sobota, 19 grudnia 2015

Chapter 33

Witajcie :)
Jak widzicie kolejna dłuższa notka. Tym razem Was zaskoczę ;) Tym razem Betty dałam odetchnąć, że tak powiem ;) Widzimy się w drugi dzień świąt ;) Jeszcze tydzień wytrzymacie :D
A tymczasem zapraszam do czytania oraz komentowania ;)

                                                                              ~~~~~~

Prawie codziennie rozmawialiśmy ze sobą przez telefon. Tak bardzo mi Go brakowało. Z każdym kolejnym dniem tęskniłam za nim coraz bardziej. Też tęsknił, ale miał pracę do wykonania. Martwiłam się o niego, bo pracował od rana do północy, a czasami i dłużej. Mówiłam mu, żeby trochę przystopował i mniej pracował, a najlepiej zrobił sobie dzień przerwy, ale był uparty jak zawsze. Mówił, że nic mu nie będzie i miałam nadzieje, że tak będzie. Ze dwa razy zdarzyło mu się nawet zasnąć podczas rozmowy. Na całe szczęście te dwa tygodnie minęły dość szybko i dzisiaj wieczorem miał już być z powrotem. Ojciec od tamtego czasu nie pojawił się u Niny. Nie wiedział, gdzie ja mieszkam. Z mamą nadal nie miałam żadnego kontaktu. Zapewne nawet nie wiedziała co chciał zrobić jej mąż.
- Więc dzisiaj wraca – powiedziała Nina pakując się.
- Tak, ale nie musisz już dzisiaj wracać do siebie.
- Muszę – głupkowato się uśmiechnęła.
- Znowu coś sugerujesz? - byłam bardziej niż pewna.
- Ja? No skąd – uśmiech nie schodził jej z twarzy – No Betty .. nie bądź dzieckiem. Nie widzieliście się dwa tygodnie i na pewno coś się wydarzy więcej, dlatego nie chce być tego świadkiem.
- Ja Cie zaraz kopnę w cztery litery, to zobaczysz. Tak tęskniliśmy za sobą, ale nic z tych rzeczy.
- Zobaczymy – puściła mi oczko.
- I zobaczymy. Hmm .. przygotuje dla nas kolacje.
- Romantyczną – poruszyła zabawnie brwiami – O już wiem. Pomogę Ci przygotować ten wieczór jak należy.
- Bardzo jestem ciekawa – skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Hmm … więc tak .. - wyminęła mnie w drzwiach. Zeszła na dół. Ja za nią i słuchałam uważnie – Tutaj – wskazała na podłogę przy drzwiach – Rozsypie płatki róż, które będą prowadzić do salonu, gdzie zjecie pewnie kolacje. Potem .. - wchodziła po schodach i ja też – Potem droga z płatków róż będzie prowadziła od salonu poprzez schody do samej sypialni – weszła tam – A na łóżku będzie wielkie serce. W tle dam świeczki malutkie.
- Zapomniałaś jeszcze o nastrojowej muzyce.
- O właśnie – odwróciła się do mnie – I co myślisz? - wyszczerzyła się. Podeszłam do łóżka.
- Zawsze wiedziałam, że jesteś wariatką, ale nie do tego stopnia – wzięłam poduszkę i rzuciłam w nią. Dostała prosto w głowę.
- Ej! - zaczęła się śmiać – A masz! - też we mnie rzuciła, ale zrobiłam unik.
- Pudło ślepoto – wytknęłam jej język.
- Nie daruje Ci – ruszyła w moją stronę, więc szybko wybiegłam z sypialni i zbiegłam na dół.
- Będziesz miała do czynienia z Michaelem! - krzyknęłam uciekając.
- On mi będzie bardzo wdzięczny! - schowałam się za rogiem – No gdzie jesteś? - wykorzystałam moment i uciekłam do łazienki. Zamknęłam drzwi – Nie ma tak!
- A więc to było celowe? Oboje to zaplanowaliście, co?
- To był jego pomysł. Nie wiedział jak się Ciebie pozbyć i brudną robotę zostawił mnie – próbowałam się nie roześmiać.
- Niech tylko wróci. Popamięta mnie – już nie wytrzymałam i wybuchłam się śmiechem łapiąc się za brzuch. Nina też nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. Wyszłam z tej łazienki.
- Już mi Go szkoda – wciąż się śmiałyśmy. Nagle zegar w holu wybił 16:00. Powoli się ogarnęłyśmy – Dobra czas na mnie.
- Tak szybko?
- Będziesz miała więcej czasu na przygotowanie kolacji i romantycznego wieczoru.
- Oj daj już spokój i mi lepiej doradź co mam upichcić.
- Hmm .. co On by chętnie zjadł poza Tobą .. - walnęłam ją w ramie – Ał! No już dobra. To może zrób kurczaka. Przyda mu się sycący posiłek, po powrocie i takiej harówce. Bo rozumiem, że siebie nie masz zamiaru serwować? - popatrzyłam na nią poważnie, ale po chwili się zaśmiałam.
- Wiesz co? Zabieraj swoje menel i sio mi stąd - prowadziłam ją w stronę drzwi – Muszę dać karteczkę na drzwi, że wariatek nie wpuszczam.
- Haha no weź – stała już po drugiej stronie drzwi – No dobra może się poprawię. Daj znać jak już wróci. No chyba, że będziecie bardzo zajęci.
- Tak będę zajęta pisaniem tej kartki. A tak serio to dam Ci znać.
- Ok będę czekała – pożegnałyśmy się i poszła. Zamknęłam drzwi i rozejrzałam się. Nie lubiłam być sama w tak dużej przestrzeni. No nic. Poszłam do kuchni i zajrzałam do kuchni. Na szczęście wszystko było do przygotowania kolacji. Kurczaka doprawiłam i wsadziłam do piekarnika. Zrobiłam też pyszną surówkę.
- Hmm .. wino by pasowało – poszłam sprawdzić, czy jakieś jest i bingo. Wybrałam jedno i wróciłam do kuchni. Zajrzałam do kurczaka i poszłam do salonu. Przeniosłam nieduży stolik tuż przed kominek. Na kominku rozstawiłam świeczki i na stoliku tak samo. Przyjrzałam się temu – Może być – teraz pozostało mi jedynie czekać na Michaela. Usiadłam na kanapie i włączyłam tv.
Wybiła 21:00, a jego wciąż nie było. Dzwoniłam do niego, ale nie odbierał. Zaczynałam się denerwować i martwić. Kolacja była już gotowa. Otworzyłam wino i nalałam sobie do kieliszka. Zanim się obejrzałam, a przez dwie godziny wypiłam większą połowę. Wykręciłam numer do Niny.
- A jednak dzwonisz – odebrała – Już po kolacji?
- Najpierw by w ogóle musiała się odbyć. Nie przyjechał.
- Co? Przecież mówił, że dzisiaj będzie.
- No właśnie. Nie wiem co o tym już myśleć. A co jeśli coś się stało?
- Betty nie mów tak. Na pewno samolot miał opóźnienie i zobaczysz, że za chwilę wejdzie przez drzwi.
- To by dał mi znać. Zawsze daje, bo wie, że się martwię.
- Może zadzwoń do kogoś.
- Ale do kogo? Nie znam ludzi, z którymi pracuje. Mam jakieś złe przeczucia.
- Chcesz, żebym przyjechała?
- Dzięki, ale nie. To niczego nie zmieni. Może faktycznie przesadzam i zaraz wejdzie.
- Na pewno. Spokojna głowa, ok? Jak by coś to dzwoń.
- Ehh .. dobrze .. dzięki, że mogłam się wygadać.
- Hehe do usług – rozłączyłam się pierwsza. Cały humor ze mnie uleciał w ciągu jednej sekundy. Niech da mi znać jakkolwiek, że wszystko jest z nim w porządku, bo zwariuje. Nagrałam mu się chyba z dziesięć razy. Nie mówiąc już o wiadomościach. Nic. Zero odpowiedzi. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam.
Obudziłam się. Myślałam że to sen, ale była to prawda. Było po drugiej w nocy, a ja wciąż byłam sama. Przetarłam oczy i podeszłam do okna. Boże, gdzie jesteś kochanie. Chodziłam od kanapy do okna i tak do rana. Nie mogłam zasnąć, ale sen dał o sobie znać dopiero o ósmej rano. Nie wiem ile spałam, ale obudziło mnie pukanie do drzwi. Szybko się zerwałam i pobiegłam do drzwi.
- Mike .. - wypowiedziałam, gdy je otworzyłam, ale to nie był On, tylko mama – Co tutaj robisz?
- Wpuścisz mnie na chwilę? - niechętnie, ale ją wpuściłam – Spałaś w ogóle coś? Źle wyglądasz.
- Tak .. spałam .. mów czego chcesz .. czekam na kogoś.
- Na Michaela?
- Skąd wiesz? I skąd masz adres?
- Byłam u Niny – nie wierzyłam, że Ona jej dała nasz adres.
- Dobrze wiedzieć.
- Nie bądź na nią zła. Chciała dobrze i ja też chce. Posłuchaj .. - opuściła głowę na chwilę – Przyszłam tutaj .. bo .. chodzi o Michaela ..
- Żadna nowość – przerwałam jej – I tak z nim nie zerwę.
- To nie o to chodzi. Michael leży w szpitalu ..
- Co??!! Znowu kłamiesz!
- Przysięgam, że mówię prawdę – patrzyłam jej w oczy i wiedziałam, że nie kłamała. Aż zrobiło mi się słabo i przytrzymałam się ściany.
- Jak .. jak to w szpitalu? Co się stało?
- Jeszcze nie wiem. Jak, tylko przyszłam rano na swoją zmianę doznałam szoku, że Go tam widzę. Zdziwiłam się, że Cie przy nim nie ma, ale lekarz powiedział, że przywieźli Go prosto z lotniska.
- O Boże – osunęłam się po ścianie i łzy same zaczęły lecieć – Wiedziałam, że coś się stało. Muszę tam jechać – wstałam i chciałam wyjść tak jak stałam.
- Zaczekaj – zatrzymała mnie – Nie wpuszczą Cie. Leży na intensywnej terapii. Idź się przebrać, a ja poczekam na Ciebie.
- Dobrze – skierowałam się w stronę schodów. Obejrzałam się na nią i cofnęłam – Dziękuje – przytuliłam ją.
- Musiałam – spojrzałam jeszcze na nią i pobiegłam na górę. Szybko przebrałam się w czyste ubrania i przemyłam twarz. Zbiegłam na dół.
- Już jestem gotowa – wyszłyśmy z domu, zamknęłam drzwi. Szłyśmy na przystanek, ale akurat jechała taksówka. Zatrzymałam ją i pojechałyśmy.
- Czekałaś na niego?
- Tak … poleciał do Nowego Jorku na dwa tygodnie .. wiedziałam, że w końcu organizm nie wytrzyma tyle pracy – nie chciałam płakać, ale i tak pojedyncza łza wydostała się z oka.
- Dowiemy się co się stało tak naprawdę, ale nie ma żadnych obrażeń na ciele.
- Ale wyjdzie z tego, prawda? Mówił coś?
- Betty .. On jest nieprzytomny.
- Ale będzie żył! Musi .. - rozpłakałam się. Objęła mnie ramieniem.
- Będzie … zobaczysz – dobijała mnie myśl, że od wczoraj już leży, a ja nic o tym nie wiedziałam. Powinnam być przy nim, tak samo jak On był przy mnie. Chciałam już Go zobaczyć. Będąc na miejscu, zapłaciłam kierowcy i szybko wysiadłam. Mama za mną – Zaczekaj.
- Gdzie On leży?
- Chodź za mną, ale tam nie wchodź. Nie wpuszczą Cie na ten oddział.
- Pieprze to!! - po raz pierwszy tak się uniosłam – Muszę Go zobaczyć, rozumiesz?!
- Zobaczę co da się zrobić, ale proszę współpracuje ze mną, dobrze? - kiwnęłam głową na tak. Poszła się przebrać i po chwili jechałyśmy windą – Usiądź tutaj, a ja pójdę do lekarza – zniknęła za białymi drzwiami z napisem ''Intensywna terapia''. Moje kochanie tam leżało, a ja miałam czekać aż jakiś lekarz pozwoli mi wejść? Rozejrzałam się, czy nikt nie idzie i powoli otworzyłam te drzwi. Na moje szczęście tam również nikt się nie kręcił. Szłam po cichu korytarzem i szukałam jego sali. Zaglądałam przez małe okienka w drzwiach aż w końcu Go zobaczyłam. Weszłam tam. Był blady i miał zamknięte oczy. Spojrzałam na te wszystkie aparatury, do których był podłączony i serce mi pękało. Łzy wciąż spływały. Podeszłam do niego.
- Skarbie … co Ci się stało? Otwórz oczka, słyszysz? Obiecałeś, że zobaczymy się w domu, a nie w takim miejscu, pamiętasz? - dopiero teraz dostrzegłam, że w nosie miał rurki z tlenem. Nagle wszedł lekarz.
- A co pani tutaj robi? Proszę stąd wyjść albo wezmę ochronę.
- Niech pan wzywa, bo ja się stąd nie ruszę – już chciał wzywać, ale weszła mama.
- Nie .. to moja córka. Jest jego dziewczyną.
- Żartujesz.
- A wyglądam? Niech przy nim zostanie – spojrzał na mnie i na Michaela.
- No dobrze, ale robię wyjątek i proszę nie męczyć pacjenta.
- Nie będę. Doktorze? Co mu się stało?
- Miał stan przedzawałowy.
- Co? W tym wieku?
- Tak. Za dużo pracował i serce się zbuntowało, że tak powiem. Na szczęście w porę trafił do szpitala – zabrakło mi słów. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego.
- Kiedy się obudzi?
- Chciałbym to wiedzieć. W razie czego jestem u siebie – wyszedł.
- Jak to w razie czego? - patrzyłam na nią.
- Oni zawsze tak mówią. Idę do innych pacjentów – też wyszła. Ciągle na niego patrzyłam i się rozpłakałam na dobre. Głaskałam Go po włosach.
- Mike … kochanie … jestem tutaj i nigdzie nie pójdę … będę czekała nie ważne ile, bo wiem, że wrócisz do mnie … tak bardzo Cie kocham .. - pocałowałam Go w czoło. Jedna łza skapnęła na jego czoło. Wytarłam ją. Usiadłam na krzesełku i oparłam głowę na materacu. Wzięłam w swoją dłoń jego dłoń i zamknęłam oczy. Odpłynęłam do krainy snów.
Usłyszałam coś i otworzyłam oczy. To była mama. Zmieniała Michaelowi kroplówkę. Przetarłam oczy i spojrzałam na Michaela, czy się obudził.
- Wiadomo już coś?
- Musimy czekać. Na pewno nie chcesz wrócić do domu? Nie wiadomo ile to potrwa.
- Nie. Muszę i chce być przy nim. Wiem, że za chwilę się obudzi – przyłożyłam jego łapkę do swojego policzka.
- Wiesz, że jak stąd wyjdzie będzie musiał odpoczywać i przyjmować leki. I od razu mówię żadnej pracy.
- Będę Go pilnowała, ale wiesz, że faceci są uparci.
- Nie ma wyjścia i musi uważać, bo inaczej znowu tutaj trafi. Zresztą lekarz mu powie to samo – nagle zadzwonił mój telefon. Wstałam i na chwilę puściłam jego łapkę. Odeszłam kawałek i odebrałam.
- Słucham?
- Betty gdzie Ty jesteś? Myślałem, że się spóźnisz, ale wciąż Cie nie ma – to był mój szef.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale dzisiaj mnie nie będzie.
- Coś się stało?
- Tak … Mike leży w szpitalu – znał Michaela, więc mu powiedziałam.
- Oj .. nie wiem co powiedzieć .. to coś poważnego?
- Ehh tak .. muszę być przy nim.
- No dobrze. W takim razie masz kilka dni wolnego.
- Naprawdę? Dziękuje Panu.
- Pozdrów Go ode mnie.
- Dobrze i jeszcze raz dziękuje – rozłączyłam się. Wróciłam do Michaela.
- Kto to był?
- Mój szef. W końcu mam praktyki w swoim zawodzie i do tego płatne. Nie w żadnym klubie nocnym.
- Eh .. no tak … Betty ..
- Mamo to nie jest czas ani miejsce na rozmowy. Potem, dobrze? - popatrzyła na mnie.
- No dobrze. Przyjdę później – wyszła. Usiadłam delikatnie na skraju łóżka i patrzyłam się na niego. Wyglądał tak delikatnie. Pogłaskałam Go po policzku i nagle zobaczyłam jak otwiera oczy.
- Mike .. skarbie nareszcie .. - uśmiechnęłam się przez łzy radości – Idę po lekarza – wstałam i wybiegłam z sali. Akurat przechodził – Doktorze .. obudził się.
- Dobrze. Proszę tutaj zaczekać – wszedł do sali, a ja zostałam na korytarzu. Nie do opisania jaka byłam szczęśliwa, że otworzył oczka i na mnie spojrzał. Chciałam się z nim przywitać i nie mogłam znieść tego czekania. W końcu wyszedł po paru minutach – Wszystko jest w porządku. Jest osłabiony i proszę Go nie męczyć.
- Nie będę, ale mogę do niego iść?
- Proszę. Zresztą pytał o Panią – uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę. Tym razem to ja weszłam do sali.
- Już jestem kochanie – podeszłam i tak bardzo chciałam się do niego przytulić, ale nie chciałam zrobić mu krzywdy.
- Cześć – powiedział ciszej. Widziałam, że był bardzo słaby.
- Lekarz Ci powiedział co się stało? - pokiwał głową, że wie. Usiadłam jak poprzednio – Nie masz pojęcia jak się bałam o Ciebie.
- Skąd .. skąd wiedziałaś?
- Od mojej mamy. Akurat miała dzisiaj pierwszą zmianę i przyjechała po mnie – widziałam po jego minie, że był zaskoczony – Też nie mogłam w to uwierzyć. Ale teraz już będzie dobrze. Wyzdrowiejesz i wrócisz do domu.
- Przepraszam …
- Za co?
- Że pewnie na mnie czekałaś i się martwiłaś.
- Ehh … tak … przygotowałam kolacje i bardzo się martwiłam, że coś się stało. Niestety nie pomyliłam się. Ale wiesz co? Najważniejsze, że do mnie wróciłeś – wzięłam jego łapkę w swoją i pocałowałam – Tylko to się liczy.
- Kocham Cie.
- Wiem najdroższy i ja Ciebie mocniej, ale oszczędzaj siły.
- Nie .. - jak zwykle uparty – Jeszcze nigdy za nikim tak nie tęskniłem. Już na drugi dzień chciałem wrócić do Ciebie, ale nie mogłem. Jedynie praca pomagała mi o tym wszystkim zapomnieć.
- Ale przez to o mało Cie nie straciłam – znowu zbierało mi się na płacz – Nie rób tak więcej. Proszę Cie. Nie chce Cie stracić – i stało się. Mimowolnie łzy zaczęły się wydostawać.
- I nie stracisz. Obiecuje – starł mi łzy – Nie płacz.
- Jak mam nie płakać. Co ja bym bez Ciebie zrobiła. Nic.
- Chodź do mnie – przytuliłam się do niego – Nigdzie się nie wybieram. Żadna choroba mnie nie pokona, słyszysz? Zawsze będziemy razem.
- Zawsze? - podniosłam głowę i na niego spojrzałam.
- Na zawsze – pocałowałam Go krótko – Brakowało mi tego. Nie masz pojęcia jak bardzo.
- Jeżeli tak bardzo jak mi, to wiem.
- Już bez Ciebie nie wyjadę.
- Ale chyba nie będziesz musiał, prawda?
- Teraz, to nie. Ale mówię na przyszłość – weszła moja mama. Oboje się spojrzeliśmy w jej kierunku.
- Betty daj odpocząć Panu Jacksonowi.
- Nie przeszkadza mi.
- Dobrze, że lekarz tego nie widzi. Przyszłam powiedzieć, że czas odwiedzin minął i musisz niestety wracać.
- A czy … nie mogę zostać?
- To jest wykluczone. I tak cud, że lekarz pozwolił Ci tutaj zostać. Przyjedziesz jutro.
- Z samego rana – powiedziałam do Michaela.
- Wyśpij się.
- Nie wiem, czy bez Ciebie zasnę, ale się postaram. Kocham Cie.
- A ja Ciebie – pocałowałam Go ostatni raz – Weź taksówkę, bo już późno.
- Dobrze – kierowałam się w stronę drzwi bardzo niechętnie i spojrzałam na niego w drzwiach.
- Nie martw się. Będzie miał tutaj dobrą opiekę.
- Mam nadzieje – wyszłam z sali. Szłam korytarzem wolnym krokiem. Czułam na sobie wzrok mamy, ale nie odwróciłam się. Wsiadłam do windy i nie panowałam nad łzami. Z Michaelem było lepiej, ale ciągle pamiętałam, że mogłam go stracić. Winda zatrzymała się na 2 piętrze u wsiadł jeden ze szkolnych plastików. Jeszcze tylko tego brakowało. Wiedziałam, że mnie rozpoznała, dlatego się odwróciłam. Wysiadłam na parterze i wyszłam ze szpitala. Poszłam na postój taksówek tuż przy szpitalu i pojechałam do Niny. Nie chciałam być sama w pustym domu. O wszystkim jej opowiedziałam i oczywiście zgodziła się abym została u niej.
Chodziłam do Michaela codziennie i to z samego rana tak jak obiecałam. Z każdym dniem czuł się lepiej i widziałam, że nabierał sił. To mnie najbardziej cieszyło. Po pięciu dniach musiałam wracać na praktyki i sam Mike mi kazał. Nie miałam wyjścia. Właśnie szykowałam się i za pół godziny miałam wychodzić, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i doznałam szoku.
- Mike? A co Ty tutaj robisz?
- Wypisałem się wcześniej. Nie cieszysz się? - wszedł i mnie przytulił.
- Oczywiście, że się cieszę i to bardzo, ale wciąż jesteś słaby i powinieneś zostać pod opieką lekarza.
- Kotku nie muszę. Pójdę się położyć, a Ty uciekaj do pracy.
- Chyba nie myślisz, że zostawię Cie samego.
- Nic mi się nie stanie w łóżku – poszedł na górę, a ja za nim.
- Tego nie wiesz i powiedziałam, że sam na pewno nie zostaniesz. Dlaczego po mnie nie zadzwoniłeś?
- Chciałem Ci zrobić niespodziankę.
- I zrobiłeś, ale chodzi o Twoje zdrowie – przebrał się w piżamę i położył. Chciałam usiąść obok niego, ale znowu usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam i otworzyłam drzwi – Mama?
- Nie chce przeszkadzać, ale Michael zapomniał o receptach.
- Wejdź – wpuściłam ją – Ja nie wiem co On wyprawia. Lekarz się na to zgodził?
- Nie miał wyjścia, ale kazał mu dużo wypoczywać i póki co zero pracy. Ma przyjmować też leki, a za tydzień zgłosić się na badania.
- Dziękuje, że mi o tym wszystkim powiedziałaś – wzięłam od niej recepty.
- Faceci tak już mają. Musisz się przyzwyczaić. Wybierasz się gdzieś?
- Tak, a raczej miałam do pracy, ale nie zostawię Go samego.
- Hmm … jeżeli chcesz to ja z nim zostanę.
- Serio? Skąd ta nagła zmiana?
- Betty … chce Cie przeprosić za wszystko. Każdy popełnia błędy, ale żałuje ich. Naprawdę. Przepraszam, że wtedy nagadałam tych kłamstw do Michaela i to co o nim mówiłam. Zrozumiałam, że jest inny i Cie nie skrzywdzi. Tego się najbardziej bałam i mam nadzieje, że kiedyś mi wybaczysz – kompletnie mnie zatkało i nie wiedziałam co powiedzieć – Nie musisz odpowiadać teraz, ale pamiętaj, że już taka nie będę.
- Na pewno mogę Ci ufać? Nic mu nie zrobisz?
- Jestem nad opiekuńczą matką, ale nie jestem psychopatką.
- Mam nadzieje – zaśmiałam się. Pokazałam jej co gdzie jest i na końcu zaprowadziłam do naszej sypialni – Kotku? Śpisz? - otworzył oczy.
- Jeszcze nie.
- Moja mama z Tobą zostanie – spojrzał na nią.
- No … dobrze .. ale ..

- Tak wiem .. nie potrzebujesz opieki – wywróciłam oczami – Ale mnie to mało obchodzi – pocałowałam Go w nosek – Bądź grzeczny i nie wstawaj. Jak będę wracała wykupie Ci leki – dałam mu buziaka. Podeszłam do mamy – Dziękuje – przytuliłam się do niej – Muszę już iść – spojrzałam na niego i wyszłam z sypialni, a po chwili z domu. Miałam nadzieje, że już teraz będzie wszystko dobrze. Zmiana mamy strasznie mnie zaskoczyła. Cieszyłam się, że nareszcie Go zaakceptowała. Teraz już tylko może być lepiej.

6 komentarzy:

  1. Obecna!<3
    Ależ ja Cię kocham za te dłuugie rozdziały <3
    Ogólnie to w dupę powinnaś dostać za tego Mike w szpitalu!!! Ja sie pytam czy ten głupek chce się wykończyć? Dobrze, że wszystko się ładnie skończyło, wybudził się i jest już z Bett w domku <3
    Ogólnie to jej matka dzisiaj mnie zaskoczyła ;O
    Ale oczywiście pozytywnie - jej ojcu bym za nic w życiu nie wybaczyła anie nie uwierzyła, jedna jej matce jestem skłonna po części darować.
    Mam tylko nadzieję, że jej intencje są szczere, kocha Bett i nie narazi się na ponowną stratę jej.
    Oczywiście z niecierpliwością wyczekuję notki świątecznej - masz tam dla nas coś 'specjalnego', prawda? ;3
    No powiedz że masz!!!
    Pozdrawiam, weny życzę i oczywiście Wesołych Świąt ! Duża Michaela pod choinką i te sprawy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A już miało być tak pięknie, no romantyczna kolacyjka, winko i te sprawy. Ja tu już nakręcona siedzę, czekam na Bóg wie co a Ty mi takie numery odwalasz no. Ja bym Michaela za takie coś pochlastała chyba. No co on odpiernicza? Betty to powinna mu tak nastawiać żeby mu w pięty weszło. No żeby doprowadzić się do stanu przedzawałowego i to w jego wieku!! Ode mnie to by opierdol dostał, od razu by mu się odechciało po nocach pracować. Ale to co się wydarzyło później to normalnie w życiu bym się niespodziewała. Matka Betty to chyba wreszcie jakiegoś cudownego olśnienia doznała. Co jej się stało? Jestem w szoku normalnie. Z jednej strony się cieszę że wreszcie dotarło do niej jaki jest Michael i nie chce skrzywdzić i wykorzystać Betty wręcz przeciwnie on chce tylko jej dobra i bardzo ją kocha. Ale na miejscu Betty to ja nie wiem czybym wybaczyła jej to wszystko co gadała o Michaelu i te jej akcje. Ale najważniejsze że na oczy przejrzałam wreszcie. Teraz mam nadzieję, że wszystko się ułoży chociaż znając cb to trudno ocenić. Jeżeli ty wydarzenia w tym rozdziale nazywasz oszczędzanie Betty to ja bardzo dziękuję. Naprawdę ale mi odetchnięcie!
    Czekam aż TYDZIEŃ na nexta.
    Pozdrawiam gorąco <33333

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej !
    Kurde ! O mało co się nie poryczałam gdy czytałam , że Michael przez swoją dłuuugą codzienną pracę po powrocie z Nowego Jorku prosto z lotniska trafił do szpitala:( W sumie tak to się właściwie kończy gdy codziennie od rana do nocy się pracuje i nie ma się czasu na odpoczynek . Jednak cieszę się , że wszystko dobrze się skończylo i że mama Betty w końcu zaakceptowała Michaela i zrozumiała , że on nie skrzywdzi jej córki :)
    Cieszę się , że rozdziały są coraz dłuższe i oby tak dalej :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę :)
    Fanka Michaela

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję, że przeczytałam. :-)

    No więc. Mike to ode mnie po dupie dostanie. Ja rozumiem, że praca jest ważna. Owszem. Ale siebie samego też należy oszczędzać. Organizm to nie cyborg... musi czasem odpocząć. A to co Mike odwalal to przeszło ludzkie granice...
    Ja współczuję Betty. Cały wieczór i cała noc na niego czekała.
    Dobrze, że matka dała jej znać i pojechały razem do tego szpitala.
    Ehh.. i stan przedzawalowy... Mike, chłopie... zluzuj...
    Na szczęście dobrze się skończyło... I oczywiście uparciuch musiał wyjść wcześniej.. nie mógł już zaczekać tego jednego dnia. Oh Ci faceci...
    I tak samo doznalam wielkiego szoku.. Matka Betty się zmieniła.. Nastała rewolucja jakaś? Przemiana? Wierzyć mi się nie chce :D
    Ale dobrze. Bo czas najwyższy by przejzala na oczy, że nie taki diabeł straszny jak go malują :P Wreszcie będzie dobra dla Mike'a :P
    Boże, stal się cud :D
    Nawet się będzie nim opiekować :D hahaha :D
    Mam nadzieję, że Mike szybko doj... hmm.. nie, to słowo is Dangerous :D Mam nadzieje, że szybko odzyska siły :D TE witalne też :D Bo liczę, że po świętach to już na pewno coś się wydarzy :D Musi. No w końcu to 2 tygodnie + szpital + tygodniowy odpoczynek.. No stanowczo za długo.
    Wiola, weź się zlituj nad tygryskiem bo w końcu wiesz co się stanie :D :D :D


    Super notka jak zawsze :) Wiedziałam, że będzie ciekawie. I jak innych cieszy mnie, że notki są coraz dłuższe i fajnie się je czyta :)
    Czekam na kolejną po świętach i liczę na coś więcej :D :D

    Pozdrawiam, BAD25

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak myślałam, że coś się złego stało..Michael, Michael co ty człowieku robisz? Jak możesz tak biedną Betty martwić i tak zaniedbywać swoje zdrowie? Stan przedzawałowy to nie katar. Masz dlakogo żyć i się starać to masz o siebie dbać! Niech Betty weżmie go za tą jego piękną i utalentowaną główkę i nim porządnine potrząśnie. I jeszcze na własne rządanie się wypisał. Jakoś tak trudno uwierzyć mi w nagłą przemiane mamuśki..ale zobaczymy co będzie dalej. Została z nim sama, oby nic nie odwaliła. Betty to dla Michaela najlepsze lekarstwo, to niech Doktor Betty postara się żeby pacjęt wyzdrowiał :) Ona napewno ma dla niego specjalne lekarstwo...:D
    Michaelowa

    OdpowiedzUsuń