sobota, 31 stycznia 2015

Chapter 15

Witajcie!
Tak jak obiecałam dodaje kolejną notkę. Możliwe, że są błędy, za które z góry przepraszam, ale grypa trzyma mnie już 2 tygodnie. Dzisiaj wyjątkowo długa notka ;) Zapraszam :)

                                                                            ~~~~~~~

Dzisiaj mieliśmy poznać oceny za referaty. Razem ze Steffi strasznie się stresowałyśmy. Czekałyśmy na to jak na ścięcie głowy. Na nasze nieszczęście, nasz referat był ostatni i dodatkowo miałyśmy stresa. Jak się potem okazało niepotrzebnie. Nauczycielka nas wywołała. Nigdy nie lubiłam stawać przed całą klasą, ale dzięki Steffi czułam się trochę pewniej. Stałyśmy obok biurka naszej wychowawczyni i czekałyśmy. Wyciągnęła nasz referat, spojrzała na nas i się uśmiechnęła. Okazało się, że nasz referat był najlepszy i dzięki temu nie musiałyśmy się martwić o oceny do końca zakończenia roku. Spojrzałam na Steffi, a Ona na mnie z szeroko otwartymi buziami. Nauczycielka nas pochwaliła i pozwoliła wrócić na swoje miejsca. Po zajęciach cieszyłyśmy się jak małe dzieci.
- Wiedziałam, że tak będzie! - mówiła podekscytowana Steffi.
- Skąd?
- Bo świetnie je napisałaś. Wiesz co? Zrobię dzisiaj wieczorem imprezę u siebie z tej okazji. Uczyć się już nie musimy i oczywiście jesteś pierwszą zaproszoną.
- No nie wiem.
- Oj no nie bądź taka. Będzie niezła zabawa do rana. W końcu jest piątek.
- Tylko muszę zapytać najpierw mamę – Steffi wywróciła oczami.
- Nie przesadzasz? Masz już swoje lata. Chyba wolno Ci chodzić na imprezy.
- To znaczy .. ja … nigdy nie byłam na żadnej – zrobiło mi się głupio.
- Serio? W takim razie trzeba to nadrobić. Będziesz u mnie o 18? Pomożesz mi wszystko przygotować.
- Ale .. eh .. jestem umówiona z Michaelem.
- To czemu nie powiedziałaś od razu? On też jest zaproszony razem z Tobą. W końcu będę miała okazję Go poznać – puściła mi oczko.
- Zapytam Go dzisiaj – dzisiaj wyjątkowo wracałam autobusem, bo Mike chciał nieco dłużej popracować przed weekendem. Wysiadłam już na swoim przystanku i w drodze do domu postanowiłam zadzwonić do Michaela. Odebrał za drugim razem.
- Witaj myszko – nie przeczę, że się zdziwiłam, ale równocześnie spodobało mi się to.
- Cześć Mike. Nie przeszkadzam?
- Nie. Właśnie mam przerwę. Co tam?
- Najpierw muszę Ci się pochwalić, że nasz referat był najlepszy i to dzięki Tobie. Dziękuje.
- Naprawdę? W takim razie bardzo się cieszę, że mogłem pomóc. A ta druga sprawa?
- A skąd wiesz, że jest druga?
- Domyślam się.
- No więc .. Steffi robi dzisiaj imprezę i jestem zaproszona.
- Czyli … to baw się dobrze – wyczułam po głosie, że posmutniał – Kiedy indziej się spotkamy. Jak będziesz miała czas.
- Ale Mike .. Ty też jesteś zaproszony.
- Serio? A chcesz, żebym poszedł razem z Tobą?
- Tak .. szczerze to sama nie mam ochoty tam iść. Pójdziesz? Proszęęęę ..
- Z Tobą oczywiście, że pójdę. O której mam przyjechać?
- Steffi powiedziała, żebym była na 18 to jej pomogę przygotować wszystko.
- Ok, czyli będę po Ciebie o 17:30. Może być?
- Pewnie. Będę czekała. Pa.
- Pa – rozłączyłam się. Ależ byłam szczęśliwa. Weszłam do domu pełna humoru.
- Cześć mamo – powiedziałam radośnie. Znalazłam ją w salonie. Podeszłam i dałam buziaka w policzek.
- Oo jak miło widzieć Cie w takim nastroju. Coś się stało?
- Tak! Ja i Steffi miałyśmy najlepszy referat i dzięki temu nie musimy się uczyć do końca roku.
- To wspaniale. Gratuluje Wam.
- Dziękuje. I w związku z tym .. Steffi robi taką niewielką imprezę. Mogę iść?
- Od kiedy chodzisz na imprezy?
- Nie chodzę, ale to jest wyjątkowa okazja.
- No dobrze. Nie zabronię Ci. O której byś była w domu?
- Tego nie jestem właśnie pewna. Możliwe, że nie wrócę na noc – spojrzała się na mnie – Czyli mogę?
- Tak .. tylko nie przesadź z alkoholem.
- Ja nie pije.
- Na imprezie bywa różnie.
- Wiem. Idę się szykować – pobiegłam do siebie. Nie wiedziałam w co się ubrać. Zegar tykał, a ja od godziny głowiłam się nad strojem. W końcu postawiłam na prościznę. Wybrałam błękitną bluzkę, do tego białą spódniczka przed kolana. Zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy, końcówki zakręciłam. Przejrzałam się w lustrze. Może być. Spojrzałam na zegarek. Co?? Za dziesięć minut przyjedzie Mike. Ale ten czas zleciał. Schowałam do niewielkiej torebki klucze od domu, gdybym jednak późno wróciła i swoje dokumenty. Zeszłam na dół. Chciałam poznać opinię mamy – I jak? - obróciłam się. Zmierzyła mnie wzrokiem.
- Ślicznie wyglądasz. Wychodzisz już?
- Za chwilę – spojrzałam na zegarek.
- Czekasz na kogoś?
- Tak. Michael ma po mnie przyjechać.
- On też jedzie? - pokiwałam głową, ale nie zdążyła odpowiedzieć, bo dostałam sms'a od niego, że już czeka przed domem – Muszę już lecieć. Paa – wyszłam z domu. Stał przy aucie. Widziałam zaskoczenie na jego twarzy, gdy mnie zobaczył – Cześć.
- Cześć .. pięknie wyglądasz – pocałował mnie w policzek. Zarumieniłam się.
- Dziękuje …. Ty też.
- Jedziemy?
- Tak – otworzył mi drzwi i je za mną zamknął. Wsiadł za kierownicę i ruszył. Przez chwilę milczeliśmy – O nie.
- Co się stało?
- Przecież powinnam coś kupić na tą imprezę, a już nie zdążymy pojechać do sklepu.
- Pomyślałem o tym. Spójrz do tyłu – tak też zrobiłam i zobaczyłam kilka siatek z zakupami – Wystarczy? - spojrzałam na niego.
- Jesteś wspaniały, wiesz? - chyba sprawiłam, że poczuł się zakłopotany, bo tylko się uśmiechnął niewinnie – Mike? - spojrzał na mnie – Masz zamiar tak normalnie tam wejść? Bez przebrania?
- Wiesz … na początku myślałem o przebraniu, ale raczej nie spędzimy tam godziny, czy dwóch, co nie?
- No nie.
- Właśnie, więc nie będzie mi wygodnie. Chyba, że to Ci przeszkadza to ..
- Nie – przerwałam mu – Wcale mi nie przeszkadza – dwadzieścia minut później byliśmy na miejscu. Podeszłam do drzwi, a Mike w tym czasie wyciągał zakupy. Nie chciał abym mu pomogła. Otworzyła mi Steffi.
- O jesteście już. A gdzie masz ..
- Już idzie. Bierze zakupy.
- Ale nie musieliście … - podszedł.
- Cześć. Jestem Michael – przywitał się z uśmiechem – Wybacz, że nie podam Ci dłoni, ale mam zajęte ręce. Gdzie to zanieść?
- Yyyy .. do … kuchni – patrzyła za nim jak szedł do kuchni – Czy .. czy .. ja mam przywidzenia? - zapytała. Zaśmiałam się.
- Nie. Dobrze widzisz – weszłam i zamknęłam za sobą drzwi.
- Nie mogę w to uwierzyć, ale jak .. ?
- Kiedyś Ci opowiem, a teraz powiedź w czym mam Ci pomóc.
- Właśnie robię kanapki, a Ty możesz zrobić koreczki – weszłyśmy do kuchni. Mike w tym czasie wykładał zakupy na blat. Widziałam, że Steffi była onieśmielona.
- Pomóc Wam w czymś dziewczyny?
- Raczej nie.
- Możesz iść do salonu … i zając się muzyką – powiedziała nie patrząc w jego stronę.
- W tym jestem najlepszy – wyszczerzył się i wyszedł. Podeszła do mnie i mówiła szeptem.
- Nie mogę uwierzyć, że znasz Michaela Jacksona. Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś?
- A uwierzyłabyś? - nie odpowiedziała – No właśnie, a tak to masz żywy dowód. Nie musisz się krępować przy nim. Jest bardzo miły – zaczynam robić koreczki.
- Spróbuje – gdy już wszystko było gotowe, zanieśliśmy do salonu. Za dziesięć minut mieli zbierać się goście. Nagle usłyszałam znajomy głos.
- A co to? Jeszcze nie ma nikogo? - Evan wszedł do salonu.
- Niedługo przyjdą – odpowiedziała Steffi. Nie miałam pojęcia, że On będzie. Mike patrzył się na niego.
- Cześć Betty – podszedł. Nie odpowiedziałam. Mike stanął przy mnie. No tak przecież mówiłam mu o Nim, poza tym widział już Go jak wtedy po mnie przyjechał – A Pan? - albo udawał, że Go nie rozpoznaje albo nie wiem co On sobie myślał.
- Michael.
- Evan – podali sobie dłonie. Patrzyli na siebie uważnie i Mike nadal ściskał jego dłoń. Wyrwał się – Mocny uścisk. Będę u siebie w razie czego – poszedł.
- Rodzice zostawili mi dom, ale pod warunkiem, że Evan zostanie. Na szczęście zgodził się od razu – wyjaśniła.
- Nic dziwnego – wyrwało się Michaelowi. Poszłam z Michaelem usiąść na kanapie, a Steffi gdzieś poszła – Powiedziałaś już mamie o Paryżu?
- Eh .. jeszcze nie. Boję się jej powiedzieć.
- Dlaczego? To kiedy zamierzasz jej powiedzieć?
- Nie wiem.
- Super .. stanie na tym, że w ogóle jej nie powiesz i nie pojedziesz – chyba humor mi się popsuł.
- Nie bądź zły.
- Jestem rozczarowany. Zachowujesz się tak jak byś nie chciała ze mną polecieć.
- Wiesz, że chce. Obiecuje, że powiem jej o tym – przytuliłam się do niego. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Steffi otworzyła i weszła masa ludzi – O jacie – powiedziałam ciszej do Michaela.
- Zgadzam się – każdy był zaskoczony obecnością samego Michaela Jacksona i chętnie się z nim witali. Bardzo szybko wszyscy się za klimatyzowali i impreza się rozkręciła. Jedynie ja nie mogłam się odnaleźć. Cieszyłam się, że Mike nie odstępował mnie na krok, bo bym w ogóle poszła do pokoju Steffi i tam została do końca. Podeszła do nas Steffi i dała drinki – Ja nie pije.
- Ja też nie.
- Ale się dobraliście. Oj dajcie spokój. Na imprezie każdy pije.
- Ale ja prowadzę – dalej się bronił.
- Dzisiaj nikt nie będzie prowadził. Zabawa będzie do samego rana – poszła tanecznym krokiem do gości. Chyba była lekko wstawiona. Spojrzałam na Michaela, a On na mnie.
- W sumie .. - powiedział i wziął łyk – Nie jest taki zły – po tych słowach też spróbowałam. Trochę skrzywiłam buzie. Mike miał niezły ubaw ze mnie.
- No bardzo śmieszne. Nigdy wcześniej nie miałam alkoholu w ustach.
- Oj no już nie gniewaj się. Lepiej chodź potańczyć.
- O nie, nie, nie .. – opierałam się, ale i tak pociągnął mnie na środek salonu – I co teraz? - nie wiedziałam jak się zachować.
- A teraz proszę zdać się na mnie – tak też zrobiłam. Wziął moje obie dłoni i położył na swoich barkach. Swoje położył na mojej talii. Poczułam przyjemny dreszczyk. Najpierw delikatnie się kołysaliśmy, by po chwili zacząć szaleć. Tak na mnie wpłynął, że zupełnie zapomniałam o tych wszystkich osobach. Osiągnął to co chciał. Wyluzowałam się. Gdy piosenka dobiegła końca, wróciliśmy na swoje miejsca, by trochę odpocząć i dopić drinki – I jak?
- Wiedziałeś, że tak będzie – zaśmiałam się.
- Ależ skąd – spojrzałam na niego – No dobra. Przyznaje się, ale przyznaj, że Ci się podobało.
- Hm .. pewnie, że tak – podeszła do nas jakaś dziewczyna.
- Cześć. Mogę Cie na chwilę porwać? - zapytała Michaela.
- Cześć .. przykro mi, ale mam z kim tańczyć – spojrzał na mnie.
- Tylko jeden taniec. Proszę – zatrzepotała rzęsami.
- Nie będziesz miała nic przeciwko? - zapytał mnie.
- Nie .. skąd .. - oczywiście nie była to prawda. Wstał i poszedł z nią zatańczyć. Obserwowałam ich i sztucznie się uśmiechałam, gdy na mnie spojrzał. Byłam zazdrosna o tą Pannę, ale musiałam stwarzać pozory. Byłam zajęta patrzeniem na nich tańczących i nie zauważyłam, jak podszedł do mnie Evan.
- Widzę, że Twój towarzysz świetnie się bawi.
- Taa .. ja też.
- Nie widać tego. Chodź .. zatańczymy – wyciągnął dłoń w moim kierunku.
- Nie mam ochoty z Panem.
- No dalej mała – siłą złapał moją dłoń i pociągnął abym wstała. Próbowałam się wyrwać.
- Powiedziałam, że nie chce! - nie wiem skąd, nagle zjawił się Mike u mego boku.
- Co tutaj się dzieje? Dlaczego ją szarpiesz?! - zdenerwował się.
- Chciałem z nią tylko zatańczyć.
- Ale Ona najwyraźniej nie ma z Tobą ochoty. Poza tym ma już z kim tańczyć i lepiej się do niej nie zbliżał. To jest ostrzeżenie – wziął mnie za rękę i odeszliśmy od tego miejsca. Czyżbym wyczuła zazdrość? - Nic Ci nie zrobił?
- Nie nic .. myśli, że wszystko i wszystkie może mieć.
- To się zdziwi – spojrzałam na niego – Odpoczęłaś?
- Yy .. tak – coś mi się wydawało, że mogłam powiedzieć inaczej.
- To bardzo dobrze – złapał mnie za rękę i zaprowadził do tańca. Muszę przyznać, że Mike nie tylko solo był świetnym tancerzem, ale także świetnie prowadził partnerkę, czyli mnie. Po kilku piosenkach zaczęła się wolna piosenka. Chciałam wrócić na swoje miejsce, ale mi nie pozwolił – Gdzie uciekasz?
- Nie chcesz odpocząć? - chciałam, żeby powiedział, że tak.
- Ani trochę – objął mnie w pasie i oparł brodę na moim barku. Nie wiedziałam co zrobić. W końcu też Go objęłam i oparłam twarz na jego torsie. Było mi tak dobrze w jego ramionach, że nie chciałam aby piosenka dobiegła końca. Dopiero po około trzech minutach zorientowałam się, że zaczęła się inna piosenka, a my pomimo tego, nadal trwaliśmy w uścisku.
- Mike? - powiedziałam, żeby mnie usłyszał.
- Tak?
- Wiesz, że piosenka się skończyła?
- Naprawdę? - trochę się odsunął – Nawet nie zwróciłem uwagi – patrzeliśmy na siebie chwilę – Chcesz usiąść?
- Tak – wróciliśmy na swoje miejsce. Dostaliśmy kolejne drinki – Nie za dużo?
- To dopiero drugi, ale nie musisz pić jeżeli nie masz ochoty – wziął łyk.
- Skoro Ty pijesz, to ja nie będę gorsza. Poza tym nie są takie mocne – też upiłam trochę drinka.
- To prawda i na całe szczęście – nagle poczułam się dziwnie. Zakręciło mi się w głowie i trochę się obsunęłam – Betty? Wszystko ok? - przytrzymał mnie.
- Nie .. nie wiem .. w głowie mi się kręci i mi słabo. Przecież nie wypiłam dużo.
- Poczekaj tutaj – gdzieś poszedł i po chwili był już przy mnie – Chodź – pomógł mi wstać.
- Dokąd?
- Steffi powiedziała, że mogę Cie zaprowadzić do pokoju dla gości – trzymał mnie w pasie. Wszystko mi wirowało przed oczami i było zamazane. Weszliśmy po schodach i dotarliśmy do pokoju, o którym mówiła Steffi – Połóż się – tak też zrobiłam – Lepiej? - usiadł obok.
- Na razie nie – położyłam rękę na czoło – Co mi się stało? – pytałam sama siebie.
- Pójdę Ci zrobić okład na czoło, dobrze?
- Ok, tylko przyjdź zaraz – zostałam sama w tym dużym pokoju. Nie możliwe, żeby alkohol tak na mnie wypłynął. W drinku było więcej soku niż procentów.

Po tym jak Michael wyszedł z pokoju, poszedł szukać Steffi. Znalazł ją w tłumie gości i podszedł do niej.
- Steffi? Masz lód? Chce zrobić Betty okład.
- Tak mam. Chodź do kuchni – weszli do kuchni. Steffi wyciągnęła lód z lodówki i zawinęła w mały ręcznik – Proszę.
- Dzięki.
- Jak Ona się czuje?
- Na razie tak samo jak wcześniej – dostał jakiegoś przebłysku – Kto postawił nam nowe drinki?
- Hm .. z tego co widziałam to Evan .. mój brat. Czemu pytasz?
- Bez powodu. Dzięki za lód – wyszedł z kuchni. Już wiedział kogo szukać i znalazł tą osobę bez problemu. Evan bajerował kolejną dziewczynę, nie mówiąc już, że to były uczennice szkoły, w której uczy. Podszedł do niego – Możemy pogadać?
- Czemu nie – Michael zabrał Go do korytarza, gdzie nie było nikogo. Złapał Go za fraki i przywarł do ściany.
- Posłuchaj gnojku. Wiem co kombinujesz i wiem też, że to Ty wsypałeś jakiegoś świństwa do drinka Betty. Spróbuj się do niej zbliżyć, a drugie spotkanie nie będzie takie miłe. Rozumiemy się?
- Ależ oczywiście – odpowiedział drwiąco.
- Nie igraj ze mną, bo będziesz tego gorzko żałować.
- Na pewno – uderzył jeszcze nim o ścianę i puścił – Do zobaczenia – zaśmiał się. Mike spojrzał ze złością na niego i wrócił do Betty.
- Przepraszam, ale szukałem Steffi.
- Ok – dalej leżałam. Położył mi lód na czoło – Tylko mnie tutaj nie zostawiaj.
- Spokojnie .. nigdzie się nie wybieram – usiadł jak wcześniej.
- Ty się dobrze czujesz?
- Tak .. powinno Ci przejść niedługo. Może za szybko wypiłaś .. tak czasami się zdarza.
- Pewnie masz racje. Ale to było okropne. Dobrze, że byłeś, bo nie wiem co by ze mną było.
- Steffi by Ci pomogła.
- Widziałeś, że zabawiała gości – dopiero po ponad godzinie mi przeszło. Mike nie odstępował mnie na krok i przez ten czas porozmawialiśmy. Wróciliśmy do gości. Steffi do nas podeszła.
- Jak się czujesz?
- Już dobrze.
Tak jak mówiła wcześniej Steffi, impreza trwała do rana. Niestety nie dałam rady wytrzymać do końca i razem z Michaelem poszliśmy do tego samego pokoju co wcześniej. Steffi dała mi piżamę, a Michaelowi jakieś dresy. Przebrani położyliśmy się. Wtuliłam się w niego. Stało się to dla mnie czymś naturalnym. Zamknęłam oczy. Sen przyszedł szybko. Nawet nie wiem kiedy wyszli ostatni goście. Obudziłam się i od razu sprawdziłam, czy przy mnie jest Michael, ale nie było Go.
- Mike? - zaczęłam się rozglądać. Przetarłam oczy i wyszłam z pokoju. Dom był duży. Szłam w stronę schodów – Michael gdzie jesteś? - na moje drodze stanął Evan. Spojrzałam tylko na niego i chciałam wyminąć, ale nie mi nie pozwolił.
- Ładnie Ci w tej piżamce.
- Przepuść mnie albo będę krzyczeć – uśmiechnął się pewnie siebie i mnie przepuścił. Zeszłam na dół i ku mojemu zdziwieniu Steffi i Michael .. sprzątali? - Już wstaliście? - spojrzeli w moją stronę – Czemu mnie nie obudziliście? Pomogła bym – Mike do mnie podszedł.
- Tak słodko spałaś, że nie miałem serca Cie budzić – pocałował mnie w policzek. Oczywiście musiałam się zarumienić. Steffi nas obserwowała i tylko się uśmiechała – I jak widzisz prawie skończyliśmy.
- Michael to świetny pomocnik. Kto by pomyślał, że facet, a lubi sprzątać.
- No widzisz. Korzystaj z tego. Zaraz do Was dołączę tylko się ubiorę – poszłam do pokoju po swoje ciuchy. Weszłam do łazienki, przebrałam się i ogarnęłam. Wróciłam do nich – Jestem. To w czym mam pomóc?
- Zrobimy śniadanko.
- A ja pójdę wyrzucić śmieci – wziął dwa wielkie worki i wyszedł z domu. Ja ze Steffi poszłyśmy do kuchni.
- I co o nim sądzisz? - byłam ciekawa jej opinii.
- Poza tym, że pożera Cie wzrokiem? - uśmiechała się.
- Co? O czym Ty mówisz? Wydaje Ci się tylko. Przecież wiesz, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Z mojej strony i Michaela tak samo.
- Skąd ta pewność? Widzę jak na Ciebie patrzy i zwraca się do Ciebie.
- Już mówiłam, że Ci się tylko wydaje – nie chciałam ciągnąć tego tematu. Zrobiłyśmy śniadanie i usiedliśmy we trójkę do stołu w kuchni i zaczęliśmy jeść. Powiedziałam Steffi o Paryżu. Była zaskoczona i mrugnęła do mnie okiem. Poczułam się trochę niezręcznie. Po śniadaniu, pożegnaliśmy się i wsiedliśmy do auta.
- Było bardzo fajnie. Jak się bawiłaś?
- Poza moim złym samopoczuciem, to świetnie. Dziękuje, że ze mną przyjechałeś i nie mogę doczekać się Paryża, a właśnie … czy ja Ci już podziękowałam za to?
- Heh .. nie musisz. Chce, żebyś ze mną poleciała.
- Wiem, ale i tak dziękuje – dałam mu całuska w policzek.

                                                                            ~~~~~~~~

Nadszedł dzień rozmowy z mamą. Do wyjazdu został tydzień, a do zakończenia szkoły sześć dni. Ale ten czas zleciał. Strasznie się obawiałam tej rozmowy, ale postanowiłam być nieugięta. Usiadłyśmy z mamą w salonie. Nie wiedziałam jak zacząć.
- No więc słucham. O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Muszę Ci o czymś powiedzieć, ale obiecaj, że nie będziesz krzyczała.
- Boże – zakryła usta dłonią – Jesteś w ciąży, tak? Wiedziałam, że tak będzie.
- Co?? Nie!! Skąd wgl taki pomysł? Nie jestem w żadnej ciąży – nie spodziewałam się, że o tym pomyśli.
- Na pewno?
- Tak mamo. Żeby być to trzeba najpierw mieć chłopaka, a ja nie mam jak wiesz.
- Uspokoiłaś mnie.
- No więc …... za tydzień … lecę z Michaelem do … Paryża – zaniemówiła na chwilę.
- Słucham? Chciałaś zapytać, czy możesz, tak?
- Nie mamo … oświadczam Ci, że lecę z nim do Paryża na tydzień i to już postanowione.
- Nie zgadzam się. Nigdzie nie polecisz, a na pewno nie z nim.
- Przypominam Ci, że jestem dorosła i polecę.
- Po moim trupie!
- A co zrobisz? Czemu taka jesteś? Przecież zaakceptowałaś Michaela. Skąd ta nagła zmiana decyzji? Widzisz, że po imprezie normalnie wróciłam.
- Nocna impreza, a tygodniowy wyjazd na drugi koniec świata to co innego. Już powiedziałam, że nigdzie nie polecisz. Zapomnij. Koniec rozmowy – wyszła z salonu.
- Mylisz się! Właśnie, że polecę! I będę się świetnie bawiła! - byłam wściekła jak jeszcze nigdy. Poszłam czym prędzej do siebie. Walnęłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Mike wiedział, że dzisiaj mam rozmawiać z mamą, dlatego właśnie dzwonił. Odebrałam – Halo?
- To ja .. Ty płaczesz? Co Ci powiedziała?
- Że nie pozwoli mi lecieć i mogę zapomnieć – dalej płakałam.
- Mam przyjechać? Może ja z nią porozmawiam.
- Lepiej nie. Wiesz jak to by mogło się skończyć. Chce, żebyś wiedział, że i tak z Tobą polecę. Nie zabroni mi. Przecież mnie nie zwiąże.
- Nie byłbym tego taki pewien.
- Mike .. chce z Tobą polecieć i polecę.
- Dobrze, ale już nie płacz, ok?
- Postaram się. Spotkamy się jutro?
- Z Tobą zawsze. Przyjadę po Ciebie. Nie smuć się już.
- Eh .. dobrze.
- Zobaczysz, że za tydzień będziemy się świetnie bawić i zapomnisz o tej przykrej sytuacji.
- Dzięki Twoim pomysłom na pewno – zaśmiał się.
- Postaram się jak mogę.
- W to nie wątpię – jeszcze chwile porozmawialiśmy i musiał kończyć. Zawsze potrafił poprawić mi humor i tym razem było tak samo. Chyba powinnam sprawdzić co mogę spakować do Paryża. Chciałam się spakować dzień przed wylotem, bo nie chciałam aby ojciec zobaczył walizkę. O matko! Przecież On jeszcze nic nie wie. Wpadnie w szał, a musi wiedzieć.

                                                                                ~~~~~~~~

Na zakończenie roku poszłam razem ze Steffi. Usiedliśmy na swoich miejscach na sali gimnastycznej, w której zawsze mieliśmy zakończenie. Było mnóstwo rodziców, tylko brakowało mojej mamy. Powiedziała, że ma dzisiaj pierwszą zmianę i nie da rady. Było mi smutno z tego powodu. Zresztą podejrzewałam, że mogła specjalnie wziąć tą zmianę. Chciała mi dać nauczkę? Możliwe, ale jeżeli myśli, że przez to nie polecę do Paryża, to się myli. Każdy odebrał swoje świadectwo i poszli świętować. Steffi nie chciała ze względu na mnie, ale ją namówiłam, żeby nie zwracała na mnie i poszła się bawić. Ja musiałam się jeszcze spakować i wróciłam prosto do domu.

                                                                               ~~~~~~~~

Dzień wylotu. Byłam już spakowana. Ojcu powiedziałam, że lecę z wycieczką szkolną do Paryża i uczelnia pokrywa całe koszty. Tak jak podejrzewałam, nie robił o to awantury, bo nie wyłożył na to ani dolara. Mama robiła mi codziennie awanturę. Krzyczała, że mnie nie puści, ale ja wiedziałam swoje. Próbowałam nawet z nią rozmawiać na ten temat i wyjaśnić. Niestety nie dała się przekonać. Nie pożegnała się ze mną, tylko się fochała jak małe dziecko. Byłam umówiona z Michaelem na tym przystanku autobusowym co zawsze. Mike już czekał w samochodzie. Wysiadł i otworzył bagażnik. Wziął moją walizkę.
- Cześć – przywitałam się – Spóźniłam się?
- Cześć. Nie – uśmiechnął się – Przyjechałem wcześniej. Jak tam mama? - siedzimy już w aucie.
- Nie pytaj. Nawet mi nie odpowiedziała jak powiedziałam, że wychodzę.
- Nie przejmuj się. Zobaczysz, że zmięknie jak wrócisz, a teraz już o tym nie myśl, bo spędzimy cudowny tydzień.
- I nie zamierzam się nią martwić.
- Prawidłowo. Boisz się latać?
- Zaskoczę Cie, ale nie. Chyba tylko raz w życiu leciałam samolotem i to jak byłam mała, ale nie bałam się.
- Odważna dziewczynka – uśmiechnęłam się – Przed nami dziesięć godzin lotu.
- Aż tyle? O jacie. Która jest teraz godzina w Paryżu?
- Hmm … u nas 8, czyli w Paryżu jest jakaś 17. Na miejscu będziemy o 3 w nocy … a i jeszcze dojazd do hotelu.
- Widzę, że wszystko masz zaplanowane .. mam rację? - uśmiechnął się.
- No cóż .. jak dojedziemy do hotelu, pójdziemy spać, pobudka gdzieś tak 8?
- Niee .. 9? - zaśmiał się.
- Ok. I od razu pojedziemy do Disneylandu. Jest tam tyle atrakcji, że wrócimy dopiero wieczorem.
- I tak największą atrakcją będzie film z Twoim udziałem.
- Przesadzasz – a co to? Zarumienił się? Chyba pierwszy raz.
Dojechaliśmy na lotnisko. Wsiedliśmy do prywatnego samolotu Michaela i zajęliśmy miejsca. Lot minął spokojnie. W tym czasie obejrzeliśmy kilka filmów i coś zjedliśmy. Po dziesięciu godzinach byliśmy już na miejscu. Było już ciemno. Chyba nikt nie wiedział, że Michael przyleci dzisiaj do Paryża. Widziałam ulgę na jego twarzy. Wsiedliśmy do auta, ochroniarze wzięli nasze rzeczy i ruszyliśmy. Patrzyłam przez boczną szybę na miasto. Z daleka zobaczyłam podświetloną wieże Eiffla. Mike się uśmiechał widząc mój zachwyt.
- Pojedziemy tam? - wskazałam na wieże.
- Pewnie, że tak. Zdążymy zwiedzić wszystko – dalej wpatrywałam się w szybę. Ile tutaj zakochanych par, trzymających się za ręce i całujących się. Westchnęłam.
- Mike .. głupio mi, że za wszystko płacisz .. nawet za hotel.
- Nie wygłupiaj się. To ja Cie zaprosiłem i nie wracajmy do tego.
- Ale ..
- Cśśś – przyłożył palec do ust – Nie mówmy o tym. Nie wziąłbym od Ciebie pieniędzy – popatrzyłam na niego chwilę.
- Dziękuje za wszystko – tylko się uśmiechnął.
Oczywiście w hotelu wszyscy byli wyszczerzeni, gdy tylko Mike przekroczył próg. Podszedł do nas sam właściciel hotelu i się przywitał. Na początku nawet myślałam, że pomylił Michaela ze stomatologiem, bo tak się uśmiechał, że pokazywał wszystkie zęby. Mike spojrzał na mnie i wywrócił oczami. Cicho się zaśmiałam. Michael odebrał klucze i razem z ochroniarzem pojechaliśmy windą. Otworzył drzwi.
- To Twój pokój – weszliśmy i zaniemówiłam.
- Żartujesz? - uśmiechnął się i zaprzeczył głową – Mój jest obok – ochroniarz wniósł moją walizkę i wyszedł – Wyśpij się, bo jutro .. znaczy dzisiaj czeka nas ciekawy dzień. Będę u siebie w razie czego. Dobranoc Betty – podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
- Dobranoc – wyszedł i zamknął drzwi. Położyłam się na to ogromne łóżku. Rozpakowywanie zostawiłam na rano. Wzięłam prysznic w tej niesamowitej łazience. Nie mogłam uwierzyć. To wszystko wyglądało jak z bajki. Myślałam, że nie uda mi się zasnąć, bo w Los Angeles była teraz inna godzina, ale ku mojemu zdziwieniu udało się.

                                                                            ~~~~~~~~

Punkt 9 usłyszałam pukanie. Zaspana otworzyłam drzwi. To był Mike ze śniadaniem. Wpuściłam Go.
- Wybacz, ale zaspało mi się.
- Nic nie szkodzi. Dla spóźnialskich śniadanko – postawił tacę na stoliku i usiadł na kanapie – Idź się ubierz. Zaczekam.
- Ok – wzięłam czyste ubranie z walizki i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz i się uczesałam. Zrobiłam delikatny makijaż jak zawsze. Ubrałam się na luzie, ale równocześnie elegancko. Nawet Mike tak samo powiedział, więc Go posłuchałam. W końcu wie najlepiej jak się ubrać na daną okazję. Po śniadaniu postanowiliśmy już się zbierać. Byłam podekscytowana tym miejscem, jak i filmem Michaela. Tradycyjnie założył wąsy, brodę, czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. Szliśmy w stronę kina. Ależ to wesołe miasteczko ma powierzchnie. Nie wiem, czy jeden dzień nam wystarczy – Dawno się Pan nie golił – powiedziałam szeptem, gdy staliśmy w kolejce do kina.
- No widzi Pani .. brak czasu, ale chyba aż tak źle nie jest, hm? - przyjrzałam mu się.
- Hmm .. zdecydowanie lepiej Panu bez.
- Więc będę musiał się tego pozbyć jak wrócimy.
- Koniecznie – zaśmialiśmy się. Ludzie zaczęli się rozpychać w kolejce. Złapał mnie za rękę, żebym się nie zgubiła. To było słodkie i się na to uśmiechnęłam. Zastanawiało mnie, dlaczego po prostu nie wejdzie jako On na film, w którym gra. Wyjaśnił mi wszystko, jak byliśmy już na sali kinowej. Ochroniarze byli po cywilnemu. A poszczególne osoby wiedziały o przebraniu Michaela. Oczywiście popcorn był nieodłącznym dodatkiem do filmu dla Michaela i tym razem było tak samo. Chrupał mi nad uchem, a jak spojrzałam znacząco, żeby przestał, to się tylko uśmiechnął. Oglądałam ten film i naprawdę mi się podobał. Byłam z niego dumna i musiałam mu o tym powiedzieć. Podczas scen muzycznych, Mike wybijał rytm nogą o podłogę. Zostaliśmy do końca napisów. Niektórzy nawet zostali, żeby obejrzeć jeszcze raz. My jednak mieliśmy inne plany.
- I jak Ci się podobało?
- Wiesz co? Jesteś świetny we wszystkim co robisz. Co chwila mnie zaskakujesz i jestem z Ciebie bardzo dumna. Chodź tu do mnie – przytuliłam Go.
- A ja jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie mając taką przyjaciółkę.
- Przestań, bo zacznę się rumienić.
- Jak zawsze – zaśmieliśmy się na to – Ale słodko wtedy wyglądasz.
- I myślisz, że jak takie słówka działają na inne kobiety, to na mnie też będą?
- Hm .. poniekąd liczyłem na to – lekko dziabnęłam Go w bok.
- Ałłł! - złapał się teatralnie za bok.
- No rzeczywiście Cie zabolało – wywróciłam oczami.
- Taka jesteś mądra? No to teraz idziemy na karuzele i ja pierwszą wybieram. Zacznij się bać.
- Nie mam zamiaru – wytknęłam mu język.
- Zobaczymy – oczywiście nie był by sobą, gdyby nie wybrał największej kolejki górskiej, na która mnie zaciągnął. Potem była masa innych. Tak jak przypuszczałam udało nam się tylko skorzystać z połowy atrakcji. Byliśmy zgodni, że dokończymy jutro. Byłam wykończona i Mike chyba też. Właśnie wracamy do hotelu.
- Świetnie się bawiłam i to dzięki Tobie.
- Oj tam. Zjesz ze mną kolacje?
- Z przyjemnością.
- To jesteśmy umówieni.
Poszliśmy do swoich pokoi się przebrać w czyste ciuchy. Nie wiem czemu, ale czułam lekkiego stresika przed tą kolacją. Jak by miało coś się wydarzyć. No nic, trzeba się wziąć w garść. Akurat zdążyłam zapiąć bluzkę, gdy zapukał Mike. Jak zwykle elegancki. W drodze do restauracji, która znajduje się w hotelu, w ogóle się nie odzywałam. Pytał, czy wszystko ok, ale co mu miałam odpowiedzieć? Że zaczął mnie krępować? Nie wiem co się ze mną działo. Znaczy wiem, bo Go kocham, ale dlaczego tak nagle nasze relacje z mojej strony się zmieniły? Jeszcze rano było wszystko dobrze. Przy stoliku nie było wcale lepiej. Siedziałam skrępowana. Mike to wyczuł i sam zamówił dla nas kolacje.
- Coś się stało? Źle się czujesz? - dopytywał.
- Nie .. wszystko .. ok …. jestem tylko trochę zmęczona i dlatego taka jestem.
- Rozumiem .. zaraz pójdziemy do swoich pokoi i się położysz – kiwnęłam tylko głową. Po skończonym posiłku, którego prawie nie tknęłam, zaprosił mnie do tańca. Nie umiałam mu odmówić. Podczas tańca patrzył mi głęboko w oczy i nie zamierzał przestać. Ja też nie potrafiłam zerwać tego kontaktu wzrokowego. Po tańcu każdy poszedł do swojego pokoju. Oparłam się o drzwi i odchyliłam głowę. Boże .. muszę się uspokoić. Dlaczego On tak na mnie patrzył? Przebrałam się w piżamę i wyszłam na balkon. Miałam piękny widok. Było widać prawie całe oświetlone miasto. W tym wieże Eiffla. Mogłabym tak stać całą noc, ale ktoś postanowił mi przerwać. Otworzyłam drzwi i stał w nich Michael? Zdziwiłam się, ale Go wpuściłam – Nie obudziłem Cie przypadkiem?
- Nie .. patrzyłam na miasto z balkonu.
- To chodźmy – poszliśmy na balkon. Znowu panowała niezręczna atmosfera.
- Jest piękne.
- To prawda … ale .. znam coś bardziej pięknego .. - spojrzałam na niego.
- Co takiego? Chętnie to zobaczę.
- Ty to widzisz codziennie rano w lustrze, a ja prawie codziennie – zbliżył się do mnie – Ty jesteś piękna .. mógłbym patrzeć na Ciebie codziennie .. bez przerwy, a i tak nie miałbym dość – odgarnął mi włosy z twarzy. Jego twarz była coraz bliżej mojej. Spojrzał mi po raz ostatni raz w oczy i … pocałował nieśmiało. Byłam w szoku. Ponownie na mnie spojrzał – Betty .. trochę trwało zanim zdałem sobie sprawę z moich uczuć do ciebie, ale teraz już wiem .. kocham Cie .. i mam gdzieś co powiedzą o tym inni, łącznie z Twoją matką. Jeżeli .. Ty nic do mnie nie czujesz .. zrozumiem. Chciałem, żebyś wiedziała … przepraszam.
- Przepraszasz, że mnie kochasz? W takim razie ja też przepraszam, że .. zakochałam się w Tobie – spojrzał z niedowierzaniem.
- Naprawdę … naprawdę mnie kochasz?

- Czy, gdybym nie kochała, to zrobiłabym to? - tym razem to ja Go pocałowałam, chodź też nieśmiało. Oddawał mi każdy pocałunek. Byłam w siódmym niebie. Jestem w najbardziej romantycznym mieście, za mną jest piękny widok i trzyma mnie w objęciach ukochany. Czy jest coś piękniejszego?

10 komentarzy:

  1. Och, jak uroczo!
    Zakochałam się w tej notce. W końcu wyznali sobie miłość. Po prostu cud, miód i malina. XD
    Coś przeczuwałam, że w tym Paryżu dojdzie do tego pocałunku. Ach, jaka ja jestem szczęśliwa, że wreszcie się odważyli przyznać do swoich uczuć, a ta matka Betty niech się opamiętania, bo przez swoje zachowanie może stracić swoją jedyną córkę!
    Jenn piszesz fantastycznie, uwielbiam czytać Twoje opowiadania.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny wpis.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny,
    K@te :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hehehe ty wiesz najlepiej jak ja na to czekałam :) czytając cały czas się uśmiechałam i nie mogłam przestać! ciesze się że nie było większych problemów w tej notce tylko oczywiście ta mamuśka...ale i tak jestem zachwycona! to był dopiero pierwszy dzień..ciekawe co się zdarzy dalej...hm..no nic trzeba poczekać heh.Nigdy mnie nie zawodzisz :)
    pozdrawiam Michaelowa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Od dawna czytam tego i tamtego bloga twojego autorstwa. Bardzo mi się podobają i cieszę sie ze w koncu wyznali sb miłość. Długo na to czekałam. Jeżeli miałabyś ochote to zapraszam do siebie
    dontleavemysoul.blogspot.com
    Moze dasz mi kilka wskazówek co do mojej historii.
    Pozdrawiam
    Bunia :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Brawo !Brawo , wiedziałam że Paryż musi tak na nich zadziałać ! Co tu dużo mówić notka boska !

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaaaaaahhhh............ :-) czy ja jeszcze żyje? A ten zaciesz z buźki to chyba już dzis nie zejdzie :)
    Boże co za cudowna notka, cudowna wyobraźnia :-)
    Nawet nie wiem od czego mam zacząć komentowac.
    Wypadałoby od poczatku :P

    No więc.
    Tak się cieszę, że Betty już ma z głowy szkole i pełen luz bez obaw.
    Zaliczyła cudowny referat, który sama z chęcią bym przeczytala, hehehe :P

    Co do imprezy u Steffy.
    Jakże sie śmiałam z jej reakcji jak Majkola zobaczyła w realu, heheh :D jej reakcją bezcenna po prostu :-)
    Dalej już na imprezie. Kolejna rzecz jaką mnie zaskoczyła to to, że Betty się opila po drugim drinku. Ale tak przypuszczałam, że to Evan coś dosypal.
    I myślę, że ta dziewczyna celowo poprosiła Mike'a do tańca by Evan też mógł wykorzystać okazję. Niestety mu się nie udało. I bardzo dobrze.
    Nie znoszę tego Evana.... wrrrrr.....

    No i potem.
    Ah ta mamuśka.. Czy ona czasem nie wie, że ma już dorosłą córę?
    Dobrze, że Betty jej się postawila!!
    Wiedziałam, że i tak nie zrezygnuje z wyjazdu....

    No i przyszedł magiczny czas wylotu z Michaelem do Paryża.
    Boże.... Marzenie każdej fanki :-) <3<3<3<3<3
    Wyobrażałam sobie wszystko gdzie się znajdowali w danym miejscu :)
    Te widoki, wieża Eiffla! Matko <3 Jak ja Betty zazdroszcze... :-)
    I nadejszla wiekopomna chwiła :-D :-)
    Jak ja czekałam z niecierpliwością na ten moment kiedy się pocaluja :)
    W tak romantycznym aspekcie na balkonie na tle widoku miasta............ :-):-):-):-)
    Matko Boskaaa.... :-):-)
    I to niewinne wyznanie... spojrzenia w oczy.... dotyk.... delikatne i niewinne pocalunki... dreszczyk emocji....
    Dobra... Aga!!!! Zejdź na ziemię bo się zagalopujesz :-D:-D


    Wioluś, Ty doskonale wiesz co ja myślę. Nie przestawaj pisać bo teraz to się dopiero zaczyna romantyczną przygoda <3<3
    Niech trwa i trwa :-)
    Cos pięknego :-)

    Dobra, trochę się rozpisalam :-D wybacz :-)

    Pozdrawiam, BAD25

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej wreście wyznali sobie miłość. To słodkie. Notka cudowna, z resztą jak każda, zawsze potarfiłaś pisac i masz talent. Juz nie mogę się doczekać kolejnej i mam pytanko kiedy nowa na Bad Girl? Bo tam też czekam i nie wiem czy nie zmieniłas zdania co do prowadzenia go.
    Pozdrawiam. Mike

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest! W końcu sobie wyznali miłość! Dziewczyno, nawet nie wiesz ile na to czekałam. Czekam na następną notkę. Tymczasem zapraszam na mojego bloga: http://bestofjoy.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam twoje blogi od jakiegoś czasu i... jestem po wrażeniem historii jakie wymyśliłaś. BARDZO wciągnęło mnie Bad Girl i muszę przyznać, że jestem rozczarowana tym iż BARDZO dawno nic tam nie dodałaś tym bardziej, że ostatni rozdział skończył się w TAKIM momencie. Niestety historia Betty wciągnęła mnie równie mocno :/ w soboty nie czekam na nic innego tylko na kolejny rozdział (PARANOJA). Jeżeli chodzi o poprawność to moim zdaniem piszesz całkiem poprawnie aczkolwiek nie do końca ( taki paradoks, ale u mnie to zupełnie normalne :D człowiek paradoks, co poradzisz ? XD), ale myślę, że jeżeli poczytasz trochę o tej masakrycznej gramatyce to będzie wspaniale XDDDDD
    No dobra dosyć tego mojego wymądrzania się XD PO ZA TYM KOCHAM TWOJE OPOWIADANIA I TYLE :D Miałam nadzieje, że walentynki spędzę z kolejnym rozdziałem a tu dupa ;( nie ładnie ! bardzo nie ładnie ! :P

    A no i bardzo ładnie proszę o kolejny rozdział na Bad Girl <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja rowniez bardzo prosze o kolejny rozdrzial na Bad Girl bo jestem ciekawa jak dalej bedzie miedzy nimi i czy wrorca do siebie :) Pliss :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Matko, czytałam to już dawno, dawno, przeczytałam sb dzisiaj jeszcze raz, a tu nie ma mojego komentarza!!! Przepraszam xD co do notki - piękna, nic dodać, nic ująć ( DOSŁOWNIE)
    Lolkaaa

    OdpowiedzUsuń