcą. Już przywykłem, a my i tak będziemy razem – chwilę jeszcze popatrzyłam mu w oczy i się po prostu w niego wtuliłam – Nie martw się – łatwo powiedzieć.
Im byliśmy bliżej tym bardziej się denerwowałam. Modliłam się aby ojciec niczego nie odwalił i chociaż raz zachował się normalnie. Zanim się zorientowałam, staliśmy już przed drzwiami, a serce waliło mi jak by miało zaraz wyskoczyć z piersi. Nie pewnie otworzyłam drzwi i weszłam z Michaelem.
- Jest tutaj ktoś? - zapytałam. Mama wyłoniła się z kuchni – Ojciec nas zapraszał – od razu powiedziałam.
- Wiem .. idźcie do salonu. Zaraz podam obiad – nie była z tego zadowolona. Dało się to wyczuć na kilometr.
- Może powinienem kupić jej kwiaty – powiedział ciszej.
- To i tak niczego by nie zmieniło – poszłam z nim do salonu i usiedliśmy do stołu. Po chwili przyszedł ojciec i mama z obiadem. Atmosfera była strasznie nieprzyjemna i stresująca. Przynajmniej dla mnie.
- Więc .. jakie masz plany wobec mojej córki?
- Poważne. Nie mam zamiaru jej wykorzystać – powiedział to bardziej w stronę mamy.
- Yhym … więc kiedy ślub? - prawie udławiłam się zupą, którą jadłam.
- O tym jeszcze za wcześnie mówić – odpowiedziałam za niego – Za krótko ze sobą jesteśmy.
- I co .. teraz będzie u Ciebie mieszkała?
- Jeżeli chce. Nie mam nic przeciwko i nie przetrzymuje ją siłą – znowu to było do mamy.
- Może przecież mieszkać tutaj jak wcześniej. A powiedź mi .. ile masz pieniędzy?
- Tato! Mike nie odpowiadaj na to pytanie. To nie ma nic do rzeczy.
- Wystarczająco aby zapewnić Betty godne życie.
- Widzę, że porządny z Ciebie facet. Co ta zupa taka przesolona?? Co to ma być ja się pytam?? - spojrzał na mamę.
- P .. przepraszam – odpowiedziała.
- A i bardzo smakuje – powiedział Mike.
- Dziękuje. Podam drugie danie.
- Mam nadzieje, że będzie lepsze od tego czegoś.
Po obiedzie zjedliśmy deser i dalej rozmawialiśmy. A raczej to ojciec przepytywał Michaela o różne sprawy. Dziwne, że miał jeszcze cierpliwość.
- Chcesz mieć dzieci?
- Co a pytanie. Oczywiście, że tak, ale na to też mamy jeszcze czas – spojrzał na mnie. Uśmiechnął się i wziął moją dłoń, którą pocałował – I nie pozwolę jej nikomu skrzywdzić. Jeżeli ktoś tknie ją choćby palcem, przysięgam, że zabije i się nie zawaham – mówiąc to patrzył się w jego stronę. Nie wiem dlaczego to powiedział, ale ojciec tylko się zaśmiał.
- No zobaczymy co wyjdzie z Twoich słów. Kobietę przede wszystkim trzeba sobie wychować.
- Z całym szacunkiem, ale kobieta, to nie zwierzę, które trzeba wychować, żeby chodziło przy nodze.
- Tak uważasz?
- Jak najbardziej i nigdy tych poglądów nie zmienię. Kocham Betty taka jaka jest i za to jaka jest. Wcale nie chce, żeby się zmieniała.
- Więc wypijmy za to – nalał sobie i Michaelowi whisky.
- Dziękuje, ale ja nie pije.
- Słucham?
- Nie przepadam za alkoholem. Poza tym prowadzę – i tak postawił przed nim szklankę z trunkiem.
- Tylko mięczaki nie piją – Mike spojrzał na niego i bez słowa wypił jednym łykiem zawartość szklanki. Patrzyłam na to i nie chciałam, żeby pił. Złapałam Go za łapkę pod stołem. Spojrzał na mnie przepraszająco – Najwyżej zostaniecie u nas na noc – ojciec wypił już drugi raz i znowu nalał Michaelowi.
- No dobrze, zostaniemy. Prawda kotku?
- Tak – odpowiedziałam niechętnie.
- Nie pijesz? - Mike wziął małego łyka.
- To my może pójdziemy do Betty pokoju już.
- Idźcie, tylko macie być grzeczni – powiedziała poważnie mama. Wzięłam Michaela za łapkę i poszłam do siebie.
- Nareszcie – otworzył okno i wylał zawartość szklanki. Ucieszyło mnie to – Nie lubię alkoholu .. zwłaszcza jak ktoś mnie do niego zmusza.
- A ja nie lubię jak pijesz … - usiadłam na łóżku.
- Coś się stało? - usiadł przy mnie i objął ramieniem.
- Eh .. ojciec, gdy sobie wypije za dużo .. często się awanturuje – posmutniałam – Nie można wtedy wytrzymać.
- Ale ja tak nie mam. Resztę wylałem i nie mam zamiaru więcej pić.
- Wiem .. ale mi się to wszystko przypomniało.
- Obronie Cie w razie czego. Bez obaw. Mamy gorszy problem.
- Jaki?
- Ty masz w co się przebrać, a ja?
- Hmm … zawsze możesz spać w .. bokserkach – zarumieniłam się i zagryzłam wargę.
- Ach tak? Mi to w sumie odpowiada. To Ty możesz spać w bieliźnie.
- Śnij dalej Jackson – zaśmiał się – Ja mam piżamkę.
- Osz Ty .. robisz to celowo, żeby mnie zobaczyć w samych gaciach.
- Rozgryzłeś mnie. Wprost o tym marzę, a potem Cie zmolestuje.
- Mmm .. brzmi kusząco – powiedział mi wprost do ucha. Aż dostałam dreszczy na całym ciele, gdy poczułam jego oddech na szyi.
- Bądź grzeczny.

- Staram się, ale wcale mi tego nie ułatwiasz – musnął ustami moją szyję. Strasznie mi się to spodobało i zaczynało mnie kręcić. Widział to. Musiał to widzieć, bo zrobił to jeszcze kilka razy. W końcu odnalazł moje usta i zatopił się w nich. Odwzajemniałam każdy pocałunek i się położyłam. Wciąż nie przestawał, ale ta chwila nie mogła trwać zbyt długo. Mama miała doskonałe poczucie czasu. Zapukała po czym weszła i powiedziała, o której mamy zejść na kolacje – Mało brakowało – oboje się zaśmieliśmy i od tej pory byliśmy grzeczni. Niczym małe dzieci. Po kolacji poszliśmy z powrotem do mnie. Mike został w samych bokserkach co mnie nieco krępowało. Ja byłam w piżamce dla bezpieczeństwa. Położyliśmy się i starałam się zasnąć. Wiedziałam, że przy Michaelu nic mi nie grozi i ojciec tutaj nie wejdzie.

4 komentarze:

  1. Nosz jak na czytam o tych jej rodzicach to mam ochotę im tak w czapę przypieprzyć !
    O dziwo obiadek przeszedł i tak dość spokojnie. Nie spodziewałam się, że aż tak spokojnie. Z tym alkoholem to Michaś nie powinien był się dać sprowokować, no ale nie dziwię mu się w sumie. Szkoda, że końcem końców musieli zostac u nich - bo coś czuję, że to jeszcze nie koniec.
    Swoją drogą może i lepiej, jakby tatuśkowi nerwy puściły: Mike by się dowiedział jaki jest naprawdę.
    Tylko Betty mam za złe, że sama nie potrafi mu powiedzieć. Po części można rozumieć obawy, jednak kurde: nie dość że okłamuje Michaela to świadomie naraża siostrę i mamę na kolejne cierpienia. Powinna tez o nich pomyśleć, pomyśleć że może odmieć ich życie na lepsze i przy okazji swoje.
    MEEEGA się cieszę, że rozdziały są dłuższe - od razu się inaczej (tzn lepiej) czyta. Dla mnie możesz robić jeszcze dłuższe, dla mnie nigdy za wiele xD
    Oczywiście z niecierpliwością czekamy na nowe rozdziały oraz ten 'główny' który planujesz na święta ;3
    Pozdrawiam ciepło !;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkowicie się zgadzam z Patrycją . Szkoda ,że na tym obiedzie ojciec Betty czegoś nie odwalił , Michael by się dowiedział chociaż wreszcie .Albo powinna mu sama powiedzieć .Wkurza mnie tym strasznie , mogłaby naprawdę wszystko zmienić.Czemu mnie nie zdziwiło jak ojciec Betty zapytał Michaela ile zarabia , Boże co za kretyn. Pewnie jak zobaczył ,że jest sławny i bogaty to teraz będzie od niego może jeszcze kasę ciągnąć i go szantażować przy tym .Szczerze ? Wcale bym się nie zdziwiła , on jest zdolny do wszystkiego.
    Nie mogłam z tego , zboczuch !! :D
    - Osz Ty .. robisz to celowo, żeby mnie zobaczyć w samych gaciach.
    - Rozgryzłeś mnie. Wprost o tym marzę, a potem Cie zmolestuje.
    - Mmm .. brzmi kusząco – powiedział mi wprost do ucha.
    Eh ten Jackson nasz to tylko o jednym .
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :**
    Pozdrawiam cieplutko <333333

    OdpowiedzUsuń
  3. No to czas i na moj komentarz.
    Boj sie :-D :-D nie no. Żart. Nie boj sie :-P

    Szczerze to też sie przestraszyłam co sie to dzieje naszej Bett.
    Na szczęście dostała leki i juz jej lepiej.
    Mam nadzieje, ze juz jej nic nie będzie.

    O i scena w ciastkarni z Nina - bezcenna :-D :-D Mike jaki cholernik zazdrosny ;> :-P
    Dziewczyny narobiły mi smaka na jabłecznik i sernik :-P
    Nina to ma jednak poczucie humoru :-D Wariatka :-D
    I potem wkurzyl mnie ten jebaka stary ojciec ;/
    Czego on tam u nich szukał ja sie pytam :/
    Współczuję Betty tylko jak go zobaczyła.
    Pewnie czułabym sie podobnie.
    I szkoda, ze ustala na propozycje tego dziada...
    Juz na tej kolacji mnie dobijałw jego bezsensowne pytania... Kiedy ślub, czy planują dzieci i ile zarabia... A co mu do tego.. ;/ dobrze Mike odpowiedział. Ze jeszcze za wcześnie na to.
    I jak w sumie fajnie sobie poradził z tymi pytaniami dziada.
    I mialam wrażenie jakby matka bała sie tego ojca... Choćby za tą zupę... Mam nadzieje, ze on jej nie bije..
    A z ta whisky to juz przesadził... ;/ no co za... Mike wyraźnie mówił, ze nie i mimo to musiał sie zgodzić i udowodnić, ze nie jest mieczakiem.
    Dobrze, ze tylko jedna szklanka i nie więcej.
    Hehe. No i nie ukrywam, ze podobała mi sie ich rozmowa na temat w czym będą spac :-D
    Ja wiem Jackson, ze wolisz jak kobieta śpi w bieliźnie :-D :-D ale niestety Betty ma pizamke :-D
    Zaś zazdroszczę widoku Betty :-D:-D
    No i ta wymiana zdań taka podchodząca pod HOT :-D ah... Tak mało brakowalo :-D
    I im też jak na złość musi ktos przeszkadzać :-D w głowie sie nie mieści :-D
    Ja nie wiem :-D

    No jestem pod wrażeniem :-) dziś wyjątkowo długa nocia co bardzo mnie cieszy i fajnie sie takie długie czyta :-)
    Także pisz tak długie jak potrafisz :-) nie przeszkadza mi to :-)
    Czekam na nn no i wiesz na co ;> :-D

    Pozdrawiam, BAD25

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojciec Betty doprowadza mnie do szaleństwa. Co on sobie wyobraża?! I te głupie pytania..a co go to obchodzi? Eh szkoda, że zostali tam na noc. Rano niech zmykają z tego piekła jak najszybciej. W sumie zgadzam się z Basią i szkoda, źe ten dziad niczego nie odwalił to wtedy Mike by się przekonał co to za kreatura.
    Nina jak zawsze przezabawna :) Taka siostra to skarb :)
    I ta rozmowa w czym będą spać..Mike to by wolał pewnie Betty nago..ale nie w tym domu..
    Czekam na jutrzejszą notkę.
    Michaelowa

    OdpowiedzUsuń