Witajcie :)
Jak widzicie kolejna dłuższa notka. Tym razem Was zaskoczę ;) Tym razem Betty dałam odetchnąć, że tak powiem ;) Widzimy się w drugi dzień świąt ;) Jeszcze tydzień wytrzymacie :D
A tymczasem zapraszam do czytania oraz komentowania ;)
~~~~~~
Prawie codziennie rozmawialiśmy ze
sobą przez telefon. Tak bardzo mi Go brakowało. Z każdym kolejnym
dniem tęskniłam za nim coraz bardziej. Też tęsknił, ale miał
pracę do wykonania. Martwiłam się o niego, bo pracował od rana do
północy, a czasami i dłużej. Mówiłam mu, żeby trochę
przystopował i mniej pracował, a najlepiej zrobił sobie dzień
przerwy, ale był uparty jak zawsze. Mówił, że nic mu nie będzie
i miałam nadzieje, że tak będzie. Ze dwa razy zdarzyło mu się
nawet zasnąć podczas rozmowy. Na całe szczęście te dwa tygodnie
minęły dość szybko i dzisiaj wieczorem miał już być z
powrotem. Ojciec od tamtego czasu nie pojawił się u Niny. Nie
wiedział, gdzie ja mieszkam. Z mamą nadal nie miałam żadnego
kontaktu. Zapewne nawet nie wiedziała co chciał zrobić jej mąż.
- Więc dzisiaj wraca – powiedziała
Nina pakując się.
- Tak, ale nie musisz już dzisiaj
wracać do siebie.
- Muszę – głupkowato się
uśmiechnęła.
- Znowu coś sugerujesz? - byłam
bardziej niż pewna.
- Ja? No skąd – uśmiech nie
schodził jej z twarzy – No Betty .. nie bądź dzieckiem. Nie
widzieliście się dwa tygodnie i na pewno coś się wydarzy więcej,
dlatego nie chce być tego świadkiem.
- Ja Cie zaraz kopnę w cztery litery,
to zobaczysz. Tak tęskniliśmy za sobą, ale nic z tych rzeczy.
- Zobaczymy – puściła mi oczko.
- I zobaczymy. Hmm .. przygotuje dla
nas kolacje.
- Romantyczną – poruszyła zabawnie
brwiami – O już wiem. Pomogę Ci przygotować ten wieczór jak
należy.
- Bardzo jestem ciekawa –
skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Hmm … więc tak .. - wyminęła
mnie w drzwiach. Zeszła na dół. Ja za nią i słuchałam uważnie
– Tutaj – wskazała na podłogę przy drzwiach – Rozsypie
płatki róż, które będą prowadzić do salonu, gdzie zjecie
pewnie kolacje. Potem .. - wchodziła po schodach i ja też – Potem
droga z płatków róż będzie prowadziła od salonu poprzez schody
do samej sypialni – weszła tam – A na łóżku będzie wielkie
serce. W tle dam świeczki malutkie.
- Zapomniałaś jeszcze o nastrojowej
muzyce.
- O właśnie – odwróciła się do
mnie – I co myślisz? - wyszczerzyła się. Podeszłam do łóżka.
- Zawsze wiedziałam, że jesteś
wariatką, ale nie do tego stopnia – wzięłam poduszkę i rzuciłam
w nią. Dostała prosto w głowę.
- Ej! - zaczęła się śmiać – A
masz! - też we mnie rzuciła, ale zrobiłam unik.
- Pudło ślepoto – wytknęłam jej
język.
- Nie daruje Ci – ruszyła w moją
stronę, więc szybko wybiegłam z sypialni i zbiegłam na dół.
- Będziesz miała do czynienia z
Michaelem! - krzyknęłam uciekając.
- On mi będzie bardzo wdzięczny! -
schowałam się za rogiem – No gdzie jesteś? - wykorzystałam
moment i uciekłam do łazienki. Zamknęłam drzwi – Nie ma tak!
- A więc to było celowe? Oboje to
zaplanowaliście, co?
- To był jego pomysł. Nie wiedział
jak się Ciebie pozbyć i brudną robotę zostawił mnie –
próbowałam się nie roześmiać.
- Niech tylko wróci. Popamięta mnie –
już nie wytrzymałam i wybuchłam się śmiechem łapiąc się za
brzuch. Nina też nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. Wyszłam
z tej łazienki.
- Już mi Go szkoda – wciąż się
śmiałyśmy. Nagle zegar w holu wybił 16:00. Powoli się
ogarnęłyśmy – Dobra czas na mnie.
- Tak szybko?
- Będziesz miała więcej czasu na
przygotowanie kolacji i romantycznego wieczoru.
- Oj daj już spokój i mi lepiej
doradź co mam upichcić.
- Hmm .. co On by chętnie zjadł poza
Tobą .. - walnęłam ją w ramie – Ał! No już dobra. To może
zrób kurczaka. Przyda mu się sycący posiłek, po powrocie i takiej
harówce. Bo rozumiem, że siebie nie masz zamiaru serwować? -
popatrzyłam na nią poważnie, ale po chwili się zaśmiałam.
- Wiesz co? Zabieraj swoje menel i sio
mi stąd - prowadziłam ją w stronę drzwi – Muszę dać karteczkę
na drzwi, że wariatek nie wpuszczam.
- Haha no weź – stała już po
drugiej stronie drzwi – No dobra może się poprawię. Daj znać
jak już wróci. No chyba, że będziecie bardzo zajęci.
- Tak będę zajęta pisaniem tej
kartki. A tak serio to dam Ci znać.
- Ok będę czekała – pożegnałyśmy
się i poszła. Zamknęłam drzwi i rozejrzałam się. Nie lubiłam
być sama w tak dużej przestrzeni. No nic. Poszłam do kuchni i
zajrzałam do kuchni. Na szczęście wszystko było do przygotowania
kolacji. Kurczaka doprawiłam i wsadziłam do piekarnika. Zrobiłam
też pyszną surówkę.
- Hmm .. wino by pasowało – poszłam
sprawdzić, czy jakieś jest i bingo. Wybrałam jedno i wróciłam do
kuchni. Zajrzałam do kurczaka i poszłam do salonu. Przeniosłam
nieduży stolik tuż przed kominek. Na kominku rozstawiłam świeczki
i na stoliku tak samo. Przyjrzałam się temu – Może być –
teraz pozostało mi jedynie czekać na Michaela. Usiadłam na kanapie
i włączyłam tv.
Wybiła 21:00, a jego wciąż nie było.
Dzwoniłam do niego, ale nie odbierał. Zaczynałam się denerwować
i martwić. Kolacja była już gotowa. Otworzyłam wino i nalałam
sobie do kieliszka. Zanim się obejrzałam, a przez dwie godziny
wypiłam większą połowę. Wykręciłam numer do Niny.
- A jednak dzwonisz – odebrała –
Już po kolacji?
- Najpierw by w ogóle musiała się
odbyć. Nie przyjechał.
- Co? Przecież mówił, że dzisiaj
będzie.
- No właśnie. Nie wiem co o tym już
myśleć. A co jeśli coś się stało?
- Betty nie mów tak. Na pewno samolot
miał opóźnienie i zobaczysz, że za chwilę wejdzie przez drzwi.
- To by dał mi znać. Zawsze daje, bo
wie, że się martwię.
- Może zadzwoń do kogoś.
- Ale do kogo? Nie znam ludzi, z
którymi pracuje. Mam jakieś złe przeczucia.
- Chcesz, żebym przyjechała?
- Dzięki, ale nie. To niczego nie
zmieni. Może faktycznie przesadzam i zaraz wejdzie.
- Na pewno. Spokojna głowa, ok? Jak by
coś to dzwoń.
- Ehh .. dobrze .. dzięki, że mogłam
się wygadać.
- Hehe do usług – rozłączyłam się
pierwsza. Cały humor ze mnie uleciał w ciągu jednej sekundy. Niech
da mi znać jakkolwiek, że wszystko jest z nim w porządku, bo
zwariuje. Nagrałam mu się chyba z dziesięć razy. Nie mówiąc już
o wiadomościach. Nic. Zero odpowiedzi. Nie wiem nawet kiedy
zasnęłam.
Obudziłam się. Myślałam że to sen,
ale była to prawda. Było po drugiej w nocy, a ja wciąż byłam
sama. Przetarłam oczy i podeszłam do okna. Boże, gdzie jesteś
kochanie. Chodziłam od kanapy do okna i tak do rana. Nie mogłam
zasnąć, ale sen dał o sobie znać dopiero o ósmej rano. Nie wiem
ile spałam, ale obudziło mnie pukanie do drzwi. Szybko się
zerwałam i pobiegłam do drzwi.
- Mike .. - wypowiedziałam, gdy je
otworzyłam, ale to nie był On, tylko mama – Co tutaj robisz?
- Wpuścisz mnie na chwilę? -
niechętnie, ale ją wpuściłam – Spałaś w ogóle coś? Źle
wyglądasz.
- Tak .. spałam .. mów czego chcesz
.. czekam na kogoś.
- Na Michaela?
- Skąd wiesz? I skąd masz adres?
- Byłam u Niny – nie wierzyłam, że
Ona jej dała nasz adres.
- Dobrze wiedzieć.
- Nie bądź na nią zła. Chciała
dobrze i ja też chce. Posłuchaj .. - opuściła głowę na chwilę
– Przyszłam tutaj .. bo .. chodzi o Michaela ..
- Żadna nowość – przerwałam jej –
I tak z nim nie zerwę.
- To nie o to chodzi. Michael leży w
szpitalu ..
- Co??!! Znowu kłamiesz!
- Przysięgam, że mówię prawdę –
patrzyłam jej w oczy i wiedziałam, że nie kłamała. Aż zrobiło
mi się słabo i przytrzymałam się ściany.
- Jak .. jak to w szpitalu? Co się
stało?
- Jeszcze nie wiem. Jak, tylko
przyszłam rano na swoją zmianę doznałam szoku, że Go tam widzę.
Zdziwiłam się, że Cie przy nim nie ma, ale lekarz powiedział, że
przywieźli Go prosto z lotniska.
- O Boże – osunęłam się po
ścianie i łzy same zaczęły lecieć – Wiedziałam, że coś się
stało. Muszę tam jechać – wstałam i chciałam wyjść tak jak
stałam.
- Zaczekaj – zatrzymała mnie – Nie
wpuszczą Cie. Leży na intensywnej terapii. Idź się przebrać, a
ja poczekam na Ciebie.
- Dobrze – skierowałam się w stronę
schodów. Obejrzałam się na nią i cofnęłam – Dziękuje –
przytuliłam ją.
- Musiałam – spojrzałam jeszcze na
nią i pobiegłam na górę. Szybko przebrałam się w czyste ubrania
i przemyłam twarz. Zbiegłam na dół.
- Już jestem gotowa – wyszłyśmy z
domu, zamknęłam drzwi. Szłyśmy na przystanek, ale akurat jechała
taksówka. Zatrzymałam ją i pojechałyśmy.
- Czekałaś na niego?
- Tak … poleciał do Nowego Jorku na
dwa tygodnie .. wiedziałam, że w końcu organizm nie wytrzyma tyle
pracy – nie chciałam płakać, ale i tak pojedyncza łza wydostała
się z oka.
- Dowiemy się co się stało tak
naprawdę, ale nie ma żadnych obrażeń na ciele.
- Ale wyjdzie z tego, prawda? Mówił
coś?
- Betty .. On jest nieprzytomny.
- Ale będzie żył! Musi .. -
rozpłakałam się. Objęła mnie ramieniem.
- Będzie … zobaczysz – dobijała
mnie myśl, że od wczoraj już leży, a ja nic o tym nie wiedziałam.
Powinnam być przy nim, tak samo jak On był przy mnie. Chciałam już
Go zobaczyć. Będąc na miejscu, zapłaciłam kierowcy i szybko
wysiadłam. Mama za mną – Zaczekaj.
- Gdzie On leży?
- Chodź za mną, ale tam nie wchodź.
Nie wpuszczą Cie na ten oddział.
- Pieprze to!! - po raz pierwszy tak
się uniosłam – Muszę Go zobaczyć, rozumiesz?!
- Zobaczę co da się zrobić, ale
proszę współpracuje ze mną, dobrze? - kiwnęłam głową na tak.
Poszła się przebrać i po chwili jechałyśmy windą – Usiądź
tutaj, a ja pójdę do lekarza – zniknęła za białymi drzwiami z
napisem ''Intensywna terapia''. Moje kochanie tam leżało, a ja
miałam czekać aż jakiś lekarz pozwoli mi wejść? Rozejrzałam
się, czy nikt nie idzie i powoli otworzyłam te drzwi. Na moje
szczęście tam również nikt się nie kręcił. Szłam po cichu
korytarzem i szukałam jego sali. Zaglądałam przez małe okienka w
drzwiach aż w końcu Go zobaczyłam. Weszłam tam. Był blady i miał
zamknięte oczy. Spojrzałam na te wszystkie aparatury, do których
był podłączony i serce mi pękało. Łzy wciąż spływały.
Podeszłam do niego.
- Skarbie … co Ci się stało? Otwórz
oczka, słyszysz? Obiecałeś, że zobaczymy się w domu, a nie w
takim miejscu, pamiętasz? - dopiero teraz dostrzegłam, że w nosie
miał rurki z tlenem. Nagle wszedł lekarz.
- A co pani tutaj robi? Proszę stąd
wyjść albo wezmę ochronę.
- Niech pan wzywa, bo ja się stąd nie
ruszę – już chciał wzywać, ale weszła mama.
- Nie .. to moja córka. Jest jego
dziewczyną.
- Żartujesz.
- A wyglądam? Niech przy nim zostanie
– spojrzał na mnie i na Michaela.
- No dobrze, ale robię wyjątek i
proszę nie męczyć pacjenta.
- Nie będę. Doktorze? Co mu się
stało?
- Miał stan przedzawałowy.
- Co? W tym wieku?
- Tak. Za dużo pracował i serce się
zbuntowało, że tak powiem. Na szczęście w porę trafił do
szpitala – zabrakło mi słów. Spodziewałam się wszystkiego, ale
nie tego.
- Kiedy się obudzi?
- Chciałbym to wiedzieć. W razie
czego jestem u siebie – wyszedł.
- Jak to w razie czego? - patrzyłam na
nią.
- Oni zawsze tak mówią. Idę do
innych pacjentów – też wyszła. Ciągle na niego patrzyłam i się
rozpłakałam na dobre. Głaskałam Go po włosach.
- Mike … kochanie … jestem tutaj i
nigdzie nie pójdę … będę czekała nie ważne ile, bo wiem, że
wrócisz do mnie … tak bardzo Cie kocham .. - pocałowałam Go w
czoło. Jedna łza skapnęła na jego czoło. Wytarłam ją. Usiadłam
na krzesełku i oparłam głowę na materacu. Wzięłam w swoją dłoń
jego dłoń i zamknęłam oczy. Odpłynęłam do krainy snów.
Usłyszałam coś i otworzyłam oczy.
To była mama. Zmieniała Michaelowi kroplówkę. Przetarłam oczy i
spojrzałam na Michaela, czy się obudził.
- Wiadomo już coś?
- Musimy czekać. Na pewno nie chcesz
wrócić do domu? Nie wiadomo ile to potrwa.
- Nie. Muszę i chce być przy nim.
Wiem, że za chwilę się obudzi – przyłożyłam jego łapkę do
swojego policzka.
- Wiesz, że jak stąd wyjdzie będzie
musiał odpoczywać i przyjmować leki. I od razu mówię żadnej
pracy.
- Będę Go pilnowała, ale wiesz, że
faceci są uparci.
- Nie ma wyjścia i musi uważać, bo
inaczej znowu tutaj trafi. Zresztą lekarz mu powie to samo – nagle
zadzwonił mój telefon. Wstałam i na chwilę puściłam jego łapkę.
Odeszłam kawałek i odebrałam.
- Słucham?
- Betty gdzie Ty jesteś? Myślałem,
że się spóźnisz, ale wciąż Cie nie ma – to był mój szef.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłam,
ale dzisiaj mnie nie będzie.
- Coś się stało?
- Tak … Mike leży w szpitalu –
znał Michaela, więc mu powiedziałam.
- Oj .. nie wiem co powiedzieć .. to
coś poważnego?
- Ehh tak .. muszę być przy nim.
- No dobrze. W takim razie masz kilka
dni wolnego.
- Naprawdę? Dziękuje Panu.
- Pozdrów Go ode mnie.
- Dobrze i jeszcze raz dziękuje –
rozłączyłam się. Wróciłam do Michaela.
- Kto to był?
- Mój szef. W końcu mam praktyki w
swoim zawodzie i do tego płatne. Nie w żadnym klubie nocnym.
- Eh .. no tak … Betty ..
- Mamo to nie jest czas ani miejsce na
rozmowy. Potem, dobrze? - popatrzyła na mnie.
- No dobrze. Przyjdę później –
wyszła. Usiadłam delikatnie na skraju łóżka i patrzyłam się na
niego. Wyglądał tak delikatnie. Pogłaskałam Go po policzku i
nagle zobaczyłam jak otwiera oczy.
- Mike .. skarbie nareszcie .. -
uśmiechnęłam się przez łzy radości – Idę po lekarza –
wstałam i wybiegłam z sali. Akurat przechodził – Doktorze ..
obudził się.
- Dobrze. Proszę tutaj zaczekać –
wszedł do sali, a ja zostałam na korytarzu. Nie do opisania jaka
byłam szczęśliwa, że otworzył oczka i na mnie spojrzał.
Chciałam się z nim przywitać i nie mogłam znieść tego czekania.
W końcu wyszedł po paru minutach – Wszystko jest w porządku.
Jest osłabiony i proszę Go nie męczyć.
- Nie będę, ale mogę do niego iść?
- Proszę. Zresztą pytał o Panią –
uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę. Tym razem to ja
weszłam do sali.
- Już jestem kochanie – podeszłam i
tak bardzo chciałam się do niego przytulić, ale nie chciałam
zrobić mu krzywdy.
- Cześć – powiedział ciszej.
Widziałam, że był bardzo słaby.
- Lekarz Ci powiedział co się stało?
- pokiwał głową, że wie. Usiadłam jak poprzednio – Nie masz
pojęcia jak się bałam o Ciebie.
- Skąd .. skąd wiedziałaś?
- Od mojej mamy. Akurat miała dzisiaj
pierwszą zmianę i przyjechała po mnie – widziałam po jego
minie, że był zaskoczony – Też nie mogłam w to uwierzyć. Ale
teraz już będzie dobrze. Wyzdrowiejesz i wrócisz do domu.
- Przepraszam …
- Za co?
- Że pewnie na mnie czekałaś i się
martwiłaś.
- Ehh … tak … przygotowałam
kolacje i bardzo się martwiłam, że coś się stało. Niestety nie
pomyliłam się. Ale wiesz co? Najważniejsze, że do mnie wróciłeś
– wzięłam jego łapkę w swoją i pocałowałam – Tylko to się
liczy.
- Kocham Cie.
- Wiem najdroższy i ja Ciebie mocniej,
ale oszczędzaj siły.
- Nie .. - jak zwykle uparty –
Jeszcze nigdy za nikim tak nie tęskniłem. Już na drugi dzień
chciałem wrócić do Ciebie, ale nie mogłem. Jedynie praca pomagała
mi o tym wszystkim zapomnieć.
- Ale przez to o mało Cie nie
straciłam – znowu zbierało mi się na płacz – Nie rób tak
więcej. Proszę Cie. Nie chce Cie stracić – i stało się.
Mimowolnie łzy zaczęły się wydostawać.
- I nie stracisz. Obiecuje – starł
mi łzy – Nie płacz.
- Jak mam nie płakać. Co ja bym bez
Ciebie zrobiła. Nic.
- Chodź do mnie – przytuliłam się
do niego – Nigdzie się nie wybieram. Żadna choroba mnie nie
pokona, słyszysz? Zawsze będziemy razem.
- Zawsze? - podniosłam głowę i na
niego spojrzałam.
- Na zawsze – pocałowałam Go krótko
– Brakowało mi tego. Nie masz pojęcia jak bardzo.
- Jeżeli tak bardzo jak mi, to wiem.
- Już bez Ciebie nie wyjadę.
- Ale chyba nie będziesz musiał,
prawda?
- Teraz, to nie. Ale mówię na
przyszłość – weszła moja mama. Oboje się spojrzeliśmy w jej
kierunku.
- Betty daj odpocząć Panu Jacksonowi.
- Nie przeszkadza mi.
- Dobrze, że lekarz tego nie widzi.
Przyszłam powiedzieć, że czas odwiedzin minął i musisz niestety
wracać.
- A czy … nie mogę zostać?
- To jest wykluczone. I tak cud, że
lekarz pozwolił Ci tutaj zostać. Przyjedziesz jutro.
- Z samego rana – powiedziałam do
Michaela.
- Wyśpij się.
- Nie wiem, czy bez Ciebie zasnę, ale
się postaram. Kocham Cie.
- A ja Ciebie – pocałowałam Go
ostatni raz – Weź taksówkę, bo już późno.
- Dobrze – kierowałam się w stronę
drzwi bardzo niechętnie i spojrzałam na niego w drzwiach.
- Nie martw się. Będzie miał tutaj
dobrą opiekę.
- Mam nadzieje – wyszłam z sali.
Szłam korytarzem wolnym krokiem. Czułam na sobie wzrok mamy, ale
nie odwróciłam się. Wsiadłam do windy i nie panowałam nad łzami.
Z Michaelem było lepiej, ale ciągle pamiętałam, że mogłam go
stracić. Winda zatrzymała się na 2 piętrze u wsiadł jeden ze
szkolnych plastików. Jeszcze tylko tego brakowało. Wiedziałam, że
mnie rozpoznała, dlatego się odwróciłam. Wysiadłam na parterze i
wyszłam ze szpitala. Poszłam na postój taksówek tuż przy
szpitalu i pojechałam do Niny. Nie chciałam być sama w pustym
domu. O wszystkim jej opowiedziałam i oczywiście zgodziła się
abym została u niej.
Chodziłam do Michaela codziennie i to
z samego rana tak jak obiecałam. Z każdym dniem czuł się lepiej i
widziałam, że nabierał sił. To mnie najbardziej cieszyło. Po
pięciu dniach musiałam wracać na praktyki i sam Mike mi kazał.
Nie miałam wyjścia. Właśnie szykowałam się i za pół godziny
miałam wychodzić, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i
doznałam szoku.
- Mike? A co Ty tutaj robisz?
- Wypisałem się wcześniej. Nie
cieszysz się? - wszedł i mnie przytulił.
- Oczywiście, że się cieszę i to
bardzo, ale wciąż jesteś słaby i powinieneś zostać pod opieką
lekarza.
- Kotku nie muszę. Pójdę się
położyć, a Ty uciekaj do pracy.
- Chyba nie myślisz, że zostawię Cie
samego.
- Nic mi się nie stanie w łóżku –
poszedł na górę, a ja za nim.
- Tego nie wiesz i powiedziałam, że
sam na pewno nie zostaniesz. Dlaczego po mnie nie zadzwoniłeś?
- Chciałem Ci zrobić niespodziankę.
- I zrobiłeś, ale chodzi o Twoje
zdrowie – przebrał się w piżamę i położył. Chciałam usiąść
obok niego, ale znowu usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam i
otworzyłam drzwi – Mama?
- Nie chce przeszkadzać, ale Michael
zapomniał o receptach.
- Wejdź – wpuściłam ją – Ja nie
wiem co On wyprawia. Lekarz się na to zgodził?
- Nie miał wyjścia, ale kazał mu
dużo wypoczywać i póki co zero pracy. Ma przyjmować też leki, a
za tydzień zgłosić się na badania.
- Dziękuje, że mi o tym wszystkim
powiedziałaś – wzięłam od niej recepty.
- Faceci tak już mają. Musisz się
przyzwyczaić. Wybierasz się gdzieś?
- Tak, a raczej miałam do pracy, ale
nie zostawię Go samego.
- Hmm … jeżeli chcesz to ja z nim
zostanę.
- Serio? Skąd ta nagła zmiana?
- Betty … chce Cie przeprosić za
wszystko. Każdy popełnia błędy, ale żałuje ich. Naprawdę.
Przepraszam, że wtedy nagadałam tych kłamstw do Michaela i to co o
nim mówiłam. Zrozumiałam, że jest inny i Cie nie skrzywdzi. Tego
się najbardziej bałam i mam nadzieje, że kiedyś mi wybaczysz –
kompletnie mnie zatkało i nie wiedziałam co powiedzieć – Nie
musisz odpowiadać teraz, ale pamiętaj, że już taka nie będę.
- Na pewno mogę Ci ufać? Nic mu nie
zrobisz?
- Jestem nad opiekuńczą matką, ale
nie jestem psychopatką.
- Mam nadzieje – zaśmiałam się.
Pokazałam jej co gdzie jest i na końcu zaprowadziłam do naszej
sypialni – Kotku? Śpisz? - otworzył oczy.
- Jeszcze nie.
- Moja mama z Tobą zostanie –
spojrzał na nią.
- No … dobrze .. ale ..
- Tak wiem .. nie potrzebujesz opieki –
wywróciłam oczami – Ale mnie to mało obchodzi – pocałowałam
Go w nosek – Bądź grzeczny i nie wstawaj. Jak będę wracała
wykupie Ci leki – dałam mu buziaka. Podeszłam do mamy –
Dziękuje – przytuliłam się do niej – Muszę już iść –
spojrzałam na niego i wyszłam z sypialni, a po chwili z domu.
Miałam nadzieje, że już teraz będzie wszystko dobrze. Zmiana mamy
strasznie mnie zaskoczyła. Cieszyłam się, że nareszcie Go
zaakceptowała. Teraz już tylko może być lepiej.
Obecna!<3
OdpowiedzUsuńAleż ja Cię kocham za te dłuugie rozdziały <3
Ogólnie to w dupę powinnaś dostać za tego Mike w szpitalu!!! Ja sie pytam czy ten głupek chce się wykończyć? Dobrze, że wszystko się ładnie skończyło, wybudził się i jest już z Bett w domku <3
Ogólnie to jej matka dzisiaj mnie zaskoczyła ;O
Ale oczywiście pozytywnie - jej ojcu bym za nic w życiu nie wybaczyła anie nie uwierzyła, jedna jej matce jestem skłonna po części darować.
Mam tylko nadzieję, że jej intencje są szczere, kocha Bett i nie narazi się na ponowną stratę jej.
Oczywiście z niecierpliwością wyczekuję notki świątecznej - masz tam dla nas coś 'specjalnego', prawda? ;3
No powiedz że masz!!!
Pozdrawiam, weny życzę i oczywiście Wesołych Świąt ! Duża Michaela pod choinką i te sprawy :D
A już miało być tak pięknie, no romantyczna kolacyjka, winko i te sprawy. Ja tu już nakręcona siedzę, czekam na Bóg wie co a Ty mi takie numery odwalasz no. Ja bym Michaela za takie coś pochlastała chyba. No co on odpiernicza? Betty to powinna mu tak nastawiać żeby mu w pięty weszło. No żeby doprowadzić się do stanu przedzawałowego i to w jego wieku!! Ode mnie to by opierdol dostał, od razu by mu się odechciało po nocach pracować. Ale to co się wydarzyło później to normalnie w życiu bym się niespodziewała. Matka Betty to chyba wreszcie jakiegoś cudownego olśnienia doznała. Co jej się stało? Jestem w szoku normalnie. Z jednej strony się cieszę że wreszcie dotarło do niej jaki jest Michael i nie chce skrzywdzić i wykorzystać Betty wręcz przeciwnie on chce tylko jej dobra i bardzo ją kocha. Ale na miejscu Betty to ja nie wiem czybym wybaczyła jej to wszystko co gadała o Michaelu i te jej akcje. Ale najważniejsze że na oczy przejrzałam wreszcie. Teraz mam nadzieję, że wszystko się ułoży chociaż znając cb to trudno ocenić. Jeżeli ty wydarzenia w tym rozdziale nazywasz oszczędzanie Betty to ja bardzo dziękuję. Naprawdę ale mi odetchnięcie!
OdpowiedzUsuńCzekam aż TYDZIEŃ na nexta.
Pozdrawiam gorąco <33333
Hej !
OdpowiedzUsuńKurde ! O mało co się nie poryczałam gdy czytałam , że Michael przez swoją dłuuugą codzienną pracę po powrocie z Nowego Jorku prosto z lotniska trafił do szpitala:( W sumie tak to się właściwie kończy gdy codziennie od rana do nocy się pracuje i nie ma się czasu na odpoczynek . Jednak cieszę się , że wszystko dobrze się skończylo i że mama Betty w końcu zaakceptowała Michaela i zrozumiała , że on nie skrzywdzi jej córki :)
Cieszę się , że rozdziały są coraz dłuższe i oby tak dalej :)
Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę :)
Fanka Michaela
Melduję, że przeczytałam. :-)
OdpowiedzUsuńNo więc. Mike to ode mnie po dupie dostanie. Ja rozumiem, że praca jest ważna. Owszem. Ale siebie samego też należy oszczędzać. Organizm to nie cyborg... musi czasem odpocząć. A to co Mike odwalal to przeszło ludzkie granice...
Ja współczuję Betty. Cały wieczór i cała noc na niego czekała.
Dobrze, że matka dała jej znać i pojechały razem do tego szpitala.
Ehh.. i stan przedzawalowy... Mike, chłopie... zluzuj...
Na szczęście dobrze się skończyło... I oczywiście uparciuch musiał wyjść wcześniej.. nie mógł już zaczekać tego jednego dnia. Oh Ci faceci...
I tak samo doznalam wielkiego szoku.. Matka Betty się zmieniła.. Nastała rewolucja jakaś? Przemiana? Wierzyć mi się nie chce :D
Ale dobrze. Bo czas najwyższy by przejzala na oczy, że nie taki diabeł straszny jak go malują :P Wreszcie będzie dobra dla Mike'a :P
Boże, stal się cud :D
Nawet się będzie nim opiekować :D hahaha :D
Mam nadzieję, że Mike szybko doj... hmm.. nie, to słowo is Dangerous :D Mam nadzieje, że szybko odzyska siły :D TE witalne też :D Bo liczę, że po świętach to już na pewno coś się wydarzy :D Musi. No w końcu to 2 tygodnie + szpital + tygodniowy odpoczynek.. No stanowczo za długo.
Wiola, weź się zlituj nad tygryskiem bo w końcu wiesz co się stanie :D :D :D
Super notka jak zawsze :) Wiedziałam, że będzie ciekawie. I jak innych cieszy mnie, że notki są coraz dłuższe i fajnie się je czyta :)
Czekam na kolejną po świętach i liczę na coś więcej :D :D
Pozdrawiam, BAD25
Tak myślałam, że coś się złego stało..Michael, Michael co ty człowieku robisz? Jak możesz tak biedną Betty martwić i tak zaniedbywać swoje zdrowie? Stan przedzawałowy to nie katar. Masz dlakogo żyć i się starać to masz o siebie dbać! Niech Betty weżmie go za tą jego piękną i utalentowaną główkę i nim porządnine potrząśnie. I jeszcze na własne rządanie się wypisał. Jakoś tak trudno uwierzyć mi w nagłą przemiane mamuśki..ale zobaczymy co będzie dalej. Została z nim sama, oby nic nie odwaliła. Betty to dla Michaela najlepsze lekarstwo, to niech Doktor Betty postara się żeby pacjęt wyzdrowiał :) Ona napewno ma dla niego specjalne lekarstwo...:D
OdpowiedzUsuńMichaelowa
pacjent*
OdpowiedzUsuń